rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Oczy Olliego urosły, gdy zobaczył treść ostatniej wiadomości wysłanej mu przez Saula. Nie spodziewał się takiego zakończenia "rodzinnych świąt", ale od początku nie zamierzał na nie przychodzić. Spędzał czas oglądając jakieś świąteczne komedie romantyczne, z Sophie opartą o jego ramię i po raz pierwszy w życiu chyba czuł, że ma normalne święta, spędzone tak, jak powinien je spędzać. Na stole leżały jakieś przekąski, sam nawet przygotował kolację, a do filmu popijali grzecznie herbatę i kakao, bo Sophie przecież w ciąży nie mogła pić, a Ollie nie zamierzał pić w jej towarzystwie. Właściwie ostatnio dość mocno ograniczył wyjścia i zażywanie wszelkich używek, widząc najwyraźniej, że miał z nimi problem. Po wielu rozmowach z dziewczyną doszedł do wniosku, że najzwyczajniej w świecie nie potrafił do tej pory rozmawiać o swoich problemach, że w alkoholu, narkotykach, imprezach i seksie szukał zapomnienia i ukojenia, a to przecież nie było dobrą drogą. Więcej - była to droga destrukcyjna, a on nie mógł sobie pozwolić na destrukcje. Nie teraz, gdy Sophie nosiła pod sercem jego dziecko.

- Przepraszam cię na chwilę, muszę zadzwonić do Saula - pocałował dziewczynę w czubek głowy, pogłaskał jej coraz bardziej widoczny brzuch i zgarnął ze sobą kubek herbaty, wychodząc do kuchni. Nie prosił, by zatrzymała film, który oglądali, bo przecież nie będzie kazał jej na siebie czekać i się nudzić, ale niekoniecznie chciał odbywać tą rozmowę przy niej.

Zasiadł w końcu na krześle w kuchni, herbatę stawiając na stole i wybrał numer do brata, niecierpliwie czekając, aż ten odbierze. Gdy tylko to się stało, od razu rzucił do słuchawki:

- Co tam się właściwie odwaliło, brat? - uznał, że żadne powitania nie są w tym momencie konieczne. - Rozumiem, że poszedłeś na święta z Klausem, tak? - podrapał się po policzku. - Dlaczego niby Isla jest bękartem? A Adam... Coś było pomiędzy nim i Klausem, tak? Stąd "kurwa"?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Saul zdążył już dotrzeć do domu od Sama, nakarmić Islę i położyć ją spać, poprzytulać się trochę z Klausem (w jego ramionach się uspokajał; cieszył się, że ma go przy sobie i jednocześnie wściekał się na rodzeństwo, że go nie akceptują - uznał, że jeśli nie akceptują Klausa, to nie akceptują też jego samego, a co za tym idzie: są wszyscy pieprzonymi hipokrytami), nieco ochłonąć i wypić dwa piwa i kieliszek wina. Po mieszance był lekko wcięty, ale nie na tyle, żeby nie wiedzieć, co się dzieje lub żeby chodzić wężykiem, mimo, że cały ten alkohol pochłonął dość szybko. Nie rozumiał, co tam właściwie zaszło, dlaczego został tak potraktowany, dlaczego nie miał prawa być szczęśliwy, mieć dziecka, mieć partnera i przyjść z rodziną do rodzeństwa, kiedy przecież inni takie prawo jak najbardziej mieli. Nie miał pojęcia, że sprawa relacji między nim, Oliverem i Amalią wypłynęła i zdążyła już nawet dojść do uszu Arthura - był mężczyźnie niesamowicie wdzięczny za to, że chociaż on jeden się za nim wstawił; zamierzał zresztą odezwać się do niego z podziękowaniami, ale może lepiej nie teraz, kiedy ten wciąż był w towarzystwie tej całej gnojówki. Nie wiedział też, kto go wkurzył najbardziej: Adam, który go zwyzywał, Sam, który go zaskoczył wyrzuceniem go z domu (a sam zaprosił), czy Amalia, która niby go tak kochała, niby była bliską mu osobą, a jednak kiedy starsi bracia wsiedli na niego i Klausa, to ona doskonale się bawiła i przyłączyła do lżenia jego partnera. Ewidentnie też coś kombinowała z Viper - sądząc po ich minach i po tym, jak nerwowo przekładała wino z ręki do ręki: podsłuchiwała i zdawała młodej relację z tego, co usłyszała. Jakby miała, cholera, pięć lat! A on próbował ją wspierać, kiedy jej się życie zawaliło... Postanowił mieć ją od tej pory w dupie. Wszystkich zamierzał mieć w dupie, poza Olliem i Zaharielem.
Kiedy zobaczył sms od brata, zawahał się, niepewny, czy powinien mu mówić, co się stało. Z drugiej strony - i tak się w końcu dowie, więc chyba lepiej, jeśli stanie się to od razu, niż później. Lepiej nie udawać, że wszystko gra, kiedy ewidentnie nie grało.
Wyszedł z telefonem na taras, zerkając jeszcze na Klausa, który chyba przysnął na kanapie przy jakimś nudnym filmidle, które włączyli dla rozluźnienia. On sam nie mógł się skupić na treści, a Werner... cóż - być może udawał, a może był tym wszystkim tak zmęczony, że przysnął...? W każdym razie Saul zostawił go samego na chwilę i wyszedł, żeby porozmawiać z bratem.
- Tak, było coś między nimi - mruknął, bezmyślnie zdrapując kawałek farby z balustrady - nie bardzo mnie to obchodzi, szczerze mówiąc, ale Adam wyraźnie się zbulwersował tym, że widzi Klausa. Nie wiem, może się wystraszył, że nagle się wszyscy dowiemy, że lubi chłopaków, ale tak naprawdę: co nas to obchodzi? Przynajmniej mnie. Przecież Sam otwarcie jest w związku z Arthurem, Amalia miała Orchid... Dlaczego to takie straszne, gdyby nawet wyszło, że Adam nie jest hetero? I czy to od razu powód dla nazywania Klausa kurwą? To kim w takim razie jest ten święty Adaś, który go wydupczył? Jebanym alfonsem?
Westchnął, przecierając czoło palcami.
- Nie wiem, dlaczego moja córka jest bękartem, a syn Samuela jest po prostu synem Samuela. Nie wiem, dlaczego Klaus jest kurwą, a Adam nie, skoro do tego potrzeba co najmniej dwojga. W każdym razie to są jebani hipokryci. Sam wywalił mnie z domu razem z Islą i Klausem, nie miał problemu z tym, że Adam nazywa Klausa kurwą i któryś z nich nazwał moje dziecko bękartem. Nie pamiętam, który, ale to nieważne, bo równie dobrze obaj mogliby to zrobić - właściwie obaj to zrobili, skoro jeden pierdoli takie rzeczy, a drugi się z nim zgadza. Zasrane świętoszki, jeden z drugim - oni tacy wspaniali, a to ja jestem jebanym pośmiewiskiem, czy jak tam Adam mnie określił. W każdym razie powiedział mi mniej więcej, że jestem zakałą rodziny. Bo cała reszta taka grzeczna i wspaniała, kurwa. Niech spierdalają i kiszą się we własnym sosie.
Mówił to wszystko ze złością, ale w środku go wszystko bolało: miał poczucie, że właśnie stracił rodzinę, nie wiedział, z jakiego powodu, nie rozumiał całej tej sytuacji i czuł się skrzywdzony.

Oliver Monroe
ODPOWIEDZ