animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Spojrzała na przyjaciółkę z lekkim zainteresowaniem, ale też przerażeniem. Znała te wszystkie historie o dzieciach poszukujących swoich rodziców. Zazwyczaj kończyły się rozczarowaniem. Oczywiście znała je z filmów, seriali i książek. Sama czegoś takiego nie przeżyła i w sumie nie znała kogoś kto przeżył. –Jesteś pewna, że chcesz się czegoś o nim dowiadywać? – Wolała się upewnić. Może się okaże, że jej ojciec świadomie się od niej odciął? I od jej matki? Może miał rodzinę, która była w jego oczach lepszą opcją niż to co miałby z Luną i jej matką? Może przeżyłaby zawód, z którego mogłaby się nie pozbierać? Przecież nie miała złego życia. Miałą ojca. Gangstera i niesamowicie… specyficznego człowieka, żeby nie nazwać go pojebanym, ale miała. Wybrał ją. Świadomie ją adoptował i dał dom. Więc przynajmniej on ją chciał. –Załóżmy, że go znajdziesz. Co dalej? – Zapytała szczerze ciekawa jak Luna widziała taką sytuację. Raczej jej obecny ojciec nie straciłby nad nią opieki tylko dlatego, że ona odnalazła człowieka, który przez całe swoje życie się nią nie interesował.
-Obrzydliwe. Kto chciałby być spokrewniony z kimś tak przystojnym? – Co za chujowe uczucie. Cały świat wzdycha do Henry’ego Cavilla i nagle się okazuje, że ty nie możesz, bo to kurwa twój brat, albo ojciec czy dziadek. Nigdy nie wiadomo. Gaia by się na miejscu zastrzeliła. Tym bardziej, że przez ten czas, zanim prawda wyszła na jaw, zdążyłaby mieć tysiąc nieczystych fantazji na temat tego człowieka.
-Zamierzasz to kontynuować? Cokolwiek to jest? Biorąc dodatkowo pod uwagę, że niekoniecznie powinniście? – No bo to był taki trochę zakazany romans. Luna mogła się oddać chwili i być sobie z Joelem. To pewnie nie będzie trudne. Faceci jak mają okazję do sypiania z laską, to ją wykorzystują. Może z nim nie byłoby inaczej. Kwestia jednak była taka, że jeżeli Lunie na nim zależało to wiedziała, że może on stracić przez nią pracę. Gaia cieszyła się, że jej relacje są proste i nie mają w sobie żadnych dramatów. Tak czy siak, bez obrazy, ale Gaia miała wyjebane w Joela. Nie znała go. Po prostu bała się tego, że jak zacznie sypiać z Luną to seks przysłoni mu to, że powinien ją ochraniać, a nie przykrywać spoconym cielskiem. No chyba, że ona tego chciała, a to cielsko nie było najgorsze. –Nie możesz z nim o tym pogadać? Może ma w kontrakcie wpisane coś na temat tego, że jeżeli to relacja poważna czy coś to nie będzie kolidowała z jego pracą? – No bo przecież w korporacjach było coś takiego, że jak zaczynasz się spotykać z kimś z pracy, to idziesz to zgłosić do HR-ów. Może w jego firmie było tak samo. Albo chociaż był na to jakiś sposób.
-Twój radar wyszukiwania problemów dzisiaj nie działa. Wszystko jest serio w porządku. – Zapewniła przyjaciółkę, ale śmiała się jak widziała, że ta zmierza w jej stronę. Posłusznie posunęła się na leżaku i pozwoliła, żeby Luna zajęła miejsce obok. Sama nawet położyła się na boku, żeby miały więcej przestrzeni. Dobrze, że zainwestowała w drogie i szerokie leżaki. Nie musiały się przepychać. Poprawiła swój ręcznik tak, żeby trochę nakrywał Lunę, ale, że ta wzięła swój ręcznik to jego też poprawiła tak, żeby Dashwood się nie przeziębiła. –Spotykam się z kimś. – Powiedziała w końcu. –Tak oficjalnie. - Luna wiedziała, że Gaia długo nie mogła się zabrać do randkowania po tym jak straciła Noah, a jej serce zostało w dniu jego śmierci roztrzaskane na tysiąc kawałków. –Oczywiście nie jesteśmy jeszcze parą, ale byłyśmy na randce. Jednej. Planujemy też wspólną przyszłość. Niby w żartach, ale… tak jakby wydaje mi się, że żadna z nas nie żartuje tak na sto procent. – Uśmiechnęła się. –Więc naprawdę nie mam na co narzekać. – Nie chciała niczego pospieszać z Zoey. Były młode, miały czas, żeby upewnić się, że obie były pewne swoich uczuć. A to, że serce Gai w międzyczasie było oddane komuś innemu to już całkiem inna sprawa. Coś o czym nie chciała rozmawiać. Niestety, nawet z Luną.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Kiwnęła głową. Była pewna. Chciała dowiedzieć się czegokolwiek o swojej prawdziwej rodzinie. Kto wie, co może się wydarzyć. Nikt jej nie zmusi do utrzymywania kontaktu ze swoim biologicznym ojcem, a może będzie na tyle fajny, że będzie chciała się z nim widywać od czasu do czasu. Może też okazać się skończonym idiotą, który ją pogoni i się skończy ich relacja. Nie wiedziała jak się życie potoczy, a jeżeli mogła spróbować go znaleźć i przekonać się kim ten człowiek jest, to powinna to zrobić. - Niczego nie tracę, może oprócz wyobrażenia o tym jaki mój ojciec jest... w najgorszym wypadku dowiem się, że nie jest nikim fajnym i nigdy więcej się nie zobaczymy. W najlepszym będę mieć biologicznego rodzica, który... może to mi cos da. - Teraz była już dorosła więc nie mógł jej "odebrać" panu Dashwoodowi, ale posiadanie biologicznego taty było czyś o czym Luna marzyła odkąd była dzieckiem i mogłaby w końcu to marzenie spełnić. - Znajdę go, zapukam do jego drzwi i wtedy dostanę strzał w tył głowy, bo Dashwood weźmie to za zdradę... - rozłożyła ręce, bo oczywiście nie miała w planach informować ojca o tym, że będzie robić sobie testy DNA. Może będzie w stanie ukryć przed nim niektóre fakty. Powie, że musi jechać zrobić badania w laboratorium... powie, że musi oddać stolec, to wtedy żaden z ochroniarzy nie będzie za nią łaził. Wierzyła, że jakoś się uda to ogarnąć.
- Ja - zaśmiała się - to by znaczyło, że mam dobre geny w rodzinie - jej potencjalne potomstwo mogłoby liczyć na to, że nie będą takie najbrzydsze. - I ładnie byśmy wszyscy wyglądali na zdjęciach ze świąt - mogłaby też sie chwalić, że jej bratem jest Henry Cavill. Związki mogły się rozpaść, a rodziny tak łatwo nie można było porzucić. - Zresztą zapytaj Bruna jak to jest być spokrewnionym z kimś tak pięknym - dodała i puściła do niej oczko.
- Wątpię - westchnęła - to by pewnie tylko doprowadziło do większych problemów - zarówno u niej jak i u niego, chociaż pewnie u niego jednak bardziej. Mógłby przez to mieć problemy w pracy. Nie chciałaby mu tego robić. Z drugiej strony... dawno nie czuła sie tak dobrze w towarzystwie jakiegokolwiek faceta. - Gaia.. całowaliśmy sie dwa razy, nie ma o czy rozmawiać - to nie tak, że nagle są w jakimś związku czy coś. Równie dobrze można było to wszystko zrzucić na stres wywołany wydarzeniami tamtego wieczora. - Pewnie nigdy nie będziemy o tym wspominać i to się już nie powtórzy - było to smutne, ale co poradzić?
Zmarszczyła nieco czoło, bo była pewna, że jej radar działa bardzo dobrze. Wyczuwała problemy na kilometr. Mogła tylko podejrzewać, że Gaia coś kręci. Dała jej jednak możliwość wyspowiadania się. - Ooo... i dopiero teraz mi mówisz? - Zapytała i wywróciła oczami. Była tu już trochę i musiała się wyprosić żeby Gaia jej powiedziała o takim wielkim newsie!? Nie ładnie. - Bardzo się cieszę - zależało jej na tym, by Gaia była szczęśliwa. Trochę się jednak obawiała tego kim jest ta wielka szczęściara. Co jeżeli to ta, której Luna nie lubiła? - Znam ją? - Miała nadzieję, że nie. - To opowiadaj co to za randka, co robiłyście? - Była ciekawa i oczekiwała, że Gaia podzieli się z nią jakimiś detalami! Może chociaż jej się uda widywać z kimś na dłużej.
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Rozumiała to co napędzało Lunę w celu odnalezienia swojego biologicznego ojca. Nie zmieniało to jednak tego, że według Gai nie do końca był to dobry pomysł. Prawda była taka, że Dashwood miała więcej do stracenia niż do zyskania w tym przypadku. –A co jak okaże się kimś naprawdę okropnym, ale też kimś kto nie będzie chciał ci dać spokoju po tym jak się dowie kim ty jesteś? – Jakby się okazało, że jej ojciec jest jakimś biednym żulem, albo jebanym manipulatorem, to kto wie… może zacząłby szantażować Lunę? A Luna nie chcą stracić ojca pozwoliłaby mu na to. A najgorsze w tym wszystkim byłoby to, że dowiedziałby się o tym pan Dashwood i zabiłby ojca Luny i tym sposobem Luna straciłaby dwóch ojców. Jednego manipulatora i drugiego, który chciał się pozbyć manipulatora, który był też ojcem jego córki. Boże. Co za telenowela. Gaia nie wiedziała jakim cudem ona się wychowała bez dramatu mimo, że pochodzi z nazistowskiej rodziny.
-Jezu… a jaki związek, albo całowanie kogoś nowego nie prowadzi do większych problemów? – Wzruszyła beztrosko ramionami. Zawsze wiązało się z tym jakieś ryzyko. Całując kogoś po raz pierwszy ryzykujesz nie wiedząc czy zostaniesz odrzucona czy nie. Praca nie ściana, znajdzie inną. Chociaż ścianę też znalazłby inną. Prawda jednak była taka, że Gaia patrzyła na to wszystko ze złej strony. Ona mogłaby iść pracować jako sprzątacz ulic za najniższe pieniądze i nie przejmowałaby się niczym, bo wiedziała, że na koncie czekają na nią miliony i rodzice i pewna posada w kancelarii taty. Nie wiedziała, że ochroniarz Luny nie miał takiego komfortu. –Dwa razy to i tak dużo. Jak na całowanie się z kimś z kim nie powinnaś się całować. – Dodała jeszcze. No bo skoro tyle ryzykowali, to po chuj zaczynać, albo po chuj kontynuować, nie? –No zobaczymy. Z pewnością będziecie razem pracować. – Kiwnęła nawet głową w stronę, gdzie myślała, że siedzi jej ochroniarz. Jakby coś było nie tak to pewnie by go tutaj nie było. A jednak był.
-A kiedy miałam ci powiedzieć? – Spojrzała na nią z wyrzutem. –Dopiero co się widzimy. Dwa razy dzwoniłam to pisałaś, że oddzwonisz i oddzwoniłaś dopiero dzisiaj rano. – No biedna ta Gaia, olewana przez ludzi, którzy twierdzą, że są jej psiapsiami.
-Nie wiem, Luna. Nie znam każdego człowieka, którego ty znasz. – Zaśmiała się pod nosem. –Ale nie sądzę. Nie jest to raczej towarzystwo, w którym obraca się którakolwiek z nas. – W końcu nawet ona musiała poznać Zoey poza Lorne, żeby być z nią reunited właśnie tutaj. –Dobra, ale w skrócie, bo nie ma co mówić na razie. Naprawde. – I co nieco powiedziała, ja nie będę się rozpisywać, bo tam byłaś i wiesz co się działo. BEZ PRZESADY. –Także widzisz… – Wzruszyła ramionami, ale się uśmiechnęła. –Myślę, że czas na wino. – Powiedziała ucinając temat i podniosła się lekko, żeby sięgnąć butelkę z winem i dwa kieliszki. Polała im i jeden kieliszek wręczyła Lunie. –Dostałam od sąsiadów. – Sama przecież nie kupiłaby sobie wina, bo była normalna.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- A co jeżeli się okaże najcudowniejszym ojcem na świecie? - Wszystko było możliwe. - Teraz mogę tylko gdybać, muszę go znaleźć żeby się przekonać na własnej skórze. - Już i tak miała ochronę, która dbała o jej bezpieczeństwo przed szemranymi typami, pewnie gdyby stalkował ją jeszcze jakiś jej dziwny ojciec to i z nim, by sobie poradzili. Luna wolała myśleć pozytywnie, bo nie było na razie co się nastawiać na jakies okropieństwa, które tylko, by ją niepotrzebnie stresowały. Już i tak miała wystarczająco dużo nerwów. Była pewna tego co chciała zrobić. Nie mogła wiecznie żyć w niepewności nie wiedząc nic o swojej prawdziwej rodzinie, która może okazać się o wiele lepsza niż ta, w której obecnie tkwiła. Kto wie, może jakimś cudem udałoby się jej porzucić to niebezpieczne życie i byłaby po prostu Luną. Zamknęłaby za sobą jedne drzwi, ale kto wie, może udałoby się jej otworzyć jakieś inne.
- Pewnie są jakieś... co wiesz, są takie bezproblemowe, bez dramatów - na pewno takie były! Łatwe i przyjemne. Wiedziała, że istniały osoby, które nie lubiły "zwykłych" związków, a ona chyba niczego bardziej nie chciała. Mogłaby zasypiać i budzić się w ramionach tej samej osoby do końca swojego życia, mogłaby mieć gromadkę dzieci, którym przygotowywałaby śniadanie i odprowadzałaby je do szkoły razem ze swoim mężem. Nie potrzebowała pościgów i wybuchów, a chyba niestety nie będzie w stanie ich uniknąć. - Wcale nie tak dużo - jak dla niej to mogłoby być więcej, ale w ich sytuacji taka opcja nawet nie wchodziła w grę.
Przemilczała kolejne słowa, bo wiedziała, że nie moze Gai niczego powiedzieć. Chciałaby, ale nie mogła i to nie dlatego, że bała się o uczucia Gai, a o jej skórę. Zimmerman wiedziała, że stary Luny jest niebezpiecznym typem, nie było sensu żeby musiała się o tym przekonywać bardziej boleśnie. Chociaż Luna wiedziała, że jeżeli będzie mogła się do Gai wprowadzić to o wszystkim jej opowie.
- Owww, uroczo - aż się złapała za serduszko. - Prywatny rejs... ciekawe, co by wymyśliła, gdyby nie była bogata - pewnie posiadówkę na trzepaku i w mcdonaldzie, ale dobrze wiemy, że wtedy Gaia też, by sie bawiła w chuj dobrze, bo nie liczy się miejsce. - Zazdroszczę Ci - przyznała i westchnęła sobie, ale bardzo się cieszyła, że Gaia jest szczęśliwa. - Dobra dajesz... ale wejdźmy do środka, bo mi zimno w dupe - powiedziała i zwlekła sie z leżaka, a później zabrała wszystkie rzeczy i poszła do salonu. Tam napiła się tego wina i rozpłaszczyła poślady na kanapie. - Pierdol stara tą pracę w ośrodku i załóżmy razem kancelarię... co prawda nie nazwiemy się L World, ani G Spot, ale może inne pomysły nam wpadną do głowy - chciałaby pracować na własną rękę, a robiąc to z Gaią to w ogóle nie byłaby praca tylko sama przyjemność. Musiała aż to popić kolejnym łykiem wina. - Nie jest takie najgorsze. - Dodała, bo smakoszem być może i nie była ale przynajmniej nie zalatywało to siarką.

come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Wzruszyła ramionami. Wszystko to było takim gdybaniem. Prawda była taka, że mogło się skończyć albo źle, albo dobrze. Nie było żadnej innej możliwości.
-Ostateczna decyzja należy do ciebie, Luna. – Gaia nie mogła jej zabronić szukania swojego ojca. –Po prostu nie chcę, żebyś została zraniona. I tak już wiele przeszłaś. – Pamiętała jak się poznały. Pamiętała też w jakiej rozsypce Luna była jak się poznały. Wiedziała też, że przez to w jakim była stanie, niekoniecznie wyglądała jak osoba, do której ludzie chcieli zagadywać. Więc nikt do niej nie gadał. Wtedy pojawiła się Gaia, która postanowiła wziąć tego zranionego ptaka pod swoje skrzydła i tym sposobem wyhodowała sobie najlepszą przyjaciółkę, hehe. –No, ale tak czy siak… cokolwiek zadecydujesz, będę przy tobie. Nie zawsze fizycznie, ale powiedz tylko słowo, a przybędę szybciej niż twoja ochrona. – Była to spora i dosyć odważna obietnica, bo ochrona była zawsze przy Lunie, a Gaia lubiła sobie robić randomowe, weekendowe wypady do Europy.
-A no tak. Waniliowe, hetero związki. – Przewróciła oczami. Związki Luny bardziej przechylały się w stronę tych z kobietami, więc nie zawsze było fajnie i kolorowo. Raczej było bardzo skomplikowanie i niepewnie, bo nigdy nie wiedziała czy dziewczyna jest dla niej miła czy rzeczywiście na nią leci. Nie było łatwo być dziewczyną, która lubi dziewczyny. Zwłaszcza taką jak Gaia, która nie miała problemu z okazaniem uczuć jeżeli była ich pewna.
-Myślisz, że jest bogata? – Gaia nie sądziła, że Zoey jest bogata. Zakładała, że jest dobrze zarabiająca i że taki rejs nie jest jakiś drogi. Jeżeli był drogi, a Zoey jest dobrze zarabiająca, to było to nieco stresujące. W końcu to pierwsza randka. Pierwsze randki często są niezobowiązujące. Co jak Zoey ostatecznie uzna, że nie chce niczego kontynuować? Czy Gaia będzie musiała jej zwrócić pieniądze? Nie będzie miała z tym problemu. Chodziło raczej o niezręczność tej sytuacji. Poza tym skoro Zoey się wykosztowała na pierwszą randkę to czy Gaia powinna się wykosztować jeszcze bardziej na drugą? Czy nie będzie to krępujące dla McTavish? Bo nawet jeżeli Zoey jest bogata, to jednak Gaia jest z niemieckiej, książęcej rodziny. Teraz to obleciał ją stres. –Spróbuj być w związku z dziewczyną, albo zacznij randkować z dziewczyną i powiedz mi jeszcze raz jak bardzo mi zazdrościsz. – Przewróciła oczami z uśmiechem na ustach i szturchnęła jeszcze Lunę, bo akurat zaczęły się zbierać do salonu. Gaia pozabierała resztę rzeczy i weszły do środka. Przy okazji zamknęła drzwi tarasowe i upewniła się, że na pewno są zamknięte. Ze względu na Lunę, ale też na to, że jednak nie chciała, żeby jakiś randomowy patałach uznał otwarte drzwi za zaproszenie do jej domu.
-Czemu tak mówisz? Kocham tą robotę. – Nie rozumiała czemu ludzie tak ją namawiali do rzucenia tej pracy. Ona się świetnie bawiła i nie miała zamiaru odchodzić. Przynajmniej na razie. –Myślę, że Just gals being pals protecting your ass nie brzmi źle. Może za długie, ale przyznaj, że brzmi zachęcająco. – Jej ojciec to umarłby z radości jakby się dowiedział, że Gaia porzuca pracę w domu spokojnej starości na rzecz otworzenia swojej kancelarii. Pewnie byłby nawet bardziej dumny niż gdyby przyjęła pracę w jego kancelarii.
Gaia nie usiadła obok Luny od razu. Postanowiła coś na siebie ubrać. Rzeczywiście wcale nie było tak ciepło, a ona nie mogła zachorować teraz kiedy prowadziła tak aktywny tryb życia. Co najmniej jakby były w jej życiu momenty, gdzie takiego trybu nie prowadziła. Ubrała jakieś wygodne ciuchy i dopiero wtedy usiadła obok Luny. Wzięła swój kieliszek i pomachała nim parę razy i udawała, że zaciąga się zapachem wina. –Mmmm. Już wiem, że musi być zajebiste. Czuję sfermentowane winogrono, nutę zepsutych porzeczek, zdecydowanie sercem wina są pestki od pistacji i… czekaj, czekaj… czy to możliwe? – Teraz napiła się łyka. –Tak… zdecydowanie i wyraźnie czuć posmak stóp mężczyzny, który deptał te winogrona. Przy deptaniu wina miał pięćdziesiąt trzy lata i żona go właśnie zostawiła. – Dodała. Niewiele osób o tym wiedziało, ale Gaia była swego rodzaju sommelierem.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Uśmiechnęła się do niej, bo wiedziała, że zawsze może mieć wsparcie w swojej przyjaciółce. Nigdy chyba na nikogo nie mogła liczyć tak jak na Gaie, która pomagała jej zupełnie bezinteresownie. Pan Dashwood... niby też jej pomógł, ale Luna nie wiedziała, czt rzeczywiście zrobił to z dobroci serca, czy raczej miał ku temu jakieś inne powody. A jej ochrona? Cóż, oni mieli płacone za pomaganie jej w przykrych sytuacjach, które mogły zagrażać jej życiu i zdrowiu. W dupie mieli jej stan psychiczny i Luna to doskonale rozumiała, bo nie płacili im za wysłuchiwanie jej skarżenia się na świat. - Dzięki, nigdy nie wątpiłam w to, że mogę na Ciebie ze wszystkim liczyć - i vice versa. Luna zawsze służyła Gai ramieniem do wypłakania, ale też towarzystwem do robienia idiotycznych rzeczy, bo pomimo tego, że była trochę bardziej grzeczna niż Zimmerman, to też bez przesady. Nie była jak Zoey.
- No myślę, że tak - nie znała jej więc mogła tylko przypuszczać. - Takie rejsy są raczej dość drogie, pewnie gdyby nie zarabiała sporo to zabrałaby Cię do jakiejś restauracji - mogła się jednak mylić i może ta dziewczyna Gai chciała się przed nią popisac i dlatego wybrała coś takiego. Ciul wie. Z babami w końcu nigdy nie wiadomo. - Oj nie, to chyba nie dla mnie - nie uważała się za osobę, która byłaby w stanie randkować z kobietami. Nie kręciło jej to. Wolała mężczyzn, szczególnie tych, których woleć nie powinna, bo ją ochraniali. To było skomplikowane i Luna nie wiedziała co powinna o tym wszystkim myśleć, chciałaby się nad tym dłużej zastanowić, ale zdawała sobie sprawy, że nie ma też za bardzo nad czym... całowali się dwa razy, można to było wytłumaczyć niezwykle specyficzną sytuacją i nadmiarem emocji. Istniało dość duże prawdopodobieństwo, że to już nigdy się nie powtórzy i nie powinna sobie tym zawracać głowy.
Pokiwała entuzjastycznie głową, bo taka nazwa kancelarii na bank dałaby im mnóstwo klientów i Luna autentycznie uważała, że powinny to zrobić. Miałyby swoje wspólne dziecko! Dashwood wiedziała, że byłyby najlepszymi biznesowymi matkami i chciałaby namówić Gaie do tego. Na razie jednak dała sobie spokój i po prostu dobrze się bawiły w swoim towarzystwie. Spędziły razem pewnie cały weekend, albo i dłużej, a gdy na koniec Luna żegnała się z przyjaciółką to zdecydownaie czuła się o wiele lepiej psychicznie niż przed wizytą w jej skromnych progach.

2xzt

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ