bezrobotna i spłukana — grosza daj wiedźminowi
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
it's hard to find a place to hide When you're running from what's inside No matter where you go, there you are
Zespół stresu pourazowego zdiagnozowano u niej po porwaniu, a ostatnie wydarzenia, związane z napadem na jej dom i zabiciem człowieka w obronie własnej, tylko pogłębiły traumę. Długo oszukiwała się, że sama da radę, że jest na tyle silna, aby żyć dalej normalnie, jakby nic takiego się nie stało. Niestety to tak nie działało. Jej umysł i ciało nie radziły sobie z trudnymi przeżyciami tak, jakby chciała.
Czasami miała wrażenie, że rozpada się na milion kawałków i nigdy już nie będzie w stanie poukładać ich w całość. Koszmary i napady lękowe stały się jej codziennością. Była coraz bardziej rozkojarzona i poddenerwowana. Potrafiła w ciągu dnia odpływać do tego stopnia, że czasami na moment zapomniała gdzie jest i co robi. Może powinna porozmawiać z lekarzem na temat dawki leku? W końcu takie objawy mogły być równie dobrze od złego dozowania leku uspokajającego.
Oprócz leków dostała skierowanie na terapię grupową dla osób, u których stwierdzono ptsd. Niewiarygodnie trudno było się jej do tego przekonać. Nie była chyba gotowa do rozmowy o sobie, swoich przeżycia i uczuciach z obcymi osobami. Dostała jednak zapewnienie, że nie będzie musiała mówić, o ile nie będzie chciała. Wystarczy, że się odważy i po prostu tam pójdzie. Być może poczuje się lepiej w gronie ludzi, którzy przeżyli coś, co sprawiło, że czuli się chociaż trochę, jak ona. To by chyba znaczyło, że nie jest z tym aż tak sama.
Denerwowała się i było to po niej widać. Idąc chodnikiem w stronę wejścia do szkoły, w której organizowane były popołudniowe zajęcia, czuła się jakby ważyła ponad sto kilo, a każdy jej krok był tak ciężki i powolny, jakby dodatkowo chodziła w smole.
Może wystarczy jak będzie słuchała i udawała uśmiech? A krwawiące serce obwiąże bandażem i jakoś to będzie. Chciałaby uciec jak najdalej, niestety nie da rady uciec od samej siebie.
Weszła do środka i rozejrzała się, po czym ruszyła powoli korytarzem w stronę jednej z sali, z której dochodziły ją czyjeś głosy. W dłoni trzymała papierowy kubek z kawą, chyba już trzecią tego dnia, pełny do połowy. W sali znajdowało się kilka osób, ale Reina pospiesznie ruszyła w stronę stołu z ciastkami i świeżą kawą, aby nie musieć się narazie przedstawiać i ogólnie z nikim gadać. Zamiast nalać sobie gorący napój do jednego z dostępnych kubków, kobieta po prostu dolała sobie kawy w kubku papierowym i zamknęła je znowu wieczkiem. Sięgnęła też po ciastko, aby czymś się zająć, dopóki spotkanie się oficjalnie nie zacznie.

Floyd Montgomery
summertime
Myre
pan żołnierz(jeszcze) — Australian Army
33 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
2.

[akapit]

Bycie w wojsku to nie jest łatwa sprawa, coś prostego jak sprzedawanie w sklepie czy zamiatanie podwórka jako dozorca. To nie było też coś łatwego jak naprawianie zepsutego kranu czy samochodu. To survival i szkoła życia w jednym, nawet jeśli bywają momenty iż to tylko i wyłącznie szkolenie, próby i ćwiczenia bo prawdziwej wojny nie doświadczają, przynajmniej na początku młodzi adepci. Wyjazd, najpierw jeden a potem drugi na misje poważne, takie które nie są już tylko ćwiczeniami i testem a prawdziwym zdarzeniem, czymś z czego czasami nie każdy wychodzi a niby spokój na świecie i tak dalej. Floyd wyjeżdżając - zgodził się narazić swoje życie i zdrowie na szwank, zdrowie to i psychiczne i fizyczne zarówno.
Jeden z takich sprawdzianów jak zwykł sobie wmawiać, nie skończył się na tyle dobrze aby mógł wrócić w "pełni" normalnie do społeczeństwa, do swojego życia sprzed wstąpienia do wojska, aby był bez szwanku. Chociaż jak to facet wmawiał sobie, że wszystko gra i nic mu nie jest to jednak dręczyły go koszmary, dręczył go ten zapach i krzyk, ten poligon doświadczalny, a więc feralna misja w której zginęła jego ekipa. Nie było go tam nawet, nie był na miejscu i w epicentrum wydarzeń ale jednak coś w nim siedziało z całego zdarzenia.

[akapit]

Powrót do Lorne, warunkowało to iż musiał się poddać sesją u psychologa, nawet jeśli czuł się dobrze i nie odczuwał początkowo żadnych dolegliwości. Choroby jednak takie mają to do siebie, że w danych przypadkach uderzają po jakimś upływie czasu i w jego przypadku było prawdopodobnie tak samo. Nie lubił jednak się otwierać i dopiero gdy po jakimś czasie męczył się, pocił co noc i chwilami odczuwał pustkę - musiał wybrać czy chce w tym gównie siedzieć dalej czy chce uzyskać pomoc. Ponadto był aktualnie niczym bezrobotny człowiek, chwytając się jakiegoś przysługującego mu jeszcze zasiłku. Był w końcu jeszcze póki co czynnym żołnierzem..

[akapit]

Przez początkowy okres po powrocie do miasta, uczęszczał na prywatne sesje, rozmawiając sam na sam, oko w oko ze specjalistą psychologiem. Z czasem ten sam też człowiek zaproponował mu aby otworzył się na innych ludzi, aby podzielił się z innymi swoimi odczuciami czy też historią. W teorii ciężko mu było do tego się zmusić, ale fakt iż był aktualnie sam jak palec, bo mało który znajomy się do niego odzywał a z siostrą stosunki były żadne, przystał na to. Chodziło też o głupi papier, który miał mu pomóc w zakończeniu tego epizodu w jego życiu, rozstaniu się z armią.

[akapit]

Pojawił się na wskazanym spotkaniu w wyznaczonymi miejscu z celem odwalenia wszystkiego jak najszybciej i bezboleśnie. W końcu chodziło o jedno, zamknięcie tej historii, wyrzucenie z siebie resztki jakiś złych i bolesnych emocji, co pomogłoby mu wrócić do społeczeństwa, ponownego życia szarego człowieka. Jak zwykle na takich spotkaniach, ludzie gromadzili się w miejscu gdzie było dużo jedzenia, gawędząc między sobą i poznając się. Chwilami myślał, że to jakieś spotkanie alkoholików albo sprzedawców garnków i innych tego typu rzeczy - nie którzy zdawali się wczuwać w to wszystko, podczas gdy jego to bawiło chwilami. W środku jednak po części cierpiał, że jemu akurat przyszło się bawić w te wszystkie akcje, spotkania i pomoce, w końcu czy był aż takim wariatem? Miał ochotę spytać o to kobietę, która sięgnęła po jedno z ciastek które miał pod nosem a przy których on stał jakby zastanawiając się nad tym, które wybrać. Tego wyboru za dużego jednak nie miał, bo to nie była cukiernia ani nic z tego.

[akapit]

- Wybacz, powiesz mi czy smaczne mają te słodkości i kawę? - zapytał w końcu kobietę obok, próbując od tak przeskoczyć pierwszy etap tego onieśmielenia tym szaleństwem na które się spisał. W teorii przecież mógł olać to spotkanie i porzucić też te wizyty u psychologa tłumacząc sobie i innym a może próbując tylko wcisnąć bajer, że wszystko gra i jest w porządku..


/sorki za zwłokę..

Reina A. Everly
ambitny krab
Floyd Montgomery
bezrobotna i spłukana — grosza daj wiedźminowi
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
it's hard to find a place to hide When you're running from what's inside No matter where you go, there you are
Długo chodziła do psychologa, szczególnie po porwaniu. Miała jednak wrażenie, że to nic nie daje. Czy ona sama była beznadziejnym przypadkiem czy może lekarz kiepski? Nie miała pojęcia i przez zniechęcenie nawet nie chciała się tego dowiedzieć. Być może i psycholog w końcu się poddał, bo skierował ją na te spotkania grupowe, jakby pozbywał się ciężaru. Reina się zgodziła, ale nie dla siebie. Zrobiła to dla matki, która przez swoje zamartwianie się i ciekawskość niedługo sama będzie potrzebowała leków i terapii, oraz dla braci, z którymi bardzo się zżyła po śmierci ojca. Jeżeli ona padnie, to na kogo będą mogli tak naprawdę liczyć?
Nie wiedzieli przez co dokładnie przechodzi, bo chciała im tego oszczędzić. Znali suche fakty i opierali się na jej słowach, które w skrócie brzmiały: “wszystko dobrze, mamo”, “Nie martw się, Leander, jestem ponad to”. Niestety wcale nie była ponad to. Była pod tym wszystkim, głęboko zakopana w swoich lękach i traumatycznych wspomnieniach. Tak głębokie rany potrzebują masy czasu, aby się zabliźnić - być może życia jej na to nie starczy.
Zerkała ukradkiem na ludzi, którzy wchodzili na salę, kręcili się, rozmawiali ze sobą. Zastanawiała się czy mają lepiej czy gorzej od niej. Zdawała sobie sprawę, że nie można tego porównywać, bo każdy człowiek jest inny, jednak z jakiegoś powodu nie mogła się powstrzymać. Spotykając się z różnymi ludźmi, czy to w pracy czy na zakupach albo po prostu towarzysko, nie do końca zdawała sobie sprawę, że każdy ma jakieś problemy. Tutaj jednak w końcu do niej dochodziło, że nie tylko ona cierpi i być może większość osób, z którymi stykała się w życiu, przechodziła przez coś ciężkiego, a mimo wszystko się nie poddawali - ona tez nie chciała się poddać.
Wypiła już trzy czwarte zawartości kubka z kawą i zjadła dwa ciastka, kiedy podszedł do niej mężczyzna, na którym zawiesiła zaciekawione spojrzenie, jak tylko tu wszedł. Nie chodziło jedynie o miłą dla oka aparycję, ale i o wiek. Była pewna, że będzie najmłodsza w towarzystwie, ale średnia wieku obecnych tutaj ludzi odrobinę ją zaskoczyła.
Odchrząknęła krótko, kiedy zapytał ją o zaserwowane przekąski i kawę. Czyli widział jak się tutaj objada i to jeszcze przed rozpoczęciem spotkania? Oblizała wargi, zlizując z nich okruszki.
Ciastka są całkiem niezłe. Paluszki też wyglądają na chrupiące — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. — Ale kawa… Nie radzę — mruknęła, po czym ledwie słyszalnym szeptem dodała “lura”.
Też pierwszy raz? — spytała po chwili, czując nieprzyjemny ucisk w żołądku. Denerwowała się, stąd ta banalna pogawędka. Nie miała pojęcia o co pytać, co mówić i czy w ogóle się odzywać. Skoro jednak mężczyzna zagadał, to w zasadzie mogła pociągnąć rozmowę. Może nawet trochę się dzięki temu rozluźni? Poczuje pewniej? Będzie już kogoś znała, to w końcu był plus w tej całej nieprzyjemnej sytuacji. Już marzyła, żeby wrócić do domu, wejść pod koc i włączyć Netflixa.

Floyd Montgomery
summertime
Myre
pan żołnierz(jeszcze) — Australian Army
33 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia

[akapit]

Chodzenie do psychologa miało pomóc albo przynajmniej zapewnić wszystkich i świat o jego chęci do uczestniczenia w tym precedensie. Nie miał siebie za psychicznie chorego, pewnie ciągle wmawiał to sobie i wszystkim, przez co musiał trafić tutaj. Każde zapewnienie było nic nie warte, był niczym alkoholik na zebraniu AA, gdzie miałby przedstawić historię życia. Czy to nie żenujące? Nie upokarzające uczucie? Kto nie byłby tym zażenowany, no nie? Chudząc i zwierzając się z problemów innym, obcym ludziom. Do tej pory i tak dużo przyjął na siebie decydując się na te prywatne wizyty u psychologa. Miało to mu niby pomóc, ale czy ktoś nie mający pojęcia o wojsku, o wojnach, o krzywdzie ludzkiej, o widoku krwi i rozerwanych ciał - jest zbawcą? Wyleczyć jego przypadłość było niczym niemożliwe, a on sam słyszał już nie raz historie które wyniszczały takich jak on, byłych wojskowych. Dosyć duża ich ilość kończyła ze sobą po tym gdy widzieli za dużo, za dużo też przeżyli.

[akapit]

Pojawienie się na spotkaniu miało przynieść jakieś efekty, takie pewnie których sam by nie zauważył. Bo jednak wciąż był tym człowiekiem z alergią na innych, lubił też ich oceniać i oglądać próbując zgadnąć kto kim jest i z jakim problem się boryka. Wydawało mu się, że z nich wszystkich to ten jego przypadek wydaje się najpoważniejszy, bo czy ktoś ma traumę ze względu na wygląd, depresje bo ktoś umarł albo ktoś go przezwał. Trochę był tym niecnym draniem, ale ludzie tak mało znali życia i tak mało widzieli i wiedzieli, że zdawał się być nad nimi w jakimś sensie. Nie chciał jednak aż ta bardzo się wychylać i przedstawiać historie życia ale pasowało wczuć się w tłum i klimat, spróbować integracji, sprzedać dobrą bajerkę aby mieć to odhaczone.

[akapit]

Upatrzył sobie jak można by się domyślić kobietę na towarzyszkę krótkiej rozmowy, zawsze mu się wydawało iż łatwiej z płcią przeciwną nawiązać ten kontakt. Rozmowa o cateringu tutejszym czy wystroju całego miejsca albo nawet o pogodzie. Nikt nie pytał, nikt nie mówił do Ciebie per "stary" - dosłownie raj dla niego. Po za tym gdy tak dłużej można by się jej przyjrzeć do wyglądała na młodą, zgrabną i całkiem niezłą laskę. Aż dziwne że i ją trapiły jakieś problemy...

[akapit]

- Masówka? Najtańsza czarna smoła ze spożywczego, kupiona hurtem.. - zawtórował jej ze śmiechem, zahaczając mimowolnie o kubek do którego mógłby sobie trochę jej nalać. To zawsze jakiś dodatkowy kopniak, prowodyr do naładowania przysłowiowych baterii. - Ahh, te ciastka. Zawsze kuszą. - rzucił bardziej do siebie niż do niej ale co tam, łatwo mogła to usłyszeć i się trochę z niego pośmiać. Skusił się jednak ostatecznie na jeden z rodzajów słodkości.

[akapit]

- Aż tak bardzo to widać? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ale jasno dał jej tym do zrozumienia, że zgadła. Wygrała talon na kiepską kawę i jego towarzystwo.. A tak na poważnie chyba wcale nie krył się z tym jak się czuje i co w ogoóle myśli o takiej akcji, o takich spotkaniach. Jego postawa niby wskazywała na typowego twardziela ale trochę miał co innego w głowie, strach być może a nawet drżenie kolan przed tym co dalej, co się wydarzy, co będzie musiał opowiedzieć a tym samym jakie obrazy przywołać.

[akapit]

- Jestem świeżakiem w tym całym temacie. Nie wiedziałem, że na takich spotkaniach też jest biesiada i cała wyżerka. Czuje się trochę jak na zebraniu rodziców w szkole, ten klimat. To wszystko. Czy tylko ja mam wrażenie, jak bardzo tutaj nie pasuje? - po cześci podpytywał ją o swoje przemyślenia, może też chciał usłyszć od niej, że również jest świeża tutaj. W końcu to zawsze razniej, niczym na rozpoczęciu roku szkolnego w nowej szkole przez nowych uczniów - czytaj ich..

Reina A. Everly
ambitny krab
Floyd Montgomery
ODPOWIEDZ