od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Podmuchy palącego wiatru wdzierające się przez zablokowane drzwi wejściowe, niedomknięte okna i wprawione w ruch wentylatory przemykały wokół zbiegowiska niemających ze sobą nic wspólnego osób; nic poza skrajnym podenerwowaniem. Nie mogąc dosłyszeć rzucanych w gniewie słów przez sonatę niecichnących telefonów, z odebraniem których nikt nie nadążał od samego rana, uginali się pod naporem słodkawej woni skwierczących wyrobów cukierniczych, duszących się na słońcu od kilku godzin. Schodząc tutaj, schodami doskonale izolującymi dobiegającą z poczekalni wrzawę, Finneas Barrington nie spodziewał się dostrzec najmniejszych choćby śladów potwierdzających doniesienia o panującym tu bezładzie, które kwadrans wcześniej dotarły do jego uszu. Widok ten o mało więc nie powalił go na ziemię i to nie tylko metaforycznie - nie było bowiem możliwości odnalezienia tu dla siebie choćby skrawka wolnej przestrzeni, której po chwili nie naruszyłby zezłoszczony mieszkaniec Lorne Bay lub wymęczony do granic możliwości policjant pędzący gdzieś ze stertą papierów. Dając sobie nie mniej, nie więcej niż dziesięć sekund na oswojenie się z panującą dookoła anarchią, wysoki szatyn w beżowej koszulce i przewieszonej przez szyję odznace podążył zwinnie w stronę wyjścia, gromadzącego grupkę niedawno przybyłych osób, którymi to jeszcze nikt nie zdążył się zająć. Skupiając pełną uwagę na niewielkiej, skulonej w sobie staruszce, dociskającej do oczu i nosa pomiętą chusteczkę splamioną śladami ognistoczerwonej krwi i rozchylając już wargi, mające wypowiedzieć regułkę typową dla jemu podobnych, postawił nierozważny krok do tyłu, zahaczając o drobną sylwetkę upuszczającą coś, co po chwili wydało głuchy łoskot na gładkiej posadzce. A odwracając się na pięcie, by zwinnym i zdecydowanym ruchem podnieść czyjś utracony telefon (na ekran którego wypadałoby spojrzeć, tak swoją drogą) i wstając, by skierować go ku zgrabnym liniom kreślącym się na nieznaną sobie postać, początkowo zamarł. - Przepraszam, Barrington, to znaczy, Finneas Barrington, inspektor. Przepraszam za ten wypadek, komórka jest cała? - zapytał utraciwszy na moment kontakt z otoczeniem, bo na tę jedną, niedługą chwilę trwającą zaledwie kilka uderzeń serca, długonoga blondynka o migdałowych oczach i skórze w kolorze białych róż przejęła wszystkie jego myśli, co było dla niego niespotykanym doznaniem.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
20.

Komenda policji nie była miejscem, w którym czuła się dobrze. Zdecydowanie mundurowi z tej organizacji, zamiast budzić w niej poczucie bezpieczeństwa, byli powodem dla których zwykła robić pospieszny rachunek sumienia, w obawie, że zaraz za któryś z licznych grzechów, zostanie zakuta w kajdany. Zabawne więc, że to właśnie tutaj udała się w swoim wolnym czasie, szukać pomocy. Bynajmniej nie zamierzała niczego zgłaszać pani na recepcji, ani tłumaczyć się z jakiś przykrych doświadczeń jednemu z funkcjonariuszy. Och nie. Nie była jak ci inni ludzie udający się do miejsc takich, jak to. O tym, że ktoś z komendy miał jej pomagać, nikt nie mógł się dowiedzieć, a co najważniejsze - nie wiedzieć miał sam zainteresowany. W jej życiu komplikowało się coraz bardziej i czuła, że jakiś kret u stróżów prawa dobrze by jej zrobił, a przy tym pomogłoby to jej w budowaniu własnego poczucia bezpieczeństwa. Siedziała więc to tu, to tam, rozglądając się za potencjalną ofiarą. Tamten za stary, a tam kobieta, która niestety z góry odpadała. Może i mogła interesować się innymi kobietami, ale Pearl nie chciała ryzykować. W końcu jej wzrok padł na kogoś o przyjemnej aparycji, to też misja miała być przez to przyjemniejsza dla niej samej. Z torebki wyciągnęła telefon, w którym nawet nie było karty, bo kiedyś upuściła go i roztrzaskała. Wiedziała, że dobrze będzie zachować go na zaś, bo przecież może się jeszcze przydać. śledziła wzrokiem ruchy mężczyzny, a potem ustawiła się tak, by ten musiał ją szturchnąć i w dobrej chwili upuściła niedziałający telefon.
- Och! - podskoczyła, udając zdziwioną. Mężczyzna szybko podniósł jej telefon, a kiedy wspomniał jeszcze swój stopień, miała ochotę podskoczyć ze szczęścia, bo tak dobrego trafu się nie spodziewała. W końcu zwykle jej plany wychodziły gorzej, niż mogła przypuszczać. - Wystraszył mnie pan, inspektorze - zażartowała, przykładając dłoń do unoszącej się nieco szybciej klatki piersiowej i z takim dość wesołym nastawieniem spojrzała na komórkę, tylko po to, by zaraz jej mina uległa pogorszeniu. Ściągnęła brwi i coś zaczęła klikać z boku urządzenia. - Och... ekran się uszkodził, ale to nic, to ja na pana wpadłam - zapewniła, próbując jeszcze uruchomić komórkę. - Tylko nie chce się włączyć... a miałam zadzwonić po taksówkę - cmoknęła, zerkając na niego z nadzieją, która nawet nie była zbyt subtelna. Może powinno jej być wstyd za to całe przedstawienie, ale w tamtej chwili tak o tym nie myślała, wręcz przeciwnie. Po prostu chciała jakoś związać swoją osobę z tym człowiekiem, by mieć pewność, że na tej jednej krótkiej wymianie zdań ich znajomość się nie skończy.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Zamierając na moment pod naporem jej uroku, tłumaczył to sobie w całkiem niewinny sposób; wyróżniając się bowiem z otaczającego ją tłumu swoją gracją i wysublimowaniem, przyciągała uwagę wszystkich. Kobiet, mężczyzn, starców, a nawet dwójki zapłakanych dzieciaków, trzymanych tu wbrew woli przez ich rodziców. Z jej oczu nie biła desperacja i przerażenie, z głosu nie rozbrzmiewała niepewność, a postawa nie przypominała typowych osób szukających na komisariacie wsparcia. Wlepione w nią spojrzenia nie były więc niegodziwe i nie oznaczały nic szczególnego. Tylko tyle, że z jakiegoś powodu była nadzwyczajna.
Bezwiednie podążając wzrokiem za jej dłonią dociskaną do klatki piersiowej, prędko uniósł swe oczy ku jej twarzy, nie chcąc, by odniosła mylne wrażenie. - Panuje tu okropny rozgardiasz, trzeba mieć się na baczności - poradził jej, myślami już wybiegając w kierunku reszty sfrustrowanych osób czekających na przyjęcie w recepcji. Chcąc już powrócić do wcześniej namierzonej staruszki, wykonał częściowy obrót przerwany w połowie jej najnowszym wyznaniem. - Jeszcze raz najmocniej przepraszam, z chęcią pokryję koszt naprawy - zaoferował niezwłocznie, posługując się jednym ze swych najuprzejmiejszych, aczkolwiek wciąż profesjonalnych tonów głosu. - Taksówkę? Czyli została pani już przyjęta i zbiera się do wyjścia? - zapytał z nieukrywanym zdziwieniem, choć też niejaką ulgą, że przynajmniej jednej osobie udało się załatwić dręczący ją problem. - Na końcu korytarza po prawej znajdzie pani telefon, z którego może skorzystać - poinstruował, posyłając jej delikatny uśmiech i tym razem będąc już pewien, że na tym ich krótka rozmowa się skończy i będzie mógł zająć się kimś innym.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Ktoś taki jak ona nie miał w zasadzie prawa szukać pomocy na komisariacie, o wiele rozsądniej byłoby go w końcu omijać, ale Pearl rozsądek raczej nie groził. Inna sprawa, że nie była żadnym typem spod ciemnej gwiazdy czy innym recydywistą, a jedynie filigranową blondynką, która czasem ignorowała zasady w imię własnych celów, które - o ile można czymkolwiek ją usprawiedliwić - w szerokiej perspektywie były słuszne i sprawiedliwe. Do policji mogła mieć pewnego rodzaju żal, ale tym wcale się nie kierowała, gdy przybyła w to miejsce, szukając idealnego źródła pożądanych informacji. Po prostu uznała, że podobna strategia się opłaci i z początku wierzyła, że wcielenie jej w życie będzie dziecinnie proste, ale później dostrzegła w rozmówcy wyraźną potrzebę czmychnięcia tak szybko, jak to możliwe. Chociaż nie wiedziała, kto był jego celem, to ani myślała przegrywać ze staruszką!
- Proszę się nie wygłupiać, trudno wskazać, które z nas tu zawiniło - odpowiedziała odnośnie pokrywania kosztów, nie chcąc wychodzić na pazerną. Poza tym spanikowała lekko, gdy nie połknął jej haczyka, a nawet chciał ją już odprawić do drzwi. Nie, żeby to ją miało zniechęcić, jednak liczyła na znacznie łatwiejszy poziom tej całej gry, którą postanowiła wcielić w życie. - W zasadzie to jeszcze nie zostałam - to nawet nie było kłamstwem, więc lista jej przewinień wcale nie miała się tak bardzo powiększyć. Tylko, że potrzebowała przez to jakiejś wiarygodnej i w miarę niezobowiązującej historyjki. - Prawdę mówiąc, nie wiem czy będą państwo w stanie mi tu pomóc... trochę mi wstyd przychodzić z takim problemem na komisariat - tego wciąż nie wymyśliła, więc owijała całkiem wiarygodnie w bawełnę. Z resztą w dość wąskim wachlarzu jej umiejętności, akurat grę aktorką i kręcenie dało się znaleźć. - Czekając stchórzyłam i pomyślałam, że pewnie macie tu istotniejsze problemy - zakłopotała się, wodząc wzrokiem gdzieś pod nogami, ale na sam koniec skrzyżowała z nim spojrzenie, w którym musiała odbić się desperacja. W dodatku ten rodzaj bardzo przejmującej desperacji, bo tego wcale nie musiała udawać, nawet jeśli z rozmowy mogło wynikać, że przyczyna tych emocji tkwi gdzieś indziej, niż w rzeczywistości.

Finn Finnigan
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
W teorii był przygotowany na tego typu niecne zagrania, mające wyciągnąć z niego szereg istotnych informacji, których to przecież był prawdziwym skarbcem, ale w praktyce… Cóż, w praktyce nic nie było tak proste do prześwietlenia, a jej bursztynowe oczy tym bardziej zdawały się odporne na przeniknięcie.
Proszę się nie wygłupiać. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś posłużył się w stosunku do niego podobnym wyrażeniem. Uznał to za całkiem zabawne, a nawet nieco rozbrajające, bo jeśli nie było to formą drwiny z jego wieku czy kompetencji (w co niekoniecznie chciał teraz uwierzyć), to świadczyło albo o jej odwadze, albo podenerwowaniu, albo o braku filtrującego pośrednictwa jakiegoś mechanizmu wskazującego, co wypada w danych sytuacjach mówić, a co nie. Każdą z tych trzech opcji uważał za całkiem uroczą, choć nieczęsto gościły u niego podobne odczucia. Posłał jej wobec tego ślad rozbawienia migoczący w jego oczach i kącikach ust, gotowy do pożegnania z jej postacią, które jednak w porę powstrzymała. Marszcząc brwi, przyjrzał się jej uważnie, skupiając się głównie na jej karminowych wargach, spod których wymykały się coraz nowsze słowa, sensu których nie chciał uronić. W obecnym zgiełku przecież nie tak łatwo było się porozumiewać. - To w takim razie gdzie się pani wybiera? - zareagował ze zdziwieniem na jej wyznanie, jak każdy świeżo upieczony człowiek, któremu została powierzona namiastka władzy, dzierżąc dumnie ten swój naiwny zapał i wiarę, że pod jego wartą nikt nie zostanie na lodzie. - Wstyd? - powtórzył za nią, bezwiednie kręcąc głową w formie niemego zaprzeczenia, choć nie mógł przecież wiedzieć, czy jej obawy nie były przypadkiem słuszne. Niektórych musieli przecież odsyłać, bo zgłaszane skargi nie mieściły się w zakresie obowiązków organów ścigania i były zwyczajnie zbyt banalne. - Skądże! - zaprzeczył energicznie pod naporem jej błagalnego spojrzenia, którego nie mógł zignorować. - Każdy problem jest dla nas ważny, po to tu jesteśmy. Zaraz zorganizuję dla pani jakąś pomoc - zapewnił z mocą i zaczął rozglądać się po przepełnionym sylwetkami pomieszczeniu, wołając w końcu jednego z funkcjonariuszy. Tak się niefortunnie złożyło, że nie chciał ułatwić jej tego niecnego planu dotyczącego jego osoby, nie spodziewając się nawet, że właśnie na jego towarzystwie mogło jej zależeć. Ponownie zwrócił się więc w kierunku starszej kobiety, której chusteczka dociskana do nosa zdążyła zabarwić się już w pełni na rubinowo, co wykrzywiło jego twarz we współczuciu. - Ma pani chusteczkę? - zapytał zwróciwszy się na nowo do Pearl, żałując, że i ona nie mogła pomóc mu nieco w tym chaosie.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Osobiście uważała, że nie należała do zbyt skomplikowanych kobiet, chociaż wyzwiska jakie często rzucali jej mężczyźni podczas burzliwego zrywania z nią kontaktów mogły temu przeczyć. Nie mniej jednak, we własnym odczuciu była prostą przedstawicielką swojej płci, a co za tym idzie, lubiła przystojnych mężczyzn i na starcie dawała im kredyt zainteresowania, który ktoś mniej atrakcyjny mógłby uznać za niesprawiedliwie przyznany. Finneas na całe szczęście nawet nie wiedział, że za sprawą przyjemne dla oka twarzy stał się dla Pearl ofiarą idealną - łączącą przyjemne z pożytecznym. Jego stopień mógłby być kluczem do skarbnicy wiedzy, jaka dla dziennikarki śledczej była nie lada gratką, a aparycja bez wątpienia miała uprzyjemnić próby wkupienia się w jego łaski, chociaż jak to teraz czytam, to brzmi to tak dwuznacznie, że może jednak utnę ten wątek zanim zrobi się niezręcznie.
- W zasadzie tak krążę i się waham - wzruszyła jednym ramieniem i posłała mu uroczy uśmiech, jeden z tych zagubionych, wybitnie dziewczęcych i w jej przypadku niestety niekoniecznie szczerych. To nie tak, że chciała mu zaszkodzić czy wykorzystać, ale... w zasadzie poniekąd chciała, ale nie umiała się przed samą sobą do tego przyznać, bo przecież robiła wszystko w dobrej wierze i w imię szczytnych celów. Po prostu jej metody niekoniecznie szły po drodze z metodami policji, a gdyby było inaczej, na pewno nie bawiłaby się w oszustwa, tylko od razu przyszła tutaj z sercem na dłoni i prawdą na ustach. Przez chwilę nawet triumfowała, ale tyle co zaczęła, a Finneas przywołał kogoś innego, niby nienajgorszego, ale na pewno niższego stopniem, więc Pearl niekoniecznie widziała w nim odpowiednie zastępstwo dla inspektora. Dobrze więc, że Barrington zaraz ponownie zwrócił na nią uwagę, a Pearl chusteczki przy sobie miała.
- Oczywiście, bardzo proszę - podała mężczyźnie chusteczkę i w scenie, w której z takim przejęciem pomagał obcej kobiecie było coś urzekającego. Coś, co dawało Pearl poczucie, że człowiek ten nie trafił tutaj z przypadku, że być może naprawdę wierzy, że może nieść pomoc. Było to spostrzeżeniem naprawdę pięknym, ale też nie pora to była na zachwyty, a na wcielenie w życie planu c, skoro poprzednie dwa diabli wzięli. - Dziękuję, że zechciał mi pan pomóc, ale chyba jednak pójdę - skorzystała z momentu, w którym pochylała się lekko w kierunku Finneasa i posłała jeszcze staruszce pokrzepiające spojrzenie, tym razem całkowicie pozbawione fałszu. - Mam chyba problem z zaufaniem komuś obcemu - wyjaśniła, gdy jej wzrok ponownie zatrzymał się na Barringtonie. Drgnęła delikatnie, jakby uzmysłowiła sobie, co właśnie powiedziała i zaraz otworzyła szerzej oczy, unosząc przy tym delikatnie dłonie. - To znaczy... pan jak najbardziej budził zaufanie, po prostu jest pan zajęty, a ja w zasadzie mogę poradzić sobie sama - wyjaśniła skołowana, prostując się, ale jeszcze nie odeszła, gra vabank w jej przypadku rzadko kiedy się sprawdzała, więc pozostawiała czas na reakcje i dalsze możliwości.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Zaskakiwała go nieustannie. Gdyby to bowiem on był na jej miejscu, dzierżąc w dłoniach problem olbrzymiej wagi, wymagający interwencji policji, nie wahałby się ani chwili. Tym bardziej podczas dnia takiego jak ten, kiedy cały posterunek pękał w szwach i niemożliwe zdawało się pochwycenie ów skrawków materiału i złączenie ich na nowo. Ale przecież jej nie znał. Mimo wszelkich chęci nie mógł wiedzieć, co skrywa się w jej otoczonej blond puklami głowie i to sprawiało, że tak poczęła go intrygować. Inni przeważnie byli łatwiejsi do odczytania, ona natomiast stanowiła niemałą zagwozdkę.
Posłał jej spojrzenie pełne wdzięczności, kiedy tak ochoczo użyczyła tamtej kobiecie skrawka białego wyrobu papierowego i nawet nie starał się ukryć następującego po chwili zdziwienia, kolejnego tego dnia, kolejnego w jej obecności. - Pójdziesz? Poczekaj, niech pani usiądzie przy oknie, zaraz zadbam o to, żeby ktoś zwolnił albo dostawił tutaj krzesło - zwrócił się najpierw do blondynki, później do starszej kobiety, nie wiedząc, kim i czym zająć się w pierwszej kolejności. Prostując się nienaturalnie, próbował ponad zniecierpliwionymi twarzami cywili dostrzec odpowiednie miejsce przy oknie i poinstruował jednego z funkcjonariuszy, tego, którego nieznajoma przed momentem odtrąciła, by wszystko przygotował i na swoje barki przejął los starszej kobiety. Pierwszy raz od objęcia stanowiska inspektora na tutejszym komisariacie usłyszał coś takiego. Że tylko on się nada. Że tylko on wzbudza zaufanie. Przeważnie było wręcz na odwrót - jego młody wiek nie działał na jego korzyść, tworząc w ludzkich umysłach złudne przekonanie, że nie jest wystarczająco na tę posadę kompetentny. Nawet mimo odrzucania od swojego samopoczucia opinii innych ludzi, odnalazł coś pokrzepiającego i niezwykle miłego w wyznaniu blondynki. - Może… Możemy w takim razie przejść do mojego biura, jest na górze, tylko trzeba przecisnąć się jakoś przez ten tłum - nie starał się już nawet protestować, ani wyszukiwać sprytnego sposobu na obejście jej prośby, tylko począł torować jej drogę do schodów, szczerze nie przepadając za korzystaniem z windy. Nie miał nic przeciw. Temu, by to właśnie on przyjął jej sprawę, choć nie należało to wcale do jego obowiązków. Co więcej, nie potrafił wytłumaczyć swojego podenerwowania grającego mu w żołądku związanego z tą sprawą i ani przez moment nie przeszedł mu przez myśl prawdziwy powód jej odwiedzin w tym miejscu. Gdy więc pokonali odpowiedni dystans dzielący ich od schodów, zatrzymał się i płynnym ruchem dłoni wskazał, by powędrowała pierwsza, bezwiednie przywdziewając na twarz kolejny z uśmiechów. - Nie ma mowy, żeby fatygowała się tu pani nie otrzymawszy należytej uwagi - podkreślił, nie potrafiąc przystać na jej zapowiedź odejścia i rzucenia tego wszystkiego w niepamięć. Nie tak przecież policja powinna funkcjonować. A przynajmniej nie ta, nad którą on miał choćby minimalną kontrolę. - Proszę, niech pani usiądzie. Napije się pani czegoś? Schłodzonej wody, kawy, herbaty? - zapytał, gdy już przed ich oczyma wyłoniły się drzwi z napisem Inspektor Finneas Barrington, a otwarłszy je, wskazał jej fotel leżący naprzeciwko jego biurka i zanim sam również zdecydował się zająć miejsce, postanowił poczekać na jej odpowiedź, by jak najszybciej posłać ją dalej, prosząc kogoś o przygotowanie napoju.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Miała wrażenie, że właśnie stawia wszystko na jedną kartę, albo się uda, albo nie. Gdyby i ten pomysł miał pozostać bez odpowiedzi, chyba zaczęłaby próbować poprzez znajomości Geordana z komendą policji, chociaż aktualnie nie było to zbyt dobrym pomysłem. Z tego też względu dość mocno jej ulżyło, kiedy inspektor w końcu połknął jeden z tysiąca haczyków, jakie w kiego kierunku zarzuciła. Pomogła na tyle ile mogła przy starszej pani, ciesząc się, że ta zostanie przejęta przez innego funkcjonariusza. W Campbell była ta spora doza uporu, ta niechęć przed wprowadzaniem aktualizacji do własnych planów. Mogłaby przecież znaleźć tu sobie inny obiekt zainteresowania, skoro z pierwszym jej ewidentnie nie szło, ale wtedy musiałaby przyznać się do porażki, a ta nie chciała jej przejść przez myśl.
- Och, naprawdę? Mam nadzieję, że nie wprowadzam tu zamieszania - zreflektowała się, ale dość neutralnie, bo przecież zamieszanie było jej drugim imieniem, a ona też wcale nie chciała rezygnować z propozycji. Dlatego ruszyła z miejsca, by wraz z nim dotrzeć do schodów. Po kilkunastu stopniach, odgłosy tłumu zgromadzonego na dole stawały się jedynie tłem dla dźwięku stukających o kafle szpilek, które niosły się echem. Wyciszyła jeszcze telefon, nie chcąc, by ten przeszkadzał podczas spotkania, a potem jeszcze uśmiechnęła się pod nosem, czytając znane już sobie personalia, dumnie zdobiące drzwi przez które weszli do gabinetu.
- Poproszę wodę, dziękuję - nie odmówiła, chociaż najchętniej sięgnęłaby po napój, jakiego raczej w tym miejscu by jej nie proponował. Zajęła też miejsce na fotelu, świadoma tego, że nie może nic już zepsuć. Potrzebowała czegoś, co jednocześnie mogłoby ją popchnąć do wizyty na komisariacie, a przy tym nie było na tyle poważne, aby szybko dało się dopatrzeć przekrętu czy zweryfikować słuszność całej sprawy. - Jak już mówiłam, trochę mi wstyd, boję się, że wyjdę na paranoiczkę - zaśmiała się zdawkowo, zakładając nogę na nogę, a torebkę odkładając gdzieś z boku. - Otóż... mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi - gdyby nie powaga wymagana przy tym wyznaniu, uznałaby to sama za wyborny dowcip, bo przecież o coś podobnego wiele osób mogłoby oskarżyć ją samą. Stale gdzieś węszyła, ale o tym inspektor nie musiał wiedzieć, a nawet niewskazane było, by wiedział. Póki co miała grać przerażoną i pogubioną paniusię. - To brzmi idiotycznie, wiem, ale to nie tak, że przyszłam tu od razu, gdy taka myśl się pojawiła w mojej głowie... ostatnio jakiś podejrzany samochód za mną jechał - to nawet nie było kłamstwem, ale i tu pominęła, że było to po tym, jak sama kręciła się w równie podejrzanych melinach. - Zgubiłam ten wóz... ale napędził mi stracha - dodała, odwracając gdzieś spojrzenie, korzystając z tej chwili, aby przyjrzeć się pomieszczeniu, pod przykrywką zażenowania własną historią.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Czoło przecięły mu szlaki podłużnych kresek, a wzrok powędrował bezwiednie na złączane kolana i torebkę odtrącaną na bok fotela. - Zapewniam, że nic podobnego sobie nie pomyślę. Skoro ta sprawa przywiodła panią w to miejsce, nie może być wcale taka błaha - stwierdził, choć przyłapał się na wypowiadaniu kłamstwa. Kiedyś spotkał tu kobietę donoszącą na swojego męża, że bezprawnie rozdaje jej przetwory i że należy wtrącić go za to do więzienia. Jeszcze innym razem jakiś mężczyzna żądał dożywocia dla osób, które nie sprzątają z trawnika przed jego domem brązowych podarków od psów, a raz przyszedł tu spanikowany siedmiolatek twierdząc, że jego ojciec właśnie zamordował w sypialni matkę, bo nigdy nie słyszał, by tak głośno krzyczała. Żadna z tych spraw nie wymagała naturalnie interwencji policji, marnując jedynie czas i nerwy funkcjonariuszy, ale z jakiegoś powodu przed tą kobietą Finneas pragnął uchodzić za najbardziej sumiennego policjanta, jaki przemykał po tej planecie.
Niekoniecznie jednak spodziewał się usłyszeć opowieści o prześladowaniu. Po cichu liczył chyba na to, że dzięki blondynce odnajdzie w końcu jedną z tych spektakularnych spraw gwarantujących mu posadę w policji federalnej, ale… okazywało się, że należało od razu uwierzyć w jej zapewnienia, że nic takiego się jej właściwie nie przydarzyło. - Nie, skądże, wcale nie idiotycznie - zapewnił, opierając się całym ciężarem pleców na krześle i zerkając na sufit, który nieraz pomagał mu w zebraniu odpowiednich myśli. Zanim jednak zdążył je wyrazić, do gabinetu zapukała sekretarka z zamówioną wcześniej przez blondynkę wodą, którą postawiła na podkładce znajdującej się na stole i obdarzyła Finneasa przelotnym uśmiechem, którego zdawał się nie zauważyć. - Spisała pani numer rejestracyjny tego pojazdu? - spytał w pierwszej kolejności, wracając do niej wzrokiem i odbijając się ciałem od oparcia krzesła, by na nowo wyprostować plecy.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Podobał jej się zapał inspektora, bo ten tylko bardziej utwierdzał ją w przekonaniu, że dobrze wybrała. Z jednej strony powinny jej doskwierać wyrzuty sumienia, ale też wcale nie chciała temu mężczyźnie zaszkodzić. Po prostu potrzebowała informacji, pleców, jakiegoś postępu, w swoim śledztwie. Im więcej źródeł tym lepiej, tego była pewna, a też miłą odmianą pomocy było szukać przy kimś, kto nie musiał budzić w niej obaw czy wątpliwości. Raczej nie była z tych, co znali się dobrze na ludziach, bo wielokrotnie wpadła w niezłe gówno przez swoje wybory, ale mimo to siedziała tu i mówiła sobie, że Barringtonowi dobrze patrzyło z oczu. Szkoda więc, że ich znajomości nie mogli budować na fundamentach szczerości, ale ona chyba inaczej już nie potrafiła. Kącik jej ust uniósł się delikatnie, gdy zaprzeczył niedorzeczności jej zgłoszenia, sama jednak zachowała ciszę tak długo, jak długo nie dzielili przestrzeni jedynie we dwoje, czując, że tak będzie najlepiej. Sięgnęła jeszcze po wodę i posłała mu przepraszające spojrzenie.
- Niestety... było ciemno, a ja byłam przerażona - wyjaśniła, co w zasadzie też nie leżało tak daleko od prawdy. Prawdę mówiąc teraz miała do siebie pretensje, bo faktycznie mogła sprawdzić numery, ale wtedy wcale o tym nie myślała. Przynajmniej dzięki temu jej kłamstwo nie było aż tak złożone, ale wątpiła by w ostatecznym rozrachunku tego, jakim była człowiekiem, ten jeden szczegół miał robić różnicę. - Żałuję, że nie przyszłam do pana z czymś konkretnym - przyznała, by po tych słowach unieść na niego spojrzenie, złapać go w sidła kontaktu wzrokowego, zobaczyć, jak zareaguje. Póki co przemieszczała się jeszcze w tej rozmowie po omacku, ale jeśli chciała ugrać coś na tej znajomości, nie mogła wyjść stąd jako jedna z wielu osób skarżąca się policji na pewne niedogodności. - Dużo ma pan takich zgłoszeń? - zagadnęła więc, nadal nie odrywając spojrzenia od jego ciepłych oczu. - Może nie wyglądam, ale wcale nie jestem panikarą - zaśmiała się krótko, zdawkowo, z lekka dozą niezręczności, która sugerować mogła zakłopotanie. Potem jeszcze uniosła dłoń do pasma blond włosów, które wsunęła za ucho i w końcu odwróciła spojrzenie, pozwalając ciszy wypełnić pomieszczenie. Przynajmniej na parę uderzeń serca. - Nie wiem czego oczekuję, ale chyba chciałam, żeby ktoś wiedział - zmarszczyła delikatnie nos, a potem.... - Nie miałam do kogo się tym zwrócić - dodała te parę słów, które niekoniecznie pokrywały się z prawdą, bo przynajmniej chciała wierzyć, że gdyby faktycznie jakiś krip stał w jej krzakach, ktoś z bliskich jej osób po prostu by mu nakopał, bez konieczności wzywania policji. Mogłaby o to poprosić chociażby Geordana i wówczas nikt nie musiałby nawet stać w zaroślach, wystarczyłoby, że krzywo by na nią spojrzał lub nazwał ją louis vuitton z bazaru i był chłop - ni ma chłopa... tylko, że aktualnie Pearl wcale nie liczyła na ochronę. Chciała mieć inspektora po swojej stronie.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Od reszty wyróżniało go niejedno. Na przykład to, że jak na swój wiek, do wszystkiego podchodził zanadto poważnie, że starał się nie podejmować ważnych decyzji o nieparzystej godzinie, że nie potrafił spoglądać w czyjeś oczy zbyt długo, że nigdy nie umawiał się na randki i dodatkowo nigdy nie starał się ukrywać faktu, że był całkowicie nikim niezainteresowany. Tym razem jednak zdawał się być zaskakująco i jakże nużąco zwyczajny. Nie tylko próbował przywołać na twarz większość emocji, jakie odczuwał, ale też postarał się o to (choć z niemałymi przejawami dyskomfortu), by podtrzymać ze swą rozmówczynią kontakt wzrokowy, kiedy ta zdecydowała się takowym go obdarzyć. Z jakichś bliżej niezgłębionych powodów odczuwał potrzebę wypadnięcia przy niej naprawdę dobrze, uznając przy tym, że zdoła to osiągnąć dopiero poprzez upodobnienie się do ludzi, z którymi nic zupełnie go nie łączyło. Gdy więc doszło do niego to osobliwe wyznanie, będące niejako przeprosinami i zmniejszeniem wagi zgłaszanego problemu, zmarszczył delikatnie swe czoło i pokręcił głową. - Nie, to bardzo dobrze, że zwróciła pani na to uwagę. W takich sytuacjach trzeba pozostać nadzwyczaj uważnym - oznajmił spokojnie, wyciągając dłonie na powierzchnię biurka i chwytając za leżący nieopodal długopis, który począł przerzucać między palcami - było to jedną z tych specyficznych sztuczek, dzięki którym miał sprawiać wrażenie osoby normalnej. Takiej, która w podobnych czynnościach odnajdywała ujście dla targających nią nerwów. - Nie, ja nie. Zazwyczaj nie przyjmuję takich spraw, prawdę mówiąc nigdy nie zajmuję się odbieraniem świeżo zgłaszanych problemów - odpowiedział niezwłocznie, a zakotwiczony w jego tęczówkach wzrok począł krępować go już do tego stopnia, że zmuszony był zerknąć na przestrzeń znajdującą się za blondynką. I tak wytrzymał całkiem długo. To znaczy, jak na swoje zdolności. - Ale tak, prześladowania są zgłaszane bardzo często. I z tego powodu przyjęcie ich ma bardzo restrykcyjne zasady - czy raczej interwencja mająca im zapobiec. Nie miał pojęcia, że oboje udawali teraz kogoś całkiem innego, choć z całkiem różnych powodów. Mu na przykład, odkąd ujrzał blondynkę po raz pierwszy, w głowie grało zapewne Something Beatlesów, a Campbell nuciła raczej coś rodzaju Killer Queen z niepokojącym błyskiem w oczach. Po chwili jednak zdarzyło się coś całkiem nieoczekiwanego - kiedy bowiem wspomniała niejako o swej samotności, coś w Finneasie prawdziwie drgnęło i wydobyło z jego piersi coś na kształt zaskoczonego i zatroskanego “och”. - Tak, ja… Ja rozumiem. Jak mówiłem, nie może pani tej sprawy lekceważyć. Na początek mogę ją jedynie przyjąć, a pani będzie zmuszona gromadzić wszelkie potencjalne dowody, jeśli takie się pojawią. Smsy, listy, numer rejestracyjny, przydałyby się także zeznania świadków. Oczywiście mam nadzieję, że nic tak niepokojącego już się pani nie przydarzy, ale jeśli znalazłaby się pani w podobnej sytuacji, mogę podać pani swój numer i wtedy wystarczy, że wyśle mi pani swoje położenie - postaram się przyjechać jak najszybciej, albo wysłać kogoś od siebie - zaoferował, odrzucając długopis z powrotem na drewnianą powierzchnię. - Jak pani na imię? - posłał jeszcze to jedno pytanie, od którego prawdę mówiąc powinien zacząć. A potem nie pozostawało im już nic innego, jak tylko spisanie szczegółów zgłaszanej sprawy i przypomnienie Campbell o surowych przepisach panujących w Australii, dotyczących noszenia przy sobie broni ofensywnej, aż wreszcie pożegnanie się z jakimś osobliwym doznaniem pozostawiającym swój ślad w jego klatce piersiowej, którego nie był w stanie pozbyć się jeszcze przez kilka następnych godzin tego dnia.

koniec <3
pearl campbell
ODPOWIEDZ