była tancerka baletowa — bibliotekarka w domu kultury
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
If I can't relate to you anymore
Then who am I related to?
  • dwa
Choć nie zdarzało się to zbyt często, bywały takie chwile - krótkie i tak bardzo ulotne - kiedy pojedyncze promienie słońca przebijały się przez pochmurne niebo jej myśli. Tak nieprzewidywalnie. Czasem dobry dzień, miła interakcja z drugim człowiekiem czy szczególnie radosna wiadomość nie miały nawet szans wywołać w niej pozytywnych emocji. Czasem wystarczył jeden blady uśmiech Vincenta, by nagle nabierała nowej chęci do życia. Motywacji, by coś zrobić. Cokolwiek. Chociażby... Ubrać ładną sukienkę. Umalować się. Upiec ciasto. Usiąść z książką na tarasie.
To był jeden z tych dni. A właściwie momentów. Niestety równie efemeryczny, co zawsze. Ciasto dopiekało się w piekarniku. Odłożony na stolik telefon odliczał ostatnie minuty. Strony leżącej na jej kolanach książki przewracały się w lekkim wietrze, gubiąc przerwany w połowie rozdział. Jeszcze przed chwilą podekscytowane dzisiejszym dniem myśli Yvette, teraz uciekały w zupełnie przeciwną stronę. Nie chodziło nawet o to, by za błąd uznała wyciąganie z dna szafy sukienki, której nie miała na sobie od dobrych sześciu lat, zabawy w kuchni czy przesiadywanie w słońcu. Po prostu... nagle nie potrafiła dostrzec w tym sensu. Po co to strojenie się, staranie... Vince pewnie znów wróci późno, zbyt zmęczony, by ją skomplementować. Jego tata znów ją z kimś pomyli albo zupełnie nie pozna i nie zechce nawet skosztować tego, co przygotowała. Sama już teraz traciła apetyt.
Sięgnęła po telefon, gdy tylko zaczął wybrzmiewać sygnałem zakończonego odliczania i wyłączyła go zupełnie. Jeszcze chwila. Parę sekund. Tylko znajdzie w sobie tyle mocy, by wstać...
Nie miała pojęcia, na jak długo się wyłączyła. Z odrętwienia wybudził ją dopiero dzwonek do drzwi. Zerwała się szybko z leżaka, o mały włos nie upuszczając książki i wróciła do środka, spiesząc w stronę drzwi wejściowych. Goście - jacykolwiek, szczególnie nieproszeni - brzmieli w jej głowie jak koszmarny pomysł, ale wolała sama się przekonać, kto znalazł się na ich progu. Zanim starszy Chenneviere uzna, że może to on powinien otworzyć.
- Chwila - mruknęła na tyle cicho, że ktoś po drugiej stronie drzwi mógł jej nawet nie usłyszeć. Jednym, krótkim spojrzeniem obdarowała swoje odbicie w dużym lustrze w przedpokoju - uznając nagle, że stara sukienka jednak trochę na niej wisi - a potem otworzyła drzwi i... zamarła.

Jasper Ainsworth
powitalny kokos
nick