bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
one
maddie flemming
&
mercury fairweather
Mercury na cmentarzu bywał częściej niż u swojej własnej rodziny. Od prawie dwóch lat poczucie winy za wypadek Noah nie dawało mu spokoju. Mimo, że wielu znajomych powtarzało mu, że to wina gościa, który wjechał w ich auto, to brunet wcale nie chciał tego słuchać. Nie dopuszczał do siebie tego faktu, że nie ma w tym wszystkim jego winy. Nawet rozmowy z psychologiem na nic się nie zdały.
Chłopak nie do końca może pojąć fakt, że przejmowanie się tym po tak długim czasie i przychodzenie na cmentarz kilka razy w tygodniu nie przywróci życia jego przyjaciela. Mimo wszystko był w tym wszystkim nieugięty i po prostu nie wiedząc kiedy stało się to dla niego rutyną. Praca, cmentarz i przesiadywanie w totalnie wyludnionych miejscach. Te rzeczy stały się u niego codziennością.
Dziś na cmentarzu nie było praktycznie nikogo. To dobrze. Im mniej ludzi, tym mniej oczu, które mogą posądzić go za wariata, który jest tutaj praktycznie codziennie. Stanął przed grobem przyjaciela i jak każdego dnia, bez jakiegokolwiek słowa spoglądał na jego imię i nazwisko, datę oraz zdjęcie, jakby miało coś się na tym zmienić. Po kilku chwilach zaczął sprzątać. Wszystkie liście, stare znicze oraz zwiędłe kwiaty wrzucił do torby, którą przyniósł tu ze sobą. Na koniec wyciągnął z plecaka znicze i spróbował je odpalić. Kurwa - wydukał z siebie po cichu, gdy okazało się, że jego zapalniczka przestała działać. Nie był to dobry moment na jej awarię. Na całe szczęście na cmentarzu zjawiła się jakaś dziewczyna, której totalnie nie kojarzył. Podszedł więc w jej kierunku i szeptem zapytał. — Przepraszam, masz może zapalniczkę albo zapałki? — uśmiechając się wymuszenie. Zapytał szeptem, bo nie wiedział czy nie jest ona podczas jakiejś modlitwy czy coś.. po prostu nie chciał jej przeszkadzać.
Nawet nie zdążył się przyjrzeć napisowi na grobie przy którym stała. W momencie, gdy dziewczyna szukała zapalniczki w swojej torebce, Mercury dodał — To ktoś bliski? — w bardzo delikatny sposób, aby jej nie urazić czy coś. No różnie ludzie reagują na cmentarzach.

maddie flemming
piesio
banshee
studentka weterynarii — ANIMAL WELLNESS CENTER
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
they lived happily ever after.
Wydarzenia sprzed kilku tygodni wciąż do niej nie docierały. Połowy z nich nawet nie pamiętała. Ale to dobrze. Nie chciała tego pamiętać. Pragnęła zaszyć się w jakimś cichym i spokojnym miejscu. Gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie i nie będzie denerwować swoim gadaniem. Z dnia na dzień zamykała się w sobie coraz bardziej. Robienie dobrej miny do złej gry stało się jej nawykiem. Była w tym świetna. Pragnęła wymazać z pamięci wszystkie złe chwile. Chciała o tym wszystkim zapomnieć, jednak nie było to takie łatwe.
Milesa odwiedzała codziennie. Cholernie za nim tęskniła. Kiedy matka mężczyzny zadzwoniła do niej pewnego późnego wieczoru, Maddie od razu wiedziała, że coś się stało. Może to zabrzmieć głupio, ale miała jakieś takie dziwne przeczucie. I niestety się nie myliła. Pijany facet spowodował wypadek samochodowy. Miles znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Kierowca nie doznał żadnych poważnych obrażeń, za to Miles za jego głupotę zapłacił życiem. I właśnie w tamtej chwili świat panny Flemming się załamał. W ułamku sekundy straciła najważniejszą osobę w swoim życiu.
Na cmentarzu jak zwykle było pusto. A przynajmniej tak się brunetce wydawało. Właśnie opowiadała Milesowi o swoim kolejnym beznadziejnym dniu kiedy to niespodziewanie usłyszała głos za sobą. Momentalnie się odwróciła chcąc zobaczyć kto raczył jej przeszkodzić. Ostatnio niewiele było trzeba by wyprowadzić ją z równowagi. Potrzebowała chwili na przetworzenie słów obcego mężczyzny. -Tak, powinnam gdzieś mieć - odpowiedziała, a następnie zaczęła grzebać się w swojej torebce. Już po chwili wyciągnęła z niej zapalniczkę. Dzisiaj już jej się nie przyda. I tak miała już się zbierać. Wyciągnęła przedmiot w stronę mężczyzny. -Tak - odpowiedziała cicho. Miles był najważniejszą osobą w jej życiu. Z nikim nigdy nie była tak blisko. -Dlaczego zawsze to te najlepsze osoby odchodzą z tego świata tak szybko? - zapytała nieznajomego. Nie chciała mu przeszkadzać ani zajmować czasu, ale to było silniejsze od niej. Nie poczuje się jednak urażona jeśli ten ją zignoruje i wróci do swoich spraw. W jego oczach musiała wyjść na jakąś wariatkę, ale jakoś się tym nie przejmowała.

mercury fairweather
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Widać było, że dziewczyna była bardzo przejęta obecnością w tym miejscu. Uświadomił sobie wówczas, że odwiedza ona kogoś bardzo bliskiemu jej sercu. Nie spoglądał nawet na nagrobek, bo nie lezało to w jego interesie. Po prostu chciał wziąć od niej zapalniczkę i dać jej wolną przestrzeń do tego, aby mogła w samotności spędzić czas z osobą do której tutaj przyszła.
Chowając swoje dłonie do kieszeni czekał aż dziewczyna wyjmie z torebki zapalniczkę. Można powiedzieć, że poniekąd uratowała mu tym życie, bo sam o niej zapomniał. Będzie mógł zapalić znicz nie cofając się do sklepu. Oszczędzi sobie tym samym niepotrzebnych kilometrów. — Dzięki — odpowiedział zaraz po tym, jak brunetka wręczyła mu ów przedmiot. Na jego twarzy na sekundę pojawił się blady uśmiech, ponieważ nie chciał szczerzyć się na cmentarzu. Dziewczyna również wyglądała na bardzo smutną, co udało się zauważyć z kilometra.
— Zadaję sobie to pytanie od kilku miesięcy i nadal nie znalazłem na nie odpowiedzi — wzruszył bezradnie ramionami, zamyślając się i skupiając uwagę na jakimś punkcie w oddali. To prawda, że życie jest niesprawiedliwe i zabiera ludzi, którzy po prostu nie zasłużyli na taki los. Mimo wszystko wiele było już takich przypadków, że nasz los wcale nie jest trwały i nie znamy dnia ani godziny w której to nasi bliscy będą w tej sytuacji, w której jest teraz Mercury oraz nieznajoma.
Brunet miał już iść w kierunku grobu przyjaciela, jednak całą swoją uwagę zwrócił na grób przy którym stała. Musiał kilkukrotnie zmrużyć oczy, bo nie wierzył w to co widział. — Czy... to chyba.. przecież.. — pokręcił przecząco głową, a następnie zrobił krok w kierunku grobu, by przyjrzeć mu się dokładniej. Przecież to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Od razu odwrócił się do dziewczyny, która gołym okiem widząc była w rozpaczy. Nie wiedział co może powiedzieć, nie chcąc spowodować u niej płaczu. — Znałem Milesa i to bardzo dobrze — dodał, a jego ręce drżały jak głupie. Przecież chodzili razem do szkoły, a potem przy każdej okazji gdy się tylko widzieli, rozmawiali. Czasem dłużej, a czasem krócej. To w jakim szoku znajdował się teraz Mercury było nie do opisania. — Kurwa, nie wiem co mam powiedzieć, ja... — zakrył swoje usta dłonią, kręcąc głową tak mocno, że prawie mu się z szyi urwała. Był to dla niego ogromny szok, kolejny z jakim musiał się zmierzyć. Przypomniały mu się rozmowy z Milesem i to jakim fajnym gościem był. Kilkukrotnie panowie rozmawiali o swoim życiu i o tym, co po prostu u nich słychać. Podczas ostatnich pogaduszek Horton opowiedział mu o kobiecie, która znów wróciła do jego życia. Nie pamiętał dokładnie rysopisu, lecz przyszło mu do głowy jedno imię. — Przepraszam, czy Ty przypadkiem nie jesteś Maddie? — zapytał dość niepewnie, nie do końca wiedząc czy czegoś nie pokręcił.

maddie flemming
piesio
banshee
studentka weterynarii — ANIMAL WELLNESS CENTER
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
they lived happily ever after.
Nie powinna mieć pretensji, a jednak w pierwszej chwili gdzieś z tyłu głowy pojawiły się nieprzyjazne myśli. Nie lubiła kiedy ktoś przeszkadzał jej w takim momencie, ale mężczyzna przecież nie zrobił tego z premedytacją. Też przyszedł tutaj, żeby się z kimś spotkać i porozmawiać. Maddie nakazała sobie spokój. Wzięła głęboki oddech i z delikatnym, nieco wymuszonym uśmiechem na twarzy spojrzała na nieznajomego.
Nie planowała wdawania się w żadne pogawędki, ale jednak coś ją podkusiło do zadania tego pytania. Może po cichu liczyła na jakieś zrozumienie? To głupie z jej strony, ale obecnie nic w jej życiu nie miało już sensu. -To niesprawiedliwe - dodała jeszcze cicho. Godzinami mogłaby się o to wykłócać. Miała milion różnych argumentów, a jednak żaden z nich nie przywróci Milesa do życia. Ponoć z czasem ból przemija, ale jak można zapomnieć o osobie, którą się kochało? Maddie naprawdę ma tak wiele pytań, na które wciąż nie może znaleźć odpowiedzi. Czuje się w tym wszystkim samotna i opuszczona. Horton zdecydowanie nie zasłużył na taki los. W sumie to nikt nie zasługuje na coś takiego. Może to niepoważne ze strony dziewczyny, ale ma nadzieję, że kierowcę któregoś dnia dopadnie karma.
Miała już wrócić do swoich spraw, jednak obcy mężczyzna ponownie skupił na sobie jej uwagę. Wyglądał na co najmniej zdezorientowanego. Na jego twarzy momentalnie pojawiło się wiele emocji. Szok, niedowierzenie i w końcu smutek. Maddie spojrzała na niego, a jej spojrzenie jasno mówiło, że domaga się jakichkolwiek wyjaśnień. Była to nietypowa sytuacja, a ona nie pozwoli na takie zachowanie przy grobie jej ukochanego. Boże, biedna dziewczyna ma jeszcze masę rzeczy do przepracowania ze swoim terapeutą... -Słucham? - mruknęła bardzo cicho i spojrzała na mężczyznę ze zmarszczonymi brwiami. O czym on do niej właśnie mówił? -Chwila, jak to znałeś Milesa? - kompletnie nie kojarzyła mężczyzny, a wydawało jej się, że znała wszystkich znajomych chłopaka. Sytuacja z minuty na minutę robiła się coraz dziwniejsza. Czujność Maddie wzrosła do maksymalnego poziomu. -Tak, to ja - odpowiedziała krótko, nieco się przy tym strosząc. -Jestem... A raczej byłam dziewczyną Milesa - dodała, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z nieznajomego. -Pytanie brzmi, kim Ty jesteś? - nie siliła się przyjazny ton. Oczekiwała wyjaśnień.

mercury fairweather
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Reakcja dziewczyny trochę go zaskoczyła. Nie wiedział czy zrobił coś nie tak, czy po prostu sam temat Milesa był dla niej jeszcze na tyle drażliwy. Gdyby wiedział, że jej zachowanie będzie tak wyglądało to na pewno wiadomość na wieść o śmierci byłego kumpla zostawiłby dla siebie. Niestety na to było już trochę za późno. — Znałem — odpowiedział, przytakując niemrawie głową. Skoro już zaczął to na pewno oczekuje ona od niego jakichkolwiek wyjaśnień. Zaczął więc, ale szczerze powiedziawszy to nie miał zbyt wiele do powiedzenia, bo wraz z Milesem nie byli aż tak blisko, aby mógł dużo o nim opowiedzieć. — Chodziliśmy razem do szkoły, a potem kontakt się trochę urwał. Czasem widywaliśmy się na mieście i obgadywaliśmy nasze życia, jak nam się wiedzie i takie tam — wzruszył ramionami, nie wiedząc co mógłby jeszcze powiedzieć. Przecież brunetka na pewno nie chciała wiedzieć o czym gadali albo kiedy ostatni raz się widzieli. To nie były jakieś wspólne spotkania przy piwie czy coś w tym rodzaju. Po prostu z wzajemnego szacunku do ich znajomości z młodości czasami jeden zagadywał drugiego. To tyle.
Gołym okiem można było dostrzec, że ten temat powinien być jak najszybciej zamknięty. Mercury nie chciał jeszcze bardziej psuć jej humoru, więc postanowił się wycofać. Dostał od niej zapalniczkę i chciał jak najszybciej przedostać się do grobu swojego przyjaciela, ale sumienie nie pozwoliło mu zostawić Maddie bez jakiegokolwiek słowa. — Przepraszam, jeśli niepotrzebnie zacząłem ten temat. Widzę, że się trochę zdenerwowałaś i ... w sumie pójdę już — wskazał dłonią kierunek w którym zamierzał się udać, jakby to jakkolwiek dziewczynę obchodziło. Trochę się tym wszystkim speszył, bo tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Nic poza kilkoma opowieściami Milesa w których wychwalał swoją kobietę pod niebiosa. W tym momencie na pewno nią nie była.
Mercury odwrócił się w kierunku ścieżki, która prowadziła do grobu przyjaciela i zaczął powoli krążyć w tamtą stronę. Odwrócił się jeszcze na chwilę, aby dodać. — Chcę żebyś wiedziała, że jest mi bardzo przykro z powodu jego śmierci — posłał jej blady uśmiech, a następnie wrócił do czynności jaką był spacer we wcześniej wspomnianym kierunku.

maddie flemming
piesio
banshee
ODPOWIEDZ