chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cholernie przepadał za tymi momentami, w których Elise po pierwsze – była tak blisko, a po drugie – patrzyła na niego w taki sposób, jak teraz. To były te drobne rzeczy, które budowały w nim poczucie bycia chcianym i kochanym i… Znowu chcianym. Bo chciała go fizycznie i niefizycznie. Chciała go, a on właśnie teraz widział to w jej oczach, nawet jeśli kilka chwil temu, zanim jeszcze trzymając się za ręce (potwierdzam, oczywiście, że złapał jej dłoń w swoje łapsko) wyszli ze szpitala, widział w nich – tych oczach – zupełnie coś innego. To nie miało chwilowo znaczenia. To znaczy miało, ale… W innym sensie i innym stopniu. – Wyjątkowo nie tam chciałbym cię zaprosić. Wyjątkowo. – błysnął rozbawiony kłami, bo uwaga Debenham o tylnym siedzeniu ich rangera była tak samo trafna, jak i podsycająca w Loganie ochotę na więcej niż tylko pocałunek. – Zresztą… To możemy nadrobić później. Jak już zobaczysz gdzie… Nieważne, nie powiem. Po prostu cię tam zabiorę. – zreflektował się szybko i zanim ciemnowłosa wyraziła jakikolwiek, choćby najdrobniejszy protest, Bear zamknął jej usta pocałunkiem. Mocnym, soczystym i stanowczym. Jednocześnie, trochę po omacku tą łapą, którą dotychczas obejmował żonę wpół, teraz odszukał klamkę od pasażerskich drzwi rangera. Znajome „kliknięcie” było jasnym sygnałem na to, że… - Wsiadaj, bo jeszcze chwila i nie będę mógł się opanować. – wymamrotał z pyskiem tuż przy kobiecych wargach, a zanim na dobre odsunął się od Elise i przemaszerował na swoją stronę auta, złapał zębami za jej przemądrzały nos. Uwielbiał jej nos. Nawet jeśli ostatnio często marszczyła go w niezadowoleniu, zwykle powodowanym przez zachowanie jej popsutego męża. Tak czy inaczej, oboje wsiedli i po chwili już wyjeżdżali ze szpitalnego parkingu. Miejsce, do którego jechali było właściwie w samym ścisłym centrum, ale przy okazji też trochę ukryte. Budynek pod którym zaparkowali auto wyglądał, jak typowy lokalny bar. Jego zewnętrze nie wyróżniało się absolutnie niczym i nie wskazywało też kompletnie na to, co działo się w środku. A działo się tam dużo. Logan, jak przystało na męża pseudo dżentelmena, otworzył żonie drzwi – najpierw od samochodu, a potem od lokalu, a wystarczyło, że przeszli przez krótki i wąski korytarz i weszli do głównej sali tego przybytku… Wszystko stało się jasne. Logan Trevisano zabrał swoją żonę do baru z męskim striptizem. Dookoła kręcili się półnadzy (albo i bardziej niż pół) faceci, w lokalu, w ramach publiczności było sporo kobiet, ale też i nie najgorsza grupka reprezentantów płci brzydkiej. Bear po szybkim łypnięciu po stolikach i kanapach doliczył się przynajmniej dwóch niewielkich wieczorów panieńskich. – Mam nadzieję, że masz przy sobie jakąś gotówkę. Jeśli mamy tu być i mamy to zrobić… – a przez „to” miał na myśli swoją terapię ogniem, bo tym to trochę dla niego i jego zazdrości o żonę było. – To musimy iść na całość. Musisz komuś wsadzić dolary za majtki. – mówił, prowadząc Debenham za rękę do wolnej sofy tuż przy podeście, na którym kilku panów zawodowych striptizerów wiło się w bardzo jednoznaczne sposoby i zrzucało z siebie kolejne kawałki garderoby. – Potrzebujesz drinka. Ja zresztą też, ale… Nie. Jak to ma zadziałać to muszę być sto procent trzeźwy. – dodał, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby wcale właśnie nie wkroczyli do środowiska, w którym Trevisano czuł się tak bardzo niekomfortowo, jak to tylko było możliwe, a jednocześnie rozejrzał się za kimś z obsługi. Młody i też półnagi kelner szybko podłapał jego spojrzenie i już zmierzał w ich kierunku. Zanim jednak do nich dotarł, Logan wyciągnął pysk do damskiego policzka, przylgnął do żony wargami i cicho i tylko dla niej wymamrotał: - Kocham cię, zołzo. Jeśli kochanie cię oznacza, że będę musiał regularnie przychodzić tu z tobą na odczulanie mojej zazdrości… Zrobię to. Szlag, zrobię to, zobaczysz. – taka… Terapia dla kogoś, kto nie lubił terapii.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zdziwiła się. Zdziwiła się i to kilkukrotnie. Raz, że wcale nie chodziło o tylne siedzenie auta i szybki numer, a dwa… zdziwiła się, gdy zatrzymali się w centrum miasta pod czymś, co wyglądało jak klub. Może jakby się rozejrzała to zobaczyłaby jakieś plakaty albo reklamy, ale nie… zbyt skupiona była na mężu, którego chciała rozgryźć. Bo dlaczego miałby ją zabrać do klubu? Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w jakimkolwiek razem byli. Ba! Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy sama ostatni raz była w klubie… na studiach? Stażu? Na pewno już nie w dorosłym życiu. Ale poszła za nim, a kiedy weszli do środka i kiedy wszystko stało się jasne… szczęka opadła jej do samej podłogi.
- Trevisano… – bo co on sobie wyobrażał? Jak on to sobie wyobrażał? I wbrew pozorom nie tylko on czuł się tutaj niekomfortowo… właściwie chyba nawet czuła się bardziej niekomfortowo niż on. Absolutnie nie wiedziała, co podziać ze wzrokiem, bo gdzie się zatrzymał… aż ją wzdrygało. Nigdy nie uważała, żeby w pracy w takich klubach było coś złego – każdy orze jak może, prawda? Ale jednocześnie nigdy nie mogła zrozumieć jak ktoś może czerpać rozrywkę z oglądania czegoś takiego. Cieszyła się, że nie miała koleżanek, które urządziłyby jej wieczór panieński (i że nie miała wieczoru panieńskiego ze względu na tempo, w którym się pobrali) z czymś tak… krindżowym – Nie będę nikomu nic za majtki wsadzać. – zaprotestowała od razu, gdy tylko Logan rzucił tym pomysłem! I na szczęście naprawdę nie miała drobnych (nigdy nie miała gotówki), więc nawet nie dałoby jej się do tego namówić – Ale masz rację, że potrzebuję drinka… nawet dwóch, bo po jednym mogę jeszcze nie wyjść z szoku. – prychnęła, kręcąc głową i patrząc na męża trochę spode łba, ale po chwili trochę się rozluźniając, a kącik ust nawet drgnął jej do uśmiechu. Nie, nie z radości, że przyprowadził ją w to miejsce. Bardziej z rozbawienia, że był niemożliwy, że przyprowadził ją w to miejsce – Nie będziesz musiał tu przychodzić ze mną regularnie. – zapewniła, wbijając uważne spojrzenie w męża – Bo ja tu naprawdę nie chcę być. Nie chcę, żeby twoje odczulanie polegało na oglądaniu naolejowanych ledwie pełnoletnich chłopców. Bo ja ich wcale nie chcę oglądać. Jesteś absolutnie jedynym facetem na tym świecie, którego chcę oglądać bez koszulki. A już tym bardziej bez majtek! – zapewniła, zbliżając się do męskiej twarzy i całując go lekko na podkreślenie swoich słów – Czy możemy iść na drinka w inne miejsce? Wypić ich kilka lub nieprzyzwoicie dużo, zamiast wracać do domu zostać w pobliskim hotelu, zamówić frytki w ramach room service i działać na nerwy sąsiadom zza ściany? - kochała go i zrobiłaby dla niego wszystko, ale z tym naprawdę czuła się dziwnie. Może lepszy byłby klub dyskusyjny?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To dobrze się składa, bo nie po to tu jesteśmy, skomentował w myślach słowa Elise o oglądaniu czy też nieoglądaniu innych męskich torsów. Nagich męskich torsów. Naprawdę, wbrew pozorom, nie przyszli tutaj po to. Przyszli tutaj, bo ich dzisiejsze spięcie znów spowodowała jego irracjonalna zazdrość, więc wymyślił sobie, że wizyta w klubie z gołymi facetami pozwoli Elise uwierzyć w to, że jej mąż hipokryta naprawdę się starał. Naprawdę chciał to w sobie zmienić i naprawdę nie czuł się dobrze w roli męża - zaborczego tyrana. Jednocześnie nie czuł się też dobrze w roli klienta tego napakowanego gołymi męskimi tyłkami, przybytku. - Jesteś pewna? Ci dwaj nie wyglądają na takich podlotków. Mogliby być całkiem w twoim typie. - uśmiechnął się do żony i skinieniem wskazał na stojących nieopodal „pracowników” klubu, którym faktycznie bliżej było do wieku Logana niż do tej ledwie co osiągniętej dorosłości, przynajmniej tej formalnej. - No dobrze. Pani każe, sługa rozkaz wykonuje. - wrócił ślepiami do Debenham i nie przedłużając tej super niekomfortowej dla obojga sytuacji, pierwszy wstał z kanapy o wulgarnie czerwonym obiciu. Wyciągnął łapsko do pani doktor w jednoznacznym zaproszeniu do podniesienia jej zgrabnego tyłka z sofy i dalej wyjścia z klubu. - Jakieś specjalne życzenia? - zapytał, kiedy już wspólnie opuszczali budynek. - O, może sprawdzimy to nowe miejsce, tu zaraz, niedaleko… Jest szansa, że tak krótko po otwarciu mają nigdy niekończące się happy hours. - i super tanie drinki, których oboje dzisiaj bardzo potrzebowali w znacznej, naprawdę znacznej ilości. Miejsce, o którym mówił Logan było normalne. No, w sensie spełniało kryteria normalnego baru, w którym można było dobrze wypić i w miarę też nieźle zjeść. Przeszli się tam spacerem, auto zostawili pod gacho-klubem, może trochę nieodpowiedzialnie, ale… Trevisano chwilowo miał to gdzieś. Całą drogę do baru skupiał się na żonie i na tym co dzisiaj od niej usłyszał. Uparcie przytaczał i analizował jej słowa z wcześniej, trochę się tym torturując, ale jednocześnie nie dając tego nic, a nic po sobie poznać. Dopiero kiedy usiedli przy barze na tych typowych barowych krzesłach, czy tam stołkach, jeden pies, a przed ich nosami wylądowały zamówione chwilę wcześniej drinki, Bear uznał, że może jednak powinien coś jeszcze powiedzieć. Coś, co pomoże Elise zrozumieć. Przykrył ręką szklankę ze swoją szkocką i utkwił spojrzenie w siedzącej tuż obok, tuż przy nim żonie. Przyglądał jej się, tak jak zakochany po uszy facet przygląda się ofierze swojego zakochania. Tak, ona była jego ofiarą. - Prawda jest taka, że nie mam pojęcia jak to zrobić. - odezwał się nagle, ale wiedział, że Elise go zrozumie. W mig załapie do czego pił. Zawsze to wiedziała. Czytała z niego, jak z otwartej książki. - Jak przestać to czuć. To cholerne napięcie kiedy widzę cię z innym mężczyzną. Kiedy uśmiechasz się do niego, dotykasz go… Po koleżeńsku, to jasne, ale… Wiesz o co mi chodzi. - nawet zwykle klepnięcie w ramię budziło w nim „to”. Złość i napięcie. - Nie musisz nic na to odpowiadać. Tak tylko… Gadam bez sensu. - dodał zaraz potem, z wyraźną, bo antypatyczną dla samego siebie refleksją, i uniósł swoją szklankę z baru. Stuknął nią o szkło pani doktor. Uśmiechnął się do niej i wzniósł jeden z tych mocno improwizowanych toastów, których od kiedy się poznali wznieśli już całe całe mnóstwo. - Za twojego męża, pieprzonego hipokrytę. Bo nawet jeśli niekoniecznie to widać, on naprawdę bardzo się stara. - i próbuje niczego więcej nie spieprzyć. Z rożnym skutkiem, to jasne, ale… Naprawdę próbował. Upił łyk swojej whisky i wrócił wzrokiem do kobiecej twarzy. - To dzisiaj… To było twoje pierwsze spotkanie z męskim…. Z profesjonalnym męskim striptizem? - zapytał po chwili i błysnął wyraźnie przekornie kłami. Reakcja pani doktor na miejsce, w którym byli wcześniej była w końcu mocno urocza. - Swoją drogą… Pamiętasz naszą grę? Pytasz, odpowiadasz i pijesz. Chcesz to sobie ze mną przypomnieć? - nawet jeśli byli razem i znali się już bardzo dobrze to zawsze znajdzie się coś o co chcieli, ale nie mieli odwagi zapytać. Być może ten wieczór był dobrą ku temu okazją.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ