Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Humor zawsze ci tak dopisuje, czy to reakcja na stres? – zagaił, unosząc lekko kącik ust. Karty stałego klienta lubił, szczególnie wtedy, kiedy przenosiły się na realne zniżki, dzięki którym portfel zbytnio nie cierpiał w trakcie zakupów, ale osobiście preferował bardziej bezpieczne i normalne sposoby na zdobywanie takowych.
Pierwsze słyszę o takiej dyskryminacji. Wydawało mi się zawsze, że niski wzrost ma swój urok i wiele zalet – przyznał, dzieląc się swoim punktem widzenia. Niski wzrost miał w sobie to coś, a on sam często łapał się na tym, że wpływało to również na fakt, że patrzył na nie nieco przychylniej, bo wydawały się sympatyczniejsze. Tak jakby wraz ze wzrostem szło w parze to, że ci wysocy lubili się wywyższać nad innymi pod wieloma względami.
Trzeba było nie skakać po regałach – mruknął, słysząc jakim tonem wypowiedziała to jedno słowo. Nikt nie lubił chodzić do lekarzy. Nawet on, chociaż sam pracował w szpitalu i miał styczność z tym wszystkim na co dzień, ale kiedy przychodziło co do czego, to wolał się leczyć na własną rękę. Leczenie zaś wyglądało tak, że kiedy dopadała go grypa, umierał, jak na prawdziwego faceta przystało, przy lekko podwyższonej temperaturze. Miał jednak to szczęście, że nie dopadało go często, a wszelkie urazy, o ile nie chodziło o złamania, był w stanie opatrywać sobie sam.
Naprawdę uważasz, że pozwolę ci tak po prostu pójść do kasy, zapłacić za zakupy i wyjść ze sklepu, żebyś straciła przytomność za rogiem albo w drodze do domu? – zapytał, marszcząc czoło w niezadowoleniu. Nie lubił takich przypadków - upartych pacjentów, którzy wiedzieli wszystko lepiej i za wszelką cenę chcieli postawić na swoim. Czasami im się to udawało. Szczególnie kiedy dowoził ich do szpitala, gdzie po otrzymaniu zalecenia pozostania na obserwacji, decydowali się opuścić szpital na własne żądanie. Bywało, że po kilku godzinach a czasami dniach jechał po nich raz jeszcze na sygnale, bo nagle stan ich zdrowia zaczynał się pogarszać. – Istnieje spore prawdopodobieństwo, że dorobiłaś się wstrząsu mózgu. Możesz mieć też jakiegoś krwiaka, który jeszcze nie dał o sobie znać. Zbadają cię, jeśli wszystko jest w porządku, gwarantuję, że jeszcze dzisiaj będziesz w domu, ale patrząc na twój grymas i to, że plącze ci się język... Nie brałbym tego za pewniak – dodał, wzdychając ciężko. Miał przed sobą dorosłą kobietę, a czuł się, jakby tłumaczył dziecku, że zdrowie było najważniejsze. Zwłaszcza że mówili o upadku, który do lekkich wcale nie należał. – Chodź, pomogę ci wstać. Zapłacimy za tę farbę i zawiozę do szpitala – dodał, bo sklepowa alejka nadal świeciła pustkami, a czekanie na pracowników lub zostawianie kobiety samej, nawet jeśli tylko na kilka minut, nie wydawało się odpowiedzialnym posunięciem.

Leighton Wyatt
sumienny żółwik
someone
brak multikont
malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie wiem, doktorku. Ty mi powiedz – mruknęła w rozbawieniu utrzymanym na wciąż podobnym poziomie. Zdawała sobie wprawdzie sprawę z tego, że fucha w pogotowiu nie musiała być jednoznaczna z tytułem lekarza, ale skoro sam zainteresowany stwierdził, że humor najwidoczniej jej dopisywał, to była skłonna użyć tej karty w ewentualnej dyskusji. Lub po prostu się z nim droczyć - jak to miała w zwyczaju w towarzystwie osób, które ewidentnie nie uciekały przed nieco bardziej zawadiacką formą rozmowy.
Aha, w szczególności w supermarkecie, kiedy nie możesz sięgnąć po papier toaletowy i musisz prosić o pomoc przypadkowego faceta, któremu w skali od jeden do dziesięć dałabym co najmniej mocne siedem. Mało romantyczne okoliczności, nawet jeśli w przyszłości moglibyśmy się z tej historii śmiać – wyjaśniła, nadal obstając przy swoim, choć akurat ten temat wydawał się dość absurdalny, biorąc pod uwagę brak wpływu na pewne fizyczne kwestie. Leighton nie byłaby jednak sobą, gdyby nie podjęła się chociażby próby posiadania ostatniego słowa, a poza tym wciąż pozostawała tak samo zaintrygowana ewentualną kontrą, którą mógłby wysunąć nieznajomy względem jej - jak sądziła dość mocnych - argumentów.
Na jej nieszczęście te jego również były silne, dlatego po cichu liczyła, że tym razem sprawę załatwi właśnie jej poczucie humoru oraz urok, którego byłaby skłonna bezceremonialnie użyć.
Właściwie to tak. Tak właśnie uważałam – odparła krótko, tym razem przybierając nieco poważniejszy wyraz twarzy. Nie zwykła bagatelizować niepokojących objawów czy kiepskiego samopoczucia, ale jednocześnie miała poczucie, że tego dnia zwróciła na siebie uwagę zupełnie niepotrzebnie wystarczająco mocno. Wolała zatem uniknąć konsekwencji nieodpowiedzialnego działania; zapłacić za zniszczenia, zabrać to, po co przyszła i zaszyć się w domowym zaciszu w celu przeczekania dającego się we znaki bólu głowy. – Wcale nie plącze mi się język! – zaprotestowała zbyt gwałtownie, czego szybko pożałowała i czego głównym dowodem był raz jeszcze malujący się na jej twarzy grymas. Czuła nieprzyjemny ucisk z tyłu czaszki, a przed oczami wciąż miała mroczki. I choć zdawała sobie sprawę z tego, że mogło oznaczać to coś, co niewątpliwie powinien był skontrolować lekarz, to jednak nadal szła w zaparte. – To po prostu mój urok, który najwidoczniej na ciebie nie działa – mruknęła nieco bardziej filozoficznie, choć na jej niekorzyść niewątpliwie działało to, jak nieporadnie zbierała się z podłogi i jak ochoczo skorzystała ze wsparcia w postaci męskiej ręki.
Mam nadzieję, że dzięki twoim znajomościom nie będziemy czekać w kolejce? – dopytała, co było niejako oznaką kapitulacji względem wizyty w szpitalu.

Weston Brooks
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jestem salowym. Wiesz, podkładam nocniki, sprzątam, przynoszę jedzenie, pomagam wstać z łóżka… – odparł poważnie, ale tej powagi nie zdołał długo utrzymać i zaraz się zaśmiał, kręcąc głową, żeby nie – Byłoby łatwiej, gdybym wiedział o tobie więcej niż to, że to nie jest twój szczęśliwy dzień – przyznał. Ciężko było mu rozgryźć, z czego wynikał jej nastrój do żartów, ale dostrzegając błysk w jej oku, był skłonny zakładać, że po prostu taka już była.
Tylko nie mów, że jesteś jedną z tych osób, które mają dziwną obawę przed kupowaniem papieru, bo wydaje im się, że inni klienci analizują, jak dużo czasu w ciągu dnia spędzają w toalecie – odparł, wywracając oczami. Kilka razy w mediach społecznościowych natknął się na tego typu posty, w których ludzie ubolewali nad swoim tokiem rozumowania, bezsensownym wstydem i poczuciem, że wszyscy na nich patrzą i przekładają ilość rolek w paczce na ilość zjedzonego przez nie jedzenia. Dla niego było to zarazem komiczne, jak i tragiczne – jakby nie było większych problemów na świecie niż to. – Poza tym, chyba musisz mi opowiedzieć o tej skali. Nie myślałem, że kobiety też je mają – dodał ze śmiechem. To, że faceci się nią posługiwali i oceniali kobiety pod różnymi względami, było dla niego oczywiste. Sam w szkole średniej dał się na to złapać i oceniał z kumplami dziewczyny przechadzające się szkolnymi korytarzami podczas przerw, ale nigdy nie wpadł na to, że działało to w dwie strony. Był więc szczerze zaciekawiony tym, jak ta skala miała się do kryteriów z kobiecego punktu widzenia.
Wcale, a ten grymas to dlatego, że go sobie przygryzłaś w tym oburzeniu – prychnął, patrząc na nią z politowaniem, które jednocześnie miało dać do zrozumienia, że powinna była przestać się z nim sprzeczać i iść w zaparte ze swoimi przekonaniami. Nie miała szans. Weston może nie wyglądał, ale był cholernie uparty, o czym dopiero miała się przekonać, jeśli tylko zdecydowałaby się na dalsze podejmowanie prób postawienia na swoim. – Tak sobie to tłumacz, ale o uroku i tym, co na mnie działa, a co nie, porozmawiamy na kawie, jeśli moje dmuchanie na zimne okaże się zbędne i stracisz przeze mnie godzinę z życia w szpitalu – zasugerował z nieznacznym rozbawieniem, ale mówił poważnie. Jeśli okazałoby się, że wyolbrzymił wszystko, a ona naprawdę miała taki urok, że język jej się plątał, a grymas był jedynie kwestią powierzchownego bólu związanego z uderzeniem, to był gotów postawić jej ulubioną kawę, jako wynagrodzenie za niedogodności - wizytę u lekarza i serię badań, niewątpliwie za takową można było potraktować. – Oczywiście, jeśli dasz się zaprosić w ramach rekompensaty – dodał, bo nalegać nie zamierzał. Była to luźna propozycja, która padła z grzeczności, ale z której korzystać nie musiała, mając na uwadze to, że nawet się nie znali. Kiedy wstawała, nieco jej pomógł i nie zabrał ręki, która miała ją asekurować, gdyby jednak nogi kobiety odmówiły posłuszeństwa.
Zobaczymy, co da się zrobić, ale obiecuję, że przecisnę cię w kolejce tyle, ile będzie to możliwe – zapewnił, chwytając koszyk z jej zakupami do drugiej ręki i skierował swoje kroki w stronę kas, gdzie musieli poinformować o stratach i pokryć koszty zniszczonej farby i opłacić zawartość koszyka brunetki. Nie mógł zagwarantować jej, że jak tylko dotrą na miejsce, to od razu zostanie przyjęta. Z pilniejszymi przypadkami, gdzie w grę wchodziło realne zagrożenie życia, przepychać się nie mogli, czy tego chcieli, czy nie. – Swoją drogą, skoro najbliższy czas spędzimy razem, chyba wypada się przedstawić. Weston – dodał, gdy kierowali się już główną alejką do kas, przyciągając brudnymi od farby ubraniami i śladami pozostawianymi za sobą, uwagę innych osób.

Leighton Wyatt
sumienny żółwik
someone
brak multikont
malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czyli w gruncie rzeczy nie jesteś upoważniony do wydawania lekarskich zaleceń? – dopytała, choć wymownie uniesiona brew sugerowała, że Leighton była już doskonale świadoma odpowiedzi, a owa myśl sprowokowała na jej ustach uśmiech, którego nie była w stanie ukrywać. I to wcale nie tak, że tym samym podważała jego umiejętności i zdobyte na przestrzeni lat pracy doświadczenia, domyślając się, że nawet wymienione przez niego czynności w jakimś stopniu dawały prawo do stawiania oceny stanu zdrowia potencjalnego pacjenta - może nie z dokładnością gotową doktora z upoważnieniem, ale jednak - pracownicy służby zdrowia musieli mieć chociaż znikome pojęcie o pewnych kwestiach. – Nie jestem pewna, czy powinnam ci ufać, kiedy tak się śmiejesz – mruknęła zaraz potem, mając wrażenie, że zwyczajnie się z niej zgrywał. I o ile zaczepianie innych w podobny sposób było jednym z jej ulubionych zajęć, tak stanie się ofiarą tego typu zagrywek nie bawiło jej już ani trochę, nawet jeżeli wychodziła przy tym na pozbawioną poczucia humoru hipokrytkę.
Też? – powtórzyła za nim w nieskrywanym zaciekawieniu, chociaż zaskoczenie szybko ustąpiło westchnięciu, które mogłoby stać się niewypowiedzianą alternatywą dla ,,oczywiście''; nie od dziś było przecież wiadomo, że faceci kierowali się w swoich randkowych wyborach kryteriami, którym mało która kobieta była w stanie sprostać. Wyatt nie uważała, by płeć piękna była pod tym kątem do nich jakkolwiek podobna.
Chyba i tak jestem ci to winna za ubrudzenie spodni? – zasugerowała, nie widząc potrzeby w udawaniu, że nie dopadło ją w związku z tym zakłopotanie. Nie lubiła stanowić czyjegokolwiek problemu w jakiejkolwiek sprawie, dlatego też zaproponowana przez niego rekompensata brzmiała jak sprawiedliwy układ, na który Leighton była skłonna się zdecydować, by w przyszłości móc sypiać z czystym sumieniem (choć i tak istniało spore prawdopodobieństwo nieskończonego rozpamiętywania tego okropnego dnia i zażenowania, w jakie wpędziła samą siebie swoją niby niezależnością).
Brunetka nie była zachwycona perspektywą konfrontacji z pracownikami marketu, ale jednocześnie nie zwykła uciekać od odpowiedzialności, dlatego też - po podniesieniu się na równe nogi i względnym, bardzo podstawowym doprowadzeniu się do porządku - chwyciła za rzeczy, które i tak zamierzała kupić.
Leighton – odparła, posyłając nowemu znajomemu ciepły, pełen wdzięczności uśmiech. Gdyby nie on, to przecież pewnie wciąż leżałaby między sklepowymi półkami, wśród farby i całego bałaganu, który narobiła. Można było zatem stwierdzić, że okazał się być jej bohaterem, a kawa brzmiała jak niewielka zapłata za uzyskaną pomoc.

Weston Brooks
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W gruncie rzeczy… Nie – przytaknął. To, że był ratownikiem, nie upoważniało go do wydawania zaleceń. Jego obowiązkiem było udzielenie pierwszej pomocy, wstępne określenie stanu zdrowia osoby, do której został wezwany, a ostatecznie dostarczenie chorego lub poszkodowanego w ręce lekarza, który był dużo bardziej kompetentny do tego, by leczyć, wystawiać diagnozy i rzucać zaleceniami na prawo i lewo. Musiał jednak trochę pociągnąć swój żarcik i potrzymać kobietę w niepewności względem tego, z kim miała styczność, bo nie byłby sobą, gdyby ot tak podał jej wszystko na tacy – nawet jeśli to było nic. – Myślę, że warto, żebyś spróbowała zaufać obcemu kolesiowi, który nie przeszedł obok ciebie obojętnie – zauważył. Mógł ją olać. Ewentualnie wykorzystać okazję, okraść z pieniędzy, kart i rzeczy materialnych, jakie przy sobie miała. Zamiast tego jako jedyny zainteresował się tym, że upadła i straciła przytomność. To chyba dobrze o nim świadczyło?
Tylko nie mów, że naiwnie wierzyłaś w to, że was nie oceniamy. Też mamy swoje wymagania. – Uśmiechnął się cwanie, nie zamierzając tu i teraz zagłębiać się w to, czego dotyczyły kategorie, w jakich faceci oceniali kobiety. Nie chodziło jednak tylko o kolor włosów, oczu, czy nawet wzrost, który tego dnia okazał się prowokatorem całego zamieszania i nawiązania nowej znajomości.
Nie przywiązuję wielkiej uwagi do rzeczy materialnych, a już na pewno nie do ubrań – przyznał, spoglądając na zabrudzone nogawki. Szkoda mu było tych spodni, ale nie miał w zwyczaju traktować konkretnych ciuchów jako tych ulubionych. Wszystko prędzej czy później niszczyło się, traciło na jakości, przestawało cieszyć oko i stawało się ciuchem do chodzenia po domu albo do majsterkowania w garażu. Te spisał na straty, ale w domu miał jeszcze inne więc spodnie były w jego odczuciu najmniejszym problemem. – Powiedzmy, że będzie to rekompensata za to, że odkładany od trzech lat remont, jestem zmuszony przesunąć o jeszcze jeden dzień – zaproponował, ale nie było po nim widać, by bardzo się tym przejął. Trzy lata się do remontu zabierał, więc mógł poczekać jeszcze dzień, dwa, a nawet miesiąc. Nie robiło to Westonowi większej różnicy, tym bardziej że nikt nie stał nad nim z biczem i nie zaganiał do roboty na siłę.
Miło poznać – odparł, odwzajemniając uśmiech i ruchem głowy wskazał jej na kasy, do których zdążyli dotrzeć. – Poczekaj przy wejściu, powietrze dobrze ci zrobi – dodał, a sam ruszył w stronę kas, gdzie nie tylko poinformował o szkodach poczynionych przez kobietę, ale również uregulował należności za jej zakupy z myślą, że za to rozliczą się potem. Nie chciał, żeby musiała przed pracownikami sklepu świecić oczami i tłumaczyć się z tego, dlaczego doszło do tego zamieszania. Nie zapomniał jednak wspomnieć o tym, że może faktycznie powinni rozplanować rozkład asortymentu na półkach w bardziej humanitarny sposób, dzięki któremu osoby poniżej pewnego wzrostu nie ryzykowałyby własnym bezpieczeństwem, kiedy pracownicy sklepu oddawali się radosnym pogawędkom przy kawie, pozwalając sobie na ponadprogramową przerwę – nie bez powodu uderzył w ten argument, widząc kubek świeżo zaparzonej kawy obok kasjerki. Zażenowanie wymalowane na jej twarzy wystarczyło, żeby zadowolony spakował zakupy i skierował się w stronę Leighton.
Myślę, że przy kolejnej wizycie możesz wspomnieć o karcie stałego klienta. Kiedy oberwałaś, oni robili sobie kawę, są ci coś winni – zagaił, kiedy znalazł się obok niej. – Chodź, tam stoi mój samochód. Podjedziemy do tego szpitala, a potem zobaczymy – dodał, wskazując na jeden z nielicznych samochodów, które stały na parkingu.
Chwilę później, gdy zakupy Leighton znalazły się w bagażniku, a kobieta rozsiadła się na miejscu pasażera, włączył silnik i wyjechał spod sklepu, kierując się wprost do szpitala, po drodze dzwoniąc do znajomej recepcjonistki z prośbą o zaklepanie w miarę możliwości miejsca dla Leighton i informacją, że powinni pojawić się na miejscu do kilkunastu minut.

Zt.

Leighton Wyatt
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#5

Momenty, kiedy Molly mogła spokojnie wyjść w domu bez dziecka, w celu innym niż służbowym, nie był wcale częste. Wymagało to trochę starania, dobrego układu gwiazd i tak dalej, również dogadania się z Grahamem, że ten może przejąć pełną opiekę nad dzieckiem. Co ważne, to nie było dziecko żadnego z nich, a ich przyjaciół, którzy niedawno zginęli i rodzice chrzestni mieli przejąć opiekę nad małą Sally. Było to dziwne przeżycie, totalnie nie dało się do czegoś takiego przygotować. Z wielu powodów, ale nie ma co narzekać i użalać się nad sobą. Trzeba było się zająć tym, co los sobie zażyczył.
Molly totalnie tak postanowiła, bo co innego jej zostało. Mogłaby płakać w poduszkę, że jej związek nie wypalił i po dwóch latach narzeczeństwa znów była singielką, tym razem z jeszcze mniejszymi szansami na szczęście w przyszłości, mogła przeżywać śmierć znajomych, jednak musiała spakować swoje rzeczy i w trybie natychmiastowym przeprowadzić się z Brisbane z powrotem do Lorne Bay. Narzeczony jakoś specjalnie jej nie zatrzymywał, ani nie przebłąkiwał nawet o tym, że w sumie mógłby wrócić do Cairns... Niech się goni. Sally, dziewczynka, której prawną opiekunką Adams została, była ważniejsza.
Jednak pomiędzy znajdowaniem pracy, zajmowaniem się dzieckiem, tolerowaniem się z Grahamem, Molly nie czuła się w domu przyjaciół jak u siebie. Może dlatego, że zajęła sypialnię gościnną, która była taka... dość bezosobowa. A jak wiadomo, szewc bez butów chodzi, więc trochę czasu minęło, zanim kobieta znalazła chwilę, aby zabrać się za projekt pod tytułem "pimp my bedroom". Jednak w końcu się wyrwała i pojechała do LB Hardware, aby kupić farbę, folie, taśmy i może jakieś deski na półki. Plan w głowie był, jednak pewności żadnej.
Kobieta stanęła przed półką z różnymi śrubkami i nakrętkami, gwoździami i się im przyglądała. Oczywiście, a może aż dziwne, ale posiadała własne narzędzia, część z nich była w kolorze różowym, ale właśnie się zastanawiała, czy jej umiejętności majsterkowicza, czy tam samozwańczego stolarza są wystarczające, aby wiedziała, co kupić. Na swoim wózku miała już dwa wiaderka farby, pędzle... A to dopiero początek jej zakupów. Postanowiła na razie odłożyć te trudne wybory na bok, pójść zobaczyć czy w ogóle znajdzie coś, co na tych rzeczach będzie w stanie powiesić. Wyjechała wózkiem z alejki, po czym stanęła i odwróciła się, będąc pewna, że słyszy swoje imię wypowiedziane przez kogoś. Jednak nie zauważyła ani nikogo znajomego, ani nikogo, kto wydawał się skupiać swoją uwagę na niej. Przechodząc przez całą długość sklepu miała takie wrażenie jeszcze ze dwa razy, powoli czując się nieswojo. Czy zaczynała słyszeć głosy? Czy ona zwariowała? Podrapała się po głowie i jednak zaczęła przeglądać zawartość półek, jednak co jakiś czas rozglądając się to w jedną, to w drugą stronę.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
20.

Joel był na siebie naprawdę wściekły. Zamiast ogarnąć takie rzeczy na urlopie, to tradycyjnie zostawił wszystko na ostatnią chwilę. Ostatnia chwila nie była najbardziej odpowiednia, więc oczywiście przełożył wszystko na jeszcze później. A tym „jeszcze później” był okres po zakończeniu zmiany pierwszego dnia po powrocie z urlopu. Nie pojechał nawet do domu po to, żeby się przebrać. Wiedział, że jak to zrobi i jak zmieni spodnie na wygodniejsze to nigdzie już dzisiaj nie wyjdzie. A nie mógł na to pozwolić. Musiał pojechać do sklepu z narzędziami i kupić sam nie wiedział co dokładnie. Miał zrobić listę, ale nawet tego nie dał rady zrobić w terminie. Wiedział tylko, że na pewno będzie musiał kupić kartony i jakieś pudełka, żeby posegregować rzeczy w domu swojej mamy. Nie chciał się za to zabierać, ale musiał. Potrzebował sprzedać ten dom jak najszybciej. Może nie było to zbyt dobre dla jego zdrowia psychicznego, ale przynajmniej będzie miał czym zająć ręce, żeby nie myśleć o zdrowiu psychicznym i o tym, że powinien sobie dać trochę czasu na żałobę.
Dotarł do sklepu, wziął największy wózek sklepowy jaki udało mu się znaleźć i wszedł do pierwszej alejki. Nie miał listy, więc nie wiedział czego będzie potrzebował. Po śmierci mamy był w jej domu raptem dwa razy, więc nawet nie wiedział co będzie musiał tam robić. A z pewnością po tym jak już pozbędzie się wszystkich dupereli, to przyda się jakieś odświeżenie przed skontaktowaniem się z biurem nieruchomości. Może w ogóle nie powinien się za to zabierać? Może powinien po prostu zatrudnić jakąś ekipę remontowa, która go w tym wyręczy. Na to jeszcze pieniądze miał. Ewentualnie mógłby wziąć jakiś mały kredyt, żeby dom wydawał się bardziej reprezentatywny. Może łatwiej byłoby mu sprzedać swoje mieszkanie i przeprowadzić się do domu po mamie? Miał tyle rzeczy do przemyślenia, a nie przemyślał absolutnie nic. Zanim jeszcze zaczął się porządnie rozglądać po półkach to założył sobie słuchawki. Irytowała go sklepowa muzyka wymieszana ze zgiełkiem ludzi, którzy tak jak on, ewidentnie nie mieli nic lepszego do roboty, więc postanowili chodzić bez celu po sklepie jak on.
Cudownym trafem zdarzyło się, że alejka, do której wszedł na początku była alejką, której potrzebował najbardziej. Załadował do swojego wózka sklepowego tyle kartonów ile się dało. Oczywiście były porozkładane, więc nie wyglądał przy tym jakoś debilnie. A przynajmniej taką miał nadzieję. Ruszył dalej uznając, że może kupi też jakieś plastikowe pojemniki, które będzie trzymał u siebie w piwnicy, w razie gdyby zabrał od mamy rzeczy, które chciałby zachować. Wyszedł z alejki i zatrzymał się. Nadawano właśnie komunikat o źle zaparkowanym aucie i obawiał się, że to było jego auto, więc wyjął słuchawkę, żeby się upewnić, że nie było to o nim. Miał szczęście. Tym razem udało mu się zaparkować tak, że nikogo nie zirytował. Wkładając słuchawkę do ucha nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą, która wyglądała znajomo.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Temat śmierci kogoś bliskiego nie był wcale obcy. Na jej szczęście, nie chodziło ani o matkę, ani o jej siostry. O losy ojca szczególnie się nie martwiła, nie mając z nim kontaktu niemal od dwudziestu lat. Na pewno poczułaby jakieś ukłucie w dołku, lecz nie rozpaczałaby. Była tego pewna, bo jedyne skojarzenia z nim były raczej mało pozytywne. Jednak niedawno pochowała najlepszą przyjaciółkę i jej męża, co również nie było niczym miłym. Nie dało się jednak porównać tego do śmierci rodzica.
Jednak w przeciwieństwie do Joela, uważałaby, że im szybciej zabierze się za robotę, tym lepiej. Zajęte ręce, to również zajęta głowa, a wtedy jakoś tak człowiekowi lepiej. Nie rozmyśla za wiele, nie tworzy jakiś dziwnych scenariuszy w myśli.
To nie tak, że od piętnastu minut co chwilkę słyszała non stop swoje imię, ale wydawało sie jej tak z dwa razy. Pomiędzy tymi sytuacjami, jednak patrzyła to w jedną, a to w drugą stronę, czując się dość nieswojo. Zazwyczaj nie należała do bojaźliwych osób, chyba nie wpadłaby w panikę nawet, jakby ta jej sytuacja miała miejsce w ciemnej ulicy miasteczka. Bardziej chodziło o ciekawość, kto to może być. W końcu do miasteczka wróciła nie tak dawno temu, od wielu lat nie mieszkała tutaj na stałe. Miała ochotę znów stworzyć tutaj swoją paczkę znajomych, odnowić dawne znajomości - nie wiedziała kto tu wciąż mieszkał, kto wracał, ale nie miała też nic przeciwko temu, aby nawiązać nowe relacje.
Widząc wzrok mężczyzny a także gest wkładania, czy tam wyciągania słuchawki, uznała że to może być trop w tej sprawie, przyjrzała mu się. Dość szybko zapaliła się jej lampka w głowie, kim on może być, a właściwie pewność kto to. -Joel? Lata Cię nie widziałam-zauważyła, robiąc parę kroków w stronę ciemnowłosego. Po ukończeniu studiów w Cairns, Molly spotykała się z Killianem, nawet dość długo. Z tego co kobieta pamiętała, to Joel i Killian byli naprawdę dobrymi kumplami, więc często z nim spędzali czas. A to poszli razem do kina, a to jakiś mecz u nich oglądali. Nie tak, że Dewitt był jakimś piątym kołem u wozu, bo nie był jedynym towarzyszem tej pary, zarówno Adams jak i jej chłopak mieli parę bliskich osób, a w młodości wiadomo, aż chce się spędzać czas wśród innych ludzi, non stop sam na sam to nuda. -Prędzej spodziewałabym się spotkać Ciebie gdzieś w Cairns-zauważyła, bo musiało jej wypaść z głowy to, że oboje tak naprawdę pochodzili z tego samego miasteczka leżącego w okolicy. W końcu wiele osób z całego Stanu przeprowadzało się do większego miasta w młodości, a ta dwójka poznała się właśnie tam, nie bardzo kojarząc się ze swojej młodości z Lorne Bay.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Po tym jak spojrzenia jego i kobiety się skrzyżowały postanowił utrzymać spojrzenie. Nie był raczej typem, który uciekał wzrokiem. No chyba, że właśnie wylewał swoje uczucia, albo mówił coś co go stresowało. W taki sytuacjach, kiedy prawdopodobnie miał do czynienia z kimś kogo znał, albo z kimś kto wyglądał po prostu znajomo, wolał preferować taktykę osoby, która nie boi się konfrontacji. Spuszczenie wzroku oznaczałoby poddanie się, albo porażkę. Tutaj chciał pokazać, że jest pewny siebie. Dopiero jak kobieta się zbliżyła, jej twarz się rozpogodziła i powiedziała jego imię to miał pewność, że rzeczywiście się znali. No i w tym samym momencie do niego dotarło skąd się znają.
-Molly! Wow. Rzeczywiście trochę czasu minęło. – Przyznał i już wyciągnął te słuchawki z uszu i nawet schował je do kieszeni. Później upewni się, że bezpiecznie wylądują w etui. Teraz musiał się przywitać z dawną niewidzianą znajomą. Objął ją nawet delikatnie na przywitanie. Po tym jak związek Molly i Killana się zakończył paczka jakoś się rozpadała i kontakty się pourywały. W czasie, który spędzali na meczach i chodzeniu do kina, Joel akurat spotykał się z Ellą. Niestety ich związek zakończył się jakiś czas później, a jeszcze później Joel zaczął spotykać się ze Scarlet, której już Molly nie miała okazji poznać. A przynajmniej nie przez Joela. W końcu Lorne nie było aż tak małe.
-Dlaczego akurat w Cairns? – Zaśmiał się i skoro już się z nią fizycznie przywitał to miał okazję wyjąć słuchawki z kieszeni i schować je do etui. Nie chciałby zgubić jednej słuchawki. Najgorsze co mogłoby mu się przydarzyć po tym jak został już całkowicie sam na tym świecie. –Jestem częściej w Lorne. – Nawet nie mógł powiedzieć, że jest częściej w Cairns. Tak, tam siedzibę miała agencja, w której pracował, ale poruszał się z klientami wszędzie gdzie ci chcieli jechać. A bogaci ludzie bywali raczej w jeszcze większych miastach. Prywatny czas Joel raczej spędzał właśnie w Lorne. –Co u ciebie? Jak życie? – Zapytał i odsunął wózek na bok, bo nie chciał stać na środku i gawędzić tym samym rujnując zakupy innym. Chciał jej powiedzieć, że wypiękniała, ale był pewien, że mogłaby to odebrać źle, więc po prostu nie powiedział nic na temat jej wyglądu.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly nie była tak pewna siebie i gotowa na konfrontacje, ale nie ma się co dziwić. Była tylko kobietą, która nawet specjalnie kłócić się nie potrafiła a odkąd zajmowała się dzieckiem, to nawet nie miała długich paznokci, które mogłaby wykorzystać do samoobrony. Jednak tym razem było coś innego. Nie czuła, że prowokuje, ani że cokolwiek jej grozi ze strony mężczyzny. Niby byli w miejscu publicznym, niby nie powinno jej coś grozić, jako że dookoła były postronne osoby, jednak nikt nie chciałby być zaatakowany, nawet będąc pewnym, że ktoś ją zaraz obroni.
Ona po prostu była zdziwiona tą cała sytuacją, kiedy czuła, że ktoś ją woła, czy obserwuje. Jeszcze nie do końca przyzwyczaiła się do tego, że w Lorne Bay większość osób ją kojarzy, albo jej rodzinę, a jej historię zna również wiele osób. Nie była tutaj tak anonimowa, jak w Brisbane, co powinno ją cieszyć, bo w końcu tam narzekała na to, że nikt jej nie zna, nikogo nie interesuje, nawet swojego narzeczonego, który był zajęty swoim życiem.
-A my wciąż młodzi i piękni-zaśmiała się, lekko klepiąc bruneta po plecach, gdy ją objął. Owszem, kiedyś byli sobie bliscy, choć nie na tyle, aby nazwać ich przyjaciółmi. Byli znajomymi, których łączyła jedna osoba - Killian. Po zerwaniu z nim Molly totalnie zniknęła z tego towarzystwa - w końcu to byli kumple jej chłopaka. Oczywistym było to, że ci stanęli po stronie młodego mężczyzny, nawet jeśli ten zachował się jak dupek. A może nawet tego nie wiedzieli? Trudno, nie ważne. Molly chyba nawet nie żałowała, że tak się sprawy potoczyły - choć wiadomo, jej życie byłoby teraz zupełnie, zupełnie inne. -Bo ja z Killianem mieszkaliśmy w Cairns, tam często się spotykaliśmy. Nie mieszkałeś wtedy też tam?-zapytała, bo już niestety pamięć zawodziła. Nie było to coś, co mocno rzucałoby się w oczy. Brunetka była pewna, że jej były był z Cairns i mieszkał tam całe życie, ale z racji bliskości często przemieszczali się w te i wewte. Czasem było szybciej dojechać do Lorne, niż na przeciwny koniec Cairns w korku, więc było to zrozumiałe.
-Ja teraz też, choć moja firma ma siedzibę tam.-powiedziała i szybko sobie uświadomiła jak to zabrzmiało. Boże, co za kłamstwo!-To znaczy, ta w której pracuję, nie że moja własna i jestem jakaś bizneswoman-zaśmiała się. Nie, jej tak w życiu nie wyszło, poza tym, tak naprawdę to nie miała takich ambicji. Lubiła to, co robiła czyli praca z klientem i życie prywatne było dla niej ważniejsze niż posiadanie własnej firmy i zajmowanie się papierkami, bo nie ma czasu na robienie faktycznie tego, co pokochała.
-U mnie? Mnie dorosłość ugryzła w tyłek ostatnio trochę-powiedziała nawet nie zdając sobie sprawy, jak źle to zabrzmiało w temacie tego, przez co Joel przechodził. Nie planowała robić z siebie ofiary, czy mówić jak to ma źle. Wiedziała, że nie jest najbardziej pokrzywdzoną osobą na świecie, tylko... Nie zamierzała ukrywać, że wcale nie jest u niej różowo i jest najszczęśliwszą osobą na świecie. -Co cię sprowadza do tego cudownego sklepu? Remontujesz, coś się zepsuło?-zapytała lekko. Pani Adams, mama Molly, chyba nawet nie wiedziała, że Joel i jej najstarsza córka się znają, bo na pewno poinformowałaby ją o śmierci pani Dewitt. Jakaś klepsydra musiała być w gazecie, czy jakoś inaczej o tym wiedziała. Lorne to było jednak małe miasto, nie da się pewnych rzeczy ukrywać.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Gdyby Joel wiedział, że Molly ma jakieś rozkminy związane ze słyszeniem głosów to z pewnością by jej jakoś doradził. Jeżeli była zdrowa i słyszała jak ktoś ją wołał to powinna z pewnością się tym zainteresować. Wszak byłoby to niesamowicie nieuprzejme, zignorować wołanie, które się słyszało, żeby gadać z człowiekiem, który rozpoznał ją właściwie w ostatniej minucie. Gdyby jednak się okazało, że nikt jej nie wołał, a takie wołanie słyszała, to raczej wypadałoby się z tym udać do specjalisty. Szybko wyłapane objawy mogłyby skutkować wyleczeniem choroby.
-Hah! – Zareagował półuśmiechem, bo no cóż, nie jemu oceniać czy był piękny, ale z pewnością nie czuł się młody. Jasne, nie był jakiś super stary, ale gdyby miał możliwość przejścia jutro na emeryturę i spędzenia swoich dni na siedzeniu w fotelu i nadrabianiu wszystkich sezonów Mody na sukces i Ru Paul’s Drag Race, to zdecydowanie by to zrobił. Chciałby już sobie odpocząć i mieć spokój. Był zmęczony wszystkimi dramami i ogólnie rzeczami, które działy się w jego życiu, a na które nie miał wpływu. Było to nieco dziwne, bo jeszcze kilka lat temu sam pragnął kariery prywatnego detektywa, który będzie miał życie rodem z filmu akcji.
-Wiem, że mieszkaliście w Cairns. Bywałem u was. Zapraszaliście mnie. – Przypomniał, bo może jej wypadało z głowy. Nie miał o to pretensji. Trochę się nie widzieli, a po jej rozstaniu z Killianem nie utrzymywali ze sobą kontaktu. To też nie tak, że Joel stał po stronie dawnego kumpla. Po prostu znajomość się posypała i dla niego był to dosyć naturalny tok życia. Nie miał do nikogo pretensji. Każdy miał swoje sprawy na głowie. –Nie. Zawsze mieszkałem w Lorne. Tutaj miałem rodzinny dom. – Pasowało mu mieszkanie w Lorne. Jak miał ochotę korzystać z uroków życia w dużym mieście to wsiadł w autobus, a później już był mobilny, więc nie było to dla niego problemem. Joel był jednak dosyć spokojnym człowiekiem, więc preferował życie w mniejszym mieście.
-Czym się właściwie zajmujesz? Wypadło mi z głowy. – Nie był pewien czy wiedział, ale nie pamiętał czy być może Molly zmieniła w ostatnim czasie profesje i teraz zajmuje się czymś innym niż to co robiła jak jeszcze tworzyli zgraną paczkę znajomych.
-Dopiero w tym wieku dorosłość cię ugryzła w tyłek? Co się stało? – Zapytał nieco rozbawiony, ale też przy tym marszczył brwi, bo absolutnie nie wiedział jak ma to rozumieć. Jeżeli po prostu ogarnęła, że musi sama sobie płacić rachunki, to trochę jej tego zazdrościł. Chciałby tak długo żyć niekopnięty przez dorosłość.
-Na pewno ten sklep jest taki cudowny? – Zaśmiał się, ale zaraz przeniósł wzrok na swój wózek, w którym było pełno kartonów. –Po prostu robię porządki i segreguję rzeczy. – Wyjaśnił nie chcąc za bardzo poruszać tematu śmierci swojej mamy.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Tak, tak, jak się słyszy głosy, to znaczy, że ma się nierówno pod sufitem. Molly zdecydowanie nie zaszkodziłaby terapia, czy rozmowa z kimś, kto jest mądrzejszy od niej, w końcu przeżyła trochę w ostatnim czasie i miała tylko matkę i Emmę, aby porozmawiać z nimi, tak na serio, od serca, nie zważając na słowa. Z resztą, chyba nikomu, nawet najbardziej szczęśliwemu człowiekowi nie zaszkodziłaby terapia. Jednak w zabieganym życiu, Adams niespecjalnie potrafiła znaleźć czas na kolejną rzecz. Może później, kiedy się jej trochę uda ogarnąć i odnaleźć w nowym świecie... Na razie jednak planowała rozmawiać ze swoimi głosami, bo czasem trzeba pogadać z kimś na poziomie. Nie ważne czy wysokim, czy niskim, ale odpowiednim.
-No co. Nie próbuj mi wmówić, że zostało nam tylko "i"-zaprotestowała. Mieli dopiero lekko po trzydziestce, nie mogli narzekać. Choć to był ten moment, kiedy już mieli pierwsze zmieniające życie doświadczenia i chwilami mieli dość, jednocześnie zauważając, że siedzenie na bujanym fotelu na ganku ma swoje plusy. Czy to było dorastanie, czy starzenie się? A czy to było ważne? Docenić życie, tak samo jak spokój można w każdym wieku. -Wiem, że bywałeś w Cairns, dlatego pomyślałam, że też tam mieszkałeś-wyjaśniła. Może Joel nie należał do najbliższych przyjaciół Molly, zwłaszcza w ostatnich latach, ale to nie tak, że wyrzuciła go z pamięci w momencie zerwania ze swoim chłopakiem. Po prostu niektóre szczegóły ich znajomości się zatarły, pewne informacje, które te lata wcześniej były oczywiste dla nich. To nic złego. A przynajmniej kobieta nie zamierzała pluć sobie w brodę, za to, że posądziła go o mieszkanie w większym mieście, tak jak i ona. A Adams nie miała najmniejszego zamiaru wyrzucać Dewittowi, że nie utrzymywał z nią kontaktu później- w końcu sama tego nie robiła. Nie chodziło o trzymanie stron, lecz po prostu to zawsze był kumpel Killiana. Musiała przyznać, że to u niej chyba była powtarzająca się reguła. W końcu mogła niemal to samo powiedzieć o Grahamie - był mężem jej koleżanki, nie miała nic do niego, ale nie utrzymywała z nim specjalnego kontaktu. Chyba powinna na podstawie tych dwóch przykładów bardziej starać się w relacjach.
-Jestem architektką wnętrz. Jakbyś potrzebował pomocy, to daj znać-zaśmiała się, bo to nie był zwyczajny sposób znajdowania nowych klientów. Rodzinę i przyjaciół traktowała inaczej, po godzinach, nie jako oficjalnych klientów. A miała już parę okazji ku temu, bo jednak wiele osób chciało odnowić z nią kontakt i chęć remontu była według nich dobrym pretekstem do odezwania się.
-Szczerze? Zerwałam zaręczyny i zostałam matką zastępczą dla dziecka moich przyjaciół. Zginęli parę miesięcy temu w wypadku. -powiedziała. Nie po to, aby mężczyzna poczuł się głupio, podejrzewając, że chodzi o niezapłacone rachunki. O tym wiedziała od naprawdę dawna, po wyprowadziła się z domu już na pierwszym roku studiów i wtedy mama przestała za nią robić takie rzeczy. Nie oczekiwała też litości, czy jakiegokolwiek wsparcia, ani nic takiego. Taka była jej rzeczywistość i właściwie, pogodziła się z tym. A te zaręczyny... To była jej decyzja i sprawiła, że była szczęśliwsza, więc lepiej jej było zbić z nią piątkę, że podjęła doskonałą decyzję.
-Zdecydowanie nie. Wolę sklepy z wyposażeniem wnętrz. Może i mam swoją wiertarkę i wiem, jakie kupić do niej wiertła, ale ten sklep to jest raczej czymś takim jak sklep spożywczym, do którego chodzi się dlatego, że miało się potrzeby, a nie dlatego, że ma się ochotę pooglądać i może coś sobie kupić na poprawę nastroju - tak jak niektóre osoby robią w sklepach z ubraniami, częściami do samochodu czy detailingu, czy ikei. -Jeśli chcesz te rzeczy zachować, to proponuję raczej przeźroczyste pojemniki z pokrywkami. Żebyś nie musiał otwierać każdego kartonu po kolei, by znaleźć jedną rzecz.-Tak, na tym się akurat znała. Może nie zajmowała się organizacją wnętrz, szaf i pomieszczeń, ale miała koleżankę, która się w tym specjalizowała i trochę tej wiedzy przejęła. Z resztą, w ciągu ostatnich paru lat dwa razy się przeprowadzała... Kartony były przekleństwem, do którego się nigdy nie zagląda, więc po roku spokojnie można je wywalić i nie poczuje się różnicy, że coś zniknęło.

joel dewitt
ODPOWIEDZ