aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
001
Remains of a shattered love
[Zara Lockard]
„Fajną dupę miała, dlatego zapamiętałem... sorry, stary”. Chociaż ta fajna dupa to prawda, Keegan czuł się niesamowicie niekomfortowo, z tym że mężczyzna mówił w ten sposób o jego żonie. To poczucie zagubienia kiedy, z jednej strony był wdzięczny za informację, a z drugiej... miał ochotę rozkwasić mu twarz. Nie upomniał go nawet. Uścisnął mężczyźnie dłoń, dziękując mu przez dobre kilka minut, czując jak gula stojąca w gardle od kilku tygodni, nagle opada na dno żołądka. Problem był w tym, że wcale nie poczuł ulgi, którą chciał poczuć i której oczekiwał. Jego dłonie zaczęły się pocić, a wszystkie myśli nagle wpadły do blendera, który ktoś odpalił na najwyższe obroty i zapomniał o pokrywce. Co miał zrobić? Jechać tam już teraz? Może odczekać kilka dni, uspokoić nieco emocje i... i właściwie co wtedy? Lockard przez ostatnie dwa miesiące nawet ani przez moment nie pomyślał, że jego żona mogła uciec do kogoś innego i chcieć ułożyć sobie życie z nowym mężczyzną. Policja starała się go przekonać, że to może być jedna z możliwości i powinien wziąć ją pod uwagę. Może kobieta wszczynała te wszystkie kłótnie po to, aby ostatecznie zrzucić całą winę na niego i z czystym sumieniem złożyć papiery rozwodowe z powodu jego domniemanych zdrad. Keegan nie mógł jednak w to uwierzyć, przecież znał Zarę na wylot. Nie ważne z jak wielkimi problemami się zmagała, nie wątpił w jej miłość. Tabloidy uważały jednak inaczej, trąbiąc na prawo i lewo coraz to nowszymi teoriami o jej drugim, wspaniałym życiu za pieniądze prawie już byłego męża. Wybiła się na wizerunku aktora, nachłeptała sławy i znudziła. Żmija jakich wiele, zwykła pijawka.

Parkując przed budynkiem, miał wrażenie, że przerzuciło go do jakiegoś innego wymiaru rzeczywistości. Derealizacja związana ze stresem i ekscytacją uderzyła mężczyznę z siłą tysiąca ton. Nie był w stanie powiedzieć, jak długo siedział w samochodzie, zanim odważył się z niego wysiąść i z duszą na ramieniu wejść do La Costa Motel. Powietrze było ciężkie i gdyby ktoś miał nóż, mógłby je kroić w plastry.
- Dzień dobry, nazywam się Keegan Lockard... - zaczął z delikatnym uśmiechem, starając się brzmieć spokojnie i naturalnie, chociaż jego głos drżał, jakby kłamał o swojej własnej tożsamości. Poczuł się jak skończony kretyn, kiedy oczy mężczyzny za recepcyjną ladą, opadły ciężko na jego twarz. - Dzień dobry, Panie Lockard, jak długo planuje się Pan u nas zatrz... - blondyn wciął mu się w pół słowa, pośpiesznie tłumacząc, że w sumie to przyjechał do kogoś, kto już jest tutaj zameldowany. Mówił szybko, gęsto gestykulując, jakby łudząc się, że w ten sposób rzuci na pracownika motelu jakieś zaklęcie i ten poda mu numer pokoju Zary i obejdzie się bez zbędnych pytań. Oh, jak bardzo głupio myślał... - Zara Lockard, tak... moja żona, Zara Lockard. Ja wiem, że bezpieczeństwo i tak dalej. Ale proszę mnie zrozumieć i postawić się w mojej sytuacji - Keegan przyciszył swój głos pochylając się w stronę portiera - tutaj jest mój dowód, a nawet, lepiej, nasze wspólne zdjęcie - jego spocone palce ślizgały się po ekranie telefonu, zostawiając po sobie długie ślady. Rwący ból na wysokości skroni, zaraz pod szeroką szramą, jaka została mu po bardzo bliskim spotkaniu ze stolikiem, zaczął rozlewać się na całą lewą stronę twarzy szkota. Rosnące napięcie wcale nie pomagało mu się skupić, a świadomość, że pracownik pewnie ma go za damskiego boksera, od którego uciekła żona, dodatkowo kopała po żołądku, który i tak wywracał mu się już na drugą stronę.
- O! Tutaj... na gali w zeszłym roku, to ona, to ja, więc...? Proszę?
- Jedyne co mogę dla Pana zrobić to zadzwonić do pokoju naszego gościa i zapytać się, czy wyraża zgodę na spotkanie z Panem. Ale jeżeli nie, będę musiał poprosić Pana o opuszczenie budynku, czy jest to dla Pana zrozumiałe?
Było. Było bardziej niż zrozumiałe. Przecież Zara nie odmówi spotkania, pewnie na nie czeka, pewnie tęskni i nie wie, co ma ze sobą zrobić. Czuje się tak samo, jak on, zagubiona. Keegan chcąc pośpiesznie schować dowód i telefon do kieszeni spodni, zrzucił wszystko na ziemię, zaraz to starając się drżącymi palcami podnieść płaską kartę, która jak na złość, zachowywała się, jakby ktoś ją przykleił do podłogi holu.
- Dzień dobry, z tej strony recepcja... w holu pojawił się mężczyzna, Pan Keegan Lockard, który chciałby się z Panią zobaczyć?
Dla Lockarda cisza, jaka zapadła po słowach wysokiego Australijczyka, trwała całą wieczność. Dźwięk szumiącej w tle klimatyzacji, trzask zamykanych drzwi samochodowych, czyjeś ciężkie kroki na trawniku przed budynkiem, zdawały się wręcz namacalne. Praktycznie czuł, że jego skóra poci się odgłosami strachu i niepewności.
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
nr. 3
I lost my shit, you know I didn't mean it

Związała jasne włosy w niedbały kok i wskoczyła w wygodne spodnie dresowe i ulubioną bluzę, którą wkładała często, gdy nie miała nic do roboty i siedziała w domu. Jakiś czas temu zorganizowała sobie w końcu czajnik, więc mogła zaparzyć kawę w pokoju. Właśnie ją piła, jednocześnie słuchając radia i piłując sobie paznokcie. Musiała zrobić również porządek ze stopami, bo przez ostatnie tygodnie strasznie się zaniedbała. Brakowało jej dawnego życia, a doskonale zdawała sobie sprawę, że nie może już do niego wrócić.
Odłożyła pilniczek na biurko i sięgnęła po kubek z kawą, po czym upiła kilka łyków. Nie miała pojęcia, że zaraz wydarzy się coś, czego ani trochę się nie spodziewała. Co prawda brała pod uwagę, że może być poszukiwana. Pytanie tylko przez kogo? Przez policję? Przez detektywa, którego wynajęła rodzina Keegana? A może był to nawet płatny zabójca, który miał dokonać zemsty? Jasna cholera, czuła się jak dzikie zwierzę w klatce. Jak wilk pędzący wprost w stronę sideł.
Odstawiła kubek i sięgnęła po lusterko. Patrzyła na swoją twarz z miną, wyrażającą troskę. Chyba schudła ponad pięć kilo, co stwierdziła po tym, że jej ciuchy zaczynają trochę wisieć. W stresie zawsze chudła, a nie pamięta kiedy bardziej się stresowała, niż teraz. Dupę to ona miała fajną może jak się w tym hotelu meldowała, teraz to było więcej kości, niż fajności. Być może dieta się do tego przyczyniła, bo nie miał jej kto tak porządnie gotować jak Kee.
Zmarkotniała na wspomnienie męża. Jego też jej brakowało i ściskało ją w żołądku na samą myśl, że już go więcej nie zobaczy, nigdy. Przynajmniej miała adres ojca, ale i tak jakby wszystko było narazie do dupy.
Nie miała zielonego pojęcia, że Keegan stoi obecnie przy recepcji i to całkiem żywy.
Na dźwięk telefonu podskoczyła i o mało co nie spadła z krzesła. Nikt do niej nigdy tutaj nie dzwonił i niemalże zapomniała, że ma w pokoju telefon. Oprócz jej iPhone'a rzecz jasna, który jednak nadal spoczywał wyłączony na dnie jej torby.
Odebrała ostrożnie, jakby to była bomba, nie słuchawka. — Halo? —spytała z szeroko otwartymi oczami, jakby faktycznie w każdej chwili miała nastąpić eksplozja. Nasłuchiwała przez chwilę, po czym nagle i z impetem odłożyła słuchawkę, rozłączając się. Przez chwilę siedziała jak wryta, starając się głęboko oddychać, żeby nie zemdleć. Często, kiedy doznawała lekkiego szoku, bo coś ją zaskoczyło lub wystraszyło, po prostu coś ją odcinało i na chwilę traciła kontakt ze światem, jakby się wyłączała. To na pewno jakiś łowca głów, chcący wywabić ją z kryjówki. Tylko jak oni ją na tym zadupiu znaleźli?! Wybór był prosty. Musiała uciekać.
Zerwała się na równe nogi, pospiesznie założyła adidasy, zgarnęła plecak i wpadła do łazienki. W środku było niewielkie okno, wychodzące na dach, po którym być może będzie mogła przejść na drugą stronę hotelu i wydostać się stąd niezauważona.
Weszła na kapę od deski klozetowej, otworzyła okienko i podciągnęła się, by przez nie przejść. Utknęła na moment, a rama okna boleśnie przycisnęła jej żołądek. Dobrze, że jeszcze nic nie jadła. Przesunęła się do przodu, wyciągnęła ręce przed siebie i zsunęła się w dół, wprost na dach. Podparła się na nim rękami, a potem dołączyła nogi i w końcu opadła jak kot - na cztery “łapy”. Z perspektywy obserwatora musiało to wyglądać bardzo komicznie. Zaczęła biec po dachu, mając nadzieję że nikt jej nie widział. Obejrzała się raz przez ramię, ale nikogo za nią nie było. Co za ulga. Dobiegła do skraju na tyłach i spojrzała w dół. Było wyżej, niż myślała. Przestąpiła z nogi na nogę, jakby chciało jej się siku, tłumacząc sobie w myślach, że przecież nie może zawrócić. Musi się stąd wydostać.
Kucnęła, a potem położyła się na brzuchu i zaczęła zsuwać się z dachu. Najpierw nogi, potem oparła się na skraju brzuchem i na końcu zawisła, trzymając się drewnianych belek jedynie dłońmi. Puściła je z krzykiem i spadła na nogi, po czym przewróciła się do tyłu. Poczuła ból w lewej kostce, ale nie było to raczej złamanie. Za to uderzenie plecami o ziemię na chwilę odebrało jej dech. — Kurwa, nigdy więcej — mruknęła, przekręcając się powoli na bok i próbując wstać.
Tymczasem na recepcji można było usłyszeć rumor na dachu, bo nad tym pomieszczeniem nie było pokoi i to właśnie nad głowami osób się tam znajdujących przebiegła Zara.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Kilka tępo powtarzanych "halo?", które Keegan usłyszał, podnosząc się z przykucnięcia, zmroziło mu krew w żyłach. Wszystkie, nawet najczarniejsze scenariusze, przeleciały mu przed oczami z prędkością galopującego czterolatka do budki z lodami. Jak to halo? Żadnego tak, proszę go do mnie przyprowadzić? Żadnej radości i ekscytacji? Nie usłyszał jej radosnego głosu po drugiej stronie słuchawki, a naprawdę wytężał słuch. Twarz Keegan'a skostniała razem z palcami, w których trzymał dowód osobisty i telefon. Czuł się jak skończony idiota, wiedząc, że mężczyzna za kontuarem weźmie go faktycznie za żonobijcę. Wyobrażał już sobie policyjny konwój podjeżdżający pod motel. Jak w GTA dostał teraz 3 gwiazdki i zacznie się pościg.
- Co... co powiedziała? - jesteś skończonym kretynem Kee, ale zadawaj dalej takie pytania, może weźmie Cię za półgłówka i odpuści. Nie będzie dopytywał, nie będzie krzywo patrzył, kiedy ty stoisz tutaj teraz jak kołek z szeroko otwartymi oczami i niepewnością wyrytą na czole. - ... nie wydaje mi się, żeby Pana domniemana żona chciała się z Panem widz... co do... - ciemne oczy Australijczyka wbiły się w sufit, na którym zatańczyła zawieszona lampa. Dźwięk kroków był wyraźny, dudniał w przestrzeni holu.
- Często się zdarza, żeby kangury biegały po... dachu? - usta Keegan'a wykręciły się w wymuszonym uśmiechu, a niebieskie oczy podążały za stukotem, który ciągnął się przez całą długość pomieszczenia. Nie był aż tak głupi, ale nigdy nie wpadłby na pomysł, że Zara może próbować ucieczki, jakby była Tomem Cruisem w Mission: Impossible. Nie była Tomem Cruisem i bardziej przypominała małe niezdarne słoniątko, więc tym bardziej zakładał, że to jakieś zwierze wdarło się na dach. Kobieta nie miała przed czym uciekać, nie miała powodów do lęku, chyba, że... chyba, że myślała, że Keegan ma jej za złe ostatnie zajście. - Stary, jakie kangury... jakie kangury na dachu... - wymruczał skołowany pracownik, kiedy z oddali dobiegł ich kobiecy krzyk. Otrzeźwienie. Niczym cios mokrą rybą, Keegan'a zaatakowała świadomość, że to faktycznie JEGO ŻONA. Musiał tam biec, gdziekolwiek, skądkolwiek dobiegał jej głos. Zrobiłby to, gdyby nie dłoń ochroniarza, która zakleszczyła się na jego ramieniu, przytrzymując go w miejscu. Nie zauważył kiedy, recepcjonista zwołał do holu dryblasów, którzy mieli go przypilnować, a sam zerwał się do biegu i wystrzelił przed motel. Keegan nie należał do osób, które byłyby w stanie w normalnych warunkach położyć na ziemię prawie dwumetrowego dryblasa, który pewnie brał na klatę więcej, niż ważył Szkot. Jednak oślepiony faktem, że jego żonie prawdopodobnie stała się krzywda, wyrwał się, sprzedając ochroniarzowi łokieć w żołądek — chociaż celował na totalny oślep, byleby się uwolnić, trafił na tyle celnie, że ochroniarz zgiął się w pół. Zamroczony przez adrenalinę z której teraz składało się całe jego ciało, zatrzymał się na moment na trawniku przed budynkiem, rozglądając się za sylwetką recepcjonisty i nasłuchując głosu żony - ZARAAAA! - i wtedy jego twarz spotkała się z jaskrawo zielonym trawnikiem, kiedy ochroniarz, który prawdopodobnie grał w rugby w szkole średniej, ściął go, łapiąc w pasie i przygniótł do ziemi. Stracił oddech, kiedy ciało mężczyzny opadło na niego gwałtownie. Wykręcanie rąk do tyłu i kolano wbite w plecy też nie należało do najprzyjemniejszych odczuć, jakie kiedykolwiek ktoś mu zaserwował. Może gdyby ochroniarz był kobietą w lateksie i zamiast przed motelem znajdowali się w motelu, inaczej rozważałby zaistniałą sytuację. Ale teraz czuł się jak przestępca, paskudny przemocowiec, przed którym uciekała żona.
Zara Lockard
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
Podnosząc się z ziemi, usłyszała trzaśnięcie drzwi frontowych, raz, a potem drugi i trzeci. Już po nią idą. Spojrzała przed siebie. Za hotelem znajdował się szeroki pas wysokiej trawy, która nie widziała kosiarki od dłuższego czasu - chyba sięgała jej prawie do pasa. Potem niespecjalnie wysokie ogrodzenie z siatki, a za nią krzaki, pojedyncze drzewa i pewnie jakieś bagno. Chyba będzie musiała przejść przez ogrodzenie, a następnie pobiec wzdłuż niego, kierując się do jakiejkolwiek drogi. No i co potem? Nie miała zielonego pojęcia. Coraz bardziej wątpiła czy w ogóle uda jej się uciec. Co za głupi pomysł. Szkoda, że nie miała wyboru.
Ruszyła pospiesznie przed siebie, wpadając w trawę. Lekko utykała na lewą nogę, ale mimo wszystko mogła w miarę szybko biec. Na pewno pomagała jej w tym adrenalina. Kiedy dobiegała do siatki, nagle usłyszała za plecami jak ktoś woła ją po imieniu.
Wszędzie i o każdej porze rozpoznałaby ten głos, to rozpaczliwe, prawie zwierzęce wycie, rozdzierające serce i duszę na pół.
Stanęła jak wryta i gwałtownie się odwróciła, szukając wzrokiem źródła tego głosu. Czy to możliwe? Czy to Kee? Jakim cudem? Nie widziała go jeszcze co prawda, na pewno dlatego, że gryzł ziemię (na szczęście nie od spodu). Zobaczyła za to recepcjonistę, który patrzył w jej kierunku i pokazywał coś dłonią.
Nowe fakty zmusiły ją do rezygnacji z ucieczki, więc ruszyła powoli z powrotem do hotelu, zastanawiając się co tu jest tak naprawdę grane. Czuła, że kostka jej spuchła, ale teraz były ważniejsze rzeczy do zrobienia, niż martwienie się na zapas o nogę. Za recepcjonistą zauważyła ochroniarza, który nad czymś się pochylał i drugiego klęczące na ziemi. Gdy podeszła jeszcze bliżej, zrozumiała, że ten dryblas tak naprawdę klęczy na kimś i to nie byle kim. Długie, mocne, lśniące, jasne włosy? Blond zarost? Keegan żył i miał się… No być może obecnie wcale nie tak dobrze, ale na tyle, aby tutaj być.
Jakim prawem ktokolwiek uznał, że może tak traktować jej męża? No kurwa, po moim trupie. Nawet nie do końca wiedziała, kiedy zaczęła iść szybkim krokiem w stronę ochroniarzy, trzymając w dłoni drewnianą deskę, która chyba spadła z dachu, podczas gdy z niego skakała. Nie była pewna kiedy ją podniosła, bo wszystko działo się naprawdę szybko. Szła jak burza z miną wyrażająca zimną wciekłość. Nikt nie może robić krzywdy Keeganowi, a w dodatku jedyną osobą, która mogła na nim siedzieć, była ona - bez wyjątków.
Głuche uderzenie spłoszyło ptaki, siedzące na pobliskim drzewie. Ochroniarz, który przytrzymywał jej męża przewrócił się na bok i chyba stracił przytomność, a kobieta rzuciła deskę obok niego niedbale i przykucnęła przy mężczyźnie, którego niesłusznie uznała za martwego. — Nic ci nie jest? — spytała czule, odgarniając mu włosy z twarzy. Czuła się bardzo dziwnie i nie bardzo wiedziała co zrobić. Miała straszny mętlik w głowie. Kompletnie nie przejmowała się, że właśnie walnęła kogoś w łeb i to porządnie.
Recepcjonista krzyczał coś, wystraszony, a drugi z ochroniarzy pomagał temu ogłuszonemu stanąć na nogi.
Wstała, gdy zauważyła, że facet z recepcji podszedł bliżej i rzuciła mu groźne spojrzenie, robiąc gwałtowny krok w jego stronę, jakby jemu też chciała przywalić. — To mój mąż, zaraz wrócimy do pokoju — wyjaśniła jednak, uznając że nie ma co robić dalszych kłopotów. Teraz wszyscy sobie pewnie myśleli, że to nie Kee był żonobijcą, a ona mężobijką, jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało.
Odwróciła się w stronę blondyna, który do tej pory pozbierał się z ziemi i zbliżyła się, by zaraz położyć mu dłonie na policzkach i przyjrzeć się z bliska jego twarzy. — Jak? — spytała krótko, bo w zasadzie trochę ścisnęło ją w gardle. Jak przeżyłeś? Jak się tu znalazłeś? Jak się czujesz? Jak to wszystko możliwe? Nie spodziewała się tego, nawet w najśmielszych marzeniach. Złożyła na jego ustach kilka krótkich pocałunków, nie mogąc się powstrzymać.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Wiele osób może uznać, że takie ratowanie kogoś z opresji, to działka mężczyzn i Keegan powinien zlać się rumieńcem nie z powodu onieśmielenia, że żona się za nim wstawiła — a z zawstydzenia, że sam sobie nie poradził. Nienawidził przemocy i nie był do niej przyzwyczajony. Kobieta natomiast, kiedy wpadała w szał, to zmieniała się w lwicę. Szkot nawet w furii pozostawał oposem, który udaje, że zdechł. Ciśnienie się podnosiło i atmosfera zaczynała wyraźnie zagęszczać? W takiej sytuacji po blondynie zostaje zazwyczaj świst strusia pędziwiatra i tumany kurzu w powietrzu. Co nie oznacza, że nie obroniłby Zary... ona po prostu nigdy jej nie potrzebowała. W tym związku to Zara była jak Mario, a Keegan jak księżniczka Peach.
Pierwsze co zauważył mężczyzna, nadal mając policzek przyklejony do ziemi, to białe sneakersy blondynki. Przecinały trawnik w zastraszającym tempie - Zaruś... - bąknął trochę bardziej do siebie, próbując się wyczołgać spod przygniatającego go ochroniarza, ale próżne były jego starania. Wił się jak dżdżownica po deszczu, ale mężczyzna, który na nim przyklęknął, ważył spokojnie ponad 100 kg. Kolebał się tak na prawo i lewo, do momentu, w którym nagle poczuł niesamowity luz i swobodę. Trzask ptasich skrzydeł, dźwięk gwałtownego wdechu drugiego ochroniarza i... drewno obijające się o głowę? Jakby ten ostatni dźwięk kojarzył najlepiej.
Keegan, kiedy poczuł dłonie kobiety na swojej twarzy, dosłownie w sekundę był na równych nogach. Najpierw dotarły do niego obrazy, a dopiero po nich był w stanie zarejestrować dźwięki. Szybko zaczął wyłapywać poszczególne wątki całej sytuacji. Ochroniarz walnięty deską przez Zarę, drugi mu już pomaga, jego żona żyje i stoi o własnych siłach, a recepcjonista nawołuje do zachowania spokoju i przede wszystkim bądźmy dorośli i nie zachowujmy się jak dzieci. W tym jednak momencie Lockard czuł się jak zagubione dziecko. Wszystko działo się za szybko i zbyt intensywnie — jeszcze przed chwilą biegł, żeby ratować Zarę, a teraz stał uratowany przez nią. Zara, no właśnie, Zara! Nie zastanawiając się dwa razy, olał wszystkie pytania, jakie kobieta mu zadała i objął ją ciasno w talii, podnosząc do góry. Przyjął każdy pocałunek, jak radosny szczeniak, wtulając swoją twarz w zagłębienie jej szyi. Tak bardzo tego potrzebował, tak długo pragnął poczuć ją znowu blisko, jej zapach, miękkość jej skóry.
- Za chwileczkę o wszystkim porozmawiamy kochanie... - odezwał się czułym głosem, odstawiając filigranowe ciało żony na ziemię. Swoją twarz zaraz skierował na pracowników motelu, przyglądając się im przepraszającym wzrokiem - Tak, my się ulotnimy. Przepraszamy... Jeżeli będzie trzeba coś naprawić, znaczy no, zapłacić za naprawę, to proszę dać mi znać... - na wargach Keegan'a wykwitł jeden z tych wyuczonych uśmiechów, po które sięgał za każdym razem, kiedy wpadał w tarapaty. Nie wiedział, jak wyglądał dach po maratonie blondynki, jeżeli ta po zeskoczeniu z niego dzierżyła tę przeklętą dechę. Chciał jednak zagrać dobrego gościa, którym przecież był. Delikatnie ujął w swoją dłoń, dłoń małżonki, nie chcąc tracić z nią kontaktu. Nie teraz, kiedy udało mu się ją w końcu znaleźć.
Zara Lockard
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
Zara uratowała go w ten sposób z opresji tylko dlatego, że nie potrafiła nad sobą zapanować. W końcu mogła podejść i wyjaśnić sprawę, tłumacząc, że Pan ochroniarz właśnie dusi jej męża i ona sobie tego kategorycznie nie życzy. Niestety po raz kolejny wyszło na wierzch to, że kobieta nie panuje nad złością i bywa agresywna. A co do tego, że Kee rzekomo powinien sam sobie poradzić. No nie był supermanem i nie miał ponadprzeciętnej siły, a ochroniarz był wielkim facetem z twardymi mięśniami, ale na szczęście słabą głową.
Chociaż to nie do końca prawda, że Zara nigdy nie potrzebowała ochrony Keegana. Co prawda miała przewagę, jeżeli wykorzystywała element zaskoczenia, dzierżąc w dłoni sztachetę. Bywały jednak inne sytuację, kiedy jej niewyparzona gęba sprowadzała na nich (głównie na nią) kłopoty i Keegan musiał łagodzić sytuację, nie raz również fizycznie. Jak dobrze, że był wysoki i wbrew pozorom całkiem silny (nie tak silny jak napakowany ochroniarz, ale nadal całkiem w porządku).
Korzystając z tego, że ją podniósł, objęła go na moment za szyję i ucałowała czubek jego głowy. Jak mogła zapomnieć zapach aloesowej odżywki do włosów Keegana? Był tak przyjemny, że poczuła się prawie jak w domu.
Gdy blondyn postawił ją na ziemi, starała się nie obciążać lewej nogi, więc cały ciężar ciała przeniosła na prawo, z ulgą przyjmując że mąż łapie ją za rękę - mogła się czegoś przytrzymać. Schowała się za niego, kiedy przemawiał do recepcjonisty. Tak to właśnie było - ona rozrabiała, a potem on świecił oczami (i milionami monet).

Kiedy dotarli w końcu do pokoju hotelowego, Zara coraz mocniej odczuwała skutki skoku z dachu. Emocje opadły, a ból się zwiększył. Co prawda nadal mogła stawać na obolałej stopie, więc może wcale nie było tak źle?
Kee, chyba sobie coś zrobiłam — mruknęła, krzywiąc się odrobinę, gdy usiadła na łóżku. Sięgnęła do lewego buta i zaczęła go powoli zdejmować. To zadanie wcale nie było takie łatwe, bo kostka była dosyć mocno spuchnięta. Powinna to obłożyć lodem? Sama nie wiedziała, nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji.
Mieli sobie tyle do powiedzenia i tyle do nadrobienia, że aż nie mogła uwierzyć w to nieszczęście. Mimo wszystko poczuła ulgę, że znowu jest obok niej ktoś, kto ją wesprze, niezależnie od sytuacji.
Oderwała spojrzenie od swojej spuchniętej kostki i uniosła je na męża, by przez chwilę uważnie mu się przyglądać. Uderzyły w nią wspomnienia z ostatniej nocy, podczas której go widziała i przeszedł ją dreszcz. Była niemalże pewna, że nie żyje. Czy to znaczy, że… Zostawiła go więc na śmierć? Nie wezwała pomocy, nic nie zrobiła. Po prostu odjechała, zostawiając go rannego. Powinna samej sobie teraz przywalić i to porządnie.
Przepraszam — powiedziała w końcu. — Wybaczysz mi?
Zakryła usta dłonią, bo nie dałaby rady powstrzymać płaczu, na który zbierała się chyba odkąd opuściła Szkocję.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Przez emocje Keegan nawet nie zauważył, że Zara kuleje. Nie udało mu się tego wyłapać, prawdopodobnie przez to, że kobieta działała na porządnym wyrzucie adrenaliny do organizmu i sama nie odczuwała bólu — jeszcze, więc Keeg nie poczuł, że kobieta buja się nieco bardziej na lewą stronę i utyka przy tym, jak mały, uroczy Quasimodo. Nawet po jej słowach nie zaskoczyły mu w głowie odpowiednie przekładnie, dopiero obrzmiała kończyna ściągnęła mężczyznę na ziemię. Szkot od wypadku miał znaczące problemy z koncentracją, która ulatywała i ginęła w zastraszającym tempie. W jednym momencie potrafił zgubić cały wątek rozmowy, która toczyła się ponad godzinę. Lekarze zakładali, że to tylko okres przejściowy, a jego pamięć i wszystkie zdolności kognitywne poprawią się, jeżeli będzie nieco bardziej cierpliwy i wyrozumiały dla samego siebie. Ale... był aktorem, tylko to sprawiało mu przyjemność, tylko to przynosiło mu satysfakcje i pieniądze. Lockard był w stanie przełknąć fakt, że już nigdy nie odzyska smaku i węchu; byłby nawet w stanie poświęcić to, na rzecz w pełni działającej głowy. Byleby znowu być sobą, byleby nie czuć tego bólu i zagubienia.

Przez krótką chwilę stał trochę jak pieniek, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć Zarze i jak się zachować. Odcięło go. W głowie słyszał świerszcze. - Ah... tak. Już. - zdekoncentrowany zmarszczył czoło, usta układając w wąską linię. Nie wiedział, jak miał radzić sobie z takimi stanami — najważniejsze jednak było to, żeby nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Kłamstwo powtórzone setki razy staje się prawdą, więc jeżeli będzie udawał, że problem nie istnieje — faktycznie przestanie istnieć. Mężczyzna przyklęknął na jedno kolano przy nogach żony, bardzo delikatnie ujmując między palcami jej lewą stopę - Jej... wiesz co... będziemy musieli pojechać do szpitala i się tym zająć - powiedział łagodnym głosem, po czym uniósł swoje błękitne spojrzenie na twarz Zary, nie odnajdując się za bardzo w sytuacji, w której ta go przepraszała. Nie to, że go nigdy za nic nie przeprosiła — Zara potrafiła przepraszać, czasami nagminnie za najmniejsze pierdoły, a za to czasami nie potrafiła wydusić zwykłego „sorry”, kiedy naprawdę go raniła. Keegan zmarszczył brwi, przypatrując się jej z troską - Ale za co...? Przecież to nie mi skręciłaś kostkę, skarbie - krótka cisza, bardzo wymowna - ... okay, przepraszam, jestem kretynem momentami - jego gardło zacisnęło się, kiedy pierwszy szloch szarpnął ciałem blondynki. Jednak nie tylko z tego powodu. Szkot odsuwał od siebie wspomnienia związane z wypadkiem. Nie miał czasu przerobić nagromadzonych emocji, bo odnalezienie Zary było dla niego ważniejsze, była priorytetem dla mężczyzny. Bez pewności, że kobieta żyje i jest zdrowa, nie był w stanie spać, jeść i normalnie funkcjonować; nawet w minimalnym, całkowicie podstawowym stopniu. Czuł się porzucony, to prawda. Z tyłu głowy cały czas wisiała mu myśl, że dla blondynki, jego życie, które od tych kilku lat tak żarliwie jej dedykował, nie ma żadnej wartości. To, co wyrzucały z siebie media i wyrzygiwali sfrustrowani ludzie w komentarzach w internecie, też dawało mu popalić. Zagoniony w kąt, muszący się wszystkim ze wszystkiego tłumaczyć, wysuszający kolejne bagno, którego przecież sam nie rozlał. Miał dosyć, miewał po prostu już dosyć. Pomimo tego, każdego dnia zakładał maskę, uśmiechał się i z podniesioną wysoko brodą, przeciskał się przez ściek ludzkich wysrywów o jego prywatnym życiu, mając świadomość, że nawet jego własna żona, najważniejsza osoba w jego życiu, prawie go zabiła, czy to przez samą szarpaninę, czy pozostawienie go na tej przeklętej podłodze.
- Ciii... spokojnie, Zaruś — mężczyzna usiadł na łóżku obok żony, od razu zagarniając ją do siebie. Powoli i delikatnie ułożył jej głowę na wysokości obojczyka, otulając jej ciało, ciasno swoimi ramionami. Usta blondyna spoczęły przy uchu kobiety - Spokojnie kochanie, oddychaj spokojnie i nie myśl teraz o niczym - nie chciał jej odpowiadać, nie wiedział jak, nie wiedział, czy w ogóle jest na nią zły, czy ją kocha w takim samym stopniu, jak nienawidzi. W jego głowie na zmianę pojawiało się tak i nie, mrugając niczym wściekłe światło stroboskopów.

Zara Lockard
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
Dla Zary wszystko, co właśnie się wydarzyło, było jak sen na jawie. Czuła się jakby to nie było prawdą, po prostu nie mogła do końca uwierzyć w tak dziwny zwrot akcji. Jej mąż żył - na sto procent! Czy to oznaczało, że dostała drugą szansę? Tyle czasu była przekonana, że umarł - co było dla niej samo w sobie nie do zniesienia, bo straciła miłość swojego życia. Z drugiej strony obwiniała siebie o jego śmierć i obawiała się, że pozbawią ją również wolności, może nawet życia, za to co zrobiła.
Była tak zaaferowana natłokiem myśli i miksem uczuć, że kompletnie nie zauważyła w Keeganie następstw, związanych z wypadkiem. Brak wiedzy o utracie węchu i słuchu był zrozumiały - musiał jej o tym powiedzieć, żeby się dowiedziała. Jeżeli jednak chodzi o problemy z koncentracją i pamięcią krótkotrwałą - kompletnie tego nie widziała. Być może potrzebowała więcej czasu, aby na pewno to stwierdzić (lub zwierzeń męża, który by ją o tym po prostu poinformował). Jeżeli wszystko po czasie wróci do normy, jak wspomniał lekarz Kee, to będzie wspaniale - jeśli nie, to Zara nie wybaczy sobie tego do końca życia. Będzie również uważała, że i Kee nie powinien jej wybaczyć, o ile to w ogóle zrobił (lub zrobi).
Przyglądała się dłużej kostce, która co prawda spuchła, ale chyba nie było aż tak źle, bolało -jasne, ale czy na tyle, że chciałaby jechać do szpitala? Nie zauważyła w tym wszystkim zagubienia Keegana, a nawet jeśli odrobinę mogło się je wydać dziwne, że jest taki rozkojarzony, to zepchnęła to na poczet zdenerwowania ich ponownym spotkaniem i sytuacji z ochroniarzami. — Nie chcę nigdzie jechać. Zostańmy narazie — powiedziała szybko, opuszczając stopę na ziemię.
Była tak rozemocjonowana, że po prostu trudno było jej opanować ten płacz, nawet jeśli bardzo się starała. — Nie jesteś. Ja jestem — wyjąkała.
Co prawda nie miała pojęcia co działo się po wypadku i jak reagowały na to media, ani co myślał sam Keegan. Na pewno wcześniej czy później się dowie i kolejny raz jej serce zostanie złamane.
Poczuła się odrobinę lepiej, gdy mąż usiadł obok i ją przytulił. Tak długo nie czuła jego bliskości, że nagle nie liczyło się nic oprócz tej odrobiny ciepła, bijącego od jego cała i zapachu jego skóry, kosmetyków, ubrań. Łzy zniknęły w materiale jego koszulki, a gdy odchyliła głowę, by na niego spojrzeć, jej rzęsy były jeszcze wilgotne od płaczu, ale lekko zaróżowione policzki prawie wyschły. Sięgnęła do jego ust, tak po prostu, jakby póki co nic innego się nie liczyło. Zmrużyła oczy, dłoń wsuwając na jego kark, a palce wplatając w jasne włosy. Przeszedł ją lekki dreszcz. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo za tym - i za nim - tęskniła. Te tygodnie bez niego były tak jałowe, że przy normalnym funkcjonowaniu trzymała ją jedynie nadzieja na odnalezienie ojca.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Keegan nie miał zamiaru mówić Zarze o swoich zmartwieniach. Były dostatecznym obciążeniem dla niego — dlaczego miałby więc przekładać swój stres i swoje ułomności również na kobietę? Dokładać kolejną cegiełkę do piętrzącej się kopy problemów, jakie już i tak mieli. Tygodnie w szpitalu dały mu mocno w kość, a dodatkowo mężczyzna miał dostatecznie dużo czasu na przemyślenie wielu kwestii, które męczyły go wcale nie od dzisiaj. Włącznie z tymi, które związane były z zaufaniem i poleganiem na Zarze. Jej natura, podejście do wielu kwestii, wybuchowość i nieprzewidywalność, nie pomagały mu w budowaniu poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Jeżeli okazałoby się, a zapewne nie mylił się co do tego, że kobieta zareaguje zbyt emocjonalnie na jego słowa, on sam poczuje się... nieważny i pominięty. Potrzebował wsparcia i spokoju, ogromnej cierpliwości, a  nie rozemocjonowanego trajkotu, który spodziewał się usłyszeć, gdyby tylko wypuścił parę, że od wypadku, jego zdrowie całkowicie się rozbiło. Keeg obawiał się, że jeżeli wyrzuci z siebie wszystko to, co zalegało mu na wątrobie, blondynka odejdzie — ucieknie, a wiedział już, że jest do tego zdolna.
Nie jechać do szpitala z prawdopodobnie skręconą kostką? Odważnie. I bardzo głupio. - Zróbmy tak Zaruś. Posiedzimy tutaj troszkę, odpoczniemy, bo się to nam przyda teraz... a później skoczymy po prostu do jakiegoś lekarza i zobaczymy co z tą nogą, dobrze? - Szkot wiedział, że czasami jedynym wyjściem z tego typu sytuacji, kiedy Zara zapierała się rękami i nogami, że czegoś nie chce, jest przekonywanie jej i pokazywanie wszystkiego, paluszkiem, jak małemu dziecku. Była w tym urocza, słodko zagubiona, uparta w tak rozkoszny sposób. Ktoś w tej relacji musiał być tym złym dorosłym. Przywykł do tej roli, przez pewien czas, czuł się w niej poniekąd spełniony — odpowiadało mu to, że mógł się kimś opiekować, ktoś go potrzebował, każdego dnia o każdej godzinie. Obawiał się, że zaczyna przekładać instynkt rodzicielski na swoją żonę, bardziej jej matkując, niż dając wsparcie, którego można oczekiwać od partnera, z którym dzieli się życie. Delikatnie zaczął ściągać kciukiem łzy z jej policzka, gładząc go subtelnie, czule całując czoło. Trzymając blondynkę ciasno w swoich ramionach, Keegan łagodnie zaczął bujać się, próbując ukoić ją w każdy znany sobie sposób. Był rozdarty, był tak cholernie, boleśnie rozdarty.
Dłoń z jej policzka powędrowała na linię jej szczęki. Była piękna, niezależnie od tego, czy przed chwilą płakała ze szczęścia, czy smutku, czy rozrywał ją gniew i trawiące cierpienie. Zawsze zniewalająco piękna. Na jego ustach pojawił się mimowolnie uśmiech — kochał ją, taką, jaką jest, chociaż raniła go na tysiące sposobów. Wiedział, że i on ją ranił, nie mogąc jej pomóc, nie mogąc wyciągnąć z jej głowy i serca tych wszystkich demonów, które ją zatruwały. Nie winił jej za nic, nie potrafił i nie chciał. Ślubował Zarze, że będzie z nią, nawet jeżeli cały świat zajmie się ogniem. Obiecał, że jej szaleństwo już zawsze będzie dzielone na pół, że równe pół jej wariactwa, jest już teraz też jego. Nie wiedział, jak długo będzie w stanie żyć w ten sposób, ile jeszcze udźwignie, jak wiele wytrzyma jego psychika. Wiedział natomiast, że do ostatniego swojego dnia, będzie przy swojej żonie. Nawet jeżeli ten ostatni dzień będzie wyglądał jak ten sprzed kilku miesięcy. Pełen gniewu i samotności.
Wargi Keegana ułożyły się na ustach Zary. Musnął je subtelnie jakby niepewnie, trochę jak podczas pierwszego pocałunku. Lewa dłoń mężczyzny nadal spoczywała na jej szczęce, którą podtrzymywał opuszkami palców. Delikatnie, jakby mocniejszy dotyk mógł ją zranić, zostawić na jej gładkiej skórze sińce - Nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia... - wyszeptał w jej wargi, drugą dłonią przesuwając przez smukłą talię, do biodra, posuwistym ruchem rozkoszując się kształtem jej ciała. 
Zara Lockard
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
Wiele razy myślała nad sobą, swoimi błędami i tym, co mogłaby zmienić, gdyby dano jej na to szansę. Jak widać właśnie dostała tę drugą szansę, pytanie tylko co ona z tym zrobi? Czy naprawdę była w stanie się zmienić? Czy da rade powstrzymywać wściekłość, która czasami przejmowała kontrolę nad jej drobnym ciałem? Chyba potrzebowała jakiejś terapii i nawet oswoiłaby się z tą myślą, gdyby tylko miała wsparcie.
Ostatnio przeżywała koszmar na jawie i tylko marzenia senne jakoś trzymały ją w ryzach. Nie raz przed snem wyobrażała sobie, że wydarzenia tamtej feralnej nocy potoczyły się inaczej, że wszystko dobrze się skończyło, ona się uspokoiła, odgoniła swoje demony i wszystko się między nią, a Kee ułożyło.
Teraz zacznie myśleć o tym, jak wszystko by się skończyło, gdyby zorientowała się, że Keegan nadal żył, gdy go opuściła. Wtedy również wszystko inaczej by się potoczyło. Czemu była taka głupia? Taka zaślepiona… Czuła coraz większą złość na siebie samą. Musiała jakoś dać jej upust, jakoś odreagować to wszystko. A gdy już to zrobi, musi wynagrodzić Kee wszystko co zrobiła i czego nie zrobiła, a powinna była. To wszystko zaszło za daleko, a mimo to on właśnie pokazał jej jaka jest dla niego ważna i że nic ani nikt tego nie zmieni. Czy kiedykolwiek uzyskałaby lepszy dowód? Nie.
Przytaknęła na jego słowa odnośnie lekarza, bo to wszystko brzmiało rozsądniej, szczególnie to o odpoczynku. Koniecznie musiała ochłonąć.
Opiekuńczość, jaką kierował w jej stronę mąż była jedną z najważniejszych cech, dzięki której zwróciła w końcu na niego uwagę, już po ślubie. Wręcz nadopiekuńczość była jednym z powodów, dla których Zara zakochała się z blondynie. Być może szukała po prostu tego, czego całe życie, a szczególnie w dzieciństwie, jej brakowało? W końcu dorastała bez ojca, a matka nie zawsze była wyjątkowo oddana córce i typowym obowiązkom rodzica - nie wspominając o okazywaniu miłości, czułości i zrozumienia. Keegan za to akceptował ją taką, jaką była i kochał bezwarunkowo. Miała po prostu szczęście - i pomyśleć, że zdała sobie z tego sprawę dopiero po ślubie. Wcześniej była po prostu zaślepiona samolubnymi, materialnymi celami, do których dążyła po trupach. Miała nadzieję, że najgorsze było jednak za nimi i mogli w końcu odetchnąć. Zdawała sobie sprawę, że czeka ich bardzo wiele pracy, szczególnie ją, bo będzie musiała wysłuchać wielu opowieści na temat tego, co stało się po wypadku i na pewno to wszystko bardzo ją zaboli. Tylko czy zaboli tak bardzo , jak bolało Keegana? Gdyby mogła, to chciałaby ukraść jego ból, sprawić aby już nie cierpiał. Jedyne co mogła tak naprawdę, to zatroszczyć się o niego teraz i postarać się, by ich dalsze życie zaczęło się układać. Najpierw musiała jednak naprawić samą siebie.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa i na moment uniosła wzrok, by na niego spojrzeć. To wyznanie tylko upewniło ją w przeczuciach i potwierdziło jego czyny. Po tym wszystkim, co stało się w Szkocji, on był tu i teraz przy niej. Odnalazł ją, pokazując jej swą siłę, determinację i lojalność. — Nie musisz. Nigdzie więcej się nie wybieram — odparła szeptem, po czym wróciła do pocałunku, jakby nie chciała, nie mogła, oderwać się od jego ust. Nie chodziło zresztą tylko o jego wargi, potrzebowała go całego, a zapach jego skóry i włosów tylko wzmagał tę potrzebę. Czuła się trochę jakby wpadła w jakiś zmysłowy trans. Zaczęła rozpinać pospiesznie, trochę niezdarnie, guziki jego koszuli - tak małe, jakby ktoś przyszył je na złość. Gdy poradziła sobie w końcu z koszulą, zsunęła ją z jego ramion i torsu, gładząc przy okazji jego ciepłą skórę opuszkami palców.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Mężczyzna nie bronił się przed dotykiem Zary; pragnął go doznawać każdym zmysłem, spijać jej zmysłowość niczym słodki nektar. Poza tym, że kochał jej duszę, uwielbiał jej ciało i był całkowicie omamiony jej pięknem. Każdy milimetr skóry, faktura i miękkość, zdawały się hipnotyzować. Na moment, niechętnie, odsunął się od żony, aby ściągnąć cholerną koszulę, która zaczynała go irytować. Gdyby istniała sztuczka, w której za pstryknięciem palców wszystkie elementy garderoby znikały, używałby jej w sposób nagminny. Ze zdwojoną pożądliwością powrócił do składania namiętnych pocałunków na pełnych wargach blondynki, jedną dłoń układając pod jej pupą, drugą wodząc jej kobiecych plecach. Dosłownie w ułamku sekundy przeniósł ją na swoje kolana, starając się zrobić to jak najdelikatniej, aby nie skrzywdzić jej już i tak zmaltretowanej dzisiejszym dniem, kostki.
Keegan nie pozostał długo dłużnym — jeżeli on nie miał koszulki, to dlaczego ona miała pozostawać w ciuchach. Jego dłonie wślizgnęły się pod materiał czarnego sweterka, który miała na sobie. Jeszcze tylko przez chwilę. Rozkoszował się smukłością jej talii, wsuwając koniuszki palców za ściągacz dresowych spodni, które miała na sobie, przesuwając ręce w kierunku jej lędźwi - jesteś zniewalająco zmysłowa... - zamruczał wprost w jej usta, delikatnie ujmując między zębami jej dolną wargę. Nie chciał, aby ta chwila się kończyła. Nie chciał, aby został mu odebrany ten moment zapomnienia. Wiedział, że przed nimi tygodnie, jeżeli nie miesiące radzenia sobie z syfem, jaki ciągnął się za ich dwójką niczym welon nieszczęść. Wargi Szkota przeszły na linię szczęki blondynki, sunąc w kierunku jej szyi, muskając subtelnie odsłonięty kawałek obojczyka. W tym samym czasie podciągnął materiał jej swetra, ostatecznie ściągając go z jej ciała i odrzucając w bok, gdzieś tam, gdziekolwiek i byle gdzie. Obie dłonie ułożył płasko na jej plecach, przyciągając ją do siebie mocniej, przylegając nagą klatką piersiową do gorącego ciała. Nie potrzebował nic więcej, niczego więcej nie chciał, nic więcej nie miało teraz znaczenia.
W pewnym momencie wyczuł, że w tylnej kieszeni spodni zaczyna wibrować mu telefon. Wściekle i nerwowo rzucając się na wszystkie możliwe strony. Przeczekał pierwsze połączenie, całkowicie je olewając, będąc zajętym ukochaną. Drugie połączenie przyszło jednak agresywnie szybko - ... przepraszam skarbie, tylko zerknę - przez ostatnie wydarzenia Keegan stał się przewrażliwiony; czekał na informacje o żonie, na kolejne newsy napływające z mediów, czytał artykuły za artykułami, żeby móc wymuskać z nich okruchy prawdy, bo może a nuż ktoś zauważy i znajdzie Zarę szybciej od niego. Teraz jednak miał ją na swoich kolanach. Może nie powinien... może nie wypada. Mama.
- Mamo, nie mogę teraz... a u Ciebie jest pewnie środek no... - z komórką przy uchu, przyłożył twarz do brzucha Zary, językiem rysując na jej skórze kilka kółeczek, drażniąc się z nią zmysłowo - Mamo, ale ja jestem z Zarą teraz... Jak to? Kiedy się o tym dowiedziałaś... Nie, ja z nik... kiedy? - znieruchomiał. Ciało mężczyzny widocznie się spięło, każdy mięsień wzdłuż jego pleców napiął i zadrgał. Zamarł w bezruchu. - Nie mają prawa nachodzić was w domu. Nie rozmawiajcie z nimi, nie odpowiadajcie na żadne pytania. Tak. Nie... tego nie wiem, ale spokojnie. Ale to mnie akurat w ogóle nie obchodzi i dobrze o tym wiesz, mamo... Tak, pozdrowię. Jest cała. Porozmawiam. Wiesz, jak jest. Nie... - w głosie mężczyzny wybrzmiewało nie tylko zmęczenie, ale również zdenerwowanie, przeplatające się z rezygnacją i całkowitą bezsilnością. Keegan wziął głęboki wdech, odrywając swoją twarz od ciała Zary. Zmrużył oczy, odchylając głowę do tyłu - Porozmawiam z Dennisem, żeby cały czas ktoś siedział pod waszym domem, dobrze? Będziesz spokojniejsza wtedy i ja przy okazji też...
Zara Lockard
niesamowity odkrywca
krez#4898
szuka ojca — mieszka w hotelu
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedy jestem sama to czuję, że mam taką moc, Którą mogłabym zniszczyć wszystkie moje paranoje. Którą mogłabym uzdrowić cały chory świat.
Wcześniej chyba nie była pewna Keegana, nie była pewna siebie i ich przyszłości. Jednego dnia była przekonana, że on jest tym, którego nigdy nie straci i będzie go miała na całe życie - w końcu tak sobie ślubowali. Wszystko uleciało w jednej sekundzie, jakby ktoś nagle zdmuchnął domek z kart, który tak długo i skrupulatnie układali. To wszystko tak bardzo ją teraz bolało i to bliskością ze straconym i odzyskanym mężem próbowała ten ból przyćmić. Nie była pewna czy to nie jest chwilowe rozwiązanie, ale nie potrafiła sobie tego odmówić. Tłumaczyła sobie, że być może Keegan też potrzebował bliskości, szczególnie po tak długiej rozłące, ale czy aby na pewno tylko o to chodziło? Czy to dobre posunięcie? Nie powinni najpierw porozmawiać? Wyjaśnić sobie wszystkiego? On opowiedzieć co stało się z nim po tym, jak Zaraz uciekła, a ona jak wszystko potoczyło się w tym czasie u niej. W końcu była tego diabelsko ciekawa, a mimo wszystko nie mogła się powstrzymać przed bliskością fizyczną, która co prawda była wyjątkowo przyjemna, ale niczego nie naprawiała - chyba. Jednak skoro sprawiała im radość, to czemu nie zacząć od tej strony? Przecież nic się im nie stanie, jak jeszcze trochę odwleką też poważniejsze sprawy.
Rozstali się na moment, gdy mężczyzna zdejmował koszulę, a gdy wrócili do pocałunków Zaraz powoli przestawała orientować gdzie i kiedy jest. Tu i teraz chyba jej wystarczyło. Usadowiła się na jego kolanach okrakiem, podciągając nogi, aby częściowo opierać je o łóżko. Pożądanie skutecznie uśmierzało ból kostki, więc nie zwracała na to zbyt dużej uwagi. Po tym, jak Keegan zdjął z niej sweter, została w samym biustonoszu i spodniach. Zarzuciła mężowi ręce na szyję i przylgnęła do jego gorącego ciała swoim. To było tak przyjemne, że zamknęła oczy i w zasadzie pozwoliłaby mu zrobić z nią teraz dosłownie wszystko, co tylko by chciał. Zamruczała coś niezrozumiale, gdy blondyn muskał ustami jej szyję. Być może chciała odpowiedzieć komplementem na komplement, ale tego już się nie dowiemy.
Nie czuła, że nagle zaczął wibrować mu w kieszeni telefon, więc w pierwszym momencie nie była zbytnio zadowolona, że nagle przerwał się nią zajmować. Zmarszczyła brwi, a po chwili otworzyła oczy, chcąc sprawić co się w zasadzie stało. Mama? Roześmiała się, bo w zasadzie rozbawiło ją to, że podczas gry wstępnej nagle dzwoni teściowa, a mąż odbiera jak gdyby nigdy nic. Zsunęła się z jego kolan i opadła na łóżko, kładąc się na plecach. Kosmyki jasnych włosów obsypały jej twarz, a ona po prostu ułożyła jedną dłoń pod głową, a drugą na swoim jasnym, płaskim brzuchu. Rozmowa zeszła na dosyć nieprzyjemny temat, więc kobieta uniosła się nieco, popierając na łokciach i przyglądała się uważnie partnerowi. — Wszystko dobrze, mamo. Pozdrawiam — krzyknęła, by teściowa usłyszała jej głos z tej odległości. Nie podobał się jej za ton ton głosu Kee i wyczuwała, że coś jest nie tak. Ta sytuacja dla nikogo nie była łatwa, również dla jego rodziny, o której do tej pory wcale nie pomyślała. Gdy blondyn zakończył połączenie, ona dalej przyglądała mu się badawczo. — Hey, co się dzieje? — spytała z nieukrywana troską, wyciągając do niego dłoń.

Keegan Lockard
mistyczny poszukiwacz
Zaraza
ODPOWIEDZ