rezydentka — oddział neurochirurgii
28 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Od jakiegoś czasu czuła się… dziwnie. Chociaż czy dziwne to odpowiednie słowo? Z jednej strony była przerażona i ten strach ją paraliżował. Leżała w nocy w łóżku, wpatrywała się w sufit i nie potrafiła przestać myśleć o przyszłości. Z drugiej strony była brutalnie świadoma, że raczej nie ma dla niej żadnej przyszłości, więc starała się po prostu żyć tu i teraz. Udawanie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku wychodziło jej coraz lepiej. Potrzebowała pracy, żeby móc normalnie funkcjonować. Spędzała w niej więcej czasu niż potrzeba i zdecydowanie więcej niż wypada. Gdy nie pracowała – imprezowała, a przecież nigdy wcześniej tego nie robiła. Chyba musiała odreagować całe swoje dotychczasowe życie. I wmówić sobie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a szeroki uśmiech na twarzy sprawi, że nikt się nie zorientuje.

[akapit]

Właśnie odbierała badania swoich pacjentów, gdy Tommy z laboratorium wspomniał o tym, że ma wyniki jej męża i czy właściwie może mu je przekazać. Była w takim szoku, że nawet nie wyprowadzała go z błędu, że nie ma już męża. Ma byłego męża. Gdy zobaczyła jego dane na kopercie z logo szpitala poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przechodzi przez jej ciało. Nie wiedziała o tym, że leczył się w ich szpitalu. Krótkie poszukiwania w szpitalnym systemie informatycznym sprawiły, że wiedziała już wszystko, znała całą jego historię choroby i wcale, ale to wcale jej się to nie podobało. A to, co jej się najbardziej nie podobało to, że nic jej nie powiedział.

[akapit]

Zabawne.

[akapit]

Była chyba ostatnią osobą, która mogła krytykować kogoś za trzymanie takich rzeczy w tajemnicy, ale nigdy nie uważała się za świętą. Zresztą to była zupełnie inna sytuacja. Zupełnie! W końcu w odróżnieniu od niej Stanley nie był lekarzem, więc w żadnym stopniu nie mógł jej pomóc.

[akapit]

Było stosunkowo późno, gdy zatrzymała się na podjeździe jego domu. Ich domu. Wysiadła z auta, spojrzała na budynek i poczuła nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku. Czy czasami żałowała, że tak się to wszystko skończyło? Oczywiście. Ale widocznie tak musiało być.

[akapit]

Widziała światła w oknie, więc miała szczęście, bo przecież się nie zapowiadała. Zadzwoniła do drzwi, a gdy te się wreszcie otworzyły i stanęła twarzą w twarz z byłym mężem – lekko się do niego uśmiechnęła – Cześć – rzuciła jakby to było najbardziej oczywiste spotkanie ze wszystkich oczywistych spotkań. Jasne… - Możemy porozmawiać? – domyślała się, że zabrzmiało to dość niepokojąco, ale nie zamierzała go trzymać w niepewności. Wyciągnęła w jego stronę dłoń z kopertą, którą ściskała od momentu wyjścia z auta. Kopertę zaadresowaną do niego, ale otworzoną przez nią. Trudno. Ciekawość wzięła górę.

[akapit]

I nie wyglądała jak ktoś, kto mógłby żałować, że naruszyła jego prywatność. Wpatrywała się w jego ciągle nieprzyzwoicie przystojną twarz i chciała z niej wyczytać wszystko – każdą jedną męską emocję.


Stanley Earnshaw
powitalny kokos
nie#5225
właściciel/instruktor tenisa — freshwater tennis club
39 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
po półtorej dekady w finansach porzucił pracę ze względów zdrowotnych i uczy dzieciaki gry w tenisa w swoim klubie

I

Bywały dni, kiedy budził się o piątej i czuł się zupełnie wyspany, gotów do działania, a wtedy pewna myśl wciąż miała tendencje powracać do jego głowy i mościć sobie tam miejsce – jak się jej pewnie zdawało – na stałe. Zgodnie z tą myślą powinien wstać, wziąć szybki prysznic i pomiędzy musli z jogurtem, a przesuwaniem kciukiem newsów na telefonie, zacząć zbierać się do wyjścia, by o szóstej znajdować się już w biurze z widokiem na wieżowce ciągnące się tuż nad brzegiem oceanu. Często był gotów wstawać i podrywać się w biegu, by zdążyć na czas, ale na całe szczęście zazwyczaj opamiętywał się, nim przedwcześnie wytoczył się spod kołdry. To już nie było jego życie.

Kiedy usłyszał, że przeszedł zawał i pozostaje w grupie ryzyka, a jego codzienne przyzwyczajenia muszą zmienić się tak szybko, jak to możliwe, jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Z Brisbane wrócił tutaj, znalazł w Cairns naprawdę świetnego kardiologa, poddał się jeszcze jednej serii badań, a nawet skonsultował z dietetykiem (co akurat wymusiła na nim przełożona – nie ma co kłamać, sam by w życiu na to nie wpadł), by mieć pewność, że nie szkodzi sobie tym, co trafia na jego talerz. Nie uosabiał może stereotypowego rozwodnika, ale dotychczas jego dieta i codzienne nawyki pozostawiały wiele do życzenia. Wymiana kawy i papierosa na to musli, jogurt, siemię lniane i zieloną herbatę nie należały do rzeczy prostych, a już na pewno nie do tak przyjemnych, jak zaciągnięcie się pierwszą fajką z samego rana, ale... bał się. Stanley naprawdę się wystraszył, że może nie przeżyć następnego razu, a przecież w ogóle nie miał intencji umierać. Był jeszcze na to za młody, by się żegnać z tym światem, a chociaż czasem przechodziło mu przez myśl jakieś głupie prościej byłoby umrzeć, nigdy nie myślał tak na poważnie. Nie chciał nic prościej, wybieranie łatwiejszej ścieżki to coś, od czego stronił przez całe życie, a ostatnio przeszedł już zbyt dużo zmian.

Gdyby przez chwilę pomyślał, może wpadłby na to, że jego wizyty w szpitalu w Cairns pozostawią po sobie jakiś ślad, jednak nie zastanawiał się nad tym. Oczywiście przeszło mu przez myśl, że kilka budynków dalej urzęduje Dawn i czasem nawet myślał, czy nie zajść do niej i nie zabrać jej na kawę, ale uznał, że tłumaczenie się z tego, co robi w szpitalu to nie jest coś, na co jest w tej chwili gotowy. Kiedyś jej powie, ale nie teraz – tak myślał o każdym, za wyjątkiem tej małej grupki osób, które wiedziały co się działo obecnie z jego zdrowiem. Nie wiedział nawet, jak miałby zacząć taką rozmowę i jak by ją uspokoił. Przecież słysząc zawał, w życiu by mu nie uwierzyła, że to nie było nic rozległego dopóki nie pokazałby jej papierów ze szpitala.

Cześć – odparł lekko, jakby byli umówieni, choć po drugiej stronie drzwi spodziewał się raczej dostawcy zakupów, niż swojej byłej żony. Nie miał pojęcia, co ją sprowadzało, oczywiście; przez myśl przeszło mu, że coś mogło się stać, ale wyglądała na opanowaną na tyle, że odrzucił to wstępnie. Może zatem jego niedawne urodziny? Ciężko było mu to odszyfrować. Musiał zatem pomyśleć bardziej intensywnie, albo zapytać. – Jasne, coś się stało? – zaprosił ją do środka, z automatu ruszając do kuchni, gdzie nalał jej coś do picia. Nie musiał pytać, na co miała ochotę, bo przecież wiedział doskonale.

dawn beardsley
powitalny kokos
dick van dyke
rezydentka — oddział neurochirurgii
28 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Prościej byłoby umrzeć.

[akapit]

Zabawne, że dokładnie taka myśl pojawiała się w głowie Dawn za każdym razem, gdy paraliżował ją strach. Gdy wieczór spędzała w pustym mieszkaniu w kompletnej ciemności starając się chociaż trochę zwalczyć intensywny ból głowy, który od czasu do czasu ją nawiedzał. Nie działo się to często, ale wystarczyła świadomość tego, że to dopiero początek… by wpadała w bardzo ponury nastrój. Dlatego jej życie ostatnio było właśnie dziwne. Tak chyba najłatwiej tak to nazwać - było po prostu dziwne. Zdecydowanie.

[akapit]

Badania Stanleya były wisienką na torcie tego wszystkiego, co działo się w ostatnim czasie. Teoretycznie wszystkie formalności mieli już za sobą, byli rozliczeni i nic ich nie łączyło. Teoretycznie. Praktycznie był jej byłym mężem, z którym zawsze będzie ją coś łączyło – spędziła z nim swoje najbardziej intensywne lata, przy jego boku zostawała lekarzem i razem z nim musiała sobie poradzić z całą masą negatywnych komentarzy na temat ich związku. To on sprawił, że wydoroślała i zrozumiała, co oznaczają jej uczucia, które do niego miała. Bo kochała go… jeśli czegoś miała być na tym świecie pewna to dwóch rzeczy – tego, że jest dobrym lekarzem i że była beznadziejnie zakochana w swoim byłym mężu. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że już nic do niego nie czuje. Oczywiście, że ciągle go kocha. I chyba właśnie dlatego pojawiła się przed drzwiami ich domu. Jego domu. Bo jak się kogoś kocha – to zupełnie normalne, że się o niego martwi.

[akapit]

- Nie wiem, czy coś się stało… ty chyba powinieneś się pochwalić wszelkimi nowościami w swoim życiu. – rzuciła, starając się zabrzmieć jak najbardziej neutralnie i naturalnie, chociaż wyszło dość koślawo. Nie chciała być złośliwa, ale jakiś cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że nie umie inaczej.
Ruszyła za nim do kuchni, wsunęła się na miejsce przy wyspie i obserwowała go, gdy się po niej krzątał. Wyglądał… zdrowo. Normalnie. A może nawet lepiej niż wcześniej? Gdy ta myśl przemknęła przez jej głowę od razu ją odrzuciła, bo nie po to tutaj przyszła – Wszystko w porządku? – zapytała, jednocześnie otwierając (już i tak wcześniej otwartą, bo miała gdzieś jego prywatność) kopertę i jeszcze raz rzucając wzrokiem po wynikach – Nie są najgorsze. Bierzesz jakieś leki? Nadciśnienie? – odrzuciła kartki na blat w stronę mężczyzny i utkwiła w nim uważne spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek. Bujać mogła ona, ale nie ją… i właśnie tak ostatnio funkcjonowała.


Stanley Earnshaw
powitalny kokos
nie#5225
ODPOWIEDZ