21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Nie lubiła tego domu. Nie czuła się w nim jak u siebie ani przez chwilę. Może dlatego regularnie sypiała poza domem – chyba żaden z domowników, no może z wyłączeniem jej matki nie był tym faktem szczególnie przejęty. Podobnie z resztą było tej nocy, którą spędziła na głębokich filozoficznych rozmowach z jakimiś nieco nawiedzonymi rowerzystami, którzy postanowili każdy kontynent zjechać na rowerach. Inga była spragniona nowych bodźców, nowych doświadczeń i nowych ludzi w swoim życiu. Nie było osoby, z którą nie potrafiła znaleźć wspólnego języka, nie było osoby, od której nie dałoby się wydębić papierosa. Inga była jak kameleon, który potrafił dopasować się do każdej sytuacji, przede wszystkim po to, żeby mieć z tego jakąś korzyść. Czy to materialną, czy intelektualną.
No ale wracając do rowerzystów, miała z nimi pogadać tylko chwilę, wypić dwa browarki i zwinąć się na chatę. Ostatecznie wraz ze wschodem słońca zawinęła się z wygodnym namiocie i przed piątą rano przekręcała klucz w drzwiach nowego domu jej matki. Jaki był ten cholerny kod dostępu do alarmu? Powinna go zapisać w telefonie, nie byłoby teraz tego jebanego stresu, że obudzi cały dom. Dzięki Bogu hipokamp podsunął jej odpowiedni ciąg cyfr. Powiesiła cienką, flanelową koszulę na haczyku w przedpokoju i na palcach ruszyła do kuchni.
-Kurwa… - mruknęła pod nosem, widząc Oliviera siedzącego przy wyspie nad miską płatków śniadaniowych. To już lepiej by było, jakby nie odblokowała tego cholernego alarmu. Nie dając jednak nic po sobie poznać, położyła wysłużony, skórzany plecak na jednym z chokerów i ruszyła do lodówki. Gdzieś w naiwności podlewanej browarem, który nie zdążył dobrze z niej wyparować i ostatnich resztkach zielska, które płynęło w jej żyłach wraz z tlenem, liczyła, że tym razem ten psi kutas się nie odezwie. Ot tak, dostanie nagłego ataku ślepoty i jej nie zauważy. Nic nie powie. Ona zrobi sobie tosty i pójdzie na górę. Naprawdę mogą to tak załatwić, prawda? W gruncie rzeczy nie potrafiła powiedzieć, kto bardziej działał jej na nerwy. Olivier, czy jego ojciec. Ten pierwszy był dupkiem i skończonym idiotą a ten drugi do tego wszystkiego próbował jej tatusiować. Na samą myśl aż było jej nie dobrze. Wyjęła wszystkie potrzebne składniki na blacie, chyba złapało ją gastro. No nic. Jeszcze nóż.:
-Kurwa…- znów mruknęła pod nosem, widząc, jak kolana szatyna dotykają do szuflady ze sztućcami – Możesz się przesunąć? Potrzebuje nóż – mówiąc to, stanęła dość blisko, mierząc go wzrokiem. Pewność siebie, zdecydowanie i tak dalej. Niech ćpun nawet nie zaczyna.
- A poza tym kurwa, jest szósta rano? Czemu jesz o tej porze śniadanie i mi przeszkadzasz? – dobra jednak to zielsko nie do końca z niej zeszło.
Oliver Marshall
powitalny kokos
oszit#1116
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
002.


Ciepłe promienie słońca przebiły się przez wielkie, nieumiejętnie rozwinięte rolety, oświetlając wyjątkowo wypoczętą twarz Olivera. Normalnie o tej porze byłby jeszcze ledwo żyjącym trupem, jednak najwidoczniej te tabsy, które dostał od Felixa działy bardziej niż prawidłowo. Wstał jak w zegarku (bez używania zegarka), wziął kulturalnie prysznic i nim szło się obejrzeć, siedział już przy kuchennym blacie w czarnych dresach i luźnej, lekko opadającej, białej koszulce. Dźwięk płatków uderzających o taflę kokosowego mleka odbijały się jego uszach, a donośny śpiew ptaków wkurwiał jak zawsze, przyprawiając o chęć głuchoty. Zamyślony wsypywał więc jeden czirios po drugim (bo przecież oczywistym jest, że pierwsze mleko potem płatki), oglądając na telefonie randomowe filmiki, w których ludzie wypierdalają się z motorów i łamią karki. Dla niektórych mogłoby się wydawać to dość dziwne hobby, jednak Oliver zdecydowanie przepadał za przyglądaniu się ludzkiej krzywdzie i co więcej, znajdywał w tym więcej komizmu niż nie jednym stand-upie.
Delektował się więc swoim iście królewskim śniadaniem, kiedy usłyszał ciche trzaśniecie drzwiami, co mogło oznaczać tylko dwie rzeczy: a) sprzątaczka przyszłą pół godziny wcześniej lub b) córka żydówki wróciła z jakieś randomowej imprezy dla niszy społecznej. Normalnie błagały w myślach o pierwszą opcję, jednak te przeklęte tabletki wprawiały go w doskonały humor. Idealny wręcz. Idealny na mała, rodzinną sprzeczkę i oh, jakie było jego zadowolenie, gdy kątem oka zauważył kierującą się do kuchni postać. Nie podnosząc nawet głowy, zajadał płatki, wolną ręką wystukując tylko sobie znany rytm, gdy po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiała luźna prośba, a na jego twarz wkradł się najbardziej skurwiały uśmiech, jaki widział ten wszechświat. Wyprostował się nieznacznie, przenosząc na nią spojrzenie. Bezczelnym gestem zlustrował jej całokształt od góry do domu kończąc na ciemnych oczach.
- Mogę - rzucił luźno, badając jej jak zwykle naburmuszoną twarz, po czym nie ruszając się z miejsca wrócił do jedzenia płatków. Czuł na sobie jej wzrok. Czuł go doskonale, a frustracja, która z niej biła wręcz zawisła w powietrzu i stała się prawie namacalna. Oliver wbił wzrok przed siebie, przyglądając się niespokojnym liściom za oknem i powolnym, wręcz żółwim tempem unosił łyżkę z mlekiem do ust
- Mogę to zrobić, ale czy to zrobię? Sam nie wiem - ponownie przekręcił głowę, wbijając w nią spojrzenie - Chyba jakoś nie mam ochoty - wzruszył ramionami, uważnie przyglądając się jej reakcji i dosłownie delektując jej niezadowoleniem. Czasami zastanawiał się co ona tu jeszcze robi, dlaczego jeszcze po prostu nie spierdoliła tak, jak to zawsze się zarzeka, że zrobi. Dlaczego nie weźmie tej swojej od siedmiu boleści matki i po prostu wypierdoli? Jak najdalej. Przecież i tak nikt by nie tęsknił.
- Naprawdę chcesz ten nóż, co? - cmoknął, delikatnie odsuwając własne kolano i wyjmując długi, czarny nóż, który w jego rękach wyglądał jak prawdziwe narzędzie zbrodni. Uniósł go do ust i nie przerywając kontaktu wzrokowego z Ingą, poklepał kilka razy tępą stroną po dolnej wardze, po czym otwierając szczękę jeszcze obszerniej, wystawił język i przejechał nim po całej długości ostrza, obśliniając go od dołu do góry, o mały włos nie przecinając sobie tym mordy
- Proszę - rzucił luźno i opierając łokieć na nagrzany od słońca blat, podpał głowę na wewnętrznej części dłoni, wysuwając oblizany nóż w jej kierunku - Smacznego. Mam nadzieje, że kanapki będą ci smakować

inga ostberg
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Chyba właśnie to było najgorsze w tym całym drugim małżeństwie jej matki. Nie to, że tak szybko zapomniała o ojcu, którego przecież miała kochać do końca życia. Nie to, że doznała jakichś ubytków w mózgu i zaczęła się zachowywać jak skretyniała nastolatka. Nawet nie to, że uprawiała głośny seks ze swoim nowym mężem, nie zwracając uwagi, że Inga nie miała jeszcze szansy zasnąć. Najgorszy w tym wszystkim był on. Olivier, ludzki mop z IQ na poziomie rozgwiazdy po ciężkim wypadku, kolizji z konikiem morskim. Inga nie miała w swoim krótkim życiu zbyt wielu okazji, żeby kogoś aż tak serdecznie nienawidzić. Jednak Marshall nadrabiał normę za tuzin innych osób. Może to kwestia przećpanego mózgu a może po prostu bardzo słabe geny sprawiały, że był tak irytujący i po prostu głupi. Nie, żeby nie próbowała (no dobra, nieszczególnie się starała), ale nie potrafiła znaleźć żadnego powodu, dla której tego pudla można było darzyć, choć cieniem sympatii.
Nie ucieszyła się przesadnie, słysząc odpowiedź twierdzącą na swoje pytanie. Może była trochę zjarana, ale nie była głupia. I nie rozmawiała z nim pierwszy raz, choć za każdym razem miała nadzieję, że ten raz będzie po prostu ostatni. Westchnęła, czekając, co wydarzy się dalej; naprawdę była zajebiście głodna, a uśmiech, który pojawił się na twarzy jej (hatfu) przyrodniego brata zdecydowanie nie wróżył nic dobrego.
Przyglądała się temu jak oblizuje nóż z (jak jej się wydawało) zupełnie obojętnym wyrazem twarzy. No niestety nie był ani trochę obojętny. Miała ochotę wsadzić mu tę ryj prosto w miskę z płatkami, żeby raz na zawsze zmyć mu ten głupkowaty uśmiech z twarzy.:
-A ty przepraszam, jesteś głupi czy głupi? – no to pytanie też nie było jakoś szczególnie mądre, ale to już nie było ważne. Nie zamierzała grać w tę grę według jego zasad. Złapała za nóż, podeszła do zlewu, żeby dokładnie go umyć. Miała wrażenie, że gorąca woda niemal pali jej ręce. W myślach serdecznie żałowała, że nie pociął sobie tej głupkowatej mordy. Położyła nóż obok materiału na tosty, złapała za ketchup i niewiele myśląc, nacisnęła na butelkę wlewając porządną porcję, prosto na złociste kółeczka pływające w mleku. :
- Pomyślałam, że brakuje ci pomidorów w diecie – uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła napięcie, prosto do swoich tostów. Może jednak powinna iść na śniadanie do maka? Trzeba było tu naprawdę nie wracać.
Oliver Marshall
powitalny kokos
oszit#1116
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Inga.
Nie przepadał za nią od samego początku.
Już pierwszego dnia, w pierwszej jebanej chwili, w której ojciec przedstawiał ich sobie podczas jednej z rodzinnych kolacji w ekskluzywnej restauracji, Oliver już wiedział, że z tej mąki chleba nie będzie. Nawet pierdolonej bagietki, czy kajzerki. Jedno wielkie nic. Była bezczelna, głupia i do tego wiecznie ze wszystkiego niezadowolona. Pamiętał jak dziś, kiedy podczas kolacji przewróciła oczami chyba więcej razy niż Oszit znajomymi, trenując judo. I jak normalnie by go to może nawet kręciło, na jej twarzy wyglądało to jednak wyjątkowo odpychająco.
Chociaż gdyby wtedy wiedział, że po kilku tygodniach staną się współlokatorami, pewnie mógłby jeszcze coś zdziałać konkretnego i przestraszyć ją na dobre. Nie zrobił tego i teraz musiał użerać się z nią nie tylko przy rodzinnym stole, ale i na co dzień w kuchni, łazience i przedpokoju. Czasami to nawet bał się, że jebana wyskoczy mu z szafy, albo kurwa wyjdzie z telewizora jak pieprzona Samara z Ringu. Bo pewnie byłaby do tego zdolna.
A ty przepraszam, jesteś głupi czy głupi?
Prychnął na jej pytanie i bez najmniejszego komentarza powrócił do pałasowania płatków. Kątem oka obserwował jak szoruje nóż i desperacko usiłuje zmyć z niego jego ślinę. No biedna, więcej się przy tym upierdoli niż poje tych tostów. Przekręcił się na moment, by dosypać jeszcze więcej cynamonowych płatków, kiedy niespodziewanie w jego misce pojawił się pierdolony przecier z pomidorów. No chyba sobie robiła jaja. KECZUP. MIAŁ TAM KURWA KECZUP. Jebaniutka.
- Słuchaj no - zaczął powoli, odpychając się od chłodnego blatu i kierując prosto w stronę Ingi. Twarz zdobił mu uśmiech istnego psychopaty, a lekko przekręcona głowa ze spojrzeniem wbitym w jej ciemne oczy tylko podkręcały atmosferę. Stawiał powoli kroki, tym samym zmuszając ją do ruchu wstecznego, aż dotarli do blatu po przeciwnej stronie kuchni - Pomidorów może i brakować, za to skurwysyństwa i nieobliczalności mam po łokcie, wiec dobrze ci radzę, żydówko - nachylił się w jej stronę, ograniczając dzielącą ich przestrzeń do cholernego minimum. Ich wzajemny oddech otulał twarze, a napięcie zdawało się kisić w powietrzu do wręcz namacalnego stanu - Nie zadzieraj ze mną - wyszeptał cicho, przelatując wzrokiem po jej twarzy. Była ciężka do czytania, jednak był w stanie zauważyć brak komfortu z sytuacji, w której się znalazła. Nie miała nawet jak się ruszyć, bo Oliver zamknął ją przy blacie, opierając dłonie po obu stronach szafek.
- A na przyszłość może nie myśl tyle, bo ewidentnie nie wychodzi ci to za dobrze - zacmokał, usiłując wkurwić ją jeszcze bardziej.
inga ostberg
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
ODPOWIEDZ