lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Piątkowy wieczór, Westonowie poza domem. Wszyscy. Ane, Skyler, Lily… Nawet dla Bosmana tym razem było miejsce w samochodzie. Dostali propozycję od ich wspólnych znajomych - tych, którzy od czasu do czasu zajmowali się Lily i z których córką dziewczynka złapała taki super kontakt… Właściwie od razu. Tak, propozycję wspólnego wyjazdu… Wypadu raczej, weekendowego, poza Lorne. Mieli wypożyczyć kampera i zrobić sobie trip po nie tak wcale bliskiej okolicy. Wyruszyli z Lorne popołudniem, więc w drodze do miejsca, w którym postanowili się zatrzymać i „rozbić obóz”, zdążyli jeszcze co nieco zobaczyć. W każdym razie, teraz już na miejscu - to znaczy tam, gdzie uparli się ich poprowadzić Jason i Hazel <uff, miałem zaćmienie, ale sobie przypomniałem ich imiona>. To miejsce faktycznie było magiczne. Na lekkim wzgórzu, tuż nad samą plażą - pustą plażą, okalającą coś w rodzaju mini zatoki, w której woda była tak spokojna i tak czysta, jak… No nie wiem. W najbardziej „dzikich” zakątkach świata. Na dodatek, była tam rafa, więc nie musieli wcale daleko wypływać, żeby pooglądać ładne kolorowe stworzonka. Tak zresztą spędzili wieczór - bo pogoda, mimo, że jesienna, w ciągu dnia naprawdę im dopisała. Nawet Lily skusiła się na wejście do wody - na chwilę, co prawda - ale jednak! Jason i Hazel swojego kampera postawili taki kawałek dalej od Westonów, żeby jednocześnie dać sobie nawzajem właściwą dawkę prywatności i pozwolić dziewczynkom, w razie potrzeby, spędzać ze sobą czas. No i tak też było - Lily poszła do ich kampera, a Sky rozpalił ognisko dla żony. Mimo tego, że wcześniej było naprawdę ciepło - noc robiła się super chłodna. Dlatego Weston zarzucił nawet na grzbiet kurtkę i wracając z kampera zgarnął też ciepły pled, którym moment później przykrył plecy siedzącej przy ogniu Ackerman. ciuch Usiadł obok niej i przyjrzał się jej z boku. - Okej, Ackerman, nie wiem o co chodzi, ale w końcu mi to powiesz. W końcu to znaczy teraz. Cały dzień jesteś jakaś zamyślona, w ogóle nie śmiejesz się z moich głupich żartów… Jak wywaliłem się na plaży, też tylko pokręciłaś głową, zamiast powiedzieć mi jaka ze mnie oferma. Przynajmniej tyle! No hej… Co jest, hm? - szturchnął ją lekko ramieniem w ramię. - Mamy jakiś problem, o którym nie wiesz jak mi powiedzieć? Zbankrutowaliśmy? Cofnęli nam wizy? Zamordowałaś kogoś? Przecież wiesz, że możesz wszystko… - powiedzieć mu. O wszystkim.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nigdy właściwie nie była na tego typu wycieczce. Nigdy nie była na weekendowym wypadzie kamperem, więc tak… to było dla niej coś nowego, ale też przyjemnego. Mieli okazję poznać bliższą i dalszą okolicę, zwłaszcza te elementy przyrody i wybrzeża, bo raczej żadne z nich nie było typem chodzącym po muzeach i oglądającym stare kamienie. Przyroda robiła na nich wrażenie. Na Ackerman na pewno! Czy faktycznie cały dzień była zamyślona? Nie zdawała sobie z tego sprawy, naprawdę! Więc teraz, gdy najpierw śmiesznie drgnęła, gdy Weston narzucił jej na plecy koc, a później powiedział to, co powiedział. Uśmiechnęła się pod nosem – Przepiłam pieniądze na studia naszych dzieci? – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu i uniosła butelkę ze swoim bezalkoholowym piwem, bo chwała za dwudziesty pierwszy wiek, gdy praktycznie każdy rodzaj alkoholu można kupić w wersji alkoholowej, a do takiej wycieczki, do ogniska i okoliczności przyrody właśnie pasowało piwo – A tak poważnie to nie mamy żadnego problemu. Właściwie to chyba nawet… nawet dobrze się dzieje. – stwierdziła, uśmiechając się, poprawiając na swoim turystycznym leżaczku i wbijając uważne spojrzenie w męża – Rozmawiałam z Margaret – czyli swoją byłą teściową, a jakże, mam nadzieję, że nie miała nigdy innego imienia, a jeśli miała to przepraszam bardzo, nie umiem go szukać – Zdecydowała się przyjąć nasze zaproszenie i przyjechać. – przyznała, bo kiedyś już o tym rozmawiali i to była właściwie propozycja samego Skylera. Kobieta wtedy jednak bardzo ładnie dziękowała za zaproszenie, ale stwierdziła, że potrzebuje czasu, żeby się zastanowić, bo jednak dla kobiety w jej wieku to nie jest mała podróż. No i się zdecydowała! – Na dodatek chciałaby dokończyć formalności z finansami Marka… – spojrzała na męża wymownie – Wiesz, że ja już się od tego odcięłam. Po jego śmierci nic nie chciałam, wyszłam z założenia, że skoro się rozwiodłam i jednocześnie chciałam mu zabrać opiekę nad Lily to i tak nie miałam do tego żadnego prawa. Ona jednak uważa inaczej. Jej drugi syn znowu zapadł się pod ziemię, ona się tym wszystkim zajęła, sprzedała udziały Marka i tak… generalnie chce się z nami rozliczyć. – głównie z Ane, bo Lily jest na to za mała, ale wiadomo – Nie chcę jej pieniędzy. Ale wiem, że jej nie przegadamy… więc zastanawiam się jak to załatwić. – przyznała, wzruszając lekko ramionami – No i moja była teściowa do nas przylatuje… to trochę stresujące. – zaśmiała się, bo halo… teściowa to jednak teściowa.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął śmiechem, bo o to akurat posądzał ją najmniej. - Zwłaszcza, że teraz w ogóle nie pijesz… Tak, tak, to miałoby sens. - wyszczerzył kły i sam też sięgnął po swoją i wcześniej tam zostawioną butelkę z piwem. Miał tylko nadzieję, że nie wpełzła mu tam żadna australijska mordercza szczypawka i… Tak, pomyślał teraz o tym i trochę niepewnie, czujnie zaczął przyglądać się butelce. Albo raczej temu, co było w środku butelki. - Oho, czuję kłopoty… - mruknął, gdy usłyszał o rozmowie Ane z jej byłą teściową. Potrząsnął piwem, ale… Nah, raczej nie było w nim żadnego truciciela, który tylko czyhał na życie biednego Westona. Sky więc ponownie skierował caaaaaaałą swoją i niczym niezachwianą uwagę na żonę, a im dalej ona szła w las - z tym co mówiła - tym wyżej on unosił w zaskoczeniu brwi. Okej, okej, dobrze pamiętał, że to była jego szalona (naprawdę szalona) propozycja, żeby matka Marka przyleciała do nich z wizytą, choć mówiąc „do nich”, tak naprawdę bardziej myślał o Ane i Lily, niż o sobie, ale to nieistotne w tym momencie, aleeee… Zaraz, to naprawdę się wydarzy? Ona naprawdę do nich - do nich - do nich wszystkich - całej ich trójki, czwórki, zaraz piątki… Przyleci? - O szlag… - sapnął śmiesznie i już się nie dziwił. Już nie był zaskoczony. Teraz był bardziej przestraszony. Im bardziej to do niego docierało, tym mocniej czuł się… Ehemm… W pułapce! Niekoniecznie szklanej, ale takiej, w jakiej czują się rozbitkowie na środku oceanu, okrążeni przez krwiożerce żarłacze białe. Tak. Właśnie tak się czuł. Szałowo. Jednym haustem wydudnił z butelki kilka solidnych łyków piwa, a kiedy odkleił gwint od pyska, aż musiał złapać oddech. - No to ładne wieści, Ackerman. Ładne wieści, jak cholera… Tylko… Żebym ja to wszytko dobrze zrozumiał, ok? Twoja ex-teściowa, matka twojego byłego i jednocześnie zmarłego męża… - śmiesznie, bo mówiąc to, cały czas przyglądał się Ane z taką właśnie niepewnością i czujnością - jakby oczekiwał od niej, że będzie kiwać głową i przytakiwać, jeśli mówił dobrze, no i ewentualnie kręcić nią i zaprzeczać, kiedy mówił niedobrze. Heh. - Przyjęła twoje, to znaczy nasze zaproszenie i przyleci do Australii. Do Lorne. Do naszego domu na plaży. Tak? Dobrze to zrozumiałem? Nie przyśniło mi się to? Nie mrugnąłem i nie przegapiłem jakiegoś słowa? Na przykład takiego, że żartowałaś… Czy coś? - puff. Nie żartowała. Weston westchnął. Trochę teatralnie, ale niech mu już będzie. - Weź się w garść, ośle. To tylko starsza kobieta, która na pewno… Chociaż trochę, tyci tyci, w najgłębiej skrywanych myślach, wini cię za to co stało się z jej synem. Ukochanym synem. - kolejny łyk piwa „rozgrzał” mu gardło. - Weź to na klatę, przeżyjesz, przecież cię nie otruje… Chyba. - brwi momentalnie zbliżyły mu się do nasady nosa. Łypnął na Ane i potrząsnął głową. - Nie boję się, nie myśl sobie. Tak tylko sobie… Dodaję otuchy, okej? Niech przyleci. Sam na to wpadłem w końcu… Pijany miłością do mojej pięknej żony, ale to niewaaaaaażne. Niech przyleci. A skoro chce oddać nam kasę Marka to po prostu niech założy dla Lily osobną lokatę. - to był jego pomysł. Najprostszy z możliwych, ale czy najlepszy? Pewnie niekoniecznie. - To… Na co właściwie mam się przygotować? - nawet nie był tego świadomy, ale wyglądał już na całkiem mocno zmartwionego. Tak po prostu zmartwionego. - Jaka ona jest? - hrabina, która zajada pizzę widelcem i nożem czy wyluzowana babka, która otwiera piwo zębami? A może coś pomiędzy? Był ciekaw kim była kobieta, która urodziła i wychowała Marka.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Spojrzała na męża wymownie, kręcąc lekko głową, bo naprawdę… no naprawdę. Czy ona właśnie widziała swojego męża przerażonego? Że będzie musiał się spotkać ze starszą panią mniej więcej wzrostu Ane? I po prostu była babcią Lily? Nie patrzyła na to tak jak patrzył na to Sky. Gdy stwierdził, że ona zapewne winiła Skylera za to, co stało się z Markiem – gniewnie ściągnęła brwi i spojrzała na niego bardziej niż wymownie, bo cóż to za głupie gadanie. Jeśli ktoś był tego winny to Ane. I jako jedyna rościła sobie prawo do tego typu wyrzutów sumienia. Więc tak! Miał się wziąć w garść. Nawet mruknęła gdzieś w przerwie jego lamentowania, żeby nie przesadzał. Bo gdzie miałaby go otruć? No bez przesady. Chyba.
- Po pierwsze nie wiem, czy będzie chciała zostać w naszym domu na plaży, czy będzie wolała zatrzymać się w hotelu. – bo jednak podejrzewała, że i dla niej mogłoby to być super niezręczne zatrzymać się w domu byłej synowej i jej nowego męża. Domyślała się, że dla kobiety to też nie będzie najłatwiejsza wizyta. Nawet jeśli jej relacje z Ane były dobre, pozytywne i zawsze traktowała ją jak córkę a nie synową, to jednak… była synową. Byłą. Która najpierw doprowadziła do śmierci jej syna, później jego załamania psychicznego, później się z nim rozwiodła, zabrała mu dziecko na drugi koniec globu i jeszcze sprawiła, że nie wytrzymał sam ze sobą. Może faktycznie powinni zacząć się bać? Zadumała się nad tym na moment – Wiesz co… na wszelki wypadek będziemy chodzić na kolacje do jakichś restauracji. – rzuciła, całkiem poważnie, spojrzała na męża i dopiero wtedy parsknęła śmiechem i mocno się do niego uśmiechnęła – Nie mam pojęcia na co masz się przygotować, nie wiem jak to będzie wyglądało… ale Margaret była w porządku. Zawsze trzymała synów raczej krótko, więc nawet jeśli Mark był jej ukochanym synem to wcale go nie rozpieszczała i potrafiła dać przez głowę, gdy zachowywał się jak kretyn. Nawet, gdy był już dorosły. – może właśnie dlatego zdecydowała się zeznawać na korzyść Ane, że to ona powinna mieć całkowitą opiekę nad Lily – Dla mnie była dobra. Dla Lily jeszcze lepsza. Jest panią… z wyższych sfer, ale jest w porządku. Będzie dobrze, Weston. Nie bój się. – wyszczerzyła kły – Gorzej, że jeszcze jej nie powiedziałam, że spodziewamy się dziecka. – zagryzła lekko wargę, bo faktycznie to przemilczała w ich rozmowie. Niby nie była to sprawa Margaret, ale mimo wszystko… trochę się tym stresowała!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Słowo daję, że Skyler pobladł! Normalnie pobladł, kiedy - po pierwsze - usłyszał słowa Ane, a po drugie - zobaczył jej super poważną minę. Ta chwila, ta krótka chwila pomiędzy „będziemy chodzić na kolacje do restauracji”, a parsknięciem śmiechem była… Nieznośnie długa i przerażająca! - Ackerman! - furknął i pacnął ją w kolano. - No co to za… - robienie sobie żartów z męża! Na dodatek trochę zestresowanego męża! Bo niech sobie ta tutaj szanowna pani nie myśli, że tylko ona miała prawo do czucia się „w stresie”. O nienienie, nic z tego. Pokręcił głową - z takim trochę „nie wierzę, po prostu nie wierzę” i zatkał sobie na moment, dwa pysk piwem. Ta butelka pustoszała w zdecydowanie zbyt szybkim tempie. No i znowu! Znowu mu to zrobiła! Aż się lekko zakrztusił, kiedy usłyszał, że… - Jak to nie powiedziałaś… Jak to nie powiedziałaś jej, że… No, Ane, jak to?! - zalamentował nie jak dorosły, prawie czterdziestoletni chłop postury dębu, tylko jak… Chłop-panienka. Nie uderzając w panienki, ale w chłopów-panienki już tak. Minę też miał taką, jakby zmartwił się nie na żarty. A właściwie to nie! Nie, nie. Nie on SIĘ zmartwił, a to ONA go zmartwiła. Tak to działało! - Widzisz? Widzisz? To kolejny powód, dla którego ona może, i ma do tego pełne prawo, mnie nienawidzić. - i w tym momencie pomyślał o czymś jeszcze… I to chyba zmroziło go jeszcze bardziej, niż wszystko co zostało powiedziane dotychczas. Zamarł na moment, wlepiając wzrok w ognisko, ale było po nim widać, że nie tyle co się zamyślił, a właśnie coś go „uderzyło”. Jak piorun z nieba, dosłownie. Swoją drogą bardzo ładnego, rozgwieżdżonego nieba. - Ane… - zaczął niepewnie i powoli przeniósł wzrok na siedzącą obok żonę. Przyjrzał jej się baaaaaardzo bacznie, baaaardzo, wręcz badawczo, jakby spodziewał się jakiejś ściemy, próby oszustwa i załagodzenia jego stresu… Czymkolwiek! - To, że spodziewamy się dziecka to jedno, ale czy byłaś łaskawa powiedzieć jej o tym, że Lily… Już nie jest Cannon? - o tym, że Weston adoptował dziewczynkę i ona prawnie była jego córką. Tak. To mogło uderzyć starszą panią dużo silniej, niż wiadomość o drugim dziecku Ane. Z nowym mężem i w nowym życiu - w tym, w którym nigdy nie było miejsca dla jej zmarłego syna. - Nie chcę, żeby to odebrała jako… Nie wiem, próbę wykluczenia jej? Nie zabrałem jej przecież wnuczki… Nie zabrałem, prawda? Nie poczuje się tak? - Ackerman przytaknie? Nie przytaknie? Uspokoi go w ten czy inny sposób, czy też wyleje mu na łeb kubeł zimnej wody? Dopił szybko piwo i pustą butelkę odstawił na bok. Przetarł pysk dłonią i mocniej pochylił się do żony. Wpatrywał się w nią, jak zaklęty. Nie chciał stracić nawet ułamka jej reakcji! Nawet jednego mruknięcia, skrawka szeptu… Uśmiechu, niczego! Po prostu niczego.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No tak to nie powiedziała! Prawda była taka, że nie rozmawiała z Margaret, co drugi dzień, żeby zrelacjonować jej wszystkie wydarzenia z ich aktualnego życia. Nie plotkowały, nie gawędziły przy kawce… właściwie zamieniały ze sobą zaledwie parę słów, gdy kobieta dzwoniła do Lily. I to Lily najwięcej mówiła. Ane udało się przy okazji jedynie wspomnieć o zaproszeniu, a później chwilę porozmawiać, gdy kobieta zdecydowała się je przyjąć. Przez myśl jej nie przeszło, żeby uprzedzić ją, że wkrótce – nie wiem kiedy, miałeś sprawdzić – ich rodzina się powiększy – Dlaczego miałaby cię nienawidzić, Sky? Przecież to niedorzeczne. Jestem w stu procentach pewna, że domyśla się, że uprawiamy seks skoro jesteśmy małżeństwem i na pewno wie skąd się biorą dzieci. – bo co ich powiększająca się rodzina miała wspólnego z nienawidzeniem Skylera? Przecież nie zrobił nic złego. Nie zrobili sobie też tego dziecka tydzień po tym jak Mark wyleciał w powietrze, albo gdy faktycznie go pochowali. Nie. Aczkolwiek ton głosu męża i jego pytanie… ściągnęło ją na ziemię. Znowu mocniej ściągnęła brwi i było widać, że… nie. To była kolejna rzecz, o której jej nie powiedziała – Ale Lily jak z nią rozmawiała już wspomniała o tym, że jesteś teraz jej tatą… więc może się domyśliła? – rzuciła naiwnie i pacnęła się kilkukrotnie otwartą dłonią w czoło, bo jak mogła o tym wszystkim nie wspomnieć, a zaprosić kobietę w odwiedziny? Wiadomo, że przyjeżdżała do Lily, ale i tak… może nie powinni jej na głowę zrzucać tylu informacji na raz – Jakbyśmy chcieli ją wykluczyć, Sky, to nie zapraszalibyśmy jej do odwiedzin, prawda? Obiecywalibyśmy, że przelecimy kiedyś z Lily do Kalifornii i zawsze znajdowali wymówkę, żeby tego nie robić. – próbowała wrócić do racjonalnego myślenia – Więc oczywiście, że nic nikomu nie zabraliśmy. Sprawiłeś, że jej wnuczka ma znowu ojca, na którego zasłużyła. Więc nie. Nie powinna się na nic obrażać. – zapewniła i tak, tej myśli postanowiła się trzymać. Nawet upiła kolejny łyk piwa i uśmiechnęła się męża, żeby też go w ten sposób pocieszyć i przekonać do tej bardziej optymistycznej wersji – A jeśli będzie niemiła… wystawimy ją za drzwi i zamówimy taksówkę na lotnisko. -dodała pogodnie, uśmiechając się ładnie i trącając Westona w ramię, żeby się rozpogodził.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tia… Jego mina mówiła wszystko na to całe „domyślanie się” starszej pani, że jej ukochana wnuczka ma nowego tatę… I to tak totalnie nowego tatę. W papierach też. Skyler tak po prostu i po ludzku bał się, że to może być dla kobiety, która przecież nie tak wcale dawno straciła syna, dość duży cios. Ale jednocześnie absolutnie nie miał nawet grama pretensji do Ana za to, że nie uprzedziła swojej teściowej o aktualnym stanie rzeczy. Nah, nic podobnego. – Poza tym jestem super, tak? Naprawdę truuuudno mnie nie lubić. – dorzucił i chciał zabrzmieć najluźniej, jak potrafił… Ale było widać, że to takie ciut na siłę. Uśmiechnął się do żony i nawet prychnął w rozbawieniu cicho pod nosem, bo przez myśl przeszła mu taka bzdura, że… No trudno go nie lubić, a jednocześnie i ojciec i matka ewidentnie nie pałali do niego sympatią. Tak, rozbawiło go to, ale nie chwalił się. Nie było czym. – No dobra, czyli pani z wyższych sfer… Masz szczęście, że nie wyszłaś za neandertalczyka, Ackerman. Może nie wyglądam, ale umiem się zachować… Jak trzeba. – błysnął przelotnie kłami i wymownie skinął na jej butelkę. – Przynieść ci jeszcze jedno? Nie myśl sobie, że szybko pójdziemy spać. Zaraz pójdę po Lily, położę ją do spania, a my… – nie ma to jak przejść, jak gdyby nigdy nic, z tematu starszej pani, która na pewno skrycie go nienawidzi do tego co on i Ane będą robili później. W nocy. Niekoniecznie w kamperze. – Nikogo tu nie ma, więc… – w sensie w okolicy nikogo nie było. A Hazel i Jasonem w ogóle się nie martwił. Weston ruchem głowy wskazał na zejście na plażę. Mieli je tuż obok siebie, dosłownie kilka… No może kilkanaście metrów do przejścia. – Tylko mi nie mów, że nie lubisz piasku w majtkach. To głupia wymówka, Ackerman, szczególnie, że zamierzam je z ciebie zdjąć. – nie owijał w bawełnę, z kim, jak z kim, ale z tą tutaj seksowną brunetą? Nie musiał! Jedno łapsko położył na jej kolanie i zaraz swobodnie podsunął wyżej – na kobiece udo. – Wiesz co? – zagadnął i przesunął łapę tak, żeby zbliżyć ją do dłoni żony. Zaczął ją lekko muskać palcami po wnętrzu nadgarstka, po wnętrzu dłoni, po palcach… Wzrok skupiony miał właśnie tam. – To zabrzmi może głupio, bo przecież jesteś… Mam cię na co dzień, ale… – uśmiechnął się pod nosem. – Brakuje mi ciebie, Ane. Jak masz dużo pracy, albo ja mam dużo pracy i do późna siedzę w warsztacie… Naprawdę za tobą tęsknię. – podniósł wzrok z powrotem do kobiecej twarzy. – Ale to dobrze, prawda? Nie jestem jakiś… Nienormalny? – błysnął kłami, bo trochę jednak był. Na jej punkcie? Puff, wariat, że hej!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No i to była właśnie myśl, której powinien się trzymać. Wypadało, żeby narcyz się jej trzymał, prawda? Był super i trudno było go nie lubić, więc Ane też nie miała najmniejszych wątpliwości, że tak właśnie będzie. Czy to mogło być zaskakujące dla starszej pani? Owszem. Czy mogło ją to zranić? Niekoniecznie. Miała po prostu nadzieję, że nie uzna, że skoro z Markiem nigdy nie była tak szczęśliwa jak jest teraz to… powinna odejść dużo wcześniej, bo zniszczyła mu życie. Teraz było już za późno na tego typu wątpliwości.
- Myślę, że z wyglądaniem też nie masz większego problemu. – wtrąciła mimochodem, uśmiechając się pod nosem i dopijając swoje piwo, ale na pytanie o kolejne – tylko pokręciła lekko głową. Nic z tych rzeczy, bo spędziłaby całą noc chodząc siku, bo jak się okazało jednak jest już w dość zaawansowanej ciąży i pewnie te jej skutki uboczne są dość… upierdliwe – A my, co? – spojrzała na męża wymownie, a gdy wskazał na zejście na plażę – roześmiała się w głos. Szczerze! Piasek w majtkach zdecydowanie mógłby być najmniejszym możliwym problemem w tym przypadku.
- Trochę pewnie jesteś. – nienormalny, a jakże! Głównie dlatego, że nie wyobrażała sobie, że ktoś mógłby czuć do niej coś takiego, ciągle wydawało jej się to lekko abstrakcyjne, ale… i miłe, po prostu miłe. Dlatego właśnie wychyliła się w jego stronę, sięgnęła jego twarzy, którą złapała w obie dłonie i go pocałowała. Mocno i z uczuciem, ale spokojnie… tak, nigdzie się przecież nie spieszyli, prawda? Uśmiechnęła się do niego najładniej jak potrafiła – Myślałam o tym ostatnio… nie zostało nam dużo czasu i może powinnam iść na zwolnienie? Musimy przygotować pokój, wyprawkę i wszystko… spędziłabym też trochę czasu z Lily – bo później nagle będzie miała noworodka przyczepionego do niej praktycznie… cały czas, a na Skylera spadnie obowiązek zadbania o to by dziewczynka nie poczuła się jak piąte koło u wozu. Bardzo, bardzo tego nie chciała… bardzo – Żeby nagle się nie okazało, że nie jesteśmy w ogóle przygotowani i świat staje na głowie. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale no cóż… trochę byli nieprzygotowani.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zmarszczył śmiesznie brwi, bo w końcu nie takiej odpowiedzi spodziewał się usłyszeć. – Dzięki, żono. – sapnął pod nosem, rozbawiony jej szczerością, ale zaraz potem skupił ślepia na jej wargach – zbliżających się do jego pyska. Uśmiechnął się widząc i czując do czego to zmierza. Po pocałunku też się uśmiechnął. Pewnie dlatego, że… - Przyjmuję to za „ja za tobą też tęsknię, Weston”. – choć nie padło na głos, tak zamierzał potraktować ten pocałunek. Nie zbierał łapska z kobiecej ręki. Splótł dłoń żony ze swoją i nieco mocniej ścisnął. – No… To chyba nie jest taki głupi pomysł, bo… My naprawdę nie jesteśmy przygotowani. Kompletnie. Nic, a nic. – wyszczerzył kły i kręcił głową, ale prawda jest taka, że nie było się z czego cieszyć! Byli… W dupie z przygotowaniami. Łóżeczko niegotowe, pokój nieprzygotowany, a oni hej – ciągle w poczuciu „przecież mamy jeszcze dużo czasu”. Ehem, nie powiem i nie wskażę palcem czyja to wina! Hyhy. – No dobra. Ty na zwolnienie, żeby spędzić trochę czasu z Lily, a ja zamknę na kilka dni warsztat i ogarnę pokój i resztę, ok? To znaczy… Po tę całą, jak ty to nazywasz, wyprawkę i tak musimy jechać razem, bo… No wiesz jak jest. – przewrócił oczami, ale tak – Ane wiedziała jak jest. Wiedziała, że jej mąż na pewno wybrałby wszystko – każdy jeden element z kompletnie rożnych parafii. Na dodatek pewnie część rzeczy wziąłby przez pomyłkę dla chłopaka, zamiast dla dziewczynki i to naprawdę nieumyślnie! Po prostu… To wszystko dla niego wyglądało totalnie tak samo. Identycznie i… Tak, potrzebował tam i przy tym Ane. Bo właśnie – rządzę się i decyduję, że już wiedzieli. Wiedzieli, że to będzie mała Rosie. – Właściwie to możeeee… Powinnyście gdzieś pojechać tylko we dwie? Nawet na weekend. Wiesz, taki dziewczyński wypad. Myślisz, że by się ucieszyła? – Lily oczywiście, bo to o niej Skyler teraz myślał. On, co prawda, w przeciwieństwie do żony – nie bał się tego, że dziewczynka mogłaby poczuć się, jak to przysłowiowe piąte koło u wozu, nah. Był absolutnie przekonany, że tak to wszystko zorganizują i tak o wszystko zadbają, że… No nie, do niczego takiego nie dojdzie. – Powiedzmy, że nawet bym wam pozwolił… – łypnął na Ackerman i uśmiechnął się pod nosem tak całkiem wymownie – jak cwany lis i drań. – Pod warunkiem, że co godzinę byście do mnie dzwoniły i wysyłały mi dużo lowkowych smsków. Tak, żebym na pewno wiedział, że baaaaaardzo za mną tęsknicie. – nawet jeśli aż tak by nie tęskniły! W tym momencie coś mignęło mu w kącie spojrzenia. – Oho… O wilku mowa. – małej „wilczce” tak właściwie, ale tak – w ich kierunku maszerowała właśnie zadowolona i uśmiechnięta od ucha do ucha, Lily. Już po samej jej minie było widać, że ma im tyyyyyyle do opowiedzenia i wcale nie wybierała się do spania.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mruknęła zadowolona prosto w jego wargi, gdy jeszcze raz ich sięgnęła, ale właśnie tak powinien jej pocałunek rozumieć. Tak i nigdy nie inaczej. Oczywistym było, że za nim tęskniła. Potrzebowała go obok siebie, potrzebowała jego miłości… i to było może płytkie, może wcale tak dobrze o niej nie świadczyło, ale uzależniła się od tego uczucia. I po prostu go potrzebowała. Zwłaszcza teraz, gdy była w ciąży i tak… wszystko się zmieniało. Ta jedna konkretna rzecz musiała być niezmienna i bezpieczna, bo inaczej chyba by oszalała.
Spojrzała na Skylera śmiesznie marszcząc nos, gdy wspomniał o przerwie w warsztacie, bo jak zawsze martwiła się, czy na pewno mógł. Czy nie zakopie się przez to w projektach później albo czy wyrobi się w terminach, które obiecał klientom… to było ważne! Z biznesowego punktu widzenia to było bardzo ważne. Ale wiedziała też, że przygotowanie tego pokoju było dla niego ekstremalnie ważne, więc ostatecznie skinęła, zgadzając się na taki plan. No i oczywiście, że nie pozwoliłaby mu na samodzielne zakupy… bo przecież kupiłby trzy razy więcej niż będą potrzebować. Wiedziała! Domyślała się!
- Pewnie by się ucieszyła… a później przez cały czas musiałabym słuchać, że Skyler to albo Skyler tamto, a Skyler to… – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu, ale prawda była taka, że tak… Lily go uwielbiała i zdecydowanie aktualnie znajdował się na podium jej ulubionych człowieków, pewnie wyprzedzając Ane. Czy jej to przeszkadzało? Ani trochę. Cieszyła się, że się dogadywali i cieszyła się, że nie było między nimi żadnego napięcia, które mogłoby występować w tego typu… łączonych rodzinach. Nie była też zazdrosna, a teraz sobie po prostu z niego żartowała – Więc ja serdecznie podziękuję za taki wypad, żeby słuchać przez kilka dni jaki jesteś wspaniały i dlaczego nie ma cię z nami. – zakończyła, podśmiechując się pod nosem, ale prawda była taka, że chyba by się też już nie odważyła na taką wycieczkę z kilkulatką, nie teraz… za dużo rzeczy mogło się stać.
- To ten… coś mówiłeś, że położysz ją spać? – zażartowała do męża, gdy dziewczynka faktycznie do nich przybyła i od razu jak z karabinu zaczęła opowiadać, co robiła i jak się bawiła i co widziała… no i paszcza jej się nie zamykała. Ani trochę. Nawet właściwie nie oczekiwała reakcji na swoją opowieść, po prostu musiała im wszystko zrelacjonować. A Ane się podśmiechiwała pod nosem obserwując męża, bo no cóż… jego plany właśnie upadały! A do tego musiał trenować… no i słuchać! Jak na ulubionego człowieka przystało!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął szczerym rozbawieniem, bo mimo swojego wiecznie niedopieszczonego ego, naprawdę-naprawdę nie spodziewał się, że tak właśnie mógłby wyglądać ten ich dziewczyński weekend. – Kochanie, nic nie poradzę, no. Taki już jestem, że trudno o mnie tak po prostu zapomnieć. – nawet na dwa dni! Szczerzył kły jeszcze przez moment, bo jemu też przez głowę przeszło kilka przyjemnych refleksji na temat jego relacji z Lils. Może nie przyznałby na głos, że dziewczynka go uwielbiała, ale… Tak, lubiła go. Lubiła go, lubiła spędzać z nim czas, lubiła kiedy robił jej śniadania i kolacje, lubiła oglądać z nim ulubione bajki, czytać ulubione książki i… No, lubiła go. Po prostu. A on… On za nią szalał. Naprawdę czuł się, tak jakby to była jego najprawdziwsza córka, taka z jego krwi, z jego kości, z jego silnie bijącego serducha. – Lils, poczekaj seku… – chciał i nawet spróbował coś wtrącić, przerwać ten dziecięcy monolog o… Trochę wszystkim i niczym, bo choć nie widzieli się z córką raptem parę chwil, to jednak ona miała im tyyyyyyyle, o tyyyyyyyyyyle do opowiedzenia. Bo przecież tyyyyyyyyle, o tyyyyyyle wydarzyło się od ich ostatniego spotkania. Tia… Tak czy inaczej – bez skutku ta jego próba. Sapnął pod nosem, pokręcił głową i szczerząc się od ucha do ucha, spojrzał na Ane. – A ty coś mówiłaś, że chcesz z nią spędzić więcej czasu, tak? – odbił tę podkręconą piłeczkę i lekko uszczypnął żonę w ramię. Spojrzał na córkę, potem na Ane, potem znowu na małą Westonównę… I nagle zawołał: - Lily, zobacz! – ręką wskazał kierunek za jej plecami i toooo, tooooo w końcu zadziałało. Dziewczynka przerwała gadanie, obróciła się tam, gdzie niby miało coś być, a w tym samym momencie Skyler wyskoczył ze swojego miejsca, dopadł do tej małej gwiazdy i złapał ją w swoje łapska. – Żartowałem, nic tam nie ma. Czas na spanie, panno Lily. Jutro… Jak mama pozwoli… – zerknął wymownie na Ackerman. – Pójdziemy razem, tylko ty i ja, poszukać najładniejszych muszelek, jakie tylko można tutaj znaleźć, okej? Może tak być? Tylko ty i ja, tak właśnie. Obiecuję. – sorry, Ane, ale zostałaś wykluczona z tej randki. – To teraz musisz się porządnie wyspać, bo jak inaczej je znajdziesz? To co? Mamy deal? – Lils pokiwała energicznie swoją ciemną burzą loków i odpowiedziała całkiem jednoznaczne Tak, deal!. – No i super. To teraz buziak dla mamy i spadamy pospać. – pochylił się z córką do leżakującej Ane, był buziak na dobranoc, a potem faktycznie Weston pomaszerował z dziewczynką do kampera. Misja „usypianie gaduły” przebiegła wzorowo i bardzo sprawnie, bo wystarczyło, że główna bohaterka tego przedsięwzięcia znalazła się w łóżku i dotknęła głową do poduszki… A już spała. Skyler niedługo potem wrócił więc do żony. – Była padnięta. Zasnęła w pół sekundy. – zdał relacje i dorzucił trochę suchych gałęzi do ogniska. Kucnął obok Ane i wlepił wzrok w tańczący ogień. – Chcesz coś… – wargi zadrżały mu mocniej, a wzrok na ułamek chwili uciekł w kierunku Ackerman. – Porobić? – hyhy.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Lubiła ich obserwować. Tak szczerze. Nawet teraz, gdy Lily nie milkła, a Skyler zdawał się przewracać oczami i bezskutecznie wejść jej w słowo… i tak lubiła to obserwować. Każdy jeden taki wieczór, każda jedna taka chwila upewniała ją w tym, że podjęła w swoim życiu najlepsze możliwe decyzje. I gdzieś tam z tyłu jej głowy pojawiła się myśl, że ma nadzieję, że Margaret też to dostrzeże. Że Lily jest szczęśliwa. Oczywiście z własnym ojcem też była szczęśliwa zanim wpadł w dołek – bo można o Marku było mówić dużo złych rzeczy, ale do czasu wypadku był dobrym ojcem – ale teraz niczego jej nie brakowało. Może wylądowały na drugim końcu globu, ale… było warto. Po prostu było warto. Obserwowała ich, uśmiechając się pod nosem do swoich własnych myśli, a opowieści Lily jednym uchem do niej wpadały, a drugim wypadały. Zresztą to, co powiedział Sky trochę też. Dlatego nie oburzyła się na to, że zamierzali ją wykreślić ze swojego dnia na plaży w poszukiwaniu muszelek. No naprawdę. Ocknęła się dopiero, gdy zawarli układ, a Lily wyciągnęła do niej rączki, żeby powiedzieć dobranoc. Oczywiście, że życzyła jej kolorowych snów i przypomniała, żeby nie dawała Skylerowi w kość. Bo potrafiła być trudna! Na szczęście nie tym razem, a mąż wrócił do niej szybciej niż sama by przypuszczała. Uśmiechnęła się do niego pogodnie – Też bym się zmęczyła, gdybym wyrzucała z siebie tyle słów na minutę. – zażartowała, a gdy Weston kucnął przy ognisku obok niej sięgnęła do niego łapskiem, wplotła palce w jego ciemne kudły i lekko ale przyjemnie drażniła skórę na jego potylicy, może trochę karku… no miziała! – Czy chcę coś porobić… – powtórzyła za nim, uśmiechając się pod nosem – No nie wiem… – zaczęła – Iść spać? To był długi dzień. – i skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie jest zmęczona – Ale możemy tu też trochę jeszcze posiedzieć. Jest przyjemnie. Myślisz, że ten leżak utrzyma nas razem? – bo zdecydowanie mogli się przeorganizować i chętnie przytuliłaby się do swojego ulubionego chodzącego kaloryfera.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ