Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#7

Aspen cieszyła się ostatnimi dniami w słonecznej Australii, zanim uda się do świątecznego raju, jakim miał być Manhattan. Tego jeszcze szatynka nie przeżyła, ale była gotowa na to, nawet ten ziąb jej za bardzo nie przeszkadzał. Lubiła w sumie śnieg, zwłaszcza raz na jakiś czas. Jako, że szykowało się jej dłuższe wolne w kwiaciarni, przed wyjazdem pracy miała co nie miara i pomagała Laurissie jak tylko mogła, bardziej niż zazwyczaj. Nie był to dla niej żaden problem, choć nie była do końca przyzwyczajona do roli posłańca. Jednak skoro na ostatni moment miała przystroić jedną scenkę na planie jednego z programów, to wpakowała mnóstwo kwiatów do swojego samochodu i pojechała w odpowiednią stronę.
Aspen nie miała najmniejszej chęci do tego, by być gwiazdą, celebrytką czy osobą znaną. Nie chciała, aby ktoś ją wytykał palcami, śledził z aparatem, czy obgadywał w Internecie. Stąd to tak naprawdę była pierwsza wizyta kobiety na planie filmowym... Chyba tak można było nazwać to miejsce, prawda?
Wylegitymowała się przy bramie i nazwa kwiaciarni otworzyła bramę i pozwoliła wjechać na teren, a także Hall-Rohrbach dostała wskazówki gdzie dokładnie pojechać. Zaparkowała autko, sprawdziła przez okno jak mają się kwiaty i weszła do środka.
-Przepraszam...-starała się zagadnąć jakiegoś gościa w zwykłym t-shircie i słuchawkach na uszach. To mogło świadczyć o tym że jest ważny i że potrafi powiedzieć. Chyba był faktycznie jakąś szychą, bo nawet nie spojrzał w jej stronę. Nie wyglądało, aby coś właśnie kręcili bo ludzie rozmawiali, krzątali się i nikt nie zwracał na nic uwagi.-Przepraszam?-zagadnęła tym razem jakąś dziewcznę, która była sporo od niej młodsza, ale przynajmniej odwróciła się w jej stronę.-Fleuriste, kwiaty przywiozłam...-słowa w odpowiedzi Aspen nie usłyszała, ale zobaczyła gest ręką, nakazujący iść za kobietą. No to poszła, została zaprowadzona na drugi koniec pomieszczenia i znów nastąpił problem, co dalej. Bo nastolatka się zmyła, a Aspen dalej nie miała pojęcia co zrobić...

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Chociaż uwielbiał swoją pracę, daleki był od miana pracoholika, który wiecznie zostaje po godzinach i dokładnie czuwa nad każdym projektem. Zdarzało mu się zaniedbać jakieś obowiązki, wywołać mniejszy lub większy skandal, ale ostatecznie zatrudniał masę ludzi po to, by wytwórnia funkcjonowała doskonale nawet w tych momentach, w których Remigius wybierał surfing zamiast pracy. Okres zimowy był jednak w pewnym sensie bardziej wymagający, a problemy natury osobistej pchały Soriente w objęcia pracy, która pomagała mu skupić myśli na czymś innym, niż kłopotliwe kwestie. Poza tym jako człowiek charyzmatyczny, najzwyczajniej w świecie cenił sobie kontakt z ludźmi i lubił wierzyć, że przez swoich współpracowników jest zwyczajnie lubiany. Żartował chętnie z każdym, niezależnie od zajmowanego przez innych szczebla i nie stwarzał niepotrzebnych barier, które tak naprawdę jedynie ograniczał kontakty. Tych Remy lubił mieć dużo, w szczególności, gdy potrzebna była szybka interwencja, tak jak dzisiaj... Ktoś na którymś etapie przygotowań świątecznego wydania jednego z programów, zapomniał o oprawie roślinno-kwiatowej, ale parę telefonów do centrum Laurissy i wszystko miało zostać dopięte. Naturalnie blondyn chciał powitać u siebie swoją znajomą, ale tej nigdzie nie widział. Zapytał nawet kogoś z pracowników technicznych, czy gość z kwiaciarni już dotarł, a ci poinstruowali go, że jak najbardziej. Był więc całkiem nieźle skołowany, jak na kogoś, kto przebywa na własnym terenie. Wtedy też zobaczył drugą zagubioną osobę, a plakietka, jaka wisiała jej na szyi jasno dała mu do zrozumienia, że trafił. To znaczy pewny nie mógł być, ale też bez oporu postanowił zagadnąć atrakcyjną kobietę, której na pewno nigdy wcześniej tu nie widział.
- Dzień dobry - zwrócił na siebie uwagę nieznajomej, pozwalając sobie na nienachalne i raczej przyjacielskie zmierzenie jej wzrokiem. Sam miał na sobie garnitur, w którym koszulę zastąpił t-shirtem, a rękawy marynarki bezczelnie podwinął, nie przejmując się ani kosztem ubioru, ani też prasowania, które pozwoli na przywrócenie im pierwotnej formy. - Nie jesteś przypadkiem z Fleuriste? - zagadnął od razu. - Jeśli się mylę, to przepraszam, jestem prostym mężczyzną, więc sukienka w kwiaty działa na mnie zbyt sugestywnie - zażartował, uśmiechając się do niej przyjaźnie, ale też z pewnym oczekiwaniem, bo jednak liczył na jakieś informacje.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Ten, kto mówi, że jeśli kocha się swoją pracę, to się nigdy nie pracuje. Było przecież zupełnie inaczej, było się zaangażowanym non stop, bez przerwy, a dodatkowo to hobby można szybko znienawidzić. Jednak niektórzy lubili to co robili i nie mieli ani problemu z pracoholizmem, ani wypaleniem zawodowym, czy czymś takim. Aspen zdecydowanie należała do takich osób. Naprawdę, pracoholizm jej nie groził, choć była gotowa wziąć dodatkowe zlecenie jak to, czy zostać za koleżankę w domu. Jednak ceniła sobie swój wolny czas, a także musiała zająć się swoim własnym ogrodem. No i mężem. Każdą z tych dwóch rzeczy uwielbiała, więc jako priorytety były dość wysoko na liście u kobiety. To chyba dość mądrze, prawda? Ona taka była, zazwyczaj rozsądna, choć jak dorwały się do barku z kuzynką to mogło być różnie.
Remigius musiał zdawać sobie sprawę z tego, że Laurissa ma wielką firmę, pracowników, więc jeśli chce, jeśli nie może, to ma wiele możliwości, aby jednak wszystkie zamówienia zrealizować, a nie dać ciał. I to był jeden z takich momentów, kiedy właścicielka musiała poprosić kogoś o pomóc, niezależnie od tego, u kogo te kwiaty miały się znaleźć.
-Dzień dobry-przywitała się bez żadnego problemu, podejrzenia. Była kulturalną dziołchą, jak ktoś mówi dzień dobry, to oczywiście, że odpowiada. Jest mnóstwo osób, kręcą się zabiegani, spokojni i zdenerwowani zbliżającym się nagraniem. Czy słusznie, czy niesłusznie, trudno powiedzieć. Na całe szczęście Aspen nie była spóźniona z kwiatami, przynajmniej tak sądziła, więc nie było opcji, że to ona dostarcza nerwów choć jednej osobie z produkcji. O prowadzącym nie wspominając!
-Naprawdę wywnioskowałeś to tylko dlatego, że mam sukienkę w kwiaty?-zaśmiała się, bo rano absolutnie o tym nie myślała, gdy rano wybierała sukienkę. Brała pod uwagę tylko to, jak gorąco będzie i ile ma do zrobienia. -Tak to ja, Rissa mnie tutaj podesłała z całym bagażnikiem kwiatów. Fleuriste do usług-niemal zasalutowała, ale na całe szczęście w ostatniej chwili się powstrzymała, no bo było by to bardzo głupie i śmieszne.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Zdecydowanie Remigius mógłby być tą osobą, głoszącą wszem i wobec, że tak naprawdę nie przepracował w swoim życiu ani jednego dnia, bo zawsze kochał to co robił. Zaczynając od bycia współproducentem przy projektach ojca, po stworzenie własnego programu i stanie się jednym z bardziej rozpoznawalnych podróżników i dokumentalistów. Nieustannie starał się robić to co sprawiało mu przyjemność, co zakrawało o jego pasję i nadawało jego życiu sens. Owszem, byłoby mu o wiele ciężej, gdyby jego ojciec nie był sławnym reżyserem, a życie od dziecka nie toczyło się na planie filmowym. Remy był więc wdzięczny za to co posiadał i co udało mu się osiągnąć, a jednocześnie chociaż robił to co kochał, także poświęcił niesamowicie wiele czasu i sił, aby stać się niezależnym i nie żyć wiecznie w cieniu wielkiego reżysera Piera Soriente.
- W zasadzie, poniekąd to tak - zgodził się z jej słowami, a że prowadzili rozmowę o jej sukience to dość instynktownie przeciął wzrokiem sylwetkę dziewczyny uznając, że wybrana przez nią kreacja doskonale podkreślała jej kobiece kształty. - Kojarzę też większość pracowników z tego planu i wydałaś mi się tą nieznajomą, którą powinienem zagadnąć - dopowiedział, bo poniekąd to także było zgodne z planem. Chociaż zaskoczony był tym, że to nie sama Rissa przyjechała, a wysłała pracownika. Nie żeby miał cokolwiek przeciwko, bo nowo poznana dziewczyna wydawała się sympatyczna, a jej uroda zachęcała do bliższego poznania. Po prostu było to czymś nowym dla producenta. - Zaraz znajdę kogoś, kto pomoże ci przenieść kwiaty, ale może najpierw zechcesz się czegoś napić? Mamy dzisiaj cholery upał - rzucił, odruchowo podciągając rękawy marynarki. Nigdy nie miał problemu w nawiązywaniu znajomości. Śmiało mógł stwierdzić, że naprawdę trzeba było się niesamowicie postarać, aby zrazić Soriente do siebie, albo go nie polubić. Był otwarty i wyrozumiały, a przede wszystkim mimo obejmowanego przez siebie stanowiska, nigdy nie zachowywał się jak ktoś stojący ponad innymi. - Kawy? Herbaty? Lemoniady? Zaproponowałbym coś mocniejszego, ale wtedy musiałbym ci także znaleźć kierowcę - pozwolił sobie na żarcik, po czym delikatnym gestem poprzez ułożenie dłoni na łopatce dziewczyny skierował ich oboje w stronę stojących nieopodal stołów z przekąskami i napojami dla ekipy filmowej. - Remigius Soriente, ale śmiało mów mi Remy - przedstawił się, wyciągając ku dziewczynie dłoń, gdy już znaleźli się nieco na uboczu, gdzie nie groziło im narażenie się na potrącenie przez techników i scenarzystów przygotowujących plan.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Jeśli istniała choć jedna osoba, która uważała, że bycie znanym i bogatym nie przynosi żadnych zysków, to się mylił i oszukiwał tylko siebie. Aspen nie była wychowana w jakimś bogactwie, czy wielkim sukcesie, jej rodzina była dość normalna i przeciętna w porównaniu do tego jak siostra jej matki sobie radziła. W związku z tym Aspen znała ten świat blichtru i wysokich progów. Jednak szatynka nie czuła się ani trochę poszkodowana przez los... A teraz i tak sobie to odbijała, mając bogatego, znanego męża i pracując tylko dlatego, że nudziło się jej w domu. Bo nie bójmy się powiedzieć tego, Hall-Rohrbach nie potrzebowała przynosić żadnej pensji do domu, ten stał bez problemu tak czy siak.
-No proszę, a mówi się, że mężczyźni są tacy niedomyślni. Najwyraźniej chodzi tylko o mojego męża-pozwoliła sobie zażartować, miała nadzieję, że nowo poznany mężczyzna, w końcu jeszcze nie była do końca kim on jest... No dobra, znała go z telewizji, więc tylko oficjalnie nie wiedziała do kogo się zwraca, nie obrazi się za taki lekko szowinistyczny żart. Wielu ludzi by się roześmiało, ale na pewno byli też tacy, dla których to była zniewaga równa z przejechaniem kota.-Ja na pewno wyglądam tutaj na zagubioną, bo szczerze mówiąc, jestem w takim miejscu pierwszy raz. Wiele wspaniałych miejsc widziałam, ale nie studio nagrań.-ogrom powierzchni, ilości ludzi i tego jak każdy był zapracowany i wydawał się na być na odpowiednim miejscu, był wręcz oszałamiający. W takim pozytywnym znaczeniu, jak dobrze zaoliwiona maszyna. Tylko ona tutaj nie wiedziała gdzie iść, kogo szukać. Nic dziwnego że się wyróżniała z tłumu.
-Chętnie się napiję lemoniady, dziękuje-powiedziała. -Aspen Hall-Rohrbach. Fleuriste na każde zawołanie-zaśmiała się. Nie, tak nie brzmiał ich slogan marketingowy, ani też główna myśl firmy, a ona była tylko pracownikiem. -Nie powiem, to zamówienie było dość wielkie i w ostatniej chwili, ale obiecuję, że zrobiłyśmy wszystko co możliwe, aby spełnić oczekiwania. Zawsze to coś innego niż przygotowanie wiązanki dla panny młodej-zauważyła. Aspen była ambitna i lubiła wyzwania. A to zamówienie ewidentnie takie było. Była też z tego dumna, mimo że chwilę wcześniej mówiła raczej dość skromnie na ten temat. Sama tak naprawdę skromna nie była, doskonale wiedziała ile jest warta

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Sam Soriente też był daleki od udawania, że bogactwo nie przynosi żadnych zysków. Nie ma co ukrywać... nie żył skromnie. Lubił rozpieszczać siebie i swoich bliskich, ale przy tym znajdował czas na wszelkie akcje charytatywne i tym podobne eventy. Zwyczajnie dzielenie się sprawiało mu przyjemność, a przy tym miał w sobie coś z pozera. Do ideału brakowało mu wiele, a on miał zdecydowaną słabość do samochodów, obok których nie da się przejść obojętnie i te stanowiły zdecydowanie jego najdroższe hobby.
- Nie jesteś za młoda na małżeństwo? - uniósł brwi, ale naturalnie tak jak i ona, tak też on sobie żartował, a raczej w tym pytaniu chciał przemycić komplement względem tego, jak młodo wyglądała. Jej własne słowa z resztą wywołały u niego jedynie parsknięcie śmiechem, a już na pewno nie jakieś oburzenie. - Muszę być domyślny, mam w domu gremlina, który za punkt honoru obrał nie mówienie o niczym wprost - wyjaśnił, nadal utrzymując wypowiedź w żartobliwej nucie. Nie kłamał też przy tym wcale, bo przez ostatnie dwa lata jego domyślność faktycznie musiała przeżyć szybki kurs, ale z drugiej strony, to też nie tak, że wcześniej nie dostrzegał pewnych faktów. Empatia była jego silną stroną i też dlatego najpewniej łatwo było złapać z nim kontakt. - Uznam to za komplement - podchwycił jeszcze i przeszedł z nią dalej, do miejsca, w którym miał odbywać się świąteczny program, który wymagał przywiezionych przez Aspen roślin. - Łatwo się tu zgubić, ale na pewno ktoś ci pomoże w ramach potrzeby - dodał po chwili i przystanął w miejscu, rozglądając się dookoła, jakby sam musiał się zastanowić co i jak. W zasadzie tak było. Mimo, że był właścicielem wytwórni, wciąż wiele zależało od zespołu, a on choćby chciał, nie mógł sprawować pieczy nad wszystkim. Nie, żeby chciał... kochał swoją pracę, ale nigdy nie szedł na wyścigi w pracoholizmie i lubił w niej to, że nie dotyczą go żadne sztywne godziny i codzienne raportowanie postępów.
- Nie wątpię, że zrobiliście - skinął jej głową, a następnie przeniósł spojrzenie na jakąś przechodzącą kobietę i poprosił ją o przyniesienie Aspen lemoniady. Kiedy ta odeszła, przywołał do siebie jeszcze kilku pracowników technicznych i wyjaśnił im wszystko, a następnie znów zerknął na kwiaciarkę. - Jeśli dasz im kluczyki, sami zajmą się rozładunkiem. Nie chciałby, abyś musiała tutaj wszystko nosić, a oni załatwią jakiś wózek widłowy... w tym czasie sugeruję obejrzenie planu, bo pewnie chciałabyś przemyśleć, jak wszystko ustawić - wyrecytował wszystkie ważne myśli, które kłębiły się w jego głowie. Zmarszczył też delikatnie czoło, jakby się zastanawiał, czy to już wszystko, ale wydawało mu się, że na temat kwiatów i ich transportu bardziej już nie mógł pomóc. Mimo to spojrzał na nią w sposób, który oznaczał, że w razie jakiś pytań, jest tutaj do jej dyspozycji.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Bo być bogatym też trzeba umieć. Choć czy w sumie na pewno? Raczej tak, żeby jednak ten poziom bogactwa zachować. W końcu nie było niczym trudnym wydać parę milionów w tydzień, a potem jęczeć, że kasa się rozeszła. W końcu nie było na świecie takiej sumy, której nie dałoby się stracić, czy sprzeniewierzyć. Posiadanie sporego konta w banku na pewno powodowało, że żyje się wygodniej, choć jak formuła 1 pokazała już nie raz, w ferrari też często płaczą ludzie, zwłaszcza mężczyźni.
-Ja? No bez przesady-na początku wydała się być zbita z tropu takim pytaniem, dlatego też kilka sekund zajęło, jej zanim się uśmiechnęła mile połechtana takim komplementem. Fajnie było słyszeć, że wygląda młodo, choć bardzo mało wiarygodne było to podejrzenie, że wygląda na 17 lat. No już bez przesady! -Gremlina? Mam nadzieję, że nie mówisz o swojej kobiecie, bo inaczej obawiam się, że będę musiała powołać się na solidarność jajników i puścisz jakiegoś foszka-zauważyła. Nie miała pojęcia jak to pojęcie zrozumieć, ale była na tyle domyślna, że na pewno nie mogła być mowa o jakimś zwierzęciu domowym (a chyba tylko w tym znaczeniu to określenie byłoby nad wyraz pasujące), bo on to nie może się jakoś dziwnie wypowiadać. Choć może? Przecież jak nie powie ludzkim głosem, to można tylko i wyłącznie się domyślać. Podejrzana sprawa, Remigius jednak pewnie to zaraz wszystko wyjaśni i okaże się, że to jakiś mało groźny żarcik. Niezrozumiany tylko z tego powodu, że nie zna poczucia humoru mężczyzny.
-Jasne, jak już wiem, co gdzie i jak to sądzę, że powinnam sobie poradzić. Blond włosów może nie mam, ale to nie znaczy, że rozróżniam prawo od lewego... Jednak potrafię trafić w miejsce, w którym już była-absolutnie nie znaczyło to, że poczuła, że Remigius jej coś insynuuje. Absolutnie! Czuła się bardzo miło w tej sytuacji, choć tak różnej dla niej. Robiła realizacje w różnych miejscach, ale z reguły miała ten komfort, że pracowała przed tym jak się jakiś harmider zaczynał, a tu weszła jakby do środka ula.
-Widzę, że do lepszej osoby nie mogłam w tym miejscu trafić-zauważyła, bo mężczyzna, który się nią zaopiekował okazał się być ważną szychą, wszystko wiedział i jak widać, mógł naprawdę wiele załatwić jednym pstryknięciem palcem. I dosłownie w jednej sekundzie otrzymała szklankę pełną chłodnego napoju i podszedł także przystojny mięśniak w odblaskowej koszulce, by odebrać kluczki od samochodu.-Wow, nieźle-powiedziała, bo widać było, że Soriente ma wielki posłuch u pracowników.
-Oczywiście, w takim razie za jakieś dwadzieścia, może trzydzieści minut wszystko powinno być gotowe. Będziesz mógł przyjść sprawdzić, czy pasuje, albo się podoba-zauważyła. Ona może miała wizję, znała się na kwiatach i jako kobieta miała to oko, ale nie za bardzo wiedziała, czy będzie to szło w parze z kamerami, czy oświetleniem. Albo innymi rzeczami, które składają się na program telewizyjny. Dlatego też kiwnęła głową i odeszła we wskazaną stronę sceny.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
- Czyżby? - Spytał, barwiąc głos szarmanckim tonem. W opinii Remigiusa, Aspen nie wyglądała na swój wiek, maksymalnie dałby jej około dwudziestu sześciu lat, a gdy jej twarz przyozdabiał rumieniec i uśmiech, może nawet dwadzieścia cztery. - Em... Mogę nie odpowiedzieć na to pytanie, w takim razie? - Zażartował, śmiejąc się przy tym jak nastolatek przyłapany na nieodpowiednim zachowaniu. - A tak na marginesie to miało zabrzmieć jak pieszczotliwe określenie. Wolę to sprostować i nie narazić się na twoją dezaprobatę - dodał zaraz, ponownie uśmiechając się z lekkością. Miał nadzieję, że Aspen pozna się w krótce na jego poczuciu humoru, bo Soriente nigdy nie należał do osób w sposób świadomy z kogokolwiek szydzących, czy drwiących. No i jego partnerka doskonale wiedziała, że niekiedy ją tak nazywał, co może jej nie zachwycało, ale na swój sposób uważała to za trafne i urocze.
- Ja absolutnie nic nie insynuuję, tym bardziej, że zawsze mogłem liczyć na wasze usługi i bez zawahania każdemu polecam waszą firmę - odparł, bo nie tylko relacje z Laurissa sprawiły, że kilka lat temu rozpoczął współpracę z Fleuriste, ale także pełen profesjonalizm, którym kwiaciarnia mogła się poszczycić. Poza tym zatrudnione przez nich osoby, mogły poszczycić się niebywałym urokiem osobistym, a to także działało na korzyść firmy. - Nie zawsze sam szef zajmuje się takimi sprawami, ale mam słabość do kwiatów - wyjaśnił, nieco enigmatycznie, bo w zasadzie obojętne mu było jakie stokrotki, storczyki, czy frezje przyozdabiają plan. Po prostu zwykle to dawna znajoma zajmowała się jego zleceniami, ale musiał przyznać, że przyjemnie zaskoczył go wyjątek w postaci Aspen. - Także jesteśmy profesjonalni - skomentował słowa dziewczyny, po czym mrugnął do niej porozumiewawczo, uprzednio odprowadzając wzrokiem swojego pracownika.
Wysłuchał też co miała do powiedzenia i zrozumiał, że powinien ją na jakiś czas opuścić, skoro chciała od razu zabrać się do pracy.
- Doskonale, w takim razie wrócę do ciebie niebawem, a jakbyś czegoś potrzebowała śmiało pytaj kogokolwiek. Każdy tutaj wie, że masz ze mną układy - odparł, nim odszedł na te pół godzinki, by zająć się innymi sprawami. Gdy wrócił, niósł ze sobą dwie kawy. Jedną dla siebie, a drugą, mrożoną, dla Aspen. - Powiem ci szczerze, że nie zdawałem sobie sprawy z tego jak kilka dobrze dobranych kwiatów może zmienić plan. Świetna robota, jak zwykle - pochwalił pracę florystki. - Kawkę? Specjalnie dla ciebie przygotowałem... No dobrze, zamówiłem - dodał, wyciągając w stronę dziewczyny plastikowy kubeczek ze słomką.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Szatynka tylko się roześmiała. Jedno musiała przyznać, Remigius potrafił bajerować, albo sprawić, że jego rozmówca, czy rozmówczyni czują się dobrze, delikatnie łechcąc ego wyszukanymi komplementami.-Uwierz mi na słowo, osiemnaście lat już skończyłam-zauważyła. W końcu w takim wieku można było pierwszy raz, bez niczyjej zgody czy pozwolenia stanąć na ślubnym kobiercu. A choć wyglądała na młodą, to na pewno nie na nieletnią, bo już wiele lat nikt się jej nie spytał o dowód przy kupnie alkoholu. -Rozumiem, spokojnie. Na pewno to jest jakiś inside joke, który was niesamowicie bawi, a osoby z zewnątrz, takie jak ja, tego nie rozumieją.-wyjaśniła. W końcu nie był to jakieś bardzo niesympatyczne określenie pokroju "paskuda" czy "debil", jedynie bardzo niecodzienne.-Plus, moja mama tak nazywa swojego kota, który nie zawsze jest bardzo grzeczny-dodała, dodatkowo tłumacząc swoje zdziwienie i może nieco udawane oburzenie. Ona ze swoim mężem raczej nie mieli żadnych dla siebie żadnych ksywek, raczej używali wyświechtanych określeń typu "kochanie" czy "misiu".
-Bardzo się z tego powodu cieszę i mam nadzieję, że ani Ty, ani nikt inny nie będzie zawiedziony-powiedziała. To nie była jej firma, pracowała na pół etatu, bo była znudzoną żoną, ale tak czy siak było miło jej słyszeć takie rzeczy. Jak już przychodziła do pracy, to zawsze starała się spełnić życzenia klienta, aby ten wyszedł jak najbardziej zadowolony, niezależnie od okazji, z jakiej kupuje kwiaty. Czy do bukietu w kuchni, prezentu dla kogoś czy na ślub, lub inne ważne okoliczności. -Nie śmiem w to wątpić!-zauważyła. No cóż, sądziła, że w takim miejscu, gdzie tyle nieplanowanych rzeczy może się zdarzyć, które na pewno zakłóciłyby program, czy transmisję, wszystko musi być na tip top i nie ma miejsca na żadne prowizorki, również w tematach zakulisowych.
Aspen miała cały plan, co gdzie i w jakim miejscu, więc naprawdę nie potrzebowała wiele czasu, aby przygotować wszystko. Na pewno mieli osoby odpowiedzialne za wygląd planu, więc przy pomocy szybko się uporali, teraz wystarczyło czekać na okejkę od Remigiusa, że wszystko jest okej i właściwie całe zadanie Aspen zostanie zakończone sukcesem.
-Dziękuje. Niektórzy mają ten niesamowity talent do zrobienia czegoś z niczego, lub jak to mówią, wiązki wiechci-Dodała niezbyt skromnie, dodatkowo teatralnie wręcz odrzucając kosmyk za plecy. Choć prawdą było, że rośliny, niekoniecznie kwiaty, bo Aspen też potrafiła zająć się ogrodem z krzewami, drzewami, trawami ozdobnymi i tym podobnym zielskiem, potrafiły zrobić wielką różnicę. -Dziękuje-powiedziała sięgając po kubek. Zimny napój na pewno będzie smakował jak ambrozja.-Jeśli chcesz, mogę z samochodu przynieść odżywkę do kwiatów, to weźmiesz po nagraniach do domu, dla Gremlina...?-zaproponowała, niepewnie wypowiadając to określenie. Wiedziała, że to jest jak z rodzeństwem. Samemu można je obrażać i wyzywać, lecz jak ktoś obcy to zrobi, to trzeba bronić honoru rodzeństwa!

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Troszeczkę zmieszał się, gdy został przyłapany na określaniu Lisy - swojej kobiety (bo jeszcze wtedy to miano także mógł używać), gremlinem. Nie chciał wyjść na kogoś nieprzyjemnego, bo wręcz przeciwnie, był osobą o bardzo pozytywnym i empatycznym podejściu do innych. Sęk w tym, że Lisbeth faktycznie niekiedy swoim zachowaniem i podejściem do życia bardziej przypominała małego gremlina, aniżeli słodkiego elfa; chociaż miewała swoje dobre momenty. W każdym razie, twarz Soriente przyozdobił osobliwy uśmiech, a po chwili zaśmiał się jak młokos, drapiąc przy tym po zaroście.
- No to faktycznie troszkę kiepskiego określenia nazwałem, aczkolwiek z tym niegrzecznym kotem to by się zgadzało - nie byłby sobą, gdyby nie spróbował przeobrazić tej sytuacji w żart.
Niedługo potem pozostawił panią florystkę samą, a gdy wrócił nie kryl zachwytu nad wykonaną przez nią pracą. Ewidentnie miała fach w dłoni i w sumie prawidłowo, że miała też tego pełną świadomość. Remigius wyznawał bowiem zasadę, że nadmierna skromność to też wada, a jak ma się do czegoś talent należy być z tego dumnym i nie bać się mówić o tym wprost.
- Och, ty na pewno go posiadasz - skomplementował więc egzotyczną Aspen, po czym jeszcze raz z zadowoleniem przeciął wzrokiem plan zdjęciowy. - Nie ma sprawy, a jak zdradzisz mi jaką kawę pijasz to następnym razem nie będę strzelał w ciemno - dodał, tym samym zapewniając kobietę o tym, że jeszcze nie jednokrotnie będzie chciał skorzystać z usług jej firmy. I jak to na siebie przystało oczywiście nie mógł zachować pełnego profesjonalizmu, tylko szybko starał się relację z Aspen ubarwić. -Emmm... Wiesz z chęcią, ale Lisa niekoniecznie zna się na kwiatach; ja także, to gosposia ogarnia rośliny, ale... To bardzo miłe z twojej strony - dodał, bo akurat nie widział siebie, ani Westbrook w roli ogrodników. W zasadzie to przez słowa Aspen zaczął się w ogóle zastanawiać nad tym ile i jakich roślin posiada w swojej willi i pojęcia zielonego nie miał, bo była to kompletnie nie jego bajka.
Pogawędzili jeszcze chwilę, a potem Soriente, jak na dżentelmena przystało, odprowadził Aspen do jej wozu i podziękował jeszcze raz za poratowanie w kryzysowej sytuacji, zdecydowanie tę wizytę zaliczając do niezwykle sympatycznych.

Aspen Hall-Rohrbach

<koniec> :palm:
ODPOWIEDZ