kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
3

Jak dobrze, że miał w swoim życiu Scarlet, która dzierżyła tę wielką wiedzę (i przydatną) na temat miejsc imprezowych w okolicy. Co prawda Alex też swoje rozeznanie zrobił, mapy google powiedziały, że w okolicy jest średnio i pewnie jakby chciał się zabawić ambitniej to musiałby zamówić bardzo drogiego ubera, który musiałby wieźć go do innego miasta. Oczywiście obydwoje prawdopodobnie to i ambitnie byliby w stanie bawić się na plaży z butelką wina, ale skoro można było w większej społeczności to czemu nie.
Zbierał się już w czasie ich wymiany smsowej, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie tak to się skończy. Spontaniczny wypad, który poniesie za sobą… no nie wiadomo co poniesie, ale zapewne ich poniesie. Nawet jeśli był środek tygodnia i jutro obydwoje powinni stawić się w pracy. No przynajmniej Alex musiał na pewno jutro usiąść przed biurkiem i zweryfikować poprawność faktur od nowego kontrahenta jakim była firma sprzątająca w ratuszu. Czuł, że coś jest z nimi nie tak. Gdyby jego poprosili o pomoc pewnie by przeszły, ale skoro woleli kombinować sami, planował im pokazać każdy błąd z maksymalną dokładnością. Ale póki co to sobie chciał pokazać z dokładnością alkohol i obecność Scarlet. Może nie koniecznie w tej kolejności.
Zdążył nawet na ostatni autobus, który podrzucił go niemal pod same wejście klubu. Spacerek z przystanku zajął mu tyle co nic i zaraz znalazł się pod umówionym klubem. Muzyka już przed wejściem zaczęła mu dudnić mu w uszach, a zadziwiająca ilość ludzi (jak na środek tygodnia) dawała mu nadzieję na zabawowe towarzystwo. Trzeba im jednak przyznać, że społeczność australijska była o niebo cichsza niż hiszpańska. Madryckie imprezy, nawet na kilka osób brzmiały głośniej niż to czego był teraz świadkiem. Był w tym jakiś swojski, spokojny urok domu.
Alexander kulturalnie przystanął gdzieś z boku, z fajkiem w buzi, czekając aż z którejś strony oślepi go blask Scarlet.

scarlet callaway
Alexander Brooks
Mania
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
14

Scarlet faktycznie śpiewająco zdałaby egzamin z polecanych miejscówek w Lorne Bay – a już na pewno miała obszerniejszą wiedzę w tym temacie niż Alex, który przecież dopiero co pojawił się w miasteczku. Właściwie o jego powrocie dowiedziała się przypadkiem, choć domyślała się, że pewnie prędzej czy później i tak by na siebie wpadli. Albo Colton by jej powiedział, że jego brat wrócił. Choć zważywszy na priorytety swojego agenta, Scarlet zakładała, że jednak prędzej wpadłaby na Alexa przypadkiem na mieście niż dowiedziałaby się czegokolwiek od Coltona. Ale nie narzekała. W końcu przyjaźń z Alexandrem była jedną z tych, w których można z kimś nie rozmawiać przez kilka miesięcy, a później podczas jednej rozmowy nadrobić wszystko i uświadomić sobie, że nawet ten czas milczenia niczego w waszej przyjaźni nie zmienił.
Miejscówka może i nie była najlepsza w Lorne, ale za to na pewno nie tak szemrana jak Shadow czy oblegana jak Rudd’s, dlatego Scarlet jako pierwsza przyszła do głowa. Pojawiła się na miejscu mniej więcej o umówionej porze, poprawiając jeszcze szminkę w wejściu, bo jakimś cudem, przeglądając się w szybie przed wejściem stwierdziła, że nie jest idealnie. Nie żeby musiało być, ale jakoś tak chciała prezentować się okej. Zwłaszcza, że już nawet nie pamiętała, kiedy ostatni raz była na takim zwykłym wyjściu na piwo. Czy cokolwiek innego. Kiedy tylko dostrzegła Alexa, niemal się do niego podkradła i dźgnęła go lekko w bok. A następnie promiennie się do niego uśmiechnęła. – Hej! – rzuciła tylko i przytuliła go na przywitanie. – Cieszę się, że cię widzę – oznajmiła przyjacielowi, spoglądając na niego uważnie i dość otwarcie lustrując go spojrzeniem. – Wow. Jaka zmiana – stwierdziła z zaskoczeniem, ale i szczerym uśmiechem. Miała na myśli chyba to, że nieco zmężniał od ostatniego spotkania, a przynajmniej jej się tak wydawało.
Alexander Brooks

[wybacz, że tyle czekałaś na postka <3 ]
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Skupiony na dźwiękach muzyki i będący w jakimś chwilowym letargu aż lekko podskoczył gdy coś, a właściwie ktoś, dźgnęło go w bok. – Matko! – skomentował przestraszony i pewnie normalnie by się oburzył, ale zobaczył uśmiechniętą twarz blondynki co spowodowało natychmiastowy spadek negatywnych uczuć. Zgasił papierosa o najbliższą powierzchnie płaską i wrzucił do kosza. – Też wolałabym najpierw cię zobaczyć niż zostać zaatakowanym – odpowiedział już z uśmiechem, obejmując ją delikatnie jedną ręką w talii aby przytulić na powitanie. Powitanie po naprawdę długim czasie. Tak mu się przynajmniej zaczęło wydawać gdy przyjrzał się dziewczynie dłużej. Minęło około sześciu lat, a przez ten czas widywali się praktycznie losowo, w mniej zorganizowanej formie niż teraz kiedy to wreszcie udało im się zaplanować spotkanie. Więc nawet jeśli miał czas się jej wtedy przyjrzeć, chyba średnio udawało mu się złapać różnice w jej wyglądzie. Może perspektywa tak krótkich spotkań nie pozwalała mu na pełną świadomość.
- Śmiałbym twierdzić, że zmieniłaś się trochę bardziej niż ja – rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, bo chociaż w jego wypadku rzeczywiście mógł pozbyć się nastoletnich rys i urozmaicić ciało kilkoma tatuażami, to Scarlet stała się jeszcze bardziej atrakcyjną kobietą niż była, a już wtedy była ponad dozwoloną skalą. – Nie chcę zabrzmieć jak jakiś pajac, ale nie mam pojęcia jak Colton może się skupić na pracy przy tobie – zaśmiał się, mając nadzieję, że dziewczyna nie uzna tego za mega wieśniacki tekst. W końcu między nimi zawsze była niezmącona niczym przyjacielska relacja i jak bardzo by nie komentowali swojego wyglądu zewnętrznego nie było w tym żadnego drugiego dnia. Zwykła powierzchowna opinia dwójki ludzi z większym (Scarlet) lub mniejszym (Alex) gustem wizualnym.
- A więc wchodzimy? – zapytał i podskoczył do drzwi by otworzyć je przed dziewczyną. Wskazał rękom wejście w dżentelmeńskim geście, aby Scarlet weszła do środka pierwsza. – Nie pamiętam czy kiedykolwiek imprezowałem legalnie w Lorne Bay, także czuję się jak nastolatek – skomentował gdy blondynka go minęła, a on podążył zaraz za nią. Był nieco podekscytowany, ale mogło to wynikać bardziej z faktu, że poczuł się niesamowicie rozluźniony i pewny przy Scarlet. Byli dwójką zaufanych przyjaciół, którzy planowali zabawić się w wolny wieczór przy nieokreślonej jeszcze ilości alkoholu.

scarlet callaway
Alexander Brooks
Mania
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Roześmiała się serdecznie, widząc jego minę. – Wybacz, nie chciałam cię wystraszyć. Aż tak – oznajmiła z rozbawieniem i pozwoliła mu się przytulić. W końcu jakiś Brooks, który nie jest robotem i dość chętnie się do niej przytula, okej, to się ceniło mocno. Również odczuła, że minęło sporo czasu, odkąd widzieli się ostatnim razem i chociaż prawdopodobnie rozmawiali dość często – w miarę możliwości – i informowali się o wszystkich sprawach na bieżąco – to jednak Scarlet miała wrażenie, że nie widzieli się wieki. Skoro wiedzieli mniej więcej o bieżących sprawach, to Alexander musiał wiedzieć o zerwaniu Scarlet i Joela, i o tym, że jego przyjaciółka obecnie plasowało się w rankingach jako singielka. Jak i o tym, że poza pracą pisarki, obecnie pracowała też jako sekretarka na uniwerku James Cook University. Wciąż trochę jej brakowało wyjazdów archeologicznych, o czym na pewno mu wspominała po własnej przeprowadzce do Lorne Bay, ale w gruncie rzeczy chyba już się powoli przyzwyczajała do takiego stabilnego trybu życia.
Przestań – mruknęła ironicznie i przewróciła oczyma. A następnie szczerze zaczęła się śmiać i potrząsnęła głową. – Proszę cię. Colton jak na mnie patrzy to widzi tylko cyferki i swoje wynagrodzenie wpadające na konto – oznajmiła z rozbrajającą szczerością, bo chyba ostatnią rzeczą, o jaką posądziłaby swoje agenta to, to, że postrzega ją jako atrakcyjną kobietę. I nie uznała tego za wieśniacki tekst właśnie dlatego, że przecież się przyjaźnili od wieków i nie było nic dziwnego w tym, co Alex powiedział. A tak na dobrą sprawę Colton w zasadzie nie musiał na Scarlet patrzeć codziennie, bo oboje mieli pracę raczej w odosobnieniu, więc na pewno to też przemawiało trochę na korzyść ich współpracy.
Jasne – odparła i weszła do środka przodem. – Naprawdę? Kurczę, myślałam, że mimo wszystko udało ci się bywać w klubach w Lorne Bay już legalnie. Ale to nic, w takim razie mamy sporo do nadrobienia – oznajmiła. Poprowadziła go do baru i usiadła na wysokim stołku, gdy tylko znalazła dwa wolne miejsca obok siebie. – Masz ochotę na tackę shotów na początek? – spytała, wpatrując się w menu wiszące nad barem.
Alexander Brooks
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Bardzo się cieszył, że blondynka tak się pałała jego nieszczęściem. Oczywiście wszystko by jej wybaczył, byleby tylko szybko pokazała mu najlepszą pozycję z alkoholowego menu. Może też jej uśmiech robił robotę i dawał jej przewagę nad wybaczeniem jej absolutnie wszystkiego.
- To, że z Coltonem jest coś nie tak wiedzieli już na porodówce – powiedział, pod koniec zdania nieco ściszając głos i nachylając się w jej stronę tak jakby właśnie wyjawiał jej jakiś wielki, rodzinny sekret. – A on całe życie tylko potwierdza te przypuszczenia. – Dodał już normalnie, a wszystko skwitował cichym śmiechem i machnięciem dłoni na niewiarę w swojego brata. Oczywiście to czy rzeczywiście dostrzega w Scarlet tylko literki już zapisał sobie do uzgodnienia ze starszym bratem, bo czego by mu nie wmówił – nie uwierzy mu.
Weszli do przestrzennego pomieszczenia, wypełnionego ludźmi, zapachem alkoholu i głośną muzyką. Alex rozejrzał się po ludziach tak jakby szukał znajomych twarzy. Ciężko powiedzieć czy chciał je dostrzec czy właśnie wręcz przeciwnie. Za główne zadanie obrał sobie mimo wszystko niezgubienie Scarlet i znalezienie im szybko miejsca. Dziewczyna go ubiegła - spryt miała chyba w naturze. Usiadł na stołku obok blondynki i wlepił wzrok w klasyczne menu alkoholu, które wisiało nad barem. Nie spodziewał się jakiś szokujących odskoczni od normy, więc szybko przytaknął na propozycję towarzyszki. – Pewnie, brzmi dobrze – odpowiedział i poczynił honory aby przywołać do nich barmana. – Pierwsze stawiam ja. Za pierwsze legalne klubowanie w Lorne. – Złożył u barmana zamówienie i zapłacił za tackę shotów.
- To opowiadaj co u ciebie? Dobrze pamiętam, że już nie odkopujesz dinozaurów w Grecji? – zagaił, skupiając całą swoją uwagę na Scarlet. Nie widzieli się bowiem dłuższy czas. Jak to z większością relacji ciężko mu było określić kiedy ostatni raz kogoś widział. Czuł się trochę winny takiemu stanu rzeczy, bo była to głównie jego wina. Tak skupił się na madryckim życiu, swojej narzeczonej i nowych znajomościach, że średnio pielęgnował te starsze. Ze Scarlet na szczęście sporo pisali, więc był mniej więcej regularnie z jej życiem. Rozmowa w twarzą w twarz miała jednak pewien urok, którego zawsze będzie komunikacji przez telefon brakować.

scarlet callaway
Alexander Brooks
Mania
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Możliwe, że Scarlet zdawała sobie sprawę ze swoich walorów i tym chętniej je wykorzystywała w tej nierównej walce. Dlatego poniekąd uśmiechnęła się do przyjaciela promiennie. Pamiętała, że w szkole też dawał jej się namówić na różne głupoty, gdy tylko ładnie się do niego uśmiechnęła, ale prawda była taka, że i ona nie pozostawała tak całkiem obojętna na jego proszące, szczenięce spojrzenie. Może dlatego czasem wpakowywali się w kłopoty jako dzieciaki i później musieli się tłumaczyć przed starszymi?
Roześmiała się, przygryzając wargę. – Myślę, że po prostu woli brunetki. Poza tym hej to nie tak, że jestem w typie każdego. Tym lepiej, że Colton nie zachowuje się przy mnie jak kompletny złamas i nie zapomina, że ma patrzeć mi w oczy – oznajmiła z rozbawieniem. Nie zależało jej też jakoś szczególnie na tym – ważne, że pracę dla niej wykonywał dobrze.
W porządku, super! – powiedziała ze wzruszeniem ramion, przystając na propozycję przyjaciela. Uśmiechnęła się też lekko do barmana w ramach powitania, a potem poprawiła się na swoim miejscu i zwróciła w kierunku Alexa. – Taaak. Troszkę się podziało po drodze różnych rzeczy – zaczęła z westchnieniem i spojrzała na niego wymownie. – To historia złamanego serca i powrotu do korzeni – powiedziała z teatralnym dramatyzmem, chcąc nieco przełamać rozgoryczenie, które cisnęło jej się na usta. Aczkolwiek roześmiała się po tym niemal natychmiast. – Nie no, a tak na poważnie to po wydaniu czwartej powieści po prostu stwierdziłam, że muszę na chwilę wrócić do Lorne Bay. Pomóc w winnicy, pomóc starszemu bratu. Sam wiesz jak nie jest – oznajmiła ze wzruszeniem ramion. – Ale prawdę powiedziawszy… Nie sądzę bym mogła jeszcze wrócić na wyprawy, skoro już raz zrezygnowałam – uzupełniła, prostując się i patrząc na niego uważnie. I w międzyczasie dostali tackę shotów, więc Scarlet chwyciła za pierwszy kieliszek najbliżej niej. – No to… za powroty? – zaproponowała niepewnie toast.

Alexander Brooks
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Gdzieś podświadomie i daleko od samoświadomości Alex dałby się władować Scarlet w największe kłopoty. Miał do niej zaufanie, że za co by się razem nie wzięli, zawsze spadną na cztery łapy. Byli jak koty dachowe, które w ciche, spokojne wieczory pakowały się do ogrodu sąsiadów z wielkim psem tylko po to by go zdenerwować i obudzić całą okolicę. Finalnie przecież byli szybsi i uciekali na drzewo. Zawsze tak robili. Tak jakby będąc w duecie byli otoczeni specjalnym parasolem bezpieczeństwa, a los był po ich stronie. W najgorszych sytuacjach Scarlet się uśmiechała i każdy był ich. Nawet mama Brooks nie była tak twarda by nie dać się przekonać jej urokowi osobistemu.
- Sugerujesz, że zachowuję się jak złamas? – zapytał i złapał się teatralnie w miejscu serca. Alex zdawał sobie sprawę ze swojego wyjątkowo położenia w relacji ze Scarlet i określając ją najlepszymi superlatywami wciąż nie traktowała go jako potencjalnego interesanta. Było w tym coś z naturalnej aseksualności, którą wypracowali na przestrzeni lat w swojej relacji. I przede wszystkim zawsze patrzył dziewczynie w oczy. Może po za tymi nielicznymi momentami kiedy akurat nie patrzyła. – Myślę, że Colton może ci patrzeć w oczy i to wciąż nic nie znaczy. Ale wierzę, że nie ma wobec ciebie niecnych zamiarów. To dobry facet – podsumował szczerze. Nie posądzałby brata o kręcenie się wokół dziewczyny w celach romantycznych, traktował swoją pracę poważnie i równie poważnie traktował swoją pracodawczynie.
Rozumiał Scarlet bardziej niż mu się wydawało. Lorne Bay miało w sobie coś, że leczyło złamane serca. Może był to żmudny, czasochłonny proces, ale to otoczenie dawało nadzieję na poprawę. Widząc łatwość z jaką dziewczyna dzieliła się z nim tymi przeżyciami musiała sobie z tym dobrze radzić. Może sprawiała tylko takie wrażenie, czego Alex nie wykluczał, ale dawało to nadzieję również jemu, że niebawem będzie w stanie z taką łagodnością mówić o złamanym sercu.
- Za powroty! – zawtórował towarzyszce z uśmiechem i delikatnie stuknął swoim kieliszkiem w jej kieliszek. Wlał w siebie całą zawartość kieliszka, krzywiąc się gdy kubki smakowe doznały całego przeżycia smakowego trunku. – A ja myślę, że rezygnacja nic nie znaczy. Na pewno dałabyś radę wrócić. Gdybyś chciała oczywiście – odpowiedział po czasie na jej przemyślenia. – Jesteśmy przecież młodzi, zdolni i wolni. Jeszcze z dziesięć razy zmienimy plan na życie. – Nie miał żadnej pewności, że Scarlet może myśleć podobnie o życiu, Alex sam chyba nie był przekonany do swojej wypowiedzi, ale zamykanie się w kategoriach „już nigdy” go martwiło. Nie dotarli nawet do trzydziestki, a już obcinali sobie perspektywy. – Chociaż powiem ci, że powrót do Lorne jest oczyszczający. Ma w sobie jakiś spokój – podsumował i podsunął blondynce kolejny kieliszek. – Za perspektywy, których nie powinniśmy sobie zamykać – zaproponował kolejny toast, podnosząc kieliszek ku górze.

scarlet callaway
Alexander Brooks
Mania
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
/ojejku! Nie wiem co się tutaj wydarzyło, ale przepraszam za zwłokę z postkiem ;c

Wkupienie się w łaski pani Brooks pewnie było jednym z głównych celów młodszej Scarlet i to zapewne z wielu względów. Poniekąd dlatego, że przecież większość z braci Alexa po prostu znała bardzo dobrze, natomiast sam Alexander był jej ulubionym partnerem w zbrodni. Podejrzewam też, że i jej matka – Jenny – miała specjalne miejsce w sercu, gdzie pobłażliwość wobec Brooksów była na porządku dziennym. Co innego możnaby powiedzieć o jej ojcu Salvadorze, aczkolwiek dobrze, że chociaż Jenny potrafiła nieco bardziej przymknąć oko na pewne występki dzieciaków.
Zaśmiała się w odpowiedzi na jego teatralność i tylko uniosła brwi w niby to zaskoczonym geście. – Gdzieżby! – zaprzeczyła z mocą, ale i z widocznym rozbawieniem. Bo to w końcu był Alex, jedyna osoba, z którą na sto procent mogła się droczyć bez obaw, że się obrazi czy obruszy. Niemniej, zmarszczyła już brwi na poważnie przy kolejnym komentarzu odnośnie Coltona. – Colton nie ma wobec mnie żadnych zamiarów – podkreśliła znacząco i tylko lekko go przy tym szturchnęła ramieniem, spoglądając nań znacząco. – Poza tymi zawodowymi – dodała po chwili zastanowienia i potrząsnęła głową, chcąc chyba urwać ten temat jak najszybciej.
I tutaj musiałaby się zgodzić, bo faktycznie Lorne Bay działało dobrze na jej samopoczucie. Aczkolwiek ten przepis na szczęście i spokój spisywałby się bardziej w przypadku, gdyby jej były jednak nie znajdował się obecnie w tym samym miejscu, ale ten jeden aspekt można wyciąć, zważywszy na umiejętne unikanie się nawzajem przez Scarlet i Joela. Wypiła więc toast szybko w geście toastu i uśmiechnęła się, oblizując szybko wargi, na których pozostał zapewne cierpki posmak. – Dzięki, że tak mówisz – stwierdziła z uśmiechem, bo faktycznie, gdy w taki sposób o tej sprawie wypowiadał się Alex; Scarlet powrót do tripów wydał się nagle o wiele łatwiejszy. Aczkolwiek na razie nie zamierzała w tym kierunku poczynać żadnych kroków. Parsknęła śmiechem, ale przecież musiała się z nim zgodzić, bo i brzmiało to ładnie i sensownie. Dlatego skinęła głową i stuknęła się z nim kieliszkiem, po czym go przechyliła. – No to powiedz… z czego w takim razie już udało się oczyścić w tym Lorne – powiedziała zaczepnie, ale i dając mu do zrozumienia, że teraz jego kolej na wyciąganie żali.
Alexander Brooks
ODPOWIEDZ