recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Mogła wychodzić przez to na niedojrzałą, w końcu naiwność kojarzy się z dziećmi. Ale ona po prostu była trochę optymistką, choć nawet ją dopadały demony. Może nawet była smutniejsza niż można było przypuszczać, tylko tłumiła to w sobie głęboko. Nie mogła powiedzieć, by miała jakoś bardzo złe życie, ale też straciła bardzo wiele. Nie lubiła poklepywania po ramieniu i powtarzania "jesteś jeszcze młoda, masz całe życie przed sobą". To nie zmieniało faktu, że jej narzeczony zmarł, a jej nie dane było nawet właściwie się pożegnać. Nie sądziła, że znów się zakocha, na pewno nie przed trzydziestką. Chrisa nie było w żadnym planie jaki snuła na swoją przyszłość, a jednak pojawił się i wszystko pozmieniał. Jakby jej plany były meblami w salonie, które można po prostu poprzestawiać dla lepszego fengshui. Ten związek dawał jej dużo szczęścia, ale też dużo smutku, bo każda kłótnia z Chrisem mocno się na niej odbijała. Te tajemnice, wyrzuty o pierdoły, pytania bez odpowiedzi... to wszystko gromadziło się gdzieś w kącie umysłu Alaski. Mogła o tym nie myśleć, ignorować, pozwalać by zbierał się na tym kurz, ale nie zmieniało to faktu, że to wszystko istniało. I było gotowe przypomnieć o sobie w najgorszym możliwym momencie, bo tak to już było w przypadku odkładania różnych rzeczach po kątach umysłu.
Tymczasem jednak zdawała się totalnie zapomnieć o tamtej kłótni i jak bardzo ją to wszystko zabolało. Jakby ignorowanie tematu sprawić mogło, że ten po prostu zniknie. Kolejne naiwne postępowanie Alaski. Uważała jednak, że wesele brata to fatalne miejsce na drążenie trudnych tematów, wracanie do nich czy nawet wspominanie o nich.
- Ty na prawdę nie chcesz zaliczyć tej druhny, co? - zaśmiała się i skradła ukochanemu buziaka. Spoważniała jednak po chwili i zagryzła wargę - Wiesz... czasami bojąc się, że coś stracimy, sprawiamy, że tak się właśnie dzieje. Podejmujemy irracjonalne decyzje, popełniamy podstawowe błędy. - zawiesiła głos na chwilę, jakby szukała słów by dokończyć tą myśl - Najważniejsze, że dziś przyszedłeś. Pewnie jakbyś tego nie zrobił, albo nawet nie zadzwonił, to pewnie bym w niedługim czasie wyjechała. Uwielbiam moją rodzinę, ale tylko ty mnie jesteś w stanie zatrzymać w Lorne. A wiesz jak to mówią, z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. - zaśmiała się i wtuliła w Chrisa. Z policzkiem na jego piersi starała się nie myśleć o jego przeszłości i dziś ją zignorować. Nawet jeśli gdzieś tam w cieniu czaiła się Pearl, jego była żona i kto wie kto jeszcze. Te demony nie mogły zniszczyć dzisiejszego dnia. Po prostu starała się nie myśleć o niczym, zapomnieć o tym, że ktoś tu jest oprócz nich. Kołysała się w jego ramionach w rytm muzyki, której nawet nie słyszała. Czy ktoś na nich patrzył, czy może świat o nich zapomniał, tak jak ona zapomniała o świecie? Tego nie wiedziała. Cieszyła się błogim spokojem, bojąc się podskórnie, że to tylko cisza przed burzą. Wiedziała, że ta prędzej czy później nadejdzie, że każda kolejna może być gorsza niż poprzednia, a jednak i tak nie żałowała, że ze wszystkich mężczyzn na świecie, wybrała Chrisa, że w nim się zakochała, że chciała z nim spędzić resztę życia, choć przecież byli ze sobą tak krótko. Gdy wiesz, to wiesz...

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Powinien być bardziej ostrożny. Wiedział, że lawiruje między półprawdami i kłamstwami, bo tylko to mu dobrze wychodziło. Nie sądził jednak, że wpływa to źle na nią. Może nawet kiedyś, w przeszłości nie był człowiekiem przesiąkniętym złem do szpiku kości. Był zwyczajnie nieuważny i nie zawsze potrafił odnieść się do czyichś emocji. Miał wrażenie, że kiepski z niego empata, bo kobiety wokół niego przeżywały tragedie i dramaty, o których on tak naprawdę nie miał pojęcia. Musiałby naprawdę wiele stracić, by postawić się w roli swojej żony. Tak się jednak nie stało i nawet pożar nie był w stanie nauczyć go większego taktu.
Pod względem uczuć często poruszał się jak słoń w składzie porcelany.
Wiedział, że kiedyś jednak przyjdzie do Alaski i poprosi, by wszystkiego go nauczyła. Dla niego wręcz ona była adeptką sztuki tajemnej, bo potrafiła przełożyć jego gniew, zniecierpliwienie bądź masę negatywnej energii na język miłości i oddania. Chciał, żeby tak było zawsze i za to trzymał najmocniej kciuki, choć może zwyczajnie uderzyła mu do głowy ta weselna atmosfera.
W końcu śluby musiały mieć w sobie jakąś magię, choć Haynes nigdy nie był zwolennikiem stwierdzenia, że do końca życia. To wydawało mu się zbyt nieprzewidywalne, by się deklarować w ten sposób. Już raz w końcu tak uczynił i dobrze pamiętał jak się zakończyła ta obietnica. Teraz nie zamierzał składać żadnych za szybko, choć doskonale czuł się, gdy trzymał Alaskę w ramionach i to uczucie, ten spokój i błogość pragnął zabrać ze sobą daleko.
- Ależ oczywiście, że cię zaliczę - zauważył przekornie, bo skoro byli tutaj razem to było jasne, że zafunduje jej również poślubną noc. - Tyle, że nie chcę tego traktować jako nagrody za dobre sprawowanie, bo moim obowiązkiem było tu być z tobą, nawet jeśli przez ostatni tydzień dałem się poznać jako największy przeciwnik ślubów i tego całego gorączkowego zamieszania - stwierdził rozbawiony i kiwnął głową, gdy ich rozmowa wkroczyła na bardziej poważny tor. - Widzisz, bałem się, że po prostu wybierzesz karierę. Miałabyś do tego prawo, ale ja nie wiem czy umiałbym już żyć bez ciebie. Jesteś dla mnie ważna - dokończył jej na ucho i choć faktycznie mogło stać się wszystko i oboje mogli nagle zginąć w jakiejś apokalipsie, wszystko przestało mieć znaczenie.
Nie zauważył nawet, gdy muzyka przestała grać, a on dalej kołysał się ze swoją druhną. Dopiero po chwili ocknął się i uśmiechnął do niej.
- Powinniśmy chyba stąd uciec, bo wszyscy na nas patrzą - zauważył i szczerze się roześmiał. Jak na osobę, która nie chciała wzbudzać zainteresowania, robił koło siebie dużo szumu. Miał nadzieję, że akurat Alasce to tak bardzo nie przeszkadza. Wziął ją za rękę i spokojnie wyprowadził z parkietu, a potem z sali, w sam raz do swojego samochodu, który już na nich czekał.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Czy była w stanie go tego nauczyć? Chyba tylko samym swoim podejściem, bo często robiła to nieświadomie, niemal instynktownie. Oddawała się uczuciu, pozwalała sobie w nim tonąć, bo wiedziała, że to nie jest powolne umieranie, a wprost przeciwnie, przenoszenie się w jakąś inną, nieznaną i lepszą krainę. Przemienianie się w jakąś magiczną syrenkę.
Nie potrzebowała ślubu, nawet chyba nie sądziła, że to jeszcze kiedyś w jej życiu nastąpi. Ale chciała mieć choć cień pewności, że to między nią i Chrisem potrwa na tyle długo, by mogło jej się znudzić. Albo chociaż by w momencie ewentualnego końca nie miała poczucia, że kończy się za szybko.
- Ufff to dobrze, bo liczyłam dziś na seks. - zaśmiała się, nim dotarło do niej, że w sumie to nie jest śmieszne. Nie miała pewności, że Chris się pojawi, więc gdyby liczyła dziś na seks, to by znaczyło, że poszłaby do łóżka z kimś innym, a tego w planie nie było. Żadnym! Za łatwo jej przychodziło niemyślenie o tym, co się między nimi wydarzyło ostatnio.
Słowo "obowiązek" sprawiło, że na moment zmarszczyła brwi, bo to nie pasowało do tego, co ich łączyło, a przynajmniej co miała nadzieję, że ich łączy. Ale nie skomentowała tego, pozwoliła by dokończył, bo intencje miał dobre. To się liczyło.
- Nie wyjechałabym bez rozmowy i konsultacji z tobą. Nie będę ukrywać, że mnie ciągnie w świat, a moja praca w Lorne jest nudna jak flaki z olejem. Dlatego potrzebuję znaleźć jakiś kompromis, na przykład jakieś wycieczki po okolicy. I ciekawszą pracę, która będzie dawać mi jakąś satysfakcję. - wyjaśniła. Trochę się dusiła na tej nieszczęsnej recepcji. Tak samo jak dusiła się siedząc w jednym miejscu, ale w tym przypadku Chris był jej tlenem. - Też jesteś dla mnie ważny... bardzo. - dodała, uśmiechając się delikatnie do niego.
- Skoro patrzą, to zobaczą naszą ucieczkę. - zauważyła, ale dała się poprowadzić w kierunku wyjścia z sali. Złapała jeszcze na chwilę kontakt wzrokowy z siostrą, dając jej znać, by jakoś ją kryła czy coś. Pozwoliła się poprowadzić do samochodu, a potem zawieźć do niego do mieszkania. Tam w końcu mogli zająć się sobą. Tęskniła za jego bliskością, dotykiem, pocałunkami. Była niemal uzależniona. Ale czy to coś złego? Czas pewnie pokaże.

Chris Haynes
/zt
misio
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ