piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
To wspaniale, że dla Timothy’ego życie nie było pasmem nieszczęść i samy porażek i mimo niepowodzeń, zdołał docenić miejsce, w którym się znajduje i czerpać ze swojego życia przyjemność i radość. Joyce ostatnio miała wrażenie, jakby jej świat się trochę walił. Jakby właśnie pękła bańka, której mydlane ściany przesłaniały jej rzeczywistość i to, co najbardziej się liczyło. Rodzinę, przyjaciół - zostawiła ich wszystkich za sobą, jakby się nie liczyli i dopiero teraz, czyli w zasadzie za późno, dotarło do niej, że naprawdę wiele straciła. Być może Tim był tutaj, z nią, w tej chwili, gotowy odnowić znajomość, jednak nic nie naprawi braków w ich relacji, spowodowanych utratą cennego czasu w rodzinnych stronach, Być może odnalazła teraz drogę do domu, ale czy odnajdzie drogę dla tego i dla tych, którzy ten dom tworzyli?
Kiedy mężczyzna machnął ręką, mówiąc, że to nie jest ważne, coś ścisnęło ją w żołądku, dosyć nieprzyjemnie. — Ważne… I przepraszam — dodała jeszcze, zanim zmienili temat. Chciała, żeby wiedział, że wcale nie uważa, że zrobiła w porządku i nawet jeśli ma poczucie winy - to zapewne na to zasłużyła.
Uśmiechnęła się, słysząc o święcie zbiorów, wszak miała z tą uroczystością bardzo miłe wspomnienia - z resztą Tim też powinien mieć. W końcu właśnie na jednym w tych świąt, chyba w roku 2012, zaliczyli swój pierwszy pocałunek i być może Joyce pozwoliłaby Timowi na więcej, gdyby nie przyłapał ich jej brat, który potem wygadał wszystko jej ojcu i miała szlaban przez dwa tygodnie.
To prawda — przyznała, gdy powiedział o lądowaniu w Lorne Bay. Powrót na stare śmieci… Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Zawsze pozostanie tą small town girl, ale może właśnie tak będzie czuła się najlepiej?
Jego kolejne słowa sprawiły, że Joyce w pierwszym momencie zrobiło się przykro. Nie litowała się, po prostu miała wrażenie, że czuje jego smutek - może również dlatego, że doskonale pamiętała jak mu zależało na pływaniu i osiągnięciu w tej dziedzinie sukcesu. Był tak blisko. Wiedziała, że nie chodzi o nią, a o to, że jej sława przypomina mu o tym, co sam stracił. To niesprawiedliwe, że nie udało się im obojgu. Czym się niby różnili? Jedną złą decyzją za dużo? Jednym potknięciem? Jedną pechową sytuacją?
Patrzyła jak spuszcza wzrok i zajmuje się zeskrobywaniem okruszków ciasta z talerza. Westchnęła ciężko i położyła swoją dłoń na jego - ten gest przyszedł jej dosyć swobodnie, nie zastanawiała się długo i nie miała przed tym oporów.
Ile straciłam w twoich oczach? — spytała, mając nadzieję, że odpowiedź nie przybije jej jeszcze bardziej. Łudząc się, że może, mimo zazdrości, Tim żywi do niej cieplejsze uczucia i to całe odnawianie znajomości miało szanse na dłuższą metę, że nie skończy się na tym jednym spotkaniu. To ciekawe, że jeszcze tak nie dawno zależało jej na spojrzeniach milionów ludzi na koncertach i przed ekranami odbiorników, a teraz liczyło się tylko to jedno spojrzenie.

Timothy Callaway
wystrzałowy jednorożec
Myre
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
~13~
Trzy A. Aaron, Alaska i Alison, trójka Lockwoodów. Alaska mogła nie znosić Lorne i uważać je za największą dziurę na Ziemi, ale rodzeństwo uwielbiała, zwłaszcza Alison. Między nimi była stosunkowo niewielka różnica wieku, ale Alaska zawsze była bardzo opiekuńcza w stosunku do młodszej siostry i nie pozwalała, by ktoś jej coś złego zrobił. Kiedy kilkanaście tygodni temu Alaska wróciła po trzech latach do domu, to z Alison spędzała najwięcej czasu i to Alison pierwsza okazała jej wsparcie po poznaniu Chrisa. Jako jedyna nie mówiła jej, że to fatalny pomysł umawiać się z kimś, kto ma twarz jej zmarłego narzeczonego. Może skrycie zgadzała się z resztą rodziny, że to nie jest taki dobry pomysł, ale Alasce okazywała wsparcie i to się liczyło. Finalnie reszta Lockwoodów też zaakceptowała Chrisa, ale Alison była pierwsza i tylko to się liczyło.
Swoje kryzysy z Chrisem brunetka trzymała dla siebie. Nie dzieliła się tym z nikim, nie chcąc słyszeć "a nie mówiłem". Zresztą była przekonana, że to nic poważnego, że to minie jak w końcu oboje... no właśnie co... tego nie wiedziała, ale widziała, że w końcu się ułoży. Wierzyła w to, że miłość wystarczy, potrzebowała tego. Póki co jednak było raz lepiej, raz gorzej. Potrafili się kłócić, ale też potrafili się godzić. To było ważne, prawda?
Fakt, że Alison pracowała w cukierni bardzo pasował Alasce. Miała dobry powód by tu zaglądać i sobie coś słodkiego kupić. Czy potrzebowała wymówki? Pewnie nie, ale nie oszukujmy się, każdy czasem szuka wymówek by zjeść coś słodkiego, nawet jeśli nikt mu głowy nie urwie jeśli powie wprost "mam ochotę na coś słodkiego więc kupię sobie ciast i zjem je sama". No ewentualnie twój dietetyk może mieć z tym problem, ale Alaska nie miała ani dietetyka, ani problemu z figurą. Na słodkie szaleństwo pozwalała sobie raz na jakiś czas, zwykle jak przychodził okres i jej ciało domagało się czekolady.
W ogóle Alaska była trochę czarną owcą w rodzinie, bo jej praca nie wiązała się z jedzeniem. Alison w cukierni, a Aaron wraz z matką prowadził rodzinną restaurację. Alasce było bliżej do ojca. Wiedziała, że ten gdyby nie rodzina, to pewnie pływałby po całym świecie statkiem badawczym, śledząc trasy jakiegoś wieloryba, albo innego stworzenia z morskich głębin.
Alaska zjawiła się więc w Sugar Bakeshop bez zapowiedzi, ale doskonale znała grafik siostry i wiedziała, że ta niedługo skończy, więc nie dość, że nabędzie drogą kupna coś pysznego, to potem zje to sobie na spółę z sis. A ponieważ lubiła czasem się powygłupiać, najpierw zajrzała do środka przez okno, a gdy zobaczyła, że nie ma klientów, wkroczyła do cukierni z trzaśnięciem drzwiami, tupnęła i zażądała podniesionym, teatralnym głosem:
- Chcę rozmawiać z kierownikiem! - oznajmiła z miną hrabiny. - To skandal co się tutaj wyprawia! - ciągnęła, ledwo zachowując powagę.

Alison Lockwood
misio
nick
brak multikont
cukiernik — Sugar Bakeshop
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
You will not find me. I am safe in here. I am where I want to be so leave me now in peace!
2.

Panna Lockwood lubiła swoją pracę. Zawsze uwielbiała babrać się w cieście, lukrze i wszystkim, co było pod ręką w kuchni. Nieprzypadkowo wybrała życie cukiernika. Trzeba sobie było osładzać życie, skoro miało czasem taki gorzki smak. Nie narzekała na rodzinę, o nie! Oni zawsze traktowali ją poważnie, wspierali ją, a ona odpłacała im tym samym. Alison kochała bliskich i rzuciłaby się w ogień, jeśli miałoby to ich uratować. Z siostrą zżyła się mocno chyba wtedy, gdy opuściła dom i wyjechała na długi czas. Rozmowy przez telefon czy kamerkę były normą i Ali naprawdę tęskniła za nią najmocniej ze wszystkich. Kiedy najmłodsza z Lockwoodów miała problemy, zawsze pisała najpierw do siostry. I potrafiły o tym pogadać i dojść do pewnych wniosków. Gdy Alaska wróciła, Alison spędzała z nią jak najwięcej czasu. Musiała nadrobić zaległości, jak to wśród sióstr bywa.
Ali potrzebowała tego, bo wiedziała, że jej życie ostatnio bywało nieco gorzkie. Zawsze miała problem z zaufaniem, a te nieliczne osoby, które nazywała przyjaciółmi, czasem nie wystarczały. Chciała mieć kogoś, kto ją zauważy nie tylko jako koleżankę od wyskoku na piwko czy fast food na mieście. Czasem miała wrażenie, że sama zamyka się na ten świat, bo nie widzi, by ten miał coś jeszcze do zaoferowania dla niej. Mając u boku siostrę, czuła się silniejsza, ale Chris… Alison cieszyła się szczęściem Alaski. Tylko bała się, że coś się stanie i będzie źle. Nie można powiedzieć, że nie akceptowała mężczyzny, który stał u boku starszej Lockwoodówny. Jej nie przeszkadzał wiek czy twarz, to nie miało nic do rzeczy. A mimo to czegoś się bała. Stała dalej od nich, nie chcąc zakłócać ich prywatności. Tak było chyba najlepiej, bo samotna dziewczyna nie powinna być trzecią na doczepkę. To bywało niebezpieczne. Dlatego kiedy tylko słyszała, że tamci mają się spotkać czy gdzieś posiedzieć, Alison znikała nagle. Można sobie pomyśleć, że nie lubiła
Chrisa, ale to nie było tak. Był człowiekiem, który miał wiele do zaoferowania. A jednak bała się, że siostra przez niego będzie cierpieć.
Ostatnio coraz częściej przyłapywała się na takich myślach. I było jej z tym źle. Alaska była dorosła, starsza od niej i na pewno miała więcej do powiedzenia na temat facetów od niej. To Ali miała pecha. Mimo to Ali była gotowa sprać Chrisowi tyłek, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Alison zerkała na zegar, by sprawdzić ile czasu ma do wyjścia. Chociaż lubiła swoją pracę, jak każdy szanujący się człowiek, doceniała wyjścia z niej. Można było odetchnąć i w ogóle. A końcówka roboty była taka sama, nudna.
Słysząc trzask drzwi i jakiś głos, wyszła zerknąć ze swojego małego królestwa, kto tam się tak udziela, bo naprawdę aż ją poderwało z miejsca. Nie tylko ona była zaskoczona, sprzedawczyni, z którą sobie gawędziła, również. Ale widząc siostrę, pogroziła jej palcem.
- Ja ci zaraz dam kierownika! - mina Alaski była bezcenna. - Nie strasz tak, nie o tej porze – zaśmiała się z żartu siostry. Przed Alaską szybko pojawiła się też sprzedawczyni, by obsłużyć klientkę. Alison zaś zniknęła na tyłach sklepu, by pozbyć się fartucha. I tak już zostało jej tylko sprzątanie stanowiska. Co miała zrobić, zrobiła. Mogła ze spokojem usiąść przy jednym ze stolików i pogawędzić sobie. Tak też zrobiła.
- Zrobiłaś prawdziwe wejście smoka, wiesz? - rzekła do siostry, nadal się uśmiechając.

Alaska Lockwood
powitalny kokos
x
Clementine
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Alaska znała smak samotności. Nie podejrzewała, że spotka na swojej drodze Chrisa ani tym bardziej, że tak łatwo odda mu serce. Była przekonana, że po śmierci Josha minie wiele lat nim się zakocha. Może właśnie przez tą łatwość z jaką Alaska zakochała się w Chrisie, tak bardzo wszyscy się o nią niepokoili, że przelewa stare uczucia na nowego mężczyznę, na dodatek o twarzy dawnej miłości. Ale sama Alaska już dawno pozbyła się tych podejrzeń, istniała cała lista rzeczy która odróżniała obu panów i to nie tylko jeśli chodziło o charakter. Dużo punktów dotyczyło samej twarzy, która była właśnie tym punktem zapalnym. Czasami dziewczyna żałowała, że Chris nie ma twarzy kogokolwiek innego, bo wtedy pewnie byłoby łatwiej uniknąć wszelkich niejasności, podejrzeń, zazdrości i tak dalej. Ale czy wtedy by się poznali? Ta twarz była katalizatorem tej znajomości, ale finalnie schodziła na dalszy plan. W jej opinii Chris był przystojniejszy niż Josh, lepiej zbudowany, miał piękniejsze oczy i zęby. Nowa twarz zdawała się leżeć na nim lepiej, niż na poprzednim właścicielu. Sama jednak starała się pilnować, żeby nie nadużywać określenia "przystojniak", żeby Chris nie czuł się niekomfortowo.
To były sprawy jednak tylko między nią a nim. Rodzina nawet nie wiedziała, jak bardzo pokłócili się przed ślubem Aarona. Alison była wtajemniczona połowicznie, tylko na zasadzie "posprzeczaliśmy się", ale szczegóły Alaska zostawiała dla siebie. Uważała, że takie rzeczy powinny pozostawać między nią a Haynesem.
Siostrze życzyła jak najlepiej, choć uważała, że żaden facet nie jest jej godzien. Bała się, że ta miła słodka istotka może łatwo paść ofiarą jakiegoś drania, który będzie chciał wykorzystać jej dobre serce. A wtedy draniu bój się boga, Alaska da ci popalić!
- A o której mogę? - zapytała z przekorą. Czasami wychodził z niej mały diabełek, który chce się pobawić. Nie robiła nic złego, ot niewinne psikusy. - Schowaj ten palec dzieciaku. - sama pokazała jej palec, ale inny. W czasie, kiedy młodsza z Lockwoodów poszła na zaplecze, Alaska wybrała dla nich po jakimś fajnym ciachu. Może na kasie nie spała, ale raz na jakiś czas mogła sobie pozwolić na coś wypasionego. - To nadal nie był szczyt moich możliwości. Kusiło mnie wejść i rzucić od progu "sanepid"... może następnym razem. - zastanowiła się na głos, drapiąc się w czubek głowy. - Ale wiesz... skoro się przestraszyłaś, to pewnie masz coś na sumieniu. - zmrużyła oczy, lustrując siostrę.

Alison Lockwood
misio
nick
brak multikont
cukiernik — Sugar Bakeshop
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
You will not find me. I am safe in here. I am where I want to be so leave me now in peace!
Ali zaśmiała się.
- Jak już to w środku zmiany – odpowiedziała wesoło. - Kocham swoją pracę, ale słowo daję, że wolałabym nie siedzieć w niej dłużej, niż trzeba. Wystarczy mi to, co mam, a poza tym jest tyle do zrobienia, że wcale mi się nie uśmiecha dodatkowy czas tutaj – miała rację, bo jakby nie było, to przepadała za odwiedzinami przyjaciół, czy po prostu zajęcie się czymś innym niż ciacha i inne słodkości. Alison zawsze była w biegu, złapać ją nie było łatwo, ale były takie osoby, które zawsze miały pierwszeństwo, nieważne, co się działo. Jedną z tych osób była Alaska. Dla niej przełożyłaby swoje plany, byle tylko móc coś zrobić i być przy niej. To ta tęsknota, która niegdyś tak dawała o sobie znać za nią przemawiała. Poza tym Alison była bardzo związana z rodziną.
- Sanepid? O, to byłoby dopiero mocne – przyznała. - Chcesz czy nie, robi wrażenie od zawsze i na zawsze – aż się wzdrygnęła na samą myśl. Nie znosiła kontroli, ale oni tu bardzo dbali, by się nie było do czego doczepić.
- Weź przestań – machnęła ręką. - Nie chcę, by mnie wywalili z roboty, ale wiesz, jakby co mogę rozkręcić własny interes. Jakby nie było, wiele osób bierze ode mnie, dają znać innym i klientów prywatnych mi nie brakuje. Tak sobie myślę, że mogłabym sama zrezygnować z pracy w tym miejscu, ale jakoś… szkoda by mi było? - wiadomo jak to bywało w takich lokalach. Robisz głównie to, co uznane i chętnie kupowane. Nie ma większego pola do popisu, no chyba, że dla indywidualnych klientów. Dawała z siebie wszystko poza pracą, tu też, no ale… co innego miała do zrobienia.
- Mam kilka zamówień na torty, muszę jeszcze zrobić projekty do nich. Zdecydowanie lepiej by było wyjść o czasie ze sklepu – niestety nie zawsze była to siostra, skłonna do żartów. Czasami naprawdę przychodziły kontrole.
- Lepiej więc tak nie straszyć, kochana – uśmiechnęła się. - A poza tym miło cię tu widzieć – odparła ze szczerym entuzjazmem. - Wszystko w porządku? - zagadnęła. Miała nadzieję, że tak właśnie było. Nie lubiła, gdy coś się działo jej bliskim. Ale życie było takie, jakie było. Lepiej czy gorzej, ale zawsze coś było. U niej także, bo przecież każdy miał swoje wzloty i upadki. Na szczęście jej troski nie były godne uwagi i jakoś sobie radziła, a przynajmniej tak jej się wydawało.

Alaska Lockwood
powitalny kokos
x
Clementine
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
- Nie chcesz siedzieć w pracy cały czas? - zaśmiała się. Akurat Alaska wiedziała jak to jest być w pracy całą dobę, bo jednak kiedy pracowała na jachtach, to była w pracy faktycznie cały czas. Co prawda miała przerwy, ale jednak to była zupełnie inna praca niż taka na etacie.
Alison była najlepszą przyjaciółką Alaski. Dziewczyny mówiły sobie prawie o wszystkim i jeśli kogoś Alasce brakowało w jej podróży po świecie to Alison właśnie. Oczywiście pisały ze sobą, albo dzwoniły do siebie, ale to nie to samo. To jednak nie Alison była kotwicą, która trzymała ją w Lorne, tylko Chris. Dlatego cieszyła się, że jakoś się dogadują i, że Alison była takim wsparciem dla tego związku.
- Pewnie tak. Dlatego to by dopiero było wejście smoka. Tylko chyba bym musiała sobie kupić do tego jakąś garsonkę z zeszłego wieku. - pomyślała, że bez odpowiedniej stylizacji, mogłaby nie wyjść wiarygodnie. Wyobrażała sobie panie z sanepidu właśnie w takich garsonkach z początku lat dziewięćdziesiątych, w jakimś obrzydliwym kolorze, z butach ortopedycznych i ulizanych w kok włosach.
- Myślę, że to jest dobry pomysł. Myślę, że bez problemu namówiłabyś mamę i Aarona do tego, żeby wydzielili w restauracji część dla ciebie. Albo nawet postawiliby ci obok małą cukiernię. Oni by woleli, żebyś pracowała dla rodziny, niż dla konkurencji. Albo chociaż dla siebie. - dodała. To Alaska była czarną owcą w rodzinie, która nie miała nic wspólnego z karmieniem ludzi.
- Żyć nie umierać. - odpowiedziała, minimalnie naciągając prawdę. Nadal uważała, że nie powinna się dzielić z nikim swoimi problemami z Chrisem. Nie były aż takie poważne, żeby sama nie mogła z nim tego przepracować. A jak zacznie mieszać w to rodzinę, to może wyjść z tego klops - Nadal kombinuję co z tą pracą. Mam już dość pracy na recepcji. Ale nie mam pomysłu na nic innego. - westchnęła. Recepcja miała być pracą tymczasowo, póki nie wróci na jachty. A skoro wracać nie miała, to musiała wymyślić alternatywę.

Alison Lockwood
misio
nick
brak multikont
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
004.
Nie do końca wiedziała w co się pakuje, gdy jedną z ich konwersacji zasypały setki wiadomości związanych z przygotowaniami do urodzin Callie, na które zdecydowali się pójść w klasykę gatunku — imprezę niespodziankę. Była akurat w trakcie spotkania online odnośnie ich planów na najbliższe miesiące, więc mogła dołączyć się do rozmowy dopiero po tym jak wszyscy się rozłączyli. Nie nadrabiała. Zapytała tylko co jeszcze trzeba zrobić. Dowiedziała się, że potrzebna jest druga osoba do zakupu tortu. Zgłosiła się, nie pytając kto był tą pierwszą. A powinna była. Przekonała się o tym gdy pojawiła się ostateczna wersja listy zadań, a ona zobaczyła oznaczoną Romy obok swojego imienia i nazwiska.
Od tamtej nocy na plaży widziały się kilka razy, ale zawsze w otoczeniu ludzi i nie zdecydowały się iść na stronę, żeby porobić coś tylko we dwie znowu albo pogadać. Pri nie wiedziała nawet co miałaby powiedzieć. Wydawało jej się, że pamięta wszystko i ,choć pewności mieć nie mogła, wspomnienia te budziły w niej całą gamę uczuć. Od tych pozytywnych, bo bawiła się w towarzystwie Romy naprawdę wyśmienicie i przypomniała sobie dlaczego kiedyś się z niej zakochała, a teraz wydawała się być jeszcze wspanialszą i bardziej pełną osobą. Były też te dość negatywne, bo jednak czuła się winna temu, że pozwoliła sobie na zbyt dużo przez alkohol i zielsko, nawet dość mocno zawstydzona i zmieszana tym, co jej powiedziała i co zrobiła. Ostatnia pula była najtrudniejsza do zdefiniowania. Może nawet nie najtrudniejsza, ale do nich Pri nie chciała podchodzić, woląc je trzymać na dystans i licząc, że same się rozwiążą z czasem.
Umówiły się w lokalnej cukierni, żeby spróbować dostępnych smaków i wybrać jeden. Priyanka idąc na to spotkanie czuła się trochę jakby znów była zestresowaną nastolatką, ale starała się to z siebie strząsnąć. Było to prawie tak idiotyczne jak większość myśli, które miała na temat tamtej nocy. Kiedy weszła do środka, powtarzała sobie w głowie, żeby zachowywać się normalnie. Okazało się, że zjawiła się na miejscu pierwsza, więc miała kilka minut, żeby to sobie to utrwalić w głowie.
Hej — przywitała się z Romy, gdy ta weszła do cukierni i obdarzyła ją lekkim uśmiechem. — Masz miejsce na spróbowanie wszystkich smaków tortów, jakie tu mają? — zapytała niby w formie żartu, ale naprawdę miała taki plan, kiedy podchodziły do kasy. Specjalnie zjadła mały obiad w domu, żeby móc teraz szaleć. Kiedy oznajmiła kasierce, że chcą spróbować wszystkiego, co mają w ofercie jeśli chodzi o smaki tortów, usłyszały w odpowiedzi, że to opcja zarezerwowana jedynie na torty ślubne. Spojrzała na Romy, zastanawiając się czy kobieta jest gotowa się poświęcić tak jak to właśnie przyszło Priyance do głowy. Szukała w jej oczach potwierdzenia, że mogą udawać narzeczone, które chcą zamówić tort na swoje wesele. Był to odruch, bo z nikim innym spośród ich znajomych nie miałaby takiego problemu i dopiero po kilku sekundach doszło do niej jaka historia łączy je dwie. I że może to być bardzo niezręczne i nie powinna była wychodzić z taką niemą propozycją. Jej policzki pociemniały od rumieńców wstydu i zrobiło jej się gorąco.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
005.
Starała się tego specjalnie nie roztrząsać, bo przecież zdawało się, że nie ma co. Spędził z Pri bardzo przyjemny czas, w przyjacielskiej atmosferze, co dawało nadzieję na to, że będzie się między nimi układać i obejdzie się bez jakichś dram. Przypomniało jej to też, jaką niesamowitą osobą była Priyanka i dlaczego kiedyś tak łatwo było jej z nią rozmawiać i nawiązać bliższy kontakt. I nawet jeśli powiedziały dużo różnych rzeczy, to przecież ostatecznie nie padło nic takiego, czego należało się wstydzić. Chyba. Były pijane i zjarane, więc logiczne, że nieco plątały się im języki i używały nie do końca adekwatnych do sytuacji słów — nie było co się dziwić, biorąc pod uwagę ich stan. Ostatecznie jednak Romy o wiele łatwiej było wmawiać sobie, że to, że poczuła się wtedy zupełnie inaczej, jakby za bardzo przypomniała sobie, dlaczego Priyanka była dla niej taką wyjątkową osobą lata temu, gdy dobrze się znały, było niczym istotnym. Po prostu, alkohol i blant zrobił swoje, więc wyolbrzymiała nieco swoje emocje, miała wyostrzone zmysły i odczucia, więc mogła nieco odpłynąć fantazją i zapamiętać niektóre momenty odrobinę inaczej. Bardziej tak, jak chciała, ale do tego też oczywiście się nie przyznawała nawet sama przed sobą. Nie było sensu robić jakiegoś wielkiego halo z tego wszystkiego, skoro to tylko jej głowa.
Poczuła się nieco niepewnie, gdy dowiedziała się, że to razem z Priyanką ma udać się po tort. Nie do końca od początku rozumiała, dlaczego robione jest z tego takie wielkie halo i wysyłają je na degustację, zamiast po prostu zamówić coś konkretnego. Ostatecznie jednak nie zamierzała się kłócić, a gdy zobaczyła, kto jest jej wsparciem w tej wyprawie, to cóż. Już w ogóle z jakiegoś powodu zapomniała, że uważała to nieco za przerost formy nad treścią. Nagle zrozumiała, dlaczego mogło to być takie wielkie halo, nawet jeśli z zupełnie innych powodów.
Cześć — uśmiechnęła się do niej wesoło, starając się brzmieć w miarę możliwości neutralnie radośnie. — Nie spóźniłam się prawda? — zapytała, nieco przejęta, że na nią tutaj czekała. — Miałam spotkanie w pracy i trochę za dużo gadali — dodała na swoje usprawiedliwienie, zgodnie z prawdą, uśmiechając się przy tym przepraszająco. A potem ruszyłą z nią do lady w cukierni, aby przedstawić swoje oczekiwania, a raczej pozwolić to zrobić Pri. Uniosła lekko brwi, wyraźnie zbita z tropu przedstawioną zasadą, nie do końca początkowo rozumiejąc, w jakiej sytuacji je to stawia. Dopiero po chwili połączyła kropki i spojrzała na swoją towarzyszkę nieco zagubiona. Szybko jednak zmieniła wyraz swojej twarzy na szeroki uśmiech, wsuwając swoją dłoń pod jej ramię. — Och Pri, wiem że ślub ma być skromny i zostać tajemnicą, ale pani w cukierni chyba możemy się przyznać, prawda? — zapytała, przenosząc wzrok na swoją narzeczoną. Czuła się z tym strasznie dziwnie, a kobieta spojrzała na nie nieco podejrzliwie, przez co Romy musiała ugryźć się w język, żeby jakoś tego nie skomentować, że przecież to, że nie są heteroseksualną parą, to nie mogą chcieć mieć ślubnego tortu. Zamiast tego jednak poczekały aż kobieta przedstawi im ofertę, aby mogły zająć stolik, gdzieś na uboczu i poczekać, aż przyniesie im kawałki w różnych smakach. — Wybacz, trochę spanikowałam — przyznała, przygryzając wargę, gdy usiadła naprzeciwko niej. — Ale myślę, że nie będzie sprawdzać, czy naprawdę mamy zaplanowany ślub, albo czy łapiesz mnie pod stołem za kolano — dodała, żartując sobie trochę, aby jednak rozładować atmosferę.

priyanka nadir-mortensen
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
Może za bardzo się przejmowała tym jak tamta noc wyglądała. Leżało to w jej naturze — przejmować się trochę za bardzo takimi sprawami. Nie wszystkim i nie zawsze, ale w tym przypadku widziała całkiem dużo powodów by się przejmować. Związanych w szczególności z trzecią grupą emocji, którą czuła podczas owianej dymem z blanta wędrówki po taco. Tą grupą, której nie chciała dotykać kijem w obawie przed tym, co może się stać jeśli wsadzi ów kij w to mrowisko.
Nic z tego jednak nie oznaczało, że planowała na ten temat z Romy rozmawiać. Jej plan był wręcz odwrotny i starała się unikać sytuacji, w których miałaby z nią rozmawiać sam na sam. Do teraz. Niby drogi ucieczki przed wykonywaniem tego urodzinowego zadania były, ale Priyanka nie chciała od niej na siłę uciekać i pokazywać jak bardzo się na niej tamta noc (i nie tylko) odbijały. Starała się z tego wszystkiego wyciągnąć, że jak chciały to potrafiły się dogadać bez poczucia dyskomfortu i tego się trzymać na razie. Potem się zobaczy.
Nie, nie spóźniłaś się — zapewniła ją natychmiast. Nie chciała by Romeine się niepotrzebnie denerwowała, skoro nic takiego się nie stało. Kilka minut czekania mało kogo zabijało. Simmons nie była lekarką, a Pri pacjentką czekającą na surowicę po zostaniu ukąszoną przez węża. — Znam to, ale zwykle to ja jestem tą, która za dużo gada — stwierdziła w formie żartu, który miał rozluźnić nieco spiętą brunetkę. I ją samą też. Stała się nieporównywalnie bardziej zestresowana, kiedy się dowiedziała, że próbowanie różnych smaków tortów jest opcją dostępną tylko dla zaręczonych. Jeszcze bardziej się zestresowała, kiedy zrobiła coś niewyobrażalnie głupiego i spontanicznego. Na szczęście Romy w mig ją zrozumiała i Pri mogła zacisnąć delikatnie dłoń na wsuniętej pod jej drugie ramię ręce kobiety, a potem spojrzeć na sprzedawczynię z lekkim, nieco zawstydzonym uśmiechem. — Nie mamy wyboru — powiedziała lekko trzęsącym się głosem, który był może nieco przesadzony, ale najwyraźniej zadziała, bo kobieta przedstawiła im dostępne smaki tortów.
Zrobiłaś to o co niemo prosiłam — zaprzeczyła. Nie było czego wybaczać, sama tego chciała. Czemu? Nie miała pojęcia. Przecież mogły wybrać coś po prostu i zapłacić, a jak byłaby to klapa to spróbować z innym smakiem. Nie trafiło na biedne studentki, które żyły o misce ryżu z keczupem. — Nie wiem co mi strzeliło do głowy — przyznała z przepraszającą miną. — Przecież świat by się nie skończył jakby Callie nie miała perfekcyjnego smaku tortu — powiedziała cicho, nachylając się w stronę Romy tak, że jej włosy utworzyły zasłonę odgradzającą je od kasjerki na wypadek jakby podsłuchiwała. Na coś się czasami przydawały. — Ale myślę, że wystarczy jak będziemy od czasu do czasu chichotać nachylając się ku sobie — uznała żartobliwie, bo chciała kontynuować rozładowywanie dziwacznej atmosfery, którą sama wytworzyła.
Powinnyśmy sobie zamówić kawę do tych ciast, żeby się nie zasłodzić, co nie? — zaproponowała. Miała dość wysoką tolerancję na słodkie rzeczy, ale czuła, że to wyzwanie może pokonać nawet ją.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
W tej kwestii można powiedzieć, że się równoważyły — przynajmniej pozornie. Romy nie lubiła roztrząsać spraw. Zazwyczaj swoje obawy wolała chować w środku, czekając na to, że ostatecznie okaże się, że nie miały one żadnych konkretnych podstaw i nie spełniły się nawet w kilku procentach. Zdecydowanie łatwiej było jej postawić na komentowanie stanu rzeczy w sposób żartobliwy, zasłaniając się zbyt często humorem w sprawach, które zdawały się pewnie innym tematami, z których żartować odrobinę nie wypada. Dlatego też ignorowanie miała dość mocno wyćwiczone. Potrafiła odwrócić wiele sytuacji w swojej własnej głowie w taki sposób, że nie stanowiły one żadnego zagrożenia czy powodu do niepokoju, co znacząco to ułatwiało. I sprawiało, że żadna czerwona lampka nie budziła jej czujności, co niestety tak samo często, jak bywało wygodne, bywało też zgubne.
Dlatego też nie miała zamiaru poruszać tematu tamtej nocy, którą spędziły tylko we dwie. Była pijana i zjarana, więc nie do końca kontrolowała to, co wtedy mówiła i być może zdarzyło jej się zachować w sposób, w który na trzeźwo by nie postąpiła, ale nie miała żadnych luk w pamięci, które wskazywałyby na to, że mogło wydarzyć się coś, co zdecydowanie nie powinno, więc po co to roztrząsać? Było miło. I okazywało się, że jednak potrafią ze sobą rozmawiać. Nie ma sensu tego rozkładać na czynniki pierwsze.
To znaczy, że jesteś po prostu gadułą, czy raczej to kwestia tego, że mocno się angażujesz i masz tysiąc pomysłów? — przekrzywiła lekko głowę, odgarniając opadające na twarz włosy za ucho. Pytanie wymsknęło jej się nieco samo, bo na trzeźwo nie czuła się przy niej aż taka odważna, ale najwyraźniej ciekawość i chęć poznania dorosłej Pri lepiej wygrały. Uśmiechnęła się do niej nieco nieśmiało na koniec, jakby chciała w razie czego zatrzeć złe wrażenie.
Na sprzedawczyni w cukierni najwyraźniej nie musiały stosować więcej sztuczek, tylko mogły udać się do stolika, aby tam poczekać na ich degustację.
Tak właśnie mi się wydawało, ale nie miałam pewności — przyznała z rozbawieniem. — Nie ma co się przejmować, to w końcu nic takiego. Przecież żadna z nas nie padła na kolana przed drugą, oświadczając się naprawdę w najbardziej możliwy krindżowy sposób, czyli na oczach wszystkich tych ludzi dookoła — skrzywiła się może nieco zbyt teatralnie, rozglądając się po innych zajętych stolikach, jednak było to spójne z jej odczuciami względem publicznych oświadczyn. Dramat. Chociaż z dwojga złego lepiej wśród obcych niż przy rodzinie.
Och nie wiem, czy Callie mogłaby mieć nie perfekcyjne urodziny? Mogłoby ją to załamać — zażartowała sobie. — Jestem zaskoczona, że sama nie koordynuje tej niespodzianki — być może Callie była przesadną perfekcjonistką.
Na pewno jakoś podołamy. Zresztą jak już nam to przyniosą, to przecież nie zabiorą w połowie, bo stwierdzą, że jednak ich oszukujemy, prawda? — uśmiechnęła się do niej niewinnie. — Nie sądzisz w ogóle, że to strasznie głupia zasada? Możemy ich gdzieś pozwać za dyskryminację singli i ludzi, którzy nie są zainteresowani instytucją małżeństwa? — niby nie należała do tych, którzy wykłócają się w życiu o wszystko, jednak dotarło do niej teraz, że cukiernia najwyraźniej miała strasznie głupie i dyskryminujące podejście do tej kwestii.
Tak, możesz mieć rację. Pójdę zamówić, jaką chcesz? — zapytała, podnosząc się. — Wezmę nam też wodę — żeby jednak eksplozja smaków ich nie pokonała.

priyanka nadir-mortensen
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
Chciałabym myśleć, że to dlatego, że mam dużo pomysłów i się angażuje, plus często prowadzę te spotkania, ale to nie mi za bardzo oceniać — powiedziała po chwili namysłu z nieco nieśmiałym uśmiechem. Była gadułą, to też była prawda, ale miała nadzieję, że to co mówi ma sens i wnosi coś do rozmowy i nie są to tylko puste. — To znaczy, trochę mogę, skoro moje pomysły są często wcielane w życie i jeszcze nie dostałam jednoznacznie negatywnych ocen podczas rozmów z przełożonym — uzupełniła, jednak zmieniając nieco swoje zdanie. Potrzebowała to po prostu poddać tę kwestię głębszej analizie. Nikt jej wcześniej takiego pytania nie zadał. Nie miała go za złe Romy, zupełnie nie. Było w zasadzie wręcz odwrotnie. Chciała się z nią tym podzielić. Poza tym, praca wydawała się dość bezpiecznym gruntem do całkiem neutralnej rozmowy, a tego chyba obie potrzebowały. Przynajmniej trzeźwa Priyanka, ale wydawało jej się, że jej rozmówczyni również.
Na szczęście nie musiałyśmy się uciekać do takich drastycznych i dramatycznych rozwiązań — przytaknęła jej rozbawiona, ale widać po niej wciąż było, że odczuwa dyskomfort. Nie tylko na myśl o takim strasznym sposobie oświadczyn — przy ludziach, w cukierni, w zupełnie przeciętny, zwyczajny dzień w godzinach popołudniowych. Samo wyobrażenie sobie, że miałaby czegoś takiego doświadczyć sprawiało, że się wewnętrznie wzdrygała, ale bardziej chodziło o tę część, w której była na niby zaręczona z Romeine i planowały właśnie swój ślub. Jako nastolatka miała w głowie takie scenariusze, raz czy drugi podczas nudnych lekcji, ale tamte czasy dawno minęły. Teraz mogła wepchnąć wszystkie swoje uczucia, z których część zdawała się być sama ze sobą sprzeczna, do tego samego worka, co bardziej skomplikowane emocje z tamtej nocy. Nie wiedziała co z tym wszystkim robić, więc zaciskała zęby i parła dalej. W końcu przyszły tutaj, żeby osiągnąć jakiś wspólny cel dla swojej przyjaciółki.
Może dlatego nikt jej o tej niespodziance nie powiedział — podsunęła z uśmiechem na ustach. Perfekcjonizm Callie był często tematem żartów w ich grupie znajomych. Wszyscy jednak uwielbiali szurniętą architekt, której życie zdawało się być odmierzone od linijki, tak samo jak jej projekty. — Ale masz rację, musimy się spisać, żeby się nie załamała — pokiwała głową, a w jej głosie słychać było determinację. Skupienie się na zadaniu i ignorowanie całej tej idiotycznej otoczki, w którą się wpakowały powinno pomóc jej się ogarnąć i zapanować nad swoimi emocjami. — Wiesz w ogóle jakie smaki Callie lubi? — zapytała, bo jakoś nie wpadła na to, żeby zawczasu zapytać o to na konwersacji dotyczącej urodzin. — Kojarzę tylko, że nie cierpi kiwi i chyba lubi wiśnie. A przynajmniej wiśniówkę — podzieliła się z Romy strzępkami wiedzy i/lub przypuszczeń na temat gustów ich wspólnej koleżanki.
Chciałabym móc powiedzieć, że nie, ale nie jestem tego wcale taka pewna — stwierdziła, zerkając w stronę lady, gdzie ekspedientka szykowała im menu degustacyjne oferowanych smaków, a jednocześnie łypała na nie czasem. Może Pri wyolbrzymiała przez strach, że zostaną odkryte i wcale nie łypała, tylko się patrzyła, ale to już trudno było stwierdzić w tej chwili. Na wszelki wypadek i tak pochyliła się w stronę Romy trochę. — Myślę, że jakby wyszło na jaw, że każdy może przyjść i spróbować wszystkich smaków zanim się zdecyduje na konkretny za stosunkowo niewielką cenę to by mogli splajtować — podzieliła się z nią swoim przypuszczeniem. Osobiście nie miała aż tak silnych emocji w stosunku do tej kwestii, ale może dlatego, że za bardzo skupiała się na innych rzeczach.
Czarną bez cukru, chyba tylko tak to przeżyję — poprosiła z uśmiechem, kiedy Simmons wstała. — Dzięki — dodała jeszcze i chwyciła ją krótko za rękę. W imię udawania, że są narzeczonymi. — Tylko wróć szybko — powiedziała tęsknym tonem i mrugnęła do kobiety porozumiewawczo. Jak już udawać to konkretnie, prawda? Jak ją puściła to jej własna dłoń się przy tym trzęsła, ale szybko postawiła ją po prostu na blacie stołu.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Uśmiechnęła się lekko, gdy Priyanka dość szybko zmieniła swoje zdanie, analizując swoje wcześniejsze słowa. A ona z jakiegoś powodu czuła się bardzo przyjemnie dzięki temu, że jej w tym momencie towarzyszyła.
To zdecydowanie możesz, gratulacje — uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze bardziej promienny. Zdecydowanie powinna oceniać samą siebie pozytywnie w takim przypadku. Romy nie była jakoś bardzo zdziwiona tym, że Priyanka radziła sobie w pracy lepiej niż dobrze i nikt nie miał co do tego, co robiła zastrzeżeń. Być może idealizowała ją trochę w swojej głowie (chociaż zupełnie nie miała ku temu powodu, więc po co niby by miała?), ale wydawała się jej osobą, która w pracy potrafiła być bardzo profesjonalna i kreatywna, a to chyba rzadkie połączenie.
Tak, to prawda. Mogłoby to mocno skomplikować nam… Wszystko — zmarszczyła lekko brwi, wahając się przez moment, na co takiego mogło to wpłynąć. Nie wiedziała do końca, jak nazwać ich relację. Nie miała też pewności, czy w ogóle powinna mówić tu o jakiejś konkretnej relacji, i czy w ogóle na miejscu było się do tego odnosić. Wszystko brzmiało mniej szczegółowo i przez to o wiele bardziej bezpiecznie. Na pewno bezpieczniejsze niż temat oświadczyn, chociaż tak naprawdę nie wiedziała dlaczego. Ludzie chyba o takich rzeczach rozmawiają, prawda? Chyba. Mimo to Romy wydawała się nieco zakłopotana, więc żeby to ukryć, spojrzała w dół, na swoje nogi pod stolikiem i zajęła się strzepywaniem jakichś niewidzialnych paprochów z sukienki, żeby odrobinę ochłonąć i przypadkiem się nie zarumienić, gdy jej myśli krążyły wokół tego zaczętego przez nią samą — jakże głupio — tematu. To nie tak, że nagle miała w głowie jakieś wielkie plany i wizje, jak to idą razem przez plażę, żeby ich przyjaciel bądź przyjaciółka (na pewno nie Chester) udzielił im ślubu, a potem jedzą tort, który starannie tutaj wybrały. Romy właściwie nie była chyba jeszcze nigdy do tej pory na etapie, gdy w ogóle myślała o tym, czy chciała brać ślub. Ale po prostu miała wrażenie, że atmosfera między nimi i tak była wystarczająco dziwna, więc nie było sensu dokładać do tego jeszcze więcej.
To by miało sens — zaśmiała się lekko na jej słowa, kiwając głową. Callie była intensywna i czasami nawet dla Romy, która uważała, że ma całkiem wysoką tolerancję na intensywnych ludzi, stanowiła spore wyzwanie. Tak czy inaczej jednak na pewno nie chciałaby być powodem, dla którego uznałaby swoje urodziny za zrujnowane. Nawet jeśli okazałoby się po prostu, że nie trafiły ze smakiem tortu, co nie powinno być końcem świata. Urodziny są w końcu co roku.
Tak, nie lubi kiwi, z wiśniami nie wiem, ale może mają tu jakieś pijane wiśnie w ofercie, to byłoby coś, co jej zasmakuje… — stwierdziła z lekkim rozbawieniem. — Ale wiem też, że lubi też maliny i pistacje, i kocha wszystko co baaaaardzo słodkie — troszkę się skrzywiła przy tym ostatnim, bo chociaż całkiem lubiła słodkości, to jednak nie takie, które smakowały samym cukrem i właściwie niczym więcej.
Byłoby to chyba najbardziej groteskowe przeżycie na mojej liście — zaśmiałą się lekko, nachylając w jej stronę również. — Możliwe, nie wiem. Nieważne zresztą, załatwimy to i następnym razem przyjdę dopiero po darmowe pączki na uleczenie złamanego serca, jak zerwiesz zaręczyny… — stwierdziła z rozbawieniem, przyglądając się jej uważnie z uśmiechem na usta, nie zrywając ich kontaktu wzrokowego. Nie myślała o tym do końca, ale pewnie patrząc na nie z boku, można było uznać, że wyglądały na zdecydowanie bardziej zapatrzone w siebie niż niejedna prawdziwa para.
Okej, już się robi — zanotowała w pamięci jej bardzo proste na szczęście zamówienie, a potem zerknęła na jej dłoń, którą lekko przytrzymała, wcale nie po to, żeby ciągnąć przedstawienie. Po prostu czuła taki impuls i trochę się zawstydziła, gdy to zrobiła. Uciekła po kawę, aby chwilę później wrócić z dwoma kubkami i zająć ponownie swoje miejsce. — To co, od którego zaczynamy? — zapytała, starając się brzmieć lekko i wesoło.

priyanka nadir-mortensen
ODPOWIEDZ