doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
17.


I wanna be there when the voices in your head
Are loud enough to make you lose your mind
Just the same when you're dominating the day
I wanna be the one who's by your side


Needtobreathe - Banks


Różnica wieku w rodzinie była ważna. Przynajmniej na samym początku, bo później ta granica stawała się coraz mniej wyraźna. Mimo wszystko Archer nie ukrywał, że to z Alexem, który był od niego starszy o rok, co czyniło z nich prawie bliźniaki, miał najlepszy kontakt. Nic dziwnego, że z początku miał mu za złe, że ten postanowił wyjechać do Madrytu, zupełnie nie licząc się z uczuciami Archiego. Oczywiście szybko mu przeszło, a oni pozostawali przez ten cały czas w kontakcie. Żyli w dobie internetu, a nie w epoce kamienia gładzonego, nie musieli też czekać tygodniami na gołębia pocztowego ani w gońca, który przemierzyłby pół w świata, żeby dostarczyć wiadomość z Australii do Europy.
- Co ładnego mi przywiozłeś? - zapytał, kiedy wtaszczył już ostatnią walizkę do pokoju brata. W dzieciństwie dzielili sypialnie, bo mimo że po śmierci męża pani Brooks kupiła dom w Lorne, to dalej nie było w nim siedmiu sypialni, a tylko cztery, w tym jedna była jej. Dlatego chłopcy musieli dzielić pokoje w ustawieniu dwa - trzy - dwa. I teraz pomyślcie tylko, jak pusto musiało zrobić się w domu na osiedlu Fluorite View, gdy jeden po drugim wyprowadzali się na swoje. Nie wspominając już o zrozpaczonym sercu matki. Okej, może lekka przesada, ale chyba każda matka przeżywała, jak jej dzieci wyfruwały z gniazda i najpewniej przy każdym kolejnym wcale nie było łatwiej. - Upchniesz to gdzieś? Jak nie, to zawsze możesz wrzucić zbędne rzeczy do starego pokoju Casa i Malcolma - jakby nie patrzeć, jeden pokój wciąż stał wolny i zaczął robić za składzik. W brzydką pogodę mama Brooks wstawiała tam suszarkę z praniem, a Archie znosił do niego wszystkie pierdoły typu: nie chcę już tego u siebie, ale kiedyś może się przydać. A teraz Alex wrócił na stare śmieci i chociaż już dawno po tym, jak najstarsi bracia wyprowadzili się z domu, jeden z nich przejął największy pokój, w którym przez lata pomieszkiwali trzeci pozostali bracia, to ten należący do dwóch najstarszych Brooksów wciąż był do dyspozycji. Jakby czekał na powrót jakiegoś syna marnotrawnego. I wcale nie chodziło tutaj o Alexa, bo ten miał swoją rupieciarnię i matka nie zdążyła przeistoczyć jej jeszcze jakiś gabinet czy pokój do relaksacji.

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
5

Patrząc na to ile ostatnich gier rozegrałam jak Alex pije musiał być tego dnia na kacu. Zapewne całkowicie zapomniał, że to właśnie tego dnia miała podjechać ostatnia dostawa jego rzeczy z Hiszpanii. Ponieważ był człowiekiem raczej dokładnym i terminowym specjalnie z tej okazji miał ustawione przypomnienie w kalendarzu. Poprzedniego dnia zapewne całkowicie je zignorował i kliknął „przypomnij później”. I przypomniało się o poranku, zaledwie godzinę przed planowaną dostawą. Pierwszy raz miał aż tak wielką nadzieję, że kurier się spóźnił.
W ekspresowym tempie najpierw zmył z siebie zapach wczorajszej imprezy, a następnie spróbował zrobić nieco porządku w pokoju, aby weszły nowe kartony. Oczywiście dalej walały się poprzednie, których wciąż nie rozpakował. Jego pokój aktualnie stanowił mozaikę jego życia przed studiami i po. Wciąż znajdował notatki z jakich uczył się do egzaminów końcowych czy kartki na których odczytać można było wymianę zdań z kumplem siedzącym trzy ławki dalej, którą podawali sobie na lekcjach. Lubili ten rodzaj tradycji zamiast pisać do siebie przez telefon. Ciężko było więc zrobić porządek raz a dobrze, bo jak zwykle znajdował coś co odblokowywało wspomnienia i szybko wybijał się z rytmu sprzątania.
Postanowił więc, że zwerbuje do pomocy brata, a że jednego wciąż miał pod ręką, bo mieszkali w rodzinnym domu, Archer nie miał wyboru i taszczył wraz z Alexanderem madryckie życie w kartonach.
- Siebie ci przywiozłem, nie mogłeś lepiej trafić – odpowiedział i puścił bratu oczko. Zmęczony wtaszczył za nim ostatni karton, walizki były łatwiejsze dlatego je pozwolił nosić bratu, i odłożył go gdzieś w głąb pokoju. Ostatni wolny głąb pokoju. – Myślę, że finalnie i tak trochę z tych rzeczy po prostu wyrzucę albo sprzedam – odparł, ogarniając wzrokiem przytachane bagaże. – Jak chcesz możesz sobie coś wziąć w ramach pamiątki – zaproponował serdecznie, chociaż na pewno Archer miał już jakiś super magnes, który wybrał sobie podczas wspólnej imprezy bracianej. Obleciał wzrokiem pokój, zatrzymując się na pierścionku zaręczynowym, który dostał (albo sam sobie wziął) po rozstaniu z dziewczyną. – O, to możesz sobie zabrać, może ci się przydać bardziej niż mi – rzucił w jego stronę pierścionek w eleganckim pudełeczku, który nie miał już dla niego żadnej wartości. Tak sobie przynajmniej wmawiał. I chociaż doskonale wiedział jak niekomfortowe musiało być jego zachowanie, to chyba sam chciał doprowadzić do tego aby mieli okazje o tym pogadać.

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Gdyby nawet Archer nawet miał wybór, z pewnością i tak pomógłby bratu w taszczeniu tych wszystkich rzeczy. Hej, ostatnio odbierał Casa z kliniki stomatologicznej, kiedy nikt inny nie chciał! Taki był z niego dobry i uczynny brat. Może nazbyt sarkastyczny, trochę wredny i używający ironii jako tajnej broni, ale wciąż dla najbliższych dałby się pokroić. No i wizja spędzenia czasu z bratem po tak długim czasie rozłąki naprawdę napawała go nieudawanym optymizmem.
Z tymi prezentami tylko żartował, niczego nie oczekiwał, a wypasiony magnes w kształcie madryckiego pałacu królewskiego już zdobił drzwiczki lodówki, dołączając tym samym do pokaźnej kolekcji. Nie, żeby Brooksowie byli racy światowi, ale z racji licznej rodziny (z łatwością łapaliby się na kartę dużej rodziny w Biedronce i to dwukrotnie!), to każdy z nich gdzieś kiedyś był. Jedni podróżowali częściej, inni rzadziej, ale każdy miał obowiązek przywiezienia z wywczasu magnes. To była taka nieumowna tradycja.
- I niby co mam sobie wybrać? Parę twoich gaci? Nie, dzięki - zaśmiał się Archie, a widząc lewitujące w jego stronę pudełeczko, automatycznie wyciągnął rękę i przechwycił je w locie. Nie zupełnie wiedział, co to miało oznaczać. To znaczy wiedział, co skrywa środek eleganckiego opakowania, ale nie do końca rozumiał, co Alex chciał przez to powiedzieć. Dlatego spojrzał na niego pytająco, bo jeszcze jakiś czas temu, kiedy rozmawiali na ten temat, brat wciąż miał narzeczoną. - Co jest grane, Al? - przypatrywał się uważnie jego nieco skonsternowanej twarzy, w której kryła się jakaś tajemnica. Sekret, o którym Arch nie wiedział i czuł się dziwnie urażony, że brat nie powiedział mu o wszystkim wcześniej, choć miał prawo do zachować milczenie. Może nie chciał o tym rozmawiać. Albo po prostu nie mógł, co było absolutnie zrozumiałe.
Odłożył pudełeczko na bok i przycupnął na brzegu łóżka. Nie sądził, żeby pierścionek przydał mu się bardziej, bo nie miał nawet dziewczyny. Wprawdzie dużo czasu spędzał z Raine, ale oni tylko się przyjaźnili. I przytulali. I całowali. I okej, lubił ją bardziej niż powinien, ale to nie powód, żeby od razu wyskakiwać z zaręczynami! Tym bardziej, że nie spotykali się tak na poważnie, a wyłącznie w ramach długoletniej przyjaźni.

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Na milion procent Alexander czułby się równie zachwycony perspektywą spędzania czasu z bratem, gdyby nie to dziwne uczucie, że wiecznie był nie na miejscu. Miał trochę wrażenie, że wszyscy jakoś, mniej lub bardziej, poukładali sobie życie, a on nagle wraca i to jeszcze do rodzinnego domu i wszystko wydaje się dla niego poprzestawianie. Ułożone pod kogoś innego. Nawet jeśli mama nie zdążyła jeszcze przerobić ich pokoju pod swoje potrzeby, a żaden z braci nie zrobił tu generalnego porządku. Po za tym halo, wracał tu kilka razy w roku, widział na bieżąco zachodzące w domu zmiany. Odmalowane ściany w salonie, nowe szafki w łazience. Mimo to czuł się jakby wszedł w czyjąś codzienność i nie pasował do sielskiego obrazka.
- Myślę, że wśród majtek mogą się znaleźć jakieś twoje. Wydaje mi się, że przy przeprowadzce do Madrytu kilka ci zwinąłem – zaśmiał się, ale jego zdaniem to naprawdę była najlepsza okazja Archera by odzyskać co stracone. Jaka jest szansa, że gatki przetrwały te sześć lat? Duża. W końcu regularnie przyjeżdżał do domu po nowe suveniry ze swojej szafki, a jeśli omyłkowo były tam też młodszego brata mógł być pewien, że je zgarnął.
A mogło być tak miło pomyślał sobie dosłownie sekundę po tym jak jego złamane serce postanowiło przemówić ludzkim głosem do młodszego Brooksa. Nie poruszał tego tematu zbyt często. Właściwie jeszcze z nikim o tym nie gadał. Oprócz mamy, w końcu komuś się musiał wypłakać. Ale to była ich tajemnica i tak miało zostać. Nie żeby sama zdrada przez dziewczynę jego życia miała być tajemnicą, bardziej ten płacz z tego powodu. Sama zdrada prędzej czy później musiała wyjść na jaw. Problemem chyba było nazywanie tego po imieniu. W końcu taki radosny przyjechał do nich wtedy w odwiedziny z panną idealną i chwalili się wspólnym szczęściem. A tu taki klops. Z drugiej strony minęło też już trochę czasu, przetrawił pewne informacje. Tylko to trawienie bardziej przypominało takie na kacu niż po zdrowej sałatce gdy się od kilku lat jest na diecie wegetariańskiej. – Sory Archer, nie chciałem żeby… - zaczął i szukał nieco wsparcia w skonsternowanej minie brata. – głupio wyszło. Czasem emocje biorą górę – zaśmiał się nieudolnie, próbując nieco rozładować sytuację. Nerwowo podszedł do jednego z kartonów i zaczął wyciągać z niego rzeczy. Na szczęście trafiło na ciuchy. – Może chcesz jakąś bluzę? Tej pewnie nie będę nosił – uniósł w jego kierunku czarną bluzę z małym, czerwonym kangurkiem w rogu. Prezent od narzeczonej na trzeci rok po za Australią. Nie lubił być sentymentalny. Nie lubił jakie uczucia budziła w nim ta sytuacja. Czy powinien się tak czuć? Czy to normalnie w tych okolicznościach?

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Mama zawsze powtarzała, że każdy z nich mógł tutaj wrócić i że ten dom należał tak samo do niej, jak i do jej synów. Prawda była taka, że dla Winony Brooks prawdziwy dom dalej mieścił się w Brisbane. Ten sam, który kupiła wraz z mężem i który został sprzedany wraz z jego śmiercią. Przeprowadzka do Lorne Bay miała być nowym początkiem, ponownym startem dla chłopców. Jej serce zostało w Brisbane i nawet próba oderwania się od tragicznych wydarzeń nie pomogła tego zmienić.
- Myślałem, że postradałem zmysły i że moje gatki rozpłynęły się w powietrzu, a tak naprawdę to ty jesteś sprawcą mojego szaleństwa - oskarżycielsko wymierzył w brata palcem, ale zamiast wziąć się za przeszukiwanie bagaży w poszukiwaniu zguby, skupił wzrok na pudełeczku.
Archer chciał wiedzieć, co wydarzyło się w życiu brata. Myślał, że byli sobie bliscy, że byli partnerami w zbrodni i zawsze mogli na siebie liczyć. Że nie tylko byli dla siebie rodziną, ale również przyjaciółmi, bo wprawdzie komentowali wzajemne poczynania, to jednak nigdy nie oceniali. Trochę wbił mu szpilę tą szczelnie skrywaną tajemnicą, ale nie miał zamiaru tego po sobie pokazać. Najwyraźniej Alex miał dobry powód, żeby o niczym nie mówić i niech tak pozostanie.
- Jasne, wezmę wszystko - jeżeli to w jakikolwiek sposób miało pomóc zapomnieć o zerwaniu zaręczyn, Archie był skłonny nałożyć na siebie wszystkie ciuchy, w których starszy brat nie miał zamiaru już chodzić. Powiadano, że prezentów się nie oddaje, ale jeśli te wzbudzają sentymenty, zdecydowanie lepiej się ich pozbyć. No i ubrania były w dobry stanie, więc żal, gdyby trafiły na śmietnik albo na jakiejś aplikacji z używanymi łaszkami, bo przecież Archie przywykł do noszenia garderoby po starszych braciach. Właściwie chyba tylko ten najstarszy w dzieciństwie poznał smak nowych, wcześniej nienoszonych przez nikogo ciuchów.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytał, wymownie stukając w pudełeczko z pierścionkiem. Nie, nie oczekiwał od Ale, że ten teraz wszystko mu wyśpiewa, ale był ciekaw czy miał jakiś pomysł na ten fant. - Może upchnij w lombardzie? Przynajmniej wpadnie ci trochę grosza - podsunął, bo brzmiało to znacznie lepiej niż propozycja zachowania biżuterii na przyszłość. Arch podejrzewał, że ostatnie, co Alex miał w głowie, to ponowne zaręczyny.

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
- Myślę, że mimo to nieco postradałeś zmysły – skwitował brata. W końcu takie długotrwałe życie w przeświadczeniu o problemach z głową działa trochę jak placebo. Niby nic się nie dzieje, ale jednak działa. Pewnie cała rozmowa mogłaby zostać w tej zabawno-sarkastycznej nucie gdyby nie jakaś potrzeba Alexa na dzielenie się swoją tragedią w zupełnie niebezpośredni i nieoczywisty sposób. Podświadomie wiedział, że to nie tak, że teraz będzie takim gburem, co obarcza ludzi niedopowiedzianą sprawą. Chodziło przecież o to kto przed nim siedział. Najmłodszy z braci dzięki któremu zrozumiał, że nie jest pępkiem świata (bo umiejętnie zabierał uwagę rodziców, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej była w pełni jego – tak to już jest z najmłodszym dzieckiem), ale który przede wszystkim był jego bratem. Wsparciem, rodziną i czuł, że kto jak kto, ale przecież właśnie własny brat zrozumie najlepiej. To że miał jeszcze pięciu innych dawało dużą szansę, że któryś z nich nie zawiedzie. Czemu nie miałby spróbować od najmłodszego?
- Zdradziła mnie – oznajmił tak po prostu, jakby właśnie powiedział, że tą kulę śnieżną z miniaturką lwa z barcelońskiego zoo również może sobie wziąć. Opadł ciężko na najbliższe krzesło, odkładając bluzę z kangurem na losowy karton. – Wiesz myślałem, że jak ktoś cię zdradzi to się czuje złość, może jakąś chęć zabicia tego co z nią zdradził. Ale ja czuję… - Próbował nie patrzeć na brata, nie bardzo dlatego, że ciężko mu było to mówić, ale dlatego, że mówił o tym właściwie pierwszy raz aż tak otwarcie. - …czuję więcej smutku. I takiego poczucia, że to gdzieś moja porażka… - Teraz odważył się spojrzeć na Archera i puścił mu najbardziej smutny uśmiech jaki miał w zestawieniu. – Bez sensu nie? – zaśmiał się bezradnie, bo chyba to były jedyne emocje jakimi potrafił teraz operować. Smutek i bezradność, przerobione na potrzeby bytowania w uśmiech i rozładowywanie napięcia. Przeniósł spojrzenie na trzymane przez brata pudełko. Tyle razy zastanawiał się czy zdejmowała go do seksu z innym. Czy była to dla niej przyjemna myśl, że ktoś czeka na nią w domu z ulubionym winem, gotowy wspierać w każdej beznadziejnej sytuacji, nie zdając sobie sprawy z jej podwójnego życia.
- Może umówimy się tak, że pójdziemy na plaże i damy ten pierścionek pierwszej dziewczynie, w której zauważymy „to coś”? – zaproponował jakby to był jego najlepszy pomysł na świecie. Faktem było, że nie chciał go zatrzymać, mimo to nie chciał go również sprzedawać, bo nie było takich pieniędzy, które pomogłyby mu zrozumieć te sytuację. A niespodziewane sprezentowanie go obcej dziewczynie (a może wcale nie obcej? Przecież po Lorne Bay kręcą się głównie znane twarz) sprawi, że wciąż będzie miał wartość, ale zupełnie inną niż teraz.

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archer czasem czuł się tak, jakby faktycznie postradał zmysły, ale co się dziwić, skoro lubił uczestniczyć w głupich zakładach i często był pomysłodawcą takowych. Nikt normalny nie dałby się namówić, żeby wejść na sam szczyt słupa wysokiego napięcia, a Archer to zrobił. I nieważne, że nagrodą miała być sześciopak piwa, liczyła się sama kwintesencja słownej umowy, którą chętnie podłapywał. Od wypadku minęło trochę czasu i najmłodszy z Brooksów nie był aż tak głupi, choć dalej lubił propozycję składane przez kolegów czy braci, jakby musiał im coś udowodnić. Sęk w tym, że nie musiał im udowadniać niczego.
- Och - wyrwało mu się, kiedy Al wspomniał o zdradzie. Nigdy nie był w podobnej sytuacji, bo wszystkie jego związki kończyły się szybciej niż zdążyły się na dobre zacząć, co spowodowane było najczęściej różnicą poglądów i charakterów. Ale zdrada? To musiało być naprawdę bolesne. - Strasz mi przykro, Alex - powiedział szczerze, kompletnie niewymuszenie. Było mu źle, że jemu starszemu bratu przytrafiło się coś takiego.
Archie nie rozumiał fenomenu zdrady. Nie rozumiał, dlaczego ludzie robili sobie takie świństwa i czy nie lepiej było zakończyć związek, w którym czegoś ewidentnie brakowało, zamiast przyprawiać komuś rogi.
Uśmiechnął się lekko, chcąc pokrzepić serce brata. Nawet schylił się nieznacznie i położył mu rękę na ramieniu, jakby tym sposobem miał przekazać mu całe swoje wsparcie.
- Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Wiesz, może to głupie, ale chyba lepiej, jak zrobiła to teraz niż miałaby zrobić coś podobnego po kilku latach małżeństwa. Wtedy tkwilibyście w tym, bo dzieci i kredyt na mieszkanie, a tak to mogłeś wyjechać bez tego całego poczucia obowiązku. Nie znam się za bardzo na związkach, po prostu wydaje mi się, że teraz będziesz szczęśliwszy - ponownie lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Oczywiście, że Alex byłby najszczęśliwszy, gdyby dziewczyna nie robiła go na boku, jednak na taką opcję było już niestety za późno. Arch podświadomie wierzył, że brat zazna jeszcze szczerej, prawdziwej miłości. I może ta będzie tak samo piękna, jak poprzednia. A może i tak samo bolesna.
- W porządku - pokiwał głową na znak, że taki pomysł przypadł mu do gustu. Kiedy znajdą odpowiednią dziewczynę na plaży i wręczą jej pierścionek, Alex nie będzie musiał go sprzedawać, natomiast u Archera nie pojawią się wyrzuty sumienia, że nie wziął od brata biżuterii, nieco przynosząc mu ulgę w bólu. - Ale musimy być zgodni w wyborze, bo dużo ładnych dziewczyn chodzi po Lorne. A kto wie, może w ten sposób znajdziesz prawdziwą wybrankę swego serca? - starał się żartem rozładować zgęstniałą atmosferę, bo kto wie czy gdzieś za rogiem na Ala nie czekała nowa miłość?

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Miło było wreszcie to z siebie zrzucić. I poczuć niewymuszone wsparcie. Sam nie wiedział czego się dokładnie spodziewał jeśli chodzi o reakcję na prawdę, ale reakcja brata była… dobra? Myślał, że w jego oczach stanie się tym samym nieudacznikiem, co w swoich. W końcu od kiedy dopowiedział się o zdradach czuł jakby była to jego porażka. Jego wina. Tyle razy analizował, co mogło do tego doprowadzić. I chyba myślał, że oni wszyscy wiedzą co. Że będę mówił „A bo Alex za mało się starałeś”, „a bo jej nie kupowałeś kwiatów w każdą środę”, „a bo dużo pracowałeś”. I czekał tylko aż zaczną wyrzucać z siebie to mięso armatnie w jego stronę. A tymczasem było to głównie wsparcie.
- Dzięki Archer, to miłe – odpowiedział, a kontakt fizyczny jaki nawiązali przypomniał mu jak ważna jest dla niego rodzina. Tak dawno nie był z nimi tak blisko i tak długo jak teraz, że zapomniał ile było między nimi miłości i wsparcia. – Byłem szczęśliwy już teraz, ale okazało się, że było regularnie zdradzane. Już takiego szczęścia to sobie nie chcę życzyć – zaśmiał się szczerze, łapiąc do całej sytuacji dystans. W końcu w samym związku był bardzo szczęśliwy, a nie mając wiedzy o realnym stanie rzeczy żył tak naprawdę w iluzji. Ile było więc tego szczęścia? Czy najszczęśliwsze chwile to te po których wracała od kochanka? A może te przed? Próbował o tym nie myśleć i cieszyć się z tego co miał, jednak każda dobra chwila jaką mieli pobudzała w nim myśl, że gdzieś w tym wszystkim była osoba trzecia. I to nie byle jaka osoba trzecia…
- Wymagasz niemożliwego, myślisz, że jesteśmy w stanie być zgodni co do kobiety? – zapytał zaczepnie, bo jak to bywało u rodzeństw, czasem gusta całkowicie się wymijały.
Podniósł się zamaszyście z krzesła i oparł dłonie na biodrach. Rozejrzał się po pokoju, w którym ciężko już było się przemieścić. – Nie szukam póki co miłości, chyba – odpowiedział jeszcze, co by nie dać bratu wolnej myśli w tym temacie. Nie był chyba gotowy na poczucie czegoś więcej w tym momencie. – Ale może to twoja szansa. – Poruszył porozumiewawczo brwiami, ciesząc się ze zmiany atmosfery. – Może wpadniemy na kogoś kto już dawno miesza ci w głowie? – dopytał, bo chociaż nie miał pojęcia czy jakaś panna kręci się wokół brata to pozwolił sobie przypuszczać, że może jakaś jest. Czekał na odpowiedź Archera czy uchyli rąbka tajemnicy, a w międzyczasie zaczął rozpakowywać karton z ciuchami i odkładać do szafki.

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Nie był pewien, jakiej reakcji spodziewał się po nim Alex. Że go wyśmieje i do końca życia szydził tego, co go spotkało? Że będzie wyzywał od nieudaczników życiowych, bo nie potrafił utrzymać przy sobie kobiety? A może, że przy każdej lepszej okazji Archie będzie przypominał na forum całej rodziny, jak to dziewczyna zdradzała go od lat, a on był zbyt ślepy, żeby to zauważyć? Nie, o czymś takim nawet nie było mowy. Byli braćmi. I Archer nie mówił o tym głośno, ale Alex był jego ulubionym bratem. Najulubieńszym. Kochał całą rodzinę, bo rodzinę miał wspaniałą, ale za niego dałby się pokroić. Pozwoliłby rzucić się lwom na pożarcie. Oddałaby mu nerkę, nawet jakby średnio nadawałby się do czegokolwiek. Oddałaby mu zgniłą nerkę. Wątrobę by mu oddał, mimo że miał tylko jedną. I duszę całą.
- Nie ma co rozpamiętywać i gdybać. Na razie ciesz się powrotem, bo zawsze fajnie spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi - podsunął mu pomysł, bo skoro rodzinny spęd mieli już za sobą, warto wyjść gdzieś na miasto z kumplami. On sam na pewno by tak zrobił. Tym bardziej, że takie spotkania towarzyskie pomagają zapomnieć o nieszczęśliwej miłości. Bo kto lepiej przemówi do rozsądku, jak nie bracia i najbliższe ziomki? Nikt. Mama wysłucha, przytuli, otrze samotną łzę, ale to koledzy powiedzą wprost, żeby sprzedać blachę na ruszenie głową i wzięcie się w garść.
- Moja szansa? - młodszy Brooks uniósł wysoko brwi. Też nie szukał miłości, nie naciskał na pewne sprawy i pozwolił, żeby wszystko biegło własnym torem. Jasne, można sobie nieco pomóc, popchnąć relację do przodu, ale takie mocne ingerowanie na pewno nie było ani właściwe, ani skuteczne. - W sumie jest taka jedna... - urwał na moment, spoglądając na brata, jakby bał się, że swoim wyznaniem zapeszy i nic później nie pójdzie po jego myśli. - Ostatnio dużo czasu spędzam z Raine - wzruszył lekko ramionami, jakby to była najzwyklejsza informacja na świecie. Alex musiał znać Barlowe, w końcu Archie przyjaźnił się z nią od lat. - Znacznie więcej, niż kiedyś. I trochę się całujemy. To nic zobowiązującego, nie było żadnych deklaracji ani zapewnień. Po prostu taki bonus do znajomości. Sam nie wiem, czy dobrze robimy, ale jak obojgu odpowiadania takie coś, to chyba w porządku, prawda? - patrzył na brata z jakąś nadzieją, że ten poprze jego decyzje. Oczywiście sam musiał się liczyć z tym, że jeśli cokolwiek się popsuje, będzie miało to wpływ na całą jego dotychczasową relację i może nie być już tak, jak dawniej.

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
- Nic mi nawet nie mówi o spotykaniu dawno niewidzianych znajomych – westchnął teatralnie. Od kiedy przyjechał oczywistym było, że wpadał na osoby, których nie widział jakiś czas. Niektóre spotkania były przyjemniejsze, inne niestety mnie. Dobrze, że niektórzy z nich żyli w złudnym założeniu, że to pewnie jak zwykle tylko na chwilę czy z jakiejś losowej okazji. A to ile finalnie będzie tu Al było póki co nieokreślone i właściwie sam nie wiedział jak mu się życie w Lorne Bay potoczy. Miał za sobą miłe spotkania, niektóre wyjątkowo zaskakująco miłe jak chociażby Esme, której w życiu by się w Lorne Bay nie spodziewał. Poruszyła niestety równocześnie te wspomnienia, które nierozerwalnie łączyły się z jego byłą, ale udało mu się to po męsku przełknąć.
Zaangażowany w rozpakowywanie kartonów aż zatrzymał się na moment, gdy brat powoli dzielił się z nim swoimi miłosnymi podbojami. A możemy nie tyle miłosnymi, co w jakiś sposób romantycznymi. Cielesnymi? Czym mogły być dla Archera pocałunki? Alex nie był nigdy fanem dwuznacznych relacji, więc dla niego całowanie się z dziewczyną z reguły stanowiło już coś poważniejszego niż zwykła znajomość. Oczywiście przyjaźń potrafi być poważniejsza od takich losowych pocałunków, ale Al chyba wolałaby coś takiego określić ściślej niż przyjaźń. Bo jednak z przyjaciółkami się nie całował. Mało doświadczony chłopak.
- Jeśli wam pasuje, to pewnie, nic w tym złego – odpowiedział szybko i to całkowicie szczerze. Wychodził z prostego założenia, że jeśli dwójka ludzi się nie rani i zgadza na takie, a nie inne, warunki relacji to swoje prywatne wyobrażenia powinien zostawić za zamkniętymi drzwiami. – O ile na pewno wam to pasuje? – dopytał, spoglądając pytająco na brata. - O ile tobie pasuje? - Jeśli byłoby to tylko urozmaicenie to czy na pewno by mu o tym wspominał? Nie chciałby aby Archer udawał, że czuje się z tym dobrze jeśli na przykład Raine mu powiedziała, że ma się tak czuć. Nie przypuszczał aby dziewczyna posunęła się do czegoś takiego w stosunku do wieloletniego przyjaciela, ale on nie myślał, że będzie zdradzony. Powiedźmy, że ma wciąż mały uraz do kobiet, a ostatnie czego by chciał to aby jakaś baba skrzywdziła jego brata. I to jeszcze taka, którą nawet niespecjalne umiały usunąć ze wspomnień, bo już tyle lat gdzieś tam się obok Archera kręci.

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Podejrzewał, że po powrocie z Madrytu brat jak na złość wpadła na ludzi, których wcale nie chciał widzieć. Ale z drugiej strony, jeżeli zamierzał zagrzać w Lorne na dłużej, przyda mu się towarzystwo. Naturalnie mógł liczyć na sześciu pozostałych Brooksów, którzy także robili za jego kumpli, ale czasem fajnie porobić coś z kimś spoza rodziny. No i Archer wychodził z założenia, że warto jest poznawać nowych ludzi, a przyjaciół można znaleźć w każdym wieku.
- To niby kogo ostatnio spotkałeś? - zainteresował się szczerze, do czego przyczyniły się wcześniejsze słowa Alexandra. Nie chciał być wścibski, ale skoro brat kazał mu nie mówić, to był przekonany, że coś musiało się wydarzyć.
Archie nie do końca wiedział kim była dla niego Raine. Na pewno swoją relację zbudowali na przyjaźni, ale czy wiązał z nią jakieś woje plany na przyszłość? Jakoś nieszczególnie. Byli dobrymi kumplami, ale chyba nic poza tym. Gorzej, jeśli ona wiązała z nim jakieś nadzieje, ale bała się o tym powiedzieć. On też nie dopytywał, bo uznał, że dobrze im było na takiej płaszczyźnie, więc po co cokolwiek komplikować?
- Jest w porządku - zapewnił i chcąc umocnić wypowiedziane słowa, skinął szybko głową. - Niczego od niej nie oczekuję i wiem, że ona nie oczekuje niczego ode mnie. Chyba oboje uznajemy zasadę w stylu co ma być, to będzie. A kto wie, może uda się zbudować jeszcze więcej na tych fundamentach przyjaźni? - rzucił pytanie w eter, chociaż nie wiedział czy bardziej kierował je do siebie czy do starszego brata. - To urocze, że martwisz się o mnie, ale nie jestem już małym chłopcem - przypomniał mu z szerokim uśmiechem. I nieważne, że dzielił ich rok różnicy, więc kiedy Archer był mały, to Alex był niewiele większy. Zawsze o te kilka centymetrów wyższy, ale starszy zaledwie o kilkanaście miesięcy, więc byli prawie jak bliźniaki. Szkoda tylko, że jeden nie odczuwał, gdy u drugiego działo się coś złego, może wtedy potrafiliby uniknąć wielu przykrych i bolesnych sytuacji.
- Gdzie z tym? - uniósł do góry karton z książkami, podejrzewając, że brat będzie chciał je wyłożyć jakąś półkę, a Arch był zwarty i gotowy, żeby podjąć się bojowego zadania. Nawet mógł powycierać okładki z kurzu, jeśli Al nie zrobił tego przed wyjazdem, niech zna jego łaskę. Poza tym im szybciej skończą ogarniać pokój, tym szybciej będą mogli beztrosko usiąść sobie w ogrodzie przy zimnym piwku.

Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Przenalizował ostatnie spotkania jakie mniej planowo lub bardziej wpadły w jego życiowy grafik. – Spotkałem się ze Scarlet, wyładniała – powiedział, rozpoczynając wyliczankę. – Gia mnie oświeciła, że umie przepowiadać przyszłość. A i jeszcze wpadłem na znajomą z Madrytu. Esme. W życiu bym się jej tu nie spodziewał… - Już chciał podzielić się z bratem informacją o jej chłopaku, z którym to właśnie zdradziła Alexa jego narzeczona, ale nie była to w końcu tylko jego tajemnica. Nie chciał opowiadać o przykrościach Esme, czuł, że to jej sprawa, a może jeszcze kiedyś będzie okazja by Archer się o tym dowiedział. – A i Pani w sklepie z pamiątkami, wiesz ta przy zejściu na plaże, co kiedyś mi ranę opatrywała jak się ścigaliśmy do wody i wbiegłem w kamień – zaczął i spojrzał tylko na brata czy na pewno pamięta sytuację – to nazwała mnie Archer. Nie wyprowadzałem już jej z błędu, bo widzę, że jej starość doskwiera. – Kiedyś łapała fakty zdecydowanie lepiej i szybciej, a teraz już w jej oczach widział pewną mgłę i trudność w rozumieniu świata. - Więc jakby cię pytała to smakował ci polecony przez nią placek jagodowy z piekarni na rogu - poinformował go, aby w razie czego był wtajemniczony.
- Jak wielkim chłopcem byś nie był, wiem jak baby potrafią omamić – zaśmiał się, mimo że było dużo powagi w tym zdaniu. – Nie chcę być teraz gburem, bo mnie dziewczyna bokiem rzuciła, ale wiesz… serce to głupia sprawa strasznie – dodał już nieco poważniej. Nie chciał przecież aby Archer obudził się zakochany po uszy w relacji, która miała być tylko przyjacielską rozrywką dwójki ludzi.
- To karton z książkami? – dopytał, ale zanim dostał odpowiedź wspiął się na palcach by mieć lepszy widok i zerknął w karton. – To możesz ułożyć w tej szafce, a ten co tam leży przerzuć na łóżko – wskazał palcem na puste półki przy łóżku oraz karton, który zajmował docelowe miejsce książek. Wskazany karton był wyładowany po brzegi. Zwisała z niego bezwładnie jedna z kolorowych serpentyn. Musiał to być karton na urodzinowe szaleństwo, który Alex zawsze miał w zanadrzu odkąd Pilar* zwierzyła mu się ze swojej miłości do szalonych imprez, szczególnie swoich urodzin. Jej urodziny zbliżały się wtedy wielkimi krokami i chociaż nie byli nawet jeszcze parą, on już planował jakimi kolorowymi balonami wypełni pokój w ramach imprezy niespodzianki. Zaledwie kilka dni później już zamawiał dla niej czekoladowy tort i nawet nie myślał o tym ile będzie sprzątania po magicznym konfetti które zaproponowała mu Pani w sklepie z akcesoriami imprezowymi. Prezentem niespodzianką miała być wtedy jej wymarzona torebka, o której istnieniu dowiedział się od dobrej znajomej dziewczyny. – Właściwie ten karton to możesz sobie zatrzymać, mam w nim jakieś urodzinowe głupoty. Pilar była fanką urodzin, ale ja chyba nigdy jakoś tego nie czułem – powiedział i wskazał palcem na karton, który jeszcze chwilę temu kazał bratu przełożyć na łóżko. Czy lubił imprezy urodzinowe? Próbował, z reguły bawił się na nich dobrze, jednak zawsze wydawało mu się, że te organizowane przez Pilar były trochę przerostem formy nad treścią. Chociaż na pewno wolał czyjeś niż swoje. Jego urodziny organizowane przez dziewczynę były istnym karnawałem.
- A powiedź mi Archer, bo nie miałem czasu wszystkich odwiedzić… - podrapał się nerwowo w tył głowy i zerknął na brata porozumiewawczym spojrzeniem. – Dużo się u nas zmieniło? U Brooksów w sensie – wytłumaczył, mając na myśli wszystkich fantastycznych braci, mamę czy wujka, którzy może jeszcze nie chcieli mu rzucać jakiś swoich ciężkich przeżyć skoro wiedzieli co nie co na temat jego powrotu.

*musiałam wreszcie wymyślić jej jakieś imię
pozwoliłam sobie w naszej gierce zrealizować zadanie urodzinowe forum, mam nadzieję, że to nie problem

Archer Brooks
Alexander Brooks
Mania
ODPOWIEDZ