lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może to wcale nie było zdrowe, może ktoś inny posądziłoby ich o „nienormalność”, ale… Szczerze? Weston miał to gdzieś, najpewniej w głębokim poważaniu, bo uwielbiał te ich słowne przepychanki i prawda jest taka, że Ane była jedną jedyną istotą na tym podłym świecie, której pozwalał z siebie żartować. Ona mogła to robić PRAWIE do woli. Prawie, bo jednak istniały pewne rejony, które… Cóż, mogły być ryzykowne. Jak jego super moce w sypialni na przykład. Z tego nie wolno było jej żartować. Po prostu nie. - Za kogo ty mnie masz, Ackerman? - pytał mamrocząc prosto w kobiece wargi. Złapał kłami za jedną z nich zaraz potem i lekko pociągnął do siebie. - Myślisz, że jestem taki łatwy? Że wystarczy mnie obrazić, wyśmiać, sprowadzić do parteru i udowodnić, jak bardzo byłem w błędzie myśląc o sobie, że jestem jakiś wyjątkowy? - uśmiechnął się pod nosem i podciągnął jedną brew nieco wyżej od drugiej. Nie dał żonie dojść do głosu. Jeszcze nie. - Że te dziewczyny mnie zapamiętały i to nie tylko dlatego, że złamałem im serca, ale dlatego, że wcześniej dałem im kawałek siebie? Przynajmniej ten kawałek, który miałem do zaoferowania, co w efekcie okazało się żałośnie śmieszne… Tak? Myślisz, że jestem taki łatwy? Taki w tobie zakochany? - błysnął kłami i wymownie prychnął. - No i masz rację, Ackerman. Jestem beznadziejnym przypadkiem. Beznadziejnym… - nie umiał się jej oprzeć, nigdy. Działała na niego jak najsilniejszy narkotyk, a na dodatek - co gorsza - ulubiony narkotyk. Jedyny, którym chciał się narkotyzować. - To z kim go miałaś, co? - zasunął łapska na jej pośladki i mocniej zacisnął je w garści. Przechylił głowę, zębami skubnął za policzek żony… Tak, to zdecydowanie nie było normalne. Żeby dorosły facet czuł się w ten sposób. Przepadł w niej na amen. Przez trzydzieści kilka lat nie czuł nic, a od kiedy miał Ane… Czuł wszystko. - Ten swój pierwszy raz. - którego NIE żałowała, że nie miała z nim.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Za kogo go miała? No właśnie za kogoś takiego. Dlatego właśnie nawet na sekundę z jej twarzy nie zniknął uśmiech, nawet na moment. Zwłaszcza, że dokładnie to chciała od niego usłyszeć. Że był w niej beznadziejnie zakochany, dokładnie tak jak ona. Oczywiście, że to nie było normalne, żeby dorośli ludzie się tak zachowywali, ale Ane chyba nie chciała być w takim razie normalna… bo dokładnie tak chciała się czuć. Dokładnie tak jak teraz i jak z nim. Jak zakochana po uszy nastolatka. Nienormalnie. Niepoważnie – Dobrze, że mam słabość do beznadziejnych przypadków. – podsumowała, jeszcze raz sięgając do jego warg, jeszcze raz się w niego wcałowując i nie spiesząc się z tym, żeby się od niego odsunąć. Bo właśnie to też w tym całym śmiesznym uczuciu lubiła – nie chciała się od niego odsuwać, mogli się kłócić, mogli się nie zawsze ze sobą zgadzać, ale ciągle się sobą nie znudzili. Ciągle czuła te śmieszne dreszcze przechodzące wzdłuż jej kręgosłupa, gdy zaciskał palce na jej pośladkach – Chyba Ci kiedyś mówiłam… po prostu z chłopakiem, z którym wtedy byłam. Można stwierdzić, że byłam większą tradycjonalistką niż ty. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, ale to chyba w sumie nie było nic zaskakującego. Miała chłopaka w liceum, miała chłopaka na studiach, później nawet miała męża, któremu urodziła dziecko (nawet jeśli tego nie planowała)… później się rozwiodła i teraz jest tutaj. Znowu ma męża i znowu jest w ciąży, więc jakby ktoś się jej przyglądał tak z boku to tak… zdecydowanie była tradycjonalistką – A ty? Kto cię wszystkiego nauczył, że później dzieliłeś się tym z koleżankami? – zażartowała, bo hej… no wrodzony talent to jedno, ale to jednak praktyka czyni mistrza, więc ktoś musiał być pierwszy, ktoś go musiał tego nauczyć i to brzmiało jak… ciekawa historia. Zwłaszcza, że znowu ruszyli, tym razem już w drogę powrotną brzegiem oceanu.

Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął rozbawiony, bo… - Po prostu z chłopakiem, z którym wtedy byłam. Dzięki za konkrety, Ane. - wyszczerzył kły i skoro faktycznie zebrali się w drogę powrotną do auta, Sky znów przerzucił przez ramię żony swoje łapsko i zagarnął ją tym samym bliżej, bardziej do siebie. Spodziewał się, że Ane odwróci to pytanie. Spodziewał się też, że odpowiedź na nie może nie być dla niej taka oczywista. - Zaskoczę cię, bo… Swój pierwszy raz miałem właśnie z pierwszą z tych trzech dziewczyn. - w pierwszym roku liceum, nie wcześniej. - Bo to nie tak, że rozwieszałem po szkole plakaty z wielkim reklamowym hasłem „Weston twoim gościem do rozdziewiczenia!”, nie wiem co ty sobie myślisz o mnie, ale to wcale tak nie było. - pokręcił głową, jakby to miało potwierdzić, że naprawdę nie był aż tak beznadziejnym przypadkiem. - Po prostu… Ona chciała, ja też, kumplowaliśmy się… To znaczy ja sądziłem, że się kumplujemy… No i jakoś poszło. - a to, że potem tak samo „jakoś poszło” z tymi dwiema pozostałymi dziewczynami… No to już inna historia. Sky uśmiechnął się pod nosem, bo mimowolnie wrócił myślami do tamtych lat, Nie były kolorowe, właściwie to były całkiem mroczne i nieprzyjemne, ale… Były momenty. Dobre momenty. - Pewnie chodziłaś do tego prywatnego liceum na północy miasta, co? Moje rejony to zachodnia część. No, zresztą pamiętasz gdzie mieszkają moi rodzice. - nawet była u nich z wizytą. - Publiczna szkoła, nic specjalnego, ale mieli niezły poziom technicznych przedmiotów. Właściwie to chyba tylko tam były takie zajęcia… - nie spodziewał się, żeby Ane w średniej szkole uczyła się jak heblować deski. - W każdym razie… To, że tam trafiłem to też nie był przypadek, nie myśl sobie. - uśmiechnął się i zerknął na żonę ciekaw czy w ogóle go słuchała! Bo może znudziła się tą jego gadaniną i… No nie, chyba słuchała. - To miało być za karę. Za karę miałem iść do gorszej szkoły, niż większość dzieciaków od znajomych rodziców, bo… - wzruszył ramionami. Teraz mógł się z tego jedynie zaśmiać. - Nie byłem takim Westonem, jakiego ojciec by sobie życzył. - nie chciał jeździć z ojcem na polowania, nie chciał słuchać jego opowieści, nie chciał uczestniczyć w rodzinnych kolacjach, obiadach, uroczystościach. Nie chciał i nie robił tego, za co później oczywiście płacił. - Dlatego chciałbym, żeby Lily mogła iść do takiej szkoły, jaką sobie wymarzy. Najlepszej możliwej… Dla niej. - liczył, że kto jak kto, ale Ane go zrozumie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się w głos, no bo naprawdę nie wiedziała na jakie konkrety liczył – No nie wiem, co chciałeś usłyszeć, Misiu… – zaśmiała się, głównie dlatego, że też go tak raczej nie nazywała. Ba! Praktycznie nigdy go tak nie nazywała – Nie było to najbardziej… spektakularne przeżycie. – no jakoś miała dużo dystansu do tego, że ktoś uważał pierwszy raz za spektakularny, jakoś… no jakoś no nie. Było miło, była z chłopakiem, z którym coś ją łączyło i tak dalej, ale to nie było coś, co warto wspominać. Jednak pod tym względem naprawdę praktyka czyni mistrza. A czy Sky ją zaskoczył? Uśmiechnęła się pod nosem, ale nie skomentowała. Za to sięgnęła do jego policzka i lekko go musnęła, bo wiadomo, co sobie o nim myślała – wszystko, co najlepsze. Nawet jak sobie z niego żartowała.
Nie mogła nie skinąć, gdy zarzucił jej, że chodziła do prywatnej szkoły, bo faktycznie tak było. A nawet jeśli nie prywatna to zdecydowanie jedna z tych lepszych – w lepszej dzielnicy, więc i z dzieciakami pochodzącymi z okolicy, które później w większości było stać na studia i tak… to przekładało się na jej poziom. Sama Ackerman nie miała jej nic do zarzucenia, szkoła jak szkoła… i faktycznie nie uczyli ich heblować desek, a popularne były raczej wszystkie te zajęcia, które później były punktowane przy rekrutacji na studia.
- Twoja mama uczyła… dlaczego nie naciskała, żebyś poszedł do lepszej szkoły, żebyś miał łatwiej przy rekrutacji na studia? Rozumiem, że ty nie chciałeś iść w jej ślady, ale dlaczego twoja matka nigdy nie stawiała się ojcu? Przecież to jest tak bardzo pozbawione sensu… i za każdym razem jak o tym myślę to moja irytacja rośnie. – jej relacje z teściową nie były zbyt dobre. O ile istnienie starego Westona starała się po prostu ignorować – tak jego matka budziła w niej irytację. Jak można było być taką matką?
- Wiesz… cieszę się, że będą chodzić do szkoły tutaj. Nie przeżyją tego całego podziału społecznego ich przyszłość nie będzie zależeć od tego na jakim osiedlu będą mieszkać, więc od jakiej pójdą szkoły i czy dostaną się przez to na studia. – w Stanach było to bardzo, bardzo, bardzo widoczne. Nie mówiąc o kosztach jakie ciągnęła za sobą edukacja – Więc oczywiście, że pójdzie do takiej szkoły jak będzie chciała… i w życiu też będzie robiła to, co będzie chciała. Budowanie łódek zamiast studiów jest jak najbardziej prawdopodobne. – nie miała z tym najmniejszego problemu!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Lubił te momenty, te drobne gesty, jak to muśnięcie teraz jego policzka. Lubił kiedy Ane taka była, kiedy pokazywała mu - choćby dotknięciem jego ramienia, przelotnym muśnięciem palcami jego pleców czy dłoni - że jest dla niej ważny. Przez ponad trzydzieści lat nie doświadczał takich rzeczy wcale, więc teraz… Trochę nie miał dość.
Rozumiał nastawienie Ane do swojej matki. Nie mógł się dziwić, nawet gdyby chciał. Ackerman wyszła z normalnego domu, miała normalnych, a przede wszystkim kochających ją rodziców, to oczywiste, że nie rozumiała takich absurdów, które wydarzały się w domu Skylera, a którymi on co jakiś czas się z nią dzielił. Nie robił tego, bo potrzebował użalać się nad tym co w jego życiu poszło nie tak, nah, nic podobnego. Robił to, mówił o tym, bo była jego żoną, a przy okazji jedyną osobą na świecie, której ufał. I to tak naprawdę i w każdej możliwej kwestii. Uśmiechnął się więc słysząc komentarz żony o pani Weston. - Pytasz o to gościa, który z całej tej popapranej sytuacji rozumie nawet mniej niż ty. Mógłbym próbować ją usprawiedliwiać, że chciała być lojalna wobec mojego ojca, ale… - westchnął, bo oboje doskonale wiedzieli, że to wytłumaczenie żadnym wytłumaczeniem nie było. Stary Weston był tyranem i nie zasługiwał na żadną i niczyją lojalność, już w szczególności matki swoich dzieci. Tyle. - Myślę, że było jej wszystko jedno. On mnie nienawidził, a ona… - wzruszył ramionami, bo dzisiaj już nie robiło to na nim większego wrażenia. - Miała to gdzieś. Miała mnie gdzieś. Mogła próbować się dobrze kamuflować przy ludziach, ale prawda jest taka, że na tym też jej nie zależało. Dbanie o wizerunek nigdy nie było mocną stroną tej rodziny. - przyznał i uśmiechnął się do żony - trochę przepraszająco, bo jakby nie było, mieli randkę, a on niepotrzebnie wyskakiwał z takimi… Bzdurami. - Przepraszam. Rozgadałem się bez sensu. Jeśli chodzi o Lils i jej budowanie łódek… Hej, rozmawiasz z inżynierem, to, że pół mojego życia spędzam w warsztacie i przytulam deski to wcale nie znaczy, że olałem studia. Potraktujmy to jako argument jeśli Lily nie będzie chciała na żadne iść. - Weston, wbrew pozorom, uważał, że edukacja - pełna i zakończona edukacja - była super ważna. Może to zabrzmi niekoniecznie dobrze w dzisiejszych czasach równouprawnienia, ale… Uważał, że dla kobiety była nawet ważniejsza. Bo facet, choćby był najgłupszy, może rowy kopać i gruz wozić, na chleb zarobi. A kobieta? Jasne, mogła to robić, ale po co? - Nie lubisz jej, co? - zapytał znienacka i pozwolił sobie na wymowny, całkiem cwany grymas. - Mojej matki. Nie lubisz mojej matki. Jak cholera jej nie lubisz. - prawda jest taka, że… Ane nie miała za co jej lubić. Pani Weston niczym nie zabłysnęła przed swoją synową, a jej dotychczasowe życiowe osiągnięcia… No cóż, tytuł naukowy to nie wszystko, prawda?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No i irytowała się jeszcze bardzie. Bo już nawet nie chodziło o to, że jak można było nienawidzić Westona – który jednocześnie był jej ulubionym człowiekiem na całej ziemi, którego kochała jak nigdy nikogo wcześniej i który był miłością jej życia (nawet jeśli nie pierwszym mężem – te dwie rzeczy się zupełnie ze sobą nie łączyły i od kiedy go poznała bardzo mocno zdała sobie z tego sprawę), ale jak można było ignorować, gdy ktoś traktował tak twoje dziecko? Była matką, no cholera… nie uważała się za najlepszą mamę pod słońcem – była świadoma mnóstwa popełnionych błędów, ale jednocześnie wiedziała jedno – gdyby ktoś tak traktował jej dziecko… rozszarpałaby go gołymi rękoma. Mogła się zakochać po same uszy, ale gdyby między Skylerem a Lily nie kliknęło, gdyby nie potrafili się dogadać… musiałaby wybierać, a w momencie gdy była mamą – wybór był oczywisty. Dlatego nie rozumiała jego matki. Dlatego nie rozumiała jak… mogła mieć go gdzieś. Jak można mieć gdzieś własne dziecko? Ściągnęła mocniej brwi i uważnie przyglądała się Westonowi. I te studia były w tym momencie najmniej istotne… chociaż okej – zgadzała się z nim, że były ważne to nie były najważniejsze. Zresztą była zbyt irytowana i jak widać… to było widać.
Chociaż i tak spojrzała na męża zaskoczona, bo nie zdawała sobie sprawy, że aż tak widać…
- No nie… nie lubię. – przyznała, wzruszając lekko ramionami, bo nie zamierzała za to przepraszać, ani tym bardziej starać się to zmieniać – Może to nieodpowiednie, bo to twoja matka, Sky… ale nie. Nie jestem w stanie pojąć jak można… no jak można być kimś takim jak ona. Jak można tak traktować własne dziecko. Dla kariery? Własnej wygody? Z miłości do męża? Nie potrafię tego pojąć. Więc nie, nie lubię twojej matki i cieszę się, że żyjemy na drugim końcu świata, więc nawet nie muszę tego udawać. – rozłożyła bezradnie łapska, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz. Na szczęście nie będzie wpadać na niezapowiedziane spontaniczne wizyty na kawę – A zresztą… niech nienawidzą. – prychnęła w końcu – A tobie musi wystarczyć, że lubimy cię… ja, Lily i ten ktoś też będzie. – zakończyła już bardziej pozytywnie, uśmiechnęła się do męża pogodnie i gdy mówiła o tym ktosiu wskazała oczywiście na swój brzuch, na którym po prostu oparła dłoń. I znowu pochyliła się do męskiego policzka – Jesteś moim ulubionym człowiekiem na całym świecie. – zapewniła cicho i musnęła jego skórę.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Skyler patrzył na to wszystko trochę z innej perspektywy, niż Ane. Rodzicem de facto był od niedawna i choć zrobiłby dla Lily absolutnie wszystko i nigdy nikomu nie pozwoliłby jej skrzywdzić, swoją sytuację rozpatrywał w innych kategoriach. Nie, nie starał się nikogo usprawiedliwiać, już nie - kiedyś? Może, ale dzisiaj na pewno nie. To, co natomiast robił to… Godził się. Tak po prostu, godził się z kartami, które rozdał mu los, a w których zamiast asa miał rodziców, którzy najwyraźniej średnio go chcieli.
Uśmiechnął się, bo jak mógłby nie słysząc takie słowa od Ane. Był jej ulubionym człowiekiem na świecie… Zawsze kiedy mówiła coś takiego, albo podobnego - analogicznego, to go ruszało. Może nie dawał tego jakoś szczególnie po sobie poznać, bo emocjonalna ameba wciąż jeszcze się tych emocji uczyła, aleeee… Tak, to go ruszało. Dla wprawnego oka, a kogo jak kogo, ale Ackerman można było o takie posądzić, było to oczywiste. - To miłe, Ane, ale oszukujesz mnie i oboje doskonale o tym wiemy. - zaskoczona? Spojrzał na żonę i uniósł w zdziwieniu jej zdziwieniem brwi. - Ackerman, nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię… Widziałem was przecież. A ty widziałaś, że ja widzę. - zgrywał się dalej, kręcą jeszcze niby wymownie - bezradnie głową i teatralnie wzdychając. - Pan Cook, mówi ci to coś? - czyli pocieszny starszy pan, który mieszkał niedaleko nich - co prawda nie w bezpośrednim sąsiedztwie, bo takiego też nie mieli, ale jego dom był najbliższej z najdalszych. Zawsze kiedy robili sobie spacer po plaży i mijali jego taras, wychodził do nich zamienić kilka słów. Samotny wdowiec, niezwykle sympatyczny i… Tak, zdecydowanie Ackerman wpadła mu w błyskotliwe oko dżentelmena starej daty. - Widziałem jak wiązałaś mu sznurówki. Mów sobie co chcesz, ale dla mnie nigdy tego nie robiłaś. - dorzucił jeszcze, cała czas - rzecz jasna - tylko sobie żartując. Po chwili też przyciągnął mocniej żonę do swojego boku, pochylił pysk i pocałował ją w sam czubek jej mądrej i w tej mądrości niezwykle seksownej głowy. - Kocham cię, jak wariat. Wiesz o tym, prawda? I zrobiłbym dla ciebie i dla Lily wszystko. Dla tego kogoś tam… - w jej brzuchu, na który teraz spojrzał i do którego czule się uśmiechnął. - Też. I musisz wiedzieć, że nawet gdybyśmy nie mieszkali na drugim końcu świata, wcale nie musiałabyś niczego udawać. Niechęć do mojej matki i to, że tak bardzo się z nią nie zgadzasz to jedna z tych rzeczy, którymi mi imponujesz. Ja… - ściągnął mocniej wargi i potrząsnął lekko głową. - Po prostu to zaakceptowałem. Tę sytuację. Już dawno właściwie, ale skłamałbym mówiąc, że nie boję się, że to kiedyś wróci. Boję się, że mam w sobie te geny. Ich geny. - podłego miksu z Roberta i Molly. - Że przyjdzie taki czas, że zabrzmię jak on albo zachowam się jak ona. To mnie przeraża, Ane. To, że mogłabyś zmienić o mnie zdanie. To, że mógłbym na to zasłużyć. - i przestać być jej ulubionym człowiekiem na świecie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oboje doskonale wiedzieli? W pierwszej chwili spojrzała na niego totalnie zaskoczona, bo jak widać ona wcale nie wiedziała. Na szczęście jej to wyjaśnił, ją olśniło a na jej twarzy znowu pojawił się super ładny super szeroki uśmiech i szczere rozbawienie. Małego tego! Podniosła ręce, bo przyznała się właśnie do winy! Starszy pan zdecydowanie miał swój urok i bardzo go lubiła, starała mu się także pomóc, gdy tylko mieli taką okazję, więc od czasu do czasu proponowała mu zrobienie zakupów albo właśnie zatrzymywała się, żeby z nim porozmawiać, bo garnął się do towarzystwa innych ludzi. Więc faktycznie! Zaśmiała się przy tym i nawet nie protestowała. Co prawda pan Cook nie był dla Westona żadnym zagrożeniem, ale faktycznie darzyła go sympatią. Tak samo jak wiedziała, że Weston ją kochał. Je kochał. Ją i Lily. I tego kosmitę również. Uśmiechnęła się, skinęła i wlepiła w niego uważne i pełne miłości spojrzenie. Co prawda nie uważała, żeby miał to być dobry powód do imponowania, ale cieszyła się, że przynajmniej nie oczekiwał od niej jakiegoś tam… szacunku dla jego rodziców. Niestety w kodeksie postępowania Ackerman – nie zasługiwali nawet na odrobinę.
- Naaah… – może i w pierwszej chwili zabrzmiała lekceważąco, ale to dlatego, że nie uważała by mógł się zamienić w swoich rodziców. Z prostego powodu – był świadomy tego jaką wyrządzili mu krzywdę – Znam cię Weston. Nie jesteś jak oni. Ani trochę nie jesteś jak oni. Widzę jak patrzysz na mnie i na Lily… widziałam twoją twarz, gdy patrzyłeś na ekran USG, na którym nic nie widać i musimy uwierzyć na słowo lekarzowi, że tam coś jest. Ale i to wystarczyło, żeby było widać w tym wszystkim miłość. Traktujesz jak córkę dziecko innego faceta, przygarnąłeś ją, dałeś jej swoje nazwisko i nawet przez chwilę nie dałeś jej odczuć, że nie jest twoja. Gdy twój ojciec każdego jednego dnia robił to ze swoim pierworodnym. Więc jak mógłbyś się w niego zamienić? To bez sensu. – nie trzymało się kupy. No chyba, że w grę wejdzie jakaś demencja i starość, ale wtedy będą już starzy, a dzieci będą poza domem… więc to nadal nic groźnego. Zwłaszcza, że nawet jego ojciec dobrze traktował swoją żonę - Nie jesteś swoim ojcem. Nie jesteś jak swój ojciec i nie chcę, żebyś się tego bał. Wybij to sobie z głowy. Zapomnijmy o nich... Ty o nich zapomnij.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Faktycznie - trochę tak zabrzmiała, a Weston chyba się tego „zabrzmienia” niekoniecznie spodziewał. Jego spojrzenie i ściągnięte brwi zaraz po tym nieszczęsnym „nah” jasno to pokazywały. Ale pozwolił Ane wytłumaczyć. Co prawda, nie podzielał jej pewności co do tego, że było w nim równe zero procent z obojga Westonów, bo… Bo to nieprawda. Coś tam jednak po nich odziedziczył i niestety nie były to dobre rzeczy, bo tych… No cóż, ten duet najwyraźniej po prostu nie miał. - Nie chcę o nich zapominać, Ane. Ale nie dlatego, że jestem do nich przywiązany… Jakkolwiek, nie. Dobrze wiesz, że jest wręcz odwrotnie. - tu nie było nad czym dyskutować. - Nie chcę o nich zapominać, bo są moim kubłem zimnej wody, który od czasu do czasu muszę wylewać sobie na łeb. Chcesz, czy nie chcesz… W jakiś sposób przyczynili się do tego, że ja jestem taki, a nie inny. To jak bardzo chcieli mnie zepsuć i jak mocno się przed tym obroniłem… Nie chcę o tym zapominać. Blizny tworzą historię każdego z nas. Te tutaj… - tą rękę, którą nie obejmował żony, teraz poklepał się po torsie - w okolicy miejsca, w którym powinno bić mu serducho. - Szczególnie bardzo. I może dzisiaj tego nie widzisz… - żeby Sky miał coś ze starego Roberta. - Ale bądź czujna, Ackerman. To na pewno nam nie zaszkodzi. - dodał na koniec i uśmiechnął się do żony w końcu. Tak, żeby się nie martwiła, bo najwyraźniej zaczęła - tym, że te gadki o jego rodzicach zniweczą im randkowe plany. Nie, nic podobnego. Wrócili do auta, a potem autem do domu i… Tak, ten wieczór, ta noc zdecydowanie nie skończyły się szybko.

//koniec
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ