Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
008.
Missing you comes in waves
and tonight I'm drowning.
{outfit}

Wiedział, że popełnia błąd przychodząc tutaj. Nie miał nawet pewności, że jego plan się uda. W sumie nawet nie miał planu. Po prostu wiedział, że tutaj zajdzie. Na szczęście po drodze nie musiał nikogo okłamywać. Potrzebował pojawić się w szpitalu tak czy siak, bo musiał wykonać badania. Nieubłagalnie zbliżał się kolejny termin, w którym będzie musiał opuścić Lorne na kilka miesięcy. Nie chciał pozostawić sprawy z Ericiem w taki sposób. Po swoich badaniach poszedł na odpowiednie piętro i zapytał pielęgniarek czy doktor Worthington dzisiaj pracuje. Po tym jak dziewczyny wymieniły między sobą uśmiechy i rumieńce to potwierdziły, że rzeczywiście doktor Eric dzisiaj pracuje. Oczywiście Robin nie był głupi i domyślił się, że Eric musi być w szpitalu popularny ze względu na swoją urodę. On też oglądał kilka sezonów Chirurgów, więc mógł się domyślać, że i Worthingtona nie ominęło jakieś dziwne pseudo. No tak czy siak zapytał czy mogą go wezwać, bo chciałby z nim porozmawiać. Kazały mu poczekać w poczekalni, lol, a one w międzyczasie sprawdzą czy pan doktor jest w ogóle dostępny.
No więc Robin poszedł sobie do tej poczekalni, usiadł i wziął jakąś gazetkę do ręki, bo wiedział, że tak szybciej zleci mu czas. W telefon nie chciał zaglądać, bo pewnie jak przykładny mąż miał na tapecie ustawione zdjęcie swojej żony i córki. Patrząc na nie miałby wyrzuty sumienia z powodu przychodzenia do Erica. Gdzie też przecież nie robił niczego złego, prawda? Odwiedzał starego znajomego. Dawną miłość. Zaczął przeglądać gazetkę intensywniej i żeby odciągnąć myśli od tego, że w ogóle nie ma planu na rozmowę z Ericiem zaczął rozważać botosky czy inne operacje plastyczne, które były o dziwo oferowane w tym szpitalu. Biedny Robin myślał, że żeby wyglądać młodziej będzie musiał polecieć aż do Los Angeles. A tu wszystko miał pod ręką. Przejrzał całą gazetkę i już sięgał po następną kiedy zobaczył Erica. Wstał od razu i ruszył w jego stronę.
- Przepraszam, że cię nachodzę w pracy, ale muszę z tobą porozmawiać. - Wiedział, że wychodzi teraz na jakiegoś niestabilnego emocjonalnie, bo jednak sam potwierdzał ostatnio, że wcale z Ericiem rozmawiać nie chce skoro Eric go potraktował jak potraktował. - Możemy przejść gdzieś na bok? - Zapytał i nawet chwycił Erica delikatnie za łokieć, ale zdał sobie sprawę z tego jak nie na miejscu było takie zachowanie, więc szybko go puścił i po prostu wskazał dłonią kierunek, w którym mogliby przejść. A jak już tam przeszli to Robin upewnił się, że nie ma w pobliżu żadnych gumowych uszu. - Nie mogę tak dalej tego ciągnąć. Tej nienawiści. - Wypalił od razu wiedząc jak cenny jest czas lekarza na służbie. - Przepraszam za to co ci zrobiłem. Jest mi naprawdę przykro, ale nie chcę żebyś spędził resztę życia nienawidząc mnie. Nie chcę spędzić mojego życia udając, że ja nienawidzę ciebie za to, że ty nienawidzisz mnie. - Nie miał w sumie nic do stracenia. Jedyne co Eric mógłby powiedzieć to to, że się z nim zgadza, albo że zdecydowanie ma zamiar kontynuować nienawidzenie go. No i wtedy będą musieli żyć oboje w jednym, małym mieście.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
012.
{outfit}
Miał chwilę wolnego. Nie wiedział jak długo ta chwila będzie trwała wiec chciał się na chwilę gdzieś zaszyć żeby nikt do niego nic nie mówił. Potrzebował spokoju i odrobiny wyciszenia, o co niestety w szpitalach było trudno. Całe szczęście Eric pracował tu już na tyle długo, by wiedzieć gdzie może się zaszyć, by tych ludzi było mniej. Oczywiście powiedział pielęgniarkom, gdzie mogą go znaleźć tak na wszelki wypadek. Miał nadzieję, że jednak żaden wypadek się nie wydarzy i będzie mieć chociaż godzinkę spokoju. Czekało go jeszcze kolejne 12 godzin dyżuru i nauczył się wykorzystywać każdy możliwy moment na odpoczynek. Znalazł sobie jakąś pustą salkę i położył się tam na łóżku przymykając na chwilę oczy. Zrobiło mu się tak dobrze. Błogo. Był pewien, ze za chwilę odleci i zaśnie. Tego, by chciał, ale niestety nie było mu to dane bo dosłownie po 10 minutach przyleciała po niego pielęgniarka z informacją, ze ktoś go szuka. Nie miał wyboru. Musiał wrócić do tego szumu i huku na izbie przyjęć. Nie spodziewał się jednak zobaczyć tam Robina.
- Coś się stało? - Zapytał od razu, bo oczywiście pierwsze o czym pomyślał to, ze coś mu dolega. - Wszystko w porządku? - Przestraszył się, że coś mu jest i już był gotów udzielić mu wszelkiej potrzebnej pomocy. W jego głowie od razu zakiełkowała głupia myśl, że już raz go opłakiwał, nie chciałby robić tego po raz kolejny. Kiwnął głową i poszedł za Robinem do miejsca, gdzie było tych ludzi mniej i mogli na spokojnie porozmawiać. Eric wciąż był przekonany, że chodzi o jakąś kwestie medyczną i już ściągnął z szyi stetoskop żeby być gotów do tego, by go osłuchać nawet na środku korytarza.
Takiej rozmowy się nie spodziewał. - Jezu Robin, myślałem, że coś Ci jest - odetchnął trochę z ulgą i oparł się plecami o ścianę. Spoglądał jednak na niego i przez chwilę sie zastanawiał nad tym co ma mu powiedzieć. - Też nie chcę tak tego ciągnąć - przyznał cichym głosem i odwrócił wzrok wpatrując się w korytarz. - I to nie jest tak, że Cię nienawidzę. Dobrze o tym wiesz. - Chciałby móc go nienawidzić i wmawiał sobie, że tak właśnie jest, ale to była wielka bzdura. - Czego ode mnie oczekujesz? Że sobie pogawędzimy jakby nigdy nic w kolejce do warzywniaka? - Zapytał wracając spojrzeniem do Robina. - Myślę, że też powinienem Cię przeprosić za to jak się zachowałem w kawiarni, to było mało eleganckie - nie w tej kawiarni gdzie byli z Tomem, tylko w tej gdzie spotkali się po raz pierwszy. Był wtedy bardzo niemiły.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
No cóż. Może jakbyś kontynuowała regularne oglądanie Chirurgów to wiedziałabyś, że tak naprawdę to ci lekarze mają baaaardzo dużo wolnego czasu na to, żeby spać, uprawiać seks po kątach i jeść pełne posiłki na szpitalnej stołówce. No i w międzyczasie też stoją przy operacjach, które trwają po siedemnaście godzin i sikają w pieluchy. No, ale tak to jest jak czerpiesz inspiracje z prawdy, a nie z serialu.
A tak na poważnie to Robin oczywiście wiedział, że lekarze są zajęci i że jest szansa na to, że nie będzie udało mu się z Ericiem porozmawiać. A nie będzie przecież dla czegoś takiego wyciągał go z sali operacyjnej, albo przerywał drzemkę. Było to ważne, przynajmniej dla niego, ale nie aż tak, żeby zaburzać rytm pracy szpitala. Byli tutaj ludzie, którzy bardziej potrzebowali pomocy Erica niż Robin.
- Nie. – Odpowiedział nieco zadziwiony podejściem Erica. Nie wiedział czy po prostu widzi w tym momencie Erica lekarza czy coś się zmieniło i jednak jego nastawienie nie było tak negatywne jak Robinowi się wydawało. A może to Robin sobie wmawiał, że Eric jest dla niego chamski i to po to, żeby po prostu łatwiej było mu odwrócić się od dawnej miłości? Wszystko było możliwe. – Tak, tak. Wszystko w porządku. – Zapewnił go, bo ten wydawał się naprawdę zatroskany. Na szczęście nie przeszło mu przez myśl, że Eric mógłby być zaćpany jakimiś lekami, albo oparami z sali operacyjnej. Może też był po prostu zmęczony, niewyspany i dlatego był taki miły.
- Ogólnie to wiele rzeczy mi dolega, ale to nie wizyta w sprawie tych rzeczy. – Dodał żartując sobie, ale w sumie to może nie powinien, bo nie wiedział czy Eric to odbierze jako żart czy jako informację, że Robin ma tyle dolegliwości, na które powinien się leczyć. Trochę mu się śmiać chciało, że po tym jak się do siebie odnosili ostatnio, Eric naprawdę myślał, że Robin przyszedłby do niego z jakimikolwiek problemami zdrowotnymi.
Skinął głową. Nie do końca mógł się zgodzić z tym, że dobrze wie o tym, że Eric wcale nie darzy go nienawiścią. Nie był tego pewien. Chciał wierzyć, że tak nie było, ale nie miał żadnej pewności. Dopiero teraz ją zyskał, więc był w stanie wyczuć jak wielki ciężar spada mu z klatki piersiowej. – Nie. Nie oczekuję czegoś takiego. Po prostu chciałbym, żebyśmy się najzwyczajniej na świecie nie unikali, albo żebyśmy byli w stanie wymienić spojrzenia, albo uprzejmości. – Mały krok, ale mógł znaczyć tak wiele. Mógł zmienić bardzo wiele.
- Nie przyszedłem tutaj po przeprosiny. Miałeś do tego pełne prawo. – Gdyby sytuacja była odwrotna, gdyby to Robin był tym, który został zraniony i porzucony, to z pewnością zachowałby się bardzo podobnie. – Chcę się upewnić, że nie dojdzie do tego ponownie. – Wyjaśnił i już teraz było mu lepiej, bo rzeczywiście mógł patrzeć Ericowi w oczy prowadząc z nim rozmowę. Nie musiał się skupiać na czyiś tłustych włosach i udawać, że nie jest osobą patrzącą rozmówcy w oczy.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Kisne z tego, że pisze Ci drugiego posta i w obu tych postach wspominasz o Chirurach. Czy to już obsejsa? Nie wiem, chociaż się domyślam. W każdym razie z Ericka to był właśnie taki McDreamy, tylko że w jego wypadku nie miał czasu na prawie żadną z tych rzeczy. A już na pewno nie miałby czasu na to, żeby jednocześnie, w tym samym szpitalu, mieć kochankę i żonę. Co innego już były kochanek. Na takiego to miał chwilę, żeby mogli porozmawiac. Wiedział, że tutaj, w takim miejscu, to przynajmniej się nie pokłócą.
Eric był w pracy, a obstawiał, że Robin nie przyszedłby do niego, gdyby to nie było coś naprawdę poważnego. No więc w jego mniemaniu chodziło o kwestie zdrowotną, bo o co innego? Dlatego trochę się zdziwił, gdy okazało się, że to nie problemy ze zdrowiem przyciągneły Robina do szpitala. Chociaż zdecydowanie odtechnął z ulgą.
- Okej... wypisać Ci skierowanie na badania? – Zapytał, bo skoro wiele rzeczy mu dolegało to może przy okazji mógłby się zbadać. Miał w końcu dla kogo żyć więc wypadałoby żeby się leczył z rzeczy, które mu dolegają. On sobie ze zdrowia nie żartował, a przynajmniej nie wtedy, gdy był w pracy i miał tych ludzi jednak leczyć.
Pokiwał głową i lekko się uśmiechnął. Nie było mu w smak ciągle szarpanie się z nim, chciał normalnie funkcjonować w tym mieście, na tyle długo, na ile tu będzie jeszcze przebywał. Lorne było małe i jak widać łatwo im było na siebie wpaść. – Myślę, że to będziemy w stanie to zrobić. Oboje jesteśmy dorośli. – Nie był jednak pewien, czy chciałby się z nim rzeczywiście widywać. To było bolesne, rozmowy z nim tak jakby nic nigdy się między nimi nie wydarzyło. Nie widział siebie w roli „kolegi z dawnych lat”. Nie tak chciał być postrzegany. Żył zbyt długo w kłamstwie, żeby teraz znów udawać, a zdawał sobie sprawę, że Robin nigdy nie chciałby się przed nikim przyznać do tego co się wydarzyło. – Możliwe, że miałem, ale to nie zmienia faktu, że było to z mojej strony niedojrzałe zachowanie – nie miał problemu z tym, by uderzyć się w pierś i przyznać do błędu. – Nie dojdzie – odpowiedział przenosząc na niego spojrzenie. – Ale ten sernik wcale nie jest taki dobry – dodał lekko się uśmiechając, chociaż trochę oszukiwał, bo sernik był świetny. – Nie musisz się martwić, nie mam ochoty na robienie gdziekolwiek jakiś scen. Było minęło. – Ciężko mu było co prawda to powiedzieć na głos, bo wcale nie pogodził się z tym co się wydarzyło między nimi i tym jak go Robin potraktował. Próbował jednak to przełknąć i zrobić dobrą minę do złej gry.
Nie wiedział czy teraz powinien się z nim pożegnać i pójść w swoją stronę, czy coś jeszcze powiedzieć. Postanowił jednak nie zostawiać tego w ten sposób. – Dalej pływasz tak daleko? – Zapytał, bo to było chyba takie dość neutralne. A nie chciał się z nim teraz tak po prostu pożegnać i zakończyć ich spotkanie.


Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Dobrze wiemy, że to jest obsesja, więc nie wiem czemu udajesz zdziwioną. To już powinno się leczyć.
- Eric… – Nawet nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Pokręcił delikatnie głową. – Naprawdę nie potrzebuje żadnego skierowania. Jakbym potrzebował, to mam od tego swojego lekarza. – Oczywiście, żeby nie było – ten tekst nie miał na celu jakiegokolwiek urażenia Erica. Po prostu Robinowi wszelkiego rodzaju badania zostały załatwiane przez australijską armię. Nie musiał się stresować kolejkami, opłatami czy wymyślaniem powodów, żeby dostać skierowanie. Był na dosyć wysokim stanowisku i armii zależało na tym, żeby utrzymać go przy dobrym zdrowiu.
- Dokładnie tak. Jesteśmy dorośli. – Uśmiechnął się. Robin miał bardzo podobnie. Przychodził tutaj z propozycją, ofertą zawarcia pokoju, ale sam nie wiedział czy rzeczywiście chciałby Erica widywać w przyjacielskich sytuacjach. Czy byłby gotowy na to, żeby zaprosić go do siebie do domu i przedstawić rodzinie jako przyjaciela? Czy mógłby iść z Annie na podwójną randkę z partnerem Erica? Zapewne nie. Wszystko to byłoby zbyt bolesne, a w głowie Callawaya kłębiłyby się tylko myśli odnośnie utraconej przyszłości z Ericiem. Co jeżeli nie spierdoliłby wtedy? Co jeżeli dałby szansę sobie i Ericowi na bycie szczęśliwymi? Czy życie, które wiedzie teraz byłoby takie samo tylko, że z Ericiem u jego boku?
- Dla mnie było całkowicie zrozumiałe. – Nie chciał podważać tego co czuł Eric, ale Robin musiał mu przekazać, że dla niego Eric nie miał za co przepraszać. W odwrotnej sytuacji Robin zachowałby się dokładnie tak samo jak on. Byłby zraniony i pozwoliłby na to, żeby jego duma wygrała. Zaśmiał się na wzmiankę o serniku. – Trochę się zepsuł, muszę to niechętnie przyznać. – Pewnie zmienił się właściciel, albo obsługa.
- Cieszę się, bo ja również. – Co prawda Robin od początku nie miał zamiaru powodować żadnych scen, ale chciał pokazać Ericowi, że stoją po tej samej stronie. Nawet podniósł rękę i wyciągnął ją w stronę Worthingtona. Chciał, żeby przyklepali to uściskiem dłoni, ale jednocześnie Robin po prostu chciał jeszcze raz poczuć na swoich palcach aksamit skóry Erica.
- Tak. – Skinął głową. – Wypływam po świętach. W razie gdybyś chciał wiedzieć kiedy miasto będzie bezpieczne. – Dodał jeszcze w ramach żartu.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
- No dobrze, skoro tak twierdzisz - i tak jednak spoglądał na niego badawczo jakby chciał po samym wyglądzie sprawdzic stan jego zdrowia. Cóż, on nie tak dawno usłyszał od przyjaciółki swojej siostry, że powinien się kąpać w koralowcu, bo to niby odmładza i polepsza zdrowie. Ciekawe co Ell powiedziałaby Robinowi. Może "mniejsza ilość kłamstw poprawi Ci cerę". Eric się zastanawiał jak długo powinien jeszcze mieszkać z Suzie i Ell, może powinien rozejrzeć sie za czymś swoim? Z drugiej strony, dalej chciał wyjechać, więc trochę bez sensu było tracić hajs i znów się przenosić z rzeczami, skoro być może za pół roku już go tu nie będzie.
- Dobrze, że to sobie ustliliśmy, jeszcze dla potwierdzenia możemy zerknąć na swoje dowody, czy aby na pewno - zażartował sobie, bo nie za bardzo wiedział co powinien powiedzieć. Najgorsze było to, ze teraz gdy już chociaż trochę normalnie rozmawiali to nie miał powodu, by odwracać od niego wzroku. Patrzył na jego twarz, tą samą, którą kiedyś często gładził swoją dłonią. Przyglądał się jego oczom, w które kiedyś mógł sie wpatrywać godzinami. Widział jego usta, które kiedyś łączyły się z jego wargami. Ciężko było mu sie samemu przed sobą przyznać, że znów chciałby poczuć ciepło jego ciała. Chciałby go dotknąć i trochę go kusiło żeby zupełnie "przypadkowo" musnąć swoją dłonią jego dłoń, ale wiedział, że to był głupi pomysł. Musiał nad sobą panować, nawet jeżeli wiele go to kosztowało. Robin miał żonę, złamał mu serce i żaden rozejm tego nie zmieni.
- Dla mnie nie koniecznie, zazwyczaj sie tak nie zachowuje - zazwyczaj był miłym, uroczym i uśmiechniętym chłopakiem, który nie miał żadnych problemów w rozmawianiu z innymi ludźmi. Nie bywał dla ludzi niemiły, raczej. Trzeba było mu porządnie zajść za skórę i Robin był chyba jedyną osobą, która na tyle mocno go zraniła, by odzywał się do niego w taki, a nie inny sposób. Teraz miało się to zmienić, chociaż pewnie nie będzie to łatwe, ale też po prostu wątpił w to, ze sie ze sobą kiedykolwiek spotkają tak o, po prostu na piwo. - Wierzę Ci na słowo, że kiedyś był lepszy - uśmiechnął się do niego, starając sie żeby ich rozmowa przebiegła już teraz w miłej atmosferze. Uścisnął jego dłoń i, gdy tylko to zrobił to wiedział, że był to błąd, bo każda komórka jego ciała w tej chwili zapierała sie, żeby go już nie puścić. Chciałby móc trzymać jego rękę, stać tak jak dwa posągi. Jego głowa jednak była silniejsza, przynajmniej na razie i po krótkim uściśnięciu rąk cofnął swoją chowając do kieszeni lekarskiego stroju.
Zaśmiał się krótko i pokręcił głową. - Już tak nie przesadzajmy, w mieście jest pewnie bezpiecznej jeżeli w pobliżu stacjonuje jakiś marynarz - puścił nawet do niego oczko, chociaż pewnie nie powinien robić takich durnych gestów. - W sumie to... wesołych, rodzinnych świąt - no skoro ze sobą rozmawiali to chyba powinien mu złożyć życzenia. Tak się robi. Więc... niech bedzie.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
- Tak jest. – Trochę parsknął śmiechem, bo widział to spojrzenie Erica. Widział, że się martwił i naprawdę odganiał od siebie myśl, żeby stwierdzić, że to było urocze. Widział tylko, że było szczere. I nawet na myśl o tym Robina przeszedł delikatny dreszcz, którego starał się zignorować. Ułożył sobie tylko jeszcze dłoń na sercu, żeby zapewnić Worthingtona, że w stwierdzeniu Robina nie ma żadnego kłamstwa. Wszystko było z nim w porządku, nie potrzebował żadnych skierowań. Był tak naprawdę gotowy do tego, żeby wrócić na statek, chociaż myśl o tym niesamowicie go bolała. Ostatnie tygodnie zleciały zdecydowanie za szybko.
- Wiem. – Odpowiedział, ale zdał sobie sprawę z tego, że odpowiedział na to za szybko. – A przynajmniej mam nadzieję, że wiem. Zawsze byłeś tym miłym. – To też nie tak, że Robin był nie wiadomo jak chamski czy chujowy. Po prostu był… no nie był tak uroczy, pogodny i uśmiechnięty jak Eric. W ich związku to Eric był słońcem, a Robin był księżycem. Callaway mógł mieć tylko nadzieję, że Eric się nie zmienił i że nadal jest tym samym człowiekiem. Wiedział, że złamane serce może człowieka zmienić. Dlatego nie chciał, żeby to się przydarzyło Ericowi.
- Teraz jem go chyba tylko i wyłącznie z sentymentu. – Dodał. – Chociaż odnoszę też wrażenie, że jakimś cudem ci ludzie mają moje zdjęcie na zapleczu i obok mojej twarzy jest zdjęcie sernika, bo wiedzą co będę brał. – Zażartował trochę. Chociaż rzeczywiście na jego widok od razu wyciągano ten sernik. Pewnie miał jakąś lamerską ksywkę wśród pracowników kawiarni. Pewnie Serniczek, albo Brzoskwinka. Nie mam pojęcia. Pewnie jakby pewnego razu wpadł i zamówił coś innego to cała kawiarnia by splajtowała.
- Myślisz, że marynarz ma większe szanse na niesienie pomocy niż policjant czy strażak? – Zażartował, bo doskonale wiedział co Eric miał na myśli. Wsadził sobie ręce do kieszeni i obserwował mężczyznę i myślał nad rzeczami, które mógłby powiedzieć, żeby przedłużyć tą rozmowę. Niby mógłby z nim gadać o byle czym, żeby tylko przedłużyć wspólnie spędzany czas, ale jednocześnie nie chciał robić niczego co mogłoby sprawić, że będzie niezręcznie.
- Dziękuję. Dla ciebie również. Wesołych świąt. – Odpowiedział z uśmiechem i w sumie zaryzykował i nieco wolno, żeby wyczuć Erica podszedł do niego bliżej i go objął. – Wesołych świąt, Eric. – Powiedział, bo naturalnie dla świata miało to być przytulenie w związku ze składanymi życzeniami. Dla Robina miała to być szansa, żeby jeszcze raz, prawdopodobnie po raz ostatni, poczuć Erica. – Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed nowym rokiem. – Powiedział odsuwając się i unikając spojrzenia Erica, bo jakby Eric był wściekły, albo zniesmaczony to Robin nie chciał tego widzieć.
- Muszę iść. Dzięki za rozmowę. – Dodał i jeszcze raz posłał mu uśmiech i tym razem na niego spojrzał. – Do zobaczenia. – Powiedział jakby składał obietnicę i rzeczywiście, ociągając się, obrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
/ztx2
ODPOWIEDZ