Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Pod toną mendowatości i chamstwa kryło się... jeszcze więcej mendowatości i chamstwa, a dopiero pod nią jakaś tam odrobina wrażliwości. No bo pies to jedno, ale przecież wobec rodzeństwa był bardzo oddanym bratem. Wkurwiającym, to fakt, ale jak potrzebowali pomocy to jednak starał się okazywać im wsparcie. Z naciskiem na "starał się". I kiedy mogli się do niego dodzwonić, co niekiedy graniczyło z cudem.
Kiedy Billie zaczęła robić wymiks, oczywiście tylko sprowokowała tym kolejne pytania młodszego brata.
- Hej, po takiej zapowiedzi tym bardziej musisz mi powiedzieć. No weź, Billie - zaczął nalegać, bo brzmiało jak początek jakiejś krępującej historii. - Nie możesz mówić takich rzeczy, a po chwili porzucać temat. Należy mi się za historię o Plotkarze - złowrogo wymierzył w nią palec wskazujący. Bo czy było coś lepszego od słuchania krindżowych przygód rodzeństwa, a potem wypominanie im tego do końca życia? No raczej nie! Oczywiście to wszystko z miłości. Z miłości do widoku wkurzonego rodzeństwa.
- Okej, okej, nie było tematu - odchrząknął skrępowany, że w ogóle poruszył temat pociesznego przytulenia siostry. Okropność, aż się rozejrzał czy nikt go nie słyszał i nie weźmie przypadkiem za dobrego, empatycznego człowieka.
- No ja to wszystko wiem. W ogóle uważam, że to bardzo odpowiedzialna robota - i pyk, jeśli Billie myślała że praca jako inżynier jest odpowiedzialna, to jej brat uświadomi zaraz, jak bardzo się myli! - Wiesz, ci wszyscy ludzie przychodzą do Ciebie wygadać się, po rady, a Ty musisz udzielać mega mądrych odpowiedzi żeby się po kontakcie z Tobą nie mieli ochoty zrobić sobie krzywdy. No i takich, za którymi poleci super napiwek - wywrócił oczami. Tak, taki był dla Luke'a synonim odpowiedzialnej pracy. A że miał tę dodatkową gębę, a w zasadzie pyszczek do wykarmienia, to już w ogóle za barem robił za doktora psychiatrii.
- Nie, nie. Najpierw był szczeniaczek i prawie-seks pod prysznicem, a wpierdol innym razem. Jezu, Billie, jak Ty wolno czaisz - oburzył się, bo przecież przedstawił taką składną historię, czego tu nie rozumieć? Przecież życie Luke'a było proste jak alfabet, najpierw było A, potem X, a następnie M... Nie, wait, chyba jednak nie tak to szło. - Dała mi w pysk parę dni później - no dobra, jak wypowiadał to wszystko na głos, to jednak ta historia traciła na logice, no coś tu jednak nie grało ewidentnie. - Nie stawia mnie to w dobrym świetle, prawda? - spytał marszcząc brwi, licząc że jednak Billie zaprzeczy! I powie, że to kobiety czasami ciężko zrozumieć, czy coś...

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Znała jego wady, w końcu żyli w jednym domu jako rodzeństwo przez prawie trzydzieści lat. To na pewno umożliwia poznanie drugiego człowieka, nie? Dlatego co jak co, ale wiedziała, że Luke oprócz wad posiadał też te dobre strony. Nigdy nie wątpiła w to, że mogłaby na niego liczyć, gdyby faktycznie tego potrzebowała - w zakresie, którego mogłaby od niego oczekiwać. No bo ej, wiadomo, że nie poprosiłaby go o pożyczenie pół bańki na pojutrze, bo nie dysponował taką kwotą, nie? Ona zresztą również nie. Ale gdyby miała na przykład gorszy czas i potrzebowała głupiego przytulenia, choćby był to najbardziej niezręczny uścisk na świecie - wierzyła, że Luke stanąłby na wysokości zadania. I szczerze to doceniała. Nawet jeśli oboje nie byli najbardziej wylewnymi z ludźmi.
Westchnęła ciężko i przez chwilę mierzyła go uważnym spojrzeniem, jakby próbowała stwierdzić, czy może mu zaufać z tak cenną informacją. Okej, wiedziała, że nie może. Ale z drugiej strony zdawała sobie też sprawę, że faktycznie było za późno, żeby już wycofać się ze słów, które raz wypowiedziała. Przewróciła oczami. - Tak naprawdę to myślałam, jak rozwiązać zadania z fizyki, okej? On gadał o tych wszystkich bzdurach, a ja myślałam o poważnych sprawach. No, poniekąd - podsumowała, machnęła ręką po raz kolejny i zdmuchnęła niesforny kosmyk włosów, który wymknął się jej zza ucha i został popchnięty przez wiatr w kierunku jej nosa. Skrzyżowała przy tym dłonie na piersi... A chwilę później uznała, że to bez sensu, skoro mogła je zająć inną, znacznie bardziej przydatną dla wszystkich rzeczą, jaką było głaskanie szczeniaka Luke'a.
- No wiem, u mnie to jak u księdza w konfesjonale, tylko lepiej, bo można się najebać po drodze, a tajemnica spowiedzi i tak obowiązuje - uśmiechnęła się szeroko. To nie tak, że uważała, że jej praca była mało istotna albo cokolwiek w tym stylu. Gdyby nie czuła się choćby minimalnie spełniona z tym, co robiła, to by nie siedziała w tym od ponad roku. A jednak porzuciła bycie inżynierem na rzecz nalewania drinków i bardzo rzadko narzekała otwarcie na swoje wybory. - W Shadow to chyba w ogóle musisz być dodatkowo niewidomy... - dodała i zerknęła na niego uważnie. Tak naprawdę nie poruszała często tematu miejsca zatrudnienia Luke'a. Nie była tą osobą, która chciałaby umoralniać swoje rodzeństwo. Czasami jednak gdzieś tam w środku odczuwała delikatny niepokój. Luke był twardym, dorosłym chłopcem, ktory potrafił sobie radzić, ale Shadow mimo wszystko posiadało swoją opinię nie bez powodu...
- Raczej jej nie stawia, skoro mam być szczera - odpowiedziała mu wprost, wzruszając ramionami po tym jak uprzejmie postanowiła nie odpowiedziec mu niczym zjadliwym na przytyk dotyczący jej rzekomego braku inteligencji.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke może i nie był bratem idealnym i miał swoje za uszami - choćby swoją słabość do używek parę lat wstecz. Ale kiedy bywał akurat w lepszej formie, to dla rodzeństwa był gotów na naprawdę wiele! Nawet przytulenie. Nie no, był w stanie wykrzesać z siebie o wiele więcej niż niezręczny tulas. Ale na pół bańki Billie faktycznie nie miała co liczyć.
- Zadania. Z fizyki - powtórzył za nią, jakby chciał się upewnić czy dobrze usłyszał. - W czasie gry wstępnej z typem myślałaś o zadaniach z fizyki - powtórzył raz jeszcze, ale tym razem po to, żeby ją zawstydzić. Wspieranie się wspieraniem, ale nie mogła zapominać o tym, że Luke był jej młodszym bratem. - Tylko mi nie mów, że to był przy okazji Twój seks życia, bo wtedy naprawdę zwątpię - pokiwał z dezaprobatą głową. Bo tak naprawdę różnie można było to interpretować - myślała o fizyce, bo było słabo? Czy myśli o fizyce tak ją nakręciły, że było fajnie? Każdy miał jakieś swoje preferencje, ale o takich Luke jak żył to nie słyszał... - Ugh, nie wiem czy w tych okolicznościach powinnać mieć kontakt z moim dzieckiem... Jeszcze mi syna zdemoralizujesz - stwierdził, ale najwyraźniej perwersje ciotki nie zniechęciły Harry'ego, który zaczął wyrywać się w stronę Billie.
- O widzisz, ja nawet w konfesjonale po raz pierwszy spróbowałem wina. Wiesz, wtedy kiedy matka zapisała mnie do tego całego chórku kościelnego. Po pierwszej próbie tak się napruliśmy z chłopakami winem mszalnym, że ledwo trafiłem do domu. Tom mnie wtedy zgarnął z ganku i zaprowadził do pokoju - no cóż, Luke był dość niesfornym dzieckiem. Oczywiście podkradanie wina mszalnego było jego pomysłem, no bo kto inny wpadłby na coś takiego? No, to taka anegdota odnośnie ich obecnego zajęcia. - Nooo, różnie bywa. Ale przynajmniej coś się dzieje - wzruszył ramionami, bo choć był paplą, to jednak na tematy Shadow niechętnie rozmawiał. Naprawdę starał się udawać ślepego, ale mimo wszystko czasami widział co się tam odpierdalało. Ale był wyćwiczony na tyle, żeby w razie nalotu psów nie pisnąć ani słowa - dlatego zapobiegawczo odwracał wzrok, żeby nie kusić losu i nic mu się przypadkiem nie wymsknęło. No i sam też nie lubił gadać o swoim miejscu pracy z rodzeństwem. Nie chciało mu się ciągle tłumaczyć z tego, że nic innego w zasadzie nie potrafi, a w Shadow dostaje zajebiste napiwki jakby nie było. To nic, że był to hajs od gangusów - to akurat Luke'owi za szczególnie nie przeszkadzało.
- I tyle? Żadnego "jesteś pojebany" albo "weź się choć raz w życiu za jakąś porządną pannę"? - spojrzał na nią, podejrzliwie mrużąc oczy. - Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - rozbawiony uniósł brew, bo totalnie możliwe, że ktoś mu podmienił Billie podczas jej drogi do weta.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie ma co ukrywać, spodziewała się dokładnie takiej reakcji. Pewnie gdyby była nieco młodsza, zaczęłaby się trochę burzyć i walczyć z Lukiem, przekonując go, że absolutnie nie było w tym nic zabawnego i tak dalej, ale na tym etapie swojego życia wiedziała już, że po pierwsze, prawdopodobnie tylko zachęci go to do jeszcze intensywniejszej szydery i po drugie – że rozwiązywanie w głowie zadań z fizyki, będąc bez ciuchów z jakimś kolesiem, to faktycznie dość zabawna sprawa. Dlatego przewróciła zwyczajnie oczami, a potem machnęła ręką.
- Nic nie poradzę, od zawsze byłam małym geniuszem – oznajmiła, przybierając pewną siebie minę aroganckiej mądrali. Później wzruszyła ramionami. - Poza tym to nie było w trakcie gry wstępnej tylko nie wiem, jakichś bzdurnych głupich randek, na które mnie zabierał, zupełnie nie wiadomo po co. Zadania z fizyki były bardziej zajmujące niż jego gadanie… I tak w ogóle to nie musze ci się tłumaczyć – trochę dlatego, że faktycznie nie czuła takiej potrzeby i chciała go zapewnić, że nie ma sobie nic do zarzucenia i mógł sobie odpuścić ocenianie jej… A trochę dlatego, że chyba powinien to zrozumieć, biorąc pod uwagę panny, z jakimi się bujał w młodych latach i to, co w nich doceniał, nie? Ładna buźka, dobra do łóżka. Billie raper zapodaje. - To nie demoralizacja, jeśli uczysz się życia – zarzuciła głęboką filozoficzną myślą, która w gruncie rzeczy nie miała żadnego znaczenia ani przesłania, ale spoko, Billie dobrze zdawała sobie z tego sprawę. - Widzisz, kocha mnie – stwierdziła pewnie, no bo halo, skoro tak się do niej pchał, to musiała to być miłość, a ona nie miała nic przeciwko.
- Serio? A gdzie ja wtedy byłam? – zapytała, marszcząc brwi. Niby była trochę starsza, ale jako gówniarze ona i Luke często pakowali się w kłopoty razem. Jeśli o nią chodziło, to właśnie z Lukiem po raz pierwszy wypiła łyk alkoholu, gdy uznali, że są już odpowiednio dorośli, aby zajrzeć do barku rodziców i zobaczyć, o co w ogóle chodzi z tą cała whiskey. Inna sprawa była taka, że co jak co, do chórku kościelnego by jej nie zaciągnęli. Karaoke było spoko, ale nie do piosenek religijnych, nie jej bajka.
Tematu Shadow nie zamierzała drążyć, skoro Luke nie sprawiał wrazenia, jakby chciał się uzewnętrzniać ze swoimi przygodami w pracy. Od dawna uważała, że im człowiek mniej wie, tym lepiej śpi. Ona czuła się wspaniale, nie posiadając przesadnej wiedzy na niektóre tematy i mogła to tak zostawić.
W odpowiedzi na jego wątpliwości co do jej przytomności umysłu albo tego, czy w ogóle jeszcze nadal była sobą, przewróciła oczami, a potem wzruszyła ramionami. - A weźmiesz się chociaż raz w życiu za porządną pannę, jeśli ci to doradzę? – zapytała całkiem rozsądnie. - Jak lubisz baby, które cię leją, to widocznie lubisz baby, które cię leją. I zostawiają z dzieckiem – dorzuciła jeszcze to ostatnie do kompletu. Lubiła prawić morały, oczywiście, ale też nie widziała związków jako konieczności, w którą każdy człowiek powinien się pakować. Jeśli Luke chciał się bujać z dziewczynami dostarczającymi mu adrenaliny (i siniaków), to równie dobrze mógł właśnie to robić i widocznie nie była mu do niczego potrzebna żadna porządna panna. Zresztą, miał kiedyś Autumn, wyszło jak wyszło, nie? O tym jednak nie wspominała. Wiedziała, że to były inne czasy i okoliczności, więc po co drążyć temat.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tego, że była małym geniuszem, nie mógł jej odmówić. Nawet jeśli nigdy nie powiedział tego głośno, uważał że Billie była najmądrzejsza z całej ich hałastry. Ale nie była przemądrzała - przemądrzały to był akurat Luke, który najwięcej do powiedzenia miał na tematy, o których nie miał zielonego pojęcia. I jeszcze poprawiał innych, a jakże inaczej.
- Nie, nie przerywaj sobie. To całkiem zabawne, co mówisz - zaśmiał się. Wiadomo, młodzieńcze podboje Billie były o parę klas wyżej niż podboje jej młodszego brata. Chociaż prawdę mówiąc, niewiele w tym temacie wiedział. Billie nigdy nie była zbyt wylewna w sprawie swojego życia miłosnego. W przeciwieństwie do Luke'a nie zapraszała notyrycznie każdego chłopaka na niedzielne obiadki, co tydzień innego... - W ogóle dość kochliwy szczeniak z niego. To chyba dlatego, że zostawł wyrzucony przez swoich poprzednich rodziców i musi sobie teraz odbić - stwierdził, przekazując siostrze małego futrzaka, dostając parokrotnie po twarzy jego machającym ogonkiem. - Billie. Ten pies to ja - stwierdził nagle. No totalnie Harry i Luke mieli identyczną historię życia. I też kochał Billie, czego oczywiście też nie powie głośno, jak na młodszego brata przystało.
- Ciebie też matka chciała zapisać do chórku, ale powiedziałaś że prędzej skoczysz z okna niż tam pójdziesz - przypomniał jej. - A ja poszedłem, bo zwiększyła mi wtedy kieszonkowe - dodał, wyjawiając przy okazji największy sekret jaki współdzielili z matką. Mały Luke miał w sobie takie pokłady energii, że rodzice, cóż - chcieli zaznać czasem odrobiny spokoju, więc zapisywali go na wszystkie zajęcia pozalekcyjne, jakie tylko były dostępne w okolicy. O naborze dzieci do chórku mama Winfield dowiedziała się od koleżanki. Na szczęście Luke był bardzo przekupnym dzieckiem (well, w zasadzie to wciąż taki był), więc mama w sekrecie obiecała mu dodatkowe dolary w skarbonce. Swoją drogą, ciekawe czy była to typowa zagrywka mamuśki i Billie też była za coś ekstra dopłacana.
I niestety musiał jej przyznać rację - nie było takiej siły, która zmusiłaby go do zainteresowania się jakąś miłą i porządną pannę. No i właśnie, Autumn w jego życiu była kimś na zasadzie wyjątku potwierdzającego regułę. Czy trafiła mu się jak ślepej kurze ziarno? No trafiła. Czy Luke zjebał na całej linii, przedkładając dobrą zabawę i pudrowanie noska białym proszkiem nad ówczesny związek? No zjebał. Czy zrobił cokolwiek, żeby to naprawić? Ano nie, a nawet praktycznie zaraz po ich rozstaniu wpakował się w kolejny związek, który zakończył się wraz z przedawkowaniem przez tę pannę. - Kurwa, masz rację. Lubię baby, które mnie leją - przyznał, wzruszając ramionami - no nic na to nie mógł poradzić. Ciągnęło go do nadmiaru emocji - nie zawsze tych pozytywnych. - Jezu, jak Ci zazdroszczę, że nie masz takich problemów, Bills - stwierdził, po czym jednak spojrzał na siostrę mrużąc oczy. - No chyba, że masz - dodał, nie spuszczając z niej podejrzliwego spojrzenia.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie lubiła się popisywać tym, że ogarnianie przedmiotów ścisłych przychodziło jej ze względną łatwością. Jasne, lubiła to, uważała to za coś, co ewidentnie przydawało jej się w życiu, ale jaki normalny dzieciak chciałby mieć etykietkę kujona? Na pewno nie Billie. Dlatego korzystała ze swoich supermocy, pomagała innym dzieciakom (w tym własnemu bratu), jeśli ją o to poprosili, ale skupiała się na innych rzeczach. Głównie pierdołach, głupotach i szaleństwach, bo one były zdecydowanie bardziej zajmujące od fizyki czy matmy. No, w większości przypadków…
- Oj, cicho – skwitowała i nawet szturchnęła go lekko w ramię, chociaż na jej gębie był lekki uśmiech. Nie brała tych przytyków do siebie i faktycznie prawdą było to, że raczej trzymała tych wszystkich swoich przygodnych chłopów z dala od domu. Trochę dlatego, że często nie miała ochoty, żeby wiedzieli, gdzie mieszkała. Trochę przez to, że nie chciała, aby jej kochani bracia wzięli tych nieszczęśników w obroty, zwłaszcza że nie traktowała ich poważnie. No i przede wszystkim właśnie dlatego, że nie czuła potrzeby, aby jakiś gość, z którym zamierzała pobujać się przez krótki czas, poznawał jej rodzinę i myślał sobie nie wiadomo co. Na cholerę potem miałaby się użerać z jakimś rozczarowanym chłopem, który przypadkiem narobił sobie nadziei? No bez sensu. Jedynym gościem, z którym całkiem ochoczo przesiadywała w rodzinnym domu, był Gustav Johansen. Ale Gust to trochę inna bajka, był jej najlepszym przyjacielem praktycznie od zawsze, a nie krótszą czy dłuższą przygodą. Jabłka i pomarańcze.
Chętnie przyjęła na ręce małego Harry’ego, nie przestając okazywać mu swoich uczuć, a kiedy Luke się do niego porównał… Posłała mu łagodny uśmiech nieco inny od tego, którym uśmiechała się zazwyczaj. Ten był znacznie bardziej szczery. - Trafił do dobrej rodziny, zajmiemy się nim – stwierdziła po prostu. Hej, wszyscy byli takimi zagubionymi kundelkami, które ktoś zostawił. A potem znaleźli dobry dom, dobrych rodziców, mieli siebie. Może czasami bywali troszkę nie-teges, ale ogólnie mogli na sobie polegać, nie? Miała nadzieję, że Luke wiedział, że może na niej polegać, co by się nie działo.
- Gdybym wiedziała, że dają tam alkohol… - zaczęła i skrzywiła się wymownie… No dobra, wtedy pewnie tak czy siak by nie poszła. Miała pewne priorytety. Wtedy alkohol nie znajdował się na żadnej z wysokich pozycji na liście. Nawet teraz, gdy był już trochę wyżej, wcale nie byłaby chętna, żeby sprzedać dla niego duszę do chóru. O nie, nie. I szczerze mówiąc, chyba nie było takiej rzeczy, którą mogłaby zostać przekupiona. Billie od zawsze na pierwszym miejscu stawiała własną niezależność, co sprawiało, że wolała robić, co chciała, niezależnie od ceny.
Parsknęła pod nosem i pokręciła głową. Oczywiście, że miała rację. Nie bez powodu twierdziła, że jest wiejskim filozofem za dychę, nie? - No. Więc albo dawaj się dalej lać albo nie wiem, spróbuj przemyśleć, dlaczego tak lubisz toksyczne związki i coś z tym zrób – powiedziała prosto z mostu swoją złotą rade, bo nie miała w zwyczaju owijać w bawełnę, a w szczególności nie gdy w grę wchodziła rozmowa z rodzeństwem. Zero bullshitu, te sprawy. - Jak wolisz. Ale trochę chyba szkoda by było, gdyby jakaś przestawiła ci nos na stałe, nie? – dodała już z lekkim rozbawieniem… A potem jak przystało na dorosłą, trzydziestoletnią kobietę pokazała mu język. - No nie, nie lecę na baby, które mnie leją. Na chłopów, którzy by mnie lali, też nie – powiedziała wprost i… przez chwilę zatrzymała się na tej informacji, zastanawiając się, czy brnąć w to dalej. - Gust podobno wraca z wojska – rzuciła jak gdyby nigdy nic, a ponieważ informacja o tym, że jej najlepszy przyjaciel postanowił wrócić do Lorne Bay po dziesięciu latach służby (przez które była na niego zła, bo poszedł do wojska, mimo że szczerze mu to odradzała) była totalnie rzucona mimochodem, to oczywiście znów skupiła się na psie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jej młodszy brat z pewnością tej pomocy potrzebował dość sporo - nie dlatego, że był głupi, ale dlatego że był po prostu leniwy. Nie interesowały go żadne obowiązki, a do tego jednak sprowadzała się nauka. Nie raz był zagrożony, głównie z przedmiotów ścisłych, bo jego wrodzony upór i natura buntownika nie pozwalały mu tak po prostu przysiąść do nauki na klasówkę, napisać ją i potem nie musieć poprawiać ocen. To by było za proste! Luke od zawsze czuł potrzebę testowania granic - na ilu lekcjach może nie być, żeby otrzeć się o naganne zachowanie, ile dwój musi wywalczyć, żeby nie kiblować drugi rok. Billie pod koniec roku człowiekiem od zadań specjalnych, która musiała w dwa tygodnie sprzedać bratu wiedzę z całego roku szkolnego. Pewnie ostro go wtedy nienawidziła, bo zamiast na ogniska z okazji zbliżających się przerwy od nauki, Billie musiała siedzieć z młodym i opowiadać mu o wzorach skróconego mnożenia.
Jeśli Gust był jednym z niewielu, o ile nie jedynym przedstawicielem płci męskiej, którego Billie przyprowadzała do rodzinnego domu Winfieldów, to Luke na bank go kojarzył i lubił. Pytanie, czy z wzajemnością, bo Luke pewnie za każdym razem zagadywał Gusta i klepał mu opowieści dziwnej treści, które zasługiwały często na wpuszczenie jednym uchem i wypuszczeniem drugim. W każdym razie, Luke co prawda z czasem zaczął traktować rodzinną chatę jak hotel, ale Gusta lubił i na pewno o tym wspomni, bo już sobie zaspoilerowałam dalszą część Twojego posta, o.
- No, do najlepszej - odwzajemnił jej szczery uśmiech, ale tylko na moment, bo hej - nie będą tu sobie przecież okazywali żadnych bratersko-siostrzanych czułości, no nie? Przez jego własne słowa zaczynało do niego docierać, skąd u niego ten nagły przypływ miłości do psiaka, którego przecież pierwotnie chciał oddać do schroniska. Ugh, aż poczuł ciary żenady na myśl o tym, że taka propozycja oddania małego smrodka przeszła mu wtedy w ogóle przez usta.
- Nie, nie dawali. Podkradaliśmy ten alkohol księdzu - poprawił siostrę, no bo tak dobrze to jednak nie było! Ups, przyznał się przy okazji do bycia małym złodziejem, ale oj tam, oj tam. Po prostu jego kręgosłup moralny był wtedy nie do końca jeszcze wykształcony... i w zasadzie niewiele się w tej kwesti zmieniło.
- Oj, Bills. Widać, że nigdy nie byłaś w takiej relacji - westchnął. - Tu chodzi o emocje, niepewność, no naprawdę można się od tego uzależnić. I wiem, że to niezdrowe, więc też Ci niczego takiego nie życzę - dodał. W zasadzie jego najdłuższy związek z Erin składał się właśnie z tych powyższych czynników, do tego wszystkiego jeszcze doszło współuzależnienie i mamy przepis na katastrofę. Czy Luke wyciągnął z tego jakiekolwiek wnioski? Oczywiście, że nie. No ale doceniał szczerość i bezpośredniość siostry i wcale nie miał zamiaru się o to obrażać. - A może ja właśnie potrzebuję, żeby mi jakaś przestawiła nos na stałe? - i puff, nawet nie wiedział że wywołał właśnie dżina, która niebawem miał spełnić jego życzenie. Zostały mu jeszcze dwa, na bank będą równie szkodliwe dla tego zdrowia.
Pokiwał głową z uznaniem, no bo jednak Billie wykazywała się zdecydowanie większą ilością rozsądku jeśli chodziło o relacje damsko-męskie.
- Gust podobno wraca z wojska, więc po prostu postoję i poprzytulam się z psem - trochę zironizował, bacznie jej się przyglądając, bo nie z nim z takie numery! - Ale cały i zdrowy? Bo wiesz, uczczenie minutą ciszy jego polegnięcie we friendzone to już mamy dawno za sobą - rzucił totalnie niewinnie. Totalnie!

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Umówmy się, Gust nie miał możliwości nie lubienia braci Winfield, to nie wchodziło w grę i już. Billie była, jaka była, nie do końca słodka i urocza, zazwyczaj niezbyt sympatyczna, a ciepła i otwarcie wrażliwa bywała tylko od święta albo kiedy się pomyliła (lub najebała), ale mimo wszystkich swoich wad (z których zdawała sobie sprawę), była szalenie lojalna. Bliskie osoby zajmowały pierwsze miejsce na liście jej priorytetów. Dałaby się pochlastać za rodzinę, a za przyjaciółmi poszłaby bez wahania w ogień. Jeśli komuś zależało na niej, musiał przynajmniej w minimalnym stopniu zaskarbić sobie szacunek jej braci, a już na pewno nie mógł mówić czy myśleć o nich źle. Gust był jej najlepszym przyjacielem, siłą rzeczy musiał handlować z jej braćmi, proste. Zresztą, hej, jak tu ich nie lubić?! Tommy był uroczy, a Luke i Billie byli praktycznie po jednych pieniądzach, zbyt podobni, aby spać spokojnie.
- Potejto potajto, to samo - podsumowała jego opowieść o źródłach wina w kościele i przewróciła oczami. Dostali czy podkradli z zachrystii, jak dla niej nie robiło wielkiej różnicy. W sumie w tym konkretnym przypadku nie określiłaby tego nawet jako kradzież. Kradnie się ze sklepu albo komuś z domu lub torebki. Podpijanie mszalnego wina księdzu albo upijanie niewielkich ilości alkoholu z butelek w barku rodziców to naturalny element dojrzewania i tyle. Zresztą, Jezus odkręci kran i raz-dwa zrobi nowe, gdzie jest problem? Tak, moralność Billie też była dość... specyficzna...
- Emocje są spoko. Wyzwania są spoko. Ale nie można przez cały czas tylko z kimś walczyć - stwierdziła jakże rozsądnie. Miała swoje za uszami, okej, zdecydowanie nie była aniołkiem. Był czas w jej życiu, kiedy ciagnęło ją w stronę niegrzecznych chłopców właśnie dlatego, że było to ciekawe i emocjonujące. Z czasem jednak doszła do wniosku, że nie potrzebuje takiej energii w swoim życiu. Wystarczyło, że to ona była tą bardziej nieprzewidywalną, druga strona mogła mieć więcej oleju w głowie. - No coś ty, szkoda by było takiej pięknej buźki - odpowiedziała zaczepnie i wyszczerzyła szeroko zęby do Luke'a. Być może w przypadku jakiegos innego gościa na jego miejscu stwierdziłaby, że faktycznie porządny cios w nos mógł posiadać uzdrawiającą moc, ale to był Luke. Jakby by nie był, był jej bratem. Kto zadzierał z nim, zadzierał z Billie, prosta sprawa.
- Pff - podsumowała śmieszki-heheszki, na które Luke sobie pozwalał w zwiazku z relacją Billie i Gusta. - Z tego co widziałam, miał się nieźle - OCZYWIŚCIE, że byli tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Była przyzwyczajona do podobnych sugestii i niewiele sobie z nich robiła. Wiedziała swoje, nie? Widziała za to nie do końca wiele, bo było dość ciemno, kiedy kąpali się w morzu przy jego łódce, ale hej, miał obie rączki i obie nóżki na miejscu, więc chyba nie było najgorzej, nie?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Może właśnie dlatego, że Luke i Billie byli do siebie tak - podejrzanie bardzo pomimo braku więzów krwi - podobni, to przez to młodszy Winfield tak dobrze dogadywał się z Gustem? Może nie byli najlepszymi przyjaciółmi for life, ale Luke zawsze lubił Johansena, co okazywał głównie przez proponowanie mu kielicha, wiadomo. Wystarczyło się z nim napić i już byłeś najlepszym ziomkiem Luke'a. No ale cóż, Luke z przeszłości nie należał do ludzi wymagających więcej względem innych, prawdopodobnie dlatego że sam za wiele nie miał przez większość życia za wiele do zaoferowania od siebie.
Roześmiał się słysząc podsumowanie Billie. No kto jak kto, ale starsza siostra siostra zawsze potrafiła go zrozumieć, zwłaszcza w kwestii młodzieńczych wybryków. Była najlepszą partnerką in crime jaką tylko mógł sobie wymarzyć. Szkoda, że akurat podpijania alkoholu z barku nie mogli zrzucić na Toma, ale już kradzież drobniaków babci Winfield - jak najbardziej Luke to czynił.
- Ale za to godzenie się to naprawdę super sprawa, powinnaś kiedyś spróbować - mrugnął do niej porozumiewawczo. No cóż, jednym z głównie znanych Luke'owi sposobów na rozwiązywanie problemów i rozładowywanie emocji był seks. Rozmowa? Sport? Meeeh, lepiej wskoczyć do wyrka pierwszej lepszej lasce. Inna sprawa, że Luke po prostu nie potrafił dłużej utrzymać związku, bo zazwyczaj go bardzo uparcie sabotował. Może gdyby nie nienawidził psychologów i udałby się na porządną terapię, to może dowiedziałby się że stoi za tym strach przed zaangażowaniem i następnie odrzuceniem, ale nie był gotowy na takie wygłupy. Na zaczepkę Billie roześmiał się i posłał jej powietrznego buziaka. Tyle czułości od brata, wystarczy im na co najmniej kolejne pół roku.
- A kiedy go widziałaś? - dopytał, a jeśli Bills myślała że brat tak łatwo odpuści temat to... nie no, na bank tak nie myślała skoro z nim dorastała. Faceci byli największymi plotkarzami ever i Luke doskonale potwierdzał tą teorię. - Zawsze byłem przekonany, że prędzej czy później skończycie razem. Wiesz Bills, nie należysz do najłatwiejszych w obsłudze ludzi - pfff i kto to mówi. Luke specjalizował się w występowaniu jako główny headliner na festiwalach hipokryzji. - Więc skoro jeden facet poznał Cię niemal na wylot i jeszcze dalej chce się z Tobą zadawać, to może to znak że to ten jedyny - wzruszył ramionami. Tylko czekać zacznie wystawiać rachunki za te porady związkowe. Już wydał wyrok na temat małżeństwa Elaine i Toma (w skrócie - oboje są pojebani), więc i siostrze chętnie doradzi.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
No co tu dużo mówić, ani Luke’owi ani Billie na pewno nie można było odmówić posiadania charakterku. Mieli swoje za uszami i chociaż w przypadku Billie jej obecne przygody nie były już tak wystrzałowe jak tych kilka lat temu, to nadal zdarzało jej się od czasu do czasu wywinąć jakiś kretyński numer. Nie była niewiniątkiem ani świętoszkiem, nikomu nie próbowała wmawiać, że jest inaczej. I chociaż za barową ladą w Moonlight próbowała uchodzić za specjalistkę od wszystkiego, a w szczególności od relacji międzyludzkich (bo to był najczęstszy powód, z jakiego ludzie wylewali barmance swoje żale, umówmy się), to w rzeczywistości ciężko by jej było odnieść wszelkie dobre rady do siebie samej. Rób, jak mówię, a nie jak robię, proste.
- Próbowałam – powiedziała po prostu i parsknęła pod nosem, bo chociaż się tutaj wymądrzała odnośnie toksyczności i tak dalej, miała na swoim koncie wiele związków, które nie były zdrowe. Tylko że zazwyczaj to ona była tą nieco bardziej toksyczną stroną ze swoimi humorkami i niestałością. Wprawdzie nigdy w życiu nie użyła siły fizycznej wobec typa, z którym się spotykała (bo na pewno nie określała ich mianem chłopaków), ale z całą pewnością napsuła im krwi albo wybuchła. - Mimo wszystko, szybko spieprzałam – stwierdziła, bo nadal podtrzymywała swoje stwierdzenie, że te emocje, nawet najbardziej gorące, mogą bardzo szybko stracić swój urok. Dla niej traciły. Nie lubiła nudy, ale dłuższe przepychanki też ją męczyły. Nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca. Albo wcale nie chciała go znaleźć, to też była opcja.
- Kilka dni temu – wzruszyła ramionami, nie widząc powodów, dla którego miałaby to ukrywać. Kiedy Gust przyjeżdżał na przepustki z tego głupiego wojska, mieli w zwyczaju się widywać, przynajmniej na jakiś obiad, nic wielkiego. Teraz też przyjechał i też się widzieli, wszystko w normie. Jej reakcje też były totalnie normatywne. Przewróciła oczami. - Aha. Gdybym dostawała piątaka za każdym razem, jak to słyszę – to byłaby bogata, serio. Czy ludzie serio nie mogli przyjąć do wiadomości, że przyjaźń damsko-męska totalnie istniała i nie była mitem? - Ale kto powiedział, że ja potrzebuję tego jedynego? – zadała kluczowe pytanie. Okej, Gust faktycznie znał ją dobrze i rzeczywiście posiadał do niej niebiańską cierpliwość, w jakiej chyba nikt by mu nie dorównał. Ale to nie oznaczało, że musieli zaraz wpadać w jakiś związek, nie? - Tak jest dobrze – stwierdziła. Bo było. Lubiła spędzać z Gustem czas. Lubiła przytulać się z nim na łódce po przyjacielsku, totalnie. No i spoko, po co w tym mieszać...
No, była uparta, ale potem Luke będzie jej mógł powiedzieć "a nie mówiłem", co nie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Za barem Luke robił za doktora habilitowanego nauk psychologicznych. Oczywiście należało sobie zadać pytanie o jakość tych rad, bo z podejściem do życia Winfielda no to cóż, różnie z tym mogło być. Wiadomo, że jak prowadzisz beztroskie życie na przypale i jeszcze uważasz to za jedyny słuszny sposób na życie, to nie uraczysz nagle nikogo radami, dzięki którym osiągniesz wewnętrzny spokój.
Wychodziło na to, że w kwestiach związkowych Billie mimo wszystko miała trochę więcej oleju w głowie niż jej młodszy brat. Luke żywił się emocjami i adrenaliną, więc kompletnie nie widział siebie w spokojnym związku. Kiedy nawet spotykał się z takimi wyważonymi dziewczynami, szybko stawał się żądny wrażeń i niestety no ale dostawał skrętu kręgosłupa w stronę wariatek. No ten nieszczęsny kompas moralny zawodził go nie raz, nie dwa niestety.
- No to powinnaś zacząć kręcić na tym biznes. Tylko trochę lipa, jak się potem zejdziecie. Pewnie musiałabyś wszystko zwrócić - wzruszył ramionami. Najgorzej, musieć zwracać uczciwie zarobione pieniądze. - Okej, okej. No i spoko, stałe związki są do dupy. Na co to komu... - stwierdził znawca. Nie dyskutował zatem dalej ze stwierdzeniem Billie, że dobrze jej tak jak jest, bo Luke akurat był ostatni żeby chociaż pomyśleć o tym, że wypada się już ustatkować. Zresztą, szczerze mówiąc nie widział Billie w roli żony. Także well... Trochę się chłopak zdziwi, jak mu się Gust wysprzęgli ze swoich planów!
W każdym razie, z niemal godzinnym opóźnieniem, ale w końcu weszli z Harry'm do kliniki. Luke nie odstępował pieska na krok i niemal sam czuł jego strach przed wielką grubą igłą! Grunt, że weterynarz się nie pomylił i nie zaszczepił na wściekliznę Luke'a... chociaż może nie byłoby to aż takie kiepskie rozwiązanie.

/zt x 2 <3
billie winfield
ODPOWIEDZ