studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
004.

Zerknęła na ekran telefonu, by upewnić się, że znalazła właściwy adres. W Lorne Bay mieszkała od sześciu miesięcy i choć miasteczko było niewielkie, wciąż nie zdążyła poznać wszystkich jego zakamarków. Nie miała na tyle wolnego czasu, by bezmyślnie spacerować między uliczkami i poznawać historię tych miejsc – musiała przede wszystkim się uczyć (bo studia były dla niej naprawdę bardzo ważne), a poza tym niestrudzenie pomagała bratu w prowadzeniu wypożyczalni oraz dbała o ich w s p ó l n y dom. Dobrze, dom należał do Cedrica, ale od kiedy Tessa wprowadziła się do starszego brata jeżdżącego na wózku inwalidzkim, większość obowiązków spadła na nią, przez co czuła się trochę jak pani na swych włościach. Wracając do kwestii miasteczkowych dziwów, dziewczyna rzadko zapuszczała się do dzielnicy zamieszkiwanej przez społeczność aborygeńskich przodków. Rezerwat nawet z daleka wydawał się piękny, ale jednocześnie trochę przerażał Tessę, która większość życia spędziła w Edynburgu – stolicy Szkocji – ogromnym mieście składającym się z betonowych wieżowców, a nie z chatek, które wyglądały, jakby zaraz miały się rozlecieć. Trochę jak w bacie o trzech świnkach i groźnym wilku o bardzo zdrowych płucach.
Wypuściła powietrze z płuc, jednocześnie zginając i prostując palce. Chciała się rozluźnić, zanim ostatecznie zwinęła dłoń w pięść i zapukała w drewniane drzwi. Gdy w progu stanęła młoda dziewczyna, Tessa uśmiechnęła się niepewnie. — Musicie mieć tutaj mnóstwo komarów — zagadnęła, nie wiedząc, dlaczego owady stały się pierwszą kwestią, o jakiej pomyślała. — Jestem Tessa. Słyszałam, że wróżysz z kart. Trochę w to nie wierzę, ale chciałabym spróbować — mówiła dość szybko, jak zawsze, kiedy trochę się denerwowała. — Będziesz potrzebowała mojej krwi? Bo jeśli tak, to powiedz od razu. Nie będę wtedy zawracać ci głowy — dodała, zerkając przez ramię na ścieżkę, która ją tutaj przywiodła.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.

[akapit]

DZIEWIĘĆ

Powrót w rodzinne strony nie miał być dla Gii powrotem do tego, co zostawiła tu przed laty. Choć ciężko mówić o dojrzałości i zmianie życiowych priorytetów, nie była już tą roztrzepaną nastolatką, która nie umiała niczemu tak w stu procentach się oddać. Nadal była chaotyczna, nadal z zadziwiającą łatwością rozbudzała w sobie nowe zainteresowania, ale tym razem nie porzucała ich tak prędko. Co więcej, kiedy po przyjeździe do Lorne Bay poświęciła trochę więcej uwagi kulturze rdzennych mieszkańców, z której wywodziła się po części jej matka, to zdawało się całkowicie ją zafascynować. To właśnie tu zamieszkała, tu założyła też własną pracownię i tu rozbudziła w sobie też miłość do wszystkiego, co związane było z duchowością. Tarot, choć nie związany bezpośrednio z tutejszymi zwyczajami, prędko stał się jedną z jej pasji, choć warto wspomnieć, że tym zajmowała się raczej hobbystycznie. Na ścianach jej domku nie wisiały żadne certyfikaty potwierdzające, że Gianna była w tym fachu iście wspaniała, ponieważ nie przeszła żadnego szkolenia. No, z wyłączeniem tego, które zaoferowała jej jedna z tutejszych staruszek. To właśnie na wiedzy, którą miała od niej, Gianna bazowała w trakcie swoich seansów.
Nie spodziewała się gości, zatem pukanie do drzwi odrobinę ją zaskoczyło. W tej okolicy wizyty bez zapowiedzi były jednak normą na tyle, iż zamiast wnikać w szczegóły, Faraday po prostu otworzyła drzwi. - Aligatorów mamy jeszcze więcej - odparła, choć w rzeczywistości nie było to prawdą. To znaczy, jasne, krokodyle kręciły się tu czasem, ale głównie po terenach, które bezpośrednio sąsiadowały z Sapphire River. Gianna nie miała z nimi wielkiego problemu. - Bez obaw. Czarna magia i składanie ofiar to dwa domki dalej. Ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś faktycznie z tego korzystał - zażartowała, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku blondynki. - Gia - w końcu przedstawiła się również, a potem lekko odsunęła się w drzwiach, aby umożliwić jej wejście do środka. - Napijesz się czegoś? - zagaiła, zatrzymując się przy niewielkim aneksie kuchennym. Zdołała zauważyć, że Tessa czuła się chyba ciut zmieszana, dlatego chciała zadbać o to, aby w jakiś sposób zapewnić jej komfort. Bądź co bądź te wróżby naprawdę nie były straszne!

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Duchowość stanowiła dziedzinę życia, z którą Tessa nigdy nie miała okazji się oswoić. Ojciec, który wychowywał ją samotnie, odkąd skończyła osiem lat, nie przykładał wagi do religii – największy odsetek Szkotów deklaruje przynależność do religii chrześcijańskiej, co ma wpływ na dominację tejże kultury na różnych płaszczyznach życia codziennego – i chociaż obchodzili chrześcijańskie święta, nie uczestniczyli w ich celebracji w kościołach. Tessie to odpowiadało. Zachowywali tradycje, jednocześnie nie próbując udawać, że są z nimi związani duchowo. Wszystko po to, by nie ominęły ich gwiazdkowe upominki.
Uśmiechnęła się, ściskając dłoń w r ó ż b i t k i. Niepewność, którą w niej dostrzegła, była wynikiem niewiedzy. Tessa uważała siebie za człowieka bazującego na nauce; nie wierzyła w nic, czego nie dało się udowodnić w sposób naukowy. Dlatego też wybrała studia inżynierskie, polegające na udowadnianiu, że coś stworzonego przez teoretyków jedynie na papierze, może zostać zbudowane poza nim. Jeśli zaś chodziło o przewidywanie przyszłości… Nie istniały żadne potwierdzone dowody na to, że podobne praktyki były w ogóle możliwe! A mimo to przyszła tutaj i zamierzała skorzystać z usług miejscowej wróżki – ostatnimi czasy męczyła się codziennością tak bardzo, że potrzebowała otuchy, chociażby w postaci przemawiających kart. Chciała po prostu wiedzieć, czy to kiedykolwiek się skończy. Czy Cedric rzeczywiście zejdzie z wózka i wróci do pełnej sprawności.
— Macie tutaj aligatory? — spytała, lekko zszokowana. — Wiesz, nie pochodzę z Australii, a nikt do tej pory mi tego nie uświadomił. Pewnie starali się mnie chronić, bo jestem najmłodsza. Myślą, że łatwo mnie przestraszyć, ale pewnie nawet na takiego aligatora znajdzie się sposób — mówiła, zupełnie nieświadomie zdradzają wiele danych, na których wróżbitka mogłaby się oprzeć. Czytała kiedyś, że dzięki takim „niewinnym” pytaniom łatwiej odczytać człowieka. Pewnie było w tym dużo racji, kiedy trafiało się na gadułę.
— Woda wystarczy, dziękuję — odparła, rozglądając się. Wnętrze było znacznie bardziej przyjazne niż zwiastowała to drewniana elewacja. Tessa wyobrażała sobie, że pokoje będą pachniały duszącymi kadzidłami, a ze ścian będą spoglądały na nią obrazy starych wieszczek. Na szczęście obawy okazały się niesłuszne. — Nie jestem dziewicą, pewnie nie nadaję się do złożenia w ofierze. I bardzo dobrze. Seks ratuje przed niewieloma rzeczami. Chociaż do tego się przydał — zażartowała i podrapała się po tyle głowy, nie będąc pewną, czy takie żarty były na miejscu.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Sceptyczność wobec tego, co niezrozumiałe, była powszechna nie tylko w niewielkim Lorne Bay, ale też w każdym innym zakątku świata. Gianna, która miała okazję poznać wielkomiejskie życie, zdawała sobie także sprawę z tego, że w takich miejscach ludzie byli bardziej wyrozumiali. Kiedy mieszkała w Perth, mogła być kimkolwiek chciała, a innych osób po prostu to nie obchodziło. Ta część, która zainteresowała się nią i po prostu się do niej zbliżyła, zdawała się rozumieć jej punkt widzenia, tym głównie zaskarbiając sobie jej sympatię. Tu nie zawsze mogła liczyć na to samo, ale ilekroć w jej życiu pojawiał się ktoś, kto potrafił zaakceptować jej sposób bycia, Faraday trzymała się tej osoby kurczowo. Jedynym wyjątkiem był jej mąż, od którego odcięła się kilka dni po weselu. Nie dlatego, że podcinał jej skrzydła – nie, Chip był prawdopodobnie jedyną osobą na tej planecie, która zdawała się akceptować każdy jej mankament. Ona po prostu stchórzyła i wystraszyła się, że wraz z obrączkami wciśniętymi na palec przyjdzie wszystko to, o czym mówiły starsze kobiety z ich rodzin – że teraz zostanie przykuta do kuchenki, pieluszek i wszystkiego, co w jej odczuciu było ograniczające. Gianna była wolnym duchem zbyt mocno, aby w pełni oddać się tak poważnej relacji nawet z mężczyzną, którego, jak mogłoby się wydawać, kochała bezgranicznie.
Skinęła lekko głową. Czy była zaskoczona? Nie, sama również o nowych miejscach dowiadywała się raczej w praktyce, niżeli przygotowywała się wcześniej. Gdyby nagle się gdzieś przeniosła, prawdopodobnie też nie miałaby pojęcia o niebezpieczeństwach, które mogłyby gdzieś tam na nią czyhać. - Nie są szczególnie groźne, jeśli nie wchodzi się im w drogę. Ale lepiej omijać Sapphire River, tam akurat aż się od nich roi - doradziła, lekko marszcząc przy tym nos. Sama średnio była fanką tych wielkich gadów, ale nauczyła się żyć z faktem, że czasami aligator mógł pojawić się na jej drodze. W tych okolicach było to normalne. Co się zaś tyczy jej żartu, Gianna zaśmiała się pod nosem, w międzyczasie nalewając wody do szklanki. - Mówiłaś, że nie pochodzisz stąd… więc skąd? - dopytała, ale wcale nie dlatego, że chciała wykorzystać to w trakcie swojego seansu. Była po prostu ciekawa. - I czego chciałabyś się dowiedzieć? - zapytała, kierując się w stronę niewielkiej kanapy, na której przysiadła. Poklepała miejsce obok i postawiła na stoliku szklankę z wodą, a później z dolnej półki wyciągnęła talię kolorowych kart. Sięgała po nie często, dlatego zawsze miała je pod ręką.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
— Zapamiętam — zaznaczyła, gwałtownie kiwając głową. Teraz będzie uważniejsza; wracając do domu, będzie baczniej rozglądała się dookoła, skupiając się na patrzeniu pod nogi. Spotkanie z aligatorem nie znajdowało się na liście marzeń, które Tessa chciała zrealizować przed śmiercią. A podejrzewała, że rozszarpanie przez krwiożercze zwierzę nie należało do najmniej bolesnych sposobów na pożegnanie się z życiem. Z drugiej strony komary – zdecydowanie mniej przerażające – mogły przy pomocy jednego małego użądlenia, zabić. Cicho i subtelnie zarażając nieuleczalną chorobą. Na każdym kroku czyhały niebezpieczeństwa; w Szkocji były one innego typu, dlatego Tessa nie przejmowała się możliwością, choćby, wpadnięcia pod samochód, bo po prostu się do nich przyzwyczaiła, za to aligatory były dla niej czymś nowym. Nowym i przerażającym.
— Moja mama pochodzi z Lorne Bay, ale przeprowadziła się do Szkocji, gdzie poznała mojego tatę. Późnej się rozwiedli, przez co w Szkocji mieszkałam przez większą część roku, a tutaj wracałam tylko w wakacje — powiedziała, decydując się na obszerniejsze wyjaśnienie, bo nie chciała wyjść na zielonego obcokrajowca. Wprawdzie kultura Australii nie była jej całkowicie obca, jednak sam akcent sprawiał, że ludzie momentalnie odgadywali, że była przyjezdną. Sześć miesięcy to za mało, żeby zgubić przyzwyczajenie budowane latami.
Sięgnęła po szklankę i szczelnie otoczyła ją palcami, jakby się bała, że ktoś ją zabierze. Lub wyślizgnie się jej spomiędzy palców. —Chciałabym się dowiedzieć… — zaczęła, ale ucichła. Odchrząknęła, wygodniej rozsiadła się na kanapie, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Nie wiedziała, czy powinna pytać ogólnie, czy bardziej szczegółowo. Czy lepiej będzie nakreślić sytuację, czy dać się wykazać dziewczynie. Westchnęła. — Mój brat. Chciałabym wiedzieć, czy wydobrzeje — powiedziała w końcu, przyglądając się kolorowym kartom. Nigdy wcześniej nie widziała talii do tarota. Karty były duże i bogato zdobione. Wyglądały też na zużyte, co oznaczało, że Gia miała wprawę.
— No i może chciałabym też wiedzieć, czy Tim mnie lubi — dodała, okropnie się czerwieniąc.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Tak naprawdę świat pełen był niebezpieczeństw, zatem bycie na nie przygotowanym to jedno, ale życie w ciągłym strachu również nie jest dobrym wyjściem. Przynajmniej tak spoglądała na sprawy Gianna, która starała się czerpać ze swojej codzienności tak wiele, jak było to możliwe. Warto jednak nadmienić, że należała do grona osób raczej lekkomyślnych i tym podejściem niejednokrotnie wpakowała się w tarapaty, co jednak nie oznacza, że kiedykolwiek się do tego zraziła. Nie, popełniane błędy bezustannie prowadziły do kolejnych, równie nietypowych decyzji. - Jak tam jest? W Szkocji? - mogła zabrzmieć jak ciekawska, ale jej pytania nie miały plotkarskiego podłoża. Gia po prostu należała do grona osób, które były bardzo ciekawe świata, a przecież nie miała okazji poznać zbyt wielu miejsc. Przynajmniej w ten sposób – dzięki rozmowie, mogła trochę bardziej zaspokoić własną ciekawość. Poza tym, uwielbiała słuchać innych ludzi i ich opowieści, zwłaszcza takich, które i oni lubili opowiadać.
Przechyliła lekko głowę, cierpliwie czekając na wszelkie pytania, które Tessa zamierzała z siebie wyrzucić. Na moment zamilkła, jakby nad czymś się zastanawiając, a później bez słowa zaczęła tasować karty. - Zaczniemy od tego pierwszego. Spróbuj teraz skupić się na swoim bracie, a ja zaraz rozłożę karty… Gotowa? - zapytała, przez chwilę zwlekając z wyłożeniem na blat pierwszej karty. Kiedy upewniła się, że dziewczyna nie chciała dłużej czekać, umiejscowiła ją na stoliku, przodem do blondynki. - Pierwsza karta mówi o przeszłości. To Cesarzowa. To znaczy, że byłaś niezawodna. Musiałaś bardzo pomóc swojemu bratu i najwyraźniej uważa, że zawsze mógł na ciebie liczyć - wyjaśniła, na moment milknąc, odrobinę ciekawa jej reakcji. - Teraz… To głupiec. Oznacza, że stoisz w miejscu i nie bardzo wiesz, co zrobić. Pewnie czujesz się bezradna - wyjaśniła, a w międzyczasie poczuła się trochę tak, jakby jej żałowała. Nie tylko karty, ale i pytanie Tessy sugerowało, że z jej bratem działo się coś niedobrego, przez co i ona cierpiała. Dlatego na tę ostatnia kartę mocno liczyła, a kiedy ją odkryła, sama łagodnie się uśmiechnęła. - Trójka Denarów. Dotyczy przyszłości, w której spełni się twoje życzenie, ale… To nie będzie tak od razu. Stan twojego brata wymaga czasu i poświęcenia. Ktoś musi włożyć sporo pracy w to, aby mu się poprawiło - wyjaśniła, po czym omiotła blondynkę spojrzeniem. Gia, która naprawdę wierzyła w tego typu przepowiednie, była usatysfakcjonowana i jednocześnie ciekawa, czy Tessa również dostrzegła w tych kartach choć trochę nadziei.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Nie potrafiła poddać siebie szczerej samoocenie. Czasami zachowywała się bardzo rozsądnie i dojrzale – planowała swoją zawodową przyszłość, skupiając się na obranym kierunku studiów. Zaś innym razem zapominała o rozwadze i popełniała błędy, ochoczo rzucając się do realizacji spontanicznie wykwitłych myśli. Może więc była zamienna? A może wciąż się kształtowała, zważywszy na to, że miała niespełna dwadzieścia jeden lat i ogromne dużo czasu, by poznać samą siebie.
— Szkocja jest deszczowa, ale również słoneczna. Bywa tam chłodniej niż w Australii, ale nadal przyjemnie. Mamy niezłego bzika na punkcie whisky i ciemnego piwa. I chociaż ludzie myślą, że męskie kilty wyszły z użytku, wielu Szkotów wciąż je zakłada na ważne uroczystości, nawet na swoje śluby! Jest jeszcze Potwór z Loch Ness. Niektórzy Szkoci naprawdę w niego wierzą, wiesz? Ale ja wiem, że to bajka — odparła, lekceważąco zbywając mityczną historię machnięciem ręki. Na moment wbiła wzrok w splecione dłonie, które oparła na udach, bo żołądek nieprzyjemnie jej się ścisnął – wspomnienia, choć bardzo przyjemne, potrafiły zranić. — I mamy zupełnie inną architekturę. Taką… — urwała, szukając właściwego określenia. — Gotycką. Ostrzejszą — orzekła, mimo że słowami nie dało się opisać wyglądu strzelistych katedr, obok których przechodząc nocą, dostawało się dreszczy, ceglanych kamienic ciągnących się wzdłuż krętych ulic lub masywnych, ponurych domów, które dopiero wewnątrz witały przyjemnym ciepłem. Tak, zdecydowanie tęskniła za domem oraz ojcem, którego tam zostawiła.
Pokiwała głową, zgadzając się z Gią; wyprostowała się nienaturalnie, wzięła głęboki wdech i nakierowała rozbiegane myśli na starszego brata. Wyobraziła sobie uśmiechniętą twarz Cedrica (a był to widok niezwykle rzadki, więc musiała się ogromnie wysilić) i jego niski tembr głos. Gdy dziewczyna zaczęła swoją opowieść, Tessa przesuwała wzrokiem raz po wykładanych kartach, raz po jej twarzy, próbując wszystko zapamiętać. — To pokrzepiające. Trochę — skomentowała krótko, wsuwając dłonie między uda. Nagle poczuła się skrępowana, odsłonięta. Karty wydawały się mieć rację – Tessa była obecna na każde zawołanie brata, przez co czuła się zmęczona i jednocześnie niedowartościowana. Cedric był jej wdzięczny za pomoc, ale na swój sposób. Sposób, który niełatwo było uznać za prawdziwą wdzięczność.
— Czyli on nie poradzi sobie sam, prawda? — spytała, unosząc oczy ku wróżce. — Nie zamierzam go zostawiać, nie myśl tak. On po prostu coraz częściej grozi, że rzuci rehabilitacje. Uważa, że nic nie dają. Ja widzę efekty, ale on chciałby mieć wszystko od razu, na już — mruknęła. Nawet jeśli nie dzięki karcianym wróżbom, poczuła się trochę lepiej dzięki zwykłej rozmowie.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Słuchała tych opisów ze szczerą przyjemnością, co zresztą wymalowało się prędko na jej twarzy. Usta wykrzywiły się w uśmiechu, a w oczach pojawiły się te typowe iskierki, które towarzyszyły jej zawsze wtedy, gdy słuchała o czymś fascynującym, lub czymś takim się zajmowała. Jak wspomniałam wcześniej, Gianna zaliczała się do grona osób, które naprawdę były ciekawe świata. Chciała zwiedzić każdy jego zakamarek, ale nie tylko po to, aby nacieszyć wzrok nietypową architekturą. Nie, Faraday przede wszystkim pragnęła poznawać nowe kultury, obcować z nimi i w ten sposób doświadczyć czegoś nowego. Już z samego opisu wiedziała, że Szkocja mogła okazać się miejscem, w którym naprawdę by jej się spodobało. - Bajka? - powtórzyła po niej, a jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Nie jest tajemnicą, że Giannie daleko do osób, które podchodziły do podobnych spraw sceptycznie. Wychodziła z założenia, że to, czego istnienie nie zostało jeszcze udowodnione, jak najbardziej mogło istnieć. Nie było przecież dowodów na to, że jest inaczej, prawda? - Wiesz, podobno w każdej legendzie jest trochę prawdy. Lorne Bay też ma ich kilka, są całkiem ciekawe - wspomniała, nie mając pojęcia na ile blondynka była zaznajomiona z tutejszą kulturą. Skoro nie wiedziała o aligatorach, podobnie mogło być z miejscowymi historiami. Trafiła jednak w odpowiednie miejsce, ponieważ wszystko, co dotyczyło Lorne Bay, zaczynało się właśnie w Tingaree. To na terenach rezerwatu skrywały się wszelkie tajemnice.
To zawsze było dziwne – obserwowanie tego, jak zaledwie trzy karty potrafiły odsłonić całą duszę. Właśnie dlatego Gianna uwierzyła w ich prawdziwość – dlatego, że sama miała okazję kiedyś uczestniczyć w takim seansie, a to, co usłyszała, pokrywało się z rzeczywistością. Nie miała jednak przyzwyczaić się do uczucia, które towarzyszyło jej, kiedy to ona rozkładała karty. Bardzo często sprawiało, że komuś współczuła i nie inaczej było w tym przypadku. - Tak myślę - odparła, po czym głębiej wciągnęła powietrze i wypuściła je ustami. - Obawiam się, że właśnie o to chodzi z tą ciężką pracą i czasem. Rehabilitacje chyba nigdy nie są proste i trzeba przy nich cierpliwości, ale… nie wiem czy sama bym ją miała - przyznała, może trochę się zagalopowując, ale tak to już z Gianną było. Starała się pomóc, kiedy tylko miała ku temu okazję, a czy nie po to Tessa tutaj przyszła? Rozłożenie kart to jedno, ale najwyraźniej rzeczywiście potrzebowała pokrzepienia, dlatego Faraday postanowiła dorzucić coś od siebie. Choć nie znała szczegółów, domyślała się, że dla jej brata sytuacja też nie musiała być łatwa i kluczem do sukcesu mogło tak naprawdę okazać się wzajemne zrozumienie.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Łagodnie wzruszyła ramionami z typowym dla siebie sceptycyzmem; mimo iż była młodą dziewczyną, wkroczenie w świat nauki sprawiało, że nie potrafiła patrzeć na świat inaczej niż przez pryzmat zdobytej wiedzy oraz osiągnięć naukowych wszelkich specjalistów. Im wierzyła, legendom nie koniecznie.
— Gigantycznych rozmiarów potwór żyjący na danie jeziora od setek lat? — parsknęła, chwytając szklankę z wodą. — Nie kupuję tego. Biologia nie słyszała o takich przypadkach. Myślę, że ta cała historyjka została wymyślona na potrzeby turystyki. Szkocja sama w sobie jest piękna, ale dodanie jej tajemniczej bestii tylko zachęciło odkrywców — wyjaśniła. Być może miłość do nauki zabiła w niej dziecięcą ciekawość i ufność. A może po prostu nie była kolejną naiwną dziewczynką, która łykała wszystkie opowieści z otwartą niczym u pelikana paszczą. Dziobem, powinna była użyć słowa „dziób”. To bardziej odpowiednie. — Słyszałam, że tu mieszkają Aborygeni. A raczej ich przodkowie, bo chyba w dzisiejszych czasach nie ma już typowych rdzennych mieszkańców, prawda? Swoją drogą, z naukowego punktu widzenia to fascynujące, że są jeszcze ludzie, którzy wierzą w legendy. Teraz gdy nauka tak wiele wyjaśnia — mówiła, trochę się gubiąc. Właśnie miała skorzystać z wróżb, by znaleźć wskazówki, które pozwolą jej wytrwać przy borku brata, a mimo wszystko dzielnie stawiała opór „magicznym” teoriom. Czyżby wyszła na hipokrytkę? Odchrząknęła i napiła się wody. Może nikt nie zauważy?
Skupiła wzrok na kartach. Cesarzowa, Głupiec, Trójka Denarów? wszystko wydawało się zgodne z prawdą, ale jednocześnie było tak mało szczegółowe, że pozostawiało ogromne pole do manewru dla sceptyków. Tessa głośno przełknęła ślinę.
— Naprawdę w to wierzysz, co? W karty — spytała, dopiero po chwili spoglądając na Gię. — Co się dzieje, kiedy karty przepowiadają jakąś katastrofę? Ich wyrok można zmienić? — pytała, szczerze zaciekawiona. Czy raz postawiona wróżba mogła ulec zmianie? Tessa chciała wierzyć, że miała wpływ na swoje życie i życie bliskich ludzi. Dlatego zawzięcie pomagała bratu, licząc na to, że zdoła on pokonać chorobę. — Chyba najgorsze jest to, że czasami go ponosi — wyznała. Wyładowywał na niej swoje frustracje, a później za wszystko przepraszał – wielokrotnie. Scenariusz wciąż się powtarzał i Tessa nigdy nie wiedziała, kiedy ma spodziewać się krzyków, a kiedy przytulenia. To mąciło w głowie.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Pokiwała z przekonaniem głową, kiedy z ust Tessy padło to pierwsze pytanie. Nie zraziła się wcale tym, co przyszło później. Gia nie urodziła się przecież wczoraj, zatem miała już doświadczenia związane z brakiem wiary, który charakteryzował inne osoby. Ludzie z jakiegoś powodu woleli podchodzić do życia sceptycznie, zamiast otworzyć się na myśl o tym, że czasem w świecie mogło istnieć więcej, niż ludzki umysł był w stanie to ogarnąć. Nie powiedziała zatem nic, tylko z uśmiechem na ustach wzruszyła ramionami. Nie zamierzała ingerować w przekonania Tessy – ich prawdopodobnie nie była w stanie zmienić, ale podobnie było z jej własnymi. Brak przekonania wśród innych osób wcale nie miał sprawić, że ona nagle przestałaby wierzyć w podobne rzeczy. - To zależy jak na to spojrzeć. Jeśli masz na myśli ludzi z wymalowanymi twarzami i prowizoryczną bielizną przepasaną w pasie to nie, takich rdzennych mieszkańców tu nie ma. Chociaż… Takie sceny zdarzają się od święta, ale głównie wśród starszyzny - przyznała, ponieważ sama miała okazję być czegoś takiego świadkiem. Było to naprawdę pouczające, a przy okazji sprawiło, iż jeszcze bardziej zafascynowała się tą kulturą. - A jeśli masz na myśli osoby… czystej krwi, wydaje mi się, że też kilka by się ich znalazło - doprecyzowała. Coraz więcej młodych osób odchodziło od tradycji i nie zaprzątało sobie głowy związkami tylko między aborygenami, ale i tacy jeszcze się znajdowali. Gia czasami zastanawiała się, czy to cokolwiek miało wspólnego z miłością, czy chodziło wyłącznie o chęć zachowania własnych korzeni. Jeśli to drugie, było to wyjątkowo przykre, przynajmniej w jej oczach.
Pokiwała lekko głową. Oczywiście, że w to wierzyła, ale jednocześnie wiedziała jak szerokie pole do popisu dawały karty. - Oczywiście, że da się go zmienić. To wszystko opiera się na naszych wyborach, a karty mogą nam tylko zasugerować czy są dobre, czy złe. To przecież nie tak, że narzucają nam to, co musi się stać. One tylko pokazują co się stanie, jeśli zostaniemy na tej samej ścieżce - wyjaśniła, po czym przetasowała talię pozostałą w jej dłoniach. Nic, co związane z życiem, nie było przecież czarno-białe. - Wiesz… Nie znam waszej sytuacji, ale wydaje mi się, że rozmowa czasami pomaga. Może powinniście po prostu to przedyskutować? To pewnie nie jest łatwe, ale warto spróbować - choroba natomiast miała to do siebie, iż sprawiała, ze ludzie traktowali osobę obarczoną nią w inny sposób. Unikali mówienia wprost, brodzili po bezpiecznych terenach. Czasem jednak to właśnie kubeł zimnej wody był potrzebny, aby sprowadzić kogoś na ziemię. Choć Gia nie mogła kazać jej tego zrobić, może jednak warto, aby Tessa to rozważyła? To przecież naprawdę mogło im pomóc.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Wiele jeszcze przed nią; miała dopiero dwadzieścia lat (no, niespełna dwadzieścia jeden) i miała jeszcze trochę czasu, aby nauczyć się w pełni szanować przekonania innych osób. Obecnie nie zawsze jej się to udawało. Czasami nie potrafiła powstrzymać kpiącego uśmieszku lub wyraźnego niedowierzania, gdy słyszała cokolwiek, z czym stan jej wiedzy nie pozwalał się zgodzić. Może w związku z tym wychodziła na małego, upartego zarozumialca, ale to nie oznaczało, że nie miała szans, aby wyzbyć się tej nieprzyjemnej cechy.
— Chciałabym to zobaczyć — odparła z zadumą. — Może gdybym zebrała więcej doświadczeń związanych z kulturą Australii, poczułabym się bardziej częścią tego miejsca. Co z tego, że mam podwójne obywatelstwo ze względu na matkę, skoro tak niewiele wiem o historii tego kraju — przyznała po dłuższej chwili. Sercem związana była ze Szkocją – z rodzinnym Kirkcaldy oraz Edynburgiem, gdzie rozpoczęła studia i miała mnóstwo przyjaciół. Gdy budowała swoje życie oraz planowała przyszłość. Przyszłość, którą na własne życzenie sknociła. Ależ była niemądra i naiwna! — A ten wasz przysmak, Vegemite, to paskudztwo — dodała żartobliwie, lekko się uśmiechając. Tęskniła za ulubionym czekoladowym szkockim kremem, natomiast mięsa kangura próbować nie zamierzała mimo jego popularności oraz (ponoć) niesamowitych walorów smakowych.
Zamyśliła się, w ciszy rozważając słowa karcianej wróżki. Nawet nie biorąc pod uwagę samej wróżby, słowa Gii wydawały się mieć sporo sensu. Teresa od sześciu miesięcy opiekowała się starszym bratem, a co za tym idzie, przyglądała się jego postępom z pierwszego rzędu. Widziała wszystkie niepowodzenia, ale jednocześnie dostrzegała, gdy robił małe kroki w kierunku poprawy swojego stanu. Był wytrwały. Obrał dobrą ścieżkę i choć pozostanie na niej wymagało wielkiego hartu ducha oraz siły, którą nie każdy mógł się poszczycić, Cedric walczył. Ilekroć upadł, wstawał, a Tessa starała się wówczas służyć mu ramieniem, na którym mógłby się oprzeć. — To może spróbuj powiedzieć mi coś na temat Tima. Dopiero się poznajmy, to miły chłopak, ale mam wrażenie, że nie do końca dla mnie. Lubię go, to pewne. Tylko… Wydaje się taki bezpieczny, wiesz? A ja chciałabym posmakować trochę ryzyka — stwierdziła, rozgadując się na temat chłopaka, z którym miała się spotkać, aby porzucić temat starszego brata. Nie chciała więcej o nim mówić. Najważniejsze, że poczuła się odrobinę spokojniej.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Poszanowanie cudzej opinii było dla niej niezwykle ważne. Była jedną z tych osób, które na własnej skórze przekonały się o tym, jak często ludzie nie potrafią wykazywać się zrozumieniem. Starała się nie brać tego do siebie, ignorować momenty, w których ludzie spoglądali na nią jak na wariatkę, ale to nigdy nie było przyjemne. Gianna znosiła to dzielnie, ale miała świadomość tego, że inni mogli odbierać podobne kwestie inaczej, dlatego tak ważne było to, aby nie wchodzić z butami w cudze przekonania. Ważne było to, aby rozumieć, że ktoś mógł widzieć świat inaczej, a ocenianie go z tego powodu nie było w porządku. Faraday starała się otaczać ludźmi, którzy rozumieli ten problem i nie potęgowali go. Chyba właśnie na tej zasadzie dobierała sobie znajomych.
Uśmiechnęła się na wspomnienie Vegemite. Sama też nie była jego wierną fanką, ale zdawała sobie sprawę z tego, że popularność tego przysmaku była znana na całym świecie. To było znakiem rozpoznawczym Australii, ale nic dziwnego. Ludzie tutaj przecież naprawdę się nim zajadali. - Powinnaś kiedyś wybrać się na spacer po okolicy i posłuchać tutejszych opowieści. Ale nie w centrum, tutaj, w Tingaree - odparła, po czym jakoś tak odruchowo uciekła spojrzeniem w kierunku okna. Odkąd tutaj mieszkała, zupełnie inaczej spoglądała na kulturę rdzennych mieszkańców, która powinna być ważna również dla niej. Miała w sobie tę krew, nawet jeżeli w nieznacznym stopniu, to jednak ją miała. Chyba właśnie to przesądziło o miejscu, w którym postanowiła rozpocząć swoje nowe życie.
Omiotła ją spojrzeniem, gdy zamilkła. Była młodsza od Gianny, to nie ulegało wątpliwości, dlatego też ciut przykre wydało jej się to, iż już w tym wieku musiała zmagać się z tak poważnymi problemami. Z drugiej jednak strony, czy nie w każdej rodzinie grasowały jakieś demony? Wystarczyło, że cofnęła się wspomnieniami odrobinę, a od razu przypominała sobie o ucieczce brata, która odciskała na jej matce piętno od przeszło dwóch dekad. - W porządku. Ale musisz zadać konkretne pytanie. Bardziej interesuje cię to, czy cię lubi czy to, czy powinnaś poszukać czegoś innego? - zapytała, z pytania blondynki wnioskując, że względem tej relacji miała pewne wątpliwości. Nie wyczuła tego, że zgrabnie próbowała zmienić temat, ale gdyby nawet się spostrzegła, nie naciskałaby na nią. Nie była przecież osobą, która powinna ciągnąć ją za język.

tessa r. maclerie
ODPOWIEDZ