malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Trzeba to było przyznać - był pod pewnym wrażeniem działań swojej żony, która w ostatnim czasie wręcz z uporem maniaka brnęła w temat własnego i n t e r e s u tak skutecznie, że finalnie została właścicielką miejscowej kwiaciarni. Flann postanowił bezpiecznie umiejscowić się w drugim rzędzie i wszystko obserwować trochę z boku, w końcu docelowo pewnie bardziej przeszkadzałby niż pomógł - przedsiębiorca z niego żaden, a od prowadzenia swoich interesów ma w końcu cały sztab ludzi. Na mentora też nie miał co pozować, w końcu jego miłość do kwiatów ograniczała się pewnie do tego, że potrafił nazwać te zasadzone w ogrodzie. A i to nie było największym pewnikiem, w końcu czerwień w ostatnim czasie widywał głównie w swoich własnych obrazach, kiedy był już w domu, większość czasu spędzał w swojej pracowni.
Nie, Rohrbach nigdy nie należał do tych humorzastych artystów, którzy właściwie bez powodu potrafią zamknąć się w świecie swoim i swojej własnej sztuki, nie dopuszczając do siebie nawet bliskich. Huragan, jaki od pewnego czasu regularnie pozwalał sobie na spacery w jego głowie po prostu niczego nie ułatwiał. Pewnego rodzaju twórcze rozpasanie spowodowane świetnym przyjęciem ostatniego wernisażu, w połączeniu z zupełnie poświęconą przejęciu kwiaciarni Aspen, dawały mu pewien komfort nie pchania się przez moment na domowy świecznik, co wyjątkowo doceniał.
Z samego rana jednak oświeciło go, że należy s u k c e s swojej żony odpowiednio uczcić. Poświętować wspólnie, jak za starych dobrych czasów, a że okazja była do tego przednia - żal byłoby nie skorzystać. Postanowił więc urządzić swego rodzaju małżeńską randkę. Owszem, czuł się jak ostatni hipokryta, ale roszczeniowym dupkiem wszak był nie od wczoraj, więc skutecznie umiał upchnąć to popieprzone uczucie tak głęboko w swojej głowie, by zdawało się nie istnieć. Choć przez chwilę. Choć przez chwilę miał być znowu porządnym i kochanym mężem.
Wymyślił zatem romantyczną kolację - a że był typowym samcem i ugotować umiał co najwyżej zupełnie podstawowe dania, najlepiej z półproduktów - zorganizował tytułem tego całą, małą ekipę ludzi, która odpowiedzialna miała być za tą magię. Sama zainteresowana pojawiła się w domu odrobinę spóźniona, to jednak nie pokrzyżowało żadnych planów. Flann na swój sposób przyłapał ją, kiedy - chyba lekko zdziwiona - podziwiała odstawioną jadalnię. On za to, zupełnie jak jakiś amant z romansu, pojawił się wtedy dość nonszalancko we framudze drzwi. Oparł się o jedną stronę i zagadał:
- Chyba w końcu mamy co świętować? - zdawał sobie sprawę, że w ostatnim czasie wszystko między nimi się odrobinę ochłodziło, ale nie miał przecież zamiaru tego wyciągać. Dziś wszystko miało być na plus. D z i ś miało być świętem pani Rohrbach.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#12

Początek roku, powiązany z długą podróżą samolotem po niezbyt udanym wypadzie do Nowego Jorku pozwolił wiele przemyśleć sobie brunetce. Nie koniecznie musiało to być coś złego, bo ułożyła sobie myśli w głowie i stwierdziła, że skoro niezależnie od wszystkiego, jej chęci i potrzeb, matką nie zostanie, mogłaby włożyć swoją energię i uwagę w coś innego. W końcu nie raz mówi się, że biznes jest niczym dziecko, bo również przysparza siwych włosów, potrzebuje wiele czasu i uwagi. A że nadarzyła się okazja, bo właścicielka kwiaciarni gdzie pracowała Aspen zwijała interes, to aż żal było nie skorzystać. W końcu można powiedzieć, że to był znak od losu. Szatynka niespecjalnie chciała się nad sobą użalać, przyjmowała do wiadomości to, że Flann ma taką, a nie inną wizję na życie i ostatnie czego można było się po niej spodziewać, że będzie wywierać na nim jakąkolwiek presję.
Po powrocie wpadła w wir załatwiania wszystkiego, bo z miejsca okazało się, że nie jest to wcale tak proste, jak może się wydawać. Miliony papierków, zaświadczeń, podpisów, spraw do ogarnięcia, tematów do przemyślenia... Wiele czasu jej to zajmowało, bo przecież sama z siebie to nie miała żadnej wiedzy i jedynce co powodowało, że nadaje się od tej roli, to fakt, że na kwiatach się znała bardzo dobrze i wiedziała jak układać bukiety. Cała reszta była dla niej nowością i potrzebowała wsparcia od innych. Korzystała także z pomocy ludzi swojego męża, bo byli jednymi doradcami finansowymi, czy biznesowymi których znała. To była tak naprawdę pomoc, której oczekiwała od męża. Dzielenie się kontaktami i pieniędzmi. Sprawy prawne załatwiała znowu za pomocą kancelarii swojego wujka, wiec na pewno ostatnie co można było powiedzieć, że wszystko robiła samodzielnie i mogło to nie być rozsądne rozwiązanie.
A potem przyszedł ten wernisaż.... Była dumna ze swojego męża, bo zawsze była jego fanką numer jeden, jego cheerleaderką. Choć czy teraz ktoś nie zbił jej z piedestału na dalsze miejsce? Tamten wieczór totalnie namieszał kobiecie w głowie. Nie tylko dlatego, że Flann faktycznie zniknął na bardzo długi czas i nie wiadomo co się z nim działo, a Ainsley, najlepsza przyjaciółka i kuzynka, wraz ze swoim mężem, wpierali jej, że malarz na pewno ją zdradza i to pewnie nie z jedną kobietą i może nawet wtedy. A jakby to było małe, Remington zachował się jak kawał chuja i rozpieszczonego dzieciaka, przychodząc świętować cudzy sukces, a skupiał się na tym, aby obrazić i poniżyć każdego kto mu wpadł w drogę (czyli oboje Rorbachów). Nie, to absolutnie nie było mile przyjęte przez kobietę i musiała uznać, że zawiodła się na swojej kuzynce, więc rzuciła się w wir pracy.
Tego dnia spędziła sporo czasu w kwiaciarni, urządzając wszystko pod siebie - wszystko, czyli zaplecze, skoro już według grafiku ona pracowała za ladą. Później poleciała na jeszcze jedno spotkanie i dopiero później skierowała się do domu, już z burczącym brzuchem i planem, aby odpocząć. Weszła do środka głównym wejściem, zostawiła torebkę przy drzwiach i skierowała się do kuchni. Już wplotła dłonie w swoje długie pukle, gdy zobaczyła jak jadalnia wygląda. Wiedziała, że to nie walentynki, bo akurat na to święto szykowali się w kwiaciarni pełną parą, jej urodziny też nie były, ani jego... Zdziwiła się tym wszystkim, więc słysząc kroki, zapewne swojego męża, obróciła się w jego stronę. -Flann?-zapytała z lekkim uśmiechem. Może i było nieco chłodniej i bardziej zachowawcze, ale to było bardzo miłe zaskoczenie. Pod warunkiem, że to wszystko było dla niej! -Zapomniałam o naszej rocznicy?-zaczęła się zastanawiać, czy to przypadkiem nie to, w końcu doskonale pamiętała, że ich pierwszy wspólny wyjazd to było Colorado, gdzie śniegu było po pachy, więc mógł to być początek lutego... Jeśli tak, to zaliczyła poważną wpadkę.

Flann Rohrbach
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Gdyby tylko sytuacja odrobinę na to bardziej pozwalała, pewnie aż by się z jej komentarza roześmiał. Dzisiaj jednak wyjątkowo poczuł się tym w pewien sposób ukłuty, jakby dotknięty. Owszem, może nigdy nie należała do ludzi, którzy nadmierną atencję przywiązują do skupiania się na datach, rocznicach i innych takich, ale przecież nie można było mu odmówić spontaniczności czy tego że romantyczny nie bywał. To nie był pierwszy raz w historii ich blisko dziesięcioletniej znajomości, kiedy robił coś właściwie... właściwie bez okazji, a przez reakcję żony poczuł się tak, jak starający się za bardzo ostatni hipokryta. Którym zresztą od pewnego czasu zupełnie świadomie był, ale to przecież historia na zupełnie inne okoliczności przyrody. Uśmiechnął się lekko i cicho westchnął. Gryzł się w ten sposób trochę w język, jednocześnie dając sobie czas na wymyślenie dobrej odpowiedzi, takiej która będzie w dobrym guście.
- Nie? - choć między Bogiem a prawdą właśnie przez głowę przelatywał mu cały kalendarz wymieszany z odrobiną wspomnień, bo gdyby okazało się, że i on się na jakieś dacie teraz wykładał... Szczęśliwie jednak nie. Za punkt odniesienia co prawda złapał te beznadziejne Walentynki, których było teraz wszędzie pełno, ale nigdy w tych okolicach nigdy niczego nie świętowali, więc to nie mogło być to. - Nie potrzebowaliśmy nigdy okazji, żeby wspólnie świętować - wytłumaczył się krótko, przecież w tym momencie nie kłamał. Dlatego lubił to ich życie we dwójkę, nie potrzebował dodatkowego balastu w postaci dzieci czy innych zobowiązań. Mogli robić co chcą, nie oglądając się na nikogo. Ruszył w stronę Aspen by przywitać się z nią czułym buziakiem.
- Widzę ile energii ostatnio ładujesz we wszystko związane z własnym interesem, ze swoją kwiaciarnią, pomyślałem więc że może trzeba to odpowiednio opić... Wiesz, żeby dobrze się prowadziło czy jak to tam nazywają przedsiębiorcy - zaśmiał się nawet odrobinę, ale nie było w tym krzty złośliwości. Naprawdę cieszył się z tego, że Aspen znalazła coś co jest j e j. Pewnego rodzaju niszę, w której zamierza się spełniać, co ją cieszy, i czemu chce poświęcać energię i swój czas. Objął ją delikatnie w pasie i skierował ich oboje w stronę stołu. Chyba nie musiał pytać o zgodę na wspólne świętowanie?
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Nie, to pytanie to nie miał być absolutnie żaden przytyk do Flanna, ich związku czy jego podejścia do świat. Absolutnie! Na pewno przez te wszystkie lata się zdarzały jakieś mniej lub bardziej spektakularne wpadki, kiedy to jedno z nich pomyliło daty, czy nie zaplanowało nic spektakularnego. W tym wypadku chodziło tylko i wyłącznie o to, że Aspen tak zafiksowała się na tej firmie, że totalnie nie wiedziała jaki jest dzień w kalendarzu. Można by powiedzieć, że czasem człowiek jest po prostu zbyt zajęty, aby myśleć o czymkolwiek innym, lecz to nie było mądre, ani dobre. Są rzeczy, których nie wolno ignorować, czy zrzucać na dalszy plan, a małżeństwo zdecydowanie należało do tych najważniejszych w życiu. O walentynkach pamiętała tylko dlatego, że jej biznes zamierzał mieć naprawdę fajny utarg związany z tym dniem. Wiedziała jednak, że żadne z nich nie przykłada wielkiej wagi do tego dnia. Było to dość sztuczne, komercyjne święto, choć było miło zawsze usłyszeć od kogoś, że jest się kochanym, więc nigdy ostentacyjnie nie ignorowali tej daty.
-To naprawdę, tak bez okazji?-Szczerze mówiąc, trochę jej kamień z serca spadł, że sama nie zapomniała o niczym ważnym dla nich obojga, a zrobiło się za to bardzo miło, że mąż chciał w taki sposób spędzić jeden wieczór, tylko i wyłącznie z własnej woli, a nie dlatego, że kalendarz wskazywał na to, że tak powinni się zachować. Był naprawdę wspaniałym mężczyzną, który może ma swoje wady, ale kto ich nie ma. Takim zachowaniem pokazywał, że Aspen jest dla niego ważna i ona to czuła - przecież poniekąd o to chodziło w związku, prawda? Aby troszczyć się o siebie, wspólnie świętować, a także wspierać się w momentach, kiedy było to konieczne.
Jakby chciała rozpamiętywać rozmowę z Remingtonami, że mąż ją zdradza i w ogóle jest głupia i naiwna, to musiała przyznać, że takie zachowanie Rohrbacha kompletnie nie wpasowywało się w taką narracje. Szatynka tylko lekko potrząsnęła głową, jakby chciała dosłownie wygonić takie myśli z głowy. To nie był dobry moment na takie rozważania. A ona nie powinna była dopuszczać takich myśli do swojej głowy.
-Czyli jednak mamy jakąś okazję-powiedziała, kładąc obie dłonie na policzkach swojego ukochanego i odwdzięczyła się czułym pocałunkiem. Jej ego zostało naprawdę mile połechtane takim zachowaniem mężczyzny. -Dziękuje Flann, naprawdę doceniam inicjatywę-Może i mężczyźni są mało domyślni, więc na pewno malarz nie pomyślał, że właśnie w taki sposób jego żona chciała zapełnić wyrwę w swoim życiu związaną z tym, że przy nim na pewno nie zostanie matką.
-Napijmy się za to-powiedziała zajmując miejsce przy nakrytym stole. Musiała przyznać, że wszystko wyglądało pięknie. Smacznie i romantycznie, a ona czuła się w tym momencie jak przez wiele lat ich małżeństwa, czyli kochana.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Rohrbach nigdy, w żadnym związku, nawet w tym trwającym najdłużej i na dodatek zwieńczonym małżeństwem, nie był typem partnera romantycznego-misia, który dożywotnio chciałby sobie spijać z dzióbków i jedynie kochać tą drugą stronę. Był pieprzonym egoistą i co więcej, świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Ostatnio na dodatek był egoistą i hipokrytą w jednym, bo jego romantyczne wynurzenia świadczące o tym jak to świetnie się im w relacji układa, biorąc pod uwagę ostatnie wyznania z Desiree, raczej dobrej prasy jako męża by mu nie robiły. Stał po prostu - szczęśliwie chociaż niesmutny - w równiutkim rzędzie z innymi zdradzającymi małżonkami, którzy nie wiadomo do końca w jakim celu stara się wynagrodzić tą niewierność żonie. Żonie, która nawet o niej nadal nie wie. To jest cudowny człowiek po prostu, aż się gdzieś w środku właśnie z siebie zaśmiał. Do jakiego miejsca w życiu doszedł.
- Właściwie nie wiem czy uznawać to za okazję, czy że jednak jest to bez okazji - zaśmiał się w końcu na głos, głównie dlatego, że po prostu czuł że widać po nim, że jest w tej chwili rozbawiony. Z drugiej jednak strony serio trudno było mu ustalić czy świętowanie po prostu jakiś spraw zawodowych jest już o k a z j ą, czy jednak częścią zwykłej codzienności. Cóż, problemy pierwszego świata. Czy okazja do imprezy jest okazją do imprezy.
Podążył mimo wszystko jej śladem i zajął miejsce blisko, jak na randkę przystało.
- No, a teraz proszę się ładnie wszystkim chwalić. Już, już - zdawał sobie w końcu sprawę i z tego, że byli w ostatnim czasie tak zalatani, że niespecjalnie mieli czas na jakiekolwiek rozmowy. Tym bardziej te dotyczące pracy. Ogólnie się raczej mijali, czemu więc mieli zapychać ciszę jedynie takimi oficjalnymi dosyć tematami? Zabrał się za rozlewanie jakiegoś wina, bo jak wiadomo, okazję należy stosownie do niej o p i ć.
- Pięknie wyglądasz - rzucił jeszcze komplementem. W końcu był kochającym mężem, prawda?
Dobry Boże, przecież to sam szatan się śmieje z głębi piekieł.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Może Flann nie był totalnym misiem tulisiem, sypiącym komplementami i ćwierkającym pięćset razy dziennie, że kocha swoją piękną żonkę. Jednak to nie było coś, czego Aspen kiedykolwiek pragnęła, albo co gorsza, potrzebowała. Flann miał gest, wiedział jak się zachować, aby jego ukochana czułą się doceniona, zaopiekowana i to w dość romantyczny sposób. Sposób bycia Rohrbacha zdecydowanie pasował jego ukochanej. Aspen również nie należała do osób, które przebierają się za amora, czy wrzucają tonę płatków kwiatów do basenu, by taki obrazek idealnie wyglądał na instagramie i ludzie gadali, że się kochają. Nie, to nie było w jej stylu. W przeciwieństwie do tego, co ludzie gadali, wcale nie była zmanierowaną nowobogacką, która na każdym kroku epatowała bogactwem, w które się perfidnie wżeniła.
-To naprawdę nie jest ważne. I tak doceniam-zauważyła. Świętowanie jej sukcesu, czy decyzji, było wystarczająco miłe, żeby Aspen naprawdę to doceniła. Nie spodziewała się tego, nie oczekiwała. I choć tak naprawdę mogła w drodze od prawnika kupić szampana i w taki sposób świętować kupno firmy. Było to poniekąd normalne i zrozumiała. A także nie było to tak naprawdę coś, co potrzebowało takiej wielkiej otoczki z pompą.
-Eh, od czego tu zacząć-zaśmiała się, patrząc na swojego ukochanego, trzymając brodę opartą na dłoni i przyglądając się Flannowi. Naprawdę, w tym momencie zapominała o tych wszystkich gorszych chwilach, przez które przechodzili i uważała, że jest prawdziwą szczęściarą. -Więc oficjalnie jestem już właścicielką Fleuriste i wszystkiego, co z tym związane-powiedziała. Bo to nie był tylko sklep z kwiatkami, ale także wielka farma kwiatów, a obowiązków była cała masa. Na pewno co nieco malarz już wiedział, bo jednak coś się pytała, czy to zrobić, lub czy może wydać tyle pieniędzy z ich wspólnego konta, ale szczegółów nie mieli kiedy omawiać.
-Dziękuje kochanie-powiedziała, unosząc kieliszek w dłoń, aby stuknąć się nim z mężem. W końcu jak toast, to toast. -Za nasze sukcesy. W końcu Twój wernisaż był wielkim sukcesem-zauważyła. Co prawda był jeden minus, a mianowicie postawa jej kuzynki i jej męża, ale nawet nie była pewna, czy Flann to zauważył, lub ktokolwiek mu o tym doniósł.

Flann Rohrbach
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Można było to pewnie uznać za pewien sposób wyrachowania, ale przez blisko dziesięć lat wspólnego życia Flann nauczył się tak czytać swoją żonę, że właściwie bez pudła wiedział co robić, by ją zachwycić czy by jej zaimponować. Co prawda przez cały ten czas wynikało to po prostu z zupełnie romantycznej natury ich relacji, jednak teraz, kiedy wszystko było gotowe i tak piękne, że zachwyciłoby się tym pół Instagrama, stał z boku i nalewając im wino, zastanawiał się kiedy to wszystko się tak pokomplikowało, że z taką łatwością pakował się do szufladki typowego zdradzającego męża, na dodatek hipokryty. Otrząsnął się z tej myśli jednak, wręczając żonie kieliszek.
- Zapewne od początku - pozwolił sobie nawet się lekko zaśmiać. Oficjalnie miało to nadać żartobliwy wydźwięk jego wypowiedzi, między Bogiem a prawdą jednak chodziło bardziej o to, żeby rozładować ten huragan myśli po raz kolejny nawiedzający jego głowę.
- Cieszę się, że wszystko poszło lekko, łatwo i przyjemnie - bo przecież tego akurat nikt nie mógł zagwarantować. Może to nie była w końcu jakaś wielka, korporacyjna fuzja, ale czasami nawet przejmowanie takich drobnych, lokalnych interesów kiedy przychodziło co do czego potrafiło okazać się ostatnim wrzodem na czterech literach. - I jak się czujesz w roli nowej pani prezes? - uśmiechnął się do niej ciepło. Nigdy nie zastanawiał się, czy Aspen poradzi sobie w roli surowej, wymagającej szefowej. Zawsze była przecież tą ciepłą i pomocną babeczką, której ciężko nie lubić. - Zostawiasz sobie cały personel? - w tym momencie uzmysłowił sobie, że jest tak cudownym mężem że nie jest w stanie nawet rzucić jednym imieniem osoby, z którą do tej pory pracowała jego żonę, co dopiero uznać że kogokolwiek z tych ludzi znał. Cieszył się więc, że sama Aspen zmieniła temat na ten dotyczący czegoś, o czym mógł rozprawiać raczej swobodniej.
- Dziękuję - skinął potakująco głową. Co prawda Flann jako artysta był skutecznie rozpieszczony przez krytyków i odbiorców, i raczej zdziwionym by był gdyby jakikolwiek wernisaż się nie udał. Był próżny, ale czy kogokolwiek jeszcze to dziwiło? Samą kuzynkę Aspen od zawsze właściwie miał za głośną, nadmiernie skupiającą na sobie uwagę i do szpiku kości rozpuszczoną Angielkę, nie do końca rozumiejąc fenomen ich przyjaźni. Za dziwne by więc raczej nie uznał, że ktoś o innym typie osobowości mógłby zostać jej mężem. Szczęśliwie jednak cała, zainstniała w trakcie wernisażu sytuacja, jeszcze do niego samego nie dotarła. Poczułby się bowiem bardzo niekomfortowo, gdyby okazało się, że już nawet obce osoby są w stanie zauważyć co jest na rzeczy.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
To chyba było jak najbardziej normalne, że po takim wspólnie spędzonym czasie, znają się niemal jak łyse konie. Dziwne by było, jakby było inaczej, skoro spędzali ze sobą naprawdę wiele czasu, w wielu różnych okolicznościach. Ich okres miesiąca miodowego był dość długi i intensywny, a z racji wykonywanych zawodów, czy też w związku z tym, że Flann był malarzem i miał totalnie nieregulowany czas pracy. Sporo się bawili, trochę podróżowali, żyli w różnych miejscach. Znali się na wylot i nie dało się ukryć, że jedyne co można było wyrachowaniem nazwać, to to, w jaki sposób tą wiedzę wykorzystywał do tego, jak mydlić oczy swojej żonie. Bo nie da się ukryć, że tego robił. Przecież wiedział, co robić, aby Aspen nie podejrzewała niczego, że jego myśli odpływają w inne strony, albo jak sobie zapewnić wolne popołudnie z dala od oczu ciemnoskórej. Tak samo, co robić, aby jakiekolwiek wszelkie przypadkowe podejrzenia odsunąć. Na pewno taką też myśl miał, organizując dla niej ten wieczór. Aby pokazać, że wciąż jest dla niego ważna, by uśpić jakąkolwiek czujność. Choć nie oszukujmy się, jak na romans ciągnący się już jakiś czas, to szło Rohrbachowi doskonale, skoro jego żona absolutnie niczego się nie domyślała.
-Akurat wydaje mi się, że początek jest mało fascynujący-powiedziała, nieco się z nim przekomarzając. Początek malarz znał. Rozmawiali kiedyś, że Laurissa, ówczesna właścicielka przyznała, że nie jest w stanie dłużej prowadzić biznesu, więc bo zamknie, bo na szukanie nowego właściciela nie ma czasu. To był tak naprawdę początek, kiedy, może dla żartów Flann rzucił, że kobieta powinna porozglądać się wśród swoich znajomych. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to on zasiał ziarenko w głowie swojej żony. -O tak, dzięki Twoim ludziom wszystko poszło sprawnie, jak nigdy-powiedziała. Nigdy nie wątpiła w to, że Flann otaczał się osobami wyjątkowo kompetentnymi, że przez lata budowania swojej kariery poznał wartościowe osoby, wiedząc komu może zaufać, a komu nie. Owszem, Aspen mogła również skorzystać z pomocy Atwoodów, choć tylko w kwestiach prawnych, co też zrobiła, choć potrzeba było wykorzystanie większej ilości ludzi. Doradcy finansowego na przykład.
-Szczerze? Nie czuje się panią prezes, ani nikim ważnym... W sensie, lepszym przez to, że zmieniłam stanowisko z sprzedawcy, na właścicielkę. -zauważyła. Nie była nawet pewna, czy można ją panią prezes nazywać, nie było żadnej rady nadzorczej, czy zarządu, więc określenie właścicielka znacznie bardziej pasowało. Choć to akurat były szczegóły niewiele znaczące. -O tak, zdecydowanie nie mam głowy teraz do wymiany pracowników.-Jako, że była to praca na pół etatu, niekoniecznie bezpośrednio związana z pracą zespołową, to Flann pewnie większość imion współpracowników słyszał raz, czy dwa. Co innego Laurissa, która niejednokrotnie nawet ich odwiedzała, bo panie z miejsca złapały wspólny język i stały się dobrymi koleżankami, które lubiły siedzieć w ogrodzie, otoczone przez rośliny kupione w Fleuriste.
-Wszystko poszło po Twojej myśli?-zapytała jeszcze. Pewnie, interesowała się recenzjami, ale w związku z tym, że była w ostatnim czasie dość zajęta, na pewno nie wszystko wiedziała, jaki był odbiór i czy można było oczekiwać czegoś lepszego, większego. W gruncie rzeczy, to nie tylko Ainsley i Dick mieli wiele wspólnego, ale Ainsley i Flann również. Może nie byli jak charakterologiczne krople wody, ale to nie tak, że nie mieli żadnych, wspólnych cech. W końcu to tą dwójkę darzyła bardziej serdecznymi uczuciami, a nie Dicka. Generlanie nie miała nigdy wiele do niego, choć też trudno powiedzieć, żeby się ze sobą w każdym momencie (w sensie przed laty, czy teraz) dobrze dogadywali.

Flann Rohrbach
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Pewnie zabrzmiałoby to egoistycznie i zupełnie źle, ale Flann odkrywał ostatnio, że bardziej rajcuje go by tego przysłowiowego króliczka cały czas gonić, nie żeby go złapać i nagle większość rzeczy, które były pewną nieruszalną s t a ł ą w jego życiu zaczęły go irytować. Praca - czy ktoś malowanie jakiś horrendalnie drogich obrazków może w ogóle nazywać pracą? Owszem, w przypadku Rohrbacha było to zajęcie spektakularnie dochodowe, ale ciężko było doszukiwać się w nim znamion regularnego etatu. Życie? Czuł się jakby obudził się w dniu świstaka, ten sam dom, ci sami ludzie wokół i... ta sama żona. I pewnie gdyby irytacja w związku z ostatnim nie wiązała się z pewną atrakcyjną blondynką - w tym momencie wyciągnął nawet z kieszeni telefon i zerknął na ekran, oczekując na nim choćby wiadomości, ale jej brak dobił go zupełnie - machnąłby ręką i uznał, że się po prostu starzeje, zaczyna go dojeżdżać jakiś kryzys wieku średniego czy inne gówno i po prostu tkwiłby w tym wszystkim dalej. Coraz bardziej doskwierało mu, że codzienność którą w końcu sam i to na własne życzenie sobie napisał, zaczyna być dla niego jak szczelnie zamknięta klatka.
Musiał sobie wybić z głowy myśli o Desi, by wrócić do swojej roli oddanego męża. Pieprzony, lekko uśmiechnięty hipokryta,
- A czy przypadkiem nie jest odwrotnie? Że początki są właśnie najbardziej interesujące, a potem pojawia się już przyzwyczajenie, stagnacja, codzienność? - odpowiedział chyba odrobinę już wręcz lirycznie, ale szybko ugryzł się w język, bo dobrze wiedział, jakie głosy w jego głowie dobijają się zdecydowanie za bardzo (w tej chwili) na pierwszy plan. Musiał się sam ze sobą gdzieś w tym tępym łbie spotkać i uspokoić. Uśmiechnął się szerzej, w taki czarujący sposób, jakby obawiał się, że to co może powiedzieć mogło zostać źle odebrane: - Znaczy wiesz... Szansę na udany początek masz tylko raz, nim się w końcu najbardziej cieszysz, prawda? - szył jak mógł. W końcu jednak postanowił się zamknąć, bo z tego tematu akurat niczego dobrego już nie ukręci.
- Cieszę się zatem, że są przydatni. Inaczej musiałbym ich zwolnić - powiedział z całą możliwą stanowczością i powagą, po czym upił trochę wina ze swojego kieliszka. Zastanawiał się, czy jego żona weźmie te słowa na serio, czy spróbuje je obrócić w żart. Czy bowiem mówił poważnie? Flann owszem, był człowiekiem aż nadto wymagającym, ale tyle wymagał od innych, ile od samego siebie. I mógł uważać, że jeśli ktoś nie jest w swojej robocie kompetentny, to nie powinien jej w ogóle wykonywać, ale czy z tego powodu pozbawiłby kogoś etatu? A że temat mógł podłapać: - Wiesz, że chyba nie miałem okazji poznać nikogo z twojej pracy? - tak, mały hipokryto, możesz śmiało uważać to za wygodny przypadek. - To fajni ludzie? Sprawdzeni pracownicy? - teraz w końcu ważniejsze niż to, czyje towarzystwo jest lepsze w trakcie papierosa na przerwie, było bowiem to jak dana osoba wyglądała w oczach firmy. Była bowiem zatrudniona na odpowiednim stanowisku, by wykonywać odpowiednią pracę, a sam Flann zakładał dosyć śmiało, że nawet jeśli tego nie robią, Aspen nie chcąc być złym policjantem będzie długo przymykać na to oko. A wtedy znowu trzeba byłoby jej pomóc. Musiał mieć rękę na pulsie.
- Po mojej myśli? - zaśmiał się nawet odrobinę gorzko. - Skarbie, mniej lub bardziej szczęśliwie, jestem już w takim miejscu, że moja myśl kończy się w chwili, kiedy farba wyschnie na obrazie. Potem to już tylko... marketing, pieniądze i klient. Od wszystkiego jest człowiek. Jest nawet facet, który specjalizuje się w oświetleniu prac w galeriach. Wyobrażasz sobie? To jest już taka nisza, że facet ma tyle roboty, że trzeba się do niego zapisywać na przyszły rok - teraz już zaśmiał się szczerze. Wcale nie żartował. poznał - wyjątkowo! - tego człowieka osobiście i był wręcz zaskoczony tym, jak nawet świat sztuki udało się już skomercjalizować, przynajmniej od czasu, kiedy okazało się, że nawet artyści, którzy nie zdążyli jeszcze wylądować sześć stóp pod ziemią, przynoszą dochody zbliżone do wielkich mistrzów.
Flann poczuł właśnie, że w ostatnim czasie jest wielkim mistrzem co najwyżej podwójnego życia.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Flann był cynikiem i kłamcą, żeby nie powiedzieć, że jego potrzeby życiowe różniły się w zależności od tego, kto pyta i kogo te potrzeby dotyczą. Dopiero co próbował ze złością wytłumaczyć swojej żonie, że on jest stary, wręcz zbyt stary na jakiekolwiek zmiany w życiu i jeśli coś jemu, im, się układa, to należy zostawić to tak jak jest, bo lepsze jest wrogiem lepszego. Aspen chciała zmian, chciała wprowadzić coś nowego do ich życia - choć czysto teoretycznie na tamten moment, to nie było chęci. Jednak gdy w grę chodził ktoś inny.... To wręcz na odwrót, wszystko co było do tej pory najlepiej zburzyć i Rohrbach aż nie mógł się doczekać, aby zadzwonić po buldożer. Choć nie dało się ukryć, że nawet jeśli w grę nie wchodziłoby niszczenie wszystkiego, co Rohrbachowie wspólnie wybudowali przez ostatnią niemal dekadę, to sama myśl byłaby niczym trzęsienie ziemi, którego skutki trzeba by przez dłuższy czas sprzątać.
-Hm... Chyba mamy inne początki na myśli-zauważyła szybko, nie negując jego spostrzeżenia.-Ja mam na myśli papierkową robotę, która dla mnie nigdy nie będzie ciekawa, nie mówiąc o byciu pasjonującym. Jednak teraz, kiedy będę mogła zacząć wprowadzać swoje porządki to zapowiada się naprawdę ciekawie-wyjaśniła. Choć walentynki wypadły za szybko od przejęcia sterów i Aspen nie miała szansy wykazać się bardzo w tym temacie, bo wszystko było już zorganizowane, tak wielkanoc to już będzie coś zupełnie innego. Aspen miała już pewne wizje, o pomysłach rozmawiała już z Jenny. To będzie pierwszy sprawdzian, czy ciemnowłosa w ogóle nadaje się do tej pracy. Była kreatywna, posiadała również artystyczną duszę, jak jej mąż, więc powinna się sprawdzić. Bardziej ta strona stricke biznesowa ją przerażała. Jako że Aspen naprawdę była zakręcona i całą swoją uwagę kierowała ku wyzwaniu, które przed nią się otwierała, nawet nie zauważyła aluzji do nich, że początek ich związku to były iskry, miłość i pomysły, a teraz to już nuda, szara codzienność i generalnie nic ekscytującego.
-Musisz pamiętać, że to czego Ty od nich oczekujesz i po co ich zatrudniłeś, a moje potrzeby to coś zupełnie innego-poczuła obowiązek, aby stanąć w obronie osób, które Flann zatrudnia. Miałaby niemałe wyrzuty sumienia, gdyby przez jakąś jej nieprzemyślaną wypowiedź, ktokolwiek stracił pracę lub chociaż naraził się na krytykę. Ona miała wielkie serce dla każdego, niezależnie czy jest taki sam jak ona, czy też dla niej pracuje.-Och, Laurisse znasz, bywała u nas nie raz. Zawsze się doskonale dogadywałyśmy i pomagała mi z ogrodem-zauważyła. Co do reszty współpracowników - owszem, Flann raczej nie poznał ich znaczniej, niż widując ich i witając się z nimi, gdy przyjeżdżał po żonę. Mógł nie pamiętać ich imion. -Wydaje mi się, że tak. Nie ma tam nikogo, kto by zdążył mi zajść za skórę, ale teraz pewnie będę patrzeć na nich pod innym kątem-owszem, z Aspen na bank nie był zły policjant, nie było na to szans. Żaden z niej policjant by nie był, a będąc szefem trzeba umieć także zarządzać innymi ludźmi, nawet większymi grupami ludzi.
-Po twojej myśli, tak jak chciałeś-zauważyła. Chciała zapytać, czy pojawiły się te osoby, których oczekiwał, czy odbiór jego prac był odpowiedni. Wiadomo, nie na wszystko miał sam wpływ, ale oczekiwania ma każdy. Nawet w tak błahych sprawach jak odbiór przez żonę zaplanowanej kolacji, tak samo w ważnych sprawach, wydarzeniach roku - w końcu Flann nie wyprawiał wernisaży co drugi tydzień, tylko każde jest wielkim dniem.

Flann Rohrbach
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Byłby ostatnim durniem, gdyby nie zdawał sobie sprawy z tego na jak specjalne traktowanie może liczyć jeśli chodzi o jego żonę. Był bowiem jednym z tych uprzywilejowanych dupków, którym to żony wierzyły wręcz ślepo, dość mocno ich przy tym idealizując. I pewnie powinno mu być z tego powodu chociaż trochę głupio, ale ostatnio coraz ciężej przychodziło mu bycie porządnym człowiekiem. Tak, nigdy nie był człowiekiem o jakoś specjalnie wysoko rozwiniętej moralności, ale przez ostatnie miesiące dopracował to wręcz do perfekcji.
- Nie spodziewałem się, że znajdzie się na świecie coś, co spowoduje że wyjdzie z ciebie maruda - jak bowiem było dosyć ogólnie wiadomo, Aspen była zawsze tą ostatnią optymistką, która we wszystkim widziała choć jeden malutki pozytyw. I owszem, o ile czasem bywało to już denerwujące. Teraz poczuł się zaś zaskoczony. - Nic a nic ekscytującego? - starał się gdzieś głęboko w swojej głowie znaleźć jakikolwiek aspekt papierkowej roboty, na który to faktycznie ktokolwiek mógł się cieszyć. Może chociaż nadawanie nazwy? Nie, tutaj Aspen postawiła na sprawdzoną markę, do której już przyzwyczaili się mieszkańcy. - A nie wygodniej byłoby wprowadzić swoje porządki od pierwszego dnia? Wiesz, zaznaczyć, że to nadal to samo miejsce, ale jednak się w jakiś sposób różni od tego co jest już klientom znane. Nie wiem nawet czy to dobra strategia marketingowa, luźno pytam - bowiem Flann nie wiedział o marketingu zupełnie n i c. Szczęśliwie nigdy nie musiał się przejmować takimi rzeczami jak własny biznes, lokal, podatki, cokolwiek. W jego przypadku marką było bowiem jedynie nazwisko i te mniej lub bardziej udane obrazki, które za nim szły. Gdyby chodziło o cokolwiek więcej, już dawno temu dałby sobie spokój, tak byłby tym wszystkim zmęczony.
Zrobił zdziwioną minę:
- Oczekuję więc, by stanęli na wysokości zadania i równie dobrze robili swoją robotę, kiedy chodzi o moją żonę. To nie powinno być trudne - ocenił dosyć surowo, po czym jednak uśmiechnął się, jakby tym chciał nadrobić że tak realnie to musi być wyjątkowo ciężkim do życia człowiekiem. Na dodatek musiał teraz wybrnąć z tego, że zupełnie nie pamiętał o kim w tym momencie mówi jego żona. Ktoś tam pewnie i faktycznie śmignął mu raz czy dwa po domu czy ogrodzie, ale cóż - Rohrbach nie był z tych, którzy przywiązywali uwagę do przelotnych znajomości. Chyba, że chodziło o jedną jego przelotną znajomość, która finalnie się wcale taka przelotna nie okazała. Na samą myśl o Desiree ponownie sprawdził swój telefon, tym razem z zadowoleniem zauważając wiadomość od niej. Uśmiechnął się tylko lekko pod nosem i usunął smsa. Odpisze na niego później, telefon znowu wylądował w kieszeni.
Zamyślił się. Jak pięknie brzmi, że coś mogło pójść tak jak chciałeś. Pytanie tylko, czy ktokolwiek jeszcze się w ogóle liczył z tym, czego on sam chce. Czego w ogóle chcieć może. Łapał się na tym, że sam temat jego pracy - o ile to jego malowanie można było pracą nazwać - go irytował. Jakby właził gdzieś pod żebra i nie dawał oddychać. Kryzys? Wypalenie? Czuł to właściwie od dawna, teraz miał wrażenie że to jedynie się coraz bardziej dziko rozrasta, ale niemówienie o tym zdawało się skutecznie ukrywać problem. Aż do teraz.
- Wiesz, mnie się chyba nie pyta czego chcę - zaśmiał się gorzko. - Ale tak, było całkiem... - między Bogiem a prawdą to w pamięci nie zarejestrował z tego wieczoru specjalnie nic wielkiego, jedynie krótką chwilę wyrwaną z tego wszystkiego dla Desi. - sympatycznie - co za fatalny dóbr słów mój panie.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Ewidentnie Flann wykorzystywał fakt, jak Aspen go traktowała, dając mu naprawdę sporo wolności, nie oczekując że będzie spędzał z nią każdej wolnej chwili, których oboje mogli by mieć wiele, nie robiła mu nalotów na pracownię, nie wypytywała co robi, czy co robił, ani co planuje. Wierzyła, że w prawdziwym związku, dorosłych ludzi tak to powinno wyglądać i absolutnie nie ma co się czymkolwiek martwić. Przecież przez tyle lat to się sprawdzało i byli wspaniałym związkiem. Może nie idealnym, może nie było tak, że każdy marzył, aby mieć taką miłość, ale nie dało się ukryć, że oboje byli z tego powodu zadowoleni, uważali że jest w porządku. Przynajmniej ani przez moment Aspen nie narzekała na swojego męża - z tym, że i teraz tak naprawdę miała niewiele konkretnych powodów, aby narzekać. Może jakieś przeczucie najwyżej.
-To nie jest marudzenie, Flann-zaśmiała się, ręką machając, chcąc odsunąć od siebie tą opinię. To nie tak, że jęczała, że ta część była beznadziejna, że żałuje czy coś takiego. Była optymistką, była pogodnie nastawiona do świata i zdawała sobie sprawę, że nie wszystko jest piękne i idealne, godząc się z tym. Po prostu uważała tą papierologię, jak i pewnie każdą następną, jako za zło konieczne i coś, co specjalnie jej nie interesuje. Miała ku temu pełne prawo, zwłaszcza że chyba nie było ani jednej osoby, która uwielbiała łazić po urzędach, prawnikach i podpisywanie papierków. Nawet prawnicy uważali inne części swojego zawodu za ciekawsze!
-Masz rację i tak zrobię, jak tylko już oficjalnie jest wszystko załatwione.-powiedziała. Planowała nawet jakąś małą firmową imprezę z okazji nowego etapu, jednak to nie tak, że cokolwiek wielkiego da się zrobić w jeden dzień. Miała naprawdę wiele planów w głowie i wierzyła, że jest w stanie zrobić coś, czego jeszcze to miasteczko nie widziało.
-I tak było, miałam nieco co innego na myśli-powiedziała. Zostali zrekrutowani do bycia enturage Flanna Rohrbacha, więc mieli się znać na wszystkim, co jest związane ze sztuką, prawem, sprzedażą dzieł sztuki, wernisażami, pokazami czy prawami autorskimi. Każdy dobry prawnik, czy doradca biznesowy zajmuje się nieco szerszym tematem, więc bez problemu poradzili sobie z dodatkowym zadaniem, które szef zrzucił na ich ramiona.
-Coś się dzieje?-zapytała, zauważając, że mężczyzna jej życia znów sięgnął po telefon. Może coś się działo, może czekał na jakaś ważną wiadomość - wtedy byłoby to totalnie zrozumiałe, w końcu są rzeczy ważne i ważniejsze, a romantyczna kolacja z żoną czasem schodzi na dalszy plan. Jednak jeśli to nie było nic poważnego, to pewnie miło by było, jakby jednak mógł się całkiem skupić na żonie, skoro już przygotował jej tak piękną niespodziankę.
-A powinno!-przecież artysta powinien być w świetle reflektorów, bo taki wernisaż to było coś, kiedy trzeba było go świętować, podziwiać. Gdyby nie on, to obrazów by nie było. Może Flann był skromny, ale raczej nie, jednak z jakiegoś powodu nie stawiał siebie na pierwszym miejscu. -To się cieszę. Jestem z Ciebie dumna-zapewniła.

Flann Rohrbach
ODPOWIEDZ