skończył szkołę — teraz próbuje przetrwać w Australii
19 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Social butterfly, który do Lorne Bay przyleciał na początku marca, bo jego matka dostała ofertę pracy na University of Melbourne. Ma indyjskie korzenie, brytyjski akcent i absolutną niechęć, żeby zostać w Lorne dłużej, niż to absolutnie konieczne.
„Lorne Bay?” Uniosłem spojrzenie znad talerza, teraz już ledwie liźniętego resztką niedojedzonej kolacji.

«Kolacja» Smakowałaby lepiej – jak zresztą cała reszta kuchni wożona z nami po świecie razem z kulturą, którą matka zawsze karmiła mnie z drugiej ręki – gdyby nie lepko-ciężkie powietrze wzbierające przed nadchodzącą rozmową zawsze wtedy, kiedy dyskusja schodziła na poważny temat.

A do poważnych tematów należała praca matki. Jej podróże.
I przeprowadzki (nawet te, podobno, na chwilę).
Tak samo było czternaście lat temu, kiedy żegnałem się z Londynem. Z ostatnim spacerem przez Carnaby Street i z przekonaniem, że tamte miejsca należą do mnie; gdy miałem cztery lata i śliską od łapanego deszczu dłoń wsuniętą w ciepłą, bezpieczną obejmę ojcowskich palców.
  • Zostały: wakacyjne wieczory spędzane w Kensington Gardens każdego lipca i ulubiona ławeczka pilnowana cierpliwie przez rzeźbę Piotrusia Pana (ze śmiesznie wytartym brązem w miejscu, w którym królicze uszy stroszyły się u chłopięcych stóp). Zostały świąteczne rundki przez tłoczność rozświetlonej lampkami Oxford Street. Raz na jakiś czas i ze świadomością, że od dłuższego czasu jestem punktem stycznym dwóch światów (moich biologicznych rodziców), które oddalały się od siebie tak długo, że dziś, poza mną, nie miały już ze sobą wiele więcej wspólnego.
„A-ale chyba się nie rozwodzicie? C-co?”
Odetchnąłem z ulgą, kiedy dowiedziałem się, że nie.
„To gdzie to jest? Stany?” zapytałem bezmyślnie.

„Australia…?” Lada moment zachłysnąłbym się herbatą. „A-ale jak to Australia?”

Nigdy nie chciałem wylądować w żadnym Lorne. Zresztą, jak mógłbym chcieć, skoro Rajiv sprzed paru miesięcy – któremu, szczerze mówiąc, strasznie zazdroszczę – nie miał nawet pojęcia o istnieniu tego miejsca.

Rajiv sprzed paru miesięcy nie musiał otwierać szerzej oczu i rozdziawiać ust – z pustym, cichutkim „co takiego?” brzęczącym między nimi na urwanym oddechu. A robił to, za każdym razem, kiedy w twarz rzucano mu porcyjkami ciekawostek (albo raczej faktów i porad) na temat wątpliwych uroków Australii (i jak w niej przetrwać); dawkowanych tak, by mógł przyjąć je z zawodem, ale – mniej więcej na tydzień przed wylotem – już chyba bez zaskoczenia.

Jest początek marca, kiedy wysiadam z samolotu (modliłem się, żeby paszport dał ciała – i żeby odesłali mnie, permanentnie, do domu – ale to się, oczywiście, nie stało) i kiedy z lotniska w Cairns odbierają mnie rodzice (to znaczy moja matka i Bertram; biologiczny ojciec został w Londynie, w którym spędziłem ostatnie trzy miesiące – tak miało być lepiej, bo do Lorne przyjechałem "na gotowe") – Bertram mówi, żebym wyjął słuchawki z uszu (nawet Down Under przesłuchane na pętli szesnaście razy nie wlało we mnie zbyt wiele optymizmu). I żebym się wyprostował (bo to mi odejmuje centymetrów).
Jest mi gorąco i sucho w ustach. Australia przypomina mi obrazy Vallottona, a sposób, w jaki mówią ludzie wokół – że bardzo, b a r d z o potrzebuję przekonać mamę do powrotu.

Tęsknię za Chorwacją. Za szkołą, na rzecz której poświęciłem dużo więcej, niż kilka godzin uszczkniętych z życia towarzyskiego (międzynarodowa matura kosztowała co najmniej kilkanaście imprez, na które nie poszedłem). Za Petrą, Mią i Louisem, którzy po egzaminach rozjechali się po Europie.

I za porządnym internetem.
Rajiv Lounsbury
04.08.2004
Londyn, UK
zrobił sobie przedłużony gap year
-
pearl lagune
single, chyba demiseksualny
Środek transportu
Lubi chodzić na piechotę, ale nie lubi się spieszyć - dlatego kiedy musi gdzieś dotrzeć względnie szybko, najprędzej skorzysta z roweru albo deskorolki.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie ma żadnych powiązań.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Na plaży, najczęściej z twarzą przysłoniętą niedoczytaną książką, przy słupach reklamowych i plakatach – wszędzie tam, gdzie widzę zdjęcia; krajobrazy i panoramy miast, które nie są Australią – i w których chciałbym być bardziej, niż tutaj.
Na poboczu, jeśli mój rower znowu złapie gumę.
W bibliotece i na seansach kina plenerowego. W herbaciarniach i kawiarni, błagającego o coś, co przypominałoby słodką, kaloryczną, starbucksową (i koniecznie mrożoną) bombę.
A, no i po prostu tam, gdzie coś się dzieje – nieważne, czy chodzi o jakiś koncert, zajęcia z origami dla początkujących, czy zwyczajny, bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Padma Lounsbury (matka), Bertram Lounsbury (ojczym) albo Nova Lounsbury (przybrana siostra).

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak!
Rajiv Lounsbury
Adarsh Jaikarran
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany