lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Gdzieś w duchu poczuł ulgę, kiedy Ane przyznała, że była prawnikiem, a nie nauczycielem… Albo agentem. Tak… Gdyby teraz przyznała, że była tym ostatnim, a nie pierwszym i drugim, pewnie jego entuzjazm trochę by oklapł. Nawet jeśli ona co i rusz mu powtarzała, że tamte czasy mają za sobą i że nie chciałaby wrócić do pracy w Biurze lub innym tego typu rządowym przybytku, niepokój o to gdzieś tam ciągle w nim był. Głęboko głęboko schowany, na co dzień pokornie milczący i niedający o sobie znać - ale był. Dlatego teraz, kiedy usłyszał wyraźnie, że Ane była prawnikiem - poczuł ulgę. - Nie gadaj głupot. - skwitował cicho jej ciążowe zapominalstwo, uśmiechając się przy tym całkiem wymownie. Miała prawo być zmęczona, w jej ciele rósł mały pasożyt, zabierał jej energię i supermoce - tak to przynajmniej wyobrażał sobie Weston. - Ponownie Ane… Nie gadaj głupot. - tym razem zabrzmiał bardziej… Surowo. Zmarszczył nawet mocniej brwi i łypnął w kobiece ślepia z większą intensywnością. Jakby… Mocniej. Jakby samym tym spojrzeniem chciał sprawić, że to co zaraz powie trafi do ciemnowłosej trzy razy bardziej. - To, że Lucas okazał się niewypałem to nie twoja wina i w ogóle zabraniam ci tak myśleć. Nie szukałem nikogo, bo po prostu nie miałem do tego głowy, ale… Ane, nie ucieknę od tego i wiem o tym dobrze. Muszę kogoś znaleźć. Kogoś wiarygodnego i solidnego. Na normalnych warunkach szef - pracownik. - kogoś kto go odciąży przynajmniej w części zadań. - Powiedziałem ci przecież, że jeśli przyjmiesz tę ofertę, jeśli zaryzykujesz i spróbujesz, ja stanę na głowie, żebyśmy ani my na tym nie ucierpieli… My jako rodzina, ani moja firma, ani nawet… Nie wiem, nasz i tak średnio zadbany ogród. - prychnął wymownie, bo to, że w miarę regularnie kosił trawę to już było wystarczające, okej? Nie umiał w sadzenie i przycinanie krzaczków, to nie jego bajka. Pochylił pysk znów bliżej kobiecej twarzy, którą zresztą ujął w obie dłonie. - Nie jesteś na nic za stara, Ackerman i zabraniam ci tak myśleć. Nieważne ile masz lat, głuptasie, ważne na ile się czujesz. A skoro ja się czuję na ledwie dwadzieścia, to ty tym bardziej powinnaś… - wyszczerzył kły i z cichym pomrukiem przytknął wargi do ust żony. Niespiesznie, spokojnie ją pocałował, jednocześnie zsuwając łapska ponownie do jej talii i bioder. Przyciągnął ją do siebie ciasno, nie chciał, żeby gdziekolwiek mu uciekła. - Nie widzę nic złego w poddawaniu się, jeśli coś nie wychodzi lub czegoś się nie czuje. Możesz spróbować i jeśli to nie będzie to, jeśli tego nie poczujesz to po prostu zamkniemy ten temat i wrócimy do normalnego trybu. Ty musisz o tym zdecydować, Ackerman. Ty musisz odpowiedzieć sobie na pytanie… Szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie czy nie będzie ci żal jeśli chociaż nie spróbujesz. Bo jeśli nie… To nie widzę problemu. Zostaje jak jest, a jest cudownie. - zwłaszcza w miejscu takim, jak to, zwłaszcza sam na sam z nią, zwłaszcza, kiedy w głowie krążyło mu to czego chciała od niego wcześniej - przed wyjściem na kolację u Hawkinsów. - A jeśli tak… - jeśli czuje, że mogłaby tego niespróbowania żałować… - To wiesz co masz robić. - rano zadzwonić do Paula, przyjąć ofertę, a potem zapisać się na studia. I to już. Tylko tyle, prawda?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie gadała głupot, mówiła jak jest! Czy sam chciałby się teraz uczyć czegoś zupełnie nowego? Tak od zera? No dobrze, może nie od takiego prawdziwego zera, bo była pewna, że chociaż część programu studiów się wszędzie pokrywa – zwłaszcza same początki prawa. Ale tak… całego systemu prawnego Australii musiałaby się uczyć od nowa i domyślała się, że tooo… dużo. Dużo materiału i dużo wysiłku. Także to wcale nie było gadanie głupot. A o Lucasie? Heh. No to był niewypał, ale cieszyła się, że Skyler tak na to patrzył… że był w stanie pomyśleć o tym, żeby kogoś zatrudnić. Jeśli jej dodatkowy etat miał go do tego zmotywować to może nie było tego złego? Szkoda tylko, że to wcale nie oznaczało, że miałby więcej wolnego czasu – I wiem, że staniesz, Sky… wiem. Nie mam najmniejszych wątpliwości. Jeśli mam być szczera to prędzej ty to wszystko ogarniesz jakoś tak… razem niż ja. – bo miała tendencje to wpadania w pracoholizm. Zwłaszcza, gdy coś wymagało od niej więcej uwagi i generalnie jej… zależało. I nie to, żeby na rodzinie jej nie zależało – nienie, nie o to chodziło. Rodzina była najważniejsza i chyba dlatego miała tak dużo wątpliwości… nie chciała, żeby to ucierpiało. Przylgnęła mocniej do męża, obejmując go i nie przestając się wpatrywać w jego przystojną twarz. I uśmiechnęła się, bo jak mogłaby się nie uśmiechać, gdy ktoś taki jak on mówił, że było cudownie? Im, razem… w tym życie, które sobie w ostatnich miesiącach wypracowali.
Nie odpowiedziała mu. Zamiast tego wspięła się na palce i sięgnęła jego twarzy, przesunęła po męskim policzku opuszkami palców i już nie przeciągając po prostu go pocałowała. Mocno – Nie przypuszczałam, że w ogóle mogę mieć ku temu okazję… – spróbować wrócić do zawodu na innym kontynencie. Nawet jeśli miało to być trudne, cholernie trudne… chyba gdzieś tam w jej głowie zostało zasiane ziarenko, że chciałaby spróbować. Chociaż trochę. Bała się, ale chciała…
Tylko, że nie musiała się bać, bo miała Westona. Uśmiechnęła się do tej myśli.
- Przejdziemy się? – zaproponowała – Skoro pingwinów nie ma… raczej się nie pojawią. – a szkoda! Mogli jednak po prostu pospacerować brzegiem oceanu, co zakładam, że zrobili. Przerzuciła sobie męską rękę przez ramię i sama tkwiła blisko jego boku – Wiesz, że za parę miesięcy raczej się tak nie wyrwiemy… tylko we dwójkę. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Musimy znaleźć opiekunkę. Nie możemy znajomym podrzucać dwójki dzieci w tym jednego niemowlaka. – bo byłoby to okrutne i szybko pozbawiłoby ich znajomych, jednych z nielicznych.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
A dlaczego by nie? Jeśli miałoby to sens… Taki w szerszej perspektywie to dlaczego nie? Mógłby się czegoś nauczyć, mógłby się przekwalifikować. Tyle, że w jego przypadku byłoby to po prostu bez sensu, bo on najlepiej czuł się w tej roli, w której tkwił. - No pewnie, że ogarnę. Tylko mi zaufaj. - wtrącił jeszcze krótko, zanim Ane zaproponowała spacer. Tak, wiedział, że tak było, że mu ufała i w ogóle, ale… Chodziło o to konkretnie. O to ogarnianie i stawanie na głowie, jeśli ona zdecydowałaby się zaryzykować.
Zaśmiał się cicho, kiedy już niespiesznym krokiem przemierzali kolejne metry wilgotnej od fal plaży. Nie pomyślał o tym wcześniej, ale chyba też nie przerażało go to jakoś bardzo. Właściwie wcale. - Zaczynam rozumieć, dlaczego i do czego ludziom potrzebni są dziadkowie. - przyznał swobodnie, choć oczywiście było to wymowne, bo Ane na swoich rodziców z oczywistych przyczyn liczyć nie mogła, a Weston… Nie mógł i nawet nie chciał. - Będzie dobrze, Ane. Ja myślałem o tym już wcześniej i… - spojrzał na żonę, może trochę niepewnie? - Jak będziesz już bliżej rozwiązania i potem już po… Zostanę trochę z wami w domu. Może do tego czasu uda się kogoś znaleźć, kto będzie ogarniał warsztat, ja bym tylko wpadał kontrolnie… Dlatego muszę kogoś znaleźć. Mówiłem ci. - czy ona weźmie tę pracę u Hawkinsów, czy nie - to nie pozostawiało żadnych wątpliwości, Skyler potrzebował pracownika. A może nawet dwóch. Przytulił mocniej żonę do siebie, pochylił pysk do czubka jej głowy i lekko ją tam cmoknął. - Swoją drogą, jak o tym rozmawiamy to przypomniałaś mi o dwóch sprawach, które chciałem z tobą obgadać… - ale spokojnie, nie były to jakieś trudne tematy. - Pierwsza to taka, że… Lily ma w przedszkolu teraz jakiś cykl „kim chcę być w przyszłości”, czy coś takiego. Generalnie chodzi o to, że dzieciaki przyprowadzają swoich rodziców, jednego albo drugiego, no i ten rodzic opowiada czym się zajmuje i jak to wygląda i takie tam. Każdego dnia jest ktoś inny. No i… - urwał i odchrząknął cicho. - Nie powiedziała nam o tym. Ja to wiem od Sary. - dziewczyny, która opiekowała się grupą, w której była Lils. - Myślisz, że zwyczajnie zapomniała czy chodzi o coś więcej? - pytał i potrzebował od Ane naprawdę i stuprocentowo szczerej odpowiedzi. Jeśli czuła, że problem był w czymś więcej niż tylko w dziecięcym roztargnieniu - musieli się nad tym pochylić, on chciał to wiedzieć. - Nie wie jak zapytać? Bo generalnie w grę wchodziłbym tylko ja, skoro jej mama lada moment wraca do szkoły… - dodał jak gdyby nigdy nic i wyszczerzył bezczelnie kły. Jasne - temat był na serio i pytał też na serio, ale nie chciał przy tym stwarzać jakiejś super poważnej atmosfery.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie miała z tym najmniejszego problemu – z ufaniem mu. Więc tylko uśmiechnęła się pod nosem i ani przez myśl jej nie przeszło, żeby kręcić na to nosem albo znajdować jakieś ‘ale’. Nawet jeśli nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji, nawet jeśli nie powiedziała głośno „robię to” – to chyba poniekąd klamka zapadła i chyba oboje byli tego świadomi. Ich życie kolejny raz stanie na głowie. Nie była pewna jeszcze jak ma to połączyć… naukę, pracę na uczelni, pracę w kancelarii, bycie mamą i żoną, ale hej – nie takie rzeczy się robiło, prawda? A skoro on w nią wierzył i wystarczyło, że mu zaufa to nie było tematu. Będzie dobrze.
No właśnie…
- Naprawdę? – z jednej strony się zdziwiła, ale z drugiej… wiedziała, że to mogło być dla niego ważne. Znała go, wiedziała jaki był. I to miało być jego pierwsze dziecko, więc nic dziwnego, że chciał przy tym wszystkim być od samego początku. Nie chciał niczego przegapić. Dlatego z tym też nie zamierzała dyskutować, uśmiechnęła się do niego ładnie i wyciągnęła pysk w jego stronę, żeby mógł ją pocałować, bo właśnie tego od niego w tym momencie oczekiwała – Znajdziesz. Ale pamiętaj, że nie może być młoda i ładna… taka odpada. Jak będziesz tam wpadał, gdy moje życie będzie się kręcić wokół karmienia i pieluch… chyba dostałabym na głowę. – zaśmiała się pod nosem, bo przecież tylko żartowała. Na szczęście!
- Hm… – ściągnęła mocniej brwi i zastanowiła się nad tym chwilę – Nie wiem. Naprawdę. – przyznała szczerze – Może… prawda jest taka, że moja praca nie może jej się kojarzyć dobrze. Nawet jeśli robię coś innego niż robiłam w San Francisco. – bo właściwie nie wiedziała na ile pięciolatka rozumiała, że wszystko tam zostawiły ze sobą i mama już nie robi nic, co mogłoby ściągnąć na nie kłopoty. Ale nigdy jakoś też bardzo dokładnie z nią na ten temat nie rozmawiała… może to błąd? Że nie robiła tego w Ameryce to całkiem normalne – nie mogła pozwolić by kilkulatka chodziła i opowiadała, że jej mama jest agentką specjalną, prawda? Ale teraz? Zagryzła wargę, krótko nad tym dumając. No i Mark… to on był tym, który zabierał ją do pracy i wszystko jej pokazywał. Była tym dzieckiem, które powtarzało, że chce robić to, co tata. Teraz jego już nie było… może dlatego nie odezwała się do nich? – Zapytam ją, dobrze? – żeby faktycznie mógł tam iść! Bo zgadzała się z tym, że to on powinien opowiadać dzieciom o łódkach… nawet jeśli ona wcale nie wracała jeszcze do szkoły i nie kończyła swojej kariery, phi! – A druga? Jaka jest ta druga sprawa, którą chciałeś poruszyć?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Dopóki Ane o tym nie powiedziała na głos, Skyler nawet nie myślał o takiej wersji wydarzeń. Może tak faktycznie było? Może strach przed konsekwencjami życia zawodowego Ane, tak mocno tkwił w małej Lily, że nawet nieumyślnie przekładała go na ich życie tutaj? Wydawałoby się, że na co dzień dziewczynce „nic nie dolega”, ale sytuacje takie jak ta wskazywały na coś innego. No chyba, że to było naprawdę tylko dziecięce zapominalstwo i niepotrzebnie w ogóle martwili się tym teraz. Weston naprawdę bardzo mocno chciał, żeby tak było. Żeby ten problem wcale nie był problemem, a ledwie… Nieporozumieniem. - Tak, proszę. - rozmowę z Lily oddawał w ręce Ane. - To znaczy… Ja też mógłbym to zrobić, ale… - łypnął na żonę znów z lekką niepewnością. - Nie było mnie tam wtedy. W ogóle. W tej całej sytuacji. - kiedy dziewczynka i jej ojciec zniknęli z życia Ackerman. Z chwili na chwilę… Ot, nie było ich. No i wzajemnie - Ane zniknęła z życia swojej córki. Sky nawet nie chciał próbować sobie wyobrażać, co to biedne dziecko wtedy musiało czuć. - Tylko Ane… Jeśli usłyszysz od niej, że nic nie powiedziała, bo po prostu nie chce mnie tam zapraszać to… Powiedz mi o tym, okej? Nie próbuj tego przede mną ukrywać. Chciałbym wiedzieć. - zawsze wybierał gorzką prawdę, a nie najsłodsze kłamstwo. Gardził kłamstwem i nie chciał go w swojej rodzinie, w żadnej - nawet najbardziej usprawiedliwionej postaci. Łypnął w horyzont, ale krótko, bo zaraz potem znów przeniósł ślepia na żonę. Uśmiechnął się pod nosem, bo przez tę sprawę z Lily zdążył już zapomnieć, że faktycznie wspomniał o dwóch tematach, które chciał przegadać. I kto tu ma zapalenie mózgu czy inną demencję? - To właściwie pytanie, propozycja, sugestia, zwał jak zwał. - niech wybierze sama. - Twoja teściowa… Ta pierwsza, matka Marka w sensie… Wiem, że dzwoni i zależy jej na kontakcie z tobą i Lily, więc może… - tu się zatrzymał, bo teraz sam już nie wiedział czy to na pewno dobry kierunek. Zgrymasił się lekko i potrząsnął głową. - No nie wiem, może byśmy ją zaprosili? Wiem, że to dla niej średnio komfortowa sytuacja, że jestem z wami ja, a nie jej zmarły syn, ale… No jeśli zależy jej na wnuczce to chyba powinna to przełknąć, co? - pytał i zerkał na Ackerman… Cholera, znowu niepewnie. Czujnie, to na pewno.- Głupi pomysł? - dorzucił wprost i zatrzymał na moment ich leniwy spacer. Obrócił żonę przodem do siebie, między brwiami pojawiła mu się ta charakterystyczna pionowa zmarszczka… - Boję się, że jak podrośnie to mi wypomni, że przeze mnie straciła kontakt z babcią. - Lily oczywiście. O niej teraz mówił.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czy Ane się bała, że to faktycznie tak… kiepska sytuacja? Częściowo tak. Jednak mimo wszystko przeczucie mówiło jej, że nie mieli czego się bać. Każdego jednego dnia widziała Lily, obserwowała ją i wiedziała, że wszystko jest w nią w jak najlepszym porządku. Ale jednocześnie była tylko dzieckiem. Kilkulatką, której życie kilkukrotnie stanęło na głowie i może zwyczajnie – mimo wielu zapewnień ze wszystkich stron – zwyczajnie zapomniała o tym, że na tego typu imprezę może zaciągnąć Skylera jako swojego ojca, który opowie wszystkim o swoich łódkach. Przecież sama je uwielbiała… Ane nie wierzyła, że mogłaby nie chcieć się tym pochwalić. Także zrobiła sobie mentalną notatkę, żeby o tym z dziewczynką porozmawiać. Jednocześnie też zrobiła drugą – żeby faktycznie powiedzieć Westonowi wszystko, a nie tylko to, co chciał usłyszeć. Miała taką tendencję… próbowała go chronić i nie chciała mu sprawiać przykrości, ale skoro chciał znać prawdę chociażby nie wiem co – zamierzała mu ją dać.
- To tak ci się nasunęło, jak już wspomniałeś, że rozumiesz po co ludziom dziadkowie? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo tego typu propozycji się nie spodziewała. Chociaż nie. Już kiedyś o tym wspominali i to Ane wtedy nie chciała, więc w sumie mogła się spodziewać, że Sky kiedyś wróci do tematu. Czy teraz był dobry moment? Nie mówiła byłej teściowej o tym, że jest w ciąży, nie była nawet pewna, czy chciała jej o tym mówić… z drugiej strony kobieta zawsze była dla niej dobra, a dla Lily była świetną babcią. Może to wcale nie był głupi pomysł? – Zapytam ją. Gdy zadzwoni do Lily zapytam, czy nie chciałaby wpaść w odwiedziny. – skinęła, zerkając na męża – Ale jesteś pewny? Bo to nie tylko dla niej będzie średnio komfortowa sytuacja. Na pewno chcesz, żeby w naszym domu spała matka mojego byłego męża? – przyglądała mu się przy tym uważnie, bo chciała wiedzieć… musiała wiedzieć! Obserwowała każdą, nawet najmniejszą i najbardziej subtelną reakcję męża, żeby mieć stu procentową pewność, że nie proponuje tego wbrew sobie – I uwierz mi na słowo, że jeśli komukolwiek będzie miała cokolwiek wypominać to… mi. – uśmiechnęła się pod nosem, bo przygotowywała się na to mentalnie. Na bunt nastolatki. Gdy Lily zrozumie tak w stu procentach, co wydarzyło się w San Francisco, dlaczego przyjechały do Australii i jak zginął jej ojciec… gdy to wszystko ułoży sobie w głowie będzie miała całą górę szpilek, które będzie mogła wbijać własnej matce jak na nastolatkę przystało. To chyba oczywiste, że się tego bała – Z jednej strony wiem, że niczego jej nie brakuje… ale z drugiej strony boję się jak to z czasem będzie wyglądało. Jak mocno mnie znienawidzi za ten cały swój życiowy bałagan.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami, co w jakimś sensie było potwierdzeniem tego, co sugerowała mu żona. Tak, pomysł z zaproszeniem pani Cannon skojarzył mu się z zapotrzebowaniem na dziadków. To nic, że docelowo miałaby to być jedynie dłuższa lub krótsza - w każdym razie przelotna - wizyta. Skojarzenie to skojarzenie i tyle, a pomysł… Chyba jednak nie był wcale taki najgłupszy? Czy Sky nie bał się tej, co prawda jeszcze mocno w perspektywie, wizyty ex-teściowej swojej żony? No jasne, że się bał. Mógł nie czuć strachu przed australijskimi bestiami, wężami, krokodylami, rekinami, szalonymi sztormami, otwartym oceanem, huraganami i tak dalej, ale… Tak, matka Marka w jakiś sposób go przerażała. Nawet jeśli nigdy w życiu jej nie poznał, nie widział na oczy, nie miał pojęcia jaka tak naprawdę jest. - To zabrzmi idiotycznie, ale… Tak. Chcę, żeby w naszym domu spała matka twojego byłego męża. Byle nie w naszym łóżku. - przewrócił oczami i prychnął wymownie. - Wydaje mi się, że dla dobra Lily i ja i ona musimy spotkać się wpół drogi. To jasne, że z definicji musi mnie nie lubić. - uśmiechnął się, bo niczego innego nie oczekiwał. - Wygryzłem jej ukochanego syna ze związku z milionerką. Na dodatek cholernie seksowną i zajebiście bystrą milionerką. Ale niech nie liczy na to, że uderzę się w pierś. - odgarnął lekkim ruchem dłoni kosmyk ciemnych włosów z kobiecego policzka. - Dla Lily zniosę każdą, nawet najbardziej kąśliwą uwagę. W ostateczności mogę na ten czas przeprowadzić się do warsztatu. To też jest jakieś wyjście. - skrajne, ale jest! Z każdej sytuacji było - nawet starcia z teściową… Co gorsza - ani trochę nie swoją. - A co do twoich strachów… - on bał się jej teściowej, a ona bała się własnej córki… Heh. To dopiero kicha. Pociągnął cicho nosem i krótko łypnął w nocny horyzont. - Chciałbym móc ci obiecać, że wszystko będzie dobrze, Lily wyrośnie na najmilszą nastolatkę swoich czasów i w ogóle… Będzie słodko, ale… - oczywiście, że było jakieś „ale”. Wrócił ślepiami do oczu żony i uśmiechnął się do niej trochę ładnie, a trochę jak cwany lis. - Patrząc na to, kto tę małą gwiazdkę przywołał na świat, nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie wręcz odwrotnie. Da nam popalić, Ackerman. Będzie taką samą zołzą, jak jej cudowna mama. - otóż to! Wyszczerzył drańsko kły i cicho podśmiechując się pod nosem, pochylił pysk do kobiecych ust. Liczył na buziaka, a co! - Chcesz wiedzieć jakim ja byłem nastolatkiem? - zapytał po chwili i lekko, dla zaczepki trącił damski policzek czubkiem swojego przemądrzałego nosa.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Cyknęła wymownie, bo wcale nie brzmiało to idiotycznie. Wręcz przeciwnie. Każda jedna taka sytuacja, każdy taki moment sprawiał, że się tylko upewniała w tym, że zrobiła dobrze. Przylatując do Lorne, stawiając wszystko na jedną kartę, zostając i pozwalając Skylerowi być ojcem dla Lily. Bo był najlepszym jakiego tylko mogła sobie wyobrazić. To dziecko, które w niej rosło – niezależnie, czy będzie Rose, czy nie… - będzie miało zajebiście dużo szczęścia mając takiego ojca. Czasami nawet łapała się na tym, że zastanawiała się, czy ona by tak umiała… gdyby on miał dziecko z poprzedniego życia, gdyby ich role odwrócić – czy umiałaby się w tym wszystkim odnaleźć tak dobrze jak odnalazł się Weston. I był to tylko jeden z wielu powodów przez które była w nim obrzydliwie zakochana. Ciągle.
- Myślę, że cię polubi… – stwierdziła po chwili zastanowienia, krótkiej chwili – Nie wydaje mi się, żeby była mściwa. Widziała, co stało się z Markiem i jaki był. Zresztą przypominam, że w moim związku z Markiem to nie ja byłam milionerką. – zaśmiała się, bo akurat… tego dorobiła się będąc z nim! Sprzedając dom rodziców. Już nawet nie wchodziła w to, że nikogo z niczego nie wygryzał… że jej związek z byłym mężem był już dawno fikcją, a właściwie to myślała, że jest wdową – No i nie jest złośliwa. A nawet jeśli będzie… nie możesz się wynieść do warsztatu, bo mnie z nią nie zostawisz. Jeśli przyjedzie będziesz musiał to godnie znieść razem ze mną. Bo to twój pomysł. – a ona w tym momencie tylko lojalnie uprzedzała i to raczej tak pół żartem, pół serio, nie przestając się uśmiechać.
Co innego, gdy mówili o przyszłości Lily. Chociaż i tak Weston próbował to obrócić w żart, za co pacnęła go w bok, bo co ta za paskudne pomówienia, że Ane była zołzą. Ani trochę! A już na pewno nie w okresie, gdy była dzieckiem i nastolatką – wtedy naprawdę była miła.
- Mogę zgadywać! – zaproponowała i nie czekała na odpowiedź, zmrużyła oczy i przyglądała się mężowi, jakby w ten sposób chciała czegoś dowiedzieć się o jego nastoletnich czasach – Byłeś gwiazdą sportu, przyszłym żołnierzem… nawet jeśli już wtedy tego nie chciałeś to nie miałeś dużego wyboru. Przystojniak, łamacz damskich serc, chociaż nie byłeś przy tym okrutny… – nie był Bryce’m z 13 powodów, a w życiu! – Dobrze się uczyłeś i bardzo chciałeś ukryć to, co działo się w twoim domu. Gdybyś sprawiał problemy ktoś mógłby się tym zainteresować, a to przyniosłoby tylko więcej problemów, zwłaszcza ze strony ojca. – zgadywała, poruszała niewygodne tematy, ale hej… nie zawsze jest kolorowo, prawda? – Ale no głównie nie wierzę w to, że nie miałeś wianuszka adoratorek… dziewczyny musiały się ustawiać w kolejce. Nie wierzę, że nie. Po prostu nie wierzę. – zakończyła już pogodniej i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W pierwszym odruchu i pierwszej chwili dość sceptycznie podchodził do pomysłu lubiącej go matki Marka, bo tak po prostu nie potrafił sobie tego wyobrazić, przynajmniej na razie, ale… Skoro Ane ufała jemu w większości tematów, co do których sama nie miała pewności, to on mógł zaufać jej w tym. Jeśli ona twierdziła, że kobieta, która była jej teściową nie miała w sobie mściwych tendencji, nie była złośliwa i generalnie nic nie wskazywało na to, że mogłaby Skylerowi jakoś mocno uprzykrzyć życie - kupował to. - W takim razie obiecuję, że nie będę jej demonizował, a jeśli przyjedzie i jednak się tym demonem okaże… Zniosę to z godnością. Zamykając się w garażu, ale w naszym domu oczywiście. - wyszczerzył kły, bo to jasne, że tylko głupio się zgrywał. Tym bardziej, że póki co wizyta pani Cannon pozostawała mocno w sferze gdybania. Tak naprawdę nie mieli pojęcia czy ona w ogóle będzie chciała do nich przylecieć - bo zaproszenie kogoś to jedno, ale akceptacja tego zaproszenia to już inna para kaloszy.
Cholera… Nie sądził, że… No cholera, no… Jak ona…? Jakim cudem…? - Szlag, Ackerman. Kto cię tego nauczył? - ściągnął mocniej brwi przy nasadzie nosa, zmarszczka między nimi zrobiła się głębsza i ostrzejsza, przez co mogło się wydawać, że sam Weston czymś się zezłościł. Nic bardziej mylnego. Po prostu był zaskoczony. I to jak diabli zaskoczony! - No dobra, poza tymi dziewczynami… - tym wianuszkiem adoratorek, o który Ane go posądzała. - Totalnie wszystko się zgadza. To znaczy… Może nie byłem gwiazdą… - przewrócił wymownie oczami, bo znał te nastoletnie-licealne gwiazdy w szkolnych drużynach. - Ale dobrze mi szło. W futbolu. - szybko biegał, był silny i zwinny. Żadna filozofia, każda małpa to potrafi. - Masz rację z tym, że nie chciałem przyciągać niepotrzebnej uwagi. Naprawdę tego nie chciałem. Tak naprawdę ani w jedną, ani w drugą stronę. - to znaczy, że nie chciał być ani kiepski, ani najlepszy. Chciał być dobry, po prostu dobry. - Czasami celowo zawalałem kilka zadań na teście, żeby nie robić szumu. Nie patrz tak, twój mąż to nie idiota. - uśmiechnął się pod nosem, bo mogło to zabrzmieć, jakby się przechwalał, ale nah. Mógł być narcyzem, to jasne, ale jeśli uprawiało samochwalstwo to tylko w żartach. - Przez cały pierwszy rok w liceum nie miałem dziewczyny, Ane. Ani pół, ani ćwierć! Naprawdę! - nie ściemniał! Naprawdę tak było. - Mialem koleżanki. - wzruszył ramionami, bo - jasne, mogło to zabrzmieć dwuznacznie, ale wówczas dwuznacznym wcale nie było. - W sumie zawsze lepiej dogadywałem się z dziewczynami. Nie miałem swojej… Watahy kumpli. Był jeden, Ethan. A poza tym to dziewczyny. To znaczy te koleżanki. - wargi zadrżały mu mocniej, bo nie, wcale nie plątał się w zeznaniach, nic a nic! Sapnął pod nosem i wyszczerzył krótko kły. - I spałem tylko z trzema z nich, Ane. To niedużo przecież. - dodał jakby próbując się… Usprawiedliwić?! - Kolejne lata to inna historia, ale wtedy? Mówię ci. Byłem grzeczny. Grzeczny jak… Zakonnik. - no poza tym, że spał z trzema dziewczynami, z którymi - jak uważał - wcześniej się tylko kumplował. No, tak to wyglądało z jego perspektywy. Perspektywy - emocjonalnego ignoranta. - Dla każdej z nich to był ten pierwszy i super wyjątkowy raz, więc… Sama pomyśl jaka to odpowiedzialność. Prosiły, więc nie mogłem im odmówić, tak? Musiałem… Stanąć na wysokości zadania. - i jakoś jak o tym powiedział to instynktownie mocniej się wyprężył. Z dumy? Ech to wiecznie niedodmuchane ego narcyza…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się i było w tym widać satysfakcję. Całe mnóstwo satysfakcji. Bo dobrze go rozszyfrowała i szczerze mówiąc to wcale nie było takie trudne. Przecież go znała… przecież wiedziała jak wyglądało jego dzieciństwo. A przy okazji przeszła trochę odpowiedniego przeszkolenia, mimo wszystko… ułożenie puzzli wcale nie było takie trudne, ale cieszyła się, że udało jej się to tak trafnie. Bo tak – z dziewczynami też miała rację! Wszystko, co powiedział później było idealnym przykładem na to, że miał rację. Miał wianuszek adoratorek. Dlatego, gdy się tego wypierał patrzyła na niego z lekkim, a może nawet i wcale nie takim lekkim powątpiewaniem, bo zaprzeczał sam sobie – W pierwszym roku liceum nie miałeś żadnej dziewczyny, a jedynie zaliczyłeś trzy swoje koleżanki, bo prosiły? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo chyba zdawał sobie sprawę z tego jak to wszystko brzmiało. No musiał… - Wiedziały o sobie? No wiesz… pocztą pantoflową rozeszło się po szkole, że Weston jest dobry na pierwszy raz? – kpiła sobie trochę, ale spokojnie – z czystej sympatii! Bo po prostu bardzo, ale to bardzo ją to rozbawiło i nie zamierzała ukrywać szerokiego – bardzo szerokiego – uśmiechu na swojej twarzy, gdy o tym teraz mówiła i gdy patrzyła na męża – I powiem to głośno, Weston, bo cię kocham i mogę przez to mówić więcej. – oho! – Byłeś emocjonalną amebą. Jeśli koleżanka idzie z tobą do łóżka i jest to jej pierwszy raz… to na dziewięćdziesiąt dziewięć procent była w tobie zakochana, a ty jej złamałeś serce jak tydzień później poszedłeś do łóżka z inną. Która też prawdopodobnie była zakochana. I której też złamałeś serce. – kącik ust cały czas drgał jej w rozbawieniu – Także miałam rację… łamacz damskich serc z wianuszkiem adoratorek. – niech nie próbuje z nią dyskutować, bo sam sobie wytrącał argumenty z ręki tymi swoimi narcystycznymi przechwałkami – Nie wiem jak się z tego wyleczyłeś… bo wygląda to na strasznie ciężki przypadek. Powinnam to sobie chyba wpisać w cv. – że go ujarzmiła! – No chyba, że to o to chodzi… zaliczyłeś mnie, bo musiałeś stanąć na wysokości zadania? Byłam smutna, przyszłam do twojego domu, to trochę jakbym się prosiła… – dalej się chichrała i dźgnęła go przy tym paluchem w bok – Zacząłeś ze mną sypiać z poczucia obowiązku? Może teraz też? Bo jesteśmy małżeństwem? – mało prawdopodobne, dalej się szczerzyła, dalej sobie żartowała… I trochę mu dogryzała, a jakże!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Aaaale była niedobra, aaaaaale była złośliwa! Normalnie, gdyby nie kochał jej jak jakiś, nie przymierzając, wariat… Chyba by się obraził! Może na pięć minut, ale jednak! Robiła wszystko, żeby zbić jego poczucie „spełnionego obowiązku” wobec koleżanek z liceum. Aż prychnął! - Jesteś okropna, Ackerman! Właśnie nazwałaś mnie amebą! - emocjonalną amebą, a to chyba jeszcze gorzej niż taka normalna - po prostu ameba. Wjechała mu na ambicję, dumę i nieszczęsne ego. - Zołza. - skwitował jeszcze i odsunął się od żony na trzy, cztery kroki. Zaczął iść tyłem w kierunku ich przechadzki, a twarzą cały czas był skierowany do Ane. Oby tylko się o nic - żaden niewidzialny kamień - nie potknął, bo tego jego i tak już pokiereszowana duma mogłaby nie udźwignąć. - Nie wmówisz mi, że ludzie w wieku licealnym mogą się zakochać. Ja się jakoś nie zakochałem! Ani wcześniej, ani wtedy, ani później. - dopiero ona uaktywniła w nim ten podsystem. Sprawiła, że zaczął czuć takie rzeczy i emocje, których nie czuł przez całe swoje życie. - Gadały, na pewno gadały. Miałem swoją renomę. - uśmiechnął się cwanie i… Przystanął. Łapska wsunął w kieszenie spodni i nie odrywając wzroku od żony, wzruszył niby niewinnie ramionami. No co? Co złego to nie on, prawda? - Robisz ze mnie okropnego człowieka, Ackerman. A to przecież w ogóle nie moja wina, że miałem ładną buzię i pewne… Umiejętności, których te dziewczyny chciały spróbować. Sama na pewno żałujesz, że nie przeżyłaś tego pierwszego razu ze mną. Wierz mi, skarbie, zapamiętałabyś go na całe życie. - przechwalał się w najlepsze i już nawet nie próbował ukryć wpychającego mu się na pysk grymasu drania, cwaniaka i łobuza. Wszystko naraz, niebezpieczny mix. - Żebyś wiedziała, że prosiłaś się. Ale wcale nie wtedy. Prosiłaś się od pierwszego dnia, od pierwszej chwili, w której się poznaliśmy. Widziałem to w twoich oczach. - hyhyhy. - To pożądanie, ten pulsujący w tobie apetyt… Widziałem to, Sloane, nawet nie próbuj mi wmawiać, że było inaczej. - jasne, jasne, szczególnie, że na początku była dla niego średnio miła. Na pewno go chciała! Ugh, jak lisek zajączka! Albo to on chciał jej, ale przecież się teraz nie przyzna, prawda? Nie, kiedy zgrywał się w najlepsze i udawał największego narcystycznego dupka na świecie. - Masz szczęście, że się w tobie zakochałem, bo inaczej to nie wiem, nie wiem, Ackerman… Długo byś szukała bohatera, który byłby w stanie cię zaspokoić. Ten zołzowaty temperament… Masz swoje wymagania i słusznie. Ja to szanuję. - szczerzył się w najlepsze. Zamajtał też śmiesznie brwiami, co w połączeniu z tą gadaniną wyglądało komicznie. - Trafił swój na swego, co? No powiedz, że nie. Powiedz, że nie jesteśmy dla siebie idealni. - stworzeni, jedno dla drugiego i to drugie dla tego pierwszego. Sky wyciągnął łapska, chciał, żeby Ane podeszła, żeby przylgnęła do niego, chciał ją przytulić, objąć, zamknąć w ramionach. Pochylić pysk do jej ust i wlepić ślepia w jej tęczówki. Chciał, żeby czuła to samo co on. To jak mocno waliło mu serce.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła, bo zołza? Ona? Gdzie, absolutnie nie! Nie była żadną zołzą! A nawet jeśli była to przecież sobie zasłużył tym wszystkim, co mówił. Na szczęście ani jedno ani drugie nie zdawało się być teraz bliskie strzelania fochów, więc mogli sobie na to pozwolić. Na szczęście.
- Skarbie… ty się nie zakochałeś przez ponad trzydzieści lat swojego życia, jesteś kiepskim wyznacznikiem tego kiedy można się zakochać. – no nie mogła sobie odmówić, no nie mogła! Nie przerywając oczywiście tego, że cały czas się pogodnie szczerzyła – Oh jak cię teraz słucham, Weston, to ani trochę nie żałuję… Po pierwsze miałabym strasznie dużą konkurencję i nie chciałoby mi się czekać aż będzie moja kolej, a po drugie nasza znajomość musiałaby się szybko zakończyć. No i nie mówiąc już o tym, że jak ty miałeś to siedemnaście lat, to ja miałam ich czternaście i to… to już brzmi źle! – zaśmiała się – w głos i pokręciła głową, bo zdecydowanie nie chciała go zapamiętywać jak ktoś, do kogo musiałaby stać w kolejce, żeby przeżyć swój pierwszy raz. Niezależnie od tego, jakie miał umiejętności, których chciały spróbować wszystkie jego koleżanki. Ale mógł wywnioskować jedno… na Ane Ackerman jego licealne podboje nie robiły żadnego wrażenia. A już na pewno nie tego dobrego!
- Ah taaak? Od pierwszego dnia? Od tego, gdy miałam ochotę dać ci w twarz, bo kazałeś mi się idiotycznie uśmiechać? – no na pewno! Na pewno! Nawet jeśli był przystojny, wręcz nieprzyzwoicie przystojny, to irytował ją tak bardzo, że seks był ostatnią rzeczą o której myślała, ale… niech mu będzie! Nie powiedziała otwarcie, że „nie skarbie, nie było tak” – nie zaprzeczyła, ale za to uśmiechała się bardzo, bardzo wymownie – No ty też masz sporo szczęścia, że się zakochałeś… gdyby nie to ciągle byłbyś tą emocjonalną amebą i zobacz ile być stracił. – odbiła piłeczkę, zamajtała śmiesznie brwiami i gdy tylko do niego przylgnęła, momentalnie zarzuciła mu łapska na szyje i nie przestawała się uśmiechać – Jesteśmy… – co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości, ani trochę! I nie czekając na jego odpowiedź, jeszcze bardziej zmniejszyła dystans między nimi i po prostu sięgnęła do jego ust. Miękko, swobodnie i z całym mnóstwem uczucia, które do niego miała – Nadal trzeba cię prosić? – wymamrotała prosto w jego wargi – Czy po prostu wrócimy do auta?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ