Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie chciała wybuchać. Nie lubiła braku kontroli, ale za każdym razem gdy zagłębiała się w kolejne morderstwo przypominające o Isabelle, ciało całkowicie odpływało. Umysł był przeciw niej. Robił co chciał przypominając czasy, gdy długo zmagała się z PTSD. Do tej pory miewała koszmary. Rzadziej, ale bywały, co zmuszało Paxton do częstszego czuwania podczas snu niż rzeczywistego odpłynięcia do krainy Morfeusza.
Rozejrzała się po pustej kuchni żałując, że nie zrobiła czegoś, co zabolało ją fizycznie. Potrzebowała tego uczucia bólu, które odsunęłoby jej myśli od młodszej siostry. Na szczęście widząc mniejsze drobinki szkła od razu wzięła się w garść, bo pomyślała o psach, które biedne mogłyby nadziać się na ostre części potłuczonego kubka. Tak, Eve nie lubiła i nie myślała o sobie ani tym bardziej zajmować własnymi uczuciami. To było zbyt trudne – jak zresztą widać na załączonym obrazku.
Zmiotką ogarnęła podłogę starając się nie pominąć żadnego kawałka szkła i wszystko wrzuciła do kosza. Ostatni raz rozejrzała się z myślą, że jeszcze będzie musiała ogarnąć tak, żeby Sue Ann nie zastanawiała się, czemu niektóre rzeczy stały inaczej. Eve wolała uniknąć pytań, na które nie chciała udzielać odpowiedzi.
Zanim wyszła na zewnątrz napiła się wody i rękoma poprawiła włosy, jakby to mogło sprawić, że czas się cofnie a ona z pamięci usunie cały wybuch, przez który czuła się głupio.
- Tyfon chyba nieźle się bawi. – Spojrzała na Apolla w oddali biegającego z wielkim patykiem i psa Sameen, który próbował przechwycić cenny łup nowego kolegi. Jello choć z początku zainteresowana zabawą teraz siedziała w cieniu przed domem i pilnowała dobytku. Suczka spojrzała na Paxton, a potem na blondynkę i zaraz jej czujny wzrok skupił się na głównej drodze, do której stąd było daleko.
Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć. – Machnęła w stronę domu sugerując burdel, który zrobiła i schowała obie dłonie do kieszeni spodni. Było jej wstyd, że Galanis widziała ją w takim stanie. – I za to, jak zareagowałam na wszystko, co mi ostatnio powiedziałaś. – Już wcześniej czuła, że powinna wyjaśnić swoje zachowanie, a raczej prawie że beznamiętne zachowanie wobec newsów. Zbyt dużych, żeby móc przyjąć je ze spokojem. – Nie chciałam palnąć jakiejś głupoty i.. chyba sama rozumiesz, że niektóre z tych rzeczy musiałam przetrawić. – Jak chociażby informacje o zawodzie Sameen. – Łatwo byłoby po prostu złapać za telefon i wydać cię policji, ale.. – Wzięła głęboki wdech mając nadzieję, że kobieta nie będzie miała jej za złe tego typu rozważania. Taka była prawda. Gdzieś tam, z tyłu swej głowy, Eve brała tę opcję pod uwagę. – To byłoby też głupie. Równie głupie, jak moja reakcja na wieść o tym, co się z tobą ostatnio działo. Naprawdę fatalnie wyszło. – Aż pokręciła głową, bo chujowo się zachowała po usłyszeniu historii o tym, jak przetrzymywali Sameen w jakiejś piwnicy. – Po prostu byłam na ciebie zła, że znowu zniknęłaś, a potem nagle byłam zła na siebie, chociaż wciąż byłam wkurwiona za kłótnię o tamtych kolesi.. nadążasz? – zapytała nagle, jakby sprawdzała, czy Sam ją słucha. – Ja też nie – Obie nie nadążały, co Eve skomentowała krótkim śmiechem. Po krótkiej chwili się uspokoiła, wbiła spojrzenie w Sam i choć wiedziała, że nie powinna tego robić, to tak właśnie należało zareagować na wieść o tym, że ktoś przeżył pomimo porwania, tortur i cholera go wie, co jeszcze. Podeszła więc do niej bliżej, stanęła naprzeciwko i cicho rzuciła: - Teraz cię przytulę. – Galanis miała wybór. Mogła się odsunąć albo się nie zgodzić. Paxton to uszanuje zwłaszcza, że dobrze wiedziała, jak kobieta przepadała za dotykiem. Wiedziała jednak, że to powinna zrobić. Tego nauczyła się od wyjątkowo wrażliwej osoby, przyjaciółki weterynarki, która również nagle zniknęła z życia Eve (w podobnym czasie co Sam i cała reszta osób. Tak, jakby się skrzyknęli). Jeżeli dostała zgodę, pozwoliła sobie na uścisk. Nieco dłuższy niż zwykle, ale też nie do przesady, bo pamiętała wcześniejsze reakcje blondynki na podobne gesty.
Życie powinno być prostsze. – Westchnęła ciężko. – A potem przypominam sobie, że proste życie byłoby nudne. – Znów się uśmiechnęła, lecz tym razem nieco smutniej i wróciła spojrzeniem na ganiające się psy. – Jesteś silna, że udało ci się uciec i.. przeżyć. – dodała patrząc na swoje buty. – Może warto przekuć tę odwagę na spotkanie z Raine? – Nie zamierzała zostawiać tego tematu bez komentarza zwłaszcza, że wcale nie uważała, iż Barlowe było lepiej bez Galanis. – Ona naprawdę tęskni za przyjaciółką. Możliwe, że jest wkurwiona, ale może uda wam się dojść do porozumienia? - Zachęcała Sameen do spotkania, ale podobnie jak do przytulania i do tego jej nie zmusi.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen stała przy aucie i ćwiczyła uwolnioną z opaski dłoń. Rozprostowywała ją, napinała mięśnie, zaciskała pięść i ponownie rozluźniała. Było już zdecydowanie lepiej. Zużyty bandaż rzuciła do bagażnika decydując, że zajmie się tym później. Zauważyła, że Eve zmierza w jej stronę, więc sięgnęła po bluzę i zamknęła bagażnik. Nie ukrywała niczego, chociaż jej zachowanie mogło świadczyć o czymś innym. Bagażnik miała jednak pusty. Bluzę położyła na dach auta i spojrzała na swojego psa po tym jak Paxton go wspomniała. Przez chwilę w milczeniu obserwowała biegającego psa. –No wiesz… jestem jego jedynym towarzystwem. Każde wyjście jest dla niego dobrą zabawą. – Uśmiechnęła się delikatnie dumna z tego, że wysiliła się na taki żarcik. Tyfon raczej nie narzekał na jej towarzystwo. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Jak byli w domu to głównie spali, albo pies kładł się obok niej kiedy ona coś robiła. Raczej by tego nie robił gdyby jej nie lubił.
-Nie musisz mnie za to przepraszać. – Zmarszczyła brwi. Na kilometr było widać, że Eve jest bardzo emocjonalnie powiązana z tą sprawą. Nie było w sumie w tym nic dziwnego. Dotyczyła jej rodziny i była nierozwiązana od tylu lat. Kolejnych słów Sameen się nie spodziewała. Myślała, że ten temat mają już za sobą i nigdy do tego nie wrócą. Mimo wszystko pokiwała głową. –Nie jest to raczej wyznanie, które pada zbyt często, więc rozumiem twoją reakcję. – Spodziewała się bardziej tego, że Eve zacznie panikować, albo uciekać, albo momentalnie urwie z nią kontakt. Milczenie więc było jednocześnie przyjemnym zaskoczeniem, ale też czymś stresującym, bo Galanis nie wiedziała czym to milczenie było spowodowane. Spięła się i wyprostowała kiedy usłyszała, że Paxton myślała o tym, żeby wydać ją policji. Zrobiło jej się na chwilę przykro. Nie obwiniała Eve o tą reakcję. Każdy normalny by tak postąpił. Prawda była też taka, że nie mogła być zła na Eve, bo doskonale pamiętała moment w którym myślała, że Eve znała jej prawdziwą tożsamość. Pamiętała jak przez kilka krótkich sekund rozważała to, że jeżeli sprawy posuną się za daleko to będzie musiała Paxton zamordować. Wolała jednak nie mówić o tym na głos, bo nie chciała, żeby Eve wracała do pomysłu z dzwonieniem na policję. –To akurat nie była najgorsza reakcja. Zoya pierdolnęła mi pistoletem w nos. – Uśmiechnęła się delikatnie i nawet dotknęła miejsca, w którym miała prawie już niewidoczną bliznę. Wiedziała, że jej się należało, ale jednocześnie nie wiedziała, że Zoya byłaby zdolna do czegoś takiego. Teraz przynajmniej miała pewność, że jej przyjaciółka umiała o siebie zadbać. –Nie jestem na ciebie zła, ani nie mam pretensji o to jak zareagowałaś. Nie oczekiwałam… nie wiem… zrozumienia, utulenia, łez, radości. – Zmarszczyła brwi. –Chciałam, żebyś wiedziała, że moje zniknięcie nie było zależne ode mnie. – Nie przeżyłaby chyba tego gdyby Paxton myślała, że Sameen lubi sobie ot tak po prostu znikać na jakiś czas nie dając nikomu żadnego znaku życia. Nawet z Zoyą miała niepisaną zasadę, że jeżeli Sam nie odezwie się w ciągu dwóch tygodni to zapewne dlatego, że jest martwa. W każdym innym przypadku musi dać znać, że żyje, albo musi po prostu wrócić do domu. –Rzadko kiedy nadążam za czymkolwiek. – Odwzajemniła uśmiech. –Bazuję na domysłach. – Zażartowała, ale jednocześnie nie kłamała.
-Okej. – Skinęła głową doceniając zapowiedź tego co miało się wydarzyć. Uniosła na ułamek sekundy ramiona nie wiedząc jak się przygotować, ale ostatecznie je opuściła i pozwoliła na to, żeby Eve ją przytuliła. Dzięki temu, że wiedziała co się wydarzy nie było w tym niezręczności. Przynajmniej z jej strony. Objęła Eve nie mając nic przeciwko temu, że uścisk się przedłużył. Na parę sekund wtuliła twarz w szyję kobiety i pozwoliła sobie na to, żeby się rozluźnić i zrelaksować.
-Nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić jak wyglądałoby proste życie. – Westchnęła z lekkim uśmiechem. Oparła dłonie na biodrach i przyglądała się Eve. Zaraz jednak podążyła za jej wzrokiem i również skupiła się na psach.
Na wzmiankę o Raine zacisnęła szczęki i pokręciła głową. –Co mam zrobić z tymi informacjami, Eve? – Spojrzała na Paxton. –Skąd wiesz, że tęskni? Bo Raine ma mój adres, ale nie przychodziła sprawdzić co się ze mną działo. Miała też mój numer i nie przypominam sobie, żeby dzwoniła, albo pisała. Zoya mieszka obok mnie i podejrzewam, że powiedziałaby mi gdyby Raine podczas mojej nieobecności kręciła się po okolicy. – Po powrocie i ogarnięciu życia Sameen sprawdziła monitoring i bilingi. Co prawda nie konkretnie w celu sprawdzenia Raine, bardziej w ramach upewnienia się, że Galanis jest bezpieczna. Zauważyłaby gdyby Raine się gdzieś kręciła. –Podtrzymuję to co powiedziałam. Lepiej jej beze mnie. – Rzuciła jeszcze na koniec. Absolutnie nie chodziło jej o to, kto wykona pierwszy krok. Mogłaby to zrobić. Czuła, że nawet powinna to zrobić. Tak jak zrobiła z Eve i Zoyą. Teraz jednak otrzymywała sprzeczne informacje. Raine tęskniła, ale jednocześnie Sam nie widziała, żadnych sygnałów, które by to sugerowały.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Bywały chwile, kiedy udawała, że miała proste życie. Siedząc w pubie z chłopakami nie myślała o teraźniejszych problemach. Starała się być, rozmawiać i bawić na tyle dobrze na ile to było możliwe. To jedyna rozrywka, której Paxton doświadczała. Kiedy tak się nad tym zastanowić, to miała nudne życie. Jedynie praca przynosiła jej odrobinę szaleństwa zmieszanego z niebezpieczeństwem. To jej wystarczało. Nie potrzebowała niczego więcej, a jednak czasami chciałaby wrócić do robienia prostych rzeczy. Czegoś poza pracą, co przypomniałoby jej, że nie była tylko treserką opętaną myślą o morderstwie siostry, o co dosadnie została oskarżona przez swego brata. Cóż, miał rację. Tylko tym była i nadal czuła się dziwnie z myślą, że Sameen mogłaby rozwiązać sprawę. Powinna się cieszyć, ale z drugiej strony, kiedy zamknie ten rozdział, już nic nie będzie jej napędzać. Będzie niepotrzebnym nikim.
- Powiedziała mi – wtrąciła, bo choć Raine nie wspominała bezpośrednio imienia tajemniczej przyjaciółki, to Eve domyśliła się o kogo chodziło. Potwierdzeniem było wspomnienie o pożyczonym nie byle jakim aucie, które Barlowe nadal posiadała. – Pieprzenie, Sam. Wcale nie jest jej lepiej. Złości się, bo opuściły ją wszystkie bliskie osoby i doskonale wiem co czuje. Jasne, mogła do ciebie zajść, zadzwonić albo zrobić cokolwiek innego, ale to jeszcze dziecko. Podejmuje głupie decyzje, jak zresztą każdy, więc jedna z was musi być tą mądrzejszą. – Stawiała na Galanis. – Do niczego cię nie zmuszam. Tylko mówię, chociaż co tam może wiedzieć baba, która nie ma rodziny? – Wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok. Po chuj się wtrącała? Niepotrzebnie pozwoliła Raine u siebie pracować i wdawać się w rozmowy. Trzeba była spławić długi Barlowe i nie robić nic więcej. Tak byłoby łatwiej. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nie dopuszczała do siebie ludzi, bo ci i tak znikali a ona zostawała z niczym.
Schowała dłonie do kieszeni spodni zauważając, że tym razem do Apollo biegał za Tyfonem, który musiał ukraść mu kij.
- Co dalej zamierzasz? – zapytała nagle i zerknęła na Galanis. – Poza tym, że pomożesz mi w tej sprawie. Masz jakieś inne plany? – Na przyszłość, swoją pracę, życie..

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mi tego nie powiedziała. – Odpowiedziała i poczuła jak zaczyna się denerwować. Nie przez tą rozmowę, ale przez swoją bezsilność. –I co ja mam z tym wszystkim zrobić, Eve? – Zapytała rozkładając ramiona. –Jeśli głęboko pomyślimy o tej całej sytuacji to jestem dla niej tylko i wyłącznie kimś kto przez jakiś czas był przyjaciółką, a później zniknął. I na tym koniec. Ludzie od siebie odchodzą. Relacje nie wypalają. Nie jestem i nigdy nie byłam jej siostrą. Próbowałam odtworzyć relację, którą mi skradziono, ale nie potrafię tego zrobić. Nie mam czasu latać za kimś i budować czegoś co jest oparte na kłamstwie. W większości przypadków nie wiem nawet o czym ona mówi, bo po prostu nie należę do jej świata. – Tutaj nie była to akurat wina Raine. Trochę była to wina sporej różnicy wieku między kobietami. No i tego, że Sameen absolutnie nie była na czasie i nie wiedziała nawet jakich słów używają współcześni ludzie. Jak ktoś jej rzucał jakimś „sztosem” albo „dzbanem” to naprawdę się gubiła. –Nie mogę w tym przypadku być tą mądrzejszą. Próbowałam, ale zawiodłam i wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest trzymanie się od niej z daleka. Jeśli będzie mnie potrzebowała to się pojawię. Będę się nią zajmować z daleka, będę sprawdzać co się u niej dzieje. Będę jej podrzucać pieniądze jeśli zajdzie taka potrzeba, ale na chwilę obecną Raine jest lepiej beze mnie. – Nie chciała narażać młodej Barlowe na nieszczęścia, które mogą na nią spłynąć tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś je zobaczy razem w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. –Zobacz co przeze mnie przytrafiło się tobie. – Sameen obwiniała się o to, że Eve wyjebała się w lesie i się pokiereszowała. Wiedziała, że przez nią miała na karku mężczyzn w garniturze. Wiedziała też o tym, że ostatecznie Eve by sobie z tym poradziła. Była w wojsku, jest po szkoleniu. Raine przegrałby przy pierwszej lepszej okazji. –Mam za dużo rzeczy na głowie. – Marna wymówka, ale zawsze jakaś. –Jest mi łatwiej być z tobą, bo wiesz o wszystkim. Nie muszę wymyślać kolejnych kłamstw tylko… mogę sobie po prostu być. Z Raine nie mam tej swobody i nie mogę jej o niczym powiedzieć. – Jeszcze niedawno myślała o tym, że przy okazji spotkania z Barlowe, będzie mogła jej wyznać prawdę, ale teraz nie widziała w tym sensu. Niczego to nie zmieni.
-Miałam plan, żeby nie planować nic. Żeby po prostu nic nie robić. – Westchnęła. –Poza pomocą tobie, oczywiście. – Wyjaśniła, żeby nie było. –Ale wydaje mi się, że nie zaznam spokoju dopóki nie dowiem się kto mnie porwał i dlaczego. I albo poznam powód, albo będę musiała zrobić powrót do przyszłości i po prostu pozbyć się wszystkich, którzy mieli z tym cokolwiek wspólnego. – Wzruszyła ramionami i oparła się biodrem o auto wpatrując się w Eve. –Jestem już za stara, nie wracam do zdrowia tak szybko jak kiedyś. – Uśmiechnęła się pod nosem. –Co ty planujesz? Zwłaszcza po tym jak.. wiesz… jest szansa, że sprawa zostanie zamknięta. – Domknięcie tej sprawy zapewne będzie dużą zmianą w życiu Paxton.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Niby co mi się przytrafiło? Parę kłótni i zszargane nerwy po tym jak dwa razy zniknęłaś, to jeszcze nie koniec świata. – Została poturbowana w lesie przez jakiegoś psychola, doznała wstrząśnienia mózgu, wbił jej się gwóźdź w plecy, latała po mieście za nekrofilem, straciła brata, przyjaciół i kompletnie nie wiedziała, co dalej zrobić ze swoim życiem. – Nie, żeby nie obeszły mnie twoje zniknięcia, ale.. stało się i pomimo wszystko wcale nie żałuje wcześniej spędzonych chwil. – Miały swoje dobre pięć minut. Nawet po odkryciu prawdy na plaży jakoś doszły do porozumienia. Paxton nie była głupia ani zamknięta w ramach. Widziała wiele syfu. Na pewno nie tyle, co Sameen, ale wojna wcale nie była czystą grą. Obie strony robiły straszne rzeczy pięknie usłane wiązanką rozkazów, które potem PR-owcy zamieniali w jeszcze cudowniejsze mydlenie oczu. Obie strony wojny miały swoje za uszami a z dala od rakiet i strzałów trwało życie wcale nie lepsze. Tu, na wolnej od wojen ziemi, też działy się złe rzeczy. Kłamstwa, oszustwa, zbrodnie.. tylko ktoś niezwykle świętoszkowaty nie przyjąłby do wiadomości, że świat miał wiele barw. Nie było czarne ani białe. Dobro i zło przeplatało się ze sobą i tylko osobistą sprawą człowieka było to, jak przyjmie niektóre informacje.
- Myślałaś kiedykolwiek, że powiesz rodzinie prawdę? – Pamiętała rozmowę o tym, że kłamstwo było lepsze, bo w taki sposób Sameen chroniła swoją rodzinę. Każdy jednak miał prawo do chwil słabości i zastanawiania się nad tym, jakby to było gdyby jednak zdecydowała się wyznać prawdę i kiedy by to zrobiła. Za rok, dwadzieścia lat czy już na łożu śmierci?
- Czyli znów znikniesz? Przez swoją pracę. – Nie dosłownie przez pracę a chęć dowiedzenia się prawdy na temat swego losu i Eve to rozumiała. Sama dręczyła się czymś od bardzo dawna i nie wyobrażała sobie, żeby tak po prostu odpuścić. Podświadomie też czuła, że Galanis tego nie robi. Nie dało się, bo zagrożenie wciąż gdzieś tam było a to niestety oznaczało.. Paxton do końca nie wiedziała co, ale mogła przypuszczać, że blondynka znów przepadnie na czas wykonania swej osobistej Vendetty. – Przynajmniej uważaj na siebie na tyle na ile możesz. – Co innego miała powiedzieć? „Powodzenia w mordowaniu”? „Niech cię twój pistolet strzeże”? „Nie obryzgaj się krwią, bo ta spiera się tylko pod zimną wodą”?
Chwile milczała patrząc tym razem na czujną Jello, która leżała nieopodal w cieniu wciąż obserwując okolicę. Zawsze na stanowisku. Zawsze gotowa obronić swego terenu.
- Ta sprawa dręczy mnie od dwudziestu lat i powinnam się cieszyć, że być może zostanie rozwiązana, ale wiem też że.. – Przystąpiła z jednej nogi na drugą, bo mówienie o tym i stanie w miejscu nie było wygodne. Czuła się podenerwowana i musiała to rozchodzić. – ..już nic mi nie zostanie. Sprawa Isabelle nie tylko mnie męczy, ale też trzyma przy życiu i po jej rozwiązaniu już niczego nie będzie. Zostanie mi tylko praca i dobrze wiesz, że ją kocham. – Była pracoholiczką, ale uwielbiała to co robiła. – Tylko, że praca to nie wszystko. Kiedyś ona też przepadnie i nie wiem co zrobię. – Już teraz czuła strach przed tym, że coś dla czego żyła przez ostatnie lata zostanie rozwiązane. To jak utrata kończyny. Bardziej w pozytywnym wydźwięku, ale jednak na swój dziwny sposób bolesna. – Wiem, że głupio to zabrzmi, ale czasami lubię sobie myśleć, jakby to było żyć nieco inaczej. Wiem, że to tylko wyobrażenia, ale od czego mamy tę funkcję w mózgu, prawda? Nawet jeśli to nieistotne i niczego nie zmieni, to lubię świadomość tego, że być może w równoległej rzeczywistości istnieje Eve, która nigdy nie pognała za facetem do wojska, nie spieprzyła związków albo nie straciła rodziny. Tej to musi być fajnie. - Zaśmiała się, bo przecież to tylko gadanie. Nigdy tego nie doświadczy i nie dowie się, jakby to było. To też nie tak, że marzyła o niemożliwym. Ot, gdybała i nic więcej. Nie oczekiwała od tego, że nagle coś się zmieni. Że za parę lat pozna kogoś, kto zbuduje wehikuł czasu i cofnie wszystko. To niemożliwe, ale skoro ludzie mieli prawo skakać z radości, jęczeć z rozpaczy i gwizdać na ładne panie, to czemu nie mogą czasami pomyśleć "jakby to było"?

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Zgadzam się. To nie koniec świata. Ale przeze mnie nie powinno ci się stać absolutnie nic. – Wypuściła głośno powietrze. Dlatego całe życie wzbraniała się od jakichkolwiek relacji i bliskości. Bo później żyła z wyrzutami sumienia, że komuś działa się krzywda przez nią. Eve świetnie sobie z tym radziła, ktokolwiek inny mógłby nie znieść tego tak dobrze. –Ja też ich nie żałuję. – Ukradkiem spojrzała na Paxton i przyglądała jej się przez kilka sekund. –Te chwile już minęły, nie? – Nie mogła wytrzymać więc uznała, że zapyta. Nie miała nic do stracenia, a przynajmniej pozna prawdę i sama będzie wiedziała na czym stoi. Odnosiła wrażenie, że Eve jest nieco wycofana i nieufna, chciała teraz mieć potwierdzenie swoich obaw. Chciała wiedzieć czy to przez jej wyjazdy czy przez jej profesję. Na to jednak jeszcze przyjdzie czas. A przynajmniej taką miała nadzieję.
-Odkąd się dowiedziałam, że mam rodzinę. – Przyznała. –Rozważałam każdy możliwy scenariusz. A przynajmniej takie jakie przyszły mi do głowy. Kto wie jak naprawdę by zareagowali. – Wzruszyła ramionami. –Właściwie to powiedziałam tacie. Ale tylko dlatego, że wiedziałam, że za pięć minut i tak zapomni kim jestem. – Wykorzystała jego chorobę, żeby sprawdzić, która z jej wizji była najbliższa prawdzie. Teraz nie sądziła, żeby mówienie im czegokolwiek było dobrym pomysłem. A przynajmniej nie mamie. Miała już swoje lata. Miała też wiele zmartwień na głowie. Sameen nie powinna dokładać jej kolejnego. Niech się cieszy kobieta tym, że przynajmniej długi nie są jej zmartwieniem.
-Nie. – Odpowiedziała krzywiąc się i oderwała się od auta, żeby podejść do Paxton. Chciała ją złapać za rękę, ale ostatecznie nic nie zrobiła. –Nie zniknę. Na razie jestem w martwym punkcie, nie wiem od czego zacząć i czego i gdzie szukać, więc jestem na miejscu. – Gdyby podczas ucieczki porywaczom nie zabijała wszystkiego co się ruszało to może udałoby się zebrać jakieś tropy. Była jednak w takiej panice i desperacji, żeby ujść z życiem, że nie miała czasu na to, żeby myśleć o zadawaniu pytań. Wątpiła i tak, żeby ktokolwiek jej coś powiedział. Miała szczątkowe informacje, które udało jej się podsłyszeć i akcenty. Nic na czym mogłaby bazować. –Na razie skupiam się na Isabelle. – Dodała. Nad tym będzie mogła zacząć działać już wieczorem. Uruchomi swoje siatki kontaktów i będzie czekała. –Dzięki. Chyba… – Zmarszczyła brwi.
Słuchała Eve i co jakiś czas kiwała głową ze zrozumieniem. Wiedziała jak to jest. Co prawda nigdy nie miała czegoś co by ją dręczyło przez dwadzieścia lat. Wiedziała jednak jak to jest kiedy niezamknięte sprawy umożliwiają ci dalsze funkcjonowanie. –Może… może coś się w tobie odblokuje i po prostu nie wiem… rozpoczniesz nowy etap życia. – Zasugerowała, chociaż w tym przypadku nie było dobrej odpowiedzi. Eve zawsze będzie czuła wyrzuty sumienia w związku ze śmiercią swojej siostry. Mimo wszystko nie był to powód, żeby rezygnować ze swojego życia. –Nie sądzę, żeby to głupio brzmiało. Też tak mam. Też to robię. – Oczywiście, że myślała o alternatywnych światach gdzie została ze swoją rodziną i była szczęśliwa. O światach gdzie może była szczęśliwą matką, może pracowała jako projektantka, albo była jakąś korpo suką. Może była introwertyczką malarką, ale była szczęśliwa. Jej wyobraźnie wędrowała tak daleko, że czasami myślała o rzeczywistościach gdzie może była łowczynią wampirów, a ludzie z okolicznych wiosek mieli ją za bohaterkę. Nie musiałaby żyć w cieniu. Byłaby szczęśliwa.
-Może to marne pocieszenie, ale ja lubią tą wersję Eve, która pognała za facetem do wojska. – Uśmiechnęła się i kucnęła, bo podszedł do niej Tyfon. Zaczęła go głaskać i otrzepywać z syfu, którego zdążył nazbierać.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Nie wiem, Sameen. – Chwile minęły, ale nie potrafiła zapewnić, czy kiedyś wrócą. Czy znów będzie w stanie się otworzyć. – Długo cię nie było i.. w tym czasie wiele się wydarzyło. Parszywym zbiegiem okoliczności w jednym okresie zniknęło parę ważnych dla mnie osób i boję się znów kogoś do siebie przyjąć. Zaufać tak samo, jak kiedyś. – Ludzie wokół niej znikali. Umierali, uciekali, wyjeżdżali albo strzelali sobie w głowę. Rodzina, oddział, przyjaciele i inni bliscy. Po prostu przepadali; w wielu przypadkach bez słowa. Nie miała za złe tym, co umarli, ale cała reszta zrobiła to świadomie a ona coraz ciężej to znosiła. Powinna się uodpornić, a jednak kiedy takie rzeczy przytrafiają się masowo w krótkim odcinku czasu (czego ostatnio doświadczyła), to człowiek miał prawo mieć dość. Dość uczucia rozdarcia i pustki pozostawionej po tych osobach, które uważała za bliskie.
- Jak zareagował? – Wiedziała o chorobie pana Barlowe, ale może w chwili przebłysku i poznania prawdy ucieszył się, że jego córka żyła. Później mógł o wszystkim zapomnieć, ale na początku – kto wie? W sumie tylko Sameen, która mogła chcieć zachować dla siebie to wspomnienie. Paxton nie miałaby jej za złe. Były rzeczy oraz sytuacje, którymi dzielenie się stanowiło nie lada wyzwanie.
Spojrzała w dół, na nogi kobiety, a potem znów na jej twarz. Równie niepewną co jej własna. Przynajmniej tak to widziała swymi oczami; trzymały dystans i podchodziły do siebie bardzo ostrożnie, jakby ta druga w każdej chwili mogła wybuchnąć. Eve wiedziała, czemu to robi. Bała się znów komuś zaufać, ale potrafiła odczytać, co siedziało w głowie Sameen, że ta tak ostrożnie ją traktowała.
- Chciałabym w to wierzyć. – Że ją natchnie i zacznie jakiś nowy etap, którego jeszcze nie znała. Tylko, że przez dwadzieścia lat żyła dla sprawy Isabelle. Dla niej oparła sens swego istnienia i ani razu nie pomyślała, co zrobi, kiedy to zniknie. Kiedy sprawa się rozwiąże a ona już nie będzie miała wielkiej misji do wykonania.
- Co sobie wyobrażasz? Kim jesteś w tych wizjach? – Była tego ciekawa. To nic, że wybiegały od rzeczywistości. Że to w tej chwili mogło nie mieć znaczenia, ale poznanie kogoś polegało na rozmowach, nawet na tak dziwne tematy.
- Gdybyśmy dalej się przyjaźniły, to pewnie miałabyś mnie za idiotkę. – Gdyby Sameen nie porwano i dalej miały ze sobą kontakt. – Powstrzymałabyś mnie od błędu mego życia. – Postarała się o nieco weselszy uśmiech. Lubiła żartować i nawet wyobrażać sobie zabawne sytuacje. To ratowało ją przed całkowitym zdołowaniem się. – Możliwe, że musiałabyś mnie zamknąć w szafie, żebym za nim nie pojechała a ja potem miałabym ci za złe te akcje. Ale przynajmniej przekonałabym się, że to palant. – Ciekawe jak wtedy potoczyłoby się jej życie. Możliwe, że zostałaby treserką zwykłych psów wystawowych albo po prostu byłaby gorszą, bo niewyszkoloną wojskowo wersją aktualnej siebie. Wojsko nie miało wpływu na to, w jaki sposób szkoliła psy. Od kiedy zaginęła Isabelle zastanawiała się, jak mogłaby nieco ulepszyć świat o dodatkową pomoc, której im brakowało.
- Słuchałaś nagrania z rozmowy z panią Barlowe? – zapytała pamiętając, że dawno temu wspominała o pozostawieniu pendrive w skrzynce pocztowej Sameen. – Nie pamiętałam tego, ale okazuje się, że w dniu twojego zaginięcia bawiłyśmy się razem. Odeszłaś tylko na moment, do sklepu po drugiej stronie ulicy. Nic nowego. Podobno zawsze to robiłyśmy. Chodziłyśmy do tego sklepu po różne rzeczy z drobniakami znalezionymi na plaży. - To musiało wyglądać komicznie, ale zarazem takie były czasy, że małe dzieci radziły sobie lepiej niż teraźniejsze pięciolatki. - Przepraszam, że do tego wracam. - Z drugiej strony nie miałaby komu o tym powiedzieć. Nie chciała, bo wtedy przypadkiem mogłaby wspomnieć o Sameen. Wierzyła, że tak by się nie stało, ale wolała nie poruszać tematów, które jakkolwiek zagrożą bezpieczeństwu tożsamości Galanis.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Hm. Okej. Rozumiem.- Nie zamierzała kontynuować tematu ani na nic naciskać. Zawiłość ludzkich uczuć, rozterek i rozkmin zawsze była poza jej zasięgiem. Skoro teraz miała potwierdzenie tego, że nie jest to dla niej to raczej nie było sensu, żeby się starać i drążyć. Mogła żyć tak jak robiła to dotąd. Ludzie odchodzili, ale nie miało znaczenia to, że ona jednak zawsze wracała.
Wzruszyła ramionami. -Nie pamiętam dokładnie. Niespecjalnie przywiązywałam do tego uwagę.- Zastanawiała się przez chwilę. -Myślę, że na początku mi nie uwierzył. Później nie wiem, chyba dotykał moja twarz, później płakał, trzymał mnie za rękę i znowu zapomniał.- Ponownie wzruszyła ramionami. Po tym już nigdy nie próbowała mówić mu tego po raz drugi. Zobaczyła jak to była, widziała jak jej ojciec cierpiał i jednocześnie nie zmieniło to niczego. Nie poczuła się inaczej. Nie pojawiła się magicznie więź, która sprawiłaby, że poczuła się jak córeczka tatusia. Ewidentnie nie potrzebowała rodziny, żeby poczuć cokolwiek, bo nie czuła absolutnie nic. Mogła za to oszczędzić sporo czasu. Już i tak ograniczyła wizyty u pana Barlowe.
-Właściwie to nic czym warto się dzielić.- Poczułaby się żałośnie mówiąc na glos o swoich fantazjach, które dotyczyły jej alternatywnych światów. Sama wizja jej, nawet mocno fikcyjna, jako matko, brzmiała tak żałośnie, że nie przeszłaby jej przez gardło. A czym różniłaby się od obecnej wersji siebie gdyby była łowczynią wampirów? To samo tylko nie musiałaby się ukrywać ze swoim fachem.
-Możliwe.- Odpowiedziała z lekkim uśmiechem. -Albo sama bym cię do tego namawiała, bo pewnie wszystkie dziewczyny w tym wieku marzą o wielkich, romantycznych gestach. A ten jednak takim był. Nawet jeśli ostatecznie nie wypalił.- Pewnie gdyby coś takiego odjebal facet dla jakiejś laski to zostałby okrzyknięty romantykiem wszechczasów. Kobietom zawsze ujmowano i nie traktowano ich poważnie. Niektórzy by nawet powiedzieli, że kobiecie wykonanie takiego gestu nie przystoi. Przez chwilę zastanawiała się czy takie rozmowy cokolwiek wniosą i zmienia. Cieszyła się, że nie musi być przytrzymywana przez sentymenty. Glupia była myśląc, że chciałaby być do czegoś takiego przywiązana.
-Nie.- Miała kilka podejść do odsłuchania tego nagrania, ale ostatecznie ukryła pendrive w skrytce w podłodze i nie miała okazji do niego wrócić. Zwaliło jej się za dużo rzeczy i musiała posortować priorytety.
Machnęła ręką. -W porządku. Nie czuję powiązania z tamtym życiem i z tamtą osoba, więc... nie rusza mnie to.- Czasu nie cofnie, nie odzyska relacji ze swoją rodziną, więc równie dobrze może przestać udawać, że Gaia i Sameen to ten same osoby. -Oddam ci ten pendrive i fotografie, które mi dałaś.- Ludzie, którzy rzeczywiście ja wychowali mieli rację. Nie było sensu w przywiązywaniu się do niczego. Otworzyła tylne drzwi od auta i pozwoliła Tyfonowi tam wejść. Nie widziała w tym sensu, bo auto się nagrzalo, ale kim ona była żeby sprzeczać się z własnym psem.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Gdybyś jednak chciała, to jestem gotowa o tym posłuchać. – Nie zmusi Sameen do wyjawiania wizji alternatywnych wersji swego życia. Potrafiła zrozumieć, że to coś intymnego. Coś, co być może kobieta woli zachować dla siebie albo po prostu już nie chce dzielić się tym z Eve. To zrozumiałe. Miały za sobą długą rozłąkę i Paxton wprost przyznała, że nie chce się już do nikogo zbliżać. Bała się tego. Miała dość utraty bliskich. Kolejnej myśli o tym, że znów ją pozostawiono. A to przecież ciągle się działo i jej cierpliwość, a raczej siła na znoszenie rozłąk, już minęła. Bała się też zaufać. Zawierzyć komuś, że mogłoby być inaczej, bo już sama w to nie wierzyła.
- Dziewczyny chcą dostawać a nie robić tych.. gestów czy cokolwiek to było. – Bo dla Eve to wciąż była głupota. Ostatecznie nie żałowała wstąpienia do armii, ale szkoda, że stało się to na takich warunkach. Że musiała przecierpieć swoje żeby wreszcie wyjść na prostą i zająć się tym, co na swój sposób pokochała (nie mordowanie obcych cywilizacji, ale bycie częścią czegoś większego).
Uniosła brwi, bo sądziła, że Sameen zechce wiedzieć co takiego pani Barlowe powiedziała. Jednak kto wie co zmieniło się w głowie Galanis po ostatnich wydarzeniach? Mogła myśleć inaczej. Chcieć czegoś innego..
- Jeszcze niedawno cię ruszało – zauważyła, ale powiedziała to nienachalnie i zbyt cicho, żeby przebić się przez kolejne słowa blondynki. – Przestań. Nie musisz. Są twoje. – Jeżeli chciała, to mogła je wyrzucić, ale nie musiała niczego oddawać. Zwłaszcza pendrive’a, którego powinno się zutylizować albo sformatować, żeby nikt nie zastanawiał się po co Paxton nagrana rozmowa jej z panią Barlowe i częściowo z Raine.
- Jedziesz już? – zapytała, kiedy sam bez słowa otworzyła drzwi od auta. Zmarszczyła brwi i chwilę przyglądała się kobiecie. – Coś nie tak? – Z pewnością coś było. Czuła to. – Powiedziałam coś złego? – Nagła zmiana nie wyniknęła z byle czego. Coś musiało być na rzeczy i na pewno nie wykuło się z powietrza. Eve nie była też facetem, żeby od razu twierdzić „na pewno masz okres” albo „nikt cię dawno nie wyruchał”. Może i hormony sprawiały, że kobiety miały zjebany humor, ale żadna z tych rzeczy nie brała się z niczego.Po prostu powiedz co myślisz zamiast trzymać to w sobie. Wzbraniasz się nawet przed gestami. Widzę to. Głupia nie jestem tylko czasem taką udaje. – Bo niektórych rzeczy widzieć się nie powinno, ale przecież dostrzegła, że Sam chciała złapać ją za rękę ale tego nie zrobiła. Zauważyła też nagłą zmianę w zachowaniu kobiety i jasne, mogłaby udawać, że nic się nie stało, ale to zapowiadało jedynie dalsze kwasy.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Zapamiętam.- Uśmiechnęła się niemrawo, chociaż dobrze wiedziała, że raczej nigdy nie wróci do tej rozmowy. Nie była typem osoby, która lubiła się zwierzać. A tutaj nie było nawet z czego. Głupie fantazje, które się nie spełnia i tylko w swoich oczach będzie wyglądała na słaba i podatna na ludzkie emocje i świat, do którego jeszcze kiedyś chciała należeć. Teraz wiedziała, że nie było tutaj dla niej miejsca. Mogła próbować ile chciała, ale w końcu zaczęłaby okłamywać siebie, a do tego nie jest przyzwyczajona. Mogła wciskać kłamstwa innym, ale nie sobie.
-No zgadza się. Ale prawda jest taka, że każdy chce dostawać takie wielkie gęsty świadczące o uczuciu. Niezależnie od płci.- Wzruszyła ramionami. -Zdziwilabys się jak łasi są mężczyźni na komplementy, które kobiety słyszą na co dzień i których mają dosyć.- Sameen lubiła komplementowac mężczyzn. Zwłaszcza tych naprawdę przystojnych. Wszyscy zakładają, że skoro ktoś jest zabójczo ładny to o tym wie i nikt nie zasypuje ich ładnymi słowami. A Sameen lubiła patrzeć jak faceci, którzy uchodzili za męskich i seksownych rumienili się i chichotali po usłyszeniu komplementu. Łatwiej było ich wtedy zdobyć, no i w jej przypadku, po prostu wykorzystać. Bo przecież nie komplementowała, żeby wdać się w jakiś piękny związek.
-Wiem. Ale niepotrzebnie sobie tym zawracalam głowę.- Eve miała rację, dużo się wydarzyło. Sameen do tych wydarzeń nie miała zamiaru dokładać kolejnych. Odsłucha nagranie, narobi sobie niepotrzebnych nadziei i skończy z absolutnie niczym. Bez sensu. Była za stara żeby w to wszystko brnąć. -No właśnie w tym rzecz, że nie są moje.- Nie miała tych wspomnień, nie miała rodziny, nie pamiętała żeby była dzieckiem z tych zdjęć. Równie dobrze mogła się włamać do jakiegokolwiek domu, zabrać album i udawać, że jest częścią jakiejś rodziny. Tak desperacko chciała czuć cokolwiek, że chwytała się byle czego.
Pokiwała głową. -Będę się już zbierać. I tak zabrałam ci sporo czasu.- Zapewne powinna wyjść już dawno. -Nie, czemu?- Zapytała marszcząc brwi i bardzo udawała jak to próbuje rozegrać tak, żeby nie wyszło, że rzeczywiście jest coś na rzeczy. Usiadła na siedzeniu obok Tyfona, złapała go za obroże i przyciągnęła do siebie, żeby przypiąć go do smyczy przymocowanej do auta. -Co myślę o czym?- Zapytała o teraz nie musiała palić głupa, bo rzeczywiście nie wiedziała o czym powinna teraz myśleć. Wysiadła z auta i otrzepała spodnie. -Zawsze się wzbraniałam przed gestami, dobrze o tym wiesz.- Zmarszczyła brwi rozbawiona. Uchylila jeszcze okno, żeby pies jej się nie udusił i zamknęła drzwi.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Mężczyźni mnie się boją. – Postarała się o marny uśmiech. Takie właśnie odnosiła wrażenie. Łatwiej jej było zatrzymać przy sobie kobietę niż faceta. Gdyby miała przeliczyć swój związkowy staż z każdą płcią, to ta piękna by wygrała. Nie wspominając już o tym, że ostatnio Eve została wystawiona na randce w ciemno. Od razu pożałowała, że tam poszła, bo nie potrzebowała w swoim życiu takich sytuacji. Jedna albo dwie – spoko. Ale ostatnio wolałaby przeżyć coś miłego, co jak się okazuje jest marzeniem ściętej głowy.
- Co ci leży na sercu – odpowiedziała wprost, bo wrażenie o nagłej dziwnej zmianie w zachowaniu Sameen ani na moment jej nie opuszczało. Zdarzało im się robić dziwne rzeczy i zachowywać racjonalnie, ale to dzięki tym doświadczeniom oraz sytuacjom, które miały okazje obserwować, mogły ocenić nagłe zmiany. Ktoś postronny powiedziałby, że Paxton tak naprawdę nie znała blondynki. W końcu dopiero niedawno dowiedziała się, jaką miała profesję, ale to nie powstrzymywało treserki przed stawianiem w swej głowie pewnych osądów.
Coś było nie tak i to wcale nie tyczyło się suchości w ustach, którą poczuła od długiej przerwy od picia whisky. Dlatego wolała piwo. Mniej uderzało w głowę i po pierwszym nie zawsze miała ochotę na następne.
- Bo wcześniej nie wiedziałaś co robić. – Sama kiedyś przyznawała, że nie miała pojęcia, jak się zachować. – Teraz wiesz, ale tego nie robisz. – Chciała, ale się powstrzymywała. – Chyba, że czegoś nie wiem albo nie rozumiem. Mam wrażenie, że ostatnio świat mówi do mnie jakimś dziwnym językiem i ty.. nagle otwierasz auto i chcesz jechać. – Nie rozumiała tego, bo nie było żadnej przesłanki do nagłego „dobra, jadę”. Już nie wspomni o tym, że Sameen niedawno chciała dostać pudło z aktami a teraz nagle po prostu siadała przed kierownicą i już była gotowa jechać. Od razu było widać, że coś nie grało i Eve chciała zrozumieć – co.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zaśmiała się. Ale nie wyśmiewczo, doskonale znała to uczucie. –No i co z tego? – Zapytała nadal rozbawiona. –Kobiety od tysiącleci muszą się bać mężczyzn, ale to w żadnym stopniu ich nie powstrzymało. – Wzruszyła ramionami, ale po chwili zrozumiała jak mogłaby przez to zabrzmieć. –Wykorzystaj ich strach. Przejmij stery. To już nie są te czasy kiedy mężczyzna musi być dominującym i przynosić pieniądze do domu. A jeżeli jeszcze nie trafiłaś na takiego, którego przerażała twoja pewność siebie to ewidentnie nie był warty zachodu. – Ona nie kojarzyła, żeby spotkała się z tym, że mężczyznę odstraszała jej pewność siebie. Może też dlatego, że właściwie to nigdy nie była zainteresowana stworzeniem czegoś trwałego. Może Eve miała rację i mężczyźni rzeczywiście bardziej szukali spokojnej, szarej kobiety, która byłaby idealnym materiałem na żonę. Dominujące osobowości raczej nie nadawały się na typowe kury domowe.
-Nic mi nie leży na sercu, Eve. – Odpowiedziała powoli i spokojnie. Jasne, parę rzeczy jej leżało, ale chyba lepiej jej wychodziło uchodzenie za kogoś kto serca nie miał. Nadal chciało jej się śmiać na myśl, że przez całe życie wpajano jej prawdę, że nie należy się przywiązywać. A ona tak bardzo wmawiała sobie, że byli w błędzie i życie bez ludzi, którzy mają znaczenie jest beznadziejne. No nic. Kolejna lekcja, którą musiała poznać na własnej skórze.
-Ja… – Zaczęła marszcząc brwi. –Ja naprawdę nie rozumiem o co chodzi. Z czym wiedziałam co robić? Z gestami? – Musiała dopytać, bo z każdą sekundą była coraz bardziej skonfundowana i obawiała się tego, że być może obie rozmawiają o dwóch różnych rzeczach i przez to się nie dogadają i wyjdą jakieś nieprzyjemności. –Bo nie wiem za bardzo co mam robić, Eve. – Westchnęła w odpowiedzi na komentarz o tym, że chce wsiadać do auta. –Zapraszasz mnie tutaj, ale mam siedzieć z tym sama. I rozumiem, że to dla ciebie ciężka sprawa, ale równie dobrze mogłaś mi po prostu dać te akta i robiłabym to sama. Nie czułabym tego odpychania tak dotkliwie. – Rozłożyła ramiona. –A później gadasz mi o Raine i odnoszę wrażenie, że mi wmawiasz, że mam jechać do niej, a nie do ciebie. Więc się kurwa gubię, bo mówisz o tym, że ludzie cię opuszczają, a jak tutaj jestem to odnoszę wrażenie, że sama mnie wypychasz, żebym poszła gdzieś indziej. I masz do mnie pretensje jak wracam, bo mnie nie było. Mam pracę jaką mam. Nie zmienię tego. Nie chcę tego zmieniać. Jeśli to jest problemem to po prostu zamkniemy sprawę Isabelle i nie będę cię już „nachodzić”. A jeśli jednak nie chcesz, żebym się tym zajmowała, to daj znać i możemy sobie oszczędzić wielu nieprzyjemności. – Może jednak nie miała nic przeciwko powiedzeniu tego co jej leży na sercu. Odnosiła jednak wrażenie, że po tym jak jej profesja wypłynęła, zmieniło się wszystko. –I spokojnie, nie zabiję cię w ramach zemsty czy coś. – Dodała przewracając oczami, bo skoro jej zawód był problemem to może tego też Paxton się obawiała.

Eve Paxton
ODPOWIEDZ