Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Dziś drużyna Liama odniosła cudowne zwycięstwo nad drużyną z Melbourne. Trener postanowił nagrodzić świetną dyspozycję chłopców zabierając ich na pizze. No bo kto nie lubi pizzy? właśnie. Cała grupa była dziś bardzo dobrze zorganizowana i przede wszystkim grali jak prawdziwa drużyna, czego brakowało ostatnimi czasy. Przede wszystkim kilka sprzeczek i bójek na treningu, które ustały po uprzedniej interwencji Coonleya i rozmowie z rodzicami chłopców. Miał nadzieje, że konflikty w drużynie udało mu się już na dobre zwalczyć, ponieważ robiło się to z czasem bardzo toksyczne. Liam miał przez chwile taką myśl, że Ci którzy od teraz będą sprawować największe kłopoty, będą wyrzucani z drużyny. To bardzo drastyczny krok, ale czasem tak po prostu trzeba.
- Słuchajcie mnie - ryknął łagodnym głosem, aby każdy się już uciszył i słuchał - Dzisiejszy dzień zapamiętamy na długo. Zagraliśmy najlepszy mecz w sezonie i pokonaliśmy drużynę, która walczy o mistrzostwo kraju. Chciałbym tylko powiedzieć, że jestem z was bardzo dumny i zobaczcie - rozłożył szeroko ręce - jak chcecie i jak gracie drużynowo, żaden przeciwnik wam nie straszny. Gdy jesteśmy zjednoczeni, możemy chodzić po wodzie - dodał, uśmiechając się bardzo szeroko do swoich chłopców. Wszyscy bardzo zjednoczenie patrzeli na niego jak na przywódcę, który motywuje swoich ludzi do wojny. Coonley kiedyś nie potrafił być przywódcą, więc przemowy nawet przed najmłodszymi bardzo go stresowały. Nauczył się tego z czasem i coraz lepiej mu to wychodzi.
- A teraz nie zostało mi nic innego, jak życzyć każdemu z was smacznego! - uniósł kawałek pizzy w geście toastu, a gdy każdy z chłopców zrobił to samo, swój kawałek ugryzł. Momentalnie zaczął się harmider. Każdy z dzieciaków zaczął się przekrzykiwać, dlatego Liam usunął się w cień. Stanął gdzieś w cieniu drużyny, opierając się o jedną ze ścian nieopodal wyjścia. Spoglądał na nich z dumą i był szczęśliwy, że jego praca przynosi w końcu owoce.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Nancy rzadko znajdowała czas na przyjemności. Nie pamiętała kiedy ostatni raz oglądała film, spotykała się że znajomymi czy nawet była na randce. Cały jej wolny czas pochłaniała opieka nad dziesięciolatkiem i schorowaną matką. I chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przez to traci najlepsze lata swego życia i sama skazuje się na samotność to nie potrafiła inaczej. Kochała swoich bliskich i była skłonna poświęcić się dla ich dobra, nawet jeśli groziło to samotnością w przyszłości.
Tego wieczora kednal zdecydowała się na skorzystanie z propozycji Liama. Najpierw kibicowała bratankowi na trybunach a później postanowiła udać się do pizzeri gdzie młody miał świętować swoje zwycięstwo. Nie chciała go szpiegować, w zasadzie to nawet nie powinna. Młody zasługiwał na chwilę intymności a fakt, że nad jego bezpieczeństwem czuwał Liam uspokajało dziewczynę.
Jednak czuła potrzebę zajrzenia do pizzerii chociaż na chwilę.
Załapała się na motywującą mowę trenera, z ukrycia wsłuchując się w jej sens. Nie mogła odmówić mezczyźnie umiejętności oratorskich nawet jeśli realizował je w towarzystwie nastolatków. Gdy Liam usunął się w cień zaszła go od tyłu, jednak nie miała w zamiarze przestraszyć go.
- Niezły mecz. - prawdę powiedziawszy Nancy nie znała się na tym sporcie. Młody uprawiał go bo zaciągnął go na trening kolega. Nikt z ich rodziny nie interesował się futbolem a sam ojciec chłopca grywał jedynie w koszykówkę.
Stanęła u jego boku przyglądając się chłopcom. Ich radość sprawiła, że na ustach samej Nancy pojawił się uśmiech. Dziewczyna nie odzywała się przez chwilę - Liam zaprosił ją wprawdzie jedynie na mecz, nie na świętowanie zwycięstwa. Gdyby jednak miał jakieś zastrzeżenia, ta mogłaby zasłonić się odbiorem bratanka z imprezy.
Uniosła głowę ku górze i odwróciła do boku aby móc spojrzeć na twarz o wiele wyższego mężczyzny. Chciała wyczytać z jego twarzy czy nie ma nic przeciwko, że pojawiła się w tym miejscu. Być może był zbyt miły aby zwrócić jej uwagę jednak Nancy świetnie odczytywała emocje.
- Masz ochotę na cole? - zaproponowała nieśmiało.

liam coonley
ambitny krab
nancy
Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Z chwili zadumy wyciągnął ją damski głos, który doskonale pamiętał sprzed kilku dni. Bowiem chwilę później ramię w ramię z nim stanęła Nancy, ciotka Trisa. Ostatnie a zarazem pierwsze ich spotkanie Liam bardzo dobrze wspomina, dlatego uśmiechnął się na jej widok. Co prawda totalnie się nie spodziewał, że wpadnie, ale niespodzianka jak najbardziej na plus.
- To prawda. Chłopaki pokazali dziś kawał serducha na boisku - przytaknął do tego głową z dumą spoglądając na młodzików, którzy w tym momencie bawili się świetnie. Wyglądali jakby pierwszy raz w życiu mieli okazję zjeść pizze. Ten widok tym bardziej zadowala Coonleya, który mógł wyrwać się z bycia wymagającym trenerem i zrobić im przyjemność w postaci dobrego i najważniejsze - zasłużonego posiłku. Po chwili wrócił jednak wzrokiem do dziewczyny, która była o wiele niższa od niego. Musiał opuszczać bardzo nisko głowę, aby spojrzeć jej w oczy. - Z przyjemnością - odpowiedział bez zastanowienia ruszając wraz z Nancy w kierunku baru. To pytanie bardzo go ukontentowało, bo po głębszej analizie wychodzi na to, że dziewczyna chce zostać w pizzerii na dłużej. Liam nie mógł uzasadnić dlaczego, ale bardzo mu takowy scenariusz odpowiadał.
- Dobrze, że jesteś. Przyda mi się ktoś do ogarnięcia tego wszystkiego. Ciasna szatnia to nie to samo co wielka restauracja - rozłożył szeroko ręce wzruszając przy tym ramionami. Dobrze, że chłopcy nie zaczęli się rzucać pizzą czy coś, bo to naprawdę byłoby ciężkie do ogarnięcia. Może są zbyt zmęczeni po meczu? a może po prostu jest zbyt młoda godzina i najgorsze dopiero nadejdzie? oby nie, bo Coonley na pewno nie jest na to gotowy. Wydaje się, że obsługa restauracji również. Tym bardziej, że drużyna przyszła dziś w naprawdę licznym gronie.
- Jak się masz? - zapytał wprost. Nie za bardzo wiedział o co mógłby ją zapytać i w prawdzie chciał w końcu z kimś pogadać o czymś innym aniżeli football. Wskazując dłonią na jeden ze stolików dla dwojga zasugerował, że może spoczną tam na chwilę, aby odciążyć zmęczone całym dniem nogi.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Ucieszyła siw gdy Liam przystał na jej propozycję. Mogła w końcu oderwać się od codzienności i móc porozmawiać z kimś o rzeczach zupełnie przyziemnych. I chociaż niewiele wiedziała o mężczyźnie to nie czuła z tego powodu jakiejś bariery: wiedziała, że nic nie stoi na przeszkodzie aby mogli wymienić się kilkoma informacjami. Poznawanie ludzi było czymś zupełnie fascynującym a w ostatnim czasie też zupełnie obcym dla Nancy.
To przy barze zamówiła dwie cole jedną z nich wręczając w dłonie towarzysza. Nie miała ochoty na żadne przekąski: pizzy unikała w większych ilościach a i inne dobrodziejstwa tego miejsca nie działały na nią zachęcająco.
- Najgorzej będzie jak opiją się tego cukru i najedzą glutenu. Jedni zaczną chodzić po ścianach z pobudzenia a drudzy będą skręcać się z bólu brzucha. - musiała przedstawić mu jeden z czarniejszych scenariuszy. Mężczyzna jednak nie mógł wiedzieć o wszystkich alergiach dzieciaków, grał z nimi tylko w piłkę a nie prowadził kartę pacjenta. Zajęła miejsce przy stoliku i upiła kilka łyków przez wąską słomkę. Jedna zabawa jaka jej pozostała po zrezygnowaniu z fastfoodów to właśnie słomka do coli.
Na jego pytanie nie odpowiedziała od razu. W zasadzie to musiała się głębiej zastanowić nad tym jakie informacje mogą go interesować a jakie były zupełnie zbędne. Nie wiedzieć czemu zaczęło jej zależeć na tym aby mężczyzna odebrał ją jak najlepiej.
- Mam wolny weekend więc jest super. Mogłam w końcu przyjść na mecz i bez zaproszenia wejść na celebrację zwycięstwa. - zaśmiała się, bo mężczyzna już dał jej odczuć, że nie ma nic przeciwko tym nagłym odwiedzinom.
- Nie jesteś stąd, prawda? - postanowiła przejąć inicjatywę i nieco bardziej pogrzebać w przeszłości mężczyzny chociaż i tak wiele o nim wiedziała. - Jesteśmy w podobnym wieku więc pewnie spotkałabym Cię wcześniej albo na imprezie albo w szkole. Skąd przyjechałeś? - ciągnęła dalej, kołysząc wolnymi ruchami słomką w kubku. Cały czas przyglądała się mu, chociaż była to czysta ciekawość. Jakby chciała zapamiętać na dłużej kolor jego oczu czy znamiona. Nie peszyła się, kontakt wzrokowy był dla niej bardzo ważny.
- I co lubisz w Lorne skoro zdecydowałeś się zostać? - nieświadomie włączyła w sobie redaktorską ciekawość jednak starała się być przy tym subtelna i niezwykle miła.

liam coonley
ambitny krab
nancy
Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Coonley po otrzymaniu napoju z rąk panny Jabbar uśmiechnął się szeroko w geście podziękowania. Niezłe rozpoczęcie. Najpierw cola, ciekawe co będzie następne. Ilość cukru dzisiejszego dnia przebije jego tygodniową skalę. Tym bardziej, że mimo emerytury sportowej, bardzo o siebie dbał.
- Bardziej martwią mnie Ci drudzy. Zwłaszcza, że na tyle dzieciaków jest tu tylko jeden kibel - dokończył jej myśl. Oby tylko ten czarny scenariusz się nie sprawdził bo naprawdę może to się skończyć tragicznie. Dzieciaki gdy dostaną to co lubią, nie znają umiaru i naprawdę może to się skończyć ostrym bólem brzucha. Na szczęście jutro nie ma taryfy ulgowej i zbędne kilogramy chłopcy będą mieli okazję przepalić na treningu. Zdrowe jedzenie to coś nad czym Liam ma obsesję. Sam nie jada zbyt często w takich miejscach, ale raz od święta sprawił chłopcom frajdę. Zwłaszcza, że jest naprawdę wymagającym trenerem.
- Czuj się jak u siebie, w końcu to Ty obudziłaś we mnie ducha przywódcy i po spotkaniu z rodzicami chłopców jest na razie spokój na treningach - odpowiedział odnośnie "wproszenia się" na celebrację. Coonley był jej naprawdę wdzięczny za to, że się zjawiła. Pewnie przez resztę wieczoru siedziałby wpatrzony w telefon i musiałby pilnować dzieci. Dzięki Nancy ten wieczór na pewno przyjemniej mu minie na rozmowie z nią. W końcu tego mu od jakiegoś czasu brakowało. Jego życie dotychczas opierało się na boisku, siłowni i na własnym gabinecie.
- Jestem z Ameryki. Aż tak wyczuwasz nie tutejszy akcent? - zaśmiał się, zadając jej pytanie. Faktycznie ludzie tutaj mówili trochę inaczej niż w USA i jego akcent był bardzo wyczuwalny. Nie wiedział tylko czy brunetka naprawdę wzorowała się tylko tym, czy już coś o nim wiedziała więcej? W końcu świat jest mały. Albo po prostu Tristan jej coś niecoś powiedział. - Z Los Angeles dokładniej. Faktycznie mogłaś mnie nigdzie nie widzieć, ale to tylko dlatego, że zaczynam swoje życie tak jakby na nowo - wzruszył ramionami, ale nie skłamał. Kiedyś prowadził bardziej imprezowy tryb życia, jednak po przeprowadzeniu się tutaj, wiele się zmieniło. Skupił się na innych rzeczach i zaczął doceniać tę zmianę. Na imprezie w Lorne był może raz lub dwa, ale były to raczej spokojne wieczory, bez zalewania się w trupa. Podczas każdej z wypowiedzi odwzajemniał jej kontakt wzrokowy, bo dla niego również jest on bardzo ważny.
- Spokój. Jedna osoba, którą poznałem w Stanach poleciła mi to miejsce i na razie jestem bardzo zadowolony - uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Jedna z koleżanek... powiedzmy koleżanek, poleciła mu Lorne. To nawet dziwne, że posłuchał kogoś, kogo nie znał. Ale i tak chciał ze Stanów wyjechać i musiał się gdzieś osiedlić. Australia wydaje się być ciekawym kierunkiem.
- A Ty czym się zajmujesz? - zapytał, czując, że za dużo mówi o sobie. Chciał dowiedzieć się czegoś o jego kompanie z którym sączył wysokoprocentowy trunek jakim była cola.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Nie czuła aby to właśnie ona obudziła w nim rzekomego ducha przywódcy. Wiedziała, że Liam miał go już w sobie i świetnie się w tej roli spisywał. To, że nie potrafił poradzić sobie z niezdefiniowaną agresją chłopców wychodziło już poza jego kompetencje i jak widać też wrażliwość. Nie miała mu jednak tego za złe, był przecież tylko człowiekiem.
- To bardzo miłe, jednak wierzę, że beze mnie też byś sobie świetnie poradził. - obdarowała go ciepłym uśmiechem a następnie upiła kolejne łyki coli. Mężczyzna w każdym swoim słowie zachowywał zdrowy dystans co z jednej strony hamowało Nancy a z drugiej była mu za to ogromnie wdzięczna. Mogli dzięki temu porozmawiać na spokojnie nie opierając się jedynie na dyskusjach o dzieciach. Chociaż nie zaprzeczała, że wolałaby być mile widziała z zupełnie innych, bardziej osobistych dla mężczyzny powodów.
- Wyczuwam nietutejszą osobowość. Jesteś zbyt otwarty na to miasto. Widać, że nie wychowywałeś się tu, że masz zupełnie inne podejście do życia. - Nancy być może szufladkowała w ten sposób mieszkańców Lorne jednak takie były jej odczucia. Sama przecież chciała wyrwać się z miasteczka gdy tylko odłoży pieniądze na start w innym mieście. Dusiła się tutaj, nie miała niczego ani nikogo kto mógłby ją zatrzymać.
- Mam nadzieję, że nie jesteś poszukiwany listem gończym i zupełnie nic nikomu w Twoim towarzystwie nie grozi? - postanowiła zażartować, chociaż mogło to być nieco ryzykowne. Chciała jednak nieco poluzować atmosferę a nie skupiać się na suchej rozmowie, zupełnie wyprutej z emocji.
- Ja piszę felietony w lokalnej gazecie. - połowiczna prawda nie była przecież kłamstwem więc to na niej starała się skupić Nancy. Jej praca nie polegała jedynie na zatruwaniu życia Liama ale także na wielu innych rzeczach, pod którymi w lokalnej gazecie mogła się śmiało podpisać. Była przygotowana na pytania, które mógłby jej ewentualnie zadać Liam, jednak na każde związane z plotkarską kolumną w gazecie była już przygotowana. Nic nie wiedziała, wszystko było owiane tajemnicą i tej wersji chciała się trzymać.
- Ale wolałabym znacznie bardziej być księżniczką Disneya, jednak coś nie wyszło. Nie mam ani zamku, ani księcia ani żadnych super mocy. Czy jest jeszcze dla mnie nadzieja? - wzruszyła ramionami w teatralnym geście a następnie uśmiechnęła się szeroko. Na moment odwróciła wzrok na grupę chłopców aby czujnym okiem zbadać czy wszystko między nimi w porządku. Widząc spokojnie debatujące dzieciaki, skupione na jedzeniu mogła z czystym sumieniem wrócić do rozmowy z ich trenerem.
- A Ty? Co chciałbyś w życiu zrobić co wydaje się być nierealne? - była ciekawa odpowiedzi, tym bardziej że po tym łatwo możnaby zweryfikować jakim Liam był człowiekiem.

liam coonley
ambitny krab
nancy
Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Słowa o tym, że na pewno bez Nancy by sobie poradził, przyjął z ciepłym uśmiechem. On nie do końca w siebie wierzył. To znaczy nie wiedział czy robota, którą wykonuje jest dobra. Czasem siedząc w domu i analizując cały dzień, Liam zastanawiał się co mógłby zmienić, aby było lepiej. Jest cholernym perfekcjonistą i od razu chciałby sprawić, że dzieciaki wygrywają każdy mecz, że w szatni jest idealna atmosfera i zbierają oni same najlepsze oceny w szkole. Niestety nie na wszystko ma on wpływ, a czasem bardzo by chciał.
- To w takim razie jakie podejście do życia mają tutejsi mieszkańcy? - zapytał z dużą ciekawością, upijając przy tym łyk napoju. Bardzo go ta odpowiedź z ust brunetki zaintrygowała, ponieważ to ona mieszka tu dłużej od niego i na pewno przedstawi mu jakąś ciekawą historię z tym związaną, a przynajmniej na to w pewnym stopniu liczył.
- Jeśli niechlubne artykuły na mój temat możemy zaliczyć do kategorii listów gończych to powiem Ci, że masz się czego obawiać - powiedział pół żartem, pół serio. Bo tak faktycznie było. Czuł się tak czytając każdy kolejny artykuł o sobie w Stanach. Wychodził na ulicę, a ludzie którzy choć trochę znali się na sporcie, wytykali go palcami. Nie był to dobry moment w jego życiu, lecz w Lorne wszystko się zmieniło. Tutaj zaczął pisać swoją nową historię wśród ludzi którzy go nie znali lub dobrze potrafili to maskować. W końcu żyje pełnią życia i nie chce się stąd ruszać, ponieważ po prostu jest mu tu bardzo dobrze.
- Nie każdy superbohater rodził się od razu z nadludzkimi zdolnościami. Myślę, że jest spora szansa, że i Ty kiedyś wylądujesz w domu Avengersów - zaśmiał się z tekstu o księżniczce disneya, pokazują swoje białe zęby. Nancy wyglądała na dziewczynę, która jest bardzo pozytywną osobą i rozrywkową, lecz nie odkryła całej talii kart przed Coonleyem. Trudno się dziwić, ponieważ poznali się w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Całe szczęście, że historia potoczyła się w tym kierunku i dziś mogą usiąść i spokojnie porozmawiać. Liam bardzo potrzebuje w końcu wyjścia do ludzi. Ostatnie kilka lat zamknęło go w sobie.
- Jakbym miał Ci rozwinąć całą listę rzeczy, które chciałbym zrobić, a nie mogę to siedzielibyśmy tu do jutra - wzruszył ramionami, unosząc jeden z kącików ust. Nie jest on jakimś tam marzycielem, ale chciałby mieć zdolności, które pozwoliłyby mu zmienić kilka rzeczy. - Jednak jeśli mam wybrać jedną to chciałbym w mgnieniu oka podróżować między planetami i odkryć czy jest na nich jakaś większa cywilizacja - to zawsze było jego małe marzenie. Zawsze był ciekaw jak wygląda życie na innej planecie, bo bardzo wierzył, że takowe istnieje. Skoro my żyjemy sobie na ziemi to dlaczego istnienie na innej planecie ma być nierealne? - no i chciałbym móc zapanować nad czasem, cofnąć go lub przyśpieszyć. To całkiem zajebista umiejętność, nie uważasz? - pokiwał głową, jakby sam sobie chciał przyznać rację. Sam nie wiedział do końca co by z tym skillem mógł zrobić, ale na pewno trochę by namieszał. Cofnąłby swój okres imprezowania i zdjęć z tych eventów, które robili mu reporterzy.
- A Ty, jeśli miałabyś wybrać jedną nadludzką umiejętność, co by to było? - zapytał z ogromnym zaciekawieniem.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Czuła się przy nim swobodnie. Nie bała się mówić o swoich przemyśleniach czy wysnuwać wniosków. Ciepło, które biło od mężczyzny o było zarazem czymś obcym w stosunku do tego co czytała o nim w gazetach, było zadziwiające. Siedział przed nią człowiek uszyty z zupełnie normalnych, ludzkich odruchów. Ten, który martwił się o swoich podopiecznych i żałował swoich czynów. Był inny niż sądziła i dzięki temu zmieniała z każdą chwilą o nim zdanie.
- Po pierwsze, tutejsi mieszkańcy nie przejęliby się losem jednostki. - cały czas była mu ogromnie wdzięczna za interwencję w zachowanie Trisa. Nikt od dawna nie wpływał tak dobrze na chłopca jak on. - Po drugie, gdybyś był stąd to byś ze mną nie rozmawiał. - blady uśmiech pojawił się na jej twarzy gdy przypomniała sobie w jakich kategoriach postrzegają ją lokalni. Była córką wariatki i samobójcy, siostrą typa, który są swoje szemrane interesy dostał kulkę w głowę. Takich ludzi jak ona się unika, nikt przecież nie wie co mogłoby nieść za sobą takie spotkanie.
Z zaciekawieniem słuchała opowieści o międzygalaktycznych podróżach i innych ciekawych zdolnościach. Cała ta opowieść wymagała od mężczyzny twórczego myślenia a Nancy doceniała takich ludzi. Wyobraźnia była dla niej rzeczą, która budziła pewnego rodzaju pociąg. Twórczy ludzie byli dla niej po prostu bardziej wartościowi.
- Gdybyśmy byli sami w galaktyce to byłoby zbyt samolubne. - nie chciała wierzyć w taki scenariusz. Może jej teoria budziła śmiech i kręcenie nosem jednak ona wolała wierzyć w życie pozaziemskie.
- Gdybyś mógł cofać czas i naprawiać swoje błędy to byś zmieniał też przyszłość. Pamiętaj o tym, że gdyby nie jakieś twoje potknięcie mógłbyś nie być dzisiaj w Lorne, nie realizować się w roli trenera i... - nie rozmawiać ze mną. chciała dopowiedzieć na koniec jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie chciała przekroczyć granicy dobrego smaku i zepsuć tego sympatycznego spotkania. Dopila do końca awokado napój dopiero po chwili orientując się, że to w najbardziej stresujących momentach sięgała po niego stąd tak szybko go zabrakło.
- Ja bym chciała potrafić znikać. Tak aby w najbardziej stresujących momentach po prostu zniknąć. Jednak zachowując przy tym umiejętność obserwacji tego co się dzieje obok mnie. - podejrzewała, że mężczyzna był spragniony zupełnie innej odpowiedzi jednak jej nie było stać aż na takie zwierzenia.
- Byłeś gwiazdą sportu? Czy czegoś innego dotyczyły te artykuły? - postanowiła wrócić do Temaru artykułów niby chcąc ciągnąć jedynie rozmowę. W jej głosie nie było oceny, nie było żadnych negatywnych emocji.
- Czuję się przy Tobie trochę zawstydzona, bo jestem zwykłą dziewczyną z Lorne. I właśnie teraz mogłabym zniknąć.

liam coonley
ambitny krab
nancy
Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Liam bardzo zmienił się na przestrzeni lat. Spokorniał i stał się o wiele lepszym człowiekiem. Kiedyś można było wrzucić go do wora ze wszystkimi narcystycznymi sportowcami, a teraz? jego życie i podejście do życia zmieniło się diametralnie. Gdyby teraz pojechał do Stanów i spotkał z najbliższymi, mogliby go nie poznać.
Kiedy powiedziała o losach jednostki, pewnie chodziło jej o sytuację z Trisem. Nie odpowiedział tylko szczerze się uśmiechnął. To dziwne, że ludzie mogą mieć tu takie podejście. Coonley nie jest zbyt heroistycznym bohaterem, ale taka sytuacja to dla niego normalne. Jak widać, nie wszędzie. Tym bardziej brunet był w szoku. - Zabrzmiało bardzo groźnie. Jesteś seryjnym mordercą i obrałaś mnie na swoją kolejną ofiarę, przyznaj się! - udał groźna minę, grożąc jej przy tym palcem. Chciał w ten sposób wyciągnąć ją z tego ponurego nastroju. Po opowieści z domu o której mu wspomniała ostatnio, domyślił się, że chodzi o ojca. W końcu to małe miasteczko i ludzie z pewnością wytykali ją palcami. Coonley na szczęście nie miał takiego zamiaru i chciał jej to jak najszybciej pokazać. Sam ma swoje ciężary na plecach i doskonale ją rozumie. - To tak samo jakbyś Ty spotkała mnie w Los Angeles, mogłoby być podobnie - dodał, historia mogłaby faktycznie wyglądać tak samo, gdyby zmienić jej scenerię.
Liam nigdy nie miał problemów z wyobraźnią. Czasami nawet bredzi o rzeczach o których nie ma pojęcia, a ludzie i tak myślą, że ma tak szeroką wiedzę. Na temat planet jednakże mówił szczerze, bo bardzo się tym tematem interesuje i zawsze kiedy nadchodzi noc spadających gwiazd, Liam jest tam pierwszy. - Zastanawia mnie tylko czy już tu dotarli i są wśród nas - zaczął błądzić wzrokiem po pizzerii, tak jakby ich szukał. Ale naprawdę było to bardzo zastanawiające, bo kto wie czy obcy nie jest twoją matką, sąsiadem lub czy Coonley nim nie jest.
- Może masz rację. Czasami życie potrafi oddać to co zabrało i to z nawiązką - uniósł jeden z kącików ust, patrząc się na brunetkę. Faktycznie przyjeżdżając tu, życie mu oddało. Został trenerem, ma super grupę dzieciaków, nikt nie wytyka go palcami, a na dodatek los zesłał mu piękną brunetkę z którą naprawdę dobrze mu się rozmawiało. Tak rzadko prowadził konwersację z płcią piękną, że aż jest pełen podziwu dla siebie samego, że się nie peszy. Jego relacje z kobietami kończyły się na łóżku, bez zbędnych rozmów. Tutaj wyczuwalny jest progres.
- Dziwna jesteś - dodał, a po chwili wybuchł śmiechem, delikatnie trącając ją ramieniem. To odnośnie słów o znikaniu. Oczywiście nie miał na myśli jej obrazić czy coś. Po prostu nie wiedział jak może to skomentować, więc jej wypowiedź przeobraził na bardziej humorystyczną.
- Gwiazdą... - przeciągnął w zamyśleniu - to zbyt dużo powiedziane. Byłem jednym z najlepiej zapowiadających się zawodników w Los Angeles. Doznałem kontuzji na meczu i sparaliżowało mnie od pasa w dół. Lekarz powiedział, że jeśli w ogóle stanę na nogi to będzie cud. A o sporcie nie było już mowy - wzruszył ramionami z widocznym smutkiem na twarzy - Cholernie się wtedy zatraciłem. Zacząłem imprezować, pić i robić inne głupie rzeczy, a media to wykorzystały i tak zostałem ich maskotką. Wrzucali zdjęcia kiedy byłem nawalony w trupa, a najgorsze było to, że pisali, że to nie kontuzja, a mój styl życia sprawił zakończenie kariery - przez całą wypowiedź był ślepo wpatrzony w ścianę naprzeciwko. Czując się, jakby całe dotychczasowe życie przeleciało mu teraz przed oczami - ale teraz robię to co kocham i jestem szczęśliwy - dodał, aby nie wiało tu zbyt smutkiem. Na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, lecz lepiej nie potrafił go teraz na swoją twarz wprowadzić. Ogólnie sam siebie zaskoczył, bo nie lubił rozmawiać o swojej przeszłości, a w obecności Nancy idzie mu to bardzo łatwo. Nie mógł rozgryźć czym było to spowodowane. Jakoś jej ufał i potrafił z nią szczerze rozmawiać.
- Tutaj przydałaby się moja umiejętność. Gdybyś mi nagle zniknęła, cofnąłbym czas i znów Cię tu sprowadził - spojrzał w jej kierunku, głupkowato się uśmiechając. Nie chciał, aby zabrzmiało to zbyt ofensywnie.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo byli do siebie podobni. Każde z nich miało swoją tragedię, z którą od lat przyszło im się borykać. Każdemu z nich los sprezentował jakąś łatkę, której nie mogą się pozbyć mimo usilnych prób. Być może dlatego los zesłał ich na swoje drogi aby swoim doświadczeniem i wzajemnym wsparciem poradzili sobie ze swoimi demonami?
- Przejrzałeś moje plany, teraz będę musiała zaplanować coś innego aby móc Cię dorwać. - z udawaną powagą ciągnęła ten temat. Ona, filigranowa dziewczyna miałaby dać radę tak dobrze zbudowanemu mężczyźnie? Musiałaby najpierw zaopatrzyć się w łom a następnie łopatę chociaż i to by mogło nie zdać egzaminu. Nawet rozmowę o obcej cywilizacji podłapała bez problemu. Rozejrzała się badawczo po wnętrzu pizzeri jakby faktycznie miała natknąć się w niej na jakaś nadprzyrodzoną postać. Była zaskoczona tym z jaką łatwością przychodziły jej rozmowy o tak abstrakcyjnych rzeczach i to jak swobodnie potrafiła z nim żartować. Nawet hałasująca zgraja dzieciaków zdawała się zniknąć co jakiś czas z jej świadomości. Tak jakby mogli spędzić czas zupełnie sami i było to zamierzone.
Skupiła się na jego opowieści. Przyglądała mu się bacznie i w jego twarzy próbowała o znaleźć tego Liama, o którym opowiadał. Czy mówił jej prawdę? Czy to kontuzja tak bardzo zadziałała na jego życie czy raczej zachłysną się sławą i za bardzo popłynął? Do tej pory miała za jedyne źródło informacji gazety, teraz miała przed sobą głównego bohatera tych wydarzeń.
- Nasza historia jest tym co nas kształtuje. Ważne, że wyciągnąłeś wnioski i zmieniłeś styl życia. Ludzie będą Cię cenić za to kim jesteś a nie kim byłeś. - chciała dodać mu otuchy widząc jak bardzo emocjonalnie podchodził do sprawy. Uśmiechneła się nawet ciepło i nachylila w jego stronę tak jakby chciała przekazać mu jedną z tajemnic.
- Widzisz, z naszymi super mocami moglibyśmy nie tylko zawładnąć światem ale przede wszystkim też sobą. - chciała dać mu delikatnie znać, że podobał jej SKW ten niewinny flirt. Nie robili przecież niczego złego; dzieciaki były dopilnowane a oni mogli porozmawiać. Nie wykonywali dwuznacznych gestów, nic nie wskazywało na to, że robili coś złego.
- Dlatego zwykli ludzie nie posiadają mocy. Musimy radzić sobie zapraszając na colę czy wspólne wyjście do klubu. - wyprostowała się ponownie zwiększając dystans i uśmiechając się delikatnie.



liam coonley
ambitny krab
nancy
Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Wcale bym nie uciekał chciał powiedzieć, ale sądził że będzie już za dużo. Liam z każdym dniem był już coraz starszy i coraz bardziej chciał się w końcu ustatkować. Znaleźć kogoś i żyć jak normalny człowiek w kolorach trzydziestki. Musiał więc każdą alternatywę rozważać na każdy sposób, bo kto wie czy faktycznie los nie zesłał go tu tylko po to, aby poznać osobę, która również ma niechlubną historię za swoimi plecami. Kogoś kto posiada równie podobną opinię wśród mieszkańców, niekoniecznie tą dobrą.
- Wolałbym być po prostu niezauważalny, aby ludzie nie musieli o mnie rozmawiać. W dobry lub zły sposób - tak byłoby najlepiej. Jednak Coonley zdawal sobie sprawę, że niestety tak to nie będzie wyglądało. To małe miasteczko, a większość rodziców jego podopiecznych już go zna, więc jak na takie Lorne to w przeciągu niewielkiej przestrzeni czasu stał się już mocno rozpoznawalny. Przechadzając się przez ulicę czasem co trzecia osoba się z nim wita i podaje mu rękę.
- Myślę, że bez żadnych specjalnych mocy udałoby nam się to uczynić - puścił jej oczko, a malowniczy uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy. Podobało mu się to w jakim kierunku zmierzała rozmowa. Flirt to coś z czym nie miał doczynienia już bardzo długo. Aż zapomniał jak pięknie to smakuje i jak za tym zatęsknił. Pora się obudzić i znów ruszyć ze swoim życiem do przodu. Tym bardziej, że obok jest póki co dobra kandydatka. Nancy bardzo mu się podoba, ale nie może postąpić z nią tak jak z większością kobiet które miał na swojej drodze. Nie mógł zaciągnąć jej do łóżka, bo taka znajomość kończy się zazwyczaj kolejnego dnia.
- W takim razie jako osoba bez specjalnych zdolności nadprzyrodzonych zapraszam Cię na wspólne wyjście, aby się trochę rozerwać - spojrzał w jej kierunku, unosząc jeden z kącików ust ku górze. W sumie wychodzi na to, że trochę nieśmiale zaprosił ją na randkę. Uznał że fajnie byłoby gdzieś wyjść we dwójkę bez grupki dzieciaków, do miejsca gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał.
W pewnym momencie obok ich stolika pojawił się Tris, który był aż tak bardzo zajęty jedzeniem, że nie zwrócił uwagi na to, że w pizzerii pojawiła się Nancy. - Co tam młody, smakuje żarcie? - Liam zaczął pierwszy, delikatnie poklepując dziesięciolatka po plecach. Na co chłopiec odpowiedział mu tylko skinieniem głową.

Nancy Jabbar
ambitny krab
All American
wyciąga brudy i opisuje w — the cairns post
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Życiowo poturbowana pani dziennikarzyna, próbująca nieść na swoich barkach wszystkie trudy tego świata.
Niepozorne odwiedziny zamieniły się w chwilę, która wzbudzała w niej ciepłe dreszcze na karku. Co chwilę więc uciekała wzrokiem niby monitorując bezpieczeństwo dzieciaków a tak naprawdę chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Przecież nie powinna dopuścić do tego co właśnie miała miejsce. Po pierwsze - spoufalanie się z wrogiem nigdy nie kończyło się dobrze a po drugiej był trenerem jej bratanka a jeśli coś między nimi by nie wyszło to wolałaby nie narażać młodego na późniejsze stresy. Liam wprawdzie nie wydawał się być osobą, która swoje frustrację mogłaby wylądować na dziecku jednak Nancy nie powinna ryzykować.
Ale zaryzykowała.
Swobodnie dryfowała na fali flirtu uśmiechając się przy tym uroczo. Obietnica zawładnięcia sobą wzajemnie była kusząca i Nancy chciała sprawdzić co się za nią kryje.
- A co jeśli okazałoby się, że moją mocą jest właśnie omamienie Ciebie? - oparła podbródek o dłoń opartej o blat stołu ręki. Nie krępowania się już, śmiało zerkała na twarz mężczyzny jednak było w tym wszystkim więcej niewyjaśnionej radości niż nachalnego narzucania.
- Wspólne wyjście? Powiesz mi gdzie czy to niespodzianka? - nie zgodziła się wprost jednak jej reakcja mogła dać mu do zrozumienia, że przyjęła chętnie jego propozycje. Ciekawa była dalszego rozwoju tej relacji, tym bardziej, że niosła ona za sobą pewne ryzyko. Czego jednak nie robiło się dla zaspokojenia dziwnych pragnień?
Wiedziała z jakiego powodu pojawił się w ich towarzystwie Tristan. Chłopiec alergicznie reagował na każdego mężczyznę, który zbyt często uśmiechał się do jego cioci. Bał się, że ktoś zabierze mu nawet Nancy.
- Nancy ma chłopaka. - odezwał się chłopiec tuż po zjedzeniu kawałka pizzy. Interesująca była pomysłowość chłopca więc Nancy nie przerywała mu i postanowiła poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.
- Trzech. Tak naprawdę ma trzech chłopaków. - chłopiec nie zdawał sobie sprawy z tego, że kolejne jego słowa mogły bardziej rozśmieszyć niż zniechęcić. Nancy tylko przytaknęła na jego słowa próbując ukryć rozbawienie malujące się na jej twarzy.
- Tristan, dziękuję za przypomnienie mi o moim barwnym życiu emocjonalnym. Dość kochliwa ze mnie osoba, nie sądzisz? - chłopiec nie podjął tej dyskusji, wiedział, że przesadził i jedyną opcją było sprzątnięcie Nancy sprzed nosa Liama.
- Chcę do domu. Źle się czuję. - wypowiedział chłopiec.


liam coonley
ambitny krab
nancy
ODPOWIEDZ