kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zupełnie nie skojarzyła podobieństw imion, ale to tylko dlatego, że ja tego nie pamiętałam, więc no mówi się trudno. Nie zawracała sobie głowy loganową Maggie tak długo jak tamta nie stawała się… zbyt istotna, gdy nie zaczynała jej wchodzić w oczy, gdy ich zażyłość nie stawała się zbyt oczywista. Tak, wtedy jej nie lubiła. Jej Maggie… cóż, jej Maggie wykazywała zerowe zainteresowanie mężem Elise, więc była doskonałym materiałem na koleżankę z pracy.
- Myślę, że tak… ale myślę, że jest też zdecydowanie za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Myśleć. I planować. – zwłaszcza dzisiaj. Gdy o tym pomyślała przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, bo zdecydowanie bardziej wolałaby wołać Logana na oddział ginekologiczny, żeby go poinformować o dobrych wiadomościach, a nie złych…
Musiała odłożyć kieliszek na brzeg wanny, bo zdała sobie sprawę, że na samą myśl o tym, co się dzisiaj stało dłonie zaczęły jej drżeć, cała właściwie drżała i chyba nie chciała, żeby Logan to zobaczył, albo żeby tak łatwo nie rzuciło mu się to w oczy.
- Wrócimy do tematu po powrocie z Europy, co? – zaproponowała, ale mógł zrozumieć o co jej chodziło, nie chciała o tym rozmawiać, nie chciała planować, nie chciała gdybać… nie, gdy było to tak świeże, a rozmowa na ten temat było jak rozdrapywanie ran – Ale przypomnę ci też nasze pierwotne zasady, o których już kiedyś rozmawialiśmy. – prowadzili tą rozmowę – Nie my będziemy w ciąży. – nie oni, nie oni razem, nie oni w duecie… dziecko mogło być ich, ale na pewno nie ciąża – Teraz też nie my mogliśmy w niej być. I to ja ją straciłam. I naprawdę… proszę, Bear, zmieńmy temat. – nie chciała się znowu rozpłakać, nie chciała tego wałkować przez cały wieczór, żeby tylko dalej się biczować, że mogła zrobić coś inaczej, coś lepiej. Ale tak – to ona w niej była. To ona czuła skurcze. Ona krwawiła. To ona zorientowała się, co się dzieje. Mocniej zsunęła się do wody, zatapiając się głębiej w gorącej pianie i przez moment wlepiając wzrok w sufit.
- Żeby się dowiedzieć, co jest tej dziewczynce… powinieneś porozmawiać z jej ojcem.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano nie przewidział kierunku, w jakim podążyła ich rozmowa. Nie przewidział też reakcji żony na to, co powiedział, a prawdopodobnie powinien był. Jedna rzecz w jej odpowiedzi, jedna fraza, jedno zdanie, uderzyło go szczególnie mocno. To ona była w ciąży i to ona tę ciążę straciła. Uczucie, które zrodziło się w nim ćwierć sekundy po tym, jak te słowa wybrzmiały w jego świadomości, było cholernie nieprzyjemne. Nie chciał reagować impulsywnie, dlatego ściągnął brwi przy nasadzie nosa, napiął szczękę i odwrócił wzrok od oczu pani doktor. Potrzebował przynajmniej chwili na przetrawienie tego co usłyszał, bo choć z tym, że to ona finalnie w tej ciąży była, a wcale nie oni, skłonny był w ostateczności się zgodzić, to jednak to, że to ona ciążę straciła… To już nie było dla niego w porządku. Nie chciał i naprawdę starał się nie nadinterpretować tego momentu kobiecej wypowiedzi, ale… Szlag, to naprawdę nie było miłe. Po prostu nie było miłe. I prawdę powiedziawszy, sądził, że mimo wszystko zostaną przy tym temacie, a on będzie mógł wcześniej czy moment później powiedzieć żonie, że to co powiedziała sprawiło mu przykrość, ale… Naprawdę? Naprawdę kazała mu rozmawiać z gościem, który wcześniej tego dnia przystawiał nóż do jej szyi? Kiedy to usłyszał – szybko i ostro na nią spojrzał. Zorientował się wtedy, że ona robiła wszystko, żeby tego spojrzenia nie odwzajemniać. No tak… Tak było łatwiej, prawda? Rzucić mu tym w pysk i gapić się w sufit. Wciągnął instynktownie większą porcję powietrza do płuc i czuł, jak pionowa zmarszczka na jego czole staje się boleśnie głęboka. Wlał sobie do gardła całą zawartość swojego, świeżo napełnionego kieliszka, a potem pusty odstawił na brzeg wanny. Bez słowa znów sięgnął po butelkę i znów wypełnił swoje szkło ciemnoczerwonym płynem. Teraz i on nie patrzył na Elise. Patrzył w przestrzeń, w nic i we wszystko, jednocześnie przyjmując podświadomie zakłady na to, która z jego emocji wygra ten nierówny sparing. Złość, rozczarowanie, rozżalenie czy coś jeszcze innego. Pociągnął nosem, choć daleko mu było do płaczu czy wzruszenia i w końcu się odezwał. – To dziecko trafiło do mnie z objawami przegrzania i odwodnienia i w tym kierunku ją leczę. Cała reszta… To nie moja sprawa. – nie dzisiaj, nie w tym przypadku, nie, kiedy w perspektywie istotnie pozostawała rozmowa z ojcem dziewczynki, którego Trevisano najchętniej stłukłby na kwaśne jabłko. Albo gruszkę. – Powiedziałaś, że to ty straciłaś ciążę. Ty w niej byłaś i ty ją straciłaś. Czy to znaczy, że tylko ty masz prawo czuć się z tego powodu źle? – zapytał w końcu o to, co tłukło mu się po głowie i serduchu, jak uwięziony w pomieszczeniu wróbel. – Skoro ja fizycznie w niej nie byłem… Nie mogę tego przeżywać? Nie mogę czuć tego wszystkiego co czuję, a co próbuję zdusić i zgasić, żeby się, do diabła, nie rozkleić? – pytał dalej i choć bardzo starał się nie robić tego z pretensją… No cóż, ta mimo wszystko mogła się w jakimś stopniu w jego słowach prześlizgnąć. – Wiesz dobrze, że nie będę rozmawiał z tym człowiekiem. Dlaczego mi to proponujesz? – żeby go sfrustrować? Sprowokować? Znała go. Szlag, znała go! Naprawdę uważała, że wzmianka o wariacie z izby w kontekście jego i Logana spokojnej konfrontacji aka rozmowy, będzie dobrym pomysłem…?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała sprawić mu przykrości, ani odbierać prawa do smutku i żalu, ale to jednocześnie było coś, co… było jej. To ona mogła być w ciąży. Niezależnie od tego jak bardzo Logan był w to zaangażowany i chciał to z nią współodczuwać – nie mógł. A ona nie potrafiła mu wytłumaczyć własnych uczuć i odczuć. Nie tych. Nie w tym przypadku. Prawdopodobnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że sprawiła mu przykrość, zbyt przejęta własnym smutkiem i własnym kiepskim samopoczuciem. Cios w kierunku Logana był rykoszetem, a nie zamierzonym działaniem. Przynajmniej w kwestii tej ciąży… bo jeśli chodziło o dziecko mężczyzny z SORu to już zupełnie inna kwestia. Od początku to było to, co jej chodziło po głowie i chciała mu zaproponować, bo nie potrafiła znaleźć innej opcji. Innego wyjścia z sytuacji i znalezienia rozwiązania.
Podniosła głowę i spojrzała na męża, gdy wspomniał, że dziewczynka trafiła do niego z takimi a nie innymi objawami i to nie jego sprawa. Naprawdę? To nie była jego sprawa?
- Bo wiem, że nie zostawisz tak tej małej… bo to właśnie jest twoja sprawa. Bo jej ojciec był tak zdesperowany, że mógł mnie zabić, byle tylko ktoś obejrzał jego córkę i powiedział coś więcej niż przegrzanie i odwodnienie. Bo oboje dobrze wiemy, że jesteś jedną z nielicznych osób w tym szpitalu, którym zależy na pacjentach, a ta mała teraz jest twoją pacjentką… i nie pozwolisz jej wyjść ze szpitala bez dobrze postawionej diagnozy. – właśnie dlatego mu to proponowała. Bo rozmowa z ojcem mogła dać mu odpowiedzi, których do postawienia tej diagnozy mógł potrzebować. Wiedziała, że to nie było łatwe, ale wiedziała też, że Logan jest na tyle silny, żeby to zrobić… dla swojej pacjentki.
- Rozklej się… nie walcz z tym. Masz prawo czuć wszystko, Bear. Bo to mogło być twoje dziecko. Nasze dziecko. Dziecko, którego chcemy. Nie mam żadnego prawa do większego smutku niż ty i nie chciałam, żebyś tak się poczuł… ale jednocześnie nie masz pojęcia, co zadziało się ze mną. – co poczuła i co pomyślała – Nie masz pojęcia jakie to uczucie, gdy skurcz zgiął cię w pół, strużka krwi płynęła po twoim udzie, a w głowie pojawiły się myśli o tym, co zrobiłeś źle i co powinieneś zrobić inaczej. Żebyśmy mogli być rodzicami. – razem. Ale zanim to się stanie… nie będzie lekko. Każde z nich będzie czuło… wszystko, ale nie zawsze to samo. Otarła policzki wierzchem dłoni i sięgnęła po kieliszek z winem, którego dopiła zawartość – Przepraszam



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Silny… Może i tak, może i taki właśnie był, może i był też w stanie znieść ten cały emocjonalny kociokwik i wrzącą mu w żyłach krew przy spotkaniu z ojcem swojej pacjentki, może. Może tak, może Elise słusznie go o to posądzała. Może. Teraz nie chciał rozmawiać z tym człowiekiem, ale wcale niekoniecznie z samych słusznych pobudek. Ta niechęć brała się też trochę z tego, że był zraniony, a skoro był zraniony to nie chciał dać żonie satysfakcji w tym, że zrobi jak mu powiedziała. Nie. W tej konkretnej chwili był przekonany, że tego nie zrobi. W tej konkretnej chwili dopuszczał do głosu swoje ego. Dokładnie to samo, które jednocześnie zniechęcało i przyciągało do niego tę siedzącą po przeciwnej stronie wanny kobietę. Widział jej łzy, widział jej poruszenie, ból i smutek, ale nie wyrywał się z żadną próbą złagodzenia tego co czuła. Bo tak, nie miał pojęcia co czuła – ani wtedy, kiedy to się stało, ani nawet teraz, kiedy po prostu o tym myśleli i chcąc, nie chcąc rozmawiali. I płakali. Ona łzami, on wewnętrznie, w środku. Nigdy wcześniej nie doświadczył tego rodzaju straty, więc zanim tak na dobre i do końca zidentyfikował to co wobec tego czuł – musiała minąć dobra chwila. Więcej niż dobra chwila. Był gościem z Północy, był też lekarzem i gburem z przerośniętym ego. To wszystko sprawiało, że miał takie poczucie, że może powinien czuć coś innego. Coś mniej niż bardziej. Coś lżej niż ciężej. Coś, co nie sprawiałoby, że wino traciło smak, a kąpiel z żoną traciła to szczególne coś, co w tych ich wspólnych posiedzeniach w wannie tak bardzo przecież uwielbiał. To go przybiło – to co się stało i to, jakie było tego echo. Nie potrafił tego jednak tak dosadnie pokazać. Nikt go tego nie nauczył. Nie był emocjonalnie wylewnym typem i nie umiał w emocje inne niż złość, zazdrość i zlekceważenie. To, że nauczył się okazywać miłość i czułość wobec Elise… To był jego wielki osobisty sukces. – Chcę o coś zapytać… I chcę, żebyś odpowiedziała szczerze. Tak szczerze, jak to tylko możliwe, nawet jeśli ta szczerość zaboli ciebie lub mnie. A może nawet nas obojga naraz. – odezwał się po chwili ciut zachrypniętym z duszonych w sobie emocji, głosem. Spojrzał na żonę, na jej smutną, a mimo to wciąż ładną buzię, odszukał wzrokiem jej oczy. Błysk, który w nich zobaczył nie był tym błyskiem, który wywoływał w nim dreszcze. Dlaczego nie patrzyła na niego, tak jak patrzyła od kiedy pozwoliła sobie go kochać? Potrzebował tego. Potrzebował tego teraz nawet bardziej niż zwykle. – Kiedy myślisz o dziecku… O tym, że dołączy do naszej rodziny, o tym, że będziemy je mieć… Oczami wyobraźni widzisz mnie z tym dzieckiem czy nas z tym dzieckiem? – zapytał, być może dość pokrętnie, ale… Szlag, wierzył, że Elise zrozumie. Chciała tego dziecka, bo naprawdę go chciała i pragnęła być matką czy chciała tego dziecka, bo chciała go dla Logana. – Nie chcę go mieć jeśli to ma cię skrzywdzić. – jakkolwiek, emocjonalnie przede wszystkim. – I wiesz dobrze, że niczego nie zrobiłaś źle i niczego nie mogłaś zrobić ani inaczej, ani lepiej. Jesteś mądrzejsza niż to, Elise. Jesteś lekarzem i jesteś cudowną, mądrą i odważną kobietą. Wiesz, że to po prostu się zdarza i jest jedną z tych piekielnie beznadziejnych, ale cholernie zwyczajnych rzeczy na tym pieprzonym świecie. – poronienie… Utrata ciąży, była czymś z czym kobiety trafiały na pogotowie ginekologiczne najczęściej. Tak, jak pacjenci z grypą do lekarza rodzinnego. – Boisz się, że cię zostawię? Że jeśli nie urodzisz mi dziecka to po prostu odejdę? – zapytał tak bardzo wprost, jak to tylko było możliwe, nie odwracając przy tym wzroku od oczu pani doktor.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli to była jego próba zrewanżowania się to… właśnie mu się udało. Krzywda za krzywdę? Na początku wcale nie rozumiała jego pytania. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie, bardzo uważnie, a zmarszczka między jej brwiami nie malała. Ani trochę. Miał rację, że to pytanie zaboli, ale w pierwszej chwili nie spodziewała się, że aż tak bardzo. Z każdą kolejną sekundą, każdym kolejnym jego słowem, z każdą kolejną chwilą, gdy to do niej docierało… czuła jak jej serce pęka na tysiąc małych kawałków. I w tym momencie nie była pewna, czy była w stanie go poskładać.
- Nie. – odpowiedziała chłodno – W odróżnieniu od ciebie… czasami zdarza mi się słuchać. – dodała, podnosząc tyłek z wanny – Mówiłeś, że zależy ci na mnie, niezależnie od tego, czy będziemy mieć dziecko, czy nie. – więc nie bała się, że jeśli im nie wyjdzie to ją zostawi. Ufała mu. Wierzyła mu. Kochała go i każdego jednego dnia czuła, że on kochał ją.
A później mówił takie rzeczy.
Jakby to wszystko, co mówiła do tej pory nie miało najmniejszego znaczenia. Tylko dlatego, że kiedyś wspomniała, że nie wie, czy jest gotowa na bycie mamą? A co z wszystkim, co działo się później? Ostatnio? Z każdym negatywnym testem, przy którym nie zawsze udało jej się powstrzymać od płaczu? Z rozmowami, które na ten temat prowadzili? Tym, co przed chwilą mu powiedziała o stracie, którą czuła i z której nie zdawał sobie sprawy, bo to ona miała być w ciąży, a nie oni.
Mówiła mu to wszystko, żeby teraz usłyszeć, że może tak naprawdę to nie chce tego dziecka i robi to dla niego, a nie dla siebie? Nie dla nich? I ją to krzywdzi?
- Jedyną rzeczą, która teraz mnie krzywdzi jesteś ty. A obiecałeś, że tego nie zrobisz. – warknęła, obracając się do mężczyzny, gdy owinęła się puchatym ręcznikiem i znowu walczyła z falą histerii, która się w niej wzbierała. Naprawdę właśnie jej zasugerował, że tak naprawdę wcale nie chciała zostać matką? Zacisnęła dłoń w pięści – Nie wiem. Nie rozumiem. Nie rozumiem, jak możesz… albo nie, wiesz co? Masz rację. Dajmy sobie z tym spokój. Pieprzyć to wszystko. – z impetem otworzyła szufladę szafki łazienkowej, w której trzymała kilka zapasowych testów ciążowych i wrzuciła je do kosza na śmieci – Pieprzyć to, Trevisano. Nie chcę mieć z tobą dzieci. – gówno prawda, ledwie przeszło jej to przez gardło, ale skoro tak bardzo chciał to usłyszeć to spełniła jego oczekiwała, wychodząc z założenia, że tak będzie łatwiej niż przekonywać go, że to co mówiła przez ostatnie miesiące, wiele miesięcy, było prawdą.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie taka była jego intencja, nie tego chciał. Nie był raczej typem rewanżującym się, oko za oko i te sprawy. To zazwyczaj wychodziło przy okazji. Zupełnie, tak jak teraz. Sprawił jej przykrość i zrozumiał to od razu. Zobaczył to w jej zmieniającym się spojrzeniu. Tak… Teraz jeszcze bardziej nie patrzyła na niego, tak jak tego chciał i potrzebował. Krzywdził ją, choć obiecał jej, że nigdy tego nie zrobi. To, że dała mu tym w pysk… Bolało. Fizycznie bolało, wewnętrznie paliło. Zacisnął mocniej wargi, napinając przy tym silniej szczękę i ściągnięte przy nasadzie nosa brwi. Wszystko, co padło z kobiecych ust potem… Każde jedno zdanie, każde jedno słowo… To i sposób w jaki na niego patrzyła, co mówiły jej oczy, jej grymas, jej mowa ciała… Bał się tego. Autentycznie i szczerze poczuł strach, żywą, palącą obawę. Nie chcę mieć z tobą dzieci – to… To było, jak baniak lodu wywalonej mu prosto na łeb. Bez skrupułów, bez współczucia i bez zahamowania. Zamknął oczy i próbował się uspokoić, próbował zapanować nad tą burzą, która robiła czystkę w jego duszy i serduchu. Chwila, nie więcej, po której wstał i tak jak wcześniej Debenham, tak on teraz wyszedł z wanny i złapał pierwszy z brzegu ręcznik, zaraz owijając się nim w biodrach. Nawet się nie wytarł, więc cały jeszcze ociekał i błyszczał się od wody. Spojrzał za Elise, która – tak się porządzę – odwróciła się i przeszła do sypialni. Chciało mu się krzyczeć i wymiotować. Albo wymiotować i krzyczeć. Przysunął się do jednej z umywalek i znów, tak jak kilkanaście momentów wstecz, zanim jeszcze na dobre wszystko spieprzył, utkwił ślepia w wiszącym na ścianie lustrze. Widząc w nim swoje odbicie, dostał szału. Zawrzał, zagotował się, czuł, że czynność oddychania boli, ciało wchodzi w stan niebezpiecznie podwyższonej adrenaliny i… Niewiele myśląc, a po prostu reagując, idąc za bodźcem, który z impetem wbił mu się w rozum, zamachnął się z całej siły i na pełnej kurwie cisnął prawą pięścią w sam środek lustrzanej powierzchni. Lustro pękło na kilka większych części, więc Trevisano uderzył jeszcze raz. A potem jeszcze raz i kolejny, aż całe było stłuczone doszczętnie. Nawet nie czuł, że z łapy leciała mu krew, nie widział tego, nie zwracał na to uwagi, miał to gdzieś. W tej konkretnej chwili po prostu nie mógł na siebie patrzeć. Miał dość. Dość tej spierdoliny, którą regularnie serwował własnej żonie. Dość sabotowania ich małżeństwa, ich życia. Dość udawania porządnego gościa, który nigdy miał jej nie skrzywdzić. Nie mógł znieść spojrzenia tych zielonych oczu, które gapiły się na niego z lustra… Więc je rozbił. Roztrzaskał, symbolicznie roztrzaskując też samego siebie. Swoje poczucie godności, swoje pieprzone ego. Siebie. Oparł się rękami o umywalkę, która nie była już biała, a czerwona od jego krwi. Zwiesił głowę i płakał. Po prostu płakał, tak jak nigdy dotychczas nie płakał przy Elise. Łzy uparcie leciały mu z oczu, nieotarte spływały po policzkach i skapywały w dół. Zaciskał zęby z całych sił, płacząc niemal bezgłośnie. Chwila za chwilą mijały, a on cicho, bezdźwięcznie łkał, czując smutek i żal tak ogromny, tak przytłaczający, jak jeszcze nigdy dotąd. Nigdy w całym swoim życiu. Rozorana szkłem, uparcie i szybko krwawiąca ręka coraz wyraźniej przebijała się bolesnym pulsowaniem do tych części męskiego jestestwa, którymi czuł. Wciąż jednak to ignorował. Przełknął wodospad swoich niedźwiedzich łez i w końcu wydusił z siebie cokolwiek… - Możesz tu przyjść? Proszę… – potrzebował jej. Potrzebował ją zobaczyć, potrzebował zobaczyć, że wciąż tam była i go nie zostawiła, nawet w sytuacji tak okrutnej, nawet wobec tego, że realnie zrobił jej krzywdę. Choć przecież tyle razy dał jej słowo, że nigdy tego nie zrobi. – Nie odchodź ode mnie, Elise. Nie zostawiaj mnie… Nie przeżyję tego. Przysięgam, że jeśli odejdziesz, jeśli mnie zostawisz… Nie przeżyję. – mamrotał przełykając wciąż spływające mu po policzkach słone krople rozżalenia i samo-wzgardzenia. Patrzył na żonę i nic już nie było dla niego pewne. Nic już nie było jego stałą. Czuł się tak cholernie zagubiony i tak cholernie zagrożony… Zniszczył w nich poczucie pewności i bezpieczeństwa w tym małżeństwie i robiło mu się niedobrze, kiedy sobie to uświadamiał.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Trzęsła się. Wychodząc z łazienki, przechodząc do sypialni czuła jak cała się trzęsie. Zamieniła ręcznik na koszulkę, w której spała, a która wcześniej pewnie była loganową koszulką, ale już dawno temu ją sobie przywłaszczyła. Usiadła na brzegu łóżku, spojrzała na swoje drżące dłonie i znowu łzy naszły jej do oczu. Rozpłakała się. Schowała twarz w dłoniach i po prostu płakała. To, co słyszała z łazienki tylko dodatkowo łamało jej serce. Z jednej strony chciała tam po prostu wrócić, iść do niego i spróbować to wszystko załagodzić, ale… nie potrafiła. Nie mogła. Serce pękało jej jak tafla łazienkowego lustra, ale nie była w stanie się przełamać. Chyba oboje potrzebowali po prostu tej chwili na całkowite rozsypanie się będąc tylko sam ze sobą. Chwili.
Dlatego drgnęła, gdy usłyszała jego głos. Spojrzała w kierunku łazienki i zawahała się. Obraz był zamazany od łez gromadzących jej się pod powiekami, ale wstała. Stanęła na progu łazienki i spojrzała na męża.
- Logan… – szepnęła, gdy zdała sobie sprawę z tego, że nie rozbił tego lustra mydelniczką, czy czymkolwiek innym… umywalka pełna krwi, jego zakrwawiona dłoń i zapłakana twarz. Momentalnie pokonała tych kilka dzielących ich kroków, kręcąc głową, bo nie… oczywiście, że nie odejdzie. Przecież obiecała. Nie po to za niego wychodziła, żeby zostawić go przy pierwszych komplikacjach. Nie chciała go zostawiać, nie wyobrażała sobie już życia bez niego. Złapała jego twarz w dłonie, żeby na nią spojrzał i jeszcze raz pokręciła głową i przytuliła go – Nigdzie nie idę. – objęła go i przytuliła się mocno, bo mógł jej przed chwilą złamać serce, ale jednocześnie był jedyną osobą, która miała do niego dostęp. Tylko dlatego mógł to zrobić. Potrzebowała go bardziej niż powietrza, więc jak mogłaby po prostu odejść? Tylko dlatego, że się pokłócili?
Odsunęła się i otarła policzki. Odkręciła zimną wodę i wsunęła zranioną dłoń Trevisano pod jej strumień. Był chirurgiem, nie powinien rozwalać rzeczy dłońmi jeśli nie chciał robić sobie przerwy od bloku operacyjnego.
- Nie wygląda na coś do szycia. – ale do opatrzenia już tak. Dlatego bez słowa wskazała Loganowi na brzeg wanny, żeby usiadł a sama poszła po ich domową apteczkę, żeby na spokojnie osuszyć, opatrzeć i spokojnie owinąć męską dłoń. Bez słów. Nie mówiła, nie potrafiła nic z siebie wydusić, w gardle stała jej nieprzyjemna gula, a w oczach ciągle zbierały się łzy chociaż wolałaby już nie płakać.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Odrętwiały z bólu i rozżalenia patrzył, jak Elise podchodzi do niego i wbrew temu czego się spodziewał – nie stroni od bliskości z nim. Oddychał ciężko, a w uszach słyszał własną pulsującą w żyłach i tętnicach krew. Płynęła szybko, wartko, niemal gniewnie. Tak samo biło jego serce. Kiedy pani doktor zamknęła go w swoich drobnych, ale silnych ramionach, poczuł jak fala bardzo specyficznego, zaskakującego gorąca rozlewa mu się po całym ciele. Od czubka głowy aż do palców u stóp. Zaraz potem przyszedł chłodny dreszcz przez który zadrżał. Patrzył na żonę spod boleśnie głębokiej zmarszczki między swoimi brwiami i milczał. Nie mówił nic, po prostu patrzył. Obserwował ją i wszystko to, co teraz robiła. Widział zatem, jak ociera z policzków wciąż cisnące jej się do oczu, łzy. Widział, jak zagryza nerwowo wargę, jak marszczy czoło, jak bierze głębszy oddech. Widział wszystko, każdy jeden milimetr jej reakcji, jej czucia, jej. Jego pokaleczona łapa chwilowo nie interesowała go zupełnie. Nawet jeśli była dobrym pretekstem do tego, żeby przez choćby moment pobyli blisko, nie miała dla niego znaczenia. Przełknął głucho ślinę, oblizał nerwowo wargi i kiedy Elise skończyła bandażować mu rękę, chwycił ją tą drugą, zdrową łapą – za dłoń. Przytrzymał ją przy sobie i pochylił się mocniej w jej kierunku, zbliżył pysk do jej twarzy i oparł skroń o jej czoło. – Nie wiem dlaczego to robię. Nie rozumiem dlaczego… Dlaczego ciągle cię krzywdzę. – nie musiał być tyranem ani kobiecym bokserem, żeby sprawiać jej ból i zostawiać na jej duszy bolesne siniaki. Wystarczyło, że był pieprzonym dupkiem i to najczęściej do cholernego kwadratu. Tak jak dzisiaj. – Przepraszam, choć to słowo pewnie już dawno straciło dla nas moc. Bardzo… Bardzo cię przepraszam, Elise. – wyszeptał wciąż tkwiąc przy żonie tak blisko, jak tylko mu na to pozwoliła. I jeśli mu na to pozwoliła. – Nie wiem co mam sobie uciąć, wyrwać, z czego mam się wykastrować, żeby w końcu przestać. – krzywdzić ją w ten paskudny sposób. – Żeby w końcu się zmienić. Ale zrobię to, Elise. Zrobię to. Wypatroszę cały ten swój pieprzony charakter, całe to pieprzone ego… Naprawię to. Zmienię się. Chcę tego. – chciał jej uśmiechu i miłości w jej spojrzeniu. Nie chciał łez w jej oczach i na jej policzkach. Przede wszystkim jednak, nie chciał tej przygniatającej świadomości, że to znowu on wykonał koncertową spierdolinę. – Nic nie mów. – mruknął cicho, niemal szeptem, przesuwając pysk i sięgając nim do kobiecego policzka… A zaraz potem ucha. Skubnął je lekko, zaczepnie wargami, a dalej skubnął też kąt kobiecej żuchwy i niżej, górne partie szyi pani doktor. Całował ją, spokojnie, niespiesznie, w jakiś sposób uwodzicielsko. Całował, chwytał w wargi i zęby jej delikatną skórę i czuł, jak krew znowu niebezpiecznie uderza mu do głowy, oddech przyspiesza, a on cały niewidocznie drży. – Cii… Nic... Nie mów... – mruknął, idąc pocałunkiem dalej, aż do miękkich warg pani doktor, w które spokojnie, ale stanowczo i bardzo intensywnie wcałował się, jednocześnie zdrowym łapskiem obejmując kobiece ciało wpół i przytrzymując żonę blisko przy sobie, bo spodziewał się jednak, że mogła chcieć go odepchnąć i, co gorsza, nawet od niego uciec.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Też nie wiedziała. Nie potrafiła dać mu jasnej odpowiedzi. Domyślała się, że nie robił tego specjalnie… prawdopodobnie robił to, bo dawała mu ku temu powód, ale sama nie potrafiła też znaleźć tej odpowiedzi w swoim zachowaniu. Też nie wiedziała. Nie była dobra w rozmawianiu o uczuciach. W ogóle nie była dobra w rozmawianiu. Dzisiaj jeszcze dodatkowo miała po prostu wrażenie, że to zły dzień… tak zwyczajnie zły dzień. Czego by nie powiedzieli, czego nie zrobili – to i tak może pogorszyć ich i tak skomplikowaną już sytuację. To był bardzo zły dzień. Dlatego wolała nie mówić też nic, niż powiedzieć coś nieodpowiedniego. Miała mu wytknąć, że za każdym razem powtarza to samo? Że tyle razy już słyszała o jego zmianie? Zwrócić uwagę, że jeśli ona jest problemem to powinien jej to po prostu powiedzieć? Bo może bez jej błędów też byłoby mu łatwiej? Nie chciała tego ciągnąć. Nie chciała się odzywać, bo bała się, że to i tak ostatecznie wróci do tego, co powiedział… echo jego sugestii, że tak naprawdę nie chce mieć z nim dziecka nadal rozbijało jej się po głowie i kołatało w sercu. Nadal powodowało drżenie rąk i łzy napływające do oczu. Nie zamierzała go zostawiać, ale jednocześnie dzisiaj… dzisiaj potrzebowała czasu.
Przymknęła powieki, gdy ją pocałował. Przyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Ale… nie. Pokręciła lekko głową, chciała się odezwać, ale znów ją uciszył. Zamknął jej usta pocałunkiem i przyciągnął bliżej. W pierwszej chwili w to poszła… odwzajemniła ten pocałunek, ale na krótko – Logan, nie… – wyszeptała w jego wargi, zdejmując jego dłonie ze swojej talii, ze swojego ciała – To nie jest dobry dzień. – nie odsunęła się, przesunęła nosem po jego policzku i złożyła na nim krótki, czuły pocałunek – Oboje powinniśmy odpocząć. – nie chciała się z nim kochać, pierwszy raz w życiu poczuła, że to wcale nie byłby lek na całe zło. To byłoby jak naklejenie plasterka na otwartą głęboką ranę.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się odtrącenia, choć to przecież było bardziej niż do przewidzenia. Skłamałby gdyby stwierdził, że to, to nie z kobiecych ust nie zabolało. Zabolało. I to jak diabli. Zabolało też to, co zobaczył w oczach żony, kiedy na jej stanowczą prośbę odsunął się od niej. Nie wierzyła mu. Cokolwiek powiedział, nie miało to teraz żadnego znaczenia i żadnej wartości. Ani głębszej, ani płytszej, nic. Zero, kompletnie nic. Ściągnął instynktownie brwi, robiąc przy tym trochę zagniewaną, zeźloną minę, ale ta złość i żal nie uderzały w siedzącą obok kobietę. Odruchowo spojrzał na lustro, a raczej miejsce, w którym do niedawna ono wisiało. Roztrzaskana szklana powierzchnia idealnie obrazowała to, co działo się teraz w środku, w duchu i w serduchu Trevisano. – W porządku. Rozumiem. – odezwał się w końcu cicho, wciąż jeszcze spoglądając na to nieszczęsne już-wcale-nie-lustro. Jego resztki, smutne pozostałości. – Narobiłem bałaganu, więc go teraz posprzątam. A ty… – dopiero teraz ponownie spojrzał na żonę. – Idź do łóżka. Należy ci się tyle snu, ile tylko dasz radę złapać. Nie chcesz jutro zostać w domu? – i odpocząć? Zapytał i wstał z wanny, na której brzegu oboje od dobrych kilku chwil siedzieli. Skontrolował łypnięciem swoją fachowo zabezpieczoną opatrunkiem łapę, a kiedy spróbował poruszyć palcami – wyraźnie się skrzywił, ale syk bólu zdusił w sobie. Ten ból był jednak niczym, kompletnie niczym w porównaniu do tego, co czuł w kontekście całej tej popieprzonej sytuacji… Całego tego cholernego dnia, tak naprawdę. To, że tak niewiele brakowało, a mógł ją stracić przez jakiegoś wariata… To, że ten jeden jedyny raz, kiedy w końcu udało im się „trafić złotego gola” okazał się i tak pechowym i mogli kolejny raz zapomnieć o byciu rodzicami… To, że kolejny raz ją sobą skrzywdził i złamał jej serce i w końcu też to, że go odtrąciła. Każde z osobna było już wystarczającym powodem na to, żeby albo dać sobie w łeb albo przynajmniej porządnie w szyję, a co dopiero wszystkie razem. Cokolwiek Elise zdecydowała, Logan nie dyskutował. Jeśli i kiedy został sam w łazience, ręcznik na biodrach zamienił tylko na krótkie portki, w których najczęściej sypiał, na grzbiet wrzucił ciemną koszulkę i rzeczywiście zaczął ogarniać cały ten krwawy bajzel. Pozbierał szkło, umył umywalkę ze śladów swojej juchy, a kiedy skończył i stanął w progu między łazienką, a sypialnią… Nagle poczuł się tak zajebiście nieswojo, niepewnie i zupełnie nie na miejscu, jak nie czuł się jeszcze nigdy w całym swoim życiu. Spojrzał na Elise, jeśli tam była, potem na swoją połowę łóżka… Zawahał się, ale trwało to ułamek chwili. Po nim zrobił krok i podszedł do łóżka od swojej jego strony. Usiadł na materacu, plecami do żony, trochę nerwowo przeczesał mokre kudły zdrową ręką, a wbijając wzrok w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni przed sobą… Odezwał się… - Więc… Chcesz, żebym z nim porozmawiał? Z ojcem tej dziewczynki… – z wariatem z soru, który groził jej poderżnięciem gardła.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie miała ochoty na seks, czy to naprawdę było takie dziwne? Biorąc pod uwagę wszystko, co się tego dnia wydarzyło? Nie chciała tego robić, żeby poprawić mu samopoczucie, żeby mógł odreagować? Bo to nie był jej sposób na odreagowanie, nie teraz i nie dzisiaj. Więc nie miała wyrzutów sumienia. Nie odsunęła się, żeby go ukarać, albo żeby mu zrobić na złość – odsunęła się, bo nie miała ochoty na seks. Po prostu.
– Nie wiem, zdecyduje jutro. – gdy faktycznie uda jej się wyspać, a świat odzyska kolory, czy nadal będzie przybita i nie będzie wiedziała, co ze sobą zrobić. Praca z jednej strony dałaby jej zajęcie – głównie dla głowy – ale chyba wyjątkowo nie upierała się, że musi do niej iść. Nie upierała się też, że pomoże mu ogarnąć łazienkę albo żeby zostawił to do rana. Właściwie nie miała siły na upieranie się przy czymkolwiek. Skinęła i po prostu poszła do łóżka, chociaż sen wcale nie przyszedł, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki.
Spojrzała na plecy męża, gdy ten usiadł na brzegu materaca. Przez chwilę nic nie mówiła.
- Nie, Logan. – odezwała się w końcu, przewracając się na plecy i wbijając wzrok w sufit – Nie chcę. Zrobisz, co będziesz uważał za słuszne. Powiedziałam ci tylko, że jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś o stanie tej małej to powinieneś z nim porozmawiać. Nie chcesz, nie musisz. To twoja pacjentka. – a ona nie zamierzała mówić mu, co musiał zrobić. Jej „chcenie” lub „niechcenie” też miało niewielkie znaczenie. Zwłaszcza dzisiaj. Ciągłe czuła nieprzyjemny ścisk po jego sugestii, więc nic dziwnego, że tym razem postanowiła się zdystansować – zwłaszcza jeśli znowu istniała szansa, że jej słowa zostaną przeinaczone. Nie chciała brać za to odpowiedzialności.
- Nie ciągnijmy tego już, dobrze? Połóż się, przytul mnie i po prostu chodźmy spać, proszę. – była zmęczona. Wszystkim właściwie i naprawdę nie chciała dalej dyskutować, żeby znowu się nie pokłócili. Naprawdę chciała tylko, żeby ją przytulił i żeby mogli zasnąć. I zakładam, że tak się stało.



/zt
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ