lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Gdyby zapytała go o to czy miał tego świadomość… Tego wszystkiego, co w nim było, a czego nie miał Mark… Tego wszystkiego, co sprawiało, że czuła do niego to, co czuła… Odpowiedź byłaby jednoznaczna. Nie. Nie wiedział, nie sądził, nie przeczuwał i nie podejrzewał. Jednocześnie tak - jego ego było chwilami mocno przesadzone i uparcie dawało o sobie znać, ale prawda jest też taka, że kiedy dopuszczał do głosu rozsądek… Heh, to wcale nie uważał, żeby był w czymś nadprzeciętny. Nie wiedział czym to było i co takiego konkretnie w nim tkwiło, czym rozkochał w sobie Ane, ale na pewno chciał być dla niej najlepszą wersją siebie i to założenie było od dłuższego czasu jego życiowym paliwem. Mentalnie wypijał je litrami. – Powtórkę, mówisz… No Ackerman… – zaczął niby przekornie, niby chcąc zagrać na kobiecym nosie, ale już po jego cwaniackim uśmiechu i wymownym błysku w ślepiach było widać, że to prawdopodobnie było TO, co chciał teraz od niej usłyszeć. Nie spodziewał się jednak, że może być coś jeszcze… Co chyba chciał usłyszeć nawet bardziej! – Co jest? – mruknął lekko zaniepokojony, w co wprawiła go mina Ackerman. Kiedy ona się uśmiechnęła, on momentalnie też, choć było po nim widać, że nie do końca jeszcze rozumie co właściwie się dzie… - O szlag! – sapnął cicho i instynktownie napiął chyba wszystkie swoje mięśnie, zamierając w absolutnym bezruchu, bo… Taaaaak, chyba trochę się bał, że pół drgnięcia za dużo i mógłby to zepsuć. Tę chwilę, na którą przecież tak strasznie długo czekał. Kopniaki były niesamowite i… Tak totalnie abstrakcyjne. Jasne – był z Ane na każdej kontrolnej wizycie i widział usg i słyszał serduszko ich córki, ale teraz… Cholera, teraz kiedy poczuł, jak się rusza… To nagle stało się tak bardzo, tak niesamowicie prawdziwe. Tak niesamowicie namacalne. Aż chyba pobladł z wrażenia. – To jest takie… – dziwne? Super? Niespodziewane? – Takie… – sam nie wiedział co powiedzieć. Czuł, że na pysk ciśnie mu się szeroki, niemal od ucha do ucha, uśmiech. Odetchnął więc głębiej i ciężej i podniósł wzrok w górę, do oczu Ane. – Ona naprawdę tam jest. – i rosła i już kopała i… Lada moment się spotkają. Lada moment do nich dołączy. – Gdybym wiedział, że seks z jej mamą w kuchni, na blacie tak na nią podziała, cholera… Robilibyśmy to codziennie po kilka razy, Ackerman. – zaśmiał się pod nosem, bo oczywiście tylko głupio sobie żartował, co nie zmieniało faktu, że bujanie chyba przypadło Rosie do gustu. – Będziesz miała ze mną dziecko. – wlepił uparte i roziskrzone spojrzenie w kobiece tęczówki. Nie przestawał się przy tym szeroko uśmiechać. – Może będzie miała moje oczy? – a może nie, ale mógł gdybać. Chciał gdybać. Przeżywał to wszystko pierwszy raz i nie chciał stracić z tego nawet pół grama doświadczenia. Gdybanie było jego częścią. Dotykanie brzucha ciężarnej żony, także. - Chciałabyś? - żeby miała jego oczy. O to pytał.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie chciała go zdenerwować, więc dobrze, że zareagował na jej uśmiech, że nie wpadł w jakąś panikę i dał jej na spokojnie wyjaśnić. Chociaż tym razem nie było to żadne gadanie, nie trzeba było przy tym gadać. Uczucie, którego doświadczył nie było może jakieś super mocne i intensywne, nie były to kopniaki na miarę… nie wiem, jakiegoś piłkarza. Ale było je czuć i sam mógł je poczuć, a jej robiło dzień obserwowanie jak zmienia mu się wyraz twarzy, gdy dotarło do niego, co się dzieje i co właśnie czuje pod swoją ręką. Naturalnie się rozpromieniła – Niesamowite, nie? – bo tak właściwie było to niesamowite. Świadomość tego, że ona tam była, rosła i niedługo przyjdzie na świat… tak, to było niesamowite – No i musisz spróbować. Nie tylko w kuchni. Musisz koniecznie dużo próbować. – zażartowała, sięgając jego warg i lekko, zaczepnie je muskając, nie przestając się cieszyć. Bo niewątpliwe… będzie miała z nim dziecko. Albo on z nią? Oni razem będą mieć dziecko i to ją ekscytowało, nie mogła się doczekać – tak szczerze i prawdziwie nie mogła się doczekać. Chciała obserwować jak Skyler ma okazję doświadczyć tego wszystkiego pierwszy raz. To, że będzie w tym doskonały? Nie miała najmniejszych wątpliwości. To, że trochę się bała jak będzie wyglądała ich relacja… no to ciągle gdzieś tliła się w niej taka myśl. Ale najbardziej nie mogła się doczekać jego w roli ojca tego małego kogoś. A czy chciała, żeby miała jego oczy? Uśmiechnęła się, bo co za idiotyczne pytanie…
- Chciałabym… – potwierdziła, znowu zmniejszając między nimi dystans – Chciałabym, żeby wszystko miała twoje, Sky… żeby była do ciebie najbardziej podobna jak się tylko da. – mamrotała prosto w jego wargi, a uśmiech dalej gdzieś tam tkwił w kąciku jej ust – No może poza szerokimi barkami. Nie miałaby łatwo z tak szerokimi ramionami. – zażartowała, a zanim zdążył jej cokolwiek powiedzieć – zamknęła mu usta pocałunkiem, którego przez dobrą chwilę albo dwie nie zamierzała przerywać, który wyraźnie przeciągnęła i pogłębiła, aż… znowu nie rozdzwonił się jego telefon. Może go wyciszył, ale wibracja na stole robiła swoje – Szlag by ich wszystkich trafił. Chyba nie chcą, żebyśmy wrócili do łóżka - zazdrościli, na pewno!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wszystko? Naprawdę chciałaby, żeby ich córka miała po nim wszystko? Nie tylko oczy, a… Naprawdę wszystko? Ta myśl odbijała mu się w głowie echem, podczas gdy z jednej strony Ane rozpraszała go swoją bliskością, a z drugiej – ten przeklęty telefon znowu zaczął dzwonić. Powiedzieć, że ktoś się na nich uwziął to jak nie powiedzieć nic. – Wiesz co? – mruknął, kiedy odsunął się od żony tyle tylko, żeby spojrzeć jej w oczy. Komórka wibrowała w najlepsze. – W dupie to mam. W dupie mam ich wszystkich. Chodź. – i chciała Ackerman czy nie chciała, po chwili trwającej tyle co nic znalazła się w ramionach męża. Sky podciągnął sobie tylko bokserki na tyłek, spodnie zostały na podłodze w kuchni, wziął żonę w swoje łapska i jak gdyby nigdy nic, zaczął ją nieść w kierunku schodów. Telefonu, rzecz jasna, wcale ze sobą nie brał. – No pomyśl Ane… Dwie najważniejsze osoby w moim życiu są tutaj, razem ze mną, więc szansa na to, że ten telefon będzie dla mnie naprawdę ważny jest super żadna. – nawet nie mała, nawet nie drobna, nawet nie… Nie. Żadna i już. – To co ty tam mówiłaś o powtórce? - skoro mieli jeszcze kilka chwil, bo Lily spała. Weszli do sypialni, a raczej Sky wniósł Abe do sypialni, nogą zamknął za nimi drzwi i śmiejąc się pod nosem, dopadł do łóżka. Opadli na nie wspólnie, materac zaskrzypiał jakby zaskoczony tym raptownym najściem. To rozbawiło Westona jeszcze bardziej. - Myślałaś o tym kiedyś? Że małżeństwo może być… - zaczął gadać, a razem z tym podciągnął i siebie i żonę głębiej na łóżko. Wyszczerzył kły, kiedy zawisł nad nią i spojrzał prosto w te jej cudne brązowe, a chwilami niemal czarne oczyska. - Właśnie takie? Takie całkiem… Ekscytujące? - on tak się teraz czuł. Szczęśliwy. I było to po nim widać, jak cholera. Zbliżył pysk do kobiecych ust i lekko, zaczepnie musnął je własnymi. - Olewasz obowiązki, żeby uprawiać najlepszy seks w swoim życiu z najlepszą osobą do tego seksu w swoim życiu… No sama przyznaj, większość ludzi tego nie ma. - szczerzył kły w najlepsze i zaraz złapał nimi lekko za czubek damskiego nosa. Mruknął cicho i zsunął pysk do warg żony. - Szlag… Zabiłbym za te usta. - za choćby jeden z jej ust pocałunek. To szepnął tuż przed tym, jak właśnie to zrobił - pocałował ją. Spokojnie, niespiesznie i z całym bagażem miłości.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że chciałaby… chciałaby jak cholera. Nie była z nim z przypadku. Nie była z nim, bo się napatoczył, a jak już się napatoczył to został i tak jak już został to jest, a ona jest za leniwa, żeby szukać czegoś innego. Jest z nim, bo go kocha – całościowo. Więc chciałaby, żeby ich córka była do niego podoba… i z charakteru i z wyglądu. Żeby była małą, dziewczęcą wersją swojego ojca. I to naprawdę nie było wcale takie dziwne – to po prostu Sky wiecznie w nią wątpił.
- A co jeśli to coś ważnego? – zapytała od razu, gdy postanowił zignorować dzwoniący telefon i zanieść ją do sypialni. Z jednej strony nie chciała protestować, ale z drugiej… miał firmę, powinien być bardziej odpowiedzialny niż ona ze swoim etatem na uczelni. Miał klientów, nie mógł stracić ich zaufania, bo heh… chociaż pokaźnych oszczędności – one kiedyś mogły się skończyć. A aktualnie jego firma przynosiła dużo większe zyski niż jej – nawet jeśli dobra – pensja na uczelni. Musiał utrzymywać ich rodzinę, no halo! – Skyyyyy… – zaśmiała się, bo jego argument, że to nie mogło być nic ważnego skoro byli w domu? No okej, nie mogła z tym handlować. Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i pocałowała go w sam czubek tego przemądrzałego nosa. Akurat chwilę przed tym jak opadła na materac.
- Mam nadzieję, że większość ludzi tego nie ma! Chcę czuć się wyjątkowa. Jakbym… miała koleżanki mogłabym się chwalić i karmić się ich zazdrością. – zaśmiała się szczerze rozbawiona, ale no tak było – nie miała koleżanek. Po pierwsze nigdy nie umiała w koleżanki, ploteczki i babskie wypady raczej nie były jej mocną stroną, przyjaciół miała w pracy w Agencji, a teraz tutaj? No cóż… nie byli najbardziej towarzyscy. I wcale, ale to wcale jej tego jakiegoś towarzystwa nie brakowało. Nawet jeśli nie mogła się chwalić mężem. Póki co go jednak pocałowała, albo raczej odwzajemniła jego pocałunek – mocno i zachłannie – Myślisz, że ktoś lub coś nam jeszcze przeszkodzi? – kącik ust drgnął jej wymownie, bo… było to prawdopodobne! To był bardzo niesprzyjający poranek.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Był odpowiedzialny. Na co dzień był odpowiedzialny, jak jasna cholera, czasami może nawet aż za bardzo. Teraz? Teraz miał ochotę na odrobinę, naprawdę tylko odrobinę nieodpowiedzialności. Poza tym, serio, co takiego ważnego mogłoby to być, kiedy cały jego świat tutaj, ze sobą, tuż przed swoim nosem? Klient chce szybciej swoją łódkę? Dzień w jedną czy w drugą stronę tego nie zmieni. Klient chce zrezygnować z łódki? Ta sama historia. Nowy klient chce obgadać łódkę? Niech wie, że Skyler Weston ma wzięcie i dostanie się do niego wymaga zaangażowania i odrobiny, naprawdę odrobiny cierpliwości! O, tak to sobie ekspresowo poukładał w głowie - tak na wszelki wypadek, gdyby Ane jednak wierciła mu w brzuchu dziurę o ten nieszczęsny telefon.
Zaśmiał się pod nosem na wzmiankę Ackerman o tych jej nieistniejących koleżankach. Powinien powiedzieć, że co ona opowiada, prawda? Przecież na pewno ma dużo koleżanek na uczelni i w ogóle… Ale prawda jest taka, że miała ich tak samo wiele, jak wielu kolegów miał Skyler. Heh. Pod tym względem dograli się naprawdę doskonale. - Cholera… Mieć żonę, która chce się mną chwalić przed koleżankami… Tyle, że ta żona tych koleżanek nie ma… - ściągnął lekko brwi i udał, że się trochę nad tym zastanawia. - Sam nie wiem czy to bardziej wygrać życie, czy zaliczyć faila. - skwitował bezczelnie i tak samo też drańsko zaraz potem wyszczerzył do żony kły. Pocałował ją szybko i soczyście, żeby przypadkiem nie próbowała mu dać za te głupoty, które wygadywał, po głowie. - Nie wiem… Bardzo chciałbym nie, ale… - zatrzymał się, bo… Jak to leci to powiedzenie? Nie chwal dnia przed zachodem słońca? Choć tutaj chyba bardziej pasowałoby zwykle „nie kracz”. Gdzieś w podświadomości usłyszał cichutkie kroki gdzieś poza ich sypialnią. Sam już nie wiedział czy to umysł robił go w balona czy… Nie dokończył tej myśli, bo w tym samym momencie klamka od ich sypialnianych drzwi zaczęła się specyficznie poruszać. Ciężko chodziła, a Weston zapominał ją wymienić na nową i… To chyba dobrze, akurat w tej sytuacji, bo zanim mała Lily zdążyła wejść im do sypialni, Sky cicho prychnął i zsunął się z żony. - Nie wierzę… - zaśmiał się i skinął w kierunku drzwi. Już się lekko uchylały. Naciągnął szybko kawałek kołdry na siebie i Ane. - No mnie się wydaje, że Lily by wcale nie lubiła tego nowego parku ze zwierzętami, co go ostatnio mijaliśmy… Tak myślę, naprawdę. - odezwał się trochę i celowo głośniej, zerkając dyskretnie na zakładającą się do nich dziewczynkę. Wystarczyło jednak, że to usłyszała i natychmiast był protest! Jak to nie będzie lubiła? Będzie lubiła, najbardziej na świecie! - Taak? No dobra, dobra, niech ci będzie mądralo. Chodź i daj buziaka. - wyciągnął łapsko do córki i jak tylko tak do niego przybiegła, wciągnął ją do nich na łóżko. - Nie mama najpierw, ja pierwszy chcę, halo… - no tego buziaka oczywiście! Lils zaczęła się chichrać, ale Weston dostał co chciał i czego się domagał. Ane musiała cierpliwie zaczekać na swoje 2 minuty z córką. - Wyspana? Śniło ci się coś ładnego? - zapytał i… Wargi zadrżały mu mocniej, bo… - Ja miałem super sen, wiesz? Twoja mama mi się śniła. Tak mnie bardzo bardzo… Baaaaardzo kochała… - jęcząc głośno jego imię. Mhm, właśnie tak!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie zamierzała mu wiercić żadnej dziury. Głównie dlatego, że… przecież sama zaczęła, prawda? Sama pierwsza postanowiła być nieodpowiedzialna i sama pierwsza znalazła kłamliwy powód do nieobecności w pracy. W końcu czuła się dzisiaj doskonale, wręcz podejrzanie doskonale… jakby jakaś cisza przed burzą? Hehe. Póki co jednak nastrój miała doskonały i zaśmiała się szczerze, bo to oczywiste – Wygrać życie. – stwierdziła pogodnie, bo nigdy nie rozumiała jak można omawiać swoje małżeńskie życie z kimś trzecim. No nie… może dlatego nie miała koleżanek, bo nigdy nie była wylewna ani niezbyt chętnie udzielała rad. Nie była tą przyjaciółką, która na wszystko znajduje jedną rade „rzuć go”. Więc tak – Skyler miał szczęście, że trafił mu się porządny egzemplarz, który małżeńskie sprawy załatwia w domu. A mniej szczęścia mieli, bo… tak, no tak. Niby śmiech, ale jednak trochę przez łzy, bo Lily miała naprawdę okrutne wyczucie czasu. Chociaż z dwojga złego i tak lepiej teraz – Myślisz, że to dobry moment na szkołę z internatem? – zażartowała, sięgając do męskiego policzka i lekko zagryzając na nim zęby i podśmiechując się pod nosem, bo tak… żartowała sobie tylko. Nie wysłałaby córki do szkoły z internatem. Chyba.
Podśmiechiwała się pod nosem, bo Skyler był okropny… no okropny! Ale osiągnął dokładnie taki skutek jak planował i zaśmiała się, gdy tylko ta mała maruda zaczęła głośno protestować i wpadła do nich do łóżka – No naprawdę… jesteś bardzo zachłanny Weston. – prychnęła, bo jak to on pierwszy, co? Jak? No przez jakieś trzydzieści sekund poudawała obrażoną to przynajmniej dostała dwa buziaki! – No i nie wiem, co to za oszukane sny. – kącik ust drgnął jej wymownie – Lily, co ty na to, żeby dzisiaj do przedszkola zawiozła cię Hazel? Będziecie miały z Millie małą wycieczkę – zaproponowała i spoglądając na Skylera musiał wiedzieć o co jej chodziło, no musiał…
Szkoła z internatem! Ale taka na jeden dzień, do popołudnia!
- A jak cię odbierzemy to pojedziemy do tego parku? – spojrzała to na jedno, to na drugie i oczekiwała pełnej zgodny, nie inaczej.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się pod nosem, bo tak… mogła być cwaniakiem! Z wielu różnych powodów, ale chyba nikt nie powinien z tego powodu narzekać. Dla wszystkich chciała teraz przecież jak najlepiej. To właśnie dlatego o to chodziło… wszyscy będą zadowoleni. Zachwyceni wręcz! Lily dlatego, że będzie mogła jechać z Millie do przedszkola – a nie oszukujmy się, niezależnie od tego jak bardzo kochała rodziców jednak wycieczka z koleżanka była bardziej kusząca. Do tego mieli przecież plan na wycieczkę, wiec znając ją… pewnie będzie chciała się jak najszybciej znaleźć w przedszkolu, żeby jak najszybciej z niego wyjść i pojechać do parku. Więc to, co zrobił Skyler było… ryzykowne. Bardziej niż ryzykowne. Jednocześnie nie potrafiła mu się oprzeć, bo przecież ten mężczyzna wyłączał cały jej rozsądek. Wystarczyło, że się przybliżył, że ją pocałował, musnął ciepłem swojego oddechu jej skórę… i miękła. Zupełnie miękła – Weston! – próbowała jeszcze zaprotestować, ale mało skutecznie i miało przekonująco, bo on zniżał się ze swoimi pocałunkami coraz niżej, a jej wyobraźnia podpowiadała jej, co się zaraz wydarzy i to było kuszące, cholernie kuszące – Nie mamy za dużo czasu – przypomniała mu tylko, ale to tyle… więcej nie protestowała. Pozwoliła mu zrobić to, na co miał ochotę i tym razem nikt już w niczym im nie przerwał. Ani trochę. Ba! Wszystko dalej tego dnia poszło im już zgodnie z planem. Lily pojechała do przedszkola, oni mieli sporą część dnia tylko dla siebie, mogli się lenić i spędzić parę chwil tylko we dwoje, a później pojechali na rodzinną wycieczkę do parku ze zwierzątkami. I naprawdę… wszyscy byli szczęśliwi – dokładnie tak jak to przewidziała.

/zt
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ