weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Akurat zamykała przychodnię weterynaryjną, gdy usłyszała za sobą szybkie kroki, a może nawet bieg i jakieś wołanie w oddali o pomoc. Był późny wieczór, ale gdy tylko szatynka się otworzyła to zobaczyła męską posturę trzymającą w ramionach jakieś zwierzę. Ten głos wydał się jej znajomy, ale nie skupiła się nad tym zanadto, przekręcając klucze w drzwiach do przychodni i otwierając drzwi na oścież, by mężczyzna wszedł ze zwierzęciem do środka. W biegu wręcz ściągnęła z siebie płaszcz, nie wieszając go nawet na wieszaku tylko rzucając go na pierwsze lepsze krzesło w poczekalni, nie przebierając się w strój weterynarza tylko od razu prowadząc mężczyznę do gabinetu.
- Proszę prosto i położyć rannego na stole. - zwróciła się, a gdy umyła i zdezynfekowała ręce i zapaliła wreszcie światło to ujrzała tam znajomą, a nawet bardzo znajomą twarz. Robert Brown, niewinny romans dwudziestojednolatki, zakończony niespodzianką, która leży pochowana na cmentarzu. Przez chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu, ale szybko odzyskała rezon, musiała zająć się rannym zwierzakiem. Podeszła do stołu widząc tę plamę krwi.
- Ty go potrąciłeś czy znalazłeś już go potrąconego? - zwierzę wyglądało jak ofiara wypadku, na pewno zostało uderzone jakimś terenowym samochodem, albo nawet i zwykłym, jadącym z dużą, nieprawidłową w tych rejonach prędkością. Nie wiedziała przecież jaki samochód miał Brown, przez długi czas ze sobą nie rozmawiali. Czy nie powinno go dziwić to, że jego dawna kochanka jest tutaj jako weterynarz? Przecież kiedy się spotykali to marzyła o karierze tancerki, to z nim wiązała swoją przyszłość. Jednak szatynka zmieniła się przez te lata, tak jak zmienia się każdy z nas.
- Muszę zrobić prześwietlenie, ale na pierwszy rzut oka to źle wygląda, konieczna będzie operacja, lecz o tej porze żaden weterynarz szybko nie dojedzie, więc będziesz musiał mi asystować. Dasz radę? - zaczęła mówić szybciej, nerwowo wręcz, bo to była sytuacja kryzysowa, poza tym nie do końca wiedziała jak ma się zachować przy ojcu swojego nie żyjącego dziecka, ojcu, który nawet nie wiedział o tym, że był przez sześć miesięcy ojcem. Spojrzała mu w oczy, te oczy w których się niegdyś zauroczyła jako młoda panna, błagalnym wręcz wzrokiem. Musiał się zgodzić, inaczej szanse ich pacjenta spadały.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Wyszedł z domu, aby się przewietrzyć. Tak po prostu. Musiał rozprostować nogi i odetchnąć, oraz trochę pomyśleć. Obecnie mógł odpocząć od pisania, bo niedawno ukończył najnowszą powieść i przez kilka tygodni nikt nie będzie od niego nic chciał. Przez ten czas postanowił po prostu zająć się sobą. W głowie dalej miał Polę, a złamane na milion kawałków serce pozostawało w rozsypce, bo nie miał siły pozbierać odłamków do kupy. Przynajmniej ten zdradliwy mięsień jeszcze bił. W końcu się otrząśnie, musiał tylko znaleźć rzeczy, które go od tego odciągną. Pociągnął nosem, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki. Robiło się chłodno. W końcu zima nadchodziła wielkimi krokami. Nie przepadał za zimnem, ale przynajmniej powietrze będzie bardziej orzeźwiające, a nie parne i gęste. W pewnym momencie usłyszał w oddali pisk opon, a gdy zbliżał się w tamtym kierunku, zauważył że coś leży na drodze. W pierwszej chwili przyszło mu na myśl, że to może dziecko i prawie dostał zawału. Okazało się jednak, że to nie dziecko, a duży wombat, w dodatku ranny. Robert nawet pomyślał, że może już martwy, ale zwierzę drgało lekko i szybko oddychało, mimo że było nieprzytomne.
Mógł gdzieś zadzwonić, ale raczej nie pomogliby mu na czas. Przypomniał sobie, że niedaleko jest chyba klinika weterynaryjna. Co za szczęście! Zdjął kurtkę, położył na niej ranne zwierzę, po czym dźwignął je z ciężkim stęknięciem i ruszył w drogę. Wombat był cięższy, niż Robert przypuszczał i musiał włożyć wiele wysiłku, aby go donieść. Przychodnia tez była dalej, niż myślał. Zauważył, że właśnie drzwi otwiera jakaś kobieta. — Pomocy! Mam rannego! — zawołał, człapiąc w jej kierunku. Chyba chciał biec, ale nie miał już siły, więc przebierał trochę krzywo nogami, dysząc ciężej, niż ranny futrzak. Jeszcze sam się zaraz przekręci.
Jak dobrze… Że… Jest Pani już — wydyszał, wchodząc za kobietą do środka. No i nie było kolejki. A to szczęście. — Ktoś go potrącił, ale nie widziałem kto. Słyszałem tylko pisk opon — przyznał, kładąc zwierzaka na stole w gabinecie. Odchylił kurtkę, żeby weterynarz mogła obejrzeć rannego. Pociągnął nosem, opierając dłonie na biodrach. Miał nadzieję, że pacjent będzie żył. Bardzo lubił wombaty - były z natury łagodne, przyjacielskie i w dodatku takie mięciutkie. Ciekawe skąd on się tu w ogóle wziął. Może uciekł z sanktuarium? W każdym razie szkoda, gdyby nie udało się go uratować, tym bardziej, że ten gatunek jest zagrożony wyginięciem.
Zerknął na kobietę, po czym znowu na zwierzaka, ale zaraz pospiesznie przeniósł wzrok znowu na Rose. Zmarszczył brwi. — Czy my się… — chciał zapytać czy się nie znają, bo wydawało mu się, że spotkał ją wcześniej. Zanim dokończył pytanie ona jednak zapytała czy da rade asystować jej przy operacji. On? Przy prawdziwej operacji? Asystować? Jak pielęgniarka? Jasne, że nie da rady, w końcu nie ma o tym pojęcia. Nie, na pewno nie!
Tak — odparł zdecydowanie, kiwając w dodatku głową. Może nie będzie tak źle? Musi tylko robić to, co ona mu powie. Bułka z masłem. — To co mam robić? — zapytał, uznając że na towarzyskie pogawędki przyjdzie czas później.

Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Złamane serce, każdy z nas przez to przechodził przynajmniej raz w życiu. Serce Rose również tego doświadczyło, czy to przez pewnego marynarza, czy przez pewnego pisarza nazwiskiem Brown, z którym to miała niewinny z początku romans, a potem poczuła że chce więcej i jednocześnie sama przed tym uciekła, bo raz już była odrzucona po wypowiedzeniu tych słów o tym, że ona chce czegoś więcej. Co do zaś samego wombata to nie dziwię się, że mężczyzna miał problem z podniesieniem potrąconego zwierzaka, w końcu one potrafią ważyć do czterdziestu kilogramów i sama Rose miałaby dość spory problem z podniesieniem, skoro sama ważyła coś koło pięćdziesięciu pięciu kilogramów. Od razu jej zmysły wyostrzyły się na wieść o rannym pacjencie i początkowo nie spodziewała się, że będzie to dzikie zwierzę, zapewne uciekinier z sanktuarium koali, tylko potrącony pies bądź dingo, niestety te ostatnio dość często ginęły na drogach w pobliżu Lorne Bay. Zatem instynktownie wręcz otworzyła szeroko drzwi i wpuściła mężczyznę do środka, spiesząc się do pacjenta i przygotowując się do pracy.
- Akurat miałam zamykać przychodnię, ale dla rannych jesteśmy otwarci o każdej porze dnia i nocy. - tego dnia tak miało jednak nie być, ale nikt nie przyszedł na dyżur, a Hepburn niedawno zakończyła swój poprzedni dyżur, więc była na nogach długo, zbyt długo.
- Dobrze, rozumiem. Zwierzak jest ewidentnie poturbowany, zatem kierowca wjechał w niego z naprawdę dużą prędkością, ale jest wyczuwalny puls... - zaczęła mówić pobieżnie obserwując obrażenia zwierzęcia, skupiając się tak bardzo na swojej pracy, że nawet nie do końca do niej dotarło to, że Robert właśnie jej nie poznał. Spojrzała na niego na ten moment i uznała że wróci do tematu nieco później, bo teraz najważniejsze było zdrowie i życie czworonożnego pacjenta.
- Załóż ten fartuch, by się nie ubrudzić i na początek przyłóż mu do pyska tę maskę, musimy wprowadzić go w stan narkozy, bo inaczej zrobi się niebezpiecznie. - rzuciła mu fartuszek i ciesząc się że ma na kółkach zestaw do przeprowadzenia rtg u zwierzęcia, przysunęła go na odpowiednią odległość.
- A teraz się odsuń na chwilę. - poprosiła i zrobiła zdjęcie, a potem podeszła do komputera i zobaczyła uzyskany wynik. To, jak zmarszczki pojawiły się na jej czole świadczyło głównie o tym, że nie spodobało się jej to co widzi.
- Ubieraj rękawiczki, potrzebuję byś pomógł mi obrócić zwierzę i obserwował aparaturę. Ta cyfra nie może spaść poniżej tej wartości. Poza tym będziesz mi podawał narzędzia i przytrzymywał coś, o co poproszę. - zaczęła mówić po kolei, wskazując na aparaturze, na jakie wartości mężczyzna ma patrzeć i podając konkretne liczby, jakich nie można przekroczyć. Wstępnie też powiedziała jak nazywa się dany przyrząd, jednocześnie podłączając zwierzę do aparatury i zakładając mu wenflon.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Z perspektywy czasu Robert nazwałby ich romans, a raczej jego koniec, zawodem miłosnym. Złamane serce brzmi jakoś tak brutalnie. A może po prostu za mało go bolało, żeby tak to nazwać? Z resztą to miało miejsce tak dawno temu, żeby pamiętał wszystko jak przez mgłę. Może to taki odruch obronny? Zapomnienie, odrzucenie. Być może, gdyby wiedział to, co wiedziała ona, to miałby odnośnie ich znajomości inne odczucia.
Przenosił wzrok z kobiety na zwierzę i tak w kółko. Robił to, co lekarka mu mówiła, czyli właśnie wziął maskę i przyłożył ją do pyska rannego. Miał nadzieję, że nie przyciska za mocno albo za słabo. Nie był pewien jak to dokładnie powinien robić, bo nigdy wcześniej nie miał takiej okazji.
O tak? Ile czasu mam trzymać? — spytał dla pewności. Wolną ręką złapał fartuszek, a gdy zwierzę już smacznie (albo i nie) spało, ubrał go na siebie pospiesznie.
Posłusznie się odsunął, gdy sprawdzała uzyskany na rtg obraz. Sam nie miał pojęcia co przedstawia. Dla niego to były jakieś rozmazane czarno biało szare plamy. Czarna magia.
Patrzył więc w napięciu, głównie na twarz kobiety, zastanawiają się czy zwierzak ma jeszcze szanse na przeżycie czy już po nim.
Co? O, dobrze — mruknął zaskoczony, pospiesznie łapiąc rękawiczki i naciągając je na dłonie. Trzymanie zwierzaka? Obserwowanie i rozumienie maszyny? Podawanie narzędzi? Czy to nie za dużo jak na pierwszy raz? Nie no, jest dużym chłopcem, powinien sobie poradzić. W końcu to sprawa życia lub śmierci. Nie ucieknie przecież przez okno w trakcie operacji, krzycząc że to go przerasta, prawda? Prawda?! — Powiedz tylko co i kiedy — dodał, będąc gotowy do dzieła. W zasadzie to nie był gotowy, ale już bardziej tak naprawdę nie będzie. Denerwował się coraz mocniej, ale jak widać lekarka nie mogła po nikogo zadzwonić, bo albo nie miała po kogo albo było na to po prostu za późno. Robert wiedział doskonale, że przy takich wypadkach liczy się tak naprawdę każda sekunda. Oby im się udało.
Przede wszystkim z całych sił starał się zapamiętać jak nazywa się dany przedmiot i jakich wartości na maszynie musi pilnować. Najgorzej będzie jak wszystko mu się pomyli, co doprowadzi do tragedii. Chyba by sobie tego nie wybaczył.

Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Owszem, zawód miłosny brzmiał mniej brutalnie od złamanego serca. Tyle że ona odbierała to jako właśnie złamane serce, bo doprowadziło ją do tego, że niedługo po uczuciu do mężczyzny straciła prezent, który jej po sobie zostawił, a mianowicie dziecko, a także miłość do tańca, czyli pasji i zamiłowania, z którym to wiązała całe swoje życie w tamtych czasach. Początkowo usilnie próbowała go odnaleźć choćby po to, by mężczyzna wiedział, że zostanie ojcem, by mógł podjąć decyzję o tym czy chce wziąć odpowiedzialność czy dobrowolnie rezygnuje z uczestnictwa w życiu jej i dziecka. Ona nawet nie rozważała aborcji, uważała że nawet mimo młodego wieku podoła i wychowa to dziecko, bo nie będzie sama. Miała rodziców i brata, którzy na pewno by jej pomogli. Dała za wygraną, gdy okazało się że ten student Brown nie mieszkał pod danym adresem i nie odpisał na jej rozpaczliwą wiadomość o chęci spotkania z nim, bo chce porozmawiać o czymś ważnym. Prawdopodobnie zmienił też numer telefonu.
- Bardzo dobrze, zważywszy na jego masę środek powinien zacząć działać już po 5 minutach. - akurat podała większą dawkę, by szybciej posłać pacjenta do krainy Morfeusza, bo musieli działać niezwykle szybko, a kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że z żywym dzikim zwierzęciem wściekłym z bólu nie poradzą sobie nawet oboje.
- Wiem, że to twój pierwszy raz i pewnie jesteś przerażony, ale jeśli będziesz słuchał moich poleceń to wszystko nam się uda. Wspólnymi siłami uratujemy to ranne zwierzę. - odparła poważnie, a potem pewnie ogoliła miejsce, przez które zamierzała dostać się do wnętrzności zwierzęcia i wykonała nacięcie skalpelem, po ciele i futrze zwierzaka pociekła krew.
- Ma bardzo rozległe krwawienie, musimy znaleźć źródło krwawienia i je zatamować, zbieraj proszę krew sączkiem i gazami. Nie mdlejesz na widok krwi, nieprawdaż? - wcześniej zapomniała zapytać o tę bardzo istotną kwestię, a ostatnie czego jej brakowało to jeszcze Robert na podłodze w sali operacyjnej, kompletnie nieprzytomny. Gdy on przyłożył rurkę do otworu, przysunęła ją bliżej miejsca, gdzie szukała uszkodzonego naczynia krwionośnego.
- Mamy główne źródło krwawienia, potrzebuję strzypczyków, nici... - dyktowała i wskazywała ręką przedmioty, która w tej chwili po kolei potrzebowała i próbowała w skupieniu zatamować największe krwawienie.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
On słabo pamiętał ten romans. Wiedział tylko, że nastawiał się na coś poważniejszego, bo po prostu taki był. Nie miał w zwyczaju wdawać się w przelotne romanse, raczej jeżeli zaczynał się z kimś spotykać i zaiskrzyło, to brnął w to dalej, chcąc tę osobę lepiej poznać i dać z siebie więcej, niż jedna czy kilka nocy. Niestety dziewczyna go odtrąciła, więc dał sobie spokój. W tamtym okresie mieszkał w kawalerce i bardzo dużo pracował. Gdy tylko znalazł coś większego, od razu się wyprowadził - potrzebował miejsca na biuro, w którym mógłby zrobić swoją pracownię. Telefon zgubił podczas przeprowadzki, a może gdzieś zostawił albo ktoś go ukradł? Nie pamiętał. Musiał jednak załatwić sobie i nowy sprzęt i nowy numer. Był jednak dostępny w mediach społecznościowych, ale skoro dziewczyna się już nie odzywała, no to uznał że po prostu nie chce. Lekarka coraz bardziej mu ją przypominała, nawet z tą nową fryzurą.
Pokiwał głową, słysząc jej słowa. Pięć minut, no dobrze. Więc trzeba było chwilę poczekać.
Oj tak, całkowicie pierwszy raz — przyznał i przełknął z trudem ślinę. — To świetnie… Eee, jak masz na imię? Znaczy Pani, znaczy… Mogę mówić Pani na Ty? —mruknął, trochę nieskładnie. Zaplątał się we własnych słowa, ale to dlatego że czuł się niepewnie w tej sytuacji, z rannym zwierzęciem, którego życie musieli uratować - w końcu to niezła presja. Poza tym to uczucie, że ją zna, nie dawało mu spokoju. Dzwoniło mu pod czaszką w ten niepokojący, natrętny sposób i nie mógł tego znieść.
Patrzył jak rozcina skórę zwierzęcia i zrobiło mu się słabo.
Ja? Nie — mruknął, chociaż nie był tego wcale taki pewny. Pobladł, mimo wszystko dostosowując się do poleceń. Pozbywał się więc nadmiaru krwi, która utrudniałaby Rose pracę i dostrzeżenie miejsca, w którym znajduje się krwotok. Trochę odwracał jednak wzrok, ale starał się nad tym zapanować. Oddychał głęboko, co mu w tym wszystkim pomagało.
Podał i szczypce i nici, jednak tak się przy tym denerwował, że zaczął się lekko pocić.
Wdech, wydech. Pamiętaj Robert, że jak zawalisz, to będziesz miał czyjeś życie na sumienia. Dzięki Robert, to nie pomaga.

Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Jakby nie patrzeć, między nimi była różnica wieku wynosząca 7 lat. Jej to nigdy nie przeszkadzało, Robert jej swego rodzaju imponował i bardzo się podobał zarówno wizualnie, jak i osobowościowo, ale była młoda i głupia, sądziła że ktoś taki jak on nie zechce wychodzić z nią i jej przyjaciółkami z chłopakami maksymalnie o 3 lata od nich starszymi, zatem będzie tylko chłopakiem, z którym będzie miło spędzała czas. Obawiała się również tego, że się pokochają, oboje się do siebie przywiążą, a potem będzie musiała ona często wyjeżdżać na pokazy taneczne w różnych rejonach świata. Czy on by wyjeżdżał wraz z nią? Czy by na nią czekał w Lorne Bay? Nie obawiała się swoich rodziców, owszem początkowo mogliby być zdziwieni, że ich córka wybrała mężczyznę prawie o 10 lat od niej starszego, ale nie mogliby jej oceniać, bo między nimi była właśnie zbliżona różnica wieku. Tak jak wspomniałam, głupia była i bała się zaangażować, w obawie przed zranieniem i złamaniem serca. Ostatecznie i tak się zaangażowała, co ją trochę przeraziło, ale nie tak bardzo jak dwie kreski na teście ciążowym. Uznała że dla niego nie miała ich relacja żadnego znaczenia, gdy ten wyprowadził się tak bez słowa z dawnego miejsca zamieszkania, ani się do niej nie odezwał. Nie narzucała się i myślała wtedy że robi dobrze, ale mogła się pomylić. W końcu każdy z nas za młodu popełnia liczne błędy, których potem żałuje, ale czasu nie da się cofnąć by zmienić bieg historii. Słysząc jego słowa na chwilę dłużej utkwiła w nim swój wzrok, przełknąwszy wcześniej ślinę. On jej nie poznał, zatem musiała być dla niego jakimś nic nie znaczącym punktem w życiu mężczyzny, ale przecież się zmieniła w ciągu tych kilku lat, nie powinna mieć o to do niego pretensji.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? Mam na imię Rose. - zapytała starając się nie dać ani krzty wyrzutu w swoje słowa, ale nie była pewna czy wyszło tak, jak zamierzała. Przypomniała mu zatem swoje imię, a potem spuściła wzrok, skupiając się na pacjencie. Mieli życie do uratowania, musieli działać sprawnie i współpracować, to przede wszystkim.
- Dobrze sobie radzisz jak na pierwszy raz. - odparła już podczas operacji, posyłając mu chwilowy, delikatny uśmiech. Nie dodała że nadałby się na pomoc weterynaryjną czy że miał zadatki na weterynarza, bo widziała że trzymał się ostatkiem sił.
- Potrzebujesz napić się wody? Dasz radę wytrzymać? Już powoli kończymy... - najważniejsze że znalazła wkrótce źródło krwawienia i zatamowała je, naprawiając ubytek i tym samym szyjąc najważniejszą część. Jeszcze sprawdzała czy nie było innych poważnych obrażeń dotyczących narządów wewnętrznych zwierzaka, nawet wstrzymała na chwilę oddech, wciąż mając nadzieję że nic groźnego nie znajdzie. Nie chciała stracić tego pacjenta, ta kapibara zasługiwała na długie życie wśród swoich znajomych i rodzinki, bo na pewno jakąś miała. W końcu kapibary były monogamistami.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Robert był trochę beznadziejny, jeżeli chodziło o odczytywanie sygnałów i domyślanie się emocji i intencji innych. Próbował być empatyczny i zainteresowany, ale jednak potrzebował, aby czasami poprowadzić go za rączkę i powiedzieć wprost czego się od niego oczekuje, czy co się do niego czuje. Być może wtedy patrzyłby na całą sytuację zupełnie inaczej. Chyba miał tak od zawsze, może chodziło o to, że przez większość czasu chodził z głową w chmurach? Że miał tak bardzo wybujałą wyobraźnię i tyle kreatywnej energii w sobie, że często był po prostu myślami gdzie indziej. Potrzeba było mocnej, pewnej ręki, która ściągałaby go na ziemię i pokazywał co dzieje się tutaj, na dole. Nie miał też super pamięci do dat i twarzy. Prędzej przypomniałby sobie zawiłe szczegóły dotyczące jego powiesić, niż prawdziwego życia. Więc tak, nie rozpoznał dziewczyny, z którą kiedyś się spotykał, nie oznaczało to jednak, że jej nie pamiętał. Po prostu nie wydobył z pamięci wyraźnego obrazu jej twarzy, aby porównać ją do lekarki, którą spotkał właśnie w dosyć stresującej sytuacji. Być może gdyby natknął się na nią w innych okolicznościach, być może gdyby miała inną fryzurę albo makijaż. Obecnie jednak jej nie poznał i faktycznie była to jego wina, a ona mogła poczuć się z tym źle. Być może jej to wynagrodzi, gdy dotrze do niego z kim tak naprawdę ma do czynienia.
Rose? — spytał zaskoczony, unosząc na nią wzrok. No tak, czyli dobrze mu się wydawało, że kobieta kogoś mu przypominała. — Oczywiście, że pamiętam… Po prostu cię nie poznałem — usprawiedliwił się, bo zrobiło mu się po prostu głupio. Nie był jednym z tych facetów, którzy olewają dziewczyny, gdy tylko się z nimi prześpią. Chyba czeka ich rozmowa po tej całej akcji, jak już pomogą zwierzęciu. Chyba powinien się wytłumaczyć i przyznać się, że czasami po prostu jest bardzo roztrzepany. Co za obciach.
Komplement dodał mu sił, więc starał się wytrzymać i robić wszystko tak, jak należy. Dawał z siebie wszystko, to na pewno. — Nie, nie. Najpierw skończmy. Mam nadzieję, że zwierzak z tego wyjdzie — przyznał. Napić mógł się za chwilę. Nic mu nie będzie jak trochę poczeka, pacjent czekać nie mógł. Im szybciej mu pomogą, tym lepiej. Podobno w takich sprawach liczy się każda sekunda - nie był lekarzem, ale naoglądał się w życiu sporo seriali medycznych.
Gdy Rose udało się zatamować krwawienie i zszyć kapibarę, Robert odetchnął z ulgą. Kobieta założyła jeszcze opatrunek i wszystko zabezpieczyła, włącznie z miejscem, w którym zwierzę miało dalej spać i dojść do siebie. Wystarczyło nazajutrz poinformować sanktuarium o odnalezieniu kapibary - bo prawdopodobnie zwierzak uciekł właśnie stamtąd.
Gratulacje, Pani doktor — powiedział Robert podczas mycia rąk i uśmiechnął się lekko do Rose. — Teraz chętnie się czegoś napiję — dodał.


Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Rose wtedy była młoda i nie myślała o tym, by ciągnąć go za rączkę i mu pokazywać czego od niego oczekuje, myśląc że on się przecież domyśli, bo mężczyźni to tacy dobrzy obserwatorzy, że jeśli zależy im na danej kobiecie to każdą nawet najdrobniejszą zmianę w jej mimice twarzy czy zachowaniu zauważą. Skoro Robert tego nie widział to pewnie w mniemaniu młodszej wersji Rose nie zależało mu na niej ani trochę, ale obecna, dojrzalsza wersja Rose wiedziała, że świat i umysły mężczyzn wcale nie są takie proste jakby się to wydawało i jak mówiły rówieśniczki w jej wieku o swoich chłopakach.
- Czyli będę bogata. - posłała mu delikatny uśmiech, bo przecież tak się mówiło, że jak ktoś cię nie pozna to będziesz bogaty czy jakoś tak. Jednak gdzieś tam ją zakłuło że mężczyzna jej nie poznał, bo w głowie kobiety to było prawie równoznaczne z tym, że jej nie pamiętał. Nie miała jednak czasu roztrząsać tego długo w swojej głowie, musiała skupić się na przeprowadzanej operacji. Ta na szczęście się udała, choć ze zwierzętami podobnie jak z ludźmi, trzeba było poczekać czy się wybudzi w ogóle z narkozy oraz najgorsza była pierwsza doba po operacji, bo ta zwykle była decydująca.
- Wyjdzie z tego nasz pacjent, znaczy się nie mogę tego wiedzieć na pewno, ale mam dobre przeczucia. - stwierdziła, myjąc już ręce i spoglądając w stronę klatki, w której umieszczono zwierzę po operacji, po czym przyjrzała się Brownowi. Nie spodziewała się po nim, że da radę w tak trudnych warunkach, zatem nie doceniała go wcześniej.
- I dziękuję, ale bez ciebie nie udałoby mi się mu pomóc. - co powiedziała z całkowitą szczerością, bo pomoc mężczyzny naprawdę była ważna, sama by nie mogła jednocześnie trzymać naczyń i je zakleszczać, tak samo z odsysaniem krwi i szukaniem krwawiącego miejsca, by móc je zszyć. Druga para rąk była naprawdę potrzebna i kobieta doceniała jego pomoc.
- To czego się napijesz? Kawy, herbaty, wody, soku? - zaprowadziła go do pokoju socjalnego i zajrzała do lodówki, z której wyciągnęła sok pomarańczowy i nalała sobie do jednej szklanki. Po tak ciężkiej i przede wszystkim niespodziewanej operacji potrzebowała trochę cukru, cytrusów i witamin.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
No niestety, Robert wcale nie był najlepszy w domyślaniu się czegokolwiek. Chyba, że bardzo się skupił i wpadał w wir tworzenia. Musiał mieć jednak do tego odpowiednią motywację i konkretny powód. W tamtej sytuacji nie sądził, że powinien się na czymkolwiek skupiać. Po prostu tak wyszło. A czy mu na niej zależało? Wtedy bardzo dużo się działo, chyba nie zaangażował się zbyt mocno w tę relację, więc Rose mogła mieć trochę racji. Na pewno nie chciał naumyślnie jej olać i zranić.
Uśmiechnął się lekko, w odpowiedzi na jej uwagę o bogactwie. Tak, chyba tak się mówiło, chociaż nie był pewny czy ona faktycznie zażartowała czy był to jakiegoś rodzaju przytyk.
Podczas mycia rąk, zerknął na nią, jak tylko wspomniała o swoim dobrym przeczuciu. — No to mam nadzieję, że się nie mylisz — odparł, spłukując pianę z dłoni i wycierając je do sucha. — Też jestem dobrej myśli — dodał, aby nie odebrała jego wcześniejszych słów za sceptycyzm. Kiwnął głową w odpowiedzi na jej podziękowania. W końcu zrobił to wszystko bardzo chętnie. Nie było mu obojętne co stanie się z rannym zwierzakiem i nie tylko dlatego, że go znalazł. Po prostu był dosyć empatyczny i wrażliwi, a zwierzęta zasługiwały na taką samą opiekę, jak ludzie. Może nawet na większą.
Ruszył za kobietą do drugiego pokoju, który połączony był z aneksem kuchennym. Usiadł przy niewielkim, kwadratowym stoliku i spojrzał na Rose. — Sok będzie w porządku — odparł, patrząc jak ta nalała sobie soku pomarańczowego. Nigdzie się nie spieszył, więc uznał, że może jeszcze chwilę zostać. Tym bardziej, że okazało się, że to jego znajoma, której w dodatku nie poznał. Czuł, że powinien chociaż chwilę z nią porozmawiać.
Od dawna tu pracujesz? Aż dziwne, że nie wpadliśmy na siebie wcześniej — zaczął, odbierając od niej szklankę z sokiem. Upił z niej kilka łyków, po czym odstawił na stolik i krótko odchrząknął.
Często zastanawiał się jak ułożyli sobie życie jego znajomi z dawnych lat, z którymi utracił kontakt. W końcu tyle było możliwości, że nie sposób było odgadnąć, można było tylko przypuszczać albo po prostu fantazjować. Czasami zerkał na portale społecznościowe, ale nie wszyscy tam byli i nie wszyscy podawali publicznie czym się zajmowali, jak im się powodziło i co akurat robili. Jeżeli chodziło o samego Roberta, to był on publiczną osobą i w internecie można było znaleźć naprawdę dużo informacji o nim, jego rodzinie i zajęciach.

Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Robert Brown

Ona taka nie była, nie robiła w jego stronę przytyków. Może świeżo po tym jak poroniła to byłaby na niego wściekła, chcąc nie myśleć że to jej wina, chciałaby zwalić winę na niego, wyżyć się na mężczyźnie, by choć na chwilę uciszyć wyrzuty sumienia. Ale minęło już od tego czasu kilka lat, wiedziała że to się po prostu czasami zdarza i że nikt nie był niczemu winien. Nie każda ciąża kończy się rozwiązaniem i szatynka zwyczajnie się z tym pogodziła. Co innego mogła zrobić? Nie miała również mu niczego za złe, choć czasami zastanawiała się coc by było gdyby on nie zmienił adresu zamieszkania, albo gdyby go znalazła. Czy by się jej oświadczył targany odpowiedzialnością za dziecko, czy byliby szczęśliwi? Teraz w pokoju socjalnym przez chwilę te myśli do niej wróciły, ale szybko je od siebie odgoniła. Nalała zatem soku również dla niego i podała mu szklankę, samej zanurzając na chwilę usta w kwaskowatym soku.
- Odkąd ukończyłam studia, zatem to będzie rok mojej pracy. Uprzedzając twoje pytanie zrezygnowałam z tańca po naszym hm... zerwaniu jeśli można tak to ująć. - odpowiedziała, na koniec nie wiedząc jak nazwać to, że on wyprowadził się tak nagle, bez uprzedzenia i zerwał z nią kontakt akurat gdy ta szukała go by powiadomić o ciąży. Wiedziała że obecnie jest pisarzem i to sławnym, nawet przeczytała jedną z jego książek i wiedziała że jest niezła.
- Robert, muszę cię o to zapytać, ty wtedy tak bez słowa pożegnania wyjechałeś z miasta, z kraju? Gdy poszłam do twojego mieszkania to zastałam je puste, jacyś ludzie wnosili tam rzeczy dla nowych lokatorów, nikt nie wiedział gdzie ty jesteś, a twój numer nie odpowiadał, więc uznałam że z jakiegoś powodu nie chcesz mieć ze mną kontaktu. Czy tak było? - uznała jednak że musi stawić czoło przeszłości i musi się przede wszystkim dowiedzieć jak to wyglądało ze strony Browna i czy mogli to kiedykolwiek naprawić. Teraz przyszło jej na myśl, że może Robert jakimś cudem dowiedział się o jej ciąży, może sam się zorientował że pękła im gumka i dlatego stchórzył, odchodząc? Wolała jednak nie gdybać, skoro miała go przed sobą, niech sam jej powie, jak to wyglądało z jego perspektywy, a ona to zrozumie. A przynajmniej postara się zrozumieć.
happy halloween
nick
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Życie nie zawsze jest sprawiedliwie i nie każdy dostaje właśnie to, czego chce lub potrzebuje. Co chciałby Robert, gdyby dowiedział się na czas o ciąży Rose? Co by było, gdy ta nie poroniła? Czy poczułby ciężar odpowiedzialności, który zmusiłby go do upadku na kolana i wyciągnięcia do Rose pierścionka zaręczynowego? Pewnie tak, chociaż trudno jest tak gdybać na sucho.
Podziękował za sok i napił się kilka łyków, jednocześnie słuchając słów dziewczyny.
No tak — mruknął w odpowiedzi, patrząc na nią nieco uważniej, niż jeszcze chwilę wcześniej. Po zerwaniu? Jakim zerwaniu? Zaczął się gorączkowo zastanawiać nad ich dawniejszą relacją, aby wycisnąć z niej każdy szczegół. Czyżby dla niego ta znajomość była czymś zupełnie innym, niż dla niej? Czy mogło być tak, że on uważał to bardziej za romans, a ona mogła mieć nadzieje na coś więcej? Na coś poważniejszego? Dopiero zaczynało do niego docierać na jakiego dupka wyszedł i to nie tylko kiedyś, kiedy wyprowadził się bez słowa, ale dziś, kiedy jej nawet nie poznał. Robert, ty bałwanie.
Można by pomyśleć, że kariera i sława uderzyły mu do głowy, ale nic bardziej mylnego. Brown by cudownie niezorganizowanym lekkoduchem, który niekiedy całkowicie zapominał, że już jest rozpoznawalny i dziwił się, że obce osoby wołały go po imieniu i chciały sobie robić z nim zdjęcia. Co prawda głównie zdarzało się to w większych miastach, więc jak siedział tutaj, to miał spokój - może gdyby miał z tym częściej do czynienia, to bardziej by ogarniał.
Napił się kolejnego łyka soku i zwrócił na nią pytające, trochę niepewne, spojrzenie. Już sam początek jej wypowiedzi brzmiał groźnie.
Odchrząknął krótko, po czym odstawił szklankę na blat stolika i oblizał usta.
W zasadzie nie wyjechałem ani z kraju ani z miasta. Kupiłem dom w innej dzielnicy i tam się wyprowadziłem. Wtedy miałem do napisania powieść i totalnie zatraciłem się w pisaniu, a potem promocji książki — przyznał z lekkimi wyrzutami sumienia wypisanymi na twarzy. Co do numeru telefonu, to potrzebował dłuższej chwili, żeby sobie przypomnieć. — Z tego co kojarzę, to chyba zgubiłem telefon podczas przeprowadzki i musiałem kupić nowy, numer też przepadł, więc go zmieniłem.
To brzmiało tak nieprawdopodobnie, że sam chyba miałby podejrzenia, gdyby ktoś mu się zaczął w podobny sposób tłumaczyć. — Wiem, że to kiepsko brzmi, ale całe życie mam takiego pecha — dodał więc, wzruszając ramionami.
Po chwili zreflektował się i zwrócił uwagę na coś, co zabrzmiało dla niego odrobinę dziwnie. — Wydawało mi się, że spotykamy się w dosyć… luźny sposób — mruknął, starając się być najbardziej taktownym, jak to tylko było możliwe. Nie był jednak pewny czy mu to faktycznie wyszło.

Rose Hepburn
niesamowity odkrywca
Lama
ODPOWIEDZ