malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak właściwie z jego krótkiego komunikatu mogła wywnioskować jak bardzo prywatna była jego sprawa z córką i z tego powodu nie była w stanie wyciągać ją na światło dzienne w szpitalu, w którym dopiero zdobywał uznanie i pewną reputację. Wprawdzie była przekonana, że wszyscy znajdują się tutaj pod jego urokiem (jak i ona), ale i tak ograniczała swoje emocje wręcz do minimum nie bombardując go pytaniami, które cisnęły się jej na usta samoistnie. Oboje potrzebowali w spokoju to przedyskutować, choć Julia nie zamierzała go naciągać na zbytnie zwierzenia szanując przede wszystkim jego córkę. To nadal była dla niej obca dziewczyna i miała prawo do prywatności, nawet jeśli jej ojciec za naturalnym uzna przedyskutowanie to ze swoją dziewczyną. Crane jeszcze nie zdążyła się zastanowić nad jej rolą w życiu jego dzieci, bo znali się krótko i te intensywne chwile poświęcali głównie dla siebie.
To jednak był poniekąd przywilej ludzi zakochanych, że byli zdecydowanie za mocno skupieni na nich samych, a wszystko wokół nieco bladło. Może też przez to wynikły pewne problemy komunikacyjne, ale Julia wolałaby to kiedyś usłyszeć od niego. Jak na razie jednak na kilka cudownych sekund znalazła się ponownie w jego ramionach i poczuła znajomy zapach, a cały świat zwolnił. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo i jak zwyczajnie za nim tęskniła, za ich bliskością, za lekkim dogryzaniem sobie i za rozmowami, które przez te kilka dni trzymały ją przy zdrowych zmysłach. To wszystko nagle uderzyło w nią tak gwałtownie, że w innych okolicznościach pewnie już szukałaby drogi ucieczki- bo przecież Crane nienawidziła przywiązywać się do mężczyzn i być od nich zależną- ale przy Aidenie ogarniał ją taki spokój, że pragnęła po raz pierwszy od dawna skoczyć na głęboką wodę tej relacji.
Jak na razie jednak należało podjąć decyzję o wyboru lekarza i chwilę zastanawiała się nad tym, by faktycznie go nieco odsunąć od swojej ręki. Skoro nie potrzebowała już chirurga plastycznego, pragnęła mieć swojego partnera przy sobie. Przeważył jednak jeden ostateczny argument.
- Nie chcę nikogo innego. Ufam ci. Tylko wiesz, ostrożnie, bo ta ręka trochę kosztuje- zażartowała i równie chętnie podała mu ją do szycia, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to dość dziwne przeżycie. Może z powodu tego, że ten dotyk wydawał się tak bardzo różny od tego, który połączył ich ostatnio, a może mimo wszystko pamiętała ten moment z łazienki, gdy wtedy delikatnie ją opatrywał i zbliżyli się do siebie, a potem jak dzieci zostali przyłapani na gorącym uczynku. - Czyli jestem w ewolucji gdzieś za kurczakiem, pocieszające. Następnym razem pomyślę o tym, by wbić szerzej- kontynuowała i zapewne gadałaby o głupotach dalej czując, że to niweluje lekki stres i szarpnięcia, które do przyjemnych nie należały, gdyby nie fakt, że Aiden podniósł głowę i spojrzał na nią tak jak miał to w zwyczaju. Tak, że gdyby stała, to zdecydowanie ugięłyby się pod nią nogi, choć udawała całkiem odważną patrząc mu prosto w oczy.
- Wiesz, myślę, że o każdej porze możesz usuwać mi coś zupełnie innego- na przykład, ubrania, ale nie musiała wcale mu tego mówić, bo akurat z tym jak dotąd radził sobie doskonale. Rozchyliła wargi i na kilka sekund pożałowała nawet swojego wcześniejszego wyboru, bo chętnie by mu podziękowała pocałunkiem za to kilka szwów, ale mawiano, że apetyt zaostrzał jedzenie, więc postanowiła zrobić to słowami, choć najpierw dość bezczelnie zlustrowała wzrokiem jego sylwetkę.
- Do twarzy ci w tym służbowym wdzianku- ale to chyba nawet nie o strój chodziło, ale o jego niezbitą pewność siebie i opanowanie, bo nie mogła powstrzymać uśmiechu obserwując go, gdy sprzątał narzędzia.
Póki to robił ograniczyła się tylko do spojrzeń i gdy wreszcie skończył, wyciągnęła do niego dłoń, tym razem już ze szwem.
- Dziękuję, Aiden. I wiem, że jesteś lekarzem i to twój obowiązek i byłam twoją pacjentką- przewróciła oczami przypominając sobie ten jego szybki komunikat, jeszcze na izbie przyjęć - ale miałeś wszelkie prawo uznać, że jestem bezczelna i odesłać mnie do kogokolwiek- westchnęła, bo fakt, nie popisała się.
Nie wiedziała czy bardziej wstydziła się tego założenia, że jej nie chce (co na jej pewność siebie w ogóle było dość absurdalne) czy może faktu, że przez nią musiał tak bardzo się martwić, a miał swoje zmartwienia na głowie.
Najwyraźniej i u niego występowały co najmniej parami. Ścisnęła delikatnie jego dłoń łudząc się, że przynajmniej to w jakimś stopniu zniweluje problemy dotyczące nich.
Bo cokolwiek Aiden sobie myślał o ich przyszłej relacji, to nie było zdecydowanie tak, że Julia chciała odpuścić.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Z tym oczarowaniem personelu, to może i Julia nie mijała się tak bardzo z prawdą, no może z wyjątkiem przełożonych Aidena, którzy musieli uważać go za dosyć upierdliwego i z niepokojąco wysokim ego, skoro najpierw nie było dnia, żeby nie narzekał, że jakiś tam sprzęt jest przestarzały i brakuje też kilku narzędzi na sali operacyjnej, a po kilku miesiącach przyszedł z planem otwarcia gabinetu, przy czym nie brał pod uwagę opcji, że ktoś tutaj mógłby mu odmówić. Co do współpracowników, to, o ile zdążył ich poznać, o tyle był w stanie stwierdzić, że to naprawdę mili i ambitni ludzie, ale nadal nie chciał, by cały szpital mówił o jego życiu prywatnym. On też, póki co nie znalazł tutaj osoby, z którą byłby na tyle blisko, by rozmawiać o takich sprawach. Nic na siłę. Relacje przyjacielskie, jeśli Thompson miałby taką tutaj znaleźć, też potrzebują czasu na zbudowanie. Zaś jeśli chodzi o Julię, to był pewien, że gdy tylko okoliczności będą temu bardziej sprzyjały, to opowie jej o tym, co w ostatnich dniach spędzało mu sen z powiek. I dlatego, choć bardzo tego chciał, nie mógł poświęcić tego czasu na dalszy rozwój relacji z Julią.
Gdy jednak kobieta zgodziła się na to, by Thompson doprowadził procedurę do końca, w pierwszej kolejności to właśnie na tym musiał się skoncentrować. Zresztą hej, sama zasugerowała mu to skupienie się na pracy, którą miał do wykonania. Aiden zawsze wykonuje swoją pracę, najlepiej jak tylko potrafi, teraz jednak dochodził ten aspekt prywatny, za którym szło to, iż jeszcze bardziej zależało mu na tym, ażeby wszystko poszło zgodnie z planem i żeby czas gojenia się rany był możliwie najkrótszy. Tutaj na szczęście ryzyko było już praktycznie żadne, ale przez jakiś czas pracował na naprawdę podniesionym tętnie. - Nie traktuj tego jako sugestię, ale rany szarpane są bardziej wymagające. - skomentował. Jeszcze większym wyzwaniem jest rana po kuli, tutaj jednak często praca chirurga plastycznego potrzebna jest na samym końcu leczenia. Najpierw trzeba poradzić sobie z tymi uszkodzeniami wewnętrznymi, które spowodował pocisk. Tego typu wypadku Aiden nie życzył nawet największemu wrogowi — może za wyjątkiem byłego chłopaka swojej córki — dlatego miał nadzieję, że Julia nigdy nie wpadnie w takie tarapaty.
- Tak? - spojrzał na swój służbowy uniform i potem na Julię. - Chcesz mi powiedzieć, że powinienem się tak nosić też poza szpitalem? - zapytał żartobliwie i puścił oko do kobiety. Wyglądała już dużo lepiej, niż w momencie ich pierwszego spotkania dzisiaj. Zarówno kroplówki, jak i antybiotyk musiały zacząć już działać, bo kobieta nie była już taka blada i upraszczając, miała w sobie więcej życia. To sprawiło, że Aiden mógł z większym spokojem wrócić do swoich obowiązków, gdy tylko został wezwany do kolejnego pacjenta. Przez jakiś czas musiał zająć się zdrowiem kolejnych ludzi i nie mógł zaglądać do Julii tak często, jakby sobie tego życzył. Wiedział natomiast, że odpoczynek w spokoju dobrze jej teraz zrobi i tak na dłużej do sali zajmowanej przez Julię wrócił dopiero po skończonym dyżurze. Tym razem już w prywatnych ubraniach, późną nocą, po cichu, nie chcąc budzić dziewczyny, wszedł do pokoju. No bo tak, korzystał z przywilejów pracy w szpitalu, które pozwalały mu bez zwracania niczyjej uwagi kręcić się nocą po oddziale, ale Crane nie była już jego pacjentką, a dziewczyną właśnie. Jeśli spała, to usiadł cicho, na fotelu. Był pewien, że akurat on w ciągu najbliższych godzin nie zaśnie, dlatego mógł tutaj cierpliwie poczekać, ile tylko będzie trzeba.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Rany szarpane- powtórzyła, zupełnie jakby zapamiętywała, ale owszem, jedynie się z nim tylko droczyła. Nie chciała tu trafić po raz kolejny, nawet jeśli znowu miała być pod jego opieką. Kolokwialnie, preferowała znacznie, gdy umieszczał ją na zupełnie innym łóżku niż to szpitalne. Z tego też powodu obiecała sobie przynajmniej do wystawy ograniczyć swoje aktywności, choć nie mogła mu obiecać, że niczego sobie nie zrobi. W końcu jeździła na motocyklu i pewien rodzaj urazów był jej chlebem powszednim, poza tym Julia żyła szybko, mocno ekstremalnie i czasami próbowała nawet zauroczyć własne przeznaczenie, które stawało przed nią okoniem.
Często się jej udawało i tylko w skrajnych wypadkach trafiała pod tak wyśmienitą opiekę, która owszem, zapewniała jej pewne walory estetyczne, ale nic nie mogła na to poradzić, że podobał się jej ten mężczyzna. Samo to, że zwracała uwagę na takie drobiazgi i przestawała być tak bardzo wycofana, było faktycznie oznaką powrotu może nie do zdrowia, ale do równowagi. Podejrzewała, że gdy zejdzie jej kroplówka, wróci do niej jej dawne ADHD i wtedy będzie mogła być jedną z tych pacjentek, które rozniosą szpital.
- Nie narzekałabym. Wcale- nie dane jej było oglądać go zbyt długo w tym stroju, bo nadal był lekarzem i choć była jego wyjątkową pacjentką (tak, Julia Crane miała tę niezbitą pewność siebie) to musiała podzielić się nim z innymi. Sama, zresztą, wreszcie zaopiekowana przez swoją asystentkę zasnęła w swojej jedwabnej piżamie czując się bardziej komfortowo niż w szpitalnych ubraniach.
Lęk przed szpitalem został zażegnany i pewnie, gdyby nie ta jej bezsenność, nie wybudziłaby się wcale. Nie potrafiła jednak aż tak głęboko spać, więc jakoś chwilę po jego przyjściu do sali, spojrzała kontrolnie na telefon i dopiero w chwili oświetlenia ściany wyświetlaczem jej uwagę przykuła jego postać siedząca na fotelu.
Uśmiechnęła się mocno zaspana i jeszcze rozkojarzona, ale dostrzegła, że już nie ma białego kitla, więc uznała to za dostateczny powód, by uznać, że jest prywatnie.
Ostrożnie, bo wciąż ze szwami i kroplówką, wstała z łóżka, by delikatnie wślizgnąć się na jego kolana, które wydawały się jej bardziej zachęcającym miejscem niż biały materac, na którym zapewne ktoś umarł.
- Cześć- mruknęła cicho w jego szyję i w razie protestów sama ułożyła pewnie jego ręce na swoim ciele. Potrzebowała tego po tych dniach bez kontaktu, gdy była już przekonana, że ta część z byciem jego dziewczyną jej się przyśniła i mieli być dla ciebie perfekcyjnie obcymi ludźmi. Ci jednak zdecydowanie by się tak nie zachowywali, prawda?
I niesamowite, bo pomimo tego weekendu ta sytuacja przypominała jej jeszcze czasy, gdy jeszcze zachowywali się wobec siebie całkiem niewinnie i gdy potrafił swoimi ramionami dokonać cudów i sprawić, że Julia zasnęła.
Teraz jednak po tym całym zamieszaniu i niepewności wcale nie chciała zasypiać, więc jedynie ułożyła się wygodniej i spojrzała na niego wyczekująco. Pewnie miał jej wiele do powiedzenia i była gotowa to przyjąć oraz zaakceptować fakt, że może w najbliższej przyszłości nie mieć dla niej za wiele czasu. Tak właściwie dobrze, z tym mogła mieć problem, bo chwilowo cierpiała na jego niedosyt jak w każdej, wczesnej fazie związku, gdy chciało się być najbliżej, ale przecież nie przeskoczy jego rodzinnych spraw.
- Czemu nie poszedłeś spać? Będziesz zmęczony po tylu godzinach dyżuru- zaczęła jednak najpierw od kwestii dla niej najważniejszych powoli odgarniając kosmyki jego włosów i zauważając z troską siwe pasma. Właściwie jedynie to mogła dostrzec, bo nie chciała zapalać światła i niepokoić personelu.
Poza tym mimo tego, że nie robili nic złego (nie był tu służbowo) wolała ich bliskie relacje nadal zachować w tajemnicy. To całe ukrywanie się i lekkie naginanie zasad jednak się jej całkiem podobało, bo pasowało do jej charakteru wiecznego chochlika, którym nie przestawała być nawet z tą niewygodną kroplówką.
- Odepniesz?- poprosiła więc cicho wystawiając rękę i uśmiechając się do niego nieco łobuzersko, ale jak oni się przytulać ze statywem.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden tylko kontrolnie rzucił okiem na Julię, mając nadzieję, że jednak nie przyjdzie jej do głowy pakowanie się w aż takie kłopoty. Choć trzeba przyznać, że osoby po wypadkach motocyklowych, to ten typ pacjenta, u którego doprowadzenie ciała do stanu przypominającego ten sprzed wypadku, jest dużym wyzwaniem dla lekarzy wielu specjalności. Ostatnio jednak Julia i tak nie miała okazji zbyt wiele jeździć na tym swoim motocyklu, albo zwyczajnie nie dzieliła się tym z Aidenem, więc mężczyzna nie brał na poważnie, że właśnie w ten sposób mogłaby sobie zrobić krzywdę. Poza tym, przez ten obecny uraz, prowadzenie jednośladu też będzie utrudnione i Crane przynajmniej początkowo będzie musiała przesiąść się do innego środka transportu.
Swoją drogą Thompson nie wybrałby motocykla, jako swój podstawowy sposób przemieszczania się z miejsca na miejsce. Widząc tych wszystkich ludzi po wypadkach, zwyczajnie bałby się, że któregoś dnia stanie się coś takiego, co odbierze mu pełną sprawność w dłoniach, a przecież to one są najważniejsze w jego pracy. Owszem, bez całej tej zdobytej wiedzy, nie wiedziałby, co ma tak właściwie robić, ale, nawet gdy do zabiegu używa jakichś tam specjalistycznych aparatur, to wciąż przeważającą rolę odgrywają tutaj dłonie lekarza. Zawsze co prawda można ubezpieczyć swoje dłonie, jak niektóre gwiazdy ubezpieczają pupy i inne części ciała na horrendalne kwoty, ale co z tego, jeśli na zawsze musiałby się pożegnać z salą operacyjną. W dodatku nie z własnej woli, bo gdy zrobił sobie tę roczną przerwę, to była wyłącznie jego decyzja i zupełnie inna kwestia.
- Da się coś w tej kwestii zrobić. - mrugnął okiem do Julii, jeszcze zanim wyszedł z jej osobistego pokoju, by popracować jeszcze trochę. Co prawda nie zostało mu już zbyt dużo czasu do końca zmiany, ale jednak osoba, która przychodziła po nim, zjawi się dopiero za jakiś czas. Na szczęście teraz Aiden miał już tę pewność, że z Julią będzie wszystko w porządku. Jeszcze przez chwilę będzie co prawda nieco osłabiona, ale tutaj w szpitalu wszystko jest pod kontrolą. Gdyby były potrzebne dodatkowe badania, to zawsze będzie można je zaplanować. Teraz jednak wyglądało na to, że mimo początkowych perturbacji, leczenie przebiegnie w sposób rutynowy.
Tak też myślał, gdy po kilku godzinach wszedł to szpitalnej sali, a Julia spokojnie oddychała przez sen. Większość specjalistycznej aparatury została też już odłączona i wyniesiona prawdopodobnie do innego pacjenta. Bo w publicznych szpitalach tak jednak jest, że sprzęty są potrzebne na bieżąco. Rzadko kiedy zdarza się tak, że jakiś aparat pomiarowy zalega w składziku, cierpliwie czekając na swoją kolej.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - powiedział cicho, gdy dostrzegł, że Julia nie sprawdza godziny po omacku, a raczej skutecznie wybudziła się ze snu. Chwilę później też to poczuł, gdy po wyjściu z łóżka, spoczęła na jego kolanach. I nie, nie protestował przed objęciem Julii, chociaż wciąż miał z tyłu głowy, że nawet po godzinach szpital jest jego miejscem pracy. W dodatku miejscem, w którym nadal jest dość nowy, więc nie czuł się tutaj tak swobodnie, jak czułby się w każdych innych okolicznościach. - I tak bym nie zasnął. Poza tym prawda jest taka, że wolę być tutaj, niż wracać do domu. - stwierdził. Jeszcze trochę i Aiden zacznie się bać każdego powrotu do własnego domu, ale nie dlatego, że mógłby zasnąć w czasie jazdy, ale z tego powodu, że bardzo często zdarza się tak, że właśnie w tych okolicznościach dowiaduje się o czymś, co dodatkowo komplikuje jego życie. Raz obejdzie go to coś bardziej, a raz mniej, ale tak sobie to wszystko zbiera i zbiera, że zaraz naprawdę zacznie brać na poważnie pomysł zostawienia farmy dzieciom, a sam poszuka sobie czegoś na wynajem.
- Jak się czujesz? Wygląda na to, że leki zbiły gorączkę. - podjął na wstępie, dotykając policzka i czoła kobiety. Zaraz potem przesunął dłoń po szyi i ręce Julii, by zatrzymać się gdzieś w pasie i przytulić ją do siebie. - A co tak właściwie teraz ci podają? - zapytał retorycznie i spojrzał w górę na buteleczkę z płynem przywieszoną do stelaża. - Witaminy. Niech będzie, ale musisz mi powiedzieć, gdy tylko poczujesz się słabiej. Dobrze? - z powagą spojrzał w oczy Julii i czekał na odpowiedź kobiety. Nim jej nie usłyszał, nie wykonał żadnego ruchu.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie miała skłonności autodestrukcyjnych. Jasne, przed laty myślała o samobójstwie, ale wtedy miała siedemnaście lat i po gwałcie została całkowicie sama, a aborcja jedynie zaostrzyła ten stan psychiczny. Obecnie jednak znajdowała się w zupełnie innym miejscu i choć momentami jeszcze wracała do tego wspomnieniami (jak ostatnio, gdy doszło do napaści na Desiree), uważała, że daje sobie radę. Ze wszystkim, co poniekąd doprowadziło do tego, że owszem, ostatnio na motocykl zwyczajnie zabrakło jej czasu.
Większość dni spędzała w Cairns, gdzie z jednej strony miała na głowie całą wystawę, a z drugiej swojego najlepszego przyjaciela w szpitalu. Obiecała jego dziewczynie, że się nim zajmie i robiła wszystko, by przynajmniej powrócił do stałych posiłku i regularnych godzin snu. Nie było to łatwe- ba, Julia miała wrażenie, że boksuje się z wyjątkowo upierdliwym osłem, ale chyba nie bez powodu już na uczelni mawiano, że gdzie diabeł nie może, tam pośle właśnie Crane. Może i w tej całej gonitwie zabrakło czasu dla niej i pewnie stąd ta zwykła chwila nieuwagi, która mogłaby mieć całkiem inne konsekwencje.
Trochę zabawne, że to właśnie niepozorny nożyk, a nie ten obdarzony złą sławą motocykl mógł zakończyć jej karierę. Obecnie właśnie ze względu na nią częściej wybierała samochód i tak, zdawała sobie sprawę, że tym razem lato nie będzie jej sezonem motocyklowym. Mogłaby zrobić sobie krzywdę lub co gorsza, komuś, a tego Julia by nie zniosła.
Jak i poświęcenia się dla niej, więc nawet jeśli ucieszyła się z tej wizyt Aidena, byłaby spokojniejsza, gdyby sam zasnął, choćby w dyżurce, więc nieco parsknęła cicho, gdy i on zaczął ją przepraszać.
- Daj spokój. Przepisałeś mi kilka dni tutaj, znienawidzę to łóżko- wyjaśniła również szeptem. Nie z tego powodu jednak znalazła się na jego kolanach. Nie mogła nic poradzić, że była fanką jego szerokich barków i ramion, które obejmowały ją całą w sposób zapewniający jej bezpieczeństwo i błogość, której ostatnio potrzebowała. Wiedziała jednak, że to i tak mocne naginanie zasad i samego Thompsona, który (jak już zdążyła zauważyć) podchodził bardzo odpowiedzialnie do reguł w szpitalu, więc nie naciskała na więcej i gdyby jej nie objął, po prostu usiadłaby obok niego na krześle.
Stało się jednak inaczej i powoli przypominała sobie szczupłymi palcami kontur jego szczęki, delikatny zarost i to napięcie, które skutkowało pionową zmarszczką na czole.
- Czyżbyś był jednym z tych, którzy uciekają przed problemami do pracy, panie doktorze?- bo tak, Julia chciała wierzyć, że chodzi tu o nią i jej pobyt tutaj, ale jak go zdążyła poznać, podejrzewała, że szpital jest jego bezpiecznym miejscem. Potrafiła to zrozumieć, rok po stracie dziecka nie opuszczała pracowni czując się najlepiej, gdy była otoczona płótnami i pędzlami, a jej praca miała sens. Na krótką metę to rozwiązanie potrafiło być bardzo skuteczne. - Chcesz o tym porozmawiać czy chcesz tylko posiedzieć?- zapytała, bo chciała wiedzieć, że nie będzie naciskać ani go zmuszać do wyznań. To było jego rodzinne życie, a ona mogła być jego dziewczyną, ale jeszcze sporo wody upłynie, zanim stanie się członkiem jego rodziny.
Nie mogła jednak nic poradzić na pewne rozczulenie, które odczuwała za każdym razem, gdy mężczyzna okazywał jej swoją troskę. Być może wiązało się to z ich poznaniem, ale zawsze czuła ten uścisk w gardle, gdy traktował ją tak delikatnie, choć nie mogła powstrzymać lekkiego uśmieszku.
- Halo, jesteś już po dyżurze. Może dla odmiany zostaniesz moim chłopakiem, a nie lekarzem?- i właściwie kierowała te słowa głównie dla jego zawahania do odpięcia jej kroplówki. Na dodatek chyba po raz pierwszy wprost użyła tego określenia, ale wyszło tak naturalnie, że nie zwróciła na to uwagi, choć kiedyś na podobne sformułowanie już byłaby w stanie pakować swoje rzeczy i uciekać. Teraz jednak przeszła nad tym do porządku dziennego, a raczej zmusiło ją do tego wyczekujące spojrzenie Thompsona, który najwyraźniej nie zamierzał odpuścić do momentu, gdy nie potwierdzi, że będzie mu o wszystkim raportować.
- Dobrze, będę grzeczna- podniosła nawet dwa palce do góry i z ulgą pozwoliła mu wreszcie odpiąć to paskudne rurki, by potem móc położyć głowę na jego ramieniu i przez chwilę oddychać spokojnie w jego obecności. Zapomniała jakie to błogie uczucie i jak bardzo przez te dni rozłąki brakowało jej tej bliskości, choć do niedawna jeszcze byli dla siebie zwykłymi znajomymi.
Pewnie dlatego podniosła wreszcie wzrok i skrzyżowała z nim swoje spojrzenie.
- Aiden… Zadzwoniłbyś w końcu?- i to była jedna z tych chwil, gdzie wydawało się, że cały świat zamiera w oczekiwaniu na odpowiedź albo że na chwilę i jej serce stanęło, choć przecież to wcale nie miało być tak na poważnie.
Najwyraźniej było, skoro pytała i skoro lekko drżała na myśl o tym, że stwierdzi, że nie.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Trafiło Ci się całkiem wygodne łóżko. - machnął ręką. Przecież bliscy Julii nie pozwoliliby, żeby kobieta pozostała na tej najbardziej powszechnej części oddziału. Kilka godzin to wystarczająco czasu, ażeby załatwić prywatny pokój z łazienką. Wiele większych szpitali publicznych oferowało takie rozwiązania. Warunkiem podejścia do pacjenta w sposób bardziej indywidualny były rzecz jasna pieniądze. Nie ma co ukrywać, że chodzi o cokolwiek innego, zresztą cała odnoga tzw. leczenia prywatnego też na pieniądzach stoi. Wszystko zależy po tego, jak wiele jest się w stanie zapłacić za swój komfort w dosyć nieprzyjemnych zwykle okolicznościach. Z drugiej strony szpitale państwowe też dziś wyglądają już całkiem nieźle, pacjenci są w nich traktowani z szacunkiem, a lekarze nimi się zajmujący, wykorzystują całą swoją wiedzę i możliwości, by pomóc w danym przypadku. Aiden jak przez mgłę pamiętał pierwsze wizyty w szpitalu, gdy jeszcze jako dziecko odwiedzał ojca w jego pracy, wówczas niektóre sprzęty naprawdę wyglądały jak wymyślne narzędzia tortur. Wyobraźnia dziecka na pewno niczego nie ułatwiała rodzicom, którzy odpowiadali na milion pytań zadawanych przez kilkulatka. W każdym razie, jak pokazała droga kariery wybrana przez Aidena, te dziecięce wyprawy do pracy ojca wcale nie wywołały w nim traumy. Właściwie to było wręcz przeciwnie, Thompson musiał połknąć tego przysłowiowego bakcyla, bo nigdy nie buntował się przeciwko pomysłowi pójścia w ślady rodziców i dziadków. - A poza tym przynajmniej nieprędko przyjdzie ci do głowy ponowne wbijanie sobie w dłonie narzędzi malarskich. - odpowiedział żartobliwie i splótł ze swoją dłonią, zdrową dłoń Julii. Już chyba skończył się etap złoszczenia się, trudne chwile też już za nimi, dlatego na nowo przychodziły mu na język te typowe dla niego drobne prztyczki słowne. To wszystko oczywiście świadczyło o ich więzi, bo jednak w stosunku do obcych ludzi mężczyzna nieczęsto kusi się na takie teksty. To, i kilka innych rzeczy wskazywało na to, że Thompson jest człowiekiem z zasadami. Często były zasady, które sam na siebie nakładał, ale nie zmienia to faktu, że jak już sobie coś postanowi, to trzyma się tego. Tak samo od lat trzyma się zasady, wedle której najlepszą ucieczką od problemów życia prywatnego jest praca, dlatego na pytanie kobiety pochylił się do przodu, jakby gotowy na posypanie głowy popiołem.
- Guilty as charged. - podsumował z uśmiechem błądzącym niewyraźnie po jego ustach, bo jednak wszystkie te wiadomości, które dotarły do niego w ciągu ostatnich dni, skutecznie spędzały mu radość z twarzy. Praca zawsze dawała mu poczucie sensu. Nie ważne co się działo, czy akurat dowiadywał się o bliźniaczej ciąży, czy rozpadało się jego małżeństwo, czy nawet niedawno, gdy mierzył się z uzależnieniem dziecka, to praca sprawiała, że miał tę pewność, że wie, gdzie jest ze swoim życiu. Nie czuł się wówczas zagubiony, bo panował nad wszystkim tym, co akurat w tym momencie powinno zajmować jego myśli.
- Chłopakiem na pełny etat zostanę za kilka dni, gdy już osobiście wręczę ci wypis ze szpitala. Tymczasem chwilowo musisz przyzwyczaić się do myśli, że mam dwie twarze i żadna z nich tak naprawdę nie da dojść do władzy tej drugiej. Pomyśl, jakie to jest dla mnie trudne. Można nabawić się schizofrenii. - wywrócił oczami. Może faktycznie lepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie Julii jako pacjentki innemu lekarzowi. Aczkolwiek to też najpewniej nie powstrzymałoby opiekuńczych (ktoś by mógł nawet powiedzieć, że nadopiekuńczych) zapędów Aidena. Pewnie jutro też będzie już inaczej, teraz chirurg wciąż jest pod wpływem emocji ostatnich godzin. Wszystko to właściwie dopiero teraz może zacząć z niego schodzić, gdy wrzucił swój uniform do kosza na pranie i wziął szybki prysznic, tym samym próbując oddzielić doktora Thompsona, od Aidena człowieka takiego, jakim jest prywatnie.
- Cieszę się, że już wszystko wraca do normy. - powiedział, obejmując dziewczynę ściślej i całując ją w czubek głowy i oddychając zapachem jej szamponu. Wyrównał oddech i postanowił szczegółowo odpowiedzieć na pytanie zadane przez Julię.
- Kiedy wróciłem do domu z naszego wspólnego weekendu, od razu w progu przywitała mnie Gale. Gale to moja córka, siostra bliźniaczka Mitchella. Nie wyglądała dobrze, chuda, blada, z sińcami pod oczami. Zaniosłem do pokoju bagaż, ona w kuchni nalewała coś do picia i gdy zszedłem na dół, dosłownie podskoczyła ze strachu. - utkwił wzrok w białych drzwiach naprzeciwko fotela, na którym siedzieli. Pierwsze minuty po jego przyjeździe, po tym wszystkim, czego dowiedział się w ciągu kolejnych dni, teraz nabierały dużo głębszego sensu. - O tym, że była w ciąży już wiesz. Podobnie jak teraz, wtedy też przyjechała zupełnie niezapowiedzianie. Zrozpaczona nie tyle samą ciążą, a tym, że chłopak wyparł się wszystkiego, udając, że jej nie zna. - odetchnął ciężko, bo nadchodziła najgorsza dla ojca część historii. - Wtedy myślałem, że jest tylko niedojrzałym szczeniakiem. Każdy z nas znał kiedyś kogoś takiego. Po tym jak wróciła do Sydney, znów owinął sobie ją wokół palca, odsuwał ją od znajomych i od wszystkiego tego, co sprawiało jej w życiu radość. Gale nie powiedziała mi tego wprost Julio, ale jestem pewien, że zrobił jej krzywdę, że urządzając jej sceny zazdrości, podnosił na nią rękę i to nie raz. Nie reagowałaby taką paniką, gdyby nic takiego nie miało miejsca. - zamilkł. Dopiero po chwili zwrócił wzrok w kierunku Julii, uświadamiając sobie tym samym, że wcale nie odpowiedział na to jedno proste pytanie, które zadała mu kilka minut temu. Wszystko to przerastało Aidena, przecież chodziło o jego córkę, o wyjątkową kobietę w jego życiu, bo partnerki mógł zmieniać, te relacje zaczynały się i kończyły, ale córka jest tą kobietą, której za nic w świecie nie chciałby zawieść. Obecnie nie mógł pozbyć się poczucia, że jednak to się stało, że razem z matką nie przekazali jej wszystkich ważnych dla dziecka lekcji.
- Odezwałbym się, ale nie chciałem obarczać Cię swoimi problemami. Już i tak dużo trudnych doświadczeń dźwigasz na swoich barkach. - wyznał. Nawet same ostatnie przeżycia, te związane z Desiree nie należały do najłatwiejszych, a przecież pamiętał o okolicznościach, w których spotkał Julię po raz pierwszy. Gdy była w ciąży, a potem dowiedział się, że to dziecko straciła.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Zaleta bycia bogatą i uprzywilejowaną. Czasami mnie to doprowadza do szału- równie nonszalancko machnęła dłonią i pewnie w ustach kogoś innego mogło to brzmieć dość impertynencko, ale trudno było wypierać się Julii z pewnego rodzaju koneksji, które sprawiały, że nawet tutaj była traktowana lepiej. Jej idealistyczna i w gruncie rzeczy wrażliwa natura buntowała się przeciwko temu, choćby wtedy, gdy pomagała bezdomnej Amalii i zabierała ją do swojego domu, ale niewiele wciąż mogła zrobić. Pewnie jakimś rodzajem dojrzałości było pogodzenie się z tym stanem rzeczy, ale wówczas musiałaby nie być sobą, bo Julia nigdy nie chciała dorosnąć do tego, by przyjmować bezrefleksyjnie hołdy ze względu na to, jakie nazwisko nosi. Wiązała się z tym jedna z tych historii, których jeszcze nie zdążyła opowiedzieć Aidenowi, ale przecież w końcu znajdą czas, by to wszystko nadrobić.
Była tego pewna, gdy na jego wargach pojawił się jeden z tych charakterystycznych uśmieszków (nawet blady) i gdy splótł ich palce. Ten drobny gest zawsze ją rozczulał i powodował jakąś pewność, że mimo wszystko między nimi się ułoży, dopóki tak chętnie będą szukać tej drugiej dłoni jak teraz.
- To wcale nie było specjalnie. I mam dla ciebie złą wiadomość, kiepsko uczę się nawet na własnych błędach, ale masz rację, powinnam wyrzucić dawno ten nożyk i nie narażać cię na kolejne zmartwienia- zauważyła z westchnieniem, bo dobrze, Crane żyła dość ostro i ekstremalnie, ale najwyraźniej łatwiej było znosić swój ból niż osoby, która w ciągu kilku ostatnich tygodni stała się jej niesamowicie bliska. To też był jeden z fenomenów tej znajomości, że jakoś łatwiej przekraczali kolejne etapy i zanim zdążyła się zorientować, była najbardziej spokojna, gdy tulił ją do siebie i gdy powoli ich rozmowa zamieniała się w znane im wcześniej subtelne przytyki. Roześmiała się cicho, gdy od razu przyznał się do winy i pewnie powinna faktycznie wysypać popiół na jego głowę, bo to było dość niedojrzałe podejście jak na faceta przed pięćdziesiątką, ale jednocześnie nikt inny jak Julia nie rozumiał tej potrzeby kontrolowania sytuacji. Najwyraźniej jemu najłatwiej przychodziło to na bloku operacyjnym albo na ostrym dyżurze, więc szpital był jego bezpiecznym miejscem.
- Przynajmniej w razie problemów będę wiedziała, gdzie cię znaleźć- zażartowała i spojrzała na niego uważnie. Chciała mu tym tylko przekazać, że rozumie, że ma prawo szukać swojego własnego procesu przechodzenia przez traumy, ale chyba ostatecznie uznała, że czasami słowa są zbędne jak teraz, gdy wreszcie pocałowała go delikatnie w czoło, by po chwili delikatnie szturchnąć go w ramię.
- To nie moja wina, że w Cairns jest tylko jeden najlepszy chirurg plastyczny, który jakimś boskim zrządzeniem losu akurat wrócił do zawodu, gdy postanowiłam przetestować ten oddział. Powiedziałabym nawet, że tam na izbie przyjęć w pewnym momencie doprowadziło mnie to do delikatnego szału- pokazała mu na palcach jak bardzo był to tyci wybuch złości, która musiała jednak minąć jej całkiem szybko, bo teraz nie wzbraniała się wcale, gdy ten rzeczony lekarz objął ją jakoś ciaśniej i przez chwilę dało się tylko zauważyć jak jego serce zwalnia i dostosowuje się do jej rytmu. Wiedziała, że to poniekąd cisza przed burzą i przed opowieścią, która dosłownie złamie jej serce.
Nie z powodu ich problemów czy statusu związku, który dopiero się delikatnie między nimi klarował, ale z powodu samego charakteru Julii, która dla bliskich poszłaby w ogień, więc świadomość tego, co Aiden przeżywał w te kilka dni była niezwykle bolesna i jednocześnie trudna do zaakceptowania. Nie mogła mu przecież pomóc inaczej niż swoją obecnością, a dla kogoś takiego jak Crane nadal było to za mało.
Zamilkła jednak i najpierw dała mu się wygadać, a każde jego słowo o ciąży, o przemocy, o toksycznym związku niosło za sobą takie konotacje, że faktycznie trzeba było tytanicznej siły, by to wszystko znieść na spokojnie. Mógł zauważyć, że nieco się spięła i wreszcie oderwała się od niego, by popatrzeć mu w oczy. Samo wyobrażenie, że ktokolwiek mógłby skrzywdzić tak jej dziecko (przybrane, ale wciąż) było nie do zniesienia, więc mogła tylko przypuszczać, co czuje ojciec, który chciałby chronić swoją małą córeczkę przed całym światem.
- Podejrzewam, że nie tylko Mitchell jest uzależniony- odezwała się w końcu i delikatnie pogładziła jego policzek. - Takie związki są dużą pułapką, gdy ma się to dwadzieścia lat i nie jest się przekonanym o swojej wartości. Wówczas wystarczy spotkać kogoś, kto postanowi to wykorzystać. Tyle, że ona już zrobiła jeden ważny krok i przyjechała do ciebie i wiem, że czujesz się bezsilny i zupełnie nie wiesz jak to udźwignąć, ale bądź przy niej i powoli będzie lepiej. Nie od razu i pewnie minie sporo czasu aż wróci do normy, więc myślę, że przydałby się jej dobry psycholog, ale ma ciebie. To jest coś, czego ja sama jej zazdroszczę, bo nie miałam nikogo… wtedy- ale nie zamierzała jeszcze opowiadać o sobie, bo to nie był czas i miejsce na to, więc delikatnie zsunęła palec na jego usta zatrzymując w ten sposób jakikolwiek komentarz. - I ja wiem, Aiden, że czujesz się winny, ale nie możesz wszystkiego tłumaczyć tym, że się rozwiodłeś. Jest grono ludzi, którzy po prostu wpadają w kłopoty wychowując się w pełnej rodzinie, więc po prostu musisz zrozumieć, że twoje dzieci będą popełniać błędy i będą też mocno doświadczać bólu. Niezależnie od tego, póki mają takiego rodzica jak ty, to wygrali na loterii- posłała mu niewyraźny uśmiech, bo tak naprawdę przypuszczała, że są to banały, nawet jeśli tak naprawdę myślała. Nie potrafiła tego w pełni ubrać w słowa dostrzegając ból na jego twarzy i okrutne zatroskanie, które sprawiało jej większą przykrość niż słowa, które wreszcie padły.
A może to było rozgniewanie?
Złapała go za podbródek i zmusiła, by na nią spojrzał.
- Wiesz, mam ochotę teraz zdzielić cię mocno w łeb, bo zaczynasz bredzić, chyba z powodu braku snu- zauważyła cierpko i w jej spojrzeniu mógł dostrzec tę nieco temperamentną naturę, która sugerowała, że mógł znaleźć się w pułapce. - Nie wiem czy to między nami jest stałe i czy zostaniesz ze mną na zawsze, ale wiem na pewno, że niezależnie od moich przeżyć, te twoje są dla mnie priorytetem, więc nigdy nie decyduj za mnie, co jeszcze jestem w stanie udźwignąć. Nie, jeśli chodzi o ciebie- powtórzyła z naciskiem. - Poza tym ja wiem, że ostatnio byłam dość rozdygotana przez Flanna i przez to całe zamieszanie, ale jestem już dorosłą kobietą i umiem sobie radzić z problemami czy też moją przeszłością, bo pewnie sporo wyczytałeś w karcie- westchnęła, bo przecież wiedziała, że tak to działa.
Był lekarzem, miał dostęp do jej badań, wizyt, gdzieś musiała mu mignąć wczesna aborcja przed laty i potem te stracone ciąże. Niezależnie od tego jednak stała całkiem pewnie na nogach i nie musiał się tego obawiać.
- I jeśli potrzebujesz trochę czasu i ucieczki w pracę, ja poczekam. Mam wystawę do zorganizowania- zauważyła, choć to było tak, że nagle patrzyła mu w oczy z bliskiej odległości i zapominała o całym, bożym świecie, a liczyła się tylko jego obecność. Chciałaby po części i dla niego być takim panaceum na wszystkie problemy, choć wiedziała, że to naiwne podejście, bo kłopoty tego kalibru nie znikają, ot tak.
Nawet jeśli wreszcie delikatnie musnęła jego wargi i odsunęła się od razu.
- Tylko wróć tym razem wcześniej niż po roku- poprosiła cicho.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Nie było nic złego w korzystaniu z tzw. usług premium. W gruncie rzeczy po to zostały one stworzone, by bardziej zamożni z nich korzystali i czuli się przy tym odrobinę bardziej, jak w hotelu, a nieco mniej niż w szpitalu. Nawet jeśli od czasu do czasu byli podłączani do specjalistycznej aparatury, to w tym wszystkim chodziło przede wszystkim o ich komfort. Dopóki ktoś taki nie zachowywał się, jakby był najważniejszym człowiekiem w całym szpitalu i to na nim miał się skupić cały personel, to Aiden nie widział absolutnie nic złego w tym, że sale premium cieszą się tak dużym powodzeniem. Ba, on sam pewnie zdecydowałby się na takie udogodnienie, gdyby przyszło mu położyć się do szpitala z nieprzewidzianymi dolegliwościami medycznymi. Poza tym trudno rzeczy krytykował fakt, że uprzywilejowani ludzie korzystają z udogodnień, na które mogą sobie pozwolić, skoro sam przez kilka ładnych lat pracował w prywatnej klinice, zajmującej się przede wszystkim spełnianiem zachcianek zamożnych. Właśnie dzięki temu zarobił najwięcej w swojej karierze zawodowej i mógł sobie po latach pozwolić na kupno domu na końcu świata i rok spędzony na wypasaniu owiec. No dobra, może i bez tego mógłby żyć w ten sposób, bo pozwoliłby mu na to rodzinny majątek, ale jednak poczucie, że sam się tego wszystkiego dorobił, było dużo bardziej satysfakcjonujące. Być może dzieci Thompsona też dojdą do takich wniosków i chętniej zaczną żyć na własny rachunek. Aiden dawał im jeszcze kilka lat, on w ich wieku też chętnie wyjeżdżał na fundowane przez rodziców wakacje. Zresztą fundusze w tej chwili zdawały się być najmniejszym problemem.
- Może gdybyś traktowała swoje narzędzia, jak ja swoje na sali operacyjnej, to przynajmniej nie byłoby tego ryzyka wdania się zakażenia i tak szybkiego rozwoju stanu zapalnego. Kiedyś przeszkolę Cię w tej sprawie. - zażartował. Chirurg dawno nikomu nie przekazywał swojej wiedzy. Wszyscy stażyści, z którymi miał do tej pory do czynienia w tym szpitalu, pracowali tu już jakiś czas i podstawy mieli już dawno za sobą. Aiden dobrze by się czuł, szkoląc innych, nie zamierzał jednak łapać wszystkich srok za ogon. Teraz zajmie się tym gabinetem, a za jakiś czas, gdy już będzie miał pewność, że wszystko działa bez szwanku i wciąż będzie miał zapędy pedagogiczne, to rozważy powrót do wykładania na uczelni.
- Moja też nie, że nie ma tutaj lepszych ode mnie. - wzruszył ramionami. - A Twoja asystentka wyraźnie dała personelowi do zrozumienia, że potrzebujesz kogoś najlepszego. - zaśmiał się. Co prawda Aiden nie usłyszał tych słów bezpośrednio z ust asystentki, dopiero po czasie zaczęły do niego docierać pogłoski, jednak mimo wszystko był w stanie uwierzyć, że kobieta kilka razy powtórzyła to zdanie, a pielęgniarki choć mówiły, że wszyscy lekarze są tutaj profesjonalni, w końcu wezwały Thompsona z gabinetu.
Skoro już teraz potrafią żartować sobie z sytuacji, która miała miejsce ledwie kilka godzin temu, to po latach może to być ta anegdota, którą będą opowiadali w towarzystwie rodziny czy przyjaciół. Teraz jednak nie był właściwy czas na radość i beztroskę, choć Aiden był wdzięczny Julii, że mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich dniach, potrafiła wywołać na jego twarzy uśmiech.
- Porozmawiamy o tym kiedyś. - stwierdził. Bo choć Julia nie chciała w tej chwili skupiać rozmowy na swojej osobie, to tych kilka słów, drobne gesty i sygnały płynące z ciała kobiety mówiły, że jej historia jest nie mniej dramatyczna, co ta, którą w ostatnich miesiącach przeżywała Gale. To dało mu do zrozumienia, że Julia będzie umieć podstawić się w jego sytuacji bardziej, niż ktokolwiek inny, a jednocześnie mógł tylko podejrzewać, że podrażnia stare rany na psychice Crane.
- Nie chodzi o to, że się rozwiodłem, gdy dzieciaki miały kilka lat. Bardziej o to, że nie potrafiliśmy poświęcić im wystarczająco czasu, że nie przekazaliśmy im, co jest w życiu tak naprawdę ważne. Pewnie, wszystko mogłoby się potoczyć tak samo, gdybym wciąż był z Laurą. Myślę, że zawód samym sobą jako rodzicem, byłby wtedy tak samo duży. - odpowiedział. Aiden bardzo dotkliwie przekonywał się, że rodzice mają duży wpływ na swoje dzieci nie tylko w pierwszych latach ich życia, ale także w okresie ich wchodzenia w dorosłość. Wówczas może już nie bezpośrednio, ale jednak powinno procentować to wszystko, co wpoiło się dzieciom w młodości. - Tak, ich błędy nie zależą wyłącznie ode mnie, ale mogłem mieć wpływ na to, żeby popełniały ich trochę mniej. Gdybym zrobił coś inaczej, to być może nie musiałyby wnosić tak ciężkiego bagażu już w pierwszych latach swojego życia. - dodał.
- Jeśli Gale w jakimś stopniu bierze ze mnie przykład podczas wyboru swoich chłopaków, to myślę, że musiałem być tragicznym wzorcem i może dlatego wszystkie moje związki skończyły się w taki, a nie inny sposób. Nie zamierzam już nic Ci podpowiadać, ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałem. - podniósł przedramiona w geście poddania się. Był rozdrażniony, ale nie to tym wszystkim nie miał siły na kłótnie.
- Chciałbym być częścią Twojego życia, chciałbym obserwować, jak organizujesz wystawę, a potem być świadkiem tego, jak dzielisz się z zaproszonymi gośćmi swoją pasją podczas jej uroczystego otwarcia. Tak samo bardzo chciałbym tego wszystkiego, co mogłem wyczytać dzisiaj w karcie, dowiedzieć się od siebie, a nie z kartotek lekarskich. Dotyczy to też osoby, którą upoważniłaś do udzielenia informacji o twoim stanie zdrowia. Chciałbym najpierw poznać go osobiście, abym nie musiał zastanawiać się, jak istotny on dla siebie jest, skoro pozwoliłaś, by poznał najbardziej intymne sprawy ze swojego życia. Wiem jednak, że to będzie bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że poznaliśmy się w momencie, w którym moglibyśmy już obdzielić swoimi doświadczeniami kilka innych osób. - mówił szczerze, a ten krótki pocałunek mógł go tylko utwierdzić w przekonaniu, że Julia też zdaje sobie sprawę z tych wszystkich przeciwności, ale że wcale nie zamierza uciekać po pierwszym ostrzeżeniu, że życie z Aidenem Thompsonem może nie być wcale takie usłane różami, jak mogłoby się wydawać, sądząc po tych kilku beztroskich dniach, które udało im się wspólnie spędzić. - Jeśli jednak mimo wszystko godzisz się być ze mną, to nigdzie się nie wybieram. Przypomnę jednak, że rok temu to też nie ja zniknąłem. - uniósł kącik ust do góry i jeszcze raz pocałował Julię.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Czemu mam jakieś niejasne przeczucie, że ten instruktaż skończyłby się tak, że byłabym naga? - puściła mu oczko i spojrzała na niego uważnie przekrzywiając głowę. Tak właściwie w tym konkretnym momencie Julia Crane mogła podziękować niebiosom za swoją dużą wyobraźnię, dzięki której mogła śmiało fantazjować o Aidenie jako całkiem seksownym nauczycielu. Niezależnie od tego jednak miała nadzieję, że byłaby jedyną jego uczennicą, którą traktowałby w ten sposób. - Wiesz, różnica jest jednak taka, że teoretycznie moje narzędzia nie powinny przecinać skóry. Teoretycznie- zaznaczyła i długo patrzyła na niego będąc wdzięczną, że jednak potrafili z tego żartować i zamienić niedawny konflikt na izbie przyjęć we wspólne dogryzanie.
Jednak nie była świadoma zupełnie afery, jaką wywołała jej nowa asystentka, więc zakryła na moment twarz w geście zawstydzenia.
- Serio? Boże, przepraszam cię, Aiden, ona jest jeszcze lekko nieociosana i mocno przykłada się do swoich obowiązków- parsknęła. Jak tak dalej pójdzie to zabronią jej wejścia do tego szpitala, a przy rozwoju ich znajomości mogłoby okazać się to dość problematyczne. I choć wiedziała, że w teorii uszkodzenie dłoni u artystki było powodem do największej paniki wśród jej zespołu, nie zamierzała uchodzić za jakąś kapryśną królewnę, która nie rozumie, że są gorsze przypadki. To nie była Julia, która owszem, uwielbiała wzbudzać zainteresowanie i przyciągać spojrzenia, ale bardziej ze względu na swoją sztukę, a nie na osobę. Tę wolała trzymać w cieniu, zwłaszcza gdy sprawa nie rozchodziła się bezpośrednio o nią, a o córkę Thompsona. Dlatego jedynie skinęła głową, gdy nadmienił, że porozmawiają o jej przeszłości. Ależ wiedziała, że będą musieli, że związek, zwłaszcza taki bliski, wymaga pewnego oddania i zaufania, a nic nie buduje go lepiej niż szczere wyznania, nawet te trudne i dotyczące już zamierzchłej przeszłości. Nikt jednak jak Aiden nie zasługiwał na to, by konsekwentnie wciągać go w swój świat i Julia wiedziała, że będą mieli jeszcze okazję zagłębić się w jej historię.
Teraz jednak pozwoliła mówić lekarzowi. Po początkowym go zapewnieniu, że jest świetnym ojcem, dała mu z siebie wyrzucić wszystko. Mówił dużo, mniej spokojnie niż zazwyczaj i miała wrażenie, że sam przygotowuje na siebie bicz, którym wreszcie zacznie się okładać. Nie zdziwiło Crane ani trochę, że wreszcie podniósł głos rozdrażniony ostrzegając ją przed samym sobą. Niesamowite, że jeszcze przed momentem spała w szpitalnym łóżku, a teraz siedziała na kolanach nieco zirytowanego mężczyzny, który jak karabin maszynowy wyrzucał z siebie kolejne zarzuty w swoim kierunku. Tak krzywdzące, że w pierwszej chwili chciała koniecznie przekonać go, że nie ma racji, że hej, właśnie w nim się zakochuje i wie, że nie ma nikogo lepszego, ale nie mogła.
Nie, gdy dotarło do niej jak bardzo się przed nią otwiera, chyba po raz pierwszy tak całkowicie, a to było trudniejsze niż jakiekolwiek fizyczne obnażenie.
Złapała go za ręce.
- Jesteś zły na mnie, na siebie czy na to, że nie dałeś rady jej ochronić?- zapytała tylko. Mogłaby mu wiele opowiedzieć o złym rodzicielstwie i o tym jak czuła się, gdy Diana powiedziała wprost, że zawalili jej wychowanie, ale zamiast tego ścisnęła jego dłonie. - I zamieniliśmy się rolami? Teraz ty mnie ostrzegasz przed sobą, co?- upewniła się i już otwierała usta, by odnieść się do Gale, by powiedzieć mu, co o nim myśli, ale wzburzenie Aidena nagle przybrało całkiem nieoczekiwany obrót i nagle zostało skierowane w jej stronę.
A ona coś zrozumiała.
Julia Crane dawno miała do czynienia z czymś takim, więc aż na moment oniemiała przyglądając się mu zupełnie tak jakby miała do czynienia z jakimś niespotykanym okazem w zoo, a nie mężczyzną, który…
- Czy ty jesteś o mnie zazdrosny?- wreszcie do niej wszystko dotarło i choć miała ochotę wykrzyczeć Eureka, wiedziała, że to nie jest ten najlepszy moment. Najpierw trzeba było wyprostować pewne kwestie, choć samo to, że nie odsunął się po pocałunku, było dobrym znakiem.
- Więc tak, Adam był wpisany w tę kartotekę osiem lat temu, gdy byliśmy razem. To ojciec mojej córki. Tak właściwie Diana jest biologicznie tylko jego, ja będąc z nim zostałam niejako jej macochą, choć zawsze traktowała mnie jak matkę, bo jej własna nie chciała jej znać- wyjaśniła spokojnie. - Co do niego…Ostatnio przebywał w Londynie, ale jeśli chcesz mogę cię kiedyś zabrać do Europy i cię przedstawić- zażartowała lekko, ale pokręciła głową z niedowierzaniem. - Ty myślałeś, że ukrywam przed tobą jakiegoś męża czy co?- dopytała, ale na to wszystko nadal całował ją najpiękniej, więc ktokolwiek trzeci musiał w tej chwili jej wybaczyć zupełnie, bo była w stanie skupić się tylko na odwzajemnieniu tego pocałunku, który pewnie powinien być bardziej spokojny, ale przecież za wiele emocji się w nich kotłowało, łącznie z tym zapewnieniem, że zostanie przy niej. Nie potrzebowała niczego więcej, ani nie widziała żadnych przeciwwskazań, co chyba najlepiej pokazywała mu tą niespodziewaną zachłannością, z jaką nareszcie całowała go po tych kilku dniach rozłąki.
Tęskniła za tym, za nim, za poczuciem, że równie dobrze mógł w tej chwili skończyć się cały świat, a ona wcale by nie żałowała. Jak i teraz, gdy wreszcie odsunęła się od niego z nieprzytomnym uśmiechem.
- Tak mnie możesz całować zawsze. I czekaj, czekaj, miałam zostać, żebyś mógł zarywać ciężarną? Już to widzę- parsknęła, bo jak już zdążyła go poznać, wiedziała, że wtedy była dla niego nieosiągalna. Musiała mu się jednak do czegoś przyznać. - Wtedy… Na sekundy pożałowałam tego, że nie poznałam cię wcześniej, że przyjechałeś do Lorne Bay, gdy moje życie przybrało taki obrót. I nie sądziłam, że gdy wrócę tutaj po roku spotkamy się i… Sam wiesz- delikatnie pogłaskała go po policzku, ona również nie wybierała się nigdzie.
Przynajmniej metaforycznie, bo sięgnęła po swój notes. Skoro wyjaśnili sobie wszystko między nimi to pora na działanie.
- Dam ci numer do terapeutki. Nie wiem czy twoja córka będzie chciała iść, pewnie nie od razu, ale jeśli się przełamie, ta kobieta może jej pomóc z zaaklimatyzowaniem się tutaj- wyjaśniła. - Uczul swojego syna, by nie wykonywać przy niej żadnych gwałtownych ruchów, może być nieco przewrażliwiona na tym punkcie. Jeśli zaś będziesz miała ochotę krzyknąć to zadzwoń do mnie- nie chciała go pouczać, więc nie mogła nie pozwolić sobie na drobny żart. - Masz możliwość zapewnienia jej prywatności na farmie? Może jakieś poddasze? Powinna czuć przestrzeń, a jednocześnie mieć cię na wyciągnięcie ręki. I obserwuj ją uważnie, czasami w takich chwilach szuka się ukojenia w środkach na uspokojenie i alkoholu, a to nie jest dobra droga- westchnęła, bo teraz miało przyjść to najtrudniejsze. - Podejrzewam, że zajmując się nią poczujesz się nieco lepiej, praca też pewnie pomaga, ale jeśli będziesz mnie potrzebować, jestem. Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?- zapytała konkretnie, ale najgorsze było, że mimo jej najszczerszych chęci nie mogła sprawić, by jego problemy zniknęły. Pozostawało jej tylko być przy nim i tego zamierzała się trzymać obejmując go i delikatnie całując w skroń.
- A co do tego, że chcesz być obecny podczas mojego wernisażu…- spojrzała na niego nieśmiało. - Aidenie Thompsonie, uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moim plus one na tym wydarzeniu?- splotła jego dłoń ze swoją i musiała przyznać, że się denerwuje.
Najwyraźniej można być już człowiekiem dojrzałym i mieć pewien bagaż przeżyć, ale nadal po zadaniu takiego pytania dość nerwowo oczekiwać na odpowiedź. Można też wiedzieć o wzajemności pewnych odczuć (bo jeszcze nie uczuć), a mimo to przygryzać nerwowo wargi, bo tym rządzi się zakochanie, które teraz powoli upajało Julię Crane i do którego właśnie musiała się w myślach przyznać.
Traciła zupełnie dla niego głowę.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Bo jedno nie przeszkadza w drugim. Nie możesz temu zaprzeczyć, skoro samej przyszła Ci do głowy ta myśl. - pokiwał głową i rozłożył bezradnie ręce. Tak na koniec dnia, to Aiden po prostu nie chciał, by Julii działa się jakakolwiek krzywda. Nie chodziło o to, że byłby to dla niego dodatkowy powód do zmartwień, i że przyczyniłaby się do jego nagłego siwienia, ale o to, że przeżyła już tak wiele, że kolejne cierpienia są jej absolutnie zbędne. - Praktyka pokazuje jednak, że są do tego zdolne. - przechylił głowę. Tak naprawdę, to nawet najbardziej tępy nóż można wbić w skórę, a rany można sobie zadać nawet mniej niebezpiecznymi narzędziami. Thompson jednak teraz nie chciał skupiać się na rodzajach ran i na tym, jak prawidłowo dezynfekować narzędzia. Na to może w przyszłości będzie lepsza pora i oby wtedy Julia nie zaczęła określać go mianem tego upierdliwego, jak to w przeszłości mieli w zwyczaju studenci Aidena. Wierzył, że akurat to szkolenie przebiegłoby w dużo przyjemniejszych okolicznościach, więc może faktycznie Julia pozostałaby na etapie fascynacji i nie walczyłaby z chęcią utopienia żaby w jego kubku termicznym z kawą.
- Mnie nie musisz za nic przepraszać. Prawdę mówiąc, nawet na oczy nie widziałem tej dziewczyny, ale jednocześnie przyznaję, że gdyby nie jej determinacja, to są szanse, że nie obsługiwałby cię najlepszy chirurg w tym szpitalu. - mrugnął okiem. Nie miał za złe asystentce, a już tym bardziej Julii, że kobiety zachowały się w ten sposób. Asystentka była po prostu stanowcza, skoro obejmuje to stanowisko, to musi dobrze wiedzieć, ile warte są dłonie Crane, a początkowo jednak ta rana nie wyglądała najlepiej. W tym, że lekarz śmieje się z całej tej sytuacji, może chodzić o to, że jednak nie on rozmawiał z dziewczyną. Może gdyby stanął z nią twarzą w twarz, to nie byłoby mu tak do śmiechu. W każdym razie żadnego pacjenta nie zaniedbał na rzecz Julii, więc można powiedzieć, że wszyscy byli zadowoleni. On na pewno, bo prawdę mówiąc, gdyby nie to niespodziewane spotkanie, to jeszcze kilka dni zajęłoby mu poskładanie myśli i odezwanie się w końcu do Julii.
- Absolutnie nie jestem na Ciebie zły Julio. - powiedział spokojniejszym tonem, dotykając policzka kobiety. Julia nie miała żadnego wpływu na jego relację z Gale, a już na pewno nie na to, co przydarzyło się jego córce. Mógł co prawda być w domu, gdy ta przyjechała roztrzęsiona, ale nie sądził, by cokolwiek to zmieniło. Prawdę mówiąc, był wdzięczny Julii za ten czas, który spędzili ze sobą, że zaufała mu na tyle, by po jednej wiadomości spakować się i wyjechać z nim w nieznane. - Poza świadomością tego, co ten człowiek zrobił mojej córce, najgorsze jest to, że dopiero teraz, gdy jest już za późno by cokolwiek zmienić, dostrzegam wszystkie te momenty, w których popełniłem błędy w wychowywaniu dzieci. A właściwie to największym błędem jest chyba to, że nie poświęciłem zbyt wiele czasu na ich wychowywanie. Obserwowały wzloty i upadki zarówno moje, jak i swojej matki, chłonęły wiedzę z naszych decyzji, a nie z tego, co powinniśmy im powiedzieć w tamtym momencie. - mówiąc to, pochylił głowę do przodu, zgarbił się, co nie było częstą postawą w przypadku Aidena. Również jego ciało pokazywało, jak wiele kosztowały go ostatnie dni, jak czuł się psychicznie połamany. W dodatku to dziwne zachowanie Mitchella któregoś popołudnia, gdy Thompson niespodziewanie musiał zjechać do domu po dokumenty. - Niczego już nie jestem pewien. Może to faktycznie ja jestem problemem. - bezwiednie kreślił kółka na ramieniu kobiety. Zamyślił się na chwilę, nie mając świadomości tego wszystkiego, co działo się właśnie w głowie Julii. Dopiero jej pytanie wyrwało go z gonitwy własnych myśli i rozterek. Dla niego zazdrość była całkiem normalnym zjawiskiem. Nigdy nie robił z tego powodu żadnej swojej partnerce awantur, ale jasno dawał do zrozumienia, że nie potrafiłby się dzielić kobietą, która jest dla niego ważna.
- Nie chodzi o to, że ukrywasz męża. Jednak nigdy nawet słowem się na jego temat nie zająknęłaś, miałem prawo być zaskoczony, widząc dane jakieś obcego faceta. Pomyśl sobie, gdyby sytuacja była odwrotna, co byś sobie pomyślała? - wzruszył ramionami. On w tej rubryce najpewniej wciąż ma byłą żonę, więc Julia też mogłaby sobie swoje pomyśleć. Różnica jest jednak taka, że ona wie, o jego byłej, o tym czym się zajmuje, że to właściwie ona sprawiła, że Aiden tutaj się znalazł. Niemniej to dobry moment na zaktualizowanie swojej kartoteki. - Tylko może bez wyrzutów zazdrości wcześniej. - skomentował słowa Julii na temat całowania. - To i ja się do czegoś przyznam. Faktycznie nie mogłem o Tobie myśleć wtedy w taki sposób, nie ze względu na sam fakt ciąży, ale na to, że jednak łączyła Cię ona z jakimś mężczyzną. - wyznał. Już wówczas odczuwał pewną fascynację nieznajomą, ale dostrzegał też wiele rozterek, które nią w tamtym czasie szarpały. Może po prostu musieli zaczekać na swój czas.
- Dziękuję Ci za wszystko, i tak bardzo dużo dla mnie robisz. - przytulił kobietę z wdzięcznością, a potem wziął kartkę z danymi terapeutki i położył ją na niewielkim stoliku zlokalizowanym przy fotelu. - Właściwie to Mitch był pierwszą osobą, która rozmawiała z Gale po przyjeździe do Lorne Bay. Wiesz, może z racji na to, że to ona jest o tych kilka minut starsza, jakoś naturalnie zawsze przyjmowała rolę liderki, a teraz on wykazał się prawdziwą dojrzałością. Mam tylko nadzieję, że nie podsunie jej pomysłu na znalezienie odskoczni w używkach. - stwierdził. Dobrze się obserwowało tę więź, którą bliźniaki zawsze miały ze sobą, aczkolwiek Julia miała rację, powinien porozmawiać z synem o pewnych niuansach, mężczyznom również dobrze to zrobi. Nadal przecież próbują odbudować swoją relację, a to może pomóc ją umocnić.
- Z największą przyjemnością, Julio Crane. Chętnie będę Twoim plus one na tym wydarzeniu, jak również wszędzie indziej, gdzie będziesz tego chciała. - powiedział z powagą i skoro już weszli w ten nastrój, to dla podkreślenia sytuacji, uniósł dłoń Julii nieco do góry, a sam się pochylił i złożył pocałunek na jej nadgarstku. Trochę jak z bajki, tyle tylko, że książę jakiś z drugiego obiegu.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Praktyka na pewno pokazuje mi, że jesteś szalenie troskliwym człowiekiem- uśmiechnęła się do niego ciepło. Niezależnie od tego czy chciał przeprowadzić instruktaż czy nią się zajmował, to właśnie ta cecha charakteru dominowała i była nią zupełnie rozczulona. Jak i faktem, że siedział tu z nią po nocy i prowadził jedną z tych rozmów, którą miała zapamiętać przez całe swoje życie. To właśnie tak stawiało się fundamenty pewnych relacji, a oni właśnie robili pierwsze nieśmiałe kroki w budowaniu tej własnej. Właśnie zdała sobie sprawę, że ten etap obejmuje również konsekwentne przedstawianie mu osób, które znajdują się obok niej i nawet uśmiechnęła się na myśl o jej asystentce.
- Powiem ci, że cieszę się z jej uporu, bo inaczej musiałabym chyba skopać ci tyłek za brak kontaktu. Ewentualnie byśmy się minęli gdzieś tutaj na korytarzu- parsknęła. Już mogła z tego żartować, choć przez okrągły tydzień przeżywała gehennę zastanawiając się, co do jasnej cholery zrobiła źle na tym wyjeździe i dlaczego nagle odwidziała mu się ta znajomość. Bała się stwierdzić, że był po prostu jednym z tych mężczyzn, którym zależy na zaliczeniu ładnej dziewczyny i z uśmiechem uświadamiała sobie, że to był błędny osąd.
W końcu byli tutaj razem dotykając się i powoli otwierając na tematy, które należały do tych bodaj najtrudniejszych. Nie chciała jednak się zbytnio wymądrzać- wciąż nie była biologiczną mamą, co oczywiście było dość bolesne, a poza tym nie znała jeszcze na tyle relacji Aidena z własnymi dziećmi, by orzec, jakie błędy popełnił podczas ich wychowania. Jedno wiedziała na pewno.
- A może teraz jest szansa, by to delikatnie zacząć składać? Wiesz, twoje dzieci przeszły przez piekło, kosztowało was to dużo, ale zauważ, że jesteście teraz razem. Mieszkacie na farmie, macie czas, by cokolwiek zbudować na nowo. Nic nie jest jeszcze przesądzone, Aiden, a lepszy chyba ojciec, który ma świadomość swoich błędów niż taki, który myśli, że jest nieomylny. Mój własny nie odezwał się do mnie od siedemnastu lat- westchnęła i mogła znosić to, że obwinia się za wychowanie dzieci (choć sprawiało mu to ból), ale zdecydowanie nie mogła przystać na to, by uważał się za winnego. Nie po tym jak jej pomógł i jak dzięki niemu przetrwała jeden z najgorszych tygodni w swoim życiu.
- Kochanie, hej… - podniosła jego podbródek na palcach i spojrzała mu prosto w oczy. - Jesteś mężczyzną, który pomógł nieznanej dziewczynie tylko dlatego, że cię o to poprosiła. Jesteś osobą, która potrafiła zebrać się w minutę i przyjechać do tej samej dziewczyny histeryzującej tak bardzo, że nie mogła złapać oddechu. Nie odmówiłbyś nikomu pomocy nie oczekując niczego w zamian. Taki jesteś. I następnym razem jak przyjdzie ci do głowy obrażać mojego chłopaka to będziesz miał ze mną do czynienia- zagroziła mu trochę na siłę unosząc kąciki jego warg. Ktoś jej mówił, że nawet ten sztuczny uśmiech momentalnie poprawia nastrój, a ona już by nawet na głowie stanęła, by na chwilę poczuł się lepiej. - A co do związków to halo, ja też jestem po rozwodzie, mam trzydzieści pięć lat i jak dotąd nie błyszczałam w kategorii- westchnęła, bo to wszystko przybliżało ją i ich wielkimi krokami do przeszłości, której wolałaby nie ruszać. Głównie dlatego, że była już od niej o całe lata świetlne, choć nie sądziła, że to możliwe.
- Jakoś tak wyszło, że nie rozmawialiśmy jeszcze zbytnio o byłych- wyjaśniła. - Adam był, właściwie jest seksoholikiem. Nie chciałabym wchodzić w szczegóły, ale nigdy nie byłam z nim w monogamicznej relacji, co było bardzo wyniszczające. Tak bardzo, że gdy wreszcie uświadomiłam sobie, że nic do niego nie czuję, poczułam ulgę. Kiedyś, gdy byłam bardzo młoda, myślałam, że sobie nie zasłużyłam na jego wierność. Dziś wiem, że to on miał problem, nie ja. I tak, pewnie byłabym równie wściekła, gdybym zobaczyła na tym arkuszu twoją byłą- przyznała mu rację. - Może najwyższa pora, byśmy oboje to zaktualizowali?- zaproponowała. - W końcu masz tutaj dzieci i nie potrzebujesz jakichś byłych żon- uśmiechnęła się lekko, zdecydowanie ich nie potrzebował, gdy całował ją z taką pasją. Najwyraźniej wszystko w ich życiu musiało się ułożyć tak, b wreszcie trafili na siebie i Julia mogła być tylko wdzięczna, że tak się stało, nawet pomimo tych tragicznych wydarzeń.
- To była wpadka- uściśliła temat dziecka. - Byłam świeżo po rozwodzie, który okazał się paskudny, poznałam mężczyznę i zaprzyjaźniłam się z nim. Przespaliśmy się, potem okazało się, że jestem w ciąży. Chcieliśmy spróbować stworzyć rodzinę, ale zabrakło… - zastanowiła się. - Ognia? Nie umiałam się w nim zakochać, on we mnie również nie. Gdy poroniłam, nie było go nawet przy mnie w szpitalu w Paryżu- westchnęła. - Od tamtej pory nie mamy ze sobą kontaktu, ale chyba sobie dobrze radzi jako szef kuchni. Myślę, że to jednak wszystko ułożyło się tak, byśmy się jednak w końcu spotkali na tym weselu i mój Boże, ale mną wtedy zakręciłeś- uśmiechnęła się lekko, bo przecież od tamtej pory czekała na zaproszenie na tą kolację. Teraz też najpewniej i najbezpieczniej czuła się, gdy trzymał ją mocno na swoich kolanach. Zauważyła, że nawet przestało mu przeszkadzać, że są w szpitalu i ktoś może ich nakryć.
Uśmiechnęła się, gdy ją objął.
- Do usług, panie doktorze- skinęła głową z racją i pocałowała go w jabłko Adama. - Myślę, że nikt uzależniony nie będzie skłaniał najbliższej osoby do sięgnięcia po używki- dodała uspokajająco. - Muszę przyznać, że i tak cię podziwiam, bo posiadanie bliźniąt w tak wczesnym wieku musiało być wyczerpujące przy robieniu rezydentury. Dlatego wam nie wyszło z pierwszą żoną?- zapytała z zainteresowaniem, ale cóż, przecież musiał przewidzieć, że nie będą rozmawiać tylko o jej byłych. Ona również była zaintrygowana kobietami, które kiedyś zawróciły mu w głowie, choć jej pewność siebie pozwalała jej śmiało zakładać, że teraz to ona będzie mu w niej mieszać do woli.
Jak na razie nie wydawał się zgłaszać sprzeciwu, a gdy musnął wargami jej nadgarstek, zsunęła firanki swoich bujnych rzęs i przymknęła oczy patrząc tak na niego dłużej. W tym momencie nie bardzo się liczyło to, że jest z odzysku czy ma dzieci czy też jest koszmarnym pracoholikiem.
- Nie składaj mi takich obietnic, bo jeszcze je wykorzystam- zagroziła mu nie spuszczając z niego wzroku i bardzo żałując, że nie są gdzieś poza szpitalem, gdzie mogłaby nieco inaczej świętować ich pogodzenie. Na razie mogła całkiem delikatnie wsunąć palec, by rozchylić jego wargi i rysować nimi ich kontur. - Obiecasz mi, że jeśli będzie źle, zadzwonisz do mnie? Nie musisz za wiele mówić, ale chcę, byś wiedział, że zawsze jestem- w końcu tak widziała związek.
Jako pewien rodzaj wzajemności i zaintrygowania, a tego nadal im nie brakowało. Chciała, by był tego świadom, zresztą rozmowy z nim powoli stawały się najprzyjemniejszą częścią jej dnia.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Lepiej byłoby jedynie, gdyby mieli okazję budować te wspólne fundamenty w dużo bardziej sprzyjających okolicznościach. Gdzieś w zaciszu domowym, podczas wspólnego spędzania kolejnych dni. Wygląda jednak na to, że ich przypadku nie ma mowy o tego typu rutynie. Właściwie to mimo rozmaitych przeciwności losu udaje im się nad sobą pracować i to zdaje się dodawać dodatkowej wartości dla tego, co krok po kroku, zupełnie niespostrzeżenie tworzą. Aczkolwiek pewnie o wiele rzeczy byłoby łatwiej i wiele z nich przychodziłoby im szybciej, gdyby spotkali się w idealnych okolicznościach, bez całego tego bagażu przeszłości, ale też spraw, które dzieją się tu i teraz, i które siłą rzeczy rozpraszają ich uwagę na drugiej osobie. Aiden nie planował odcinania się, miał ogromną nadzieję, że wszystko, co najgorsze już się wydarzyło, i że teraz pozostało mu uporanie się z tym i pomoc dzieciom, jeśli te w ogóle będą niej od niego oczekiwały. Jednak gdyby znowu zamilkł, to być może Julia nie będzie miała mu tego tak bardzo za złe, a już na pewno nie powinna wątpić w wartość siebie samej w tej relacji.
- Przykro mi, że Twoje relacje z rodzicami wyglądają w ten sposób. - pochylił głowę i pocałował odsłonięty bark kobiety. Nie powinna musieć tego wszystkiego znosić, a sądząc do tych strzępkach informacji, którymi Julia się tutaj z nim dzieliła, tych nieprzyjemnych doświadczeń ma więcej, niż Thompson mógł początkowo zakładać. - Masz rację, mieszkamy razem, ale to nie ma większego znaczenie, gdy każdy żyje innym trybem, każdy ma swoje obowiązki i przede wszystkim wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi. Możemy popracować nad ostatnimi wydarzeniami, ale wszystkich lat nie nadrobimy. - odpowiedział. Dziś Aiden nie czuje jeszcze dyskomfortu z tym związanego, ale tak naprawdę nie wie, jak długo będzie w stanie poświęcać swoje życie, na rzecz życia innych ludzi, nawet jeśli to są jego własne dzieci. Właściwie nigdy nie musiał brać tego na siebie, bo dziećmi opiekował się przez zdecydowanie mniejszą część roku i zarówno on, jak i właśnie dzieci, traktowali to jako takie wakacje od prawdziwego życia. Thompson zawsze miał tę pewność, że za ileś tam dni dzieci wrócą do swojej matki, a on z powrotem odzyska kontrolę nad własnym życiem.
- Jesteś dzisiaj w bardzo bojowym nastroju moja droga. - mimo wszystkich tych rozterek, które zajmowały jego myśli, mężczyzna zaśmiał się, bo szatynka już drugi raz w przeciągu kilku chwil, w takiej albo innej formie zagroziła mu, mówiąc kolokwialnie, skopaniem tyłka.
- Oboje z całą świadomością godziliście się na taki układ? - zapytał, nim wyda jakikolwiek osąd. Chirurg nie byłby w stanie żyć w otwartym związku, co jednocześnie nie oznaczało, że krytykował taki styl relacji u innych. Kwestią decydującą jego zdaniem była świadomość całego ciężaru, który niesie z sobą spotykanie się z innymi, mimo bycia w związku z jedną osobą. - Wierność nie jest rzeczą, na którą trzeba sobie zasłużyć. Wierność to raczej część uczucia, którym dana osoba Cię darzy. Jeśli nie potrafi jej dochować, to problem leży w nim, nie w Tobie. - przyznał.
- No proszę i kto tutaj teraz jest zazdrosny. - mrugnął okiem do Julii. W każdym razie miała rację, dzieci były już dorosłe, więc nie było żadnych formalnych przeciwwskazań do wpisania ich do tego rejestru. Tym bardziej że Aiden nie prowadził raczej ryzykowanego trybu życia, dbał też o własne zdrowie i jeśli miałoby mu się coś stać, to faktycznie najpewniej byłoby to spowodowane przemęczeniem albo stresem.
- Po rozwodzie z Adamem, tak? - dopytał i zamienił się w słuch. Biorąc pod uwagę to wszystko, z czego Julia zwierzyła mu się jeszcze chwilę temu, cała ta relacja z kolejnym mężczyzną nabierała większego sensu. Być może w tej ciąży Julia upatrywała jakiejś szansy na ustabilizowanie swojego życia osobistego, dlatego spróbowała z tamtym mężczyzną, ale bardzo szybko zabrakło jej tamtych emocji, które jednak odczuwała w związku z Adamem. Wprowadzanie się w stan skrajnych emocji, może być tak samo uzależniające, jak rozmaite używki, a później już stan równowagi nie wystarcza do utrzymania relacji. Jednak Aiden nie chciałby myśleć, że Julia jest tak bardzo za nim, bo w ich relacji nie brakuje emocji. - Ja po prostu wszedłem wtedy w Twoją grę. - niewinnie wzruszył ramionami. Wcale nie miał za złe Julii, że wciągnęła go wtedy w to swoje małe przedstawienie. Dzięki temu potem spędził naprawdę miło czas i mógł poczuć to, czego nie czuł już od dawna i jak któregoś razu wspomniał, nie sądził, że będzie mu to jeszcze kiedykolwiek dane poczuć.
- Nie jestem pewien. Historia Mitcha wskazuje jednak na coś nieco innego, ale mam nadzieję, że on nie powtórzy tego schematu, który ktoś kiedyś na nim zastosował. - ciężko odetchnął. Nie chciał teraz zagłębiać się w tym temacie, ale kiedyś w przyszłości może jeszcze do niego wróci. - Myślę, że gdyby nie bliźnięta, to w ogóle nie wzięlibyśmy tego ślubu. Oboje chcieliśmy wtedy najbliższych kilka lat poświęcić rozwojowi zawodowemu i gdyby nie ta ciąża, to nasze drogi naturalnie dużo szybciej by się rozeszły. - przyznał. O ile on wciąż mógł realizować swój plan, to pierwsza żona musiała na którymś etapie przystopować, bo jeszcze w czasie ciąży nie mogła już pracować na oddziale. Czy w obliczu tego wszystkiego Aiden ma jej teraz za złe, że nie ułatwia sprawy ani jemu, ani nawet dzieciom? W gruncie rzeczy wszystko to rozumiał, każdy na taki moment, w którym już po prostu czuje potrzebę powiedzieć stop.
- Tego, że zadzwonię, nie mogę obiecać na sto procent, bo kawał upartego osła ze mnie, ale będę pamiętał, że chcesz mnie wysłuchać i już nie będę tak obawiał się obarczania Cię moimi problemami. - zapewnił. Poza szpitalem poszliby o krok dalej i ta rozmowa skończyłaby się bez ubrań, tutaj jednak pozostało im przytulić się do siebie i jednym spojrzeniem obiecać, że nadrobią ten czas.
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ