właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
#5

Próbowała zagłuszyć wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że wyrwała się z herbaciarni trochę wcześniej, zostawiając wszystko na głowie swojego pracownika. Kiedy jednak siedziała nad fakturami, które piętrzyły się w związku z niedawną dostawą, a cyferki migotały jej przed oczami, niekoniecznie tam, gdzie powinny być – poczuła trudne do opisania uczucie, które w ciągu dziesięciu minut stało się tak intensywne, że wreszcie Cora poderwała się ze swojego miejsca, zostawiając stertę tak, jak to wszystko leżało, zgarnęła klucze i torebkę, by jakiś czas potem znaleźć się w Tingaree.
Miało być prościej – tak to sobie wyobrażała. W końcu nie zaczynała wszystkiego od nowa, a jedynie wracała do miejsca, które kiedyś było jej domem. Spodziewała się spokoju i odzyskanej radości, a tymczasem gubiła się i plątała we własnych uczuciach, jakby ktoś wbrew jej woli wepchnął ją do labiryntu. Na to miała tylko jedną receptę – po przyjściu do domu wyskoczyła z sukienki, którą ubrała do pracy, a włożyła luźną koszulkę i gdzieniegdzie poprzecierane dżinsy; całość zwieńczyła fartuszkiem, który dostała od znajomych w Sydney i ruszyła na podbój własnej kuchni. Ciasto czekoladowe, które dawniej robiła Anne, zwykle było niezłym remedium na większość smutków i Cora miała nadzieję, że tym razem również nie zawiedzie jej oczekiwań.
Ciasto już się piekło, a ona krzątała się po kuchni, kiedy przez otwarte okno usłyszała, że ktoś się zbliża. W odbiciu szyby dostrzegła, że na policzku ma smugę kakao i starła ją naprędce i pewnie trochę niedokładnie, zanim wyszła na werandę. Rozpoznając znajomą sylwetkę, uśmiechnęła się szeroko.
Cześć. Wpadłaś w idealnym momencie, właśnie dopieka się ciasto czekoladowe. Z przepisu babci – oznajmiła już na wstępie. Nawet jeśli się nie umawiały, Cora była zadowolona z odwiedzin. Choć starała się sprawiać wrażenie, że jest inaczej, niekiedy brakowało jej życia, które prowadziła w Sydney – szczególnie bliskości z innymi ludźmi, sąsiadami, znajomymi, którzy niezapowiedziani wpadali z wizytą.

Wanda Lynwood
wystrzałowy jednorożec
-
32 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Aborygenka wyrywająca się trochę oczekiwaniom rodziny i społeczności, z miłością jednak wciąż przelewająca kulturę swoich przodków na płótna. Rehabilitantka w miejscowym domu starości, zajmująca się również prywatnymi klientami. Dość świeżo upieczona narzeczona Dawseya, któremu nie przyznała się jeszcze, że właśnie straciła ich dziecko...
  • cztery
Jej pierwsza wizyta u Cory podszyta była głównie poczuciem obowiązku względem obietnicy złożonej Anne i aborygeńskiej tradycji wspierania siebie nawzajem wewnątrz społeczności. Bardzo szybko jednak odżyły w niej dawne wspomnienia z czasów dziecięcych i nastoletnich, a i sama kobieta już od pierwszej rozmowy wzbudziła w niej na tyle pozytywne emocje, że za każdym kolejnym razem wpadała do niej coraz częściej i chętniej. Dopiero w ostatnim czasie jednak jej wizyty nabrały nieco bardziej egoistycznych pobudek. Gdzieś pomiędzy radzeniem sobie z poronieniem, o którym wciąż nikomu nie powiedziała, unikaniem najlepszego przyjaciela, okłamywaniem ukochanego i całą resztą mniejszych lub większych problemów, potrzebowała czasem skupić uwagę na kimś zupełnie innym. Może dystrakcja nie była najlepszym rozwiązaniem jej własnych dylematów (nie była rozwiązaniem jakimkolwiek), ale przynajmniej dawała jej chwilę oddechu. No i przy okazji mogła przy tym komuś pomóc!
Również dzisiejsza wizyta nie wyróżniała się specjalnie pod tym względem. Przez cały dzień w pracy po głowie chodził jej ostatni wieczór i to nieudane zbliżenie jej i Dawseya, więc po skończonej zmianie swoje kroki od razu skierowała do herbaciarni. Tam co prawda Cory nie zastała, ale zupełnie tym nie zrażona, po prostu wybrała się bez wcześniejszej zapowiedzi do jej domu, po cichu licząc, że chociaż tu nie zostanie odesłana z kwitkiem. Na szczęście kobieta była u siebie i - co więcej - przyjęła Wandę z uśmiechem.
- Witaj - odpowiedziała na to miłe powitanie, obejmując Corę krótko i przyjaźnie, nim pozwoliła się rozgościć i wejść za gospodynią do środka domku. - Mmm - zamruczała w jednej chwili, czując jeszcze wyraźniej zapach czekoladowego ciasta, o którym mówiła kobieta i które czuć było już na zewnątrz. - Myślisz, że co innego mnie tu sprowadziło, jak nie ten smakowity zapach? - rzuciła jeszcze, żartobliwie puszczając do niej oczko i uśmiechając się nieco szerzej. - Byłam w herbaciarni, ale już cię nie zastałam... - dodała po chwili. Chciała pozwolić Westwood samej dokończyć jakoś to zdanie, bez pytania jej po raz kolejny wprost, czy wszystko u niej w porządku. Sama dobrze wiedziała, jak takie nagminne dopytywania potrafiły być męczące.

Cora Westwood
ambitny krab
ejmi
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Nie zastanawiała się nad powodami, dla których Wanda pierwszy raz ją odwiedziła. Oczywiście Cora zdawała sobie sprawę ze stosunków i zależności w aborygeńskiej społeczności, a nawet gdyby tak nie było – przecież podświadomie musiała wiedzieć, że babcia jakoś by się o nią zatroszczyła. Może zresztą to właśnie ta wiedza była jednym z powodów, dla których tu wróciła? Scalająca się jakoś z pewnością, że sobie poradzi.
Lubiła towarzystwo Wandy – tak po prostu. Wspólne pogawędki i to, że nawet jeśli widziała w czymś problem, mogła mieć pewność, że Lynwood spojrzy na to z odpowiedniej perspektywy i coś jej doradzi. Sama nigdy nie posiadła tej umiejętność. Zdystansowanie się zawsze sprawiało jej kłopot, zwłaszcza gdy coś było dla niej ważne. A herbaciarnia była, choć początkowo głównie ze względu na pamięć o babci i świadomość tego, ile swojego czasu i energii ona poświęcała na jej prowadzenie.
Wiedziałam, kiedy otworzyć okno, żeby nie skończyło się tym, że sama zjem całą blaszkę. Znowu – podkreśliła żartobliwie ostatnie słowo, jakby taka sytuacja była nagminna. Cora lubiła piec, spędzanie czasu w kuchni ją odprężało i było przyjemnością, a nie obowiązkiem, ale zdecydowanie bardziej wolała gotować dla kogoś niż dla siebie. Po zakończeniu ostatniego związku to było dla niej pewnego rodzaju trudność.
Kawa czy herbata? – zapytała z uśmiechem, nastawiając wodę do zagotowania. Wyraz jej twarzy zmienił się odrobinę, gdy Wanda odezwała się ponownie. Przez moment rozważała, co powiedzieć, głównie dlatego, że miała poczucie, jakby nie robiła nic innego prócz narzekania. – Musiałam wyjść wcześniej, żeby przewietrzyć głowę. Od rana siedziałam w fakturach za ostatnie dostawy. Babcia miała jakiś swój system porządkowania tego wszystkiego, jeszcze nie do końca dla mnie zrozumiały – wyjaśniła pokrótce, chociaż może powinna powiedzieć wprost, że ciągle uczy się prowadzenia własnego biznesu. I że jest to trudniejsze, niż mogłaby sobie wyobrazić.

Wanda Lynwood
wystrzałowy jednorożec
-
32 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Aborygenka wyrywająca się trochę oczekiwaniom rodziny i społeczności, z miłością jednak wciąż przelewająca kulturę swoich przodków na płótna. Rehabilitantka w miejscowym domu starości, zajmująca się również prywatnymi klientami. Dość świeżo upieczona narzeczona Dawseya, któremu nie przyznała się jeszcze, że właśnie straciła ich dziecko...
- Wiesz, że wystarczy jedna wiadomość i jestem - przypomniała kobiecie, bo choć komentarz rzucony przez Corę brzmiał jak najbardziej żartobliwie, to Wanda obawiała się, że pod tymi słowami kryło się jakieś drugie dno. Może Westwood czuła się bardziej samotna, niż to okazywała ostatnimi czasy? A może to ona martwiła się niepotrzebnie. - Tym bardziej, kiedy w grę wchodzą twoje wypieki - wtrąciła jeszcze, by mimo wszystko całość nie wybrzmiała zbyt poważnie. Mimo wszystko nie próbowała się narzucać.
- Herbatę poproszę - odpowiedziała automatycznie wręcz, bez większego zastanowienia. Co prawda nie były w herbaciarni, a w domu Cory, ale domyślała się, że i w swoich szafkach w kuchni musiała mieć zestaw swoich ulubionych mieszanek. Wanda przysiadła na jednym ze stołków i skierowała na kobietę uważne spojrzenie, słuchając jej odpowiedzi i kiwając lekko głową w zrozumieniu. Co prawda własnego biznesu nie prowadziła, ale domyślała się, że nie jest to na pewno łatwy orzech do zgryzienia. Tym bardziej, kiedy trzeba się jeszcze połapać w cudzym systemie. Sama uważała siebie za dość zorganizowaną, przynajmniej jeśli chodziło o faktury, rachunki i tego typu dorosłe sprawy, ale i też we własnym porządku potrafiła się zgubić. - Myślałaś o zatrudnieniu kogoś, kto by cię od tego przez jakiś czas odciążył? - zaproponowała to, co w pierwszej chwili przyszło jej do głowy. - Jakąś księgową, przy której podpatrzyłabyś, z której strony to wszystko ugryźć i w ogóle? Która pomogłaby ci ułożyć twój własny system? Nie, żebym nie wierzyła w twoje umiejętności, ale po co masz się tak męczyć i dręczyć, kiedy i tak masz dużo na głowie? - uściśliła nieco swój pomysł. W końcu to nie porażka przyznać, że potrzebowało się pomocy (pewnie powinna tę zasadę zacząć stosować też we własnym życiu, cóż...). Gorzej, jeśli herbaciarni nie było na ten moment stać na dodatkowego pracownika, nawet jeśli tylko dorywczo czy na jakąś część etatu...

Cora Westwood
ambitny krab
ejmi
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Przez twarz Cory przemknął cień. Rzeczywiście, w ostatnim czasie trochę zaczynała jej doskwierać samotność.
Wiem, dziękuję – uśmiechnęła się delikatnie. Przez moment rozważała, czy rozwinąć ten temat, ale nie zdecydowała się na to. Nie lubiła narzekać, a przy tym może była trochę zbyt dumna, by przyznać się do tego, że w rodzinnym mieście czuje się samotna. Wiedziała, że są ludzie, z którymi zawsze może się spotkać, ale te korzenie samotności sięgały chyba znacznie głębiej i były związane z odkryciem, że Lorne Bay z jej dzieciństwa było zupełnie innym miejscem niż to, do którego wróciła po latach. – Swoją drogą, ostatnio zastanawiałam się, czy nie pomyśleć nad wprowadzeniem sprzedaży ciast w herbaciarni. Oczywiście nie w tym momencie, pewnie to zajmie kilka miesięcy, zanim by mi się to udało, ale myślisz, że to w ogóle mogłoby się udać? Może niekoniecznie byłyby w stałej ofercie, ale na przykład w poniedziałki? Podczas weekendu zajmowałabym się ich przygotowaniem – mówiła z wyraźnym zastanowieniem, jednocześnie wyciągając z szafki herbatę – tę samą, która w herbaciarni cieszyła się popularnością, a sama Cora za nią przepadała. Wsypała odpowiednią ilość do dwóch kubków, które później zalała wodą. Jeden z nich postawiła przed Wandą.
To, co mówiła towarzyszka zdecydowanie miało sens i było też czymś, co już wcześniej przeszło Westwood przed głowę, choć nie myślała nad tym zbyt poważnie. Póki co.
Tak, chyba coraz bardziej przekonuję się do tej opcji, ale chwilowo musiałabym do tego dołożyć z własnej kieszeni, a nie mam zbyt wielu oszczędności – przyznała niechętnie. Liczyła na to, że wkrótce herbaciarnia zacznie prosperować jak należy. Cora na moment skupiła się na tym, by sprawdzić, czy ciasto się już upiekło, a gdy to potwierdziła, wyciągnęła je na blat. Było jednak zbyt gorące, by od razu mogła je pokroić. – Ale dość tych biznesowych tematów. Lepiej powiedz mi, co u ciebie? – zwróciła się do Wandy, przysiadając na drugim ze stołków. Nie była typem osoby, która mogłaby godzinami rozprawiać o sobie, dobrze czuła się też w roli słuchacza.

Wanda Lynwood
wystrzałowy jednorożec
-
32 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Aborygenka wyrywająca się trochę oczekiwaniom rodziny i społeczności, z miłością jednak wciąż przelewająca kulturę swoich przodków na płótna. Rehabilitantka w miejscowym domu starości, zajmująca się również prywatnymi klientami. Dość świeżo upieczona narzeczona Dawseya, któremu nie przyznała się jeszcze, że właśnie straciła ich dziecko...
Odwzajemniła uśmiech i pozwoliła w ten sposób zamknąć temat ewentualnej samotności Cory. Naciskanie teraz mogłoby wywołać całkiem odwrotny skutek, a przecież chciała, by kobieta czuła się w jej towarzystwie swobodnie i rzeczywiście odzywała się, zapraszała Wandę lub sama do niej wpadała kiedy tylko miała na to ochotę. Szczególnie wtedy, gdy brakowało jej jakiegoś towarzystwa.
- Cora! - aż zawołała i przyklasnęła z ekscytacji, wysłuchując pomysłu Westwood na rozbudowanie działalności herbaciarni. - To naprawdę świetny pomysł! Na pewno się uda! Sama nie odpuściłabym żadnego poniedziałku - zapewniła ją szczerze i z rozemocjonowanym uśmiechem. Nie chodziło tylko o chęć wsparcia koleżanki w jej działalności. Naprawdę uważała, że to mogłoby się udać. Szczególnie z własnymi wypiekami Cory. - Nie chciałabym zapeszać, ale myślę, że to mógłby być twój przepis na sukces - dodała jeszcze, nie mogąc się powstrzymać przed tą delikatną grą słów.
Entuzjazm jej nieco przygasł, gdy okazało się, że - tak, jak się domyślała - Cora rzeczywiście nie miała póki co warunków na zatrudnienie księgowej. Przez myśl jej przeszło, że może byłby to jednak dobry sposób na zainwestowanie w przyszłość herbaciarni, ale powstrzymała się przed tym komentarzem. Nie czuła się odpowiednio zaznajomiona z tematem, by rzucać na głos takimi ryzykownymi radami. W końcu wiele rzeczy mogło pójść nie tak. - Rozumiem. Kto wie, może te twoje wypieki to właśnie to, czego potrzebujesz - powiedziała w końcu, próbując podnieść koleżankę na duchu. Przyciągając bliżej siebie kubek z herbatą, zanotowała w głowie, by częściej zachodzić do herbaciarni i może zacząć ją jakoś reklamować wśród znajomych. W końcu nie od dziś wiadomo, że poczta pantoflowa to jedna z lepszych dźwigni handlu.
- U mnie? - powtórzyła w pierwszej chwili, chcąc tym samym dać sobie krótki moment do namysłu, co właściwie chce powiedzieć. Również nie lubiła mówić o sobie. Szczególnie wtedy, gdy nie do końca jej się w życiu układało. Wtedy zawsze musiała się uciekać do kłamstw. - W porządku. Mdłości chyba w końcu minęły - odpukać! - a Dawsey wciąż nie ma mnie dosyć, pomimo hormonalnych humorków - zaśmiała się lekko, choć wcale do śmiechu jej nie było. Miała już dosyć udawania, że wciąż jest w ciąży i że wszystko jest w porządku, ale... co miała robić? Zupełnie się pogubiła. - Więc... tak. Jest bardzo w porządku - potwierdziła raz jeszcze, jakby samą siebie też próbowała do tego przekonać.

Cora Westwood
ambitny krab
ejmi
ODPOWIEDZ