animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
4.

Gaia kochała imprezowanie. W sumie to już nawet nie było kochanie. To był po prostu styl życia, którego nie potrafiła się wyzbyć. Było dla niej coś odprężającego w przebywaniu w towarzystwie ludzi. Często nawet takich, których nie znała. Ludźmi, z którymi imprezowała regularnie nazywała przyjaciółmi. Wiedziała jednak, że jej przyjaciółmi nie są. Nie chodziła i nie zwierzała im się ze swoich trosk. Głównie dlatego, że ci sami ludzie, których nazywała przyjaciółmi nie zdawali sobie sprawy z tego, że Gaia jakiekolwiek troski i problemy miała. Zawsze sprawiała wrażenie laski, której życie jest bezproblemowe. I nie przeszkadzało jej to. Jak potrzebowała się wygadać to miała od tego swojego brata bliźniaka. Z Brunem kwestia była taka, że nawet nie musiała mu się wygadywać. Łączyła ich ta bliźniacza więź, że jedno spojrzenie i brat od razu wiedział co się z Gaią dzieje. Bardzo to doceniała. Kochała mówić o sobie, ale też niekoniecznie lubiła pokazywać się od tej strony wrażliwej. Lubiła, że ludzie myśleli, że jest taka niezniszczalna jeśli chodziło o przywiązywanie się do ludzi. No, ale nieważne. Jak ktoś do niej pisał, że jest impreza to Gaia nawet nie pytała gdzie i u kogo i kto organizuje. Po prostu godziła się na imprezę. I tak też było w tym przypadku. Wbiła w środku nocy na imprezę do czyjegoś apartamentu. Ludzi było pełno i większość już była porządnie urobiona. Gaia też, bo uznała, że po drodze sobie zrobi mały biforek.
Pierwszy raz w życiu działo się z nią coś czego nie potrafiła wyjaśnić. I nie, nie była to absolutnie miłość. Gaia była zakochana, ale ukochanego straciła w tragicznym wypadku. Wiedziała jak to jest kochać. Rozpoznałaby miłość od razu. W tym przypadku było to coś innego. Coś co sprawiało, że co jakiś czas zerkała w telefon licząc na to, że dostanie wiadomość od kogoś kto wlazł jej do głowy i już tam został. Zimmerman zdawała sobie sprawę z tego, że Zoey prawdopodobnie o tej godzinie już śpi i z pewnością nie śni o Gai, ale naiwna Gaia nadal głupio wierzyła, że może jednak Zoey się do niej odezwie. Nie miałaby problemu z tym, żeby nawiązać kontakt z kobietą, ale po prostu... obawiała się, że być może będzie jej się narzucać? Niby Zoey powiedziała, że liczy na kolejne spotkania, ale może po prostu chciała być miła? W końcu były od siebie tak różne. Zoey była domatorką, która unikała ludzi, a Gaia do tych ludzi lgnęła i w domu przebywała rzadko. Równie dobrze mogłaby tego domu nie mieć i w ogóle nie zauważyłaby braku swojego kąta.
Teraz jednak stała na imprezie i własnie schowała telefon do niewielkiej torebki, załamana tym, że Zoey za nią nie tęskni. Nie wiedziała w sumie czemu Zoey miałaby za nią tęsknić, ale po prostu było jej przykro. Stała obok kumpla, który zaproponował jej tą imprezę i zwrócił uwagę na młodą laskę, której żadne z nich wcześniej nie widziało. Nie ma co. Rzucała się w oczy. Seksowna, zajebiście ubrana, z szerokim uśmiechem na twarzy. Roztaczała wobec siebie taki vibe, że gdyby nie to, że Gaia miała w głowie kogoś innego, już teraz byłaby w dziewczynie zakochana. Przez chwilę rozmawiała z kolegą o dziewczynie i podjęli zakład, w którym kolega powiedział coś w stylu "jestem pewien, że nie będziesz w stanie do niej zagadać tak, żeby się ze mną umówiła". Gaia przyjęła zakład z pełną świadomością, że go przegra. Nie skazałaby takiej kobiety na towarzystwo przyjaciela, który wyglądał jakby w wolnych chwilach grał w symulator farmy. Pożegnała kumpla i podeszła do dziewczyny kładąc jej dłoń ze skrętem na biodrach, w drugiej trzymała butelkę z piwem, więc musiała wybierać. Oczywiście Gaia była w teamie osób dotykalskich, więc często na imprezach zakładała, że wszyscy są tak dotykalscy jak ona. -Ogólnie... gdyby nie to, że obecnie mam w chuj mętlik uczuciowy w głowie to bym się przed tobą płaszczyła jak pojebana. - Musiała skomplementować dziewczynę. Nie miała wyboru. Głos w głowie podpowiadał jej, że tak powinna zrobić. Nawet nie zaszczyciła spojrzeniem ludzi, z którymi dziewczyna dotychczas rozmawiała. -Poza tym muszę cię uchronić przed towarzystwem tego przychlasta. - Wskazała butelką piwa w stronę swojego kumpla i posłała mu ładny uśmiech i pomachała. -Gdybym ja nie podeszła to on by to zrobił. Musisz to docenić, bo dla ciebie przegrywam zakład. - Wsadziła sobie skręta do ust i jak już zwolniła rękę to wyjęła ze stanika papierośnicę, żeby poczęstować nową koleżankę.

Gia Guerra
Córeczka tatusia — z dużym doświadczeniem
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Temperamentna Włoszka, ze skłonnościami do autodestrukcji. Lubi się dobrze bawić, impreza to jej drugie imię. Kocha się ścigać, pić, kupować masę ciuchów, których nigdy nie ubierze.
Gia, bądź grzeczna, nie sprawiaj problemów, nie pakuj się w nic, co może zagrozić interesom. Masz być grzeczna, jasne? - te słowa tłukły się jej w głowie jak mantra od ostatnich kilku dni. Przecież nie przyjechała tu spopielić Lorne Bay! Czy Ares myślał, że gdy kobieta poczuje wolność, zaraz zacznie odstawiać jakieś chore akcje?
Nie było tu jej ojca, nie było ochroniarzy, które zwykle stopowali ją w najmniej odpowiednich momentach, nie było tu Antonio, który robił burdy o byle gówno, więc w sumie kuzyn mógł mieć rację, że gdy Gia się zachłyśnie, mogą powstać spore niedogodności. Była teraz pod jego opieką, musiała się go względnie słuchać, żeby nie sprowadzić na niego kłopotów. Doskonale znała sytuację, wiedziała, jak bardzo niebezpieczne jest kierowanie na nich oczu stróżów prawa, jeszcze wyszłoby coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego i Gia miałaby wyrzuty sumienia do końca swoich dni, a rodzina jest przecież dla niej najważniejsza, a raczej... RODZINA. Pierwszy tydzień nawet nie wytykała nosa z rezydencji, odpoczywała, rozmyślała, ćpała ile fabryka dała, a raczej kochany kuzynek... Słuchała muzyki, dyskutowała z Gabrielle, która chyba postawiła sobie za cel pokazanie jej, jakie to miasto może być fajne i usilnie próbowała wyciągnąć ją na spacer, na zakupy, na lody i w różne dziwne miejsca, gdzie chadzają nastolatki jej pokroju, ale Gia w ogóle nie była tym zainteresowana. Młoda strasznie ją irytowała, choć musiała ją tolerować, ze względu na Aresa. Dobrze, nie była taka zła, starała się, chciała dla niej dobrze, ale Gianna tego nie potrzebowała. W końcu kobieta wzięła się na sposób i żeby pozbyć się natręta zaczęła ją prosić o różne drobne przysługi, typu wyprowadzanie psiaka na spacer, umawianie wizyt do kosmetyczki, fryzjera, SPA — wszystko by zająć Gabi czymś konstruktywnym, żeby tylko dała jej spokojnie cierpieć w samotności.
Niestety nie można wiecznie siedzieć w czterech ścianach, nie można się nad sobą użalać i rozpamiętywać tego, co złe i bolesne. Przyjechała tu się wyleczyć ze złamanego na milion kawałków serca, a co jest na to najlepsze? Poznawanie nowych ludzi, tańce do białego rana, wlewanie w siebie litrów alkoholu i zwyczajnie upodlenie się, do tego stopnia, że ciało nie może już więcej znieść i cierpienie fizyczne przynosi ulgę temu psychicznemu.
Ares miał dużo kontaktów, znał sporo różnych ludzi dlatego Gia nie miała żadnego problemu z tym, żeby wkręcić się na imprezę u kompletnie obcych ludzi.
Powód jej pojawienia się tu był dla gospodarzy dość oczywisty, dostarczyła im sporą działkę kosku, robiła za kuriera i z racji tego, że bardzo im się spodobała, pozwolili jej zostać i korzystać z dobrodziejstw baru, parkietu i kryształowego stołu. Byłaby głupia gdyby odmówiła!
Widziała wzrok zarówno kobiet jak i mężczyzn, wlepiany w jej perfekcyjną sylwetkę i nienaganny ubiór, który podkreślał wszystkie atuty kobiety. Kochała czuć się w ten sposób, w centrum uwagi, pożądaną, dosłownie przelatywana wzrokiem. Najpiękniejsze było w tym to, że każdego mogła wodzić za nos i nikomu niczego nie dać, jeśli chciała, a teraz tak było. Patrzcie, ale nie dotykajcie, nie smakujcie.
Nigdy nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów, choć jej sukowaty charakterek wielu ludzi odstraszał, to dziś wyjątkowo dobrze się dziewczynie dyskutowało z kompletnie obcymi ludźmi. Wkręciła się w dyskusję o częściach samochodowych, popijając przy tym czerwone wino, tak idealnie pasującego do burgundowego odcienia jej ust, pociągniętych szminką w tymże kolorze. Właśnie była w trakcie opowiadania o tym jak wygląda rynek we Włoszech, gdy zobaczyła zbliżającą się w jej stronę piękną kobietę. Już wiedziała, że to właśnie do niej podejdzie i uśmiechnęła się kącikowo. Lubiła pewne siebie osoby, a Gaii ta pewność biła na kilometr. Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce prawda? Niestety Guerra zawsze to robiła, dla niej pierwsze wrażenie było najważniejsze. Zlustrowała brunetkę uważnym spojrzeniem, nim jej ręka wylądowała na Giannowym biodrze. Była dobrze ubrana, naprawdę dobrze! Błyszczała dosłownie i w przenośni, a Gia potrafi dostrzec kogoś, kto zna się na modzie i ma gust. Chyba pochodziły z podobnych klimatów, a swój do swego ciągnie.
Komplementy... Ach jakże ona była na nie łasa! Jaka kobieta nie jest, umówmy się!
Wpatrywała się w nową towarzyszkę z demonicznym błyskiem w oku, coś czaiło się na dnie tych brązowych oczu, co mogło budzić niepokój.
Zerknęła na mężczyznę, o którym mówiła i z automatu lekko się skrzywiła.
- Faktycznie... Wygląda jakby jego prawa ręka była zdecydowanie zbyt mocno wytrenowana w ruchach góra, dół- zaśmiała się ze swojego jakże błyskotliwego żarciku, przelatując wzrokiem po mężczyźnie i posyłając mu spojrzenie pod tytułem: "z czym do ludzi kochanie". Trochę tak jakby patrzyła na obrzydliwego robaka, choć wizualnie z kolesiem można by było popracować i wydobyć z niego całkiem przystojnego żuczka.
- Może będę ci to mogła jakoś wynagrodzić, tylko powiedz mi piękna, o co się założyłaś? - wróciła spojrzeniem na twarz Gai i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Zerknęła na papierośnicę, ale specjalnie nie lubiła fajek, więc zamiast tego, bez żadnego skrępowania sięgnęła ku jej ponętnym ustom i wyjęła z nich skręta, żeby samej móc pociągnąć buszka i wydmuchać z ust kilka fantazyjnych kółek z dymu, prosto w stronę kobiety.
Gia paliła tylko wtedy gdy mocno się najebie albo ma mental brake down, a póki co się trzymała, choć w ciągu tej nocy wszystko może się zmienić.
- Czy moje oczy dobrze widzę, że ten top jest z nowej kolekcji Alexandra McQueen?- rzuciła luźno i oddała dziewczynie skręta, żeby mogła się nim na powrót delektować.

gaia zimmerman
ambitny krab
Gabi
Gabrielle
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia miała bardzo podobnie jak Gia. Oceniała ludzi po wyglądzie. Nie wierzyła w to, że ludzie naprawdę tego nie robili. Nie sposób było ignorować czegoś co najpierw doświadczasz. Każdy oceniał i każdego oceniano i Gaia to akceptowała i sama to robiła. Dlatego też na aplikacjach randkowych odrzucasz ludzi na podstawie wyglądu. Rzadko kto zagląda w opis, a bardzo często ten opis nie istnieje, bo ludzie najzwyczajniej na świecie wiedzą, że jeżeli w czyiś oczach nie wyglądasz interesująco, to jest mała szansa na to, żeby opis przekonał cię do zmiany wystawionej na początku oceny. Pierwsze wrażenie można było zrobić tylko i wyłącznie raz. Dopiero później, można było sobie zdanie na temat danej osoby zmienić. Trzeba było tylko drugą osobę poznać i dać jej szansę. Nie dawanie komuś szansy na przedstawienie swojej osoby i zmianę opinii na swój temat, było już czymś czego Gaia nie akceptowała. Kochała ludzi i chciała każdemu dawać szanse. Ale była też wzrokowcem, więc jak widziała coś pięknego to do tego leciała. Była jeszcze młoda i miała pozytywne podejście do życia i świata. Nie chciała tego zmieniać, gdzie i tak już wiedziała, że świat potrafi być okrutnym miejscem.
Teraz to i ona zerknęła na swojego kumpla i bardziej mu się przyglądała. Gaia naprawdę rzadko kiedy patrzyła na swoich przyjaciół w kontekście seksualnym. Potrafiła oczywiście określić czy ktoś według niej jest atrakcyjny czy nie, ale starała się nie mieszać przyjaźni i seksu. Zawtórowała nowej koleżance śmiechem, bo rzeczywiście jej kolega wyglądał na desperata. –Jezu. Nawet jakbym miała ci go polecić to bym chyba nie mogła. Straciłabyś minutę z życia. – Nie mogła już patrzeć na tego kumpla, więc po prostu odwróciła wzrok i skupiła się na Gii. Teraz tylko myślała o tym, że jej kolega pewnie doszedłby zanim jeszcze pozbyłby się spodni. Okropne. Czasami łatwiej jest być kobietą.
Pokręciła głową i machnęła ręką. –Sto dolarów. Ale też żadna strata. Jemu przydadzą się bardziej niż mi. – To, że sama była bogata nie oznaczało, że trzymała się tylko z bogatymi ludźmi. Na tym etapie życia, bardziej istotne było dla niej to czy ludzie, z którymi się trzyma są ludźmi, którzy dotrzymają jej tempa. No i w sumie na razie dawali radę, bo nie narzekała na samotność.
Gaia obserwowała jak Gia zabiera jej skręta i się nim zaciąga. Z delikatnym uśmiechem na twarzy z powrotem schowała papierośnicę. Zaraz spojrzała ucieszona na swój top i aż oczy zaszły jej łzami. –Tak! – Zaczęła się wachlować, żeby powstrzymać łzy i nie zrujnować sobie makijażu. –W końcu w tym mieście pojawił się ktoś z dobrym okiem i gustem! – Nie mogła się powstrzymać i znowu przytuliła Gię. Już sobie postanowiła, że będzie traktować Gię jak członka swojej rodziny. A nawet nie znała jej imienia. –Jesteś tutaj nowa, nie? Nie ma opcji, żebym wcześniej cię gdzieś przegapiła. – Rzuciła jak już skończyła się do Gii przytulać. Obróciła się za siebie, bo czuła na karku dyszenie ludzi, którym przerwała rozmowę z dziewczyną. –Mogę w czymś pomóc? – Zapytała nieco niemiło, ale przekaz był jasny, towarzystwo się rozeszło i teraz Gaia mogła sobie spokojnie rozmawiać z Gią.

Gia Guerra
Córeczka tatusia — z dużym doświadczeniem
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Temperamentna Włoszka, ze skłonnościami do autodestrukcji. Lubi się dobrze bawić, impreza to jej drugie imię. Kocha się ścigać, pić, kupować masę ciuchów, których nigdy nie ubierze.
Co to takiego aplikacje randkowe? Gia chyba żyła pod kamieniem, bo nie znała takiego ustrojstwa, zwyczajnie tego nigdy nie potrzebowała. Szczęście w nieszczęściu mieć tyle atencji co Włoszka, bo nigdy na brak powodzenia narzekać nie mogła. Od szesnastego roku życia, aż po zeszły tydzień, nie było dnia, by kogoś nie miała u swojego boku. Od przelotnych romansów, bo bardziej poważne związki, z czego jeden był gorszy od poprzedniego, na Antonio, kończąc, z którym spędziła prawie pięć lat swojego życia. Tinder, Badoo, Bumble, nigdy nie miała tego ustrojstwa zainstalowanego w telefonie, a szkoda, wielka szkoda, bo może chociaż oczy mogłaby cieszyć pięknymi ludźmi.
Tak, oczami wyobraźni już widziała te chore sceny zazdrości robione przez byłego partnera. Dobrze, że nigdy nie przyszło kobiecie na myśl, żeby te apki posiadać. Miała w telefonie za to kilka innych, bardziej przydatnych apek niż te randkowe. Ot choćby te zakupowe! Dostęp do najlepszych butików online, dedykowane aplikacje znamienitych projektantów — żyć nie umierać.
U Gigi szansa na zabłyśnięcie jest tylko jedna — albo się podobasz, albo nie. Nie ma niczego pośrodku, żadnych dodatkowych szans, chęci poznania jeśli pierwsze wrażenie nie będzie pozytywne. Tak to jest gdy żyjesz w świecie, gdzie znane są tylko dwie barwy: czerń i biel. Nikt nigdy nie nauczył młodej kobiety, że między tymi dwoma kolorami jest jeszcze cała gama szarości.
Od dziecka wpajano jej, że nie ma czegoś takiego jak półśrodki i do niczego nie dojdzie się, robiąc rzeczy po łebkach, tylko w tym cały ambaras, że ona nie musiała robić absolutnie nic, by dojść gdziekolwiek. Wszystko przychodziło do niej, tak jakby miała przed sobą rozłożony czerwony dywan, posypany szczerym złotem i jakby każdy tylko czekał, aż ten dywan przetnie ścieżkę, po której akurat stąpa.
- Nie żebym była wysoce empatyczna... Ale jeśli faktycznie wytrzymałby tylko minutę, to chyba bym mu zniszczyła psychikę i dłuuuugo by nie mógł się pozbierać.
Posłała chłopakowi bardzo słodki uśmiech, pomagała mu, a ten biedak mało nie wylał na siebie drinka z wrażenia. Niech ma, choć tyle z życia, skoro nie zaliczy, to niech się cieszy, że się do niego uśmiechnęła. Poznał właśnie dobre serduszko Gianny. Tia... Bardzo dobre. Zgniłe, przeżarte ciemnością i tragiczną przeszłością.
- Jesteś za dobra, ja bym mu kazała się bardziej wysilić na tę stówkę. Dołożę jeszcze jedną od siebie, albo dwie, za straty moralne. Pewnie teraz biedak wyobraża sobie nas w trójkącie.- rzuciła luźno i odgarnęła ciemny kosmyk włosów za ucho. Zerknęła na butelkę piwa trzymaną przez nowo poznaną kobietę i lekko się skrzywiła. Piwo... Trunek mało wyrafinowany jak na tak piękne usta, chociaż od piwa cycki podobno dobrze rosną, szkoda, że tylko facetom, a wszystko przez fitoestrogeny w nim zawarte.
W oczach Gianny Gaia była bardzo pozytywną i pewną siebie osobą, a to fantastyczny start, na dodatek ubrana była z klasą i w najlepsze marki, co nie umknęło bystremu spojrzeniu Włoszki. Byłaby głupia, gdyby nie zauważyła najnowszego dzieła, jednego z ulubionych projektantów.
Nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się, odwzajemniając uścisk kobiety, nie przeszkadzało jej w ogóle, że jest taka ekspresyjna, wręcz przeciwnie! Bardzo pasowało to do jej włoskiego podejścia do życia i ludzi. Włosi kochają się przytulać, całować na powitanie i pożegnanie, są głośni, dużo gestykulują i niczym się nie przejmują.
- I kto tu ma dobre oko i gust? Oczywiście, że nie da się mnie przegapić. Zgadza się, jestem nowa i w sumie nie wiem, ile tu zabawię. Przyleciałam z Włoch kilka dni temu.- dla podkreślenia swoich słów okręciła się wokół własnej osi, prezentując się z każdej strony.
Gia nie przejmowała się ludźmi, z którymi wcześniej gadała, przestali istnieć gdy poczuła tę świeżość bijącą od Gai, to było jak instant konekszyn, iskierki między nimi skakały, jakby spotkały miłość swojego życia.
- Andiamo bella ragazza, postawię ci drinka. To nic, że są za darmo, ale piwo w moim towarzystwie jest nieakceptowalne...- złapała dziewczynę za nadgarstek i pociągnęła w stronę baru, gdzie zastukała w blat, by zwrócić na siebie uwagę barmana. Zamówiła im jakieś wypasione, kolorowe truneczki.
- Trzeba opić nasz cudowny gust względem ludzi i ciuchów. Jestem Gia, a Ty?
Kobieta oparła się biodrem o bar i patrzyła wyczekująco na towarzyszkę, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Dawno się tak szczerze do nikogo nie uśmiechała, naprawdę!

gaia zimmerman
ambitny krab
Gabi
Gabrielle
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Teraz to Gaia spojrzała na Gię z mieszanką przerażania, ale też bycia zaintrygowaną. Niszczyć komuś życie z powodu czegoś takiego?
-Dlaczego? – Zapytała nie potrafiąc nawet w jakiś sensowny sposób zadać pytania. Gaia była pozytywną osobą, która otaczała się pozytywnymi ludźmi i rzeczami. Nigdy nie byłaby zainteresowana tym, żeby komuś rujnować życie. Zwłaszcza przez coś takiego. Facetom też nie mogło być łatwo z tym, że nie kontrolowali czegoś takiego. Gaia pewnie odebrałaby to jako swego rodzaju komplement, ale z drugiej strony, niespecjalnie była też zainteresowana randomowym współżyciem z kimś kto po prostu ustawił sobie jej osobę jako cel. Zdecydowanie była bardziej fanką tego, żeby oddawać się ludziom, którzy rzeczywiście coś dla ciebie znaczą. I miała na myśli oddawania się zarówno fizyczne jak i psychiczne. No, ale to też nie tak, że oceniała ludzi na podstawie tego jak spędzają wolny czas, albo w jaki sposób wdają się w związki, albo nawiązują relację. Każdy miał swój sposób na spędzanie życia i Gaia to akceptowała dopóki nie raniono jej, albo bliskich jej osób. Na szczęście kolega, który chciał się przespać z Gią nie był aż tak bliski Gai, żeby miała się za niego stawiać czy obrażać na Gię. Po prostu była ciekawa dlaczego coś takiego mogłoby doprowadzić do tego, że dziewczyna byłaby w stanie zrujnować życie komuś obcemu.
-Mam nadzieję, że jednak nie. – Delikatnie się skrzywiła. Sama nie miałaby nic przeciwko temu, żeby wylądować w łóżku z Gią. Bardziej chodziło jej o to, że kumpel był tylko kumplem i ona absolutnie nie myślała o nim w takich kategoriach i oczywiście zakładała, że on nie myślał tak o niej. Z drugiej jednak strony, męski umysły i pociągi działały całkiem inaczej. –Nie mogłam się z nim założyć o więcej, bo gdybym wygrała, a wygrałabym, to nie miałby mi się jak wypłacić. A wszyscy wiedzą, że moje zakłady są prawdziwe i ja się nigdy nie wycofuje. – Wypięła dumnie pierś. Pewnie gdyby się nawet założyła o swoje pierworodne dziecko i przegrałaby zakład, to bez chwili zawahania oddałaby dziecko osobie, która zakład wygrała. Taka już ta Gaia była. Dotrzymywała słowa niezależnie od konsekwencji.
-Wiesz, jak człowiek ciągle siedzi na imprezach, to łatwiej jest wyłapać nową twarz. Zwłaszcza taką. – Wskazała na Gię. To nie tak, że Gaia znała całe Lorne Bay i okolice. Po prostu najzwyczajniej na świecie, na tych imprezach z reguły przewijały się te same osoby. Często można było zauważyć twarz, której nie widziało się uprzednio, ale nie każda twarz była taką, która od razu wpadała w oko. Poza tym przy Gii nawet nie chodziło tylko i wyłącznie o aparycję, ale też o to jaką energię roztaczała. Nie była osobą, obok której przechodzi się z obojętnością. –Dlaczego akurat tutaj? – Zainteresowała się, bo w sumie Lorne Bay było małą, niespecjalnie atrakcyjną mieściną.
-Niech stracę. – Odpowiedziała z uśmiechem i odstawiła piwo na bok. Gaia wolała piwo, bo jak mieszała alkohole z trawką, albo piła do skrętów coś co nie było piwem, to miała okropne tendencje do odpierdalania akcji, których później nie pamiętała. Najgorsze co robiła i co było jej paskudnym nawykiem, to okradała ludzi z ozdób ogrodowych. Nie raz i nie dwa budziła się w towarzystwie masy krasnali ogrodowych, które jakimś cudem przykuwały jej uwagę i lądowały w jej łapach. Później miała masę problemów z odnajdywaniem ludzi, których okradała.
-Każdy powód jest dobry, żeby celebrować. – Odpowiedziała kobiecie uśmiechem i również oparła się o bar. –Gaia. – Przedstawiła się i pokiwała głową z uznaniem. –Nawet imiona mamy podobne. Przeznaczenie! – Rzuciła i zerknęła na bar. –No dobra, to skoro piwo jest nieakceptowalne to co polecasz? – Postanowiła całkowicie zdać się na nową znajomą.

Gia Guerra
Córeczka tatusia — z dużym doświadczeniem
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Temperamentna Włoszka, ze skłonnościami do autodestrukcji. Lubi się dobrze bawić, impreza to jej drugie imię. Kocha się ścigać, pić, kupować masę ciuchów, których nigdy nie ubierze.
Przecież nie zrobiłaby tego specjalnie, może i jest wyrafinowaną, wredną i zimną suką bez krztyny serca, ale raczej nikomu specjalnie nie chciała rujnować egzystencji, a co gorsza być powodem tego, by dana osoba mogła targnąć się na własne życie. Nie zabijała, to była jej złota zasada, ani własnymi rękami, ani cudzymi.
- Wiem, jestem okropna, ale przecież nie powstrzymałabym się od śmiechu i wytknięcia bycia krótkodystansowcem, a to zdecydowanie odciska się na ludzkiej psychice.- rozłożyła bezradnie ręce. Włoszce daleko było do pozytywnej i przyjacielskiej osoby, która lubi wszystkich i nie ma problemu, z tym że ktoś pochodzi z mniej majętnej rodziny, albo wygląda inaczej niż to zapisane w jej standardach. Można ją nazwać płytką, można nazwać wyrachowaną, ale stawiając wysoko poprzeczkę, ma większe szanse na to, że będzie obracać się w takim towarzystwie, w jakim chce.
Niestety, ale ranienie ludzi Giannie wychodziło najlepiej na świecie, ona nie uważała na słowa, mówiła to co myśli bez względu na konsekwencje, i ktoś to akceptował, albo nie. Zawsze była szczera, choć i kłamać potrafiła, oraz perfekcyjnie grać, dostosowując maski do panujących okoliczności. Życie w takim środowisku, w jakim się wychowywała, uczyło wielu przydatnych rzeczy, w tym manipulacji, w której była mistrzynią. Dzięki temu zawsze dostawała, to czego akurat chciała.
Tak, Gia też miała cichą nadzieję, że nie robi w wyobraźni tego chłopaka niczego, czego nie zrobiłaby w realnym świecie, a powiedzmy sobie wprost — mało jest takich rzeczy, których by nie zrobiła. Grunt to mieć otwartą głowę, chcieć próbować, smakować i doświadczać. Świdrowała dziewczynę badawczym spojrzeniem i cały czas uśmiechała się, ukazując rząd równiutkich, białych zębów, których biel była jeszcze bardziej podkreślana przez odcień szminki.
- Czyli honorowa z ciebie kobieta, dobrze... Bardzo dobrze, mamy więcej wspólnego, niż może nam się wydawać kochanie. - uśmiech się poszerzył, a w oczach błysnęło coś niebezpiecznego. Dobra, sypianie z kobietami nie leżało w kręgu jej zainteresowań, próbowała już wielu rzeczy, ale Gaia była bardzo atrakcyjna, czuła chemię, iskierki, które pomiędzy nimi przeskakiwały, lubiła ten rodzaj napięcia, ale chyba wolałaby zaliczyć dziś jakiegoś przystojniaka aniżeli tą ślicznotkę. Noc jeszcze młoda, wszystko przed nimi!
- Umiesz prawić komplementy, a ja nie będę udawać skromnej laleczki, która nie umie ich przyjmować. Mów mi jeszcze, a zorganizuję zaraz lot do Vegas i weźmiemy tam szybki ślub.- zaśmiała się radośnie. To była całkiem ciekawa perspektywa, ale kompletnie nierealna, chociaż wynajęcie prywatnego samolotu nie stanowiło dla Włoszki żadnego problemu. Narcystyczna osobowość była łasa na miłe słowa, a już zwłaszcza jeśli ktoś ją interesował, bo Gaia zdecydowanie wpisała się w gust brunetki.
- Chciałabym ci powiedzieć, że to interesy, albo coś ciekawszego, ale przyleciałam do kuzyna. Musiałam zmienić środowisko, zwiać z domu jak najdalej się tylko da.- odparła dość ogólnikowo, nie zagłębiała się w szczegóły, bo to jeszcze było zbyt bolesne i mimo całej sympatii do Gai nie chciała jej się tu wypłakiwać i narzekać na facetów. Impreza była od dobrej zabawy, a nie od smutków, dlatego w głównej mierze zaciągnęła dziewczynę do baru, gdzie było zdecydowanie ciszej i można było swobodniej rozmawiać. Kleptomania rodem z The Sims 4! Och ileż Gia by dała, żeby zobaczyć tak popieprzoną kację! Ona praktycznie nigdy nie miała urwanego filmu i zawsze wiedziała, co robi. Tylko raz jej się zdarzyło, że ktoś dosypał jej coś do drinka i kompletnie ją ścięło z nóg. Wtedy została okropnie wykorzystana, zrobiono jej masę obelżywych zdjęć i nimi szantażowano. Co niestety nie skończyło się dobrze dla szantażystów... Od długiego czasu wąchają kwiatki od spodu. Oczywiście ona nie przyłożyła do tego ręki, jej ukochani kuzyni wszystkim się zajęli.
- Drużyna G. Czyli ten przyjazd do Lorne Bay nie będzie tak nudny i paskudny jak sobie wyobrażałam.- powiedziała rozpromieniona i kontynuowała.
- Mojito jest nudne, Cosmpolitan przereklamowany, Daiquiri zbyt banalne. Dla nas potrzebne jest coś na miarę klejnotów koronnych z londyńskiego Tower. Dwa razy Diamond Is Forever- oświadczyła barmanowi, który trochę zgłupiał, bo nie miał tu aż tak drogich trunków, o czym Gianna doskonale wiedziała.
- Improwizuj, zamień coś z czymś, ewentualnie wpuść mnie za bar, to zrobię to sama, jeśli nie potrafisz wykrzesać z siebie odrobiny kreatywności.- rzuciła w kierunku mężczyzny dość oschle i patrzyła na niego surowo. Płaciła, to wymagała. Wróć. Nie płaciła... Ale wymagała!

gaia zimmerman
ambitny krab
Gabi
Gabrielle
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia na ułamek sekundy posmutniała. No właśnie, taki komentarz odcisnąłby się na psychice jej kolegi. Nie była z nim specjalnie blisko, żeby się przejmować, ale z drugiej strony podobało jej się to, że wiodła życie, w którym nie raniła ludzi. A przynajmniej nie robiła tego umyślnie. Już zdążyła się dowiedzieć od Zoey, że ją zraniła tym, że pod wpływem alkoholu nie była sobie w stanie przypomnieć jak kobieta się nazywa i skąd się w ogóle znają.
-I mogłabyś tak normalnie z tym żyć? Że zrujnowałaś komuś pewność siebie takim komentarzem? – Zapytała, ale w jej głosie nie było żadnej pretensji czy negatywnej energii. Wręcz przeciwnie, była szczerze ciekawa odpowiedzi Gii. Gaia musiała się pogodzić z faktem, że niestety nie będzie w stanie uratować każdego człowieka na tej planecie. Właściwie to nawet nie miała zamiaru i nigdy nie było to jej celem. A tym bardziej nie będzie wychodzić z siebie, żeby ratować człowieka, który był jej kumplem. Poza tym prawda była taka, że sama zrzuciła na niego bombę z tym, że nie byłby w stanie usatysfakcjonować kobiety. Domyślała się, że mogła to być prawda, bo zawsze był desperatem, a jego związki z reguły bywały krótkie i z reguły to on był tym, z którym zrywano. Nie wyglądało to dla niego najlepiej. Teraz była po prostu ciekawa jak do zrujnowanej psychiki drugiej osoby podchodziła Gia.
-Co mogę powiedzieć? – Rozłożyła ręce. –Rodzice dobrze wychowali mnie i mojego bliźniaka. Zawsze powtarzali, że nasze akcje będą wpływać na reputację rodziny. – Dlatego razem z bratem starali się jakoś trzymać. Oboje mieli dosyć specyficzne charaktery, byli raczej osobami żywymi i takimi, których wszędzie pełno. Imprezowali, szaleli, pokończyli wymarzone przez rodziców studia, ale pracowali w gówno pracach za gówno pieniądze i w żaden sposób nie reprezentowali swojej rodziny. Oczywiście państwu Zimmerman nie przeszkadzało takie zachowanie. Tak długo jak nie przynosili wstydu rodzinie to mogli robić co chcą. Co prawda pan Zimmerman bardzo ubolewał, że jego córka nie poszła w jego ślady i nie została prawniczką. Mama też liczyła na to, że któreś z dzieci odziedziczy zamiłowanie do muzyki. Gaia potrafiła śpiewać, ale nigdy nie chciała robić z tego kariery. Wolała dosłownie zabawiać starszych ludzi. Sprawiło jej to wielką satysfakcję i naprawdę kochała to co robi. –To dobrze wiedzieć, bo na razie odnosiłabym wrażenie, że będziemy się dogadywać, ale jednocześnie będziemy całkowicie różne. – Bazowała swoje stwierdzenie na tym, że ona raczej nikomu umyślnie nie chciałaby rujnować psychiki.
-Kusząca propozycja. – Zaśmiała się i momentalnie zaczęła się zastanawiać jak jej rodzice zareagowaliby na to, że hajtnęła się w Vegas. Wiedziała, że płeć wybranka czy wybranki nie miałaby dla nich znaczenia. Bardziej obawialiby się o to czy nowy małżonek czy małżonka ich córki dostanie również prawa do ich majątku. Zapewne byli staroświeccy i oczekiwali, że ktoś przyjdzie i poprosi o rękę ich córki. –Niestety jednak obawiam się, że to by nie wypaliło. Nawet jeżeli byłabym i pijana i zjarana. Obawiam się, że moje serce chyba należy do kogoś innego. – Wyjaśniła. Nie była do końca pewna tego czy jej uczucia rzeczywiście są szczere i prawdziwe. Nie potrafiła nawet określić czy była to miłość czy nawet zakochanie. Wiedziała tylko, że pojawił się ktoś o kim nie mogła przestać myśleć i ktoś z kim chciałaby spędzać każdą wolną chwilę jaką miała w ciągu doby.
-Jak dla mnie to brzmi spoko. Dla mnie rodzina jest najważniejsza, więc jakbym miała kuzynostwo w fajnym miejscu to pewnie też bym sobie do nich wyjechała. Niestety moja najbliższa kuzynka jest też tutaj. I jest paskudna. – Nie polecała swojej kuzynki. Dla Gai ta osoba była prawdziwym wcieleniem zła. Była pewna, że została zesłana na ziemię przez samego szatana, żeby ten utrudnił życie każdemu możliwemu człowiekowi, którego kuzynka napotka na swojej drodze. Gaia słyszala nawet legendy, że jej kuzynka w nocy promienieje piekielnymi płomieniami. –Zmiana środowiska i zwiewanie z domu brzmi jednak intrygująco. – Nie chciała wypytywać wprost i zadawać konkretnych pytań, ale po prostu nikt tak ni z dupy nie wybierał sobie Lorne Bay, żeby poczilować. Lorne było raczej miasteczkiem, gdzie ludzie uciekają, bo chcą się przed kimś schować, albo chcą czegoś uniknąć.
-Jak jesteś osobą, która potrafi sobie zorganizować czas to nigdy się tutaj nie zanudzisz. – Gaia zabierała ze sobą imprezę gdziekolwiek wybywała, ale prawda była taka, że nie musiała podróżować daleko. Wbrew pozorom Lorne było rozrywkowym miejscem. A przynajmniej według niej. Z drugiej jednak strony, jak człowiek jest bogaty to też inaczej postrzega świat i różnego rodzaju rozrywki. Głównie dlatego, ze po prostu na więcej może sobie pozwolić. Jasne, wybierała się na zagraniczne wakacje. Nawet całkiem niedawno wróciła z Nowej Kaledonii, gdzie zabrała całą paczkę swoich najbliższych przyjaciół, żeby poimprezowali w innym klimacie.
-Brzmi ekskluzywnie. – Uniosła brwi słysząc nazwę drinka, którego jednak nie znała. Stała tak przy barze i obserwowała interakcję barmana i Gii. –Czekaj, ja nawet nie wiedziałam, że na tej imprezie jest bar i barman. – Aż się wyprostowała i zaczęła rozglądać, żeby ogarnąć czy przypadkiem nie wpadła w jakiś wir, który sprawił, że pojebały jej się rzeczywistości. –Może pozwólmy mu zachować pracę, co? – Zaproponowała Gii, a barmanowi posłała szeroki uśmiech. –To domówka. Wątpię, żeby mieli tu pojęcie o takich drinkach. – Nawet ona o nim nie słyszała, a jednak miała się za obytą dziewuchę.

Gia Guerra
Córeczka tatusia — z dużym doświadczeniem
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Temperamentna Włoszka, ze skłonnościami do autodestrukcji. Lubi się dobrze bawić, impreza to jej drugie imię. Kocha się ścigać, pić, kupować masę ciuchów, których nigdy nie ubierze.
Gorsze rzeczy w życiu robiła aniżeli rujnowanie komuś psychiki głupimi tekstami. Gigi niestety nie jest ani grzeczna, ani zbyt miła. Naoglądała się różnych paskudnych rzeczy, przeżyła równie odjechane i odwalała, tak pojebane akcje, że o wielu chciała zapomnieć. Dlatego wywróciła teatralnie oczami. Co ją obchodzą jacyś obcy ludzie, których już nigdy w życiu nie zobaczy na oczy.
- Jasne, przecież to nie mój problem, tylko tej osoby, która jest na tyle słaba i niepewna siebie, żeby brać takie słowa czy czyny do siebie. Kotku, siebie trzeba stawiać zawsze na pierwszym miejscu, a dopiero później myśleć o innych, w przeciwnym razie tylko się cierpi, a po co, skoro życie jest takie piękne?- zaśmiała się radośnie. Widać było po niej, że jest skrajną egoistką, aczkolwiek nie jeśli chodziło o Rodzinę, dla jej członków oddałaby nerkę, wątrobę i jedno płuco jeśli byłoby trzeba. Priorytety ot co.
- Masz brata bliźniaka? Jeśli jest, choć w połowie tak słodki jak Ty musisz mnie z nim poznać, choć obawiam się, że po tym co ci powiedziałam, możesz nie chcieć tego zrobić, w obawie przed tym, że go skrzywdzę. Spokojnie, nie jestem taka zła jak widać na pierwszy rzut oka.
Kłamała... Była zła, paskudna, zepsuta do szpiku kości, ale przecież jesteśmy tylko sumą tego co się nam przytrafia i z nią było dokładnie tak samo. Może gdyby miała to szczęście, urodzić się w normalnej rodzinie to byłaby kimś zupełnie innym. Ludzie rodzą się z określonymi cechami charakteru, ale duża część jest nabywana przez wychowanie i środowisko, w jakim przychodzi żyć danej jednostce. Dla Gigi świat stał otworem od zawsze, mogła wszystko, miała wszystko, nikt niczego jej nie odmawiał, zero ograniczeń, a coś takiego psuje ludzi.
Włoszka westchnęła zmartwiona, ale był to bardzo teatralny gest, chciała tym podkreślić jak bardzo jest jej przykro, że nie polecą teraz do Vegas się hajtnąć. Już oczami wyobraźni widziała minę swojej matki i swojego ojca, gdyby dowiedzieli się, że wzięła ślub z KOBIETĄ i to taką, która nie wie nic o tym, do jakiej rodziny wchodzi.
- Ale żal... Ostatnio rozmawiałam o tym z fryzjerką. Jak ktoś jest piękny to albo jest zjebem, albo jest zajęty, ewentualnie homoseksualny, nie żebym coś miała do homo, ale wiesz, zawęża się grono potencjalnych koneserów urody takiej jak nasza, albo jest księdzem i o, z setek, milionów ludzi, z którymi potencjalnie mogłabyś się spotykać, zostaje ledwie garstka. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.- wsparła rękę na barze a na otwartej dłoni brodę, nadąsała się lekko. Takie to życie właśnie jest, a jej to non stop udawało się trafiać albo właśnie na zajętych, albo na takich pojebów jak Antonio.
- Ktokolwiek zawładnął tym twoim serduszkiem ma szczęście.- wskazała na dziewczynę palcem i zerknęła na barmana. Apartament był gigantyczny, ludzie, którzy odpowiadali za organizację imprezy byli w opór bogaci, wiec bar nie powinien Gai dziwić, choć fakt, to niezbyt standardowe zjawisko na domówkach.
- Paskudna kuzynka? Mogę ją zlikwidować, jak chcesz.- zaśmiała się. Rozchmurzyła i opuściła rękę płasko na bar. Nie brzmiało to jak żart, tylko poważna propozycja. Gia byłaby do tego zdolna, pociągnięcie za spust eleganckiej broni z tłumikiem i byłoby po problemie. Uśmiechnęła się złowieszczo, w jej oczach coś niebezpiecznie błysnęło, jakby sama myśl o morderstwie sprawiała jej radość. Nigdy jeszcze nikogo nie zabiła, ale chyba mogłaby to zrobić.
Pominęła już zdanie o swoim kuzynie, nie chciała go w nic mieszać ani zwracać na niego za bardzo uwagi, nikomu nie przyniosłoby to niczego dobrego.
- Dobra, niech będzie, ale robię to tylko dla ciebie moja droga. Powiedzmy, że będę zachowywać sie względnie poprawnie i nikomu nie zrobię krzywdy, a barman zachowa prace. - posłała dziewczynie zniewalający uśmiech i rzuciła spojrzenie barmanowi, które mówiło więcej niż tysiąc słów: "spiesz się". W dwie minuty dostały drinki, choć do tego co zamówiła było im daleko, ale jak obiecała tak zrobiła, zachowała kamienną twarz, wyjęła z torebki banknot studolarowy, zgniotła go i rzuciła chłopakowi, a ten złapał go w locie, jakby codziennie ktoś mu ciskał w ten sposób napiwki.

gaia zimmerman
ambitny krab
Gabi
Gabrielle
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia stała i gapiła się na Gię. Była w niemałym szoku, który był wymieszany z lekką fascynacją. Oczywiście nigdy w życiu sama nie popierałaby takich wartości, które prezentowała i o których mówiła Gia. Z drugiej jednak strony, Gaia nigdy wcześnie nie spotkała kogoś takiego jak Gia. Dlatego była nią taka zafascynowana. Zimmerman rozumiała to podejście stawiania siebie na pierwszym miejscu. Też tak często robiła. Nie zawsze, ale często. Z reguły bardziej interesowała się tym, żeby skupić się na dobrze innych. Ale też nie tak, żeby robić z siebie idiotką dla obcych ludzi. Miała ograniczone grono, które było dla niej priorytetem.
-Mam. – Powiedziała z dumą. Bruno był najlepszym bratem na świecie i Gaia się nim chwaliła tak często jak mogła. Najbardziej była dumna z tego, że naprawdę niewiele osób mogło się pochwalić taką relacją z bratem jakie miały te bliźniaki. –Jest słodki tak jak ja. Ale masz rację. Obawiałabym się tego, że złamałabyś mu serce, a nie chciałabym widzieć mojego brata ze złamanym sercem. – Bruno był wbrew pozorom bardzo delikatną duszą. Przeżywałby złamane serce bardziej niż gdyby to Gaia miała złamane serce. Nie życzyłaby mu tego nigdy. A już na pewno nie wybaczyłaby sobie gdyby była winna sprowadzeniu na niego złamanego serca. –Gdybyś jednak w końcu szukała kogoś, komu nie będziesz chciała zniszczyć życia, albo złamać serca to daj znać. – Troszkę żartowała, bo też nie chciała, żeby Gia sobie pomyślała, że Gaia robi z niej jakąś tragicznie złą postać. Przedstawiłaby ją Brunowi, nie miałaby z tym problemu. Tym bardziej, że jej brat jest obecnie singlem i udaje, że nie leci na typiarę, z którą pracuję. Z drugiej jednak strony nie chciała go polecać dla samego polecenia, bo wiedziała, że Brunon raczej szuka poważnych relacji, a nie przygód z kimś tak rozrywkowym jak Gia.
-To jest akurat absolutna prawda! Aż żałuję, że mnie tam nie było z tobą i twoją fryzjerką. Mam wiele do powiedzenia w tym temacie. – Naprawdę żałowała. Brzmiało to jak interesujący temat. –Dlatego według mnie najlepszym rozwiązaniem jest być osobą biseksualną. Świat swoi przed tobą otworem. Nie trzeba się ograniczać i tak naprawdę można się zakochać w każdym. – Czasami było to też przekleństwem. Jak na przykład właśnie w przypadku głupiej Gai, która zakochała się w swojej przyjaciółce, która nie była nią zainteresowana. Oczywiście nie było to coś co Zimmerman zaplanował, ale pogodzenie się z tą rzeczywistością było prawdziwą tragedią. Właściwie to nadal jest, bo Gaia nadal nie rozumie tego, że jej serce ze wszystkich ludzi wybrało kogoś kto był niedostępny. Na chwilę obecną, bycie zakochaną w przyjaciółce było czymś co Gaia skrywała. Nikomu nigdy o tym nie powiedziała, nawet Brunowi. Bruno był kochany, ale czasami był też paplą, która mogłaby w ułamku sekundy zrujnować jej życie. Dobra, może nie życie, ale z pewnością ta przyjaźń stanęłaby pod znakiem zapytania. Gaia wolała tkwić będąc nieszczęśliwie zakochaną niż jakby miało się okazać, że straci przyjaciółkę.
-Aww. – Złapała się za serce. –Dziękuję. – Ucałowała nawet Gię, bo przecież musiała za komplement podziękować. –Jak to możliwe, że jesteś gotowa jakiemuś człowiekowi zrujnować życie w sekundę, ale jednocześnie jesteś najbardziej uroczą kobietą? Jak to? Tłumacz się! – Dlatego Gaia lubiła widzieć w każdym człowieku dobro. Ktoś mógłby być najgorszym na świecie czarnym charakterem, ale zawsze znajdzie się ten jeden moment, to małe coś co sprawiało, że taka Gaia nadal wierzyła w ludzi. Nie każdy był tylko i wyłącznie zły.
-Wow. To zabrzmiało naprawdę poważnie. Jesteś płatną zabójczynią? – Niby chciała kontynuować żart, ale jednocześnie teraz jak sobie o tym pomyślała, to Gia mogłaby być kimś takim. Pojawiła się znikąd w gówno miasteczku. Może miała tutaj cel do zlikwidowania.
-W takim razie jestem twoją dłużniczką. – Ponownie ucieszyła się z tego, że mogła wierzyć, że Gia była dobrą osobą. A nawet jeśli nie była, albo sama nie wierzyła w to, że jest, to przynajmniej miała momenty, które uszczęśliwiały Gaię.
Tak czy siak popiły sobie, pobawiły się i pogadały, a później rozeszły się w swoje strony, bo widzę, że poszła dezaktywacja, a ja już post napisałam xd

/ztx2
ODPOWIEDZ