rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/¥1¥/

Chunni dopiero dziś tu przyjechał. Na początku miał rozmowę ze swoim biologicznym ojcem. Ku jemu zdziwieni starszy mężczyzna sam do niego zadzwonił czemu Indianin się nie spodziewał.
Tak czy siak trafił tutaj. Chocise ze swoją małą walizka i plecakiem przyjechał pod wskazany adres. Młodzieniec długo się zastanawiał czy zadzwonić dzwonkiem. Zastanawiał się znów czy to dobry pomysł. W ogóle spotkanie z biologicznym ojcem to był hmm... nie przemyślane.
Tak naprawdę nic Indianina z nim nie łączyło. Nawet nic nie poczuł gdy się spotkali. Był dla niego obcym. Nigdy nie interesował się ani nim, ani tym bardziej matką.
Oczywiście zaczął się tłumaczyć, że to dla ich bezpieczeństwa i w ogóle.
Teraz nalegał by się poznali z zbliżyli do siebie. Tak naprawdę Chunni został sam. Jego bracia żyją własnym życiem. Tyle ile mógł poświęcił im i ich wychował. Teraz pora przyszła na niego i spełnię jego marzeń.
W końcu Chunni się odważył i zadzwonił. Następnie czekał i czekał. Jak na złość nikt nie otwierał. Kiedy już miał odejść i odwrócić się drzwi mu otworzyła młoda dziewczyna.
Chocise od razu wpadł na to, że pewnie to córka jego biologicznego ojca. Jednak czemu mu nie powiedział, że ma dziecko?
A to niespodzianka!
- Cześć, jestem Chunni. Mam nadzieję, że twój ojciec ci mówił, że mam zamieszkać razem - powiedział.
Jakoś przez gardło nie mogło mu przejść słowo "nasz". Poza tym to ich rodziciel powinnien się tłumaczyć, a nie on. Chunni też był tu w dość... niezręcznej sytuacji jeśli naprawdę okaże się, że to córka jego biologicznego ojca.
W ogóle jakoś Indianin miał chęć wycofać się stąd. Nie znał tych ludzi, a oni jego. W jakiś sposób zburzy ich wszystkich cały świat tak jak szaman mówiąc mu prawdę zburzył jego.
- Czy moje wejść? - zapytał.
Chunni miał nikłą nadzieję, że dziewczyna go wpuści do środka. Nawet się spodziewał tego, że się przestraszy i zatrzaśnięte mu drzwi przed nosem.
Jednak czekał ze spokojem na jej reakcję.

Blanca Compton
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
studentka i wolontariuszka — uniwersytet i schronisko
22 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Gdy patrzę na niebo błękitne,
to w środku czuję, że kwitnę,
i serce mi w piersi rośnie
gdy przypatruję się wiośnie.
Przyjaźnią obdarzam kwiaty
bo mnie nie spiszą na straty.
Gdy patrzę w barwne ich płatki,
już czuję ich zapach gładki
otulający me wszystkie zmysły.
~ Blanca Compton
Ostatnio życie Blanci posypało się jak domek z kart kiedy dowiedziała się o wielkim sekrecie który przez wiele wiele lat skrywał przed nią ojciec. No bo jak to w ogóle możliwe żeby miała przyrodnie rodzeństwo? Jak w ogóle do tego doszło? Co powinna teraz zrobić? I najważniejsze pytanie czy w takim razie miłość jej rodziców wcale nie była taka wspaniała i idealna skoro ojciec zdradził matkę???! Te i inne pytania kłębiły jej się po głowie i nie znała na nie odpowiedzi a bardzo by chciała. To musiało być jakieś głupie nieporozumienie, bo jej rodzice się przecież kochali i tata nigdy by nie zrobił tego mamie. Opcja, że tatuś zrobił sobie dziecko znaim zaczął randkować z mamą i się w niej zakochiwać też była dla niej nie do pomyślenia bo przecież mama miała być podobno dla niego pierwszą i jedyną.
Leżała na łóżku i próbowała ułorzyć sobie to wszystko jakoś w głowie. Miała na uszach słuchawki i których płynęła jakaś spokojna romantyczna piosenka a w rękach swój zeszt w którym pisała wiersze. Tylko tak się mogła uspokoić. Dlatego za pierwszym razem nie usłyszała dzwonka do drzwi. Dopiero po chwili zdołała sobie uświadomić że coś dzwoni więc zeszła na dół i otworzyła drzwi.
Przed drzwiami stal młody chłopak który przedstawił się jako syn jej ojca. Niby się spodziewała ze ten moment może nadejść ale i tak była zaszokowana.
- No coś tam wspominał.
Chyba nie zabrzmiała zbyt miło ale czuła się naprawdę dziwnie że widzi tu nieślubnego syna swojego ojca ale zaraz pomyślała sobie w głowie że musi się ogarnąć i nie może tak reagować bo przecież chłopak nic tu nie zawinił i to nie jego wina co zrobił ojciec. Od razu zrobiła bardziej skruszoną minę.
- Przepraszam. Wejdź śmiało. Pomóc ci z torbami? - zapytała i zrobiła mu miejsce w drzwiach.
Co prawda była mała i drobna i pewnie nie uniesie nic ciężkiego ale jakiś bardziej lżejszy bagaż czemu nie.



Chunni Chocise
powitalny kokos
dianuś
brak multikont
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chocise nie sprecyzował, że jest synem ojca tej dziewczyny i są rodzeństwem. Jakoś to wszystko nie mogło mu przejść przez gardło. Chunni nadal czuł się nie komfortowo. Zastanawiał się czy nie wycofać się i powiedzieć, że pomylił adresy. Jednak ludzie z plemienia Wayland nie cofali się przed niczym.
Gdy usłyszał słowa dziewczyny "coś tam wspominał" wręcz wzburzyła mu krew. Czyli wychodzi, że z nią nie rozmawiał.
Coś Indianinowi wydaje się, że nieźle wdepnął. Nawet nie miał pojęcia czy dogada się z prawdopodobną jego siostrą.
- Czyli widzę, że oboje jesteśmy postawieni w niekomfortowej sytuacji. Jeśli masz inne plany to zrozumiem. Jakbyś mogła to pokaż mi miejsce gdzie mogę się rozpakować - stwierdził.
Chocise nie owijał słów w bawełnę, a od razu mówił co mu leży na sercu. A te słowa co wcześniej usłyszał od dziewczyny, cóż... nie miał jej za to za źle. Widać tak musiało być.
Zaraz padła propozycja odnośnie bagażu. A wcześniej przeprosiny.
- Nie masz za co przepraszać. Szanuje konkretnych i prawdomównych ludzi. Jeśli chodzi o bagaż, to dziękuję, ale nie. Mam tylko to. - rzekł.
Później poklepał długą torbę przewieszoną przez jego ramię.
Chunni zamyślił się na chwilę wchodząc do środka.
- Jeśli mamy razem mieszkać to mogę wiedzieć chociaż jak masz na imię? - zapytał.
Niestety jego biologiczny ojciec tego mu nie powiedział. Nawet Indianin przy nim miał dziwne wrażenie, że nawet nie wiedział czy jego córka będzie w domu.
Chocise cierpliwie czekał na odpowiedź dziewczyny na jego pytanie.
- Muszę przyznać, że jest to naprawdę piękny dom - pochwalił.
Chunni nie miał takiego szczęścia. Na wszystko zawsze musiał ciężko zapracować, a jak odnowił dom po rodzicach, cóż... nie dorastał to tego domu w którym teraz się znalazł. Jednak Indianin nigdy nie narzekał na swój los. To co go spotykało ukrzytałtowało, że jakby źle nie było to nigdy się nie złamał.

Blanca Compton
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
studentka i wolontariuszka — uniwersytet i schronisko
22 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Gdy patrzę na niebo błękitne,
to w środku czuję, że kwitnę,
i serce mi w piersi rośnie
gdy przypatruję się wiośnie.
Przyjaźnią obdarzam kwiaty
bo mnie nie spiszą na straty.
Gdy patrzę w barwne ich płatki,
już czuję ich zapach gładki
otulający me wszystkie zmysły.
~ Blanca Compton
Blanca zauważyła, że chłopak wzburzył się na jej słowa. Była to jej wina czy raczej doboru jej słów? Często mówiła zanim pomyślała przez stres, co często zrażało ludzi. Nie mogła nic na to poradzić, już tak miała. Jednak nie zastanawiała się nad tym zbyt długo, bo zaraz usłyszała słowa chłopaka.
- Tak, masz rację... - powiedziała, skubiąc rękaw jej bluzki. - Za chwilę miałam się uczyć, ale przecież pomogę ci, nie stanowi to dla mnie problemu. Chodź za mną, zaprowadzę cię do twojego pokoju - powiedziała, po czym w końcu wpuściła mężczyznę do domu. Po drodze wysłuchała słów mężczyzny. Oczywiście, lekko zarumieniła się na komplement chłopaka - była łasa na pochwały ale jednocześnie każde ją zawstydzały. Czuła się czasami pełna sprzeczności. Była także zszokowana tym, że Chunni miał tak mały bagaż. Czy to wszystko, co posiadał? Blanca zmartwiła się, jednak nie chciała od razu zakładać najgorszego i postanowiła się spytać.
- Emm... jesteś pewien? Bo to trochę mało rzeczy. Masz tam wszystko, czego potrzebujesz? Ja bym tak nie dała rady, haha, wzięłabym co najmniej dwie walizki! - powiedziała, śmiejąc się. Nie byłyby one jednak na ubrania - zabrałaby w nich książki, rzeczy do nauki, swoje kryształy i, jeżeli by się dało, to swojego pieska, Amethyst. Była ona akurat teraz na dworze, jednak Blanca postanowiła rychle przedstawić jej nowego członka rodziny.
Usłyszała pytanie Chunniego, na co speszyła się. No tak, zapomniała się przedstawić.
- Jestem Blanca Hope Compton - powiedziała krótko. Chciała tym zamaskować swoje zmieszanie. Była zaskoczona, że chłopak nie znał jej imienia. Czyżby ojciec mu o niej nie powiedział? Natychmiast poczuła zirytowanie ale także i smutek. Cała ta sytuacja tylko ją dołowała.
Usłyszała komplement na temat domu i skinęła głową.
- Też tak uważam - powiedziała krótko. Przekaże ten komplement jej mamie, która zajmowała się renowacją domu. Zaprowadziła Chunniego w końcu do pomieszczenia, w którym ojciec kazał go ulokować. Od kiedy reszta rodziny dowiedziała się o jego sekretnym synu to zachowywał się... inaczej. Wszyscy teraz chodzili po domu na paluszkach, żeby nie zburzyć względnego spokoju oraz pozornego ideału, który udało im się wypracować z powrotem po tym dramacie. Blanca nadal nie wierzyła, że ich ojciec był w stanie coś takiego zrobić i trzymać to w tajemnicy przed wszystkimi przez tyle lat. Miała tylko nadzieję,  że ich rodzina się przez to nie rozpadnie.
- To jest twój pokój - powiedziała Chunniemu. - Był to kiedyś pokój gościnny, dlatego jest tak mało udekorowany, ale jeżeli zostaniesz to na dłużej to na pewno go jakoś ozdobisz w swoim stylu.
Blanca skrycie liczyła, że Chunni wróci skąd przyjechał. Z jednej strony bardzo chciała go poznać, jednak z drugiej obwiniała go o to, co się teraz działo z jej rodziną. Wiedziała, że nie było to fair i miała nadzieję, że z czasem pozbędzie się tych uczuć. Dlatego postanowiła z nim porozmawiać.
- Hej, chcesz się napić matchy po rozpakowaniu? Będę czekać na dole w kuchni, aż będziesz gotowy, i wtedy możemy porozmawiać. W razie czego, jak nie pijasz matchy, mam też zwykłą kawę i różne rodzaje herbat. Co ty na to? - spytała.



Chunni Chocise
powitalny kokos
dianuś
brak multikont
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chunni gdy już ochłonął, a stało się to bardzo szybko. Znów był oazą spokoju. Pomyślał, że powinnien jeszcze raz porozmawiać ze swoim biologicznym ojcem. Tak naprawdę wina leżała po jego stronie. Jak mógł nie powiedzieć jak na imię ma przyrodnia siostra Chocise oraz nie powiadomił, że Indianin dziś się zjawi. Ojciec Blanca'y zakładał, że jej nie będzie, a tu taka niespodzianka!
Poza tym Chunni nie spodziewał się, że będzie miał swój własny pokój. W rezerwacie miał on go połączony z salonem, a zaraz była tam kuchnia.
Plemieniem Wayland budowali domu z głową by wszędzie mieć blisko, a także były one dość proste, a nie "wypasione" jak mieszkania "białych ludzi". Co kultura to kultura, a że Chocise był pół Indianinem wiernie przestrzegał tego. Ludzie z plemienia akceptowali go takim jaki jest. Tylko szaman był cięty na niego, bo znał tajemnice prawdziwego pochodzenia bruneta. Jednak Chunni udowadniał każdego dnia, że może nazywać się prawdziwym Indianinem. Ostatnio nawet szaman po rozmowie o jego prawdziwym pochodzeniu, mianował go pełnoprawnym członkiem plemienia Wayland. Jednak to była dwu osobowa "impreza", bo nikt w rezerwacie nie mógł się tego dowiedzieć.
Zaraz Chocise był zapytany o bagaż. Czy naprawdę ma tak mało rzeczy.
- Bez urazy skąd pochodzę nie przywiązujemy wagi do przedmiotów. Chyba, że to są pamiątki rodzinne. Jeśli chodzi o ubrania zawsze można je dokupić tutaj prawda? Poza tym jestem mężczyzną, a najczęściej my faceci mamy mały bagaż - wyjaśnił.
Indianin miał nadzieję, że nie uraził dziewczyny. Brunet nie miał takiego zamiaru. Po prostu chciał trochę przybliżyć jak było u niego. Jakby nie patrzeć świat Chunniego bardzo się różnił od świata jego przyrodniej siostry.
Po chwili Chocise usłyszał jak się nazywa dziewczyna.
- Miło mi cię poznać Blanca. Niestety twój ojciec nie powiedział jak masz na imię i powiedział, że pewnie cię nie będzie w domu. Jest to nowa sytuacja jak dla mnie i dla ciebie. Widzę, że trochę ciężka jest komunikacja odnośnie tej sytuacji. Od razu powiem, że pomysł z mieszkaniem tutaj nie był moim pomysłem. To twój ojciec nalegał na to wszystko. Oczywiście nie to, że nie chciałem cię poznać, bo bardzo chce. Nigdy nie miałem siostry, ale... gdyby mi pozwolono to nasze spotkanie wyglądało by inaczej i resztę spraw także. Mieszka tutaj cała twoja rodzina. Jeśli masz takie życzenie to wyprowadzę się stąd tylko znajdę pracę i jakąś małą kawalerkę. Nie chcę sprawiać ci i twojej rodzinie problemu. Zdaje sobie sprawę jak ta cała sytuacja wygląda w oczach innych. Później to wyjaśnię twojemu ojcu, czemu tutaj nie będę mieszkać. Wtedy prawie wszystko wróci do normy. Chociażby w tym domu. Co myślisz o tym wszystkim? - zapytał.
Chunni mówił swojemu biologicznemu ojcu, że to zły pomysł nie tylko patrząc na niego, ale i na rodzinę, którą stworzył pan Compton.
- Dziękuję - powiedział, gdy byli już w pokoju, który miał być dla Indianina.
Następnie Indianin zamyślił się.
- Rozpakuje się później. Możemy teraz napić się matchy. Nie piłem jej jeszcze, ale znam się bardzo dobrze na roślinach, ziołach. Jak będziesz chciała mogę ci zaparzyć jedną z herbat jakie u mnie są znane. To co teraz poświęcić mi trochę czasu? - zapytał.
Chunni wolał się zapytać niż pchać się z "kopytami" w tym przypadku w wolny czas dziewczyny. Starczy, że już namieszał w życiu i rodzinie Blanca'y.
Chunni czekał cierpliwie na odpowiedź.

Blanca Compton
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
studentka i wolontariuszka — uniwersytet i schronisko
22 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Gdy patrzę na niebo błękitne,
to w środku czuję, że kwitnę,
i serce mi w piersi rośnie
gdy przypatruję się wiośnie.
Przyjaźnią obdarzam kwiaty
bo mnie nie spiszą na straty.
Gdy patrzę w barwne ich płatki,
już czuję ich zapach gładki
otulający me wszystkie zmysły.
~ Blanca Compton
Ojciec Blanci się zachował strasznie i w ogóle nie było w pożądku z jego strony że tak zataił przed swoja rodziną takie informacje więc teraz Blanca miała stuprocentowe prawo nie odnajdowanie się w tej sytuacji i bgv zaskoczoną. Jej miła i delikatna natura wlaczyła ze sobą w tym momencie bo z jednej strony nie chciała być dla chłopaka niemiła ale z drugiej.... kiedy patrzyła na jego twarz to od razu jej się przypominało że jej ojciec miał kogoś poza jej mamą. A mama przecież miała być dla niego tą jedyną. Blanca napisała mnóstwo pięknych wierszy na temat ich wyjątkowej miłości i sama też na taką miłość skrycie liczyła a teraz??? Teraz to wszystko wydawało się bez sensu....
- A okej. A jakie masz pamiątki rodzinne? - zapytała z grzeczności żeby pociągnąć rozmowę i żeby nie było niezręcznej ciszy ale tak naprawdę to tak średnio ją interesował ten człowiek bo przypominał jej o czymś okropnym o czym nigdy by się nie chciała dowiedzieć.
Próbowała nie wyglądać na taką smutną jaką była. Popłacze sobie później pod kołdrą w samotności i może nawet przeleje te emocje na papier w postaci jakiegoś smutnego wiersza a teraz musiała udawać że jest okej i ze jej to nie rusza. Tylko że jak wysłuchała chłopaka to jednak jej to nie wyszło bo jednak jej emocje były silniejsze.
- Nie wiem.... nie wiem co mam myśleć naprawdę! To wszystko jest takie dziwne i w ogóle straszne.... myślałam że tata kocha mnie i mamę a on ma dziecko z inną kobietą i czuję się strasznie że jednak tak nie jest i musisz to zrozumieć!
W Blance wybuchnęły emocje chociaż wcześniejsze była bardzo spokój a ale teraz coś w niej pękło.
- Sorki za to. Ale to dla mnie dużo. Mój tata.... ufałam mu a teraz już nie wiem czy mogę czy nie. Ale nie myslmy o tym i chdźmy na tą herbatę. Możesz mi pokazać jakie się pija u was.
Zabrała go na dół do kuchni i wstawiła wodę przy tym zastanawiając się co jeszcze mogłaby powiedzieć i na temat czego z nim porozmawiać żeby nie było dziwnej ciszy albo żeby Chunni nie uznał jej za niegościnną albo coś. Mimo żalu i złości do ojca była przecież dobrze wychowana i nie mogła się wyładowywać na tan naprawdę niewinnym chłopaku.
- Udało Ci się już tu znaleźć jakąś pracę? Masz tu jakichś znajomych? - zapytała bo może i wprowadził się do jej domu dopiero dzisiaj ale może już tu wcześniej był i się już z kimś zapoznał. Trochę była tego ciekawa.


Chunni Chocise
powitalny kokos
dianuś
brak multikont
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaraz padło pytanie o pamiątki rodzinne. Tak naprawdę Chocise nie spodziewał się, że Blance mogą takie rzeczy interesować.
- Tak mam tylko o moich rodzicach, którzy zginęli jak byłem jeszcze młody. Po Twoim i moim biologicznym ojcu nic nie mam - wyjaśnił szybko.
Chunni miał nadzieje, że w żaden sposób nie uraził swojej przyrodniej siostry. Bardzo też pragnął by ich relacja bardziej się ociepliła. Indianin zdawał sobie sprawę, że jest owocem romansu oraz zdrady. Jednak jak by nie patrzeć to nie wina Chocise, że jest owocem grzechu i popsuł relacje nie tyle małżeńskie, ale i jego biologicznego ojca zażyłość z prawowitą corką. Może nie na miejscu było pytanie Chunniego ma temat co myśli na temat tej całej sytuacji. Jednakże chociaż dowiedział się co myśli dziewczyna. Ta informacja była może i nie miła, ale fala dużo do myślenia Indianinowi, bo Chocise został prawowitemu mieszkańcem i zasłużył na to miano i nie był już pół Indianinem, bo sam szaman go naznaczył na niego. A z nim się nie dyskutuje.
- Dobrze, przyjąłem to do wiadomości. Po prostu chciałem wiedzieć z czym się borykasz. Ci mogę powiedzieć. Twój ojciec nadal cię bardzo kocha i twoją mamą. Myślę, że z moją matką miał tylko romans i chwilową słabość i zaraz odszedł. Wychowywał mnie inny mężczyzna, którego śmiało mogłem nazwać ojcem. Niestety moi rodzice już dawno nie żyją, zginęli w wypadku samochodowym. Jednakże nie rozumiem po co Twój ojciec mnie tu ściągnął. Mam nadzieję, że może z czasem nasze relacje się poprawią - wyznał.
Mógł jeszcze powiedzieć, że on dopiero nie miał łatwego życia. Jednakże jego zdaniem nie jest to licytacja. Może o tym z czasem powie Blance. Nie wszystko na raz. Będzie jeszcze czas by o tym opowiedzieć. Zapewne przyrodnia siestra Chunniego miała do tej pory słodkie i beztroskie życie. Pewnie nie wie co to ciężka praca i tym bardziej nieakceotacja plemienia, które jest Chocise jak rodzina.
Jednakże Indianin chciał naprawdę coś w życiu osiągnąć, a nie być zamknięty w rydze tylko znanych zawodów z Wayland.
Chunni usiłować zrozumieć Blance i jej uczucia, ale naprawdę było mu trudno postawić się w sytuacji jego przyrodniej siostry. Po prostu dziewczyna musiała sama sobie z tym poradzić. Podobnie jak Chocise musiał poradzić sobie ze śmiercią rodziców oraz później zajął się swoim rodzeństwem i przebudować dom.
Zaraz wyjął różnie mieszanki herbat.
- U mnie pijemy coś takiego jak yerba mate, herbaty na odporność, na stres, uspokajające, gdy boli żołądek itd. - wyjaśnił.
Następnie usiadł przy stole. Teraz Blanca zadała mu pytanie odnośnie pracy czy znajomych.
- Niestety jeszcze nie. Jednak jest w trakcie poszukiwań pracy. Nie będę tutaj za darmo siedział. Poza tym tak jak wspomniałem znajdę pracę i lokum. Następnie wyprowadzę się i nie będzie już mnie więcej oglądać - wyjaśnił.
W pewien sposób dla Indianina ta sytuacja też nie była komfortowa. Chciał by jego przyrodnia siostra oswoiła się z tym wydarzeniem dlatego też chciał czym szybciej stąd odejść i być na swoim. Niestety może źle zrobił wchodząc z buciorami w życie Blanca'i. Jednak był ciekawy i to zwyciężyło nad wszystkich masy nad obawami Chunniego. Czas pokaże czy jego przyrodnia siostra go z czasem zaakceptuje czy nie?

Blanca Compton
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
studentka i wolontariuszka — uniwersytet i schronisko
22 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Gdy patrzę na niebo błękitne,
to w środku czuję, że kwitnę,
i serce mi w piersi rośnie
gdy przypatruję się wiośnie.
Przyjaźnią obdarzam kwiaty
bo mnie nie spiszą na straty.
Gdy patrzę w barwne ich płatki,
już czuję ich zapach gładki
otulający me wszystkie zmysły.
~ Blanca Compton
Nie to nie była jego wina ale Blance i tak było ciężko i nic nie mogła na ten fajt poradzić. Właśnie zburzył się jakiś etap jej życia runął jak domek z kart i teraz dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić i jak dalej będzie wyglądać jej życie.... bo bała się ze teraz wszystko się zmieni i że już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej. Musiała sobie to poukładać i sobie z tym poradzić bo inaczej zmieni się w jedną z tych smutnych osób które tylko potrafią narzekać na swoje życie i nic innegonsie dla nich nie liczyło. Nie. Ona nie chciała tak skończyć.
- Mnie może i kocha ale mamę.... chyba nie. Jak ktoś kocha to przecież nie zdradzasz nigdy i za rzadne skarby świata. Jakbym ja kogoś kochała tak naprawdę mocno to nigdy w życiu bym mu noe zrobiła tego - orzekła z pewnością bo dla niej miłość była jedna i na całe życie i na taką też miłość skrycie liczyła, że jej mężczyzna będzie dla niej pierwszym i jedynym. Tak jak myslala że było z jej rodzicami.... ale teraz nie miała już swojego idealnego wzorca w prawdziwym życiu, tylko jedynie w romantycznych książkach które czytała. Chociaż to jej zostało i dawało nadzieję że będzie z kimś kiedyś szczęśliwa i znajdzie swojego księcia na białym koniu.
- Przykro mi że twoi rodzice nie żyją - powiedziała bo nie ważne że w tej chwili nie była do niego przekonana to śmierć bliskich osób zawsze była wstszącającą tragedią i Blanca sobie nie wyobrażała być na jego miejscu. Jakby to jej rodzice umarli. Smutno jej było jak o tym myślała. Postanowiła że nie może traktować go aż z taką chłodnością.
- O ciekawe dużo ma zastosowań. Widzę że dużą masz wiedzę na ten temat - odrzekła słysząc mężczyznę. Chociaż się czegoś nowego dowiedziała no i mogła przelać myśli na coś innego niż ojciec który.... no najłatwiej mówiąc zniszczył rodzinę.
- A jako kto szukasz pracy? Bierzesz jak to się mówi co będą dawać czy w jakiejś konkretnej dziedzinie szukasz pracy? Masz jakieś studia? - pytała. Skoro już pojawił się w jej domu to coś chciała coś o nim wiedzieć. Nie była wścipska tylko po prostu ciekawa no i chciała pod trzymać rozmowę.



Chunni Chocise
powitalny kokos
dianuś
brak multikont
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Wiesz Bianca nie chce cię obrazić, ale mało wiesz o świecie. Nie raz tak w życiu jest, że mężczyźni ulegają kobietą i później wychodzą z tego takie kwiatki. Niestety ja miałem bardzo nieciekawą sytuację w swoim plemieniu. Byłem bękartem, którego nikt nie chciał. Po prostu moja matka i mężczyzna, którego uważam za ojca nigdy nie chcieli bym odczuł, że jestem inny i tam nie masuje. Do tej pory musiałem udowodnić, że jestem coś wart i do tej pory to robię. Niedawno uznali mnie za prawowitego Indianina, choć jestem tylko w pół nim. Chciałem dać przykład z mojego życia, że teraz naprawdę jest trudno i w ogóle. Jednak życie nie jest usłane różami. Moją matkę za ten czyn w ogóle chcieli wygnać. Podejrzewam, że ktoś przyłożył rękę do śmierci moich rodziców. Jednak nie mam dowodów, bo nikogo nie złapałem za rękę. Po prostu jak będziesz chciała mogę uczestniczyć w rozmowie z twoim ojcem w tym mężczyźnie, który dał mi zycie - wyjaśnił.
Chunni w żadnym wypadku nie chciał się licytować ze swoją przyrodnią sisotrą kto ma gorzej tylko chciał pokazać, że z czasem wszystkim przejdzie i ludzie wychodzą z najgorszych rzeczy.
- Po prostu chciałem powiedzieć byś nie załamywała się i, że sytuacja rodzinna się zmieniła i skomplikowała owy mężczyzna na zawsze pozostanie twoim ojcem - dodał.
Na słowa, że dziewczynie przykro Chunni nic nie powiedział, bo niby co miał powiedzieć? Nie wiedział jak zareagować.
Później rozmowa przeszła na herbaty. Chocise miał naprawdę sporą wiedzę na ten temat.
- Tak mam, u mnie w domu każdy musi znać się na zielarstwie. Jeśli będziesz chciała pokaże ci później mój dziennik tzw. zielnik przeze mnie zrobiony - odrzekł.
Następnie Blanca trochę go zaskoczyła, bo nie myślał, że ją obchodzi czym będzie się zajmował. Myślał, że zaraz sobie pójdzie i ofuczy się jak niektóre rozpieszczone dziewczyny. Jednakże nie wiedział jaka jest jego przyrodnia siostra. Nie chciał też ją od razu szufladkować.
- Nieźle rysuje i maluję. Myślałem też o zarabianiu w klubach czy pubach na śpiewie. Niestety nie mam studii. Mieszkałem w rezerwacie, dla takich jak ja studia się nie należą. - wyjaśnił.
Chunni ciekaw był co powie na to dziewczyna.

Blanca Compton
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
ODPOWIEDZ