Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
- Team Batman - puściła Paxton oczko, unosząc lekko butelkę. Mia wciąż uczyła się ten umiejętności chłodnej kalkulacji i odpuszczania w odpowiednim momencie. I co prawda czuła się o poziom wyżej od zmarłego młodszego kolegi, ale jednocześnie parę leveli nad sobą miała innych współpracowników z remizy. Wiadomo, nie chodziło tu o tworzenie rankingów, ale o świadomość że nie jest się jeszcze nieomylnym i czasami warto niektóre kwestie uzgodnić z bardziej doświadczonymi współpracownikami.
- Z jednej strony to wiem, ale z drugiej... Ciągle mam z tyłu głowy to, że zginął "na mojej warcie". Miałam go uczyć i doszkalać i co? I gówno - prychnęła pod nosem. Nie chciała brzmieć egoistycznie, ale (a wiadomo, że wszystko wypowiedziane przed "ale" się nie liczy) w tym wszystkim najbardziej przytłaczało ją to, że to być może ona zawiodła. Że miała za mały posłuch. Że nie była wystarczającym autorytetem dla młodziaka. Chociaż i tak to wszystko nie miało już teraz znaczenia.
- Może. Chcesz dać się upić? - odbiła piłeczkę uśmiechając się pod nosem. Mia miała z kolei dość mocną głowę, nie raz przepijała nawet kolegów z remizy. Ale robiła to rzadko, ona z kolei nie lubiła tracić kontroli nad swoim zachowaniem. Zastanowiła się przez dłuższą chwilę nad pytaniem Paxton o ciało Wurtha.
- Nie, prawdę mówiąc nie myślałam o tym. Ale to by się zgadzało. Wtedy... przez moment miałam wrażenie, że jego ciało połamie wszystkie żebra - przyznała, a następnie ożywiona spojrzała na Eve. - Cholera, dobra jesteś. Rozgryzłaś mnie w 2 minuty. To trochę niepokojące - zmrużyła podejrzliwie oczy, ale jednocześnie ciężko było jej ukryć uśmiech. Prawdę mówiąc jednak pokrzepiające było to, że ktoś tak, dobrze ją rozumiał. I nie musiała zbyt wiele z siebie wyrzucać, aby zostać dobrze zrozumianą.
- Niesamowite - skomentowała wielozadaniowość Paxton. - Nie masz trochę wrażenia, że przez to musisz poświęcać się aż za bardzo? Tak, wiem, poświęcenie to nasze drugie imię - puściła jej oczko, bo dopiero co rozmawiały o tym syndromie Supermana. Czy raczej Batmana, w tym przypadku. - Ale praktycznie cały czas musisz być w trybie czuwania. Pewnie nie jesteś w stanie zaplanować sobie romantycznego wypadu z facetem. Albo z dziewczyną - dodała prędko, unosząc lekko brew. Całkiem niewinne pytanie, a ileż odpowiedzi dające. - Zaczęłam jeździć zaraz po college'u, ale nie miałam wtedy pełnych uprawnień, więc w zasadzie byłam głównie kierowcą, nosiłam sprzęt. I obserwowałam. W zasadzie nadal nie mam wszystkich stopni certyfikacji, ale pracuję nad tym. Przede mną parę nieprzespanych nocy. I nie, nie mam na myśli przyjemności, tylko wkuwanie. Nuda - roześmiała się. W Queensland kolejne uprawnienia przychodziły wraz z kolejnymi egzaminami i certyfikatami. I z doświadczeniem rzecz jasna. Same studia nie wystarczyły, żebym mogła wykonywać absolutnie wszystkie zabiegi czy nawet podawać wszystkie dostępne leki. - Chodzi o to, że na ten moment nie mogłabym na przykład wykonać samodzielnie torakotomii, czyli rozciąć komuś klatki piersiowej na środku ulicy - dodała próbując zobrazować, o co jej chodziło. - Musiałyśmy się mijać. Nie lubię zwracać na siebie uwagi - wzruszyła ramionami, wpijając się w szyjkę butelki, nie spuszczając wzroku z Paxton. Hehe, ja tam wiem, że Ursula jest hotówą, ale Mia siebie nie do końca potrafiła docenić. Była silną babką, a faceci zazwyczaj takich się bali. Kobiety czasami również. Kiedy usłyszała nawet od jednego typa, że powinna być bardziej kobieca, bo facet sam nie miał wystarczających jaj. I niby Montgomery wiedziała, że jebać to i takie komentarze, ale z drugiej strony zapamiętała sobie to, że do subtelnej kobietki jej daleko.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Mogłaby w nieskończoność powtarzać Mii, że to nie jej wina, ale była ostatnią osobą, która powinna się przy tym upierać. Sama obwiniała się za wiele rzeczy. Za dużo jak na jedną osobę, dlatego ostatnio czuła się bardziej przytłoczona niż zwykle. Przez to poczucie beznadziei niszczyła wokół siebie wszystkie relacje za co też czuła się winna, chociaż z niektórymi nie powinna brać tego do siebie. Chciała wierzyć, że nie była aż tak chujowym człowiekiem, że 100% winy leżało po jej stronie. To niemożliwe, lecz głowa i tak wmawiała jej co innego przy okazji napędzając spiralę winy i niechęci do samej siebie a to sprawiało, że podświadomie niszczyła więzi z bliskimi. Znalazła się w parszywym punkcie, z którego nie umiała się wydostać.
- Może. – Wolała pozostawić tę kwestię otwartą z nutką tajemnicy, że być może da się upić, chociaż rozsądek na to nie pozwalał. Miała obowiązki. Od groma obowiązków i przeświadczenie, że upijanie się na zły humor sprawi jedynie, iż zechce więcej. Musiała się pilnować.
- Chciałabym powiedzieć, że czytam w myślach albo w poprzednim życiu byłam psychologiem, ale tak naprawdę po prostu przeżyłam coś podobnego. – Przyznała szczerze z lekkim wzruszeniem ramion, jakby to było nic takiego, a jednak w jakimś minimalnym stopniu nadal robiło na niej wrażenie. – Bywa, że nadal umysł płata mi figla i budzę się przekonana, że coś naciska mi na klatkę piersiową. – Że ciało kolegi bezwładnie na jej leży a ich kamizelki kuloodporne z cały wyposażeniem zahaczają się o siebie utrudniając zrzucenie go na bok.
Wzięła głęboki wdech i mimo wszystko się uśmiechnęła. Starała się być pokrzepiająca pokazując, że traumy choć trudne wcale nie były czymś wstydliwym. Ludzie zmagali się z nimi przez lata i jakoś żyli.
Jakoś – to dobre słowo.
- To prawda. Trudno mi cokolwiek zaplanować zwłaszcza, że pomiędzy tym wszystkim tresuje psy. – Nie była tylko przewodniczą, ale także treserką, Kiedy była na miejscu, zajmowała się tresują. Wyjazdowo robiła wszystko to, do czego była wynajmowana wraz z czworonogami. – Po powrocie z wojska kiepsko sypiałam. Nadal czuwam zamiast spać, więc taki tryb pracy mi odpowiada, ale nie zgrywa się on z byciem romantycznym. Zapytaj o to wszystkie moje ex. Albo może lepiej nie pytaj. – Pokręciła głową, bo to było głupie. Zarazem przyznała się do posiadania ex płci damskiej. Facetów też miewała, ale było ich znacznie mniej. Właściwie tylko raz była w poważnym związku z facetem. Później jakoś zawsze padało na kobiety. Eve je uwielbiała i kiedy już łapała z którąś kontakt to musiała spróbować zbliżyć się bardziej. Gorzej, że później wszystko rujnowała, co robiła do tej pory przez głupi strach, który zagnieździł się w niej w wieku czternastu lat (a później jedynie przybierał na sile).
- Przyznaj, że to wkuwanie jest dla ciebie przyjemnością. – Zdecydowała się na zaczepkę w stylu „Nie udawaj, że nauka cię nudzi. Czuje, że jest inaczej. Mnie nie okłamiesz”. Eve nie uważała, że to coś złego. Podziwiała ludzi mądrych i patrzyła na nich jak w obrazek jednocześnie krępując się własnym brakiem dyplomu (ze studiów). Nie była głupia, ale do najmądrzejszych też nie należała. Posiadała co najwyżej mądrość życiową, ale za to nie dostawało się czerwonego paska lub certyfikatu.
- Widziałam coś podobnego, ale wtedy medyk rozcinał skórę na szyi. – Kojarzyła, że nazywało się to podobnie, co przedstawiona przez Mie metoda, ale nie chciała się zbłaźnić wymyślając własne określenie. – Boisz się, że jak będziesz w centrum uwagi, to zlecą się adoratorzy? – Najpierw niechęć do wyjścia na scenę a teraz przyznanie się do „nie zawracanie na siebie uwagi”, co Paxton doskonale rozumiała. Też nie lubiła robić wokół siebie wielkiego szumu. Była spokojną osobą i jedyne co zwracało uwagę otoczenia to psy obok niej. To one były widowiskiem.
- Twój brat – podjęła się poprzedniego tematu niepewna, czy mogła. – Od dawna nie było go w Lorne Bay? – Wcześniej zauważyła, że na wspomnienie mężczyzny Mia nie miała wesołej miły. Coś musiało być na rzeczy i może też z tego chciałaby się wygadać?

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Spojrzała zaintrygowana na Eve, kiedy ta wspomniała o podobnych przeżyciach. No tak, to był ten brakujący element układanki, który tłumaczył dlaczego Paxton aż tak dobrze rozumiała to wszystko, przez co przeszła niedawno Mia.
- Czyli coś w tym jest, że negatywne doświadczenia łączą ludzi. Za koszmary - wzniosła butelkę w gescie toastu, stukając nią o butelkę Paxton. Na jej kolejne słowa nieco się skrzywiła. Nie chciała już dopytywać o konkretny zakres czasowy traumy Eve, jednak brzmiało to tak jakby zdarzenia te miały miejsce parę lat temu. Więc skoro Eve do tej pory dręczyły koszmary, prawdopodobnie nie wróżyło to dobrze dla Montgomery.
Zaśmiała się słysząc o ex Paxton. Tryb pracy Mii nie był może aż tak nieprzewidywalny - wzywanie dodatkowych sanitariuszy w Lorne Bay poza ich godzinami dyżurów nie było nagminne. Jednak Mia była z tych, którzy angażowali się w to co robią całym sercem, to i skłamałaby mówiąc, że jej relacje nie obrywały rykoszetem.
- Niech zgadnę - odwoływałaś swoją obecność na niedzielnym obiedzie u mamy w ostatniej chwili, nie wyrabiałaś się na komedie romantyczne w kinie, a Twoje psy wyjadały karmę ich psom. Ile celnych trafień zaliczyłam? - uśmiechnęła się łobuzersko lekko mrużąc oczy. Nie chciała być wścibska, ale jednocześnie rozmawiały już na takie tematy, że te związkowe nie wydawały się być aż takie nie na miejscu. No i mogło się okazać, że to kolejna rzecz jaka ich łączyła - wybitne zdolności do spierdolenia ważnych relacji w życiu. Zdrada Haydena była chyba apogeum - zwłaszcza po tym, jak ogarnęła ostatnio co straciła na własne życzenie.
- Może nie samo wkuwanie, ale po prostu lubię wiedzieć. Poznawać - dodała, nie mając wcale na myśli kolejnych wzorów z matmy czy rozwiązywania zadań z chemii. Chociaż chemia w dorosłym życiu mogła powodować różne miłe i przyjemne zjawiska wink wink. Ale lubiła być zaskakiwana różnymi nowinkami, może dlatego Hayden tak jej od początku imponował z tą swoją fizyką. I może nie rozumiała zbyt wiele z tego co mówił, ale opowiadał o tym z taką pasją, że przyjemnie było wsłuchać się choćby w tembr jego głosu.
Roześmiała się na słowa o adoratorach.
- Co Ty, takich Mietków zjadam na śniadanie - z uśmiechem pokręciła głową. - Nie wiem, po prostu... Nie lubię być oceniana. Nie masz takiego wrażenia, że żyjemy w czasach gdzie każdemu wydaje się że musi mieć zdanie na absolutnie każdy temat? - uniosła pytająco brew. I nie chodziło o to, że czuła się jak jakiś zakompleksiony przegryw, bo w gruncie rzeczy (mimo wspomnianych wyżej "braków") - lubiła siebie. Ale nie lubiła rzucanych w jej stronę komentarzy typu "Obciągnij mi, pielęgniareczko" czy nawet "Baba za kierownicą? Nie wsiadam do tej karetki". Oczywiście był to problem głęboko zakorzeniony w społeczeństwie i nie dotyczył tylko Mii, ale wolała unikać możliwości przywalenia jednemu i drugiemu za tego typu odżywki. Dlatego wolała nie prowokować u siebie tego rodzaju wybuchów złości.
Faktycznie, na wspomnienie o Floydzie Mia mimowolnie spochmurniała. I nie był to temat tabu, ale coś co jednak ją negatywnie triggerowało.
- Wyjechał z miasta tu przed moją osiemnastką. Czyli prawie 10 lat temu. Ale ten czas zapierdala - prychnęła pod nosem. - I nie byłoby w tym niczego złego, w końcu każdy ma prawo do swojego życia. Ale niedługo potem zmarli nasi rodzice, a na mnie spadła opieka nad siostrzenicą i młodszym bratem. Kumasz? Zostałam matką dwójki nastolatków w wieku 18 lat. A Floyd... wrócił do miasta parę, paręnaście tygodni temu, ale widzieliśmy się dopiero po wypadku. Zadzwonili do niego ze szpitala, bo zapomniałam wyrzucić jego numeru z listy bliskich kontaktów w razie wypadku - westchnęła ciężko, mimo że spotkanie z bratem po latach nie przebiegło tak źle, jak sobie niegdyś je wyobrażała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Dwa. – Pokazała to na palcach gestem V(ictori). – Moje psy nie wyjadają innym z misek. – Były wychowane i nie rzucały się na pierwsze lepsze mięso. Jednak to była dobra cecha czworonogów a nie Eve, która rzeczywiście spóźniała się albo nie przychodziła do kina, na kolacje, umówione spotkania lub wizyty u mamy. To ostatnie oczywiście tyczyło się niedoszłych teściowych, bo swoją własną matkę Paxton uważała za martwą. Nie widziały się od kiedy kobieta porzuciła rodzinę, ale to nie było coś wartego poruszenia. Nie teraz i nie w obecności kogoś, kogo dopiero poznawała i kto najpewniej siedział tu teraz z nią tylko dlatego, bo był wdzięczny za pomoc.
- Coś jak na przykład to, że system demokracji został wprowadzony 2500 lat temu w Atenach albo, że leniwce potrzebując dwóch tygodni na trawienie jedzenia? – zapytała na temat poznawania. To nie była wiedza potrzebna, ale Eve znała te dziwne ciekawostki, żeby mieć czym zaimponować swoich rozmówców. Lepsze to niż zanudzanie ich swoją pracą, o której mimo iż mogłaby mówić non stop, to lepiej żeby nie przesadzała.
- Koniecznie i to najlepiej, żeby wypowiedział je na głos. Bardzo głośno. – Nie miała pojęcia co jej odbiło, ale ostatnie dwa wyrazy wypowiedziała tak głośno, że zwróciła na siebie uwagę swoich kolegów. Widziała w ich oczach zastanowienie, czy to nie nietypowa prośba o pomoc, ale Eve szybko do nich machnęła na znak, że wszystko było w porządku (właśnie robiła z siebie wariatkę, czyli jak zawsze). – Zastanawiałaś się czasem, czy przez ten strach coś cię omija? Każdy żyje po swojemu i tak jak mu pasuje. – Nie oceniała Mii. Jeżeli dobrze czuła się nie rzucając w oczy innym, Eve to szanowała. – Chwilami mam wrażenie, że kiedy nie wychodzę ze strefy komfortu to coś przegapiam. Albo wszystko chrzanię. – Mówiła o sobie (chociaż jej strach dotyczył innych rzeczy), Mii i wszystkich innych ludziach, którzy ograniczali się na różnych płaszczyznach. Była ciekawa, czy tylko ona tak miała czy inni też odnosili podobne wrażenie. Czy myśleli o tym, że coś mogli przegapić? Że jakieś ważne wydarzenie lub osoba umknie im tuż przed nosem?
Automatycznie kiwnęła głową, kiedy Mia zapytała, czy ją rozumie. Na swój sposób tak. Niedługo po śmierci Isabelle matka opuściła rodzinę. Eve była jeszcze nastolatką, ale czuła obowiązek zadbanie o młodszego brata i wspieranie ojca, który nie radził sobie z pogarszającą się depresją (najwyraźniej miała to po nim) i długami. To była kolejna rzecz, którą obie panie mogły uznać za wspólną.
Bez słowa wyciągnęła wolną rękę i dłonią przesunęła po plecach kobiety.
- I co zrobiłaś? Dałaś mu kopa w tyłek? – Starała się zażartować, nieco pokazać, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby Mia opisała teraz jak daje bratu z liścia. Z drugiej strony wiedziała, że tego typu sprawy były emocjonalnie zagmatwane i reakcji na nie nigdy nie dało się przewidzieć.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mią zdecydowanie nie kierowała jedynie wdzięczność. Jasne, po akcji ratunkowej w zgliszczach budynku sanitariuszka czuła niedosyt spowodowany tym, że nie zdążyła podziękować kobiecie, z którą utożsamiała swój ratunek. Do tego stopnia, że parokrotnie podziękowała lekarce w drodze do szpitala. Ale oprócz tego w Paxton było po prostu coś intrygującego - jej historia, jej zrozumienie dla zachowania Mii czy nawet to w jaki sposób wypowiadała się o swoich psach. To wszystko sprawiało, że z jednej strony Mia widziała Eve jako niesamowicie silną babkę, a z drugiej - jako bardzo empatyczną.
- Mhm. Dobra jesteś. Pewnie wyrwałaś na nie niejedną dziewczynę. Jeszcze opowiedz coś o kangurach i ja też będę cała Twoja - zafalowała zadziornie brwiami. Jezu, tak dawno z nikim nie flirtowała, że tekst o kangurach naprawdę wydał jej się przez moment zabawny. - Sorry. W mojej głowie brzmiało to inaczej. Wypowiedziane na głos trochę straciło - zachichotała kręcąc z niedowierzaniem głową, upijając łyk piwa. Prawdę mówiąc dawno nie czuła się tak rozluźniona jak dzisiaj. Chyba będzie musiała podziękować chłopakom za to wyciągnięcie jej niemal siłą na miasto.
Rozbawiona rozejrzała się na boki, kiedy Paxton głośniej wypowiedziała ostatnie zdanie. Lubiła to wyjebanie Paxton.
- Pewnie, że tak. Znaczy wiesz, to też nie jest tak, że całe życie mieszkałam w schowku pod schodami. Po prostu jestem typem obserwatora. Na pewno ma to w psychologii jakąś fancy nazwę. Muszę to sprawdzić, żebym następnym razem to ja zaskoczyła Cię jakąś ciekawostką - puściła brunetce oczko.
Zazdrościła osobom, które miały całkowicie w dupie konwenanse. Nie tak dawno temu ona zastanawiała się, czy powinna iść na imprezę na której spotka zdradzonego byłego, bo przecież CO LUDZIE POWIEDZĄ. Do powiedzenia pewnie mieli dużo, ale oczywiście nikt nie powiedział jej niczego złego wprost - że lafirynda, że bezczelna. W przypadku Mii metoda małych kroczków działała. Montgomery miała gdzieś chyba z tyłu głowy, że powinna trzymać fason i być niejako autorytetem dla Poppy i młodszego brata. Nie wypadało jej robić niczego głupiego, bo musiała dorosnąć szybciej niż rówieśnicy. A teraz czuła, prawdopodobnie bardzo niesłusznie, że przegapiła gdzieś ten moment na szaleństwo.
- Chciałabym, ale było to w szpitalu, zaraz po akcji ratunkowej i nie miałam siły go skopać. Ale rzuciłam w niego poduszką, dobrze że nie miałam wazonu na wyciągnięcie ręki. Szkoda wazonu i jego zawartości, dostałam wcześniej piękne kwiaty - uśmiechnęła się lekko czując na plecach dłoń kobiety. Ostatecznie rozmowa z Floydem nie przebiegła tak źle, jak myślała. Oczywiście nie stali się nagle szczęśliwą rodzinką i Mia wciąż była wobec niego nieufna. Nie potrafiła jednak nie docenić tego, że pojawił się wtedy w szpitalu - mógł ją przecież do reszty olać. - Myślisz, że możliwe jest wybaczenie komuś? Ale takie szczere, bez ciągnącego się ukrytego żalu? - spytała po chwili.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Z zaskoczeniem lekko uniosła brew zastanawiając się, czy Mia tylko sobie żartowała czy mówiła serio o poderwaniu jej. Paxton nie rzucała się na kobiety. Uwielbiała je, mogła komplementować i dawać pewne sygnały, ale nigdy nie klepała takiej po pupie tylko dlatego, bo jej się podobało. Wiedziała jednak, że jej drobne sugestie mogły spotkać się z odwzajemnieniem. Niestety nie zawsze poważnym. Kobiety lubiła się bawić w takie rzeczy, co doskonale rozumiała, ale nie zawsze potrafiła odgadnąć co było tylko żartem a co poważną oznaką, że gdyby chciała to mogłaby spróbować zrobić więcej.
- Skąd. Doceniam szczerość i odwagę mówienia o swoich fetyszach. Nie mnie oceniać, co kto lubi, ale żeby kangury.. – Podłapała temat i obróciła go w żart, żeby Montgomery nie krępowała się słowami, które od razu uznała za głupie. W głowie wszystko brzmi lepiej. – Challenge accepted – dodała unosząc butelkę z piwem w formie toastu i przyjętego wyzwania o kangurach. Miała o nich parę ciekawostek, którymi mogłaby teraz zarzucić, ale nie chciała. Jeszcze nie. Po pierwsze, sama nie była w formie, żeby wdawać się w poważne flirty. Po drugie nie chciała wyjść na kogoś, kto wykorzystywał Mie, kiedy ta widziała w niej swoją bohaterkę (kogoś, kto pomógł jej przetrwać chwile pod gruzami). To mogło teraz nieco zakrzywiać obraz Eve w oczach Montgomery i.. cholera, mogła to wykorzystać. Mogła wziąć ją teraz za rękę, pociągnąć do łazienki albo do auta i skorzystać z okazji. Czemu tego nie zrobi? Mogłoby być fajnie, prawda?
Gdyby tylko miała teraz poukładanie w głowie..
Może innym razem.
- Tajemnicza? Intrygująca? Pociągająca? – Wymieniła parę określeń, którymi mogłaby nazwać taki typ osoby. Psychologiem nie była. Nie znała się na tym, ale dobrze wiedziała jak ludzie postrzegali kobiety lubiące obserwować; były wtedy tajemnicą, którą chciało się rozgryźć. Nieznanym, do którego nie wiedzieć jak podejść, co stanowiło kuszące wyzwanie (nie dla każdego).
Spojrzała na butelkę z piwem drugą dłonią wydrapując etykietę na butelce, kiedy Mia mówiła o spotkaniu z bratem. Eve pomyślała o swoim i reszcie rodziny, którą albo straciła albo od lat jej nie widziała.
- To zależy – odpowiedziała odrobinę markotnie i spojrzała na Montgomery. – Nie pomogłam, co? – Posłała kobiecie krzywy uśmiech. – Rzecz w tym, że to kwestia indywidualna. Wszystko zależy od przewinienia i w sumie też od ciebie samej. Tego czy chcesz wybaczyć i zarazem czy druga osoba postara się aby tę szansę wykorzystać. – Wykorzystać na plus, bo gorzej, kiedy się komuś wybaczy a ów osoba oleje sprawię i znów kopnie cię w dupę. Kiepski deal. – Jeśli o mnie chodzi, to trzymam urazę jak uparty osioł. Wiem, że to niezdrowe, ale charakteru nie zmienię. Za to ty.. nie znam cię, ale może jesteś bardziej wyrozumiała ode mnie. Może masz lepsze serce. – Czy właśnie dała do zrozumienia, że miała kiepskie serce? Słabo. Nie chciała wyjść na złą osobę. Po prostu znała siebie i wiedziała, że na ten moment nie byłaby na przykład wybaczyć matce. Tego, że lata temu zostawiła rodzinę i do tej pory się nie odezwała, chociaż Eve widziała ją w telewizji (i jak świetnie układa sobie życie w wielkim mieście). – Albo rzuć monetą i niech ona zdecyduje, czy dasz szansę bratu – zasugerowała nieco głupio, ale skoro wybaczenie stało się problemem to niech zadecyduje los. – Hank, masz ćwiartkę? – Od razu zagadała do barmana gotowa zrobić, to co wymyśliła. – Orzeł czy reszka? – Zignorowała wszelkie możliwe protesty w tej chwili gotowa rzucać monetą. Mia musiała wybrać.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia poniekąd próbowała zweryfikować, czy nie wypadła z obiegu jeśli chodziło o kontakty damsko-męskie czy - jak w tym przypadku - damsko-damskie. Nie robiła sobie z Eve jaj i nie miała wobec niej złych intencji, jednak ostatnie tygodnie spędzone w domu, poprzedzone rokiem unikania wszelkich tego typu relacji spowodowały, że Montgomery nie czuła się pewnie na tym gruncie. Próbowała więc w pewien sposób wyczuć, czy byłaby w stanie po takim czasie rozbudzić w kimś zainteresowanie. Dlatego z rozbawieniem i ulgą przyjęła jej komentarz, bo fakt że Paxton nie spojrzała na nią jak na kretynkę, już był dla niej znaczący. Idąc śladem towarzyszki uniosła lekko butelkę.
- Bardzo widać, że wypadłam z obiegu? - uniosła lekko brew, nieco się odsłaniając po kątem właśnie relacji szumnie nazywanymi romantycznymi. Kiedy o tym myślała, dochodziła do wniosku że na ten moment nie byłaby w stanie teraz zaangażować się w coś poważniejszego. Jakieś przypadkowe relacje - być może, jednak byłoby to jedynie desperackie zatykanie deficytów jakie odczuwała obecnie w swoim życiu.
- Mhm. Brzmi dobrze - uśmiechnęła się lekko słysząc określenia wymienione przez Paxton. Odpowiadał jej taki odbiór, bo sama lgnęła do tego typu osób. Ekstrawertycy zdecydowanie działali na nią odstraszająco.
Wysłuchała w skupieniu słów Eve. Jaką wagę miało przewinienie Floyda? Zostawił ją i resztę rodzeństwa lata temu. Z drugiej strony dobrze wiedziała, jak kiepskim był aktorem, więc gdzieś w głębi wierzyła jednak w to, że jego przeprosiny i skrucha były szczere.
- Mam miękkie serce, więc dla równowagi muszę mieć twardy tyłek - odparła po chwili zastanowienia. - Dlatego jeśli będę dla niego wyrozumiała, to jednocześnie wiem że muszę się przygotować na ewentualnego mocnego kopa w zadek, jeśli okaże się że wybaczyłam mu na wyrost - dodała, uważnie obserwując kolejne poczynania Eve. Początkowo nie była pewna, czy kobieta mówiła poważnie, ale kiedy udało jej się zdobyć od barmana monetę, postanowiła w to pójść.
- Orzeł - odparła zdecydowanie. - Orzeł to druga szansa, złapanie się za ręce i bieg w podskokach w stronę tęczy - dodała, uściślając co się stanie wtedy, kiedy padnie na jej wybór. Mimo, że nie wierzyła w tego typu rzeczy - los, przesądy - to jednak przyłapała się na tym, że w głębi duszy liczyła na to, że wypadnie orzeł. I że utwierdzi ją to w tym, że warto dać bratu drugą szansę na odbudowanie relacji.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Życzę, żeby to ci się nie przytrafiło. – Sama była po kłótni z bratem, który tym razem już raczej nie wróci. Od kiedy pamiętała ten znikał bez śladu tłumacząc się pracą w innych miejscach, ale ostatnio ich rozstanie było inne. Nieprzyjemne i pełne złych słów, po których raczej już nie było powrotu. Przynamniej takie miała wrażenie Eve, która od jakiegoś czasu widziała wszystko ciemniejszymi barwami niż zwykle. Wiedziała o tym. Czuła, że coś było z nią nie tak, ale łatwiej to wszystko zdusić w zarodku niż przyznać przed samym sobą, że miało się problem.
Poszła na żywioł sugerując oddanie się w ręce monety, która poszybowała w górę i szybko spadła na dłoń Eve, która równie prędko zakryła ją drugą ręką. Oto w środku czekała wielka prawda, wyzwolenie od odpowiedzialności, którą należało wziąć na siebie w chwili podjęcia decyzji, bo ta zależała od monety. A raczej i tak wszystko zależało od Mii, która sama stwierdzi, czy zrzuci winę na ćwierć centa czy jednak weźmie wszystko na klatę.
Paxton przyjrzała się kobiecie z kryjącym się na ustach delikatnym uśmiechem. Przeciągając chwilę nieco się droczyła, ale też dała szansę Montgomery na rozegranie tego inaczej; na rezygnację.
- To dziwne trzymać w dłoniach twoje dalsze losy. – Nie spodziewała się, że przez chwilę poczuje odpowiedzialność. To miała być tylko zabawa, którą sama zaproponowała i niestety musiała się z tym liczyć. – Z drugiej strony, jak tak na ciebie patrzę to mam wrażenie, że już zdecydowałaś. – Pytająco uniosła brew i nieco pochyliła się ku Mii wywołując na niej małą presję. Chciała, żeby odpowiedziała jednocześnie samej mocno ściskając dłonie tak, żeby kobieta nie dowiedziała się co wypadło. – Powiedz co wybrałaś – Naciskała i zabrała dłonie na bok, co dla osoby postronnej mogło wyglądać dziwnie. Trochę tak, jakby coś ukradła Mii i teraz nie chciała oddać. – Mów albo ją wyrzucę – zagroziła nadal lekko się uśmiechając. Tym razem przerzuciła ręce z jednego boku na drugi (uciekając przed ewentualnymi próbami zajrzenia przez Mie do środka) nie zauważając, że akurat ktoś przechodził obok nich. Niespodziewane uderzenie (bo szykowała się tylko na ataki ze strony towarzyszki) sprawiło, że moneta wyleciała z jej dłoni. Pofrunęła w kierunku pobliskiego stolika wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.
Paxton szeroko otworzyła oczy i zamarła tak, jakby właśnie potłukła coś niezwykle cennego.
- Ups? – Tyle z zabawy dorosłej kobiety, która lubiła się droczyć i może trochę swoim zachowaniem chciała nieco rozbawić Montgomery. Pokazać, że nawet z traumami dało się żyć.
Zajmowanie się innymi zawsze szło jej lepiej niż samą sobą.
- Nadal się liczy. – Bez ceregieli zeszła ze stołka postanawiając zajrzeć pod stół i podnieść monetę, ale zanim zrobiła obrót i krok w stronę miejsca, gdzie leżała moneta, nagle przy nich wyrósł wysoki mężczyzna.
- Wszystko w porządku? – skierował swe słowa do Mii, co jasno dało Eve do zrozumienia, że to był jeden z jej kolegów. Miał lekko zamglone spojrzenie i czerwone od picia policzki. - Zabrała ci coś? - zapytał swoją koleżankę i oskarżycielsko spojrzał na Paxton, która nawet nie pomyślała o tym, jak z boku musiała wyglądać jej zabawa z monetą, którą tak mocno skrywała w dłoniach (trochę jak w przedszkolu, kiedy dzieciak zabrał coś komuś i nie chciał oddać a że był wyższy to machał rękoma na boki jak wariat).
- Tylko się wygłupiałam - wyjaśniła krótko i szybko zauważyła, że jeden ze znanych jej weteranów wstaje ze swojego miejsca. Uniosła dłoń na znak, żeby się zatrzymał. Nie chciała problemów ani boruty tylko dlatego, bo ktoś coś źle zrozumiał/zinterpretował.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Sytuacja pomiędzy Mią a jej bratem była o tyle inna, że przed wyjazdem Floyda z Lorne 10 lat temu nie doszło między nimi do żadnej kłótni. Nie padły żadne gorzkie słowa, nie wyrzygali sobie wzajemnych żali. Floyd po prostu wyjechał na misję jeszcze przed śmiercią ich rodziców, a Mia nie miała pojęcia że nie zobaczy go przez taki szmat czasu. Dopiero z czasem zaczęły narastać w niej nigdy niewypowiedziane pretensje, których eskalacja nastąpiła kiedy Floyd pojawił się wtedy w szpitalu.
Rzut monetą - niezależnie od wyniku, jaki padnie - nie był do końca absolutnym zdaniem się na los i oddaniem decyzji w jego ręce. Był sposobem na zweryfikowanie władnych odczuć i emocji. Otrzymana odpowiedź mogła spowodować ulgę albo rozczarowanie wynikiem. Mia dopiero wsłuchując się w swoje uczucia po wyniku, liczyła na to że dowie się jak powinna postąpić. Choć prawdę mówiąc musiała zgodzić się z Paxton - ona już to wiedziała, a jedynie potrzebowała pewnego potwierdzenia.
- Hej! Nie możesz być taka okrutna. Pokazuj, co tam masz - roześmiała się, kiedy Eve zaczęła się z nią droczyć, próbując popisać się lepszym refleksem i niemal wyrwać monetę z rąk brunetki. Próbowała z jednej, z drugiej strony, ale Paxton reagowała zbyt szybko, nie dając Mii właściwie żadnych szans. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak beztrosko śmiała się z tak prozaicznej rzeczy. - No dobra, już dobra! Mam nadzieję, że będzie to orzeł - wydusiła wreszcie z lekkim uśmiechem, tuż przed tym jak moneta wyleciała z rąk Paxton na sąsiedni stolik, by po chwili przeturlać się pod niego. Obserwując ruch monety, jakby w zwolnionym tempie, Mia przyłożyła dłoń do ust, lekko zakłopotana ale jednocześnie próbując powstrzymać parsknięcie śmiechem.
Kiedy obok niej wyrósł jeden z jej kolegów-strażaków i spytał, czy wszystko w porządku, Mia początkowo nie skojarzyła faktów. Co miałoby być nie w porządku? Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że z boku sytuacja mogła wydawać się lekko podejrzana.
- Nie, Clark. To znaczy tak, wszystko w porządku - wyjaśniła szybko, na potwierdzenie czego posłała mu lekki uśmiech, a następnie spojrzała na Paxton i potwierdziła głową, że to tylko wygłupy. Kiedy wyrósł przed nimi drugi facet, Mia kontynuowała czując się w obowiązku zapobieżenia eskalacji nieporozumienia. - Po prostu Eve pomaga podjąć mi ważną życiową decyzję, która wpłynie na życie całej mojej rodziny, rzucając monetą. Nie robimy tu niczego szalonego ani nieodpowiedniego dla kobiet w naszym wieku - odparła z pełną powagą, a następnie zerknęła na Paxton i parsknęła śmiechem. - Dzięki, ale naprawdę wszystko w porządku. Niedługo do Was wrócę - dodała do swojego kolegi, bo uświadomiła sobie że przecież zostawiła swoich towarzyszy, z którymi przyszła tu świętować swój własny powrót. Znajomy Paxton - weteran - najwyraźniej też uwierzył zapewnieniom Mii i po chwili oddalić się z powrotem na swoje miejsce. - Clark. Jak Clark Kent - szepnęła i puściła Paxton oczko, pijąc w ten sposób do niechęci kobiety do Supermana. Tu nie było żadnych przypadków! - Walczyłaś o tę monetę z takim poświęceniem, że aż mi teraz głupio kiedy Ci powiem, że wolę nie widzieć wyniku. Miałaś rację, ja już podjęłam decyzję - westchnęła wpatrując się w Paxton, dopijając ostatnie łyki piwa.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Kiedy zauważyła, że pomimo uspokajającego gestu kolega weteran jednak do nich podszedł, westchnęła ciężko i jakby nigdy nic zrobiła mały kroczek ku Mii, żeby wyszeptać w jej włosy krótkie:
- Testosteron. – To wszystko wyjaśniało. Męski hormon napędzał facetów na przeróżne sposoby. Mogli chcieć podejść, bo dwie kobiety nie mogą się dobrze bawić, więc trzeba je ratować swoim towarzystwem. Mógł to też być podtekst seksualny albo rzeczywiście Clark uznał, że Paxton robi jego koleżance na złość, przy czym musiał nie zauważyć, jak tamta się uśmiechała. Nic dziwnego. Siedzieli w takim miejscu, że widzieli tylko plecy Montgomery, więc rzeczywiście z boku wyglądało to tak, jakby Eve była dziecinną suczą podkradającą komuś cenne rzeczy.
- W waszym wieku – Woldo prychnął z rozbawieniem wraz z Mią, lecz z zupełnie innego powodu, co Paxton od razu wyczuła i wycelowała w niego palec wskazujący. Niech lepiej nie nabija się z jej wieku, chociaż ostatecznie i tak nie miała mu za złe.
- Nie zwracaj na niego uwagi. – Zasugerowała wciąż stojąc bardzo blisko kobiety. – I bardzo pochlebia mi, że uważasz nas za prawie rówieśniczki. – Która kobieta nie chciałaby usłyszeć od dwudziestoparolatki, że jest „w jej wieku”? Tylko młodsze siksy. Starsze zdecydowanie doceniły wrzucenie do jednego worka i choć Eve starała się grać taką, która nie zwraca uwagi na podobne rzeczy, to niestety odczuwała upływający czas. Po trzydziestce wiele rzeczy zaczynało się psuć (głównie w organizmie), o czym rzadko kiedy sama dawała znać i jeszcze mniej wspominała o tym swojej ex, która również była znacznie młodsza od Paxton.
- Wracaj Woldo do chłopaków. – Mogła brzmieć władczo, ale była jedyną kobietą wśród swoich facetów, więc miała prawo im dyrygować. Właściwie słuchali się jej jak matki albo starszej siostry, bo w tym barze mieli tylko siebie i tylko ją jako odmianę od chłopów z jajami (jakby baba z jajami robiła różnicę).
Clark Kent. Na wspomnienie go lekko wywaliła język udając odruch wymiotny. Ta cała zabawa z monetą odebrała jej parę lat w rozumie, ale inaczej nie mogła. Naprawdę nie lubiła Supermana.
Zanim wróciła na swoje miejsce musiała wreszcie pójść po zagubioną ćwiartkę. To kasa Hanka a ona była na tyle w porządku, żeby fatygować się dla jednego drobniaka. Przy okazji zerknęła na to co wypadło i zachowała w sobie po powrocie do baru oddając monetę i siadając na barowym krześle.
- To nic. – Wyciągnęła rękę oddając ćwiartkę barmanowi. – Szczerze powiedziawszy zrobiłam to umyślnie, żeby zmusić cię do podjęcia decyzji pod wpływem chwili. – Nie takiej krótkiej chwili, ale jednak. – Gdybyś jednak chciała wiedzieć co wypadło – mam to tutaj. – Postukała palcem w swoją głowę nie kryjąc się z ów wiedzą. – Nie będę cię już trzymać skoro twoi koledzy tak bardzo o sobie przypominają. Chyba są zazdrośni. – Zerknęła w ich kierunku i z delikatnym uśmiechem wyjęła portfel, zaś z niego wyciągnęła mały kartonik. – To moja wizytówka. – Niezbyt fancy, ale posiadała potrzebne informacje „Ośrodek szkolenia psów specjalistycznych K9. Treserka i przewodniczka psów Eve Paxton”, numer telefonu i adres. – Zadzwoń gdybyś miała ochotę pogadać albo posiedzieć i pogłaskać psy. - Jak mówili, to działało terapeutycznie. - Nie krępuj się i tak słabo sypiam. - Co sugerowało, że Montgomery mogła dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Nie chciała zabierać Mii więcej czasu. To prawda, kobieta przyszła tu ze znajomymi, więc nie powinna zostawiać ich na lodzie. Sama Eve na chwilę dosiądzie się do własnych kumpli, przesiedzi z nimi jedno piwo i wyjdzie.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
wspomnienie o testosteronie Mia spojrzała porozumiewawczo na Paxton. Była przyzwyczajona do tego typu reakcji męskiej - czyli zdecydowanie przeważającej - części remizy. Oczywiście każdy ze strażaków by temu zaprzeczył, ale panowie musieli co jakiś czas urządzić sobie taką oto demonstrację siły.
- No przestań, gadasz tak jakbyś się miała za chwilę posypać - szturchnęła Eve lekko ramieniem. Wcale się nie zgrywała ani nie chciała być sztucznie miła. Na oko Paxton nie wydawała jej się dużo starsza od niej. Zresztą, nie robiła też wokół siebie aury dojrzałej pani. I co prawda w rozmowie tę dojrzałość i doświadczenie życiowe dało się wyczuć, ale jednocześnie Paxton była skora do wygłupów, co zdecydowanie odejmowało jej lat.
- Musisz mi dać parę wskazówek jak zdobyć taki posłuch wśród kumpli - stwierdziła z lekkim uśmiechem zerkając na swoich towarzyszy. Wyczuwała, że co jakiś czas zerkają na kobiety siedzące przy barze. Mia już sama nie wiedziała, czy to wyraz niepokoju, czy zniecierpliwienia.
- Okej. Możemy umówić się tak, że za jakiś czas się do Ciebie odezwę, żeby zweryfikować mój wybór - stwierdziła, choć prawdę mówiąc kusiło ją żeby dowiedzieć się tutat, zaraz, jaki był wynik. Uznała jednak, że niezależnie od tego i tak zrobiłaby po swojemu. - Są zazdrośni, bo wystarczyło że raz wyszłam z nimi do baru i od razu spędziłam pół wieczoru przy barze z gwiazdą karaoke - puściła jej oczko, zsuwając się powoli z chokera. Prawdę mówiąc chętnie posiedziałaby z Paxton jeszcze dłużej, jednak miała z tyłu głowy to, że jednak przyszła tutaj z kumpli. I tak olała ich na pół wieczora i pewnie czekało ją srogie tłumaczenie się.
Odebrała wizytówkę, dokładnie jej się przyjrzała, a następnie schowała ją do kieszonki spodni, którą następnie parokrotnie poklepała.
- Pewnie. W końcu muszę jeszcze osobiście podziękować Jello - uśmiechnęła się porozumiewawczo, robiąc sobie przez chwilę z psiny dobry pretekst na kolejne spotkanie. - Cieszę się, że mogłyśmy pogadać... wreszcie. Wracam do tych pseudo samców alfa, zanim do reszty rozgromią nas wzrokiem - zerknęła na kumpli i wystawiła im lekko język, jakby chciała przekazać "No już, już idę".
Na koniec rzuciła napiwek dla Hanka, którego moneta przyczyniła się do rozwiązania dylematu Mii. Uśmiechnęła się jeszcze do Paxton, po czym wróciła do kolegów strażaków. Oczywiście od razu została zasypana gradem pytań, na które głównie jedynie wywracała oczami i tajemniczo się uśmiechała. Co jakiś czas zerkała jeszcze dyskretnie w stronę baru, aż w końcu po jakimś czasie Eve zniknęła z zasięgu jej wzroku.

/zt x 2
Eve Paxton
ODPOWIEDZ