Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#17

Gdyby ktoś jeszcze parę tygodni temu powiedział Luke'owi, że po nocce w Shadow będzie zapierdalał z psem do weterynarza, to puknąłby się w łeb. Generalnie przez pół życia uważał, że posiadanie rybek byłoby dla niego zbyt odpowiedzialnym zajęciem i dla szeroko pojętej fauny lepiej będzie, jeśli nigdy nie będzie miał żywego zwierzęcia. Ale - pomimo początkowej niechęci - mały, szary i skołtuniony brudas ze śmietnika, którego Cami podstawiła mu pod nos stawiając go przed faktem dokonanym, że oto właśnie został psim tatą, totalnie skradł jego serce. Psiak miał chyba jakiś nieprzepracowany stuff z przeszłości, bo na początku trochę cykał się nowego pana, ale po paru dniach ochoczo wskakiwał mu do łóżka, przeciwko czemu Winfield nie miał serca protestować.
I tak oto czekał przed gabinetem weta dopalając szluga. Mały smrodek o roboczym imieniu Brudny Harry grzecznie siedział przy nowym właścicielu, nieświadomy jeszcze że za chwilę czeka go bliższe spotkanie z tłustą igłą, czyli seria szczepień. A że ostatnio ciężko było zgrać mu się z Billie na chociażby browara, a dziś akurat miała chwilę, to zadzwonił do niej żeby potowarzyszyła mu w tej wiekopomnej chwili.
- No i co brudasie? Ciotka jak zwykle się spóźnia. Trzeba przygotować jakąś zjebkę, co? - odezwał się do psa, który po chwili wpatrywania się w Luke'a przekręcił łebek na bok. Nie wyglądało jakby zachodziły tam jakieś szczególne procesy myślowe. W końcu jednak Billie wyłoniła się zza zakrętu - No braaaaawo. Masz już swoje lata, wypada znać się na zegarku. Czekam tu i czekam - stwierdził kąśliwie, bo inaczej z rodzeństwem to nie umiał się porozumiewać! Ale przytulił siostrę na powitanie, bo się stęsknił za tym łepkiem - Cześć, głupolku, dzięki że wpadłaś. Czeka Cię dziś bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie - mrużąc oczy wymierzył w jej stronę palec wskazujący. Tym zadaniem było przede wszystkim dotrzymanie mu towarzystwa - co było przede wszystkim wyzwaniem bardzo trudnym - a także dopilnowanie, żeby bro nie zapomniał o nic dopytać i nie musiał tu wracać ponownie wyskakując z hajsu za dodatkową wizytę.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Ciotka spóźniała się jak zwykle, bo niestety taki miała klimat. I to tak, że robiła to specjalnie albo miała w głębokim poważaniu terminy, na jakie się umawiała. Nic podobnego! Naprawdę szanowała czas swoich bliskich i szanowała to, ze mimo wszystkich fuck-upów jakie odwaliła, nadal chcieli się z nią spotykać… To po prostu zawsze jakoś tak wychodziło, że zegarek nie do końca współpracował z jej intencjami, a minuty uciekały szybciej, niż była w stanie je użytkować. Bo umówmy się, ciężko pracowała w swoim własnym barze, do tego prowadziła jakieś tam życie osobiste i tak dalej, a poza tym musiała się w tym wszystkim od czasu do czasu wyspać. Czasem umyć naczynia, czasem podłogę zeszmacić, podlać te dwa badyle, które nadal dumnie hodowała w swoim domu, wygodnie pomijając to, ile już adoptowanych roślinek zdechło przed nimi w jej mieszkaniu. Nie miała lekko, próbując pogodzić to wszystko! Ale się starała, okej? I dlatego dzięki swoim staraniom dotarła na umówione z Lukiem spotkanie ledwo kwadrans po czasie. To prawie tak, jakby była na czas, okej? No serio. Nie jest łatwo być Billie Winfield, okej.
- Przecież tu jestem, nie? – odparowała i machnęła bratu lewym nadgarstkiem przed nosem, gdzie nadal nie było zegarka, a zamiast tego na samym środku przedramienia dumnie lśniło kilka pieprzyków, które nijak nie były w stanie wskazywać aktualnego czasu. Billie absolutnie się tym nie przejmowała. - Dobra, to po kolei… - zaczęła calkiem poważnie, ale bardzo szybko zmieniła ton, gdy zobaczyła, w czyim towarzystwie był Luke. Od razu na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pochyliła się, opierając ręce na kolanach i zerkając na czworonoga, który ewidentnie był pod opieką jej brata. - A co to za przystojniak? Czy to mój nowy bratanek? – zapytała tylko trochę szczebioczącym tonem. - Czy będziemy go teraz wyprowadzać na spacer? – dodała kolejne pytanie, bo w gruncie rzeczy nie miała bladego pojęcia, ale nie miała nic przeciwko temu. Wprawdzie w swoim życiu nie miała wielkich doświadczeń w opiekowaniu się czworonogami, ale odkąd jej najlepszy przyjaciel wyjechał do wojska i powierzył jej obowiązek wyprowadzania swojego dalmatyńczyka na regularne spacery, stwierdzała, że coraz bardziej lubi psy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Mimo, że Luke już przyzwyczaił się do lajfstajlu Billie, to nie mógł sobie darować teatralnych westchnień i przewracania oczami za każdym razem, kiedy siorce zdarzało się spóźnić. Tak też było tym razem i nie to, żeby sam był mistrzem punktualności, ale hipokryzja to drugie imię Luke'a soooł. No ale przyszła, to się ceni, więc postanowił już się nad nią nie znęcać. Parsknął lekko śmiechem słysząc jej wysokie tony, bo była to totalnie typowa reakcja każdej laski na widok małego czworonoga.
- Taa. Taki z niepokalanego poczęcia - odparł na pytanie o bratanka. - Wiesz, jak w tej książce. Biblii - dodał poważnym tonem. True story, był trochę jak ten Józef, bo nagle laska, z którą nie zdążył się przespać, przyniosła dzidziora i elo, od dziś to Twój syn. A ten uwierzył na słowo i skończył stercząc pod gabinetem weterynaryjnym. Wszystko się zgadzało!
- Nie. Będziemy się szczepili - odparł, używając liczby mnogiej, bo przez tych parę tygodni to psie ojcostwo wjechało mu ciut za mocno. Stali się jednością, jadali razem posiłki i takie tam. No i już chciał wbić do środka budynku, w którym znajdował się gabinet, ale młody się zaparł i nie chciał ruszyć. Spojrzał wymownie na Billie jakby chciał jej przekazać, że oto właśnie czarne strony posiadania potomstwa - nieuchronne ryzyko kurwicy. No to wziął psiaka na ręce. A Harry co? Od razu wyciągnął język i zaczął śmigać nim po gębie właściciela. - Ugh, mam nadzieję, że nie lizał się przed chwilą po jajkach. Nie lizał, prawda? - skrzywił, zerkając zaniepokojony na siostrę, a po chwili znowu skierował się do psa. - Bo tak nie robimy, wiesz? Nie liżemy się najpierw po jajach, a potem po twarzach - westchnął, zupełnie tak jakby to był temat dotyczący też samego Luke'a. Po chwili znowu przerzucił wzrok na siorkę. - Dobra, plan jest taki: wbijamy tam, szczepimy gówniarza, a Ty pilnujesz żeby typ nie ojebał mnie na hajs. Śmigasz czasami z tym psem, nie? No, to na pewno się znasz co ile kosztuje - oznajmił siorce, bo w sumie nadal jej nie wyjaśnił po co ją tu ściągnął. Kojarzył dalmatyńczyka, bo choć ostatnio się z Billie trochę mijali, to jednak wpadali czasami na siebie na mieście podczas jej spacerów.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Wiedziała, że Luke wiedział, jakim była człowiekiem. Znali się nie od dziś. Podejrzewała również, że wiedział, że ona wiedziała, że on wiedział i że w gruncie rzeczy przypieprzał się do niej tylko przez przekorę, złośliwość i zwyczajnie, bo mógł – co zresztą było w jej opinii wystarczającymi powodami do tego, by się przypieprzyć. Zazwyczaj sama nie przypieprzała się z poważniejszych, umówmy się. Czasami zastanawiała się, czy nie podmienili ich czasem przy adopcji i oprócz bycia prawdziwym rodzeństwem (totalnie byli najprawdziwszym!) nie byli też dodatkowo zupełnie przy okazji takim faktycznie z jednych genów. Na szczęście szybko jej przechodziła ta faza na myślenie, bo po pierwsze – to nie miało znaczenia, a po drugie – była w takich chwilach wstawiona i potrzebowała kolejnego kielona, żeby ten stan podtrzymać.
- Mhm – skinęła głową z pełną powagą i nie mogła się powstrzymać przed zniżeniem się do słowiańskiego przykucu i wyciągnięciu łap w stronę swojego nowego bratanka, cudownie poczętego syna Luke’a (nie, wolała się nad tym nie zastanawiać). - Słyszałam, że pierwsza część jest lepsza. W drugiej główny bohater umiera na końcu – wypaliła, nic sobie nie robiąc z tego, że zrobiła mu właśnie spoiler dwutysiąclecia. Przynajmniej nigdy nie powiedziała mu, że Snape zabił Dumb… A w sumie nieważne.
- Nie wiem, Luke, przyszłam tu, jak byłeś uprzejmy zauważyć, dosłownie chwilę wcześniej. Nie miałam okazji zaobserwować w tym czasie, co i kiedy twój nowy syn robił ze swoimi jajkami – odpowiedziała mu spokojnie i na szczęście (jako że nie miała w zwyczaju słuchać swoich własnych wypowiedzi) nie zdawała sobie sprawy, jak idiotycznie zabrzmiało to ostatnie zdanie. - Ale jest spore prawdopodobieństwo, że jednak się po nich lizał – uznała za stosowne go uświadomić, nawet jeśli nie miała co do tego pewności. To nie tak, że była bezlitosna i złośliwa, po prostu wierzyła w szczerość. - Psy tak mają – dodała, bo o ile była fanką czworonogów, tak zdawała sobie sprawę, że ich pysk był siedliskiem zarazków. Psy wpychały swój nos w różne rzeczy – a najchętniej w te najbardziej obrzydliwe. Albo to ona trafiała na takie okazy, to też była możliwość. Ze zrozumieniem przyjęła jednak sposób, w jaki Luke próbował wmówić psiakowi pewne zasady dobrego wychowania. Nie będzie go przecież pouczała, jak dziecko wychowywać, nie? Zwłaszcza że gówno się na tym znała. Oprócz tego, że znała się najlepiej na wszystkim, wiadomo.
- Dobra, czekaj, ale stop – najpierw się zgodziła, ale potrzebowala chwili pauzy. - Wszystko spoko, tylko dwa pytania. Pierwsze: nie sprawdzałeś cennika u tego weta? – zaczęła od tego bardziej palącego. Bo ona nie sprawdzała. Oczywiście nie widziała pilnej konieczności do przyznawania się, że się na czymś nie znała, ale no… Nie była najlepiej poinformowaną osobą w temacie szczepień psów, mimo że jednego wyprowadzała na regularne spacery. Do parku i na plażę, nie na kłucie igłami. - I drugie: serio, stary, skąd ten pies? – uznała za stosowne poruszyć temat słonia w pokoju. Czy szczeniaka na rękach przed wejściem do weterynarza. Potejtos potatos, totalnie to samo.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Posłał jej mordercze spojrzenie, kiedy zasunęła mu spoilerem. Szybko przetworzył sobie w głowie w jaki sposób mógłby się odegrać.
- Hej! Tak się chcesz bawić? Okej. W Grze o Tron królem został Bran, Walter White w Breaking Bad umiera - wyrzucił z siebie niemal jednym tchem, największy pocisk zostawiając na koniec. - A Plotkarą okazuje się być Dan - szach-mat! Miał szczerą nadzieję, że ostatnia informacja szczególnie zaboli Billie! Tak tak, każda nocka w Shadow i wsłuchiwanie się w problemy pijanych klientów kończyły się zazwyczaj silną potrzebą odpoczynku przy czymś mało wymagającym. Nie to, żeby GoT albo BB takie były, ale do oglądania Love Island wolał się siostrze nie przyznawać, bo nie dałaby mu spokoju do końca życia. A że była jego siostrą, to taka opcja była całkiem prawdopodoba. Zresztą, sama Billie powinna coś o tym wiedzieć, sama przecież lała drinki w Moonlighcie to i sama robiła za psychoterapeutkę kiedy była taka potrzeba.
- Nie musisz być taka nieprzyjemna - odparł z lekkim fochem, kiedy siorka potwierdziła jego najgorsze obawy o lizaniu się po jajkach. Psa, nie jego! - Ty wiesz, że istnieje coś takiego jak psie przedszkole? Czy tam zerówka. A potem co, pierwsza klasa i gimba? Ludziom chyba trochę już odjebało, nie? - uniósł brew szukając na twarzy sorki potwierdzenia własnych słów. - Ale w sumie, ciekawe czy coś takiego działa. No i czego się tam uczą. Oby nie wzorów skróconego mnożenia, bo spoiler - spojrzał wymownie na Billie - na chuja się przydadzą w dorosłym życiu - tak było, chociaż co Luke mógł o tym wiedzieć. Gdyby nie to, że w pierwszej klasie pani od matmy posadziła go w ramach kary w ławce obok Tate Callaway, to Luke kiblowałby do tej pory. Zżynał od niej na sprawdzianach ile wlezie. Ale przynajmniej było śmiesznie i nawet utrzymywali kontakt do dziś.
- Niczego nie sprawdzałem. Weterynarze mają coś takiego jak cennik? A co to, kurwa, warzywniak? - serio się zdziwił, bo gdyby on był wetem to pewnie uzależniałby cenę szczepienia od wielkości psa, od tego czy się nie ślini za bardzo i od tego oczywiście, czy nie zsika się na miejscu. Słysząc kolejne pytanie, ciężko westchnął. - Ze śmietnika - odparł krótko, ale widząc minę Billie postanowił rozwinąć temat. - Mieszkam z taką dupą, pamiętasz, opowiadałem Ci. Nie płaci czynszu, bla bla bla. No i pewnego dnia łaskawie poszła wyrzucić śmieci i wróciła z wyrośniętym szczurem na rękach - ta-dam! I tak powstał Chocapic. Znaczy Harry, bo takie dumne imię nosił psiak. Brudny pies, Brudny Harry, taka sytuacja.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Aż się zapowietrzyła, kiedy odwdzięczył się jej spoilerami za spoiler! Otworzyła gębę, wciągając głośno powietrze i przyłożyła sobie jedną dłoń do piersi, a drugą do ust w wyrazie głębokiego szoku. A przecież każdy wiedział, że Jezus umiera na końcu, halo! Luke nie powinien być aż tak zaskoczony! - CHYBA TY! – odparowała najbardziej ciętą ripostą, jaką była w stanie z siebie wykrzesać, czyli totalnie miażdżącą i dopiekającą do żywego, jeśli pominąć oczywiście nieśmiertelną twoją starą. Chociaż w tym przypadku rzucanie twoja starą byłoby raczej mało produktywne. - ALE JEZUS POTEM ZMARTWYCHWSTAJE – no po prostu nie mogła tego tak zostawić i musiała użyć broni ostatecznej w postaci największego plot-twistu ostatnich dwóch tysięcy lat. - Ty… Ale czekaj… Od kiedy ty oglądasz Plotkarę? – o nie, nie mogła tego tak po prostu odpuścić. Grę o Tron mogła zrozumieć, Braking Bad również (mimo że sama dotrwała tylko do połowy trzeciego sezonu, a potem się znudziła, więc tak, zrobiło jej się przykro, że Luke zapodał jej taką informacją… a z drugiej strony tak czy siak, nie podejrzewała, że jeszcze kiedyś do tego serialu wróci, skoro raz już z niego zrezygnowała), ale informacja o Plotkarze użyta w tym kontekście i to przez Luke'a (!) trochę wywaliła jej system operacyjny.
- Muszę – odpowiedziała, wzruszając ramionami, jakby bycie nieprzyjemną było w jej przypadku najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Chociaż dosłownie chwilę później postanowiła przemilczeć, że jej wzory skróconego mnożenia się całkiem przydały w prawie-dorosłym życiu na studiach, gdy jeszcze wierzyła, że zostanie poważną panią projektant. Szybko stwierdziła, że to by było po pierwsze poza tematem, a po drugie żałosne, więc zrezygnowała i machnęła ręką. Prawdopodobnie zdarzyło jej się odrabiać za Luke’a zadania domowe z matmy i fizyki, ale uważała, że totalnie nie ma o czym mówić. - Skąd wiesz, że coś takiego istnieje? Może po prostu tam… nie wiem, układają klocki. Wyobrażasz to sobie? Psy budujące domy z klocków, mega urocze! – Uśmiechnęła się szeroko. Taką rzecz była totalnie w stanie sobie wyobrazić, a nawet chętnie by zapłaciła, żeby to zobaczyć. Nie żeby miała czym płacic, w końcu była trochę biedakiem, odkąd pracowała w barze a nie w biurze projektowym w Perth…
- Nie wiem – przyznała szczerze. - To znaczy wiem, że to nie warzywniak, ale nie wiem, czy nie mają cenników. Chyba powinni, nie? Przynajmniej jakiś taki mniej-więcej. No bo co, włazisz tam i mówisz, że poprosisz szczepionkę, a on ci potem nagle i niespodziewanie mówi, że chce dziesięć tysięcy dolarów, i co? Trochę przegięcie – to chyba mówiło wszystko o tym, jak bardzo była kompetentna do zadania, które Luke chciał jej powierzyć… Ale hej, może nie miała odpowiednich kompetencji do wszystkiego, ale za to zawsze była dobra w ściemnianiu, nie? No i w dowiadywaniu się rzeczy, o których nie miała pojęcia. Jeśli nie wiedziała, przynajmniej orientowała się, kogo powinna zapytać i nie ukrywała, że to był jeden z jej najbardziej użytecznych talentów. - A to jest jego pierwsza wizyta u weterynarza? – zapytała już poważniejszym tonem, całkiem akceptując opowieść o takich dupach i o wyrośniętych pso-szczurach. Bo o ile czasem, kiedy rozmawiała z Lukiem, dawała się ponieść chwili, kiedy przychodziło co do czego, naprawdę potrafiła być konkretna i skupiać się na tym, co było istotne i co należało zrobić.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z triumfalnym uśmieszkiem obserwował reakcję siorki na jego ciosy ostateczne. Właśnie dla takich chwil bywał dla rodzeństwa takim chujkiem!
- A Walter nie - prychnął szyderczo na jej kolejne słowa, bo zaskoczony nie był! Przecież nie po to śpiewał za dzieciaka w chórku kościelnym te wszystkie piosenki o Maryi, żeby teraz dawać się tak zagiąć. A relacje Luke'a z Plotkarą to z kolei sprawa, która zasługiwała na osobną anegdotę. Którą oczywiście zamierzał opowiedzieć Billie w tym właśnie momencie, poprzedzając swoją wypowiedź ciężkim westchnięciem. - W ostatniej klasie liceum chodziłem z taką Cindy, pamiętasz? Nie lubiłaś jej, mówiłaś że jest strasznie zdzirowata. A tymczasem była to jej jedyna zaletą. Oprócz tego, że była ładna, wiadomo - spełniała zatem podstawowe (i w zasadzie jedyne) oczekiwania wobec laski Luke'a z licealnych lat. - Za każdym razem kiedy do niej przychodziłem, najpierw odpalała jeden odcinek Plotkary. Nie powiem, to była dziwna gra wstępna, ale rozumiesz, czego się nie robi dla miłości - posłał jej porozumiewawcze spojrzenie. Nie, nawet po tylu latach nie pochylił się nad faktem, że laska zamiast dobierać mu się do portek wolała oglądać dramy Chucka i Blair. - No i jak tak oglądasz - nawet wybiórczo - jakiś serial, to trochę się jednak przyzwyczajasz i wciągasz. No i zerwaliśmy tuż przed finałem, więc końcówkę musiałem dokończyć już sam - voila, wzruszył ramionami, jakby wspominanie Plotkary przez prawie 30-letniego faceta było czymś zupełnie naturalnym.
Luke czasami zapominał, że Billie była biegła z matmy i fizyki. I że kończyła ciężkie studia i gdyby tylko chciała, to by robiła sups karierę. Ale nie chciała, więc młodszy Winfield nigdy nie drążył tematu. Zwłaszcza, że sam siedział za barem - tyle że on nie miał większych perspektyw na zmianę, bo pół życia przebalował i się lenił.
- No, wiesz. Jak już ma się tego psa, to się człowiek zaczyna interesować tym i owym. I googluje różne rzeczy - wzruszył ramionami, drapiąc się po karku. No przykładał się do nowej roli, don't judge him. - Ta, a jak już się pobawią to powtarzają do sprawdzianu z przyrki. Śmiesznie - roześmiał się wyobrażając sobie Harry'ego w szkolnej ławce. Jego wyobraźnia czasami naprawdę podsuwała mu dziwne obrazki...
Ciężko było się z Billie nie zgodzić. No ale chuj z tym, skoro Luke tego wcześniej nie sprawdził. Pozostawało im wierzyć w to, że weterynarz ich nie oszuka.
- Jeśli to będzie typ, to możesz go tam trochę pobajerować. Wiesz, puść oczko, uśmiechnij się, czy nie wiem jak tam zarywasz do fagasów. Może da nam jakąś zniżkę - stwierdził, wcale nie zauważając jakim był chujowym bratem, który chciał ciałem siostry osiągnąć korzyść materialną. - Nie wiem, pytałem, ale dziwnym trafem nie odpowiedział - odparł wywracając oczami na pytanie o wcześniejsze szczepienia. - Nie wiem jak wyglądało jego życie przed śmietnikiem. Pewnie było trochę smutne i pełne wszy - spojrzał na młodego, który był wpatrzony w pana jak w obrazek i zaczął ochoczo merdać ogonkiem.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Pozwoliła mu cieszyć się tym małym zwycięstwem (ten jeden raz) i postanowiła nie drążyć dłużej tematu spoilerów, mimo że pewnie udałoby jej się wyciągnąć z rękawa jakiś totalnie miażdżący (a może i nie). Temat Plotkary tak czy siak interesował ją znacznie bardziej w tym kontekście. W reakcji na opowieści Luke’a najpierw kiwnęła głową z krótkim „mhm”, potem wzruszyła ramionami, a potem parsknęła. - Wiadomo – potwierdziła. Nie, nie oceniała go, sama nie była święta ani w czasach liceum ani nawet teraz. Wprawdzie trochę denerwowało ją, kiedy jego – ekhm – dziewczyny przyłaziły do ich domu albo – o, zgrozo – zaczepiały ją na szkolnym korytarzu, ale ostatecznie wykorzystywała to jako genialną okazję do wylania odrobiny swojego jadu i sarkazmu. Skoro tak ochoczo się jej podstawiały, to nie widziała powodów, żeby nie skorzystać z okazji. Ale jego się nie czepiała (za bardzo). Skoro był zadowolony, to spoko. - No, Luke, z ciebie to jednak jest romantyk gotowy do poświęceń w imię uczuć – tego komentarza nie mogła sobie odpuścić i przybrała najbardziej wzruszony wyraz twarzy, na jaki było ją stać… przy tym głupim uśmiechu, jaki sam cisnął się jej na gębę. - Kiedyś chodziłam z typem z kółka teatralnego. Recytował Szekspira i lubił mówić do mnie Julio albo Ofelio. To było dziwne – w odpowiedzi na jego anegdotę podzieliła się własną, nawet jeśli o to nie prosił. Najwidoczniej też chciała się pochwalić, że jest gotowa do poświęceń w imię miłości.
Billie po prostu w ostatnich latach wyjątkowo pogniewała się z poczuciem odpowiedzialności za swoje życie i nie chciała mieć z nim za wiele wspólnego. Wystarczyło jej, że jakoś na siebie zarabiała, nie umarła z głodu, a w lodówce miała awaryjne piwo na równie awaryjnego porannego klina. Więcej obowiązków nie było jej potrzebnych do niczego, w szczególności za jakieś projekty, asapy i deadline’y, jebać to. Totalnie szanowała jednak, że Luke starał się być odpowiedzialnym psim tatą i oczywiście, że go przez to oceniała – ale pozytywnie. - Albo po prostu ludzie je tam zostawiają, kiedy akurat są w pracy albo gdzieś wyjeżdżają i ktoś inny się nimi zajmuje, wyprowadza, karmi… - rzuciła. - Bo serio, robienie psom sprawdzianów to trochę jak znęcanie się nad zwierzętami, nie? – tak jak robienie sprawdzianów ludzkim dzieciakom w szkołach było trochę znęcaniem się nad nimi – chociaż to akurat w pełni popierała, o ile sama nie była tym dzieciakiem, wiadomo.
- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, to nie wiem, ubrałabym się bardziej wyjściowo – zauważyła, bo akurat była mocno roboczą wersją Billie Winfield – to jest Billie w dżinsowych spodniach z dziurą, w dresowej bluzie i bez makijażu. Raczej średni materiał do wyciągania zniżek na bajerę – czemu samemu w sobie nie była przeciwna. A tu lipa, nawet gdyby bardzo chciała, nie miałaby jak błysnąć dekoltem. - Czyli to jest wasze wspólne dziecko, tak? Twoje i… Jak ona miała na imię tak w sumie? – zapytała, bo o ile miała niezłą pamięć do imion, to konkretne wypadło jej z pamięci. Może dlatego, że nie obstawiała, aby Luke długo bezinteresownie pozwalał jakieś pannie walać się na swojej kanapie… Zła z niej siostra, nie?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke tak właśnie czuł, że Billie średnio przepadała za jego pannami z liceum i czasów studenckich. Głównie były to laski o duszy patusiar, chociaż czasami w tym błocie trafił się jakiś diament. No ale że Luke do dziewczyn z dobrego domu był nieprzyzwyczajony, to ostatecznie wychodziło jak wychodziło. A kiedy mu się czasami żaliły na to, że Billie ich chyba nie lubi, to mówił że ten sarkazm to z sympatii! Zwracał czasami uwagę siorce, że mogłaby być milsza, na co ona odpowiadała, że nie, nie mogłaby. No i błędne koło się zamykało.
- No nie? Ze świecą szukać takiego faceta, jak ja - odparł całkiem poważnie, wzruszając ramionami. Trochę się zgrywał, a trochę miał wyjebane w kosmos ego. Za to skrzywił się w odpowiedzi na anegdotę Billie, czekając aż zacznie rechotać i oznajmi mu, że żartuje. Spoiler alert: żadna z tych czynności nie nastąpiła. - I co, w trakcie gry wstępnej szeptał Ci to na ucho? Tylko mi nie mów, że Cię to jarało. No szanujmy się - zrobił najbardziej judging minę, na jaką tylko mógł się zdobyć. Uwielbiał oceniać swoje rodzeństwo. Uwielbiał. A kiedy jeszcze odbywało się to w kontekście ich lasek i typów, to już w ogóle. Jedynie Elaine lubił, ale to dlatego że kumali się jeszcze zanim obecna szwagierka poznała Toma.
- Trochę tak - stwierdził drapiąc się po brodzie. - W sumie całkiem spoko taki interes. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem? - ano pewnie dlatego, że nie miał wtedy jeszcze małego kudłatego purchlaczka i nie przyszło mu do głowy, że na miłości do psów można zarobić całkiem niezły hajs. Chociaż z drugiej strony, z jednym psim bobasem było mnóstwo problemów, a co dopiero z grupą obcych.
- Spoko. Na pewno zauroczysz go swoim wrodzonym urokiem osobistym i czarem, jaki wokół siebie roztaczasz - prychnął szyderczo. Ugh, co to za siostra, która nawet cycków nie może pokazać kiedy zachodzi potrzeba. - Tia. Cami - odparł, po czym nerwo oodchrząknął i nienaturalną ilość razy przestąpił z nogi na nogę. Nie, jego język ciała wcale nie wskazywał na to, że ostatnio polubił kompulsywne pakowanie współlokatorce języka do gęby. - Lepiej poopowiadaj, co u Ciebie - szybka zmiana tematu zazwyczaj działała w takich sytuacjach, nie? Spojrzał na nią wyczekująco. Bo w rzeczy samej, czekał na jakąś zajebistą opowieść pokroju szeptania jej na uszko "Ofelio". Chociaż może jednak bez pikantnych szczegółów, bo jednak słuchanie o życiu seksualnym siostry zalatywało krindżem o poziomie maksymalnym.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Gdyby mogła być miła, to by była, to całkiem proste. Tylko zazwyczaj zabraniały jej to głęboko zakorzenione przekonania. Nie lubiła bullshitu. No i poza tym po co niby miałaby się wysilać, skoro żadna z tych panienek nie miała zostać w życiu Luke’a na dłużej? Może to chamskie z jej strony, że z góry zakładała, że wszystkie te laski były jak maszynka jednorazowego użytku – czasem używa się jej więcej razy, ale ostatecznie wyjebuje się ją bez większego żalu do kubła. Ale czy się w swoich ocenach myliła?
- Byle nie w kopalni metanu – odpowiedziała uroczo, a potem rękami wykonała gest, który symbolizować miał wybuchanie, dodała do tego nawet cichy efekt dźwiękowy „wshu”. Co to miało znaczyć? W sumie nie wiedziała. Po prostu szukanie czegoś ze w wybuchowej atmosferze wydawało jej się zabawne, a z dwojga złego lepsza kopalnia niż szambo. - Oszalałeś? – zapytała i postukała się palcem wskazującym w środek czoła. - Oczywiście, że to mnie nie jarało. Koleś był naprawdę ładny i całkiem spoko,,, no wiesz, ale poza tym zdecydowanie za dużo gadał. I czasem okej, bo przynajmniej ja nie musiałam mówić do niego absolutnie niczego i mogłam się wyłączyć, ale z drugiej strony… Ile. Można. Gadać? – westchnęła ciężko, unosząc do góry obie dłonie w geście pełnym zrezygnowania. - Sorry, to była spora trauma, byłam młoda – westchnęła i chciała potrząsnąć głową ale zamiast tego aż się wzdrygnęła. Wszyscy popełniali błędy. Billie popełniała ich całkiem sporo i zazwyczaj w sumie ich nie żałowała. W tym konkretnym przypadku żałowała, że nie skończyła tego wcześniej i brutalniej.
- Zawsze jest czas na to, żeby zmienić swoje życie, Luke – zarzuciła mu głęboką sentencją i miała ton tak poważny, jakby połknęła chwilę wcześniej kij od szczotki. - Widziałam to na drzwiach babskiej toalety na studiach. Ciekawe ile osób faktycznie się przemyślało i zamiast chodzić na te głupie zajęcia postanowiło zrobić coś naprawdę użytecznego – zastanowiła się przez moment. Oczywiście nie ona. Była zbyt uparta na stosowanie się do tego typu rad. Skoro nie pozwalała opakowaniu makaronu mówić jej, ile powinna to ustrojstwo gotować, to tym bardziej nie będzie wierzyła w mądrości ze szkolnej toalety.
- Dzięki – posłała w jego stronę nieco krzywy uśmiech, ale zaraz przestała drążyć temat. Zerknęła na brata uważnie. - Luuukee – przeciągnęła wymownie sylaby jego imienia. - Co się dzieje z Cami? – zapytała, specjalnie postanawiając podrążyć trochę ten temat. Skoro Luke tak się wykręcał i ewidentnie chciał go uniknąć, to na pewno musiało się za tym kryc coś ciekawego i pikantnego. W końcu wyglądało na to, że adoptował psa z tą dziewczyną, nie? To musiało być dobre.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Billie się totalnie nie myliła w swoich osądach - faktycznie większość tych panienek nie zagościła w życiu Luke'a zbyt długo. No ale to nie jego wina, że był bardzo kochliwym młodzieńcem, wrażliwym na kobiecie piękno, okeeej. Miłość zazwyczaj mu mijała po zaliczeniu i nie mam tu na myśli kolokwium na studiach wink wink. Z wiekiem zaczął może faktycznie bardziej stawiać na jakość, ale za to - pewnie ku wielkiej radości Billie - wyzbył się tego nawyku zapraszania każdej nowo poznanej dupy na rodzinne obiadki. Więc i siostra miała nieco lżej.
- No ale skoro był ładny, to co poruchałaś to twoje - wzruszył ramionami, w końcu zawsze należało patrzeć na jasną stronę życia, czy jakoś tak. - No weź, przynajmniej mogłaś w trakcie jego tyrady przemyśleć całe swoje życie. Pewnie wtedy wybrałaś te mądre studia i w ogóle - pewnie mając nadzieję, że amatorzy Szekspira raczej nie wybierają się na kierunki techniczne i tam go nie spotka. - Mam Cię teraz przytulić, czy coś? - spojrzał na nią podejrzliwie kiedy wspomniała o traumie, bo Billie raczej nie kojarzyła mu się z nagłymi przypływami uczuciowości. No ale wolał dopytać, jako że sam bywał emocjonalnym betonem i czasami nie łapał tych wszystkich konwenansów...
- Jezu, już myślałem że coś Ci się stało w głowę, że rzucasz takimi hasłami - odsapnął z ulgą. - No ale jakby nie było to coś zmieniłaś w życiu, nie robisz tych... tam... tych swoich technicznych rzeczy, tylko brylujesz za barem - oznajmił, nie wytykając jej niczego bo on robił przecież dokładnie to samo, tyle że w dużo bardziej szemranym miejscu. A no i niczego innego nie potrafił, więc nie to że miał jakiś wybór. A Billie jakąś tam alternatywę jednak miała, więc chyba lubiła pracę za barem po prostu.
- Niiiiic - odparł starając się brzmieć neutralnie, co kompletnie mu nie wyszło. Luke był jak otwarta księga - kiedy był wkurwiony, każdy widział że jest wkurwiony. Kiedy zakłopotany, to jebało od niego tym na kilometr. - Oj, po prostu wparowała mi z tym Harrym pod prysznic i jakoś tak samo poszło... Ale za daleko to nie doszło, bo laska jakby zwiała - poprawił sobie małego włochatego sprawcę całego zamieszania, którego cały czas trzymał na rękach. Co prawda opowiadał już tę historię braciom, ale wysprzęglając się przed Billie narażał się na szyderę z jej strony do końca życia. Taki Tom na przykład to już pewnie nawet zapomniał o ich rozmowie. - A innym razem dostałem od niej po ryju... No, więc tak się tylko wygłupiamy, nie ma o czym gadać - machnął ręką przekonany, że jego historia była tak spójna, logiczna i szczegółowa, że nie musiał już niczego więcej dodawać.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
O tak, totalnie była zdania, że Luke podrywał te wszystkie dziewczyny właśnie dlatego, że był tak bardzo wrażliwy, a jego ogromne, ciepłe serce chciało pomieścić w sobie jak najwięcej dobrych uczuć. Totalnie. Wcale nie dlatego, że był gówniarzem z rozszalałymi hormonami, jak to u gówniarzy bywa. I dobra, to nie tak, że miała go za całkowicie niewrażliwego typka. Wiedziała, ze pod… no, generalnie pod wszystkim, na pewno miał w sobie wrażliwość i nie był ostatnią mendą. Gdyby był, nie adoptowałby uroczego szczeniaka, nie? Proste.
Potwierdziła, że w swojej ocenie miał rację, pstrykając palcami, a potem krótkim kiwnięcem palcem wskazującym. Co poruchała, to jej, dokładnie tak. Z innych powodów w ogóle nie wytrzymywałaby z tamtym typkiem przez tak długi czas. Czasami sama bywała dość płytka, szczególnie w młodszych latach. - Hm… W sumie to nie… - stwierdziła i pewnie z rozpędu byłaby mu powiedziała, o czym tak naprawdę wtedy myślała, ale gdy uświadomiła sobie, jak zabrzmiałaby prawda… - Nie powiem ci, pomyślisz, że zupełnie mnie pojebało – zaznaczyła i pokręciła głową. Gdyby jeszcze zdarzało jej się w stanie wyłączenia z rzeczywistości myśleć o czymś tak głębokim jak finał Plotkary, pewnie powiedziałaby o tym Luke’owi bez oporów, ale… Nie, nie. Nie mogła. - Nie no, weź, po co – szczerze się zdziwiła, marszcząc brwi. Niby mówiła o traumie, ale tylko dramatyzowała. Sama była emocjonalnie upośledzona i koleś, z którym spotykała się krótko w liceum na pewno nie wywołał trwałego uszczerbku na jej psychice.
- Mogę się wyspać, gdy mam na późniejszą zmianę, mogę się napić w pracy, pozwalają mi wymyślać własne drinki, poznaję mnóstwo ludzi… Sam zresztą wiesz, zajebista opcja – rzuciła, wzruszając ramionami. Była inżynierem, przez jakiś czas pracowała w zawodzie w biurze projektowym, nawet dobrze się tam bawiła, bo to nie tak, że praca w biurze projektowym to totalna nuda i rutyna pozbawiona uroku. Ale Billie wolała czegoś… znacznie mniej odpowiedzialnego.
- Wparowała… pod prysznic. I zwiała – powtórzyła za nim. Nie dlatego, że miała problemy z rozumem (chociaż czasami trochę miała), ale dlatego, że próbowała sobie poukładać to w głowie, a brzmiało dość… absurdalnie. I nijak jej się nie kleiło. - Ale przyłożyła ci po tym jak zwiała, czy przedtem? Bo chyba nie jak wpadła ci pod prysznic, co? To by był dobry zestaw prezentowy, wpierdol i szczeniaczek – wyszczerzyła się szeroko, ewidentnie dumna ze swojego dowcipu. I to nie tak, że do niczego nie potrafiła podchodzić poważnie. Potrafiła. Czasami…

Luke Winfield
ODPOWIEDZ