Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Rzeczywiście, zmuszanie kogoś do czegokolwiek nie było zbyt przyjemne, ani nie ponosiło za sobą zbyt pozytywnych konsekwencji, w czym musiałam przyznać jej niewymuszoną rację. Wiedziałam jednak, że żartuje i sama również nie miałam zamiaru brać tego na poważnie. Dlatego też uśmiechnęłam się tylko wyrozumiale na jej słowa i nie kontynuowałam już tematu skoków, bo przecież stwierdziłyśmy, że jednak wybieramy się na wycieczkę. Przystałam na jej pomysł i opuściłyśmy stadninę zmierzając w stronę, którą wybrała Ainsley.
Nasza jazda rzeczywiście, nie przypominała zawodów, bo przecież nie o to nam chodziło. Zmierzałyśmy w stronę toru, ale to może właśnie dopiero na nim rozpoczniemy małą rywalizację? Dojedziemy na miejsce, zobaczymy. Tor co prawda jest dopiero w budowie, ale zawsze, jakiś mały konkursik wymyślić można, no i mam nadzieję, że doświadczona kobieta da mi w nim trochę forów.
- Rodzina?- Spytałam wreszcie, przystając na moment. Było to pytanie retoryczne, ponieważ zaraz po nim kontynuowałam swoją wypowiedź. - Mama z tatą na stałe mieszkają w Los Angeles. Jak na razie, łóżko dzielę sama ze sobą, choć zamierzam w przyszłości pomyśleć o jakimś czworonożnym współtowarzyszu. - Zaśmiałam się głośno, ruszając dalej.
Jak na razie nie głowie było mi zakładanie rodziny. Ogólnie, nie widziałam się w roli żony/matki/tej, co rodzinę posiada. Jakoś daleko były ode mnie myśli o tym wszystkim. Chyba równie daleko, jak moi adopcyjni rodzice, o czym, jak na razie nie miałam zamiaru wspominać. Wychowali mnie i byli dla mnie całym światem, a że rzeczywiście mieszkałam sama odpowiedziałam jej właśnie w taki, a nie inny sposób.
Ten dźwięk chyba nikomu nie kojarzył się z czymś dobrym. No, chyba że temu, czekającemu na ratunek, ale, dobrze wiedziałam o czym mówi, bo do dziś, jakoś specjalnie za tym nie przepadam. W LA non stop słychać było syreny, więc chyba już do tego przywykłam, ale tutaj, w Lorne Bay jest to tak rzadkie, że znów zaczynam wzdrygać się kiedy tylko słyszę, przysłowiowe io io.
I dojechałyśmy do pierwszego miejsca docelowego. W sadzawce woda nie była może i najczystsza, ale konie i tak z niej skorzystały. My porozmawiałyśmy jeszcze trochę, zatrzymując się na chwilę, która nie trwała jednak zbyt długo. Urządziłyśmy nawet mały wyścig, bo tak, jak już wspomniałam, bez adrenaliny by się nie obyło, no i ogólnie, spędziłyśmy miło wspólny czas. W sumie, to chyba nie sądziłam, że osoba tak wysoko usytuowana, jak Ainsley może być takim fajnym kompanem do wspólnych wycieczek.
- Liczę na kolejną, taką przejażdżkę, no i oczywiście, naukę skoków! - Oznajmiłam po powrocie do stadniny.
Dzień ten, bowiem, mogłam dodać do tych, jak najbardziej udanych. Mojego ryjka nie przestawał ozdabiać szeroki uśmiech. Nawet kiedy już wróciłam do pustego domu.

z.t. x2
samolocik
Rośka
nope
ODPOWIEDZ