lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się pod nosem w chwili, gdy kobiece palce zetknęły się z jego karkiem. To było jedno z tych najprzyjemniejszych uczuć na świecie. Weston był tam szczególnie wrażliwy, więc… Nie ma co ukrywać, Ane robiła mu dobrze, a nawet jeszcze nie zdążył ściągnąć spodni. – Spać… – sapnął cicho i wymownie przewrócił oczami. Wargi też zadrżały mu przy tym wyraźniej. Obrócił łeb i przyjrzał się żonie, mimowolnie też – a instynktownie – nadstawiając się pod jej miziającą rękę jeszcze bardziej. – Naprawdę o to pytasz? – udał delikatną pretensję. – Ane, no pewnie, że utrzyma, przecież ja jestem leciutki jak piórko. Pióreczko nawet powiedziałbym. Takie… Pióreczko z wróbeleczka. W ogóle jestem drobny i zgrabny, więc… – nie chciał tego przerywać, ale musiał, skoro takie było życzenie kobiety jego świata i życia i serca… I wszystkiego. Wstał i wyciągnął do Ackerman łapsko w jednoznacznym geście. – Podnieś ten seksowny tyłek. – a on jej w tym pomoże. Wstała? Zakładam, że tak, więc wtedy to Weston usiadł pierwszy, a Ane usiadła… No właściwie na nim. Leżak niebezpiecznie zaskrzypiał, a Sky skomentował to parsknięciem rozbawienia. – To moje ego tyle waży. I to co mam w spodniach. Cała reszta jest okej. – wyszczerzył kły, a zaraz potem złapał nimi dla zaczepki i z czystej przekory… Za damski policzek. Opatulił żonę łapami, przytulił ją do siebie i siebie do niej i… Tak, od razu zrobiło się dużo cieplej. Tak… Przyjemnie cieplej. – To co będziesz jutro robiła, jak ja będę zbierał z Lily muszelki? Przykro mi, Ane, umowa to umowa, to musimy być tylko ja i ona. To inaczej by nie zadziałało. – jako argument dla jej szybkiego pójścia spać. Uśmiechnął się, trochę jak cwaniak i skinął na niesłabnące w sile ognisko. Coś mu przywołało na myśl, choć paradoksalnie wcale nie związanego z ogniem jako takim. – Swoją drogą, powiedziałaś wcześniej, że twoja teściowa to taka pani z wyższych sfer… Ale wiesz, że ja ciebie też na początku za taką miałem? – no co? Taka prawda! Była przyjezdną z wielkiego miasta, z kwitnącą karierą, świetnym wykształceniem, rodziną szanowaną społecznie i ekonomicznie… Pozory to pozory. Każdy im ulega, w mniejszym lub większym stopniu. – Przyznaj się, byłaś taka? Chociaż trochę i to ja ciebie zmieniłem, bo mam taki fantastyczny wpływ na ciebie, czyyyy… Nie byłaś, a jedynie sprawiałaś takie wrażenie i nie miałaś o tym bladego pojęcia? – zapytał swobodnie i wlepił w żonę baczne, ciekawskie spojrzenie. Jedna brew wymownie mocniej wygięła mu się w górę.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No spać, spać! Musiał z tym handlować, że jego żona aktualnie… dużo śpi, bo jest w ostatnich tygodniach zdecydowanie bardziej zmęczona niż wcześniej. Ba! Niż kiedykolwiek. Więc spanie albo wylegiwanie się teraz na leżaku, gdy większość dnia spędzili za kółkiem, zwiedzając okolicę, pływając i doskonale się bawiąc – teraz ktoś wypompował z niej caaaaałą energię. I im dłużej siedziała w przyjemnych okolicznościach przyrody – wygodny leżak, ciepły koc, wesoło trzaskający ogień w ognisku? Tym bardziej to do niej docierało – No nie wątpię, że jesteś drobny i leciutki… jak pióreczko! Ale ja już nie! – prychnęła, bo oczywistym było, że martwiła się o leżak z własnego powodu, a nie z jego, duh. Ale skoro wierzył w wytrzymałość leżaka, nie pozostawało jej nic innego jak podnieść tyłek i spróbować się usadowić na nim. Jeśli nie wytrzyma – upadek przynajmniej nie będzie z dużej wysokości, a przy okazji i Sky ją zamortyzuje, ha! Ale usadowiła się wygodnie, wtuliła się w niego, poprawiła koc i tak… zrobiło się przyjemniej – Nie wiem? Może… się poopalam? Skoro tutaj nikogo nie ma to wykorzystam okazję, żeby popracować nad równą opalenizną? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Ty będziesz zbierał muszelki, ja się będę opalać toples. To brzmi jak całkiem dobry plan. – zdecydowała, chociaż improwizowała. Nie miała zielonego pojęcia, co będzie robić… i na dobrą sprawę liczyła, że jednak zabiorą ją ze sobą. A jak nie? Coś sobie z Bosmanem wymyślą.
- Hm? – spojrzała na niego zaskoczona, gdy wspomniał jej teściową, a gdy kontynuował… kącik ust zaczął jej drgać w rozbawieniu – Zmieniłeś mnie? W sensie, że co? Że niby jak sobie mnie wyobrażałeś? Jak mnie widziałeś? – bo to ciekawe! Zawsze raczej uważała się za kogoś… normalnego. Przywitała go w ciuchach do ćwiczeń, często widywał ją w leginsach, jeansach i pili razem piwo… nie wydawała fortuny na ciuchy, nie krzywiła się, gdy ktoś używał dosadnego języka. Nie była pańcią. Więc jak Sky mógł tak o niej myśleć? Jak ona mogła sprawiać takie wrażenie? Normalnie przez chwile przeszło jej przez myśl, że mogłaby się oburzyć… no naprawdę! – Masz szczęście, że cię lubię, Weston, bo chyba bym się obraziła. – prychnęła, ale na szczęście uśmiech z jej twarzy nie znikał, więc raczej żaden foch nie wisiał w powietrzu.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Serio? Serio właśnie to chciała mu powiedzieć, wiedząc, że był tak bardzo bardzo o nią zazdrosny i nie lubił, kiedy inni faceci ślinili się na jej widok? - Ane… Jason tutaj jest. - mruknął wymownie akcentując imię znajomego, bo znajomy czy nie, to jednak facet. I o ile Weston, gdyby zobaczył czyjąś - nieswoją żonę w takich okolicznościach przyrody, po prostu odwróciłby wzrok i odszedł jak najdalej tylko się dało, o tyle… No nie mógł brać tego za pewnik w przypadku innych przedstawicieli swojego upośledzonego gatunku. Dlatego nie - praca nad równą opalenizną nie wchodziła w grę! Kompletnie!
Sapnął rozbawiony, bo akurat babski foch do niczego nie był im tu teraz potrzebny. - Obraziła? Daj spokój, Ane. Po prostu przyznaj mi rację… - że trochę była panią z wyższych sfer. Zresztą, zaraz jej wyjaśni. - Byłaś… Surowa. - wyszczerzył kły, choć wtedy zdecydowanie nie było mu do śmiechu. - Na początku, na początku, nie twierdzę, że cały czas. Nah, nic podobnego. Ale na początku? Jak cholera. Rządziłaś się, jakbyś mi co najmniej płaciła kupę kasy za ten remont… - rzucił jak gdyby nigdy nic i… Zaczął się bezczelnie i drańsko chichrać. Dobrze pamiętał dlaczego nie było mowy o pieniądzach i w jaki sposób Ackerman odwdzięczyła mu się za pomoc z domem po rodzicach. Ale hej, pograć jej na nosie trochę mógł, co nie? - Nie no, a tak serio to… Wiedziałaś czego chcesz. I byłaś w tym cholernie konsekwentna. Poza tym, no hej, znałem twoją historię, tak? Wiedziałem kim był twój ojciec, wiedziałem, że przyjechałaś z San Francisco, że miałaś robotę, do której nie przyjmują byle kogo, poza tym… - i tutaj się zatrzymał, bo nagle zrozumiał, że dla Ane ta „pani z wyższych sfer” brzmiała po prostu źle. Zmarszczył momentalnie brwi i łypnął na nią czujnie i bacznie i w ogóle z takim „czekaj, czekaj, chyba się nie zrozumieliśmy”. Właśnie tak. - Ale wiesz, że w tym nie ma nic złego, prawda? No może poza tym, że mnie nie lubiłaś i udawałaś, że się na tym wszystkim… - czyli remontowaniu wielkiego domu. - Znasz, a powiedzmy sobie szczerze, wiedziałaś o remontach i budowlance tyle samo, co ja o balecie. - przewrócił oczami, niby na serio, ale długo w tym nie wytrzymał. Zaraz potem wargi zaczęły mu wymownie i mocno drżeć, a jeszcze chwilę później - po prostu wyszczerzył kły. Jak drań i cwaniak. - Wyobrażałem sobie, że w San Francisco chodziłaś tylko do super fancy restauracji, a ryba z frytkami z pudełka, zjedzona na plaży i to w towarzystwie gościa, któremu do wyższych sfer było i będzie tak daleko, jak to tylko możliwe… No wiesz, że to cię nie kręci. Wyobrażałem sobie to, ale jednocześnie chciałem wiedzieć na pewno. Dlatego cię tam zabrałem. - na tę plażę, na tę rybę i frytki. Po prostu. Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie tamtego dnia. - A ty co o mnie myślałaś? Na początku? - zapytał luźno i wplótł lekko palce w jej ciemne loki.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo naprawdę… Jason tu jest. Phi! W takim razie mógł jej nie zostawiać tutaj samej, żeby iść na poszukiwania muszelek, w których również mogła uczestniczyć. Zresztą… czy parę chwil wcześniej nie proponował jej sam wycieczki na plażę w bardzo bezwstydnym celu? I co? W tym mu bliskość Jasona nie przeszkadzała? Ha! Podwójne standardy! Na szczęście miała zbyt dobry humor i za bardzo sobie z tym opalaniem żartowała, żeby teraz mu to wypominać. To! Ale całą resztę już mogła.
Dlatego prychnęła, gdy stwierdził, że powinna mu przyznać rację. Na pewno nie! A to, że mu nie płaciła, a się rządziła to już w ogóle cios poniżej pasa, bo nie prosiła go o pomoc, żeby niczym niewolnik robił to za darmo. Szukała pracownika a nie służącego. Chciała płacić, a że on miał dziwny kodeks moralny? To już zupełnie inna bajka! I jak tak mówił to dochodziła do wniosku, że to nie ona nie lubiła jego, a raczej on jej. Dlatego znowu prychnęła.
- I okazało się, że jednak potrafię jeść rybę z frytkami i moje szlacheckie podniebienie to zniesie? – przewróciła teatralnie ślipiami, bo naprawdę był przy tym okropny. Naprawdę okropny – I oczywiście, że chodziłam w San Francisco do super fancy restauracji. Nie wiem dlaczego uważasz, że to przekreśla umiejętności zamówienia pizzy albo chińszczyzny… i dlaczego robi to z ciebie człowieka z wyższych sfer. – bo jada się w drogich restauracjach? To niesprawiedliwe. I tak, może prowadziła życie… powiedzmy, że klasy średniej-wyższej, ale miała wrażenie, że Skyler próbował jej tu teraz wmówić, że to coś złego – nawet jeśli jednocześnie twierdził, że nic takiego nie ma na myśli. I generalnie uważała, że to co mówił było dość… niesprawiedliwe. Nigdy nie uważała, że zadzierała nosa, wydawało jej się, że jej rodzice wykonali kawał dobrej roboty w wychowaniu jej, ale jednocześnie nie zamierzała przepraszać, że żyło jej się po prostu dobrze. Może nawet bardziej niż dobrze – Że jesteś dupkiem. – przyznała bez ogródek – Bo nie lubiłam ludzi, którzy mówili mi, co powinnam – a był to taki okres w jej życiu, że było ich pełno. Każdy miał swój pomysł na to jak ona powinna wrócić do normalności – Więc moja… surowość nie była spowodowana pochodzeniem z wyższych sfer, a tym, że na dzień dobry nadepnąłeś mi na odcisk. Masz szczęście, że z czasem naprawiłeś swój błąd. – kącik ust znowu drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo koniec końców naprawdę nie zamierzała się na niego gniewać – Wiesz, że nasze dzieci takie będą… z wyższych sfer. – bo mógł sobie mówić, co chciał, ale pod względem finansowym mogli zapewnić dzieciom wszystko to, co ona też dostała od rodziców. Także tak… musiał to jakoś przetrawić.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chciał jej zdenerwować, naprawdę nie! Raczej mówił to wszystko w mocno przekornym, żartobliwym tonie. Tonie i kontekście. Tak naprawdę nigdy nie myślał o Ane, że zadzierała nosa lub też, że miała się za lepszą od innych, na przykład od niego. Nie, to byłoby bardzo nie fair wobec niej. Nie mógłby tak myśleć, nigdy nie dała mu ku temu nawet najmniejszego z najmniejszych powodów. - Mówisz to, tak jakbyś myślała, że ja myślę… - urwał, bo cokolwiek chciał powiedzieć - zaczynało to brzmieć co najmniej pokracznie. I bardzo skomplikowanie. Cyknął wymownie i zaczął od nowa: - Nie uważam i nie mówię, że to coś złego, Ane. Bycie z wyższych sfer, chodzenie do fancy restauracji na fancy lunche lub też solidnie zabezpieczona finansowo przyszłość. Nie. - pokręcił głową krótko, ale stanowczo. Nie chciał, żeby tak to zabrzmiało i żeby ona tak to odebrała. - Czy byłem do ciebie uprzedzony, zanim w ogóle się poznaliśmy? Nie. Kompletnie nie. Myślę, że wręcz odwrotnie, biorąc pod uwagę jak wielkim szacunkiem darzyłem twojego ojca. Bardziej byłem ciekaw. Tego kim i jaka jesteś. Między innymi właśnie w kontekście tych wyższych sfer. - uśmiechnął się lekko i dodał: - Byłem ciekaw czy nie zadzierasz nosa i nie będziesz mi chciała pokazać, gdzie jest moje miejsce. Wiesz, coś na zasadzie „płacę ci to masz nie dyskutować tylko robić to, co każę”. - zdziwiona? On wcale. Prychnął pod nosem i wyjaśnił dlaczego: - Nie patrz tak, naprawdę przerabiałem co najmniej kilka takich sytuacji od kiedy zacząłem na dobre dorabiać sobie przy remontach i generalnie naprawach różnych rzeczy. - przez hydraulikę, elektrykę, łatanie dziury w ścianie, stolarkę… Potrafił to. Dlaczego miał na tym przy okazji nie zarobić? - Byłem ciekaw czy ty… Będziesz babskim dupkiem. - wyszczerzył kły, bo celowo użył tego samego określenia, które ona skierowała do niego. - A wyszło na to, że to ja nim byłem. Ale masz rację. Trochę byłem. - bo dał się zwieść swojemu narcystycznemu ego. Przyzwyczajenie mówiło mu, że kiedy sugerował kobiecie, żeby się uśmiechnęła - ta natychmiast to robiła. Z Ackerman… No, to mocno nie zadziałało. Cholernie nie zadziałało. - To kiedy tak na dobre to naprawiłem? - zapytał luźno i skupił wzrok na żonie. Cały czas trzymał ją ciasno w swoich łapskach. - Czymś konkretnym? Czymś co powiedziałem, zrobiłem? Czy to był raczej proces? - i dzień po dniu po prostu się do niego przekonywała. W sumie… Chyba nie był taki zły. Z silnym naciskiem na „chyba”.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Tak, trochę to jej zdaniem zabrzmiało, ale jednocześnie mocno wierzyła, że nie miał nic złego na myśli, a bawili się w ciągu tego dnia zbyt dobrze, żeby zepsuć to głupią niesnaską, więc przez myśl jej nawet nie przeszło, żeby się na niego tak na poważnie dąsać i obrażać. Ale dobrze, że to powiedział – uśmiechnęła się przez to pod nosem. Dobrze było też usłyszeć, że wcale nie był do niej uprzedzony…. Chociaż z jednym miał rację. Wtedy.
- Chciałam – przyznała szczerze – Chciałam pokazać ci, gdzie moje miejsce. Ale inaczej niż ci się wydaje. – bo nigdy nawet przez sekundę nie czuła się od niego (ani nikogo innego) lepsza, ale była w bardzo-bardzo-bardzo kiepskim okresie w swoim życiu i zdecydowanie odpychała ludzi od siebie, żeby nie musieć słuchać jak bardzo jej współczują albo wręcz odwrotnie, że powinna się wziąć w garść, gdy nie miała ku temu najmniejszej ochoty. Nawet minimalnej – To miejsce miało być po prostu z daleka ode mnie. – wzruszyła lekko ramionami, ale tak… chciała trzymać dystans. Dlatego początkowo mogła się wydawać chłodna i dlatego oburzyła się, gdy kazał jej się uśmiechnąć. Nie zadzierała nosa, ale nie planowała nawiązywać przyjaźni – chciała przejść przez ten proces w bardzo profesjonalny sposób, co jak widać zupełnie jej nie wyszło. Bo domu już nie było, a ona leżała z nim na leżaku gdzieś na końcu świata. Aż uśmiechnęła się do tej myśli, która właśnie w tym momencie pojawiła się w jej głowie.
- Nie posłuchałeś mnie. – odpowiedziała bez skrępowania – Oczywiście, że to był proces, ale generalnie… nie dałeś mi zachować tego dystansu, który chciałam budować. Oczywiście to, że chodziłeś bez koszulki i robiłeś to z pełną premedytacją i nie musisz udawać, że nie… – prężył się niczym panna na wydaniu! Zaśmiała się pod nosem, bo dobrze było do tego wrócić – To na pewno miało pozytywny wpływ na twój odbiór. – zażartowała – Ale byłeś dobrym przyjacielem. – jak przestał powtarzać to o tym uśmiechaniu się oczywiście! – No i proszę… teraz masz najlepszą żonę jaką mogłeś sobie wyobrazić. No i przeszedłeś od nie chcę zakładać rodziny do bycia ojcem dwójki. – zaśmiała się, szczerząc kły w szerokim uśmiechu, bo to naprawdę duży przeskok! Nawet jeśli od razu wszedł w rolę ojca dla kilkulatki tak noworodek… to dla nich będzie wyzwanie. Dla obojga.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uniósł zaskoczony brwi, w chwili gdy Ane przyznała, że… Tak, chciała pokazać mu gdzie jego miejsce. To miejsce miało być z daleka ode mnie. Puff, jak to usłyszał to aż wymownie jęknął-sapnął-mruknął. Trochę, tak jakby coś go solidnie zabolało. Bo zabolało - to był cios poniżej pasa! - Nie posłuchałem, bo tego nie wiedziałem! - odparował szybko i lekko uszczypnął żonę w udo. - Jak na kogoś, kto tak bardzo nie chciał przebywać w moim towarzystwie, coś kiepsko to okazywałaś. Łaziłaś za mną, jak zakochana, napalona nastolatka. - dorzucił w tonie najoczywistszej oczywistości tego świata. I to wcale nie wszystko, co miał jej teraz do powiedzenia! - To nie ja nie dałem ci zachować tego dystansu, Ackerman! To ty sobie na to nie pozwoliłaś. Ty! Cwaniara będzie zrzucać na mnie… - szczerzył kły i kręcił głową z takim udawanym-granym niedowierzaniem w to co usłyszał. Popatrzył na żonę z boku, przyjrzał się jej ładnej buzi, bo z tą jedną, ale dużą rzeczą, o której powiedziała, którą mu „zarzuciła”, mógł się zgodzić w dwustu (jak nie więcej) procentach. - Nie wiem czy byłem dobrym przyjacielem, bo jak już ustaliliśmy to ty przyczepiłaś się do mnie, a nie ja do ciebie, ale… - tak, tak, ustalili to. Wspólnie i zgodnie, nie ma o co się kłócić i z czym dyskutować, fakty mówiły same za siebie! - To prawda, że mam najlepszą żonę ze wszystkich żon i stałem się przez ciebie kimś, kim nigdy nie sądziłem, że mogę być. Mężem, ojcem, głową rodziny. - nawet jeśli ona była szyją. - Gościem, dla którego już nie on sam jest najważniejszy. Oj bardzo nie. - Ane dobrze wiedziała, że na liście osób ważnych dla Skylera, on sam był na mocno ostatnim miejscu. To nic, że ta lista była naprawdę-napraaaaawdę krótka, najważniejsze było to, że Ackerman i Lily, a niebawem też i Rosie, stanowiły tego spisu ścisłą i naj-naj-naaaaaaaaaajważniejszą czołówkę. Były całym jego światem, co powtarzał jej… Prawie codziennie, mam wrażenie. - Pamiętasz jak przyjechałem do ciebie do San Francisco? - bo wyjechała z Lorne i generalnie… Mieli być wtedy już „tylko” przyjaciółmi. - I natknąłem się na Travisa. - brata Marka. Sky aż prychnął na wspomnienie tego typa. - Serio w pierwszej chwili pomyślałem, że… - łypnął na Ane. - No wiesz. - wróciła do swojego miasta, swojego domu i może jednak życia, o którym Weston nie miał najmniejszego pojęcia, a którego Travis - jak Skyler przez ten ułamek chwili zakładał - był ważną częścią…?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Był bezczeeeeeelny, no ale to tak bezczelny, że no naprawdę… no tak bezczelny, że hej! Dobrze, że miał przy tym ten swój urok to mogła się tylko podśmiechiwać pod nosem, bo inaczej to naprawdę – poważny babski foch, a tak po prostu wiedziała, że sobie żartował. Bo przecież była tak. Wiedziała jak było. Ba! Oboje tam byli i wiedzieli jak było… i ostatnia rzecz, którą można o niej powiedzieć to, że chodziła za nim jak napalona nastolatka. Bezczelny! Ale jeśli miało to połechtać jego napuszone męskie ego… niech więc tak będzie. Dobrze. Słuchała go więc zaciekawiona jak jeszcze w jego napuszonym męskim wyobrażeniu wyglądały ich początki. I uśmiechnęła się… już nie podśmiechując się pod nosem, ale tak szczerze i ciepło, bo żarty żartami, ale tak. Cieszyła się, że tak o niej myślał, bo nie miała najmniejszych wątpliwości, że mówił szczerze – A najlepsze w tym jest to… że zdajesz się być stworzony do tej roli. – dodała, wyciągając szyję tak, żeby móc go pocałować. Krótko, spokojnie i z uczuciem. Wiedziała, że były dla niego najważniejsze i to było najlepsze możliwe uczucie. Nigdy nie chciała z niego rezygnować i miała nadzieję, że on też nigdy nie przestanie tego czuć.
- Hm? – bo nie spodziewała się wspomnienia San Francisco… ściągnęła mocniej brwi, próbując sobie przypomnieć, co się właściwie wtedy działo i tak, rozjaśnił jej to zaledwie ułamek sekundy później. No aż prychnęła – Że bzykam brata mojego zmarłego męża? Mam nadzieję, że wybiłeś sobie to z głowy w momencie, w którym otworzył jadaczkę, bo inaczej… no chyba naprawdę się na ciebie obrażę, Weston. – za to, że podejrzewa ją o bardzo-bardzo-bardzo kiepski gust jeśli chodzi o mężczyzn – No ewentualnie najpóźniej jak przestawiłam mu nos. – zaśmiała się na samo wspomnienie tego jak kiepski był to wieczór i jak wiele się wtedy wydarzyło – Swoją drogą czasami… jak na mój gust to za często, ale no czasami, pytasz czy czegoś mi brakuje z tego dawnego życia – zaczęła i miała nadzieję, że Sky jej posłucha a nie będzie niepotrzebnie dramatyzował, bo to, co chciała powiedzieć… nie było niczym wielkim i istotnym – Treningów. Takich… porządnych treningów. – bo jasne, biegali i trenowali, ale to nie był wycisk, który dawała sobie w trakcie pracy w Agencji – Teraz się rozlazłam, ale jak będę wracać do formy… wracam na siłownię, Weston. – postanowione, a jakże!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Roześmiał się szczerze rozbawiony, bo akurat o to Ane nie musiała martwić się wcale. Jego, nazwijmy to podejrzenia względem jej i Travisa, rozpierzchły się w chwili, gdy powiedziała mu kim ten typ jest. Bratem jej męża, wtedy jeszcze w domniemaniu zmarłego… A nie zmarłego na pewno. Jakkolwiek to brzmi, wiemy o co chodzi. - Przypominam, że kiedy otworzył mi drzwi twojego domu w San Francisco, to - po pierwsze, nie byliśmy już parą… - tak naprawdę wcale nią nie byli, bo ktoś się upierał, że to bez sensu, skoro musi wracać do wielkiego miasta i super pracy w agencji. - A po drugie, nie miałem pojęcia, że to brat Marka. - mógł więc pomyśleć wszystko. Naprawdę wszystko. Swoją drogą był trochę ciekaw co pomyślałaby sobie Ane, gdyby była wtedy w jego butach. Huh? Przyjeżdża do niego z niespodziewajkową wizytą i drzwi jego domu otwiera mu zupełnie niebrzydka blondynka. Mruknął cicho pod nosem, trochę jakby zastanawiał się teraz nad tym czy faktycznie pyta o te stare czasy i tęsknoty z nimi związane, za często. Nie wydawało mu się, ale… No tak. Nie był obiektywny. To pewne. - Wiesz… Jak się pracuje w takim miejscu jak ja, to siłownia jest tylko dodatkiem… Tak tylko mówię, jakbyś chciała jeszcze przemyśleć zmianę branży… - nie ukrył wpychającego mu się na pysk bezczelnego grymasu. Niejednokrotnie żartował sobie, że mógłby ją u siebie zatrudnić. Wszystkiego nauczyć i… No. - Ale dobrze, dobrze. Jak już będziesz gotowa, obiecuję, że tak to zorganizujemy, żebyś mogła być tyle na siłowni ile tylko będziesz chciała. Słowo marynarza. - dodał i pochylił pysk do kobiecej skroni. Musnął ją lekko wargami, a potem oparł policzek, popatrzył w ognisko i poszedł z tematem o dwa kroki dalej. - Chcesz tam kiedyś wrócić? Do Stanów, do Monte. Odkupić dom twoich rodziców i… Chcesz? - pytał, ale nie sugerował odpowiedzi. Był po prostu ciekaw. - Swoją drogą… Chyba muszę ci coś powiedzieć… Z innej beczki, ale… - wargi zadrżały me lekko, więc… To chyba nic złego?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No już miała na końcu języka przypomnieć mu, że no właśnie – wcale nie byli parą, ani przez chwilę przed tym jak wróciła do pracy w Agencji. Funkcjonowali jak para, spędzali razem większość czasu, lubili swoje towarzystwo i ze sobą sypiali (a raczej nie), ale parą nie byli. Tak, to była jej wina. Nie zamierzała się wypierać – bała się tego, po pierwsze bała się, że znowu coś spartoli, po drugie miała wrażenie, że to za szybko no i związek na odległość? Nie wydawało jej się, żeby to mógł być dobry pomysł. Nie chciała skrzywdzić Skylera, nie chciała, żeby podzielił los reszty jej bliskich. Na szczęście zdążyła ugryźć się w język. Na szczęście! Nie było sensu o tym wspominać, poruszać tak nieprzyjemnych tematów i rozdrapywać starych ran. Ale faktycznie tłumaczyło go to, że nie wiedział kim był Travis.
- No już to widzę, Weston. – prychnęła, bo zmiana branży, pewnie… ale już potrafiła sobie wyobrazić jak pozwoliłby jej cokolwiek dźwigać, targać i robić taki sam trening siłowy jak sam sobie organizował. Mhm, na pewno. Jakoś łatwo jej było uwierzyć, że będzie mogła porzucać sztangą na siłowni niż deskami w jego warsztacie – No i swoją drogą szkoda… myślałam, że razem na nią pójdziemy. Wspólne treningi i te sprawy… – ale jak nie to nie! Wolał ograniczyć się do treningu w pracy to niech mu będzie, no niech mu będzie! Nie zamierzała go namawiać. Prawda była taka, że no… wcale nie musieli robić wszystkiego razem. A i ktoś będzie musiał zostać z dziećmi, ha! Swoją drogą przemknęło jej to przez myśl, że jednak… przydałaby im się niania na pełen etat? Nie wiedziała jak to zorganizować, ale mieli też jeszcze trochę czasu na zastanowienie się.
- Wrócić na stałe? Nie. Jakbym chciała wracać do domu rodziców to bym go nie sprzedawała tylko wynajmowała, więc nie… nie miałam takich planów. – bo i po co? Nic ich tam właściwie nie ciągnęło, ona nie miała rodziny, a on miał taką, że lepiej było trzymać się z daleka – I wiesz, że to średni sposób na przekazywanie ważnych informacji… – ściągnęła mocniej brwi i obróciła się tak, żeby móc na niego spojrzeć – Chcesz wracać? Zbankrutowaliśmy? Masz kochankę? – co innego musiał jej powiedzieć? Chociaż akurat z żadną z tych rzeczy nie byłoby jej do śmiechu!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie brał pod uwagę tego, że mogliby mieć wspólne treningi i wizyty na siłowni właśnie przez wzgląd na dzieci. Pierwszą jego myślą w tym temacie było to, że on zostanie z dziewczynkami, a Ane… Po prostu będzie miała wolne. Czy to na siłownię, czy na cokolwiek innego - jej wybór. Weston na pewno nie zamierzał być z tych mężów i ojców, którzy uważają, że kobieta powinna siedzieć w domu, dbać o rodzinę i nie ma prawa do czasu dla siebie. Nah. Nie, nie, jeszcze raz kategoryczne nie. Pokręcił tylko głową i rzucił krótkie, ale wymowne: - Dzieci. Będę z dziećmi. - kiedy ona będzie rzucała sztangą po sali pełnej napalonych na nią siłaczy. Ech, świetnie. Może jednak Sky jeszcze to przemyśli… Ale nie teraz. Teraz parsknął rozbawiony, bo każda z tych opcji, o które posądzała go Ackerman była strzałem jak kulą w płot. - No szkoda bardzo. Ledwie mi starcza sił, żeby zaspokoić ciebie, a co dopiero jeszcze jakąś kochankę. - nie to, żeby Ane była jakaś szalenie wymagająca, nie, nie. Żartował, spokojnie. Nie było sensu się na niego wkurzać. - Nie chcę wracać i nie, nasze finanse mają się świetnie. Nie panikuj, co? - łypnął na żonę i lekko trącił nosem jej policzek. - Gdyby to miało być coś złego, nie przeciągnąłbym tego tak. Powiedziałbym od razu. Bez intro, bez żartów, bez znieczulenia. - bo wiedział, że ona tak lubiła najbardziej. Uśmiechnął się znów i cicho odchrząknął. - Po weekendzie ma do mnie wpaść ktoś, kogo być może zatrudnię. Tylko… To dziewczyna. Stąd, to znaczy z Lorne. - bo przecież wyjechali z miasta, więc zasiałby nieścisłość. Przyjrzał się Ane i to całkiem bacznie - jakby oczekiwał, że… No nie wiem? Skarci go za ten pomysł? - To córka tego gościa, u którego pracowałem wcześniej. Przed naszą firmą. Nie chce pracować u ojca, a chce się tego nauczyć, więc… Zadzwonił do mnie i poprosił, żebym chociaż ją sprawdził. No to sprawdzę. Niczego nie obiecałem oczywiście, ale… - nie odrywał oczu od Ane. - Jest szansa, że to wypali. No dobra, możesz komentować. Tylko… Nie za ostro! Wiesz, że jestem wrażliwy… - na swoim punkcie? O bardzo! Uśmiechnął się i czekał na wyrok.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Będzie z dziećmi, no tak. Czy to robiło z niej złą mamę? Nie. Wiedziała, że nie była idealna, bo nikt nie był idealny, ale nie była zła. Zresztą… tak, wychodziła z założenia, że dziecko ma zawsze dwoje rodziców. Tak samo jak dom mają wspólny i pranie jest wspólne i śmieci również! Dlatego zawsze ją mocno śmieszyło jak ktoś pytał kobiety o to, czy mężowie pomagają im w domach albo z dziećmi… dlaczego mają pomagać? To były wspólne obowiązki. I miała naprawdę dużo szczęścia, że to był jej już drugi mąż, który doskonale łapał jej podejście do życia w tym temacie. Bo o Marku można powiedzieć dużo złego, nie był ideałem, marudził na jej pracę w Agencji, ale nigdy nie chciał, żeby siedziała w domu. I był zaangażowanym tatą do czasu wydarzeń, o których dzisiaj już nie chciała myśleć. Więc tak… dobrze, że Skyler też od razu o tym myślał. Uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zadowolona – No proszę… jak masz z tym jakieś problemy to spokojnie, wystarczy powiedzieć, Sky. – zakpiła, bo z całym szacunkiem, ale… naprawdę nie uważała się za wymagającą, a jego za kogoś, kto sobie z tym nie radził. No gdzie, phi…
A nowa pomoc w warsztacie? W pierwszej chwili się ucieszyła, bo naprawdę uważała, że powinien mieć pomoc zwłaszcza jeśli zamierzał spędzać więcej czasu w domu, gdy Rosie wreszcie pojawi się na świecie, ale… dziewczyna? To już jej nie przekonywało. Nie chciała jej od razu skreślać, ale znów… - Już pomijając fakt, że pewnie jest w tobie beznadziejnie zakochana jak ta… no… siostra Lucasa. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale taka była prawda i nie mógł protestować. Po tym, co opowiadał Lucas chyba musiało do niego wreszcie dotrzeć, że dziewczyna była w nim beznadziejnie, ale to beznadziejnie zauroczona – jeśli nie zakochana! – To z całym szacunkiem, ale kurde… Weston nie jesteś człowiekiem, który przyjmie fizyczną pomoc od kobiety. – prychnęła, bo tak jak nie wyobrażała sobie, że miałby jej pozwolić dźwigać deski, gdyby razem pracowali, tak samo nie potrafiła sobie wyobrazić tego z żadną inną kobietą – No ale jeśli uważasz, że to dobry pomysł i że to wypali to… – droga wolna, nie zamierzała mu niczego zabrać – po pierwsze byłoby to głupie, po drugie to był jego interes i on wiedział, co będzie dla niego najlepsze. Nie zamierzała być głupio zazdrosna, bo ufała Westonowi, ale jednocześnie… zatrudnianie kobiety – sądząc, że była córką jego szefa to pewnie młodej kobiety – gdy twoja żona jest w coraz bardziej zaawansowanej ciąży, czeka ją połóg i utknięcie w pieluchach… hormony w jej organizmie zaczynały jej podrzucać do głowy bardzo brzydkie obrazki, które chciała ignorować, ale jak długo będzie potrafiła?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ