eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#2

Musiał spotkać się z radnymi, potrzebował funduszy na to, by utworzyć specjalną serię zajęć edukacyjcnych dla dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy mogliby więcej dowiedzieć się o sztuce aborygeńskiej. Trzeba było znać historię miejsca, w którym się mieszkało, a James naprawdę starał się wszystkich tym tematem zainteresować na tyle, by chcieli w to zainwestować. Oczywiście nie było to takie proste, ale James miał w sobie potrzebną charyzmę i dar przekonywania. Wiedział, że sobie poradzi, bo był to naprawdę zacny cel. Dlatego pojawił się w ratuszu i miał szczerą nadzieję, że ominie go spotkanie ze swoją byłą żoną. Nie miał na to ani czasu, ani chęci, ani tym bardziej potrzeby. Gdyby mógł wymzać tamten okres ze swojego życia to kto wie, może by się na to zdecydował. Być może później, by tego żałował, bo jednak oprócz okropnych momentów i rzucania talerzami, mieli też te szczęśliwe, wspólnie spędzone chwile. Co prawda trochę było mu smutno, że to małżeństwo sprawiło, że oboje zmarnowali sobie kilka lat życia. No, ale co zrobisz? Teraz czasu nie dało się cofnąć. Trzeba było handlować z tym co się miało.
Przyszedł na miejsce chwilę wcześniej, bo nie był typem człowieka, który się spóźnia. Zawsze był przed czasem, żeby nic go nie zaskoczyło. Stał sobie na korytarzu przed gabinetem, w którym miał rozmawiać z kilkoma radnymi, przeglądał emaile na telefonie i tylko na chwilę podniósł wzrok. Od razu tego pożałował, bo zobaczył idącą w jego stronę blondynkę, którą znał bardzo, bardzo dobrze, a której widzieć nie chciał. – Dzień dobry pani burmistrz – powiedział i uśmiechnął się do kobiety bardzo sztucznie. Był jednak w tym bardzo kulturalny prawda? Mógł ją nazwać przecież o wiele, wiele brzydziej. Starał się co nie! Nie chciał udawać, że jej nie zna, bo jednak był dorosłym mężczyzną i taki gierki nie były dla niego. Miał tylko nadzieję, że kobieta go zleje i sobie pójdzie, bo wdawanie się z nią w dyskusje mogło być dla niego męczące.
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
burmistrz — która trzęsie ratuszem
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
niegdyś była wojskową i w Iraku wydawała rozkazy, a całkiem niedawno objęła stanowisko burmistrza i postanowiła zrobić wszystko, by zostać zapamiętaną - niekoniecznie w ten dobry sposób, ale ważne, że mówią, a nie jak mówią
Miarą dobrego małżeństwa jest zachowanie po rozwodzie w miarę ucywilizowanych relacji z byłym małżonkiem. Tak sobie wmawiała – albo słyszała na swojej podłej wiosce – ale gdy przyszło co do czego to była zdania, że można je zachować tylko w jeden sposób. Nie spotykając się wcale z obiektem najpierw swoich westchnień, a potem największego rozczarowania. Previa więc starała się jak mogła, by unikać Jamesa, a każde z ich spotkań traktowała jako zapowiedź naprawdę złego dnia. Dla niej ten człowiek był jak przysłowiowy czarny kot, który zazwyczaj kręcił się przy uboczu drogi i tylko czekał, by przez nią przebiec, właśnie wtedy gdy zbliżała się do niej samochodem.
Od czasu diagnozy miała śmiałe przekonanie, że musiała natykać się na tę ofiarę losu (czytaj, jej byłego) bardzo często, bo raka w takim stadium nie można było nazwać inaczej niż pechem. Nie wierzyła w żadne buddyjskie karmy – zresztą te się dopiero ujawniały w następnym wcieleniu – ani tym bardziej w karę od Jahwe, choć udawała, że jest Żydówką, za to była przekonana, że ten skurwysyn musiał ją kiedyś przekląć i od tamtej pory jej los był już przesądzony.
Nie zamierzała jednak dać mu jakiejkolwiek satysfakcji z tego powodu i dotąd nie poinformowała go o fakcie, że umiera. Była przekonana, że dane mu będzie zatańczyć na jej grobie i samo to sprawiało, że wpadała w szał, więc obiecała sobie, że nie dowie się tak prędko. Właściwie rozważała jeszcze ucieczkę w dniu ostatecznym i poddanie się samobójstwu w taki sposób, by nigdy nie poznał prawdy, ale jak na razie musiała to przemyśleć.
Właściwie wiele rzeczy musiała podjąć rozważaniom i dlatego na jego widok w jej ratuszu (pieprzony szkodnik) jedynie skinęła grzecznie głową. Miała kawę i przekonanie, że mimo wszystko to będzie dobry dzień.
Do chwili, gdy poczuła charakterystyczne mroczki przed oczami, a jej obcasy nagle stały się obuwiem z betonu, które przywierciło ją do podłoża tak dotkliwe, że wystarczyło kilka sekund, a już jak ta kłoda spadała bezwładnie na podłogę. Nie sądziła, że po raz pierwszy przyjdzie jej zemdleć w jego obecności, ale najwyraźniej jej pieprzone zwierzątko nie znało jeszcze manier i zachowywało się jak pieprzony prostak.

James Diamini
powitalny kokos
boska
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Czy James, by się przejął tym, że jego eks żona jest chora? No pewnie tak, bo nawet takiej wiedźmie nie życzył czegoś tak strasznego. Poza tym był dobrym człowiekiem, potrafił ludziom współczuć, bo chyba miał dość wysoki poziom empatii. Przynajmniej za kogoś takiego się od zawsze uważał. Nie należał do ludzi, którzy przechodzili obojętnie widząc krzywdę innych, zawsze starał się pomagać i teraz chyba to się na nim mściło, bo widząc jak jego była ukochana najwyraźniej ma jakiś problem z utrzymaniem równowagi od razu ruszył w jej stronę nawet się jakoś mocno nie zastanawiając nad tym co robi. Dopiero, gdy już się znalazł obok niej to zdał sobie sprawę, że może to nie był najlepszy pomysł. – Hej – powiedział klękając przy niej i lekko ją dotknął żeby sprawdzić czy reaguje, a później spojrzał na jej falującą klatkę piersiowa i przynajmniej nie musiał się martwić tym, że tak nagle umarła na jego widok. To był już jakiś plus. W końcu postanowił zaryzykować i wziął kobietę na ręce żeby zanieść ją do jej gabinetu, gdzie ułożył ją na kanapie i otworzył okno, by zapewnić jej dopływ świeżego powietrza. Chciał już dzwonić na pogotowię kiedy zobaczył, że oczy kobiety zaczeły sę otwierać, podszedł więc do niej wciąż nieco zaskoczony całą tą sytuacją. – Nie wiedziałem, że dalej tak na Ciebie działam, że az mdlejesz na mój widok – rzucił żartobliwie widząc, że kobieta odzyskała już przytomność. – W porządku? – Zapytał przyglądając się jej dociekliwie, chociaz pytanie było dość głupie, bo skoro zemdlała to raczej w porządku nie było. – Nie wstawaj, przyniosę Ci coś do picia – pewnie gdzieś w gabinecie miała dozownik z wodą więc mógł to swoje zadanie wykonać w zaledwie kilkadziesiąt sekund. Wrócił do niej podając jej kubeczek. Sądził, że powinni wezwać pogotowie, ale skoro była przytomna to już nie do niego należała ta decyzja. – Zadzownić po pogotowie? – Postanowił jednak zapytać, żeby później w razie to co nie było na niego!

Previa Goldstein
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
burmistrz — która trzęsie ratuszem
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
niegdyś była wojskową i w Iraku wydawała rozkazy, a całkiem niedawno objęła stanowisko burmistrza i postanowiła zrobić wszystko, by zostać zapamiętaną - niekoniecznie w ten dobry sposób, ale ważne, że mówią, a nie jak mówią
Tak, zdawała sobie sprawę, że większość ohydnych rzeczy, jakie myślała o nim to była projekcja jej upartego umysłu. Trudno było jednak jej przyznać, że to ona zawiniła i obecnie jest osobą, która musi zrewidować swoje poglądy. Nadal nie chciała dzieci, fakt. Uważała, że świat jest wystarczająco przeludniony i nikt nie powinien się w nim już rozmnażać, a zwłaszcza kobiety, który mają konkretne plany na życie, ale po usłyszeniu diagnozy miała wrażenie, że powraca do chwil, gdy była szczęśliwa.
Właściwie miały one miejsce na misji, co samo w sobie było dziwne, ale powoli już zdołała zrozumieć, że chodziło o czasy, gdy była z nim.
Nie mogła przez co przestać się zastanawiać co by było, gdyby uległa jego zachciankom i urodziła mu dziecko, ewentualnie dwie sztuki. Być może teraz oboje by sobie łamali sobie głowę nad jej terapią i wymyślali jak powiedzieć małemu o chorobie matki. Nadal nie był to wielce pocieszający scenariusz, ale Previa nie byłaby w tym sama. Mimo wszystko jednak wybrała ścieżkę krętą i tę wolną od kompromisów, co sprawiło, że znalazła się na samym szczycie drabiny społecznej jako pani burmistrz, ale jednocześnie straciła jego. Był to swoistego rodzaju dysonans od którego mogło się jej zakręcić w głowie i tak sobie to wmawiała, gdy już się ocknęła, a raczej to James pomógł jej w tym procederze.
Z zaskoczeniem odkryła, że znalazła się w swoim gabinecie i na dodatek na tej obleśnej kanapie, którą sprowadził jeszcze jej poprzednik, by mieć gdzie dyskutować z wyborcami. Jej zawsze przypominała te meble z porno, na którym młode dzierlatki pokazują swoje wdzięki. Doprawdy człowiek w ciężkim szoku wpada na najbardziej absurdalne tropy i pani Goldstein była tego świadkiem.
Wzięła od niego kubeczek i upiła.
- Dolej whisky, jest w barku – poprosiła, oddając mu, gdy już przekonała się, że raczy ją pospolitą wodą. – Widzisz, jednak nadal masz coś w sobie. Ewentualnie chciałam uniknąć naszej konwersacji – zażartowała, a na jego pytanie pokręciła głową.
Dobrze wiedziała co jej jest i dlaczego mdleje tak zupełnie bez powodu, ale nie mogła przecież powiedzieć o tym Jamesowi, bo znowu powróciliby do punktu wyjścia, a ten zawsze kończył się u nich awanturami tak ogromnymi, że każda inna kłótnia wydawała się jej odświeżająca. Doprawdy nawet w świecie polityki nie spotkała takiej zawziętości jaką sami siebie raczyli. Można było uznać to za powód, dla którego nie przetrwali, ale przecież oboje znali prawdziwy powód. Dziwne, że jeszcze mu się żadnej nie udało zapłodnić.

James Diamini
powitalny kokos
boska
ODPOWIEDZ