Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
001
Spędzanie czasu z dziećmi, choć przyjemne to bywało męczące.
Zamiast się wyspać, dzień wolny rozpoczął o godzinie ósmej rano, zerwany na nogi przez wrzeszczące, głodne dzieci. Luna nie zawsze bywała w domu, musiała pracować, podobnie jak Dean. Utrzymanie rodziny i opłacanie rachunków do najprostszych nie należało, choć dodatkowy zastrzyk gotówki zawsze był mile widziany. Chyba pierwszy raz brunet został sam z dwójką dzieci, bez niczyjej pomocy. Ogarnięcie tego całego chaosu, krzyczących maluchów, jedzenia i sprzątnięcie bajzlu, który narobiły było ponad jego cierpliwością. Nie mógł pozwolić sobie na wyjście z domu i odetchnięcie w celu uspokojenia emocji, wkurzać też się nie mógł, bo to dla bliźniąt zadziałałoby jak dodatkowy zapalnik — a krzyków miał zdecydowanie po dziurki w nosie.
Dwuletnie dzieci potrzebowały opieki, troski i pochłaniały mnóstwo czasu, Dean układając z nimi kolejne puzzle z myszką miki (te same oczywiście, chyba po raz trzeci) liczył tylko minuty do powrotu Luny. Od niechcenia układał puzzle, zerkając znudzonym wzrokiem w kierunku obrazka, którego miał już dość. Zerknąwszy na godzinę z wielką nadzieją iż zbliża się godzina powrotu kobiety, westchnął z rozczarowaniem. Musiał spędzić jeszcze trzy godziny z tymi małymi potworkami. Chcąc zorganizować maluchom czas, zastanowił się dokąd je zabrać. Doskonałym pomysłem wydało mu się spakowanie dzieci i wybranie się na plac zabaw. Liczył na to, że po powrocie do domu będzie miał chwilę czasu dla siebie, świętego spokoju i możliwości wypicia ciepłej, a nie zimnej kawy.
Przysiadł na placu zabaw, zerkając tylko na Rose i Narcisa, czy nie robią sobie krzywdy. Dopóki nikt nie płakał, nie miał zamiaru podejmować żadnej interwencji, podobno dzieci potrafiły same załatwić swoje problemy i Dean szczerze na to liczył. Co oczywiście było błędem, bo chłopiec wyrywając sobie plastikową łopatkę z innym chłopcem, uderzył się w oko i zaczął rozpaczać. Trzydziestolatek podniósł się leniwie z ławki, biorąc malucha na ręce w celu przytulenia go i uspokojenia, a gdy chłopiec przestał płakać, spakował dzieci i wrócił do domu. Maluchy dość szybko udały się na po południową drzemkę, więc mężczyzna odetchnął z ulgą.
Słysząc otwierane drzwi, zrobiło mu się lżej na duszy (i sercu też). Przeszedł z salonu do kuchni, zgarniając z szafki gumkę do włosów i związał je w niewielki kucyk.
— Wreszcie jesteś. Nie wiem jak Ty ogarniasz te małe potworki. Nasłuchałem się dzisiaj tyle o dinozorach i kólewnie celeśtii z kucyków pony, że głowa mi pęka. Nie mówiąc już o piosence z psiego patrolu, która będzie mnie prześladować całe życie... — Wyżalił się na start, opierając plecami o kuchenną szafkę i westchnął, przykładając dłoń do czoła.
— Chcesz kawy? — Zapytał, gdy skończył dramatyzować i nastawił ekspres do kawy, przygotowując dwie szklaneczki.

Luna Miller
sumienny żółwik
blueberry
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I really can be so unkind
I know that I deserve better
001.

Kochała swoje dzieci. Z całego serca. Pojawiły się w jej życiu nagle, ale nie wyobrażała już sobie swojej przyszłości bez tych dwóch małych istot. Wychowanie bliźniaków nie było niczym najłatwiejszym, ale przecież każdy rodzic zmaga się z gorszymi momentami. Kiedy dowiedziała się o ciąży była załamana. Perspektywa bycia samotną matką ją przerażała, ale nie widziała innego wyjścia z tej sytuacji. To stworzenie, które rosło pod jej sercem. Co z tego, że Dean jej nie kochał? W tamtym momencie nie zastanawiała się nad swoją decyzją, a po prostu podniosła rękawicę, którą rzucił jej los pod nogi. Długo ukrywała ten fakt przed Deanem, ale kiedy tylko mu wszystko powiedziała ten zachował się jak prawdziwy facet. Pomógł ją i wspierał ją aż do momentu rozwiązania. Nie został weekendowym tatusiem, a był obecny w życiu bliźniaków od samego początku. Decyzja o wspólnym zamieszkaniu była świadoma, bo Lunita nie wyobrażała sobie, żeby ich dzieci miały widywać tylko tatę okazjonalnie. To tak naprawdę była najlepsza decyzja, którą oboje mogli razem podjąć.
Dzisiejszy dzień w pełni poświęciła pracy. Kochała swoje dzieci, ale czasami musiała nadgonić z zamówieniami oraz przegadać kilka spraw ze swoimi klientkami, którym pomagała w organizacji ślubu. Odkąd została mamą nie mogła przesiadywać w pracy całego swojego życia. Teraz czas dzieliła również między rodzinę, którą miała. Małą i troszkę dysfunkcyjną, ale rodzinkę. Przez cały dzień parę razy rozmawiała z Deanem, który sam opiekował się z bliźniakami i zapewniał ją, że wszystko w porządku. Nie mogła mu nie wierzyć, zresztą wiedziała, że dzieci są w najlepszych rękach. Ona mogła się skupić na pracy, ale kiedy tylko odłożyła wszystko, zgasiła światło i zamknęła salon to od razu popędziła do domu. Do swoich słodkich dzieci i do Deana, chociaż nie mogła tego powiedzieć na głos.
Weszła do domu i od razu odłożyła torebkę na bok, a ze swoich nóg zsunęła szpilki, zostając tylko w zwiewnej sukience, którą miała na siebie. Uśmiechnęła się do Deana i poszła ucałować ich pociechy. Wróciła potem do mężczyzny, całując go w policzek. Spojrzała na kawę i pokręciła głową, sięgając po kieliszki do wina.
- Za późno na kawę. Skorzystajmy z okazji, że nasza słodka dwójka śpi. - uśmiechnęła się i podała mu wino, które otworzył i nalał im do kieliszków. Sięgnęła po swój i usiadła na kanapie, wyciągając przed siebie nogi. Kiedy tylko obok niej pojawił się Dean to wtuliła się w jego bok. Czyżby dalej udawali, że tylko razem wychowują dzieci? Tak.
- Jak wam minął dzień? Tęskniliście? - upiła większy łyk z kieliszka, czując jak dopada ją zmęczenie z całego dnia.

Dean Washington
powitalny kokos
Luna Miller
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Ta dwójka maluchów nie tylko w życiu Luny pojawiła się nagle. Washington nie spodziewał się, że jeszcze będzie miał szansę zostać ojcem. Na początku był przerażony po trudnych doświadczeniach z Amandą, miał sporo wątpliwości. Z jednej strony cieszył się na myśl, że ponownie zostanie ojcem, z drugiej natomiast strony... Im bliżej było rozwiązania, tym więcej zaczął rozmyślać. Choć Luna znosiła ciążę dobrze, a wszystkie badania były w porządku, nigdy nie było pewności co będzie dalej. Jego była żona również nosiła książkowo ciąże, a po roku musieli kupować małą trumienkę i chować córeczkę. To go zupełnie zniszczyło psychicznie, dlatego miał mnóstwo obaw.
Wciąż miał za złe Lunie, że nie powiedziała mu od razu o ciąży, tylko wszystko ukrywała. Nie byli razem, wiec mogła mieć pewne obawy, lecz teraz również parą nie byli, a Dean odnosił wrażenie, że dzieci wychowywali dobrze. Kosztowało to mnóstwo nerwów, zarówno jego jak i Lune, lecz najważniejsze, że dawali sobie radę. Rose i Narcis byli jego oczkami w głowie, pilnował ich jak mógł i naprawdę starał się, by ani jednemu, ani drugiemu nic się nie stało. Narzekał, marudził i nieraz miał dość, a najgorsze były pierwsze miesiące. Nieprzespane noce mocno odbijały się na samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Już raz to przechodził, lecz z jednym dzieckiem wszystko wyglądało inaczej. Prawdziwy rollercoaster pojawiał się wtedy, gdy dzieci była dwójka.
Zlustrował uważnym spojrzeniem sukienkę Luny, dochodząc w duchu do wniosku, że macierzyństwo w sumie jej służy. Wciąż była szczupła, lecz odnosił wrażenie, że emanowała od niej... Kobiecość, której wcześniej nie dostrzegł. To był nieco inny typ kobiecości, przed ciążą była seksowną kobietą, ale teraz, gdy odprowadzał ją wzrokiem ewidentnie robiło mu się ciepło — a przecież tylko na nią patrzył! Była ubrana, choć ta sukienka przy powiewie mocniejszego wiatru mogła odsłaniać nieco więcej i właśnie to widział oczami swojej wyobraźni.
— Tak — Skwitował krótko, nie bardzo wiedząc tak na dobrą sprawę na co przytakiwał, ale odpowiedzią która potrafiła dogodzić kobiecie, zawsze było tak.
Pieprzony zboczeńcu, skarcił się w myślach, przejeżdżając dłonią po karku i westchnął cicho. Dopiero teraz do niego dotarło, że pytała o to, jak spędzili dzień. Przeszedł za nią do kuchni, wziął lampkę z winem i usadowił się na kanapie, tuż obok Lu.
— Układaliśmy puzzle, byliśmy na placu zabaw, oglądaliśmy psi patrol, wszystko w porządku. Narcis ma tylko siniaka na policzku bo uderzył się grabkami o które kłócił się z jakimś chłopcem — Zaczął wymieniać, zerkając w kierunku kobiety.
—...ale oczywiście nic mu się nie stało — Sprostował niemalże od razu, żeby uniknąć nieprzyjemnych niedomówień. Matki miały to do siebie, że potrafiły przejmować się drobnostkami, dlatego wolał od razu wyjaśnić sytuację.

Luna Miller
sumienny żółwik
blueberry
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I really can be so unkind
I know that I deserve better
Ona nie wiedziała jak miała się zachować tak naprawdę. W końcu, została matką po raz pierwszy i tak naprawdę nikt w ich rodzinie wcześniej nie miał małego szkraba. Jasne, dalsze kuzynki już miały dzieci, ale żadna z sióstr Luny nie doświadczyła tego pięknego stanu. Z początku Millerówna była przerażona, bo wiedziała, że będzie musiała samotnie wychowywać dziecko. Po prostu nie chciała w żadnym wypadku zmuszać Deana do czegokolwiek. Kochała tego faceta, ale nie można na nikim wymusić jakikolwiek uczuć, prawda? Nawet nie próbowała go do niczego zmuszać, dlatego z początku wszystko ukrywała. Nie tylko przed nim, ale również przed Molly i Mavis czy Esther. To były jej siostry, ale Lunita pękła tylko przed Maddie, która wspierała ją we wszystkim.
Powinna mu powiedzieć. Później żałowała swojej wcześniejszej decyzji, ale kurde, ona była w nim zakochana, a wiedziała, że Dean nie czuje do niej nic. Była w końcu kobietą, z którą zdradził swoją już byłą żonę. Luna w momencie dowiedzenia się o ciąży nie miała nawet pojęcia o tym, że Dean jest rozwodnikiem. Była święcie przekonana, że mężczyzna w dalszym ciągu ma żonę i ponownie ją zdradził. Z nią. Teraz, kiedy o tym myślała i powracało do niej to uczucie bezradności w tamtej chwili to robiło się jej słabo. Początki macierzyństwa były cholernie trudne. Luna nie pamiętała, żeby w ciągu ostatnich dwóch lat wyspała się porządnie. Okay, wysypiała się tylko w momencie, kiedy bliźniaki były u dziadków albo ciotek. Wtedy miała z Deanem parę chwil dla siebie, Wiedziała, że nadejdzie w końcu taki moment, kiedy będzie chciał się ustatkować i spotka kogoś, kto skradnie jego serce. Nie chciała tego, ale wiedziała, że w końcu to się stanie. Przytłaczała ją myśl, że pewnego dnia któreś z nich wyprowadzi sie z tego mieszkania.
Ciąża służyła Lunie. Później jej ciało nabrało jeszcze lepszych kształtów niż miała wcześniej. Zresztą, ona naprawdę lubiła siebie i to, co mógł zobaczyć Dean. Nie katowała się ćwiczeniami, ale od czasu do czasu łaziła z siostrami na jakieś grupowe zajęcia, gdzie mogła chociaż chwilkę odsapnąć. Zresztą, chciała podobać się facetowi, z którym dzieliła łóżko. Od tamtej pamiętnej nocy nie spała z nikim innym. Teraz też czasami pozwalała sobie na zbliżenie z Deanem, kiedy oboje przesadzili z winem albo zagalopowali się podczas miziania w łóżku. Nie wyobrażała sobie, że ktoś inny mógłby oglądać ją nago. No nie. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy ten tak pożerał ją wzrokiem, ale czekała na niego grzecznie na kanapie.
Był tak uroczo zakłopotany jej widokiem, a Luna czuła wewnętrzną satysfakcję. Dlatego na kanapie miała zbyt mocno podciągniętą sukienkę. Na pewno nie tak jak wypada damie. Chociaż, kto ustalał te wszystkie chore standardy? Nie miała bladego pojęcia.
- Widzisz, tatuś również musi poznać ich ulubionych bohaterów. Musisz być na bieżąco. - zaśmiała się, a po chwili spoważniała.- Jeju, jak duży jest ten siniak? Wiem, że nic mu się nie stało. Był z Tobą. Ufam ci. - uśmiechnęła się delikatnie, upijając wino ze swojego kieliszka i stawiając go na stoliku, a swoje nogi przerzuciła przez Deana, dotykając jego buzi swoimi dłońmi.- Jesteś najlepszym ojcem jakiego mogłam sobie wymarzyć dla moich dzieci. Nie wyobrażam sobie zostawić ich z kimkolwiek innym i być tak spokojną wtedy. Naprawdę. Nasze dzieci kochają cię i podziwiają. Dziękuje ci za wszystko, Dean. - potarła delikatnie kciukiem jego policzek, uśmiechając się.

Dean Washington
powitalny kokos
Luna Miller
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Dziwnie się czuł, słysząc słowo tatuś. Nie powinno go to dziwić, patrząc na to, że maluchy miały po trzy latka i potrafiły mówić. A jednak, słysząc tatusiu, poczytaj mi bajkę, czuł się dziwnie. Być może nie spodziewał się, że kiedyś będzie dane mu to usłyszeć, co było trochę głupim myśleniem. Jakby nie patrzeć, miał trzydzieści lat i nie miał żadnych problemów ze swoim ciałem, więc wpadka mogła się zdarzyć. Cieszył sie natomiast, że tą wpadkę miał z Luną, a nie żadną inną kobietą, której nawet nie znał. Nigdy nie wiadomo co takiej przyszłoby do głowy. Poinformowałaby go o ciąży, czy może zwiała od razu po zrobieniu testu i zapisała się na czyszczenie? Możliwości było dużo.
Z Luną było inaczej. Znał ją od liceum, lecz nigdy jakoś szczególnie nie myślał o tym, że mogliby być razem. Być może ze względu na Molly, znał ją i jej siostry, byłoby dziwnie, gdyby zaczął tak nagle kręcić z którąś z nich. Tak mógł skupić się na Molly, która też nigdy szczególnie mu się nie podobała. Byli przyjaciółmi, niczym więcej. Poza tym, odkąd tylko pamiętał, Molly była zafiksowana na punkcie Jacka, więc nawet nie próbowałby jej podrywać, właśnie ze względu na kumpla. Może nie był zbyt honorowy i nie żył zgodnie z kodeksem samurajów, ale miał typowo ludzkie odruchy. Charakter miał dość ciężki, lecz nie na tyle paskudny, żeby kumplowi podrywać dziewczynę. A teraz? Teraz mieszkał z Luną i wychowywali dwójkę dzieci. Jak do tego doszło? Dobre pytanie, ale odpowiedź była znacznie prostsza. Skoro nie miał problemu ze zdradzeniem żony, akurat z nią, to chyba musiała mu się podobać już wcześniej. Lubił w niej to, że była całkowicie szczera, że nie owijała w bawełnę i była naprawdę czarująca. Miał jednak pewne obawy, czy był dla niej odpowiednim materiałem na faceta? Mogła mieć każdego, ale ona zawsze oglądała się za nim. Chłopakiem z niezbyt bogatej rodziny, wstydzącym się za własnego ojca, którego zamknęli, bo rozprowadzał narkotyki. Choć starał się to utrzymać w tajemnicy, nie było to takie proste. Media zrobiły swoje, a to dość mocno odbiło się na nim, jego matce i biednej Holly, która była tylko dzieckiem, on niby też, ale jakoś go to obeszło. Holly również nie wyglądała na taką, która tęskniła za ojcem.
Szczerze mówiąc, nawet gdyby chciał ( a nie chciał) się z kimś spotykać na przygodny seks, to nawet nie miałby jak. Zabrakłoby mu doby na tego typu rzeczy. Nie potrafiłby zrezygnować z kasyna dla jednorazowego seksu. Uzależnienie od hazardu było mocniejsze, niż od seksu. Zresztą, nie potrzebował przelotnych znajomości. Wystarczyła mu Luna, sypiał tylko i wyłącznie z nią i był usatysfakcjonowany.
Zerknął na podwiniętą sukienkę i nagle temat dzieci jakoś zszedł na drugi plan, bo skupił się na odsłoniętym udzie Luny.
— Co chwile mają innych ulubionych bohaterów z tego co zauważyłem — Nie ma co się dziwić, w końcu byli dziećmi. Cis raz kochał spider mana, a zarazę Marshalla z psiego patrolu. Rose uwielbiała Else z krainy lodu, a zaraz Myszkę Minnie.
— Nie martw się. Do szpitala nie musieliśmy jechać, więc jest dobrze — Tu nawet nie chodziło o kwestię zaufania, a o dziecko. Z nimi bywało różnie. Nawet najbardziej odpowiedzialny rodzic nie potrafił przewidzieć świetnych pomysłów dzieci. Wystarczy chwila nieuwagi, a wyleje na siebie gorącą herbatę i katastrofa gotowa. Przy dzieciach trzeba mieć nerwy ze stali i nie panikować, bo to źle oddziałuje na dziecko. Rodzic jest po to, żeby uspokoić, a nie panikować razem z malcem.
Uśmiechnął się delikatnie, czując dotyk Luny na swoim policzku.
— Staram się, ale to nic. Nie mów tak, nie wiem co powiedzieć — Odparł, przejeżdżając palcami po zaroście. Zresztą, nie siedział tu po to, żeby się rozczulać. Miał nieco inne plany, dlatego odstawił kieliszek wina i zsunął nogi Luny ze swoich kolan. Zamiast tego, poprosił żeby zmieniła pozycję, a gdy usiadła normalnie, wsunął ją sobie na kolana i podciągnął do góry sukienkę, zdejmując ją z ciała panienki Miller.
— Wiesz, że jesteś strasznie seksowna? — Zapytał z delikatnym uśmiechem na ustach, po czym ułożył dłonie na biodrach brunetki i złożył na jej ustach pocałunek, dość szybko zapraszając język kobiety do wspólnego tańca.

Luna Miller
sumienny żółwik
blueberry
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I really can be so unkind
I know that I deserve better
To wszystko było nowe, zarówno dla Luny jak i dla Deana. Dziewczyna bardzo szybko odnalazła się w roli matki, czego się nie spodziewała. Co więcej, obawiała się, że po porodzie nie będzie umiała zapewnić niczego swojemu dziecku. Informacja o bliźniakach uderzyła ją jeszcze mocniej, chociaż powinna brać taką ewentualność pod uwagę. Nie wiedziała jak da sobie radę, ale Dean był cały czas przy niej. Ona naprawdę mogła na niego liczyć w każdym aspekcie i czasami czuła się źle z tym, że nie mówiła mu o ciąży od początku. Powinien ją zrozumieć. Ona była wtedy przekonana, że Washington jest dalej w związku małżeńskim, a Luna po raz kolejny wbiła szpilkę w jego idealną relację. Tak naprawdę to nie była kimś ważnym dla niego, a przynajmniej tak to wszystko widziała.
Znali się bardzo długo, ale Luna zdawała sobie sprawę, że nie ma żadnych szans u Deana. Zresztą, w okresie liceum nie grzeszyła pewnością siebie. Czuła się czasami niczym brzydkie kaczątko, które żyje w świetle swojej ślicznej siostry. Kochała Molly z całego serca i może nigdy jej tego nie mówiła, ale ona naprawdę była jej wzorem. Zawsze chciała być taka śliczna, wygadana i pewna siebie jak jej siostra. Dobrze, może nie zazdrościła jej uczucia speszenia w towarzystwie Jacka, ale marzyła, o tym, że Dean wreszcie spojrzy na nią jak na dziewczynę, z którą będzie widział swoją przyszłość, a nie jak na młodszą siostrę swojej przyjaciółki. Teraz patrzył na nią zupełnie inaczej, bo była matką jego dzieci, ale dalej serce ją bolało, że tak naprawdę łączyło ich tylko to. Nie chciała go zmuszać do miłości, ale czasami pragnęła, żeby się w niej zakochał. Nie miała jednak na to wpływu, a przez to wszystko nie potrafiła wpuścić do swojego serca nikogo innego. Co z tego, że ktoś okazywał jej swoje zainteresowanie, kiedy ona każdego faceta porównywała do Deana. Czasami czuła się niczym skończona idiotka, ale nie miała na to wszystko wpływu tak naprawdę.
Gdyby Luna wiedziała, że Washington się z kimś spotyka to pękło by jej serce, ale nie miałaby prawa mieć do niego o to pretensji. Zaakceptowałaby to i udawała, że wszystko jest w porządku. Jasne, że chciała być kochana, ale nie była pewna, czy pozwoli kiedykolwiek i komukolwiek zbliżyć się do siebie na tyle, żeby być w stanie otworzyć na tą osobę swoje serce. Teraz to i tak miała mniejsze szanse na to, że ktoś zechce z nią być. Miała przecież dzieci.
- To tylko dzieci. Czego się spodziewasz. - przewróciła oczami, bo to było coś normalnego. Dzieciaki zawsze miały swoją ulubioną postać z bajki na dosłownie chwilę. Ich dzieci nie różniły się w tym temacie w żadnym procencie od innych. - To dobrze. Nie możemy też na nie dmuchać i chuchać, bo będą takie delikatne. Oczywiście bez przesady też z tym brakiem pilnowania. - odetchnęła delikatnie z ulgą, ale wiedziała, że gdyby sytuacja była poważniejsza to Dean by od razu ją poinformował i ściągnął, żeby utulała ich syna. Na pewno jutro będzie musiała całować siniaka, chociaż ich syn już dawno o nim zapomni. Naprawdę starała się zachowywać zimną krew przy ich dzieciach, ale wychowanie bliźniąt było bardzo męczące. Nie mogłeś dawać z siebie tylko pełnej mocy jako rodzic. Musiałeś jej posiadać w sobie dwa razy tyle, dlatego Luna czasami potrafiła zasnąć na kanapie, w oczekiwaniu na Deana, po całym dniu z ich potworkami.
- Zgodzić sie. Nie musisz nic mówić. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej do niej, a potem posłusznie wykonała jego polecenie i przygryzła wargę, kiedy mężczyzna wsunął ją na swoje kolana. Zarzuciła mu ręce na szyję, wzdychając leniwie. - Nie, ale zawsze możesz mnie o tym uświadomić. - drażniła się z nim, dlatego przysunęła się jeszcze bliżej do niego i jęknęła zaskoczona, kiedy jej sukienka wylądowała obok. Siedziała teraz na jego kolanach tylko w idealnie dopasowanej bieliźnie i dziękowała Bogu, że dalej mogła się pochwalić nienaganną figurą. Oddała mu pocałunek, wplątując palce w jego włosy i delikatnie ciągnąc gumkę, którą na nich miał, uwalniając je z tego.- Tak lepiej. - mruknęła w jego usta, zjeżdżając dłońmi po jego ciele w dół i łapiąc za jego koszulkę, której pozbyła się równie szybko co on jej sukienki.

Dean Washington
powitalny kokos
Luna Miller
ODPOWIEDZ