detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Nie ma co się łudzić, ostatnie tygodnie zarówno w życiu Prestona, jak i zapewne Saiorse, nie należały do najłatwiejszych. Mężczyzna nie trzymał się dobrze, chodził jak taka laska dynamitu, która po najmniejszej iskrze, jest w stanie wybuchnąć. Początkowo chciał to jakoś przekuć w działanie. Chciał skontaktować się z Saiorse, ale w sumie powtórzyła się sytuacja, którą już dobrze znał. To znaczy, kobieta nie dawała żadnego znaku życia. Nie odbierała telefonów, nie odpowiadała na wiadomości. Nawet w pewnym momencie zaczął mieć już wątpliwości, dotyczące tego, że być może sama miłość to faktycznie jest za mało i nie ma sensu próbować odbudowywać tego związku po raz kolejny. Myślał tak do momentu, w którym trzeba było posprzątać mieszkanie z pudełek po pizzy i burgerach i butelek po piwie. Z worków na śmieci też wydobywał się taki odór, że któregoś późnego wieczora zdecydował się zabrać za porządkowanie mieszkania. Nie było to łatwe, na każdej półce wciąż były rzeczy Saiorse, bo przecież w pośpiechu nie zabrała praktycznie nic, a potem ktoś z jej znajomych przyszedł tylko po kota. Wkrótce okazało się, że ubrania i kosmetyki, to nie jedyne, co Anderson zostawiła w mieszkaniu. W pewnym momencie pod łóżkiem, od strony zajmowanej przez Sai, dostrzegł zwitek poskładanych kartek. Nie wyrzuca się rzeczy, bez spojrzenia co to jest, więc rozłożył kartkę, do jej górnej części przypięty był kolejny, węższy kawałek papieru. Rozwinął to wszystko i chwilę zajęło mu, żeby uświadomić sobie, że to zdjęcia obrazu USG. Jeszcze zanim przeczytał, to wszystko, co zostało zapisane na wyniku badania, to usiadł ciężko na łóżku. O ile bez tekstu nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, co przedstawiają zdjęcia, to ten i dołączone dane osobowe Saiorse powiedziały mu wszystko.
To wtedy postanowił sobie, że nie zostawi tego w momencie, w którym obecnie się znajdowało. Nawet jeśli blondynka nadal nie będzie chciała mieć z nim kontaktu, to znajdzie jakiś sposób na spotkanie. Jak się okazało, to nie było takie trudne, bo na odwrocie zapisana była jakaś data i godzina. Turner założył, że jest ona związana z kolejną wizytą lekarską i tego konkretnego dnia zwolnił się wcześniej z pracy i pojawić w przychodni. Nie miał pewności czy to ta konkretna, ale właściwie nie widział żadnej innej możliwości. No mógłby zacząć śledzić różne bazy w pracy, ale wiedział, że tym wcale nie zapunktuje u Saiorse, a nie chciał jeszcze bardziej pogrzebać i tak już nikłych szans na rozmowę.
Przyjechał parę minut przed godziną zapisaną na kartce. Zresztą ma ją nawet przy sobie, ogólnie odkąd ją znalazł, to nie często się z nią rozstaje. Usiadł w poczekalni, ale minuty mijały, a w poczekalni pojawiło się kilka kobiet, niektóre z partnerami, jednak żadną z nich nie była jego Saiorse. Spojrzał na recepcję, ale nie znał pielęgniarki zajmującej stanowisko, więc pewnie i tak nic by mu nie powiedziała. Westchnął ciężko i zwiesił głowę, krzyżując przy tym przedramiona oparte o własne kolana i mocno się przy tym garbiąc. Odruchowo tylko podnosił wzrok za każdym razem, gdy drzwi prowadzące z głównego holu się otwierały, a potem wracał do poprzedniej pozycji, wystukując palcami na kolanie coraz bardziej nerwowy rytm. Już miał po raz kolejny wrócić do swojej nowej rozrywki, kiedy rozpoznał znajomą sylwetkę i na nieco dłużej zatrzymał wzrok w górę.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Życie ich obojga w ostatnim czasie musiało nie być najłatwiejsze, ale jednak miało pewną zasadniczą różnicę. Saiorse ani przez chwilę nie zwątpiła w to, że to Preston był miłością jej życia. Znali się może niezbyt długo, ale za to dobrze. I to chyba bolało ją najbardziej, że kiedy wydawało jej się, że nie może jej zaskoczyć, on podał w wątpliwość całe zaufanie, jakim go obdarzyła.
Po przeprowadzce zdążyła najpierw zostać kilka dni u Joy, żeby potem przenieść się do znajomego, byłego prawnika celebryty. Nie mogła się jednak zebrać za to, żeby wynieść się z miasta. Wiedziała, że powinna, ale jednak z całych sił nie mogła — z pewnością ogromny wpływ na jej decyzję miało maleńkie serduszko, które rosło w niej już od jakiegoś czasu. Preston był ojcem, to nie było nawet do podania w wątpliwość, ale nie miała pojęcia, że on już o tym wie. Saiorse natomiast utwierdziła się w przekonaniu, że szczęścia do facetów nie miała. Zanim przeniosła się do Dante, dowiedziała się bowiem, że jej były facet, Roderick, przez cały czas trwania ich związku był żonaty. A w dodatku miał dziecko. To ją dobiło. I to wcale nie dlatego, że wciąż miała jakieś uczucia względem agenta, ale dlatego, że poczuła się kolejny raz tak mało ważna. W dodatku przeświadczenie, że Preston również tamtej nocy pojechał do innej, dogniatało ją do ziemi. Może dlatego nie przyszło jej do głowy, że Preston może znaleźć dokumentacje, która dość dobitnie będzie wskazywała na jej stan. Z drugiej strony, on nigdy nie zaglądał pod łóżko, bo raczej nie miał po co. W głowie Sai i tak roiło się od myśli, że pewnie za nią nie tęskni. Że korzysta z nowo odzyskanej wolności i szaleje po pubach. Ostatecznie przecież ostatnio wszystko, co go interesowało to zaglądanie do kieliszka. A w barze, jak wiadomo, bardzo dobrze szło mu podrywanie kobiet, czego sama Saiorse była najlepszym przykładem.
Ciągle zachodziła w głowę, czemu właściwie nie mogła przestać o nim myśleć? Czemu nie mogła dać sobie spokoju z mężczyzną, dla którego znaczyła tak mało? Czemu ona sama tak zwyczajnie nie potrafiła przestać go kochać? Jednocześnie była zła na siebie. Że może źle oceniła sytuacje? Że może podjęła pochopną decyzję? Ale raz za razem, gdy przypominała sobie wszystkie fakty, te kolejny raz zdawały się wskazywać na to, że miała rację. Że był z kimś, zamiast z nią.
I chyba intencje pozostawały ostatnie — nie powiedział jej, że musi wyjść, nie obchodziło go to, jak się poczuje, gdy się obudzi, ani czy się zmartwi. Nie myślał o niej, a ona jak na złość nie mogła nie myśleć o nim. Ale chociaż on jako osoba wypełniał jej myśli, to za nic w świecie nie spodziewała się zobaczyć go w poczekalni przychodni na kilka minut przed badaniem. Nie, nie zauważyła go od razu. Pogrążona w myślach, jak wytłumaczyć brak książeczki prowadzenia ciąży i kilku innych rzeczy, zalegających w ich do niedawna wspólnym mieszkaniu, podeszła do rejestracji i dała znać, że już jest. Na szczęście karta ubezpieczenia wystarczyła, dlatego ruszyła w głąb korytarza, ale wtedy też zatrzymała się. Poznała go natychmiast — siedział, wpatrzony w nią, a w jej umyśle pojawiły się tysiące ponaglających się myśli.
- Preston? Co ty tu… - Wyglądał tak samo, jak przed kilkoma tygodniami, gdy widziała go ostatni raz. Ile to było temu? 2? 3 tygodnie? Miesiąc? Wyglądał przystojnie, chociaż zdawał się zmęczony. Ona z resztą też. Nie umiała sypiać bez niego, nie umiała nic bez niego. Ale musiała. Spojrzała na gabinet, pod którym siedział i aż ją zatkało. - Na kogo czekasz? Ona jest w środku? - Chyba podniosła głos, ale nagle jakby dostała w twarz. Czy on właśnie spodziewał się dwójki dzieci i przyszedł tu ze swoją kochanką?!

Preston Turner
sumienny żółwik
Sai
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Gdy tylko Preston dowie się, że jego siostra potajemnie przyjęła pod swój dach Saiorse, to będzie musiał sobie z młodą trochę porozmawiać. Tym bardziej że rozmawiali ze sobą od wyprowadzki blondynki i Turner dość ogólnikowo, ale jednak powiedział, że jego życie nie wygląda już tak, jak kilka tygodni temu, gdy spotkali się na tym całym wykluwaniu się żółwi na jednej z okolicznych plaż. To jednak pieśń przyszłości (o ile siostra Prestona wciąż jest aktywna na forum), bo na ten moment Preston żyje w błogiej nieświadomości. Gdyby nie zostawione w pośpiechu wyniki badań, to pewnie jeśli chodzi o ciążę, też żyłby wciąż w ciemnocie.
Nie przeszło mu jeszcze przez myśl, ze Saiorse ukrywała przed nim te wieści, bo to nie on jest ojcem. Mógł sobie mieć najgorsze zdanie o byłym partnerze Anderson, który całkiem niedawno ponownie zawitał w życiu kobiety, ale akurat co do niej nie miał żadnych wątpliwości. Był zazdrosny i zawsze, gdy mógł wyciągnąć temat Rodericka, to po niego sięgał, ale gdzieś tam w głębi wiedział, że mieć pełne zaufanie do Saiorse. Po odkryciu zagubionej dokumentacji zaufanie to zostało odrobinę zachwiane, szczególnie po zerknięciu na datę wykonania ostatnich badań, ale w gruncie rzeczy tak na zdrowy rozsądek, to się dało logicznie wyjaśnić. Mężczyzna był nieobecny, a nawet jeśli już zjawiał się w domu, to jego własne demony sprawiały, że albo pił, albo był stale naburmuszony.
Od czasu znalezienia tej małej niespodzianki pod łóżkiem, wziął się za siebie. Nawet jeśli Saiorse nadal się nie odzywała, to jego myśli zajmowała ona sama i to maleństwo, które nosi pod sercem. To było dla niego znacznie lepsze, niż zamartwianie się, że nie potrafił zapewnić jej wystarczającego bezpieczeństwa. Choć też jeśli pójdzie coś nie tak, to może okazać się, że zaraz podwójnie uderzą w Prestona te najczarniejsze myśli, które doprowadziły ich do miejsca, w którym się znaleźli. W końcu nie będzie martwił się już tylko o jego życie, a o dwa. Dwa najważniejsze w jego życiu — Saiorse, w którą przeżył wszystko, co najlepsze i wszystko, co najgorsze, no i o dziecko, którego tak skrycie bardzo chce, bo choć nieczęsto porusza temat rodzicielstwa, to doszedł do etapu w życiu, w którym uważa, je za dość istotną część. Być może chodzi po prostu o to, że spotkał na swojej drodze właściwą kobietę i samo to sprawiło, że jego przemyślenia na temat bycia ojcem zmieniły się tak diametralnie.
- Czekam. - powiedział krótko i wstał z zajmowanego dotąd krzesła, by podejść nieco bliżej kobiety. Nie chciał robić zamieszania w miejscu publicznym, a rozmowa z tej odległości na pewno zwróciłaby uwagę ludzi zgromadzonych w poczekalni. Wbrew temu wszystkiego, co działo się wokół niego, nie jest wcale człowiekiem, który oczekuje atencji i robi różne dziwne rzeczy tylko dlatego, żeby inni ludzie o nim gadali.
- Ona właśnie przyszła. - stwierdził, podążając za spojrzeniem Saiorse, która w tej chwili patrzyła na drzwi do gabinetu lekarskiego. Patrzyła w taki sposób, że gdyby była superbohaterką, to tych drzwi już by nie było.
Potem jednak pokiwał przecząco głową, bo myśli blondynki były bardzo dalekie od prawdy. Nie zwlekał już dłużej i sięgnął do tylnej kieszeni spodni, z której wyjął kilka poskładanych kartek. - I chyba coś zgubiła. - dodał, wyciągając do kobiety rękę z nierozłożonymi dokumentami.
Znów zwiesił głowę. Nie chciał w tej chwili robić z siebie największego cierpiętnika, rzucając z przekąsem, że najwyraźniej zapomniała też mu o czymś powiedzieć, ale nie ma co ukrywać, nie czuł się dobrze z faktem, że dowiedział się o ciąży tylko przez przypadek.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Chyba powinien się cieszyć, że ze wszystkich ludzi na całym świecie Sai wybrała właśnie jego siostrę po to, żeby u niej się zatrzymać. A przynajmniej tymczasowo. Sytuacja nie była najłatwiejsza, bo kobiety znały się tylko odrobinę — kilka spotkań przy okazji jakichś świąt, ale ostatecznie padło między nimi, że mogą na siebie liczyć. W takim razie przeszło od słów do czynów. Sai stanęła na progu jej mieszkania tamtej nocy, sama w zasadzie nie wiedząc co dalej. Ale nie to było najdziwniejsze w tej sytuacji, a fakt, że Preston znalazł się tutaj. A przecież sama sobie w głowie zaplanowała, że przyjedzie zabrać rzeczy. Co prawda nie pomyślała o karteczce z godziną, ale przecież, skoro miał to być koniec, to chyba lepiej zrobić to szybko.
Czy chciała, żeby to był koniec, to jednak zupełnie inna kwestia. Bo nie chciała. On wciąż był pierwszą myślą o poranku i ostatnią wieczorem. Ale coś sprawiało, że nie mogła po prostu złapać za telefon i do niego zadzwonić.
Wizja Prestona z inną kobietą przekraczała wszelkie jej możliwości akceptacji i nie chciała się na coś podobnego zgodzić. Ale nawiedzało ją to. Bała się tego. I dlatego właśnie to było też pierwszą myślą, o jakiej pomyślała, gdy go tu zobaczyła. To był najlepszy dowód na to, że nie przestało jej zależeć, bo gotowa była wejść do tego gabinetu z marszu i wybić tamtej kobiecie z głowy, każdą myśl dotyczącą jej Prestona!
Ale jak się okazało, nie było żadnej innej. To na nią tu czekał, podając jej w dłoni karteczkę z datą i godziną wizyty.
Saiorse zamarła. Nie wiedziała wcześniej jeszcze, jak powinna mu powiedzieć o ciąży, ale przecież to nie tak, że zamierzała to przed nim do końca życia ukrywać.
Przyglądała się karteczce, a jej usta ściągnęły się w wąską kreskę, co było wyjątkowo trudne przy budowie jej warg. Potrzebowała chwili, by wydusić z siebie słowa.
- Chciałam ci powiedzieć. Wiele razy. - Zaczęła, podnosząc na niego spojrzenie, którego wyraz nie do końca można było z łatwością ocenić. - Ale ciebie ciągle nie było. A kiedy przychodziłeś do domu, byłeś pijany. - Zdarzały się chwile trzeźwości, ale były one okraszone raczej kacem i ciągle złym humorem. To nie nastrajało do zwierzeń. - Ale nie bój się. Do niczego nie zamierzam cię zmuszać. Jeśli masz już jakieś inne plany z kimś innym, to nie masz się czego obawiać. Nie będę cię ciągać po sądach. - Saiorse nie wiedziała przecież, czy nadaje się na matkę. Wszystko w niej krzyczało, że sama nie da sobie rady. Że bez niego padnie i nie da rady się podnieść. A w dodatku, ten wewnętrzny głos kazał jej prosić, żeby został z nią tutaj. Został i nie zostawiał.
Ale zamiast tego, zdobyła się na krótkie - Dobrze wyglądasz. - Stwierdziła. Chyba nie pił. Albo przynajmniej dobrze się zamaskował. Sai tak naprawdę uważała, że on zawsze wyglądał dobrze. Niestety, nawet, wtedy kiedy był pod wpływem. To do rozmów było jej się ciężko wtedy zabrać, a nie do niego samego. Wiedziała, że do wizyty zostało jeszcze kilka minut, ale nie miała pojęcia co począć dalej. Czy go wyprosić?
Z pewnością powinna się zamknąć, ale nie umiała. Nie, teraz gdy, chociaż na chwilę znów miała go obok.
- Simba za tobą tęskni. Ciągle śpi na twojej koszulce, którą ci przypadkiem zabrałam. - Nie dodała, że ona tęskni bardziej niż kot. I to, że kot mimo wszystko śpi na łóżku, bo tam właśnie, zaraz obok poduszki Saiorse, leży koszulka Prestona. Żeby mogła w gorszych chwilach pocieszyć się zapachem jego perfum, żelu pod prysznic, ciała. Tak bardzo chciała, żeby mogli cofnąć czas. Żeby zauważyła moment, zanim stało się takie zło.

Preston Turner
sumienny żółwik
Sai
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Oczywiście, to, że zaufała Joy, osobie z jego najbliższej rodziny, było w ogólnym rozrachunku całkiem na plus dla samego Turnera. To oznaczało, że Saiorse nie brzydziła się nim jeszcze tak bardzo, żeby nie móc patrzeć na nikogo i nic, co z nim związane. Miała przecież tutaj osoby, z którymi ma przynajmniej koleżeńskie relacje, więc mogła wybrać dowolną inną osobę, którą widziała choć kilka razy w życiu, bo też mniej więcej tyle razy przed tamtą feralną nocą widziała się z jego młodszą siostrą.
Czym innym był fakt, że młoda nie puściła pary z ust, nawet po tym, jak już Sai znalazła dłuższe schronienie u swojego przyjaciela. Nie musiała przecież od razy podawać mu nowego adresu kobiety, na której przecież wie, że mu zależy, ale dać znać, że ta jest cała i zdrowa. Bo choć ich ostatnie wspólne tygodnie wyglądały tak, jakby Preston w ogóle nie dbał o dobro Anderson, to często prawie odchodził od zmysłów, a wszystkie te zniknięcia i podejrzane zachowania to dlatego, że potrzebował jakiegoś katalizatora dla tego poczucia bycia niewystarczająco dobrym. Później, gdy już Saiorse się wyprowadziła, pomyślał parę razy, że kobieta zasługuje na kogoś lepszego, że przy kimś innym nie musiałaby doświadczyć tylu złych rzeczy. Szybko jednak te myśli zastępowały inne, sprowadzające się do tego, że teraz już nie byłby w stanie przejść do porządku dziennego nad widokiem Sai z kimś innym. Wtedy podejmował kolejną nieudaną próbę kontaktu. Ta znaleziona kartka i zdjęcia z badania usg, praktycznie spadły mu z nieba. Nie wiedział jeszcze, czy coś przez to się między nimi zmieni, ale przynajmniej dostał szansę rozmowy. Rozmowy, która nigdy nie była jego mocną stroną, dlatego tym, że wziął się za siebie, też chciał coś przekazać kobiecie, która nie wiadomo kiedy stała się dla niego najistotniejszą osobą na świecie. Nawet teraz nic się nie zmieniło, pewnie nawet gdyby mieli się już nigdy nie spotkać, to przez dłuższy czas nie mógłby zaangażować się w nic nowego, a sama Saiorse już zawsze zajmowałaby ważne miejsce w jego głowie i sercu.
- Znalazłem też wydruk z usg. - powiedział, gdy Saiorse uparcie milczała. Jego celem nie było oskarżanie teraz Saiorse o cokolwiek, aczkolwiek w jego głosie mogła być wyczuwalna taka nuta. W końcu nikt nie czuje się dobrze, gdy coś się przed nim ukrywa, a już na pewno tak poważną sprawę.
- Przepraszam, nie mogłem sobie poradzić z Twoim postrzałem i tym wszystkim, co wcześniej. - zebrał się na szczerość. W pewnym momencie zaczął zdawać sobie sprawę, że zawodzi Saiorse, ale to, zamiast motywować Prestona do poprawy, ściągało go jeszcze bardziej w dół. Zdawał sobie sprawę ze swojej winy w tym, że ich relacja nie potoczyła się najlepiej, ale chociażby ta cała tajemnica zrobiona z ciąży, dawała mu do zrozumienia, że nie tylko on nawalał. Może te winy nie dzielą się po równo, ale oboje mogliby wskazać momenty, w których gdyby postąpiliby inaczej, to ta wizyta u ginekologa wyglądałaby zupełnie inaczej.
- A co jeśli nie planuję bliższej i dalszej przyszłości z nikim innym niż Ty, Saiorse? Z nikim innym, niż Wy. - powiedział i na dłuższy moment spojrzał na dostrzegalnie już zaokrąglony brzuch blondynki. Wyciągnął dłoń, by jej dotknąć. To było całkowicie bezwarunkowe, ale jednak powstrzymał się w połowie drogi. - Myślałaś o tym, w ten sposób? - spojrzał kobiecie w oczy.
Skinął głową na słowa kobiety. Jakoś postarał się na dziś ogarnąć. Już od jakiegoś czasu nie łapał za kieliszek, ale dziś w końcu się ogolił i założył czyste ciuchy.
- Ja bardziej za Tobą, niż za nim. - uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu. Jego przyjaźń z kotem Saiorse jest dość szorstka, z jednej strony bywało, że irytowało to, jak po wejściu do mieszkania zaczynał mu się plątać wokół nóg, a z drugiej, gdy przez tych kilka dni Simba był jeszcze u niego, to był powiernikiem wszelkich boleści Prestona.
- Minęły Ci już dolegliwości? Nie wyglądasz na tak wyczerpaną, jak... ostatnio. - zapytał, przyglądając się Sai z troską.
Pewnie nawet nie ma co marzyć, że Saiorse pozwoli mu wejść do gabinetu, ale nadal się o nią martwił, teraz to nawet jeszcze bardziej. W dodatku to pierwsza sytuacja, w której może dowiedzieć się co u niej i teraz gdy myślał już trzeźwo, to nie miał zamiaru jej zmarnować.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Szpitalne odgłosy trwały gdzieś w tle, ale Sai zdawała się nie zwracać na nie większej uwagi. Skupiła się na tym, że mogła wreszcie z nim porozmawiać. Owszem, na zewnątrz zgrywała twardą i złą, ale wewnątrz, trawiła ją tęsknota. Do niego — do wspólnych chwil gdzieś w środku dnia, które mogli wykorzystać na szybki lunch, czy nawet zwykłe przytulenie się. Sposób, w jaki patrzył na nią rano i dotyk jego skóry pod jej palcami o poranku. Wspólne wieczory, gdy ona w za dużej koszulce, wyciągniętej gdzieś z dna jego szafy siedziała na kanapie przytulona do jego torsu.
To wszystko pozostawało tak żywe w jej wspomnieniach, jakby nie minęło dalej niż kilka dni. A jednak przecież po słodkim okresie nastąpił czas pełen alkoholowego wyziewu. Zimnego łóżka, odgrzewanych w samotności kolacji.
Ale teraz, widząc go tutaj nie mogła powstrzymać delikatnego truchlenia serca, gdy miała go znów tak blisko siebie. Myślała, że się poddał. Że wybrał tamtą, bo droga mogła być z tamtą łatwiejsza niż z nią.
A jednak był tutaj. Co takiego się zadziało? Nie umiała do końca odtworzyć wydarzeń z tamtej kłótni — czerwona mgła wściekłości, zmęczenie całą sytuacją oraz hormony ciążowe sprawiły, że nieco odcięta była od samej siebie. Chyba jej się tłumaczył, ale jego głos rozmywał się pod jej własnymi, oburzonymi krzykami.
Wyciągnął w jej stronę też zdjęcie. Zdjęcie, na którym ona sama początkowo nie widziała zupełnie nic. Dopiero lekarz musiał wszystko zaznaczyć, żeby rozjaśnić jej w głowie. Miała być mamą małej fasolki. No pięknie. Ale usłyszała nutę pretensji. W odróżnieniu jednak od ostatniej kłótni nie była w nastroju do konfrontacji.
- Co miałam zrobić? Udawać, że wszystko jest ok i stworzymy szczęśliwą rodzinkę, kiedy woziłeś się po nocy, z cholera wie kim? - Ale nie, nie krzyczała. Nie podniosła głosu nawet. W jej głosie również brzmiał żal. - Wyszedłeś z domu, nie mówiąc mi o niczym. Zostawiłeś mnie samą, jakbyś miał coś do ukrycia. I w dodatku jeszcze ten numer telefonu… - Owszem, jej były zajmował się jakiś czas temu jej sprawą, ale nie było już między nimi nic. Za to on przyjmował i być może rozdawał numery telefonów. Nadal pamiętała imię tamtej zapisane na karteczce.
- Wiesz, że byłam tam dla ciebie? Cały cholerny czas czekałam na ciebie, żeby móc z tobą porozmawiać. O postrzale, o strachu, o dziecku… Nigdy nie przyszedłeś. Uciekałeś, a ja myślałam, że uciekasz przede mną. - Czuła, że znów zbiera się jej na łzy, ale przecież lekarska poczekalnie nie była dobrym miejscem na tego typu rozmowy.
- Nie myślałam o tym w ten sposób. - Przyznała niechętnie, ale w zasadzie mógł się domyślić tego po jej wcześniejszych słowach. Oraz tych, które miały paść teraz. - Kim jest Cami i powiedz mi, że to jakaś dziewczyna, której sprawą się zajmowałeś na posterunku. - Musiała to wiedzieć. Musiała wiedzieć, co go łączy z tamtą dziewczyną.
Niezależnie od odpowiedzi powiedziała jednak zupełnie cicho.
- Też za tobą tęskniłam. Ale wizja tego, że ty z inną… - Nie umiała powiedzieć tego na głos. Było zbyt obrzydliwe. - Dlatego nie odbierałam. Bałam się, co mogę usłyszeć. - Nawet nie od niego. Może to dzwoniłaby tamta?
- Dzisiaj jest lepiej, ale wieczory są najgorsze. Śpię później po 12 godzin, bo jak w zegarku — wybija 20, a ja zwracam. - Nie powinna może dzielić się takimi szczegółami. W końcu nie były najprzyjemniejsze.
- Dzisiaj mogę zdecydować, co dalej… Czy chcę… czy chcę je zostawić. - Postanowiła być z nim zupełnie szczera. Ostatecznie, gdyby nie on, tego dziecka by nie było, więc miał prawo wiedzieć i chyba… decydować. - Tak bardzo się boję… Nie umiem w dzieci. Nie znam się na nich… - Powiedziała niespodziewanie. Jedyna styczność to dzieciaki z jego rodziny. A ona? Jak do cholery miała móc sobie poradzić i to w dodatku całkiem sama?!
- Pani Anderson? - Z gabinetu wychyliła się głowa lekarki w średnim wieku. - Zapraszam na badanie.
Saiorse zawahała się i spojrzała na Turnera.
- Skoro już tu jesteś… Chcesz ze mną wejść? - I teraz nie chodziło o to, że miał takie prawo. Ona po prostu chciała mieć go obok.

Preston Turner
sumienny żółwik
Sai
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Z racji tego, że Saiorse często wybierała koszulki, które ją są dla niego za małe albo miał do nich sentyment, ale jednocześnie były tak poprzecierane, że nie można było się w nich pokazać wśród ludzi, to ich związek był w dodatku dobry dla planety. No brakowało mu tych wszystkich najbardziej prozaicznych czynności dnia codziennego, które w ostatnich miesiącach wykonywali razem. Choć w gruncie rzeczy nie mieszkali ze sobą jakoś długo, bo zalewnie kilkanaście tygodni, to Preston poczuł, że tak mogłoby być już zawsze i właśnie zderzenie nowej rzeczywistości z tymi wyobrażeniami, było tak dobijające. To dlatego Preston wkurzał się, gdy ktoś, chociażby małą głupotę zrobił w niewłaściwy sposób. Z Saiorse tak nie było, ona zawsze robiła wszystko najlepiej, a nawet jeśli nie, to potrafiła przekonać Turnera do swojej racji. To spory wyczyn z tak upartym osłem, jakim on jest.
Preston postanowił sobie, że dopóki jest nuta nadziei, to sobie nie odpuści. Co prawda zupełnie jej nie dostrzegł w ostatnim czasie, bo nie miał żadnej wieści o Sai, ona sama też nie dawała znaku życia. Za to znalezione zdjęcie podziałało jako swego rodzaju znak, to wtedy wziął się w garść. Przestał pić, co na szczęście nie było takie trudne, poszedł też na ciągle przekładaną wizytę do chirurga. Może nie był najbardziej potulnym pacjentem, ale już wie, co musi zrobić, żeby jego ręka naprawdę powróciła do sprawności. A teraz, gdy już się spotkali, to przecież może być tylko lepiej, prawda? Prawda?
- Miałem coś do ukrycia. Pomagałem kobiecie, którą poznałem na interwencji. Była ofiarą przemocy domowej, pomogłem jej i dziecku wyjechać z miasta. Prosiła o dyskrecję. - odpowiedział. Tamtej nocy zdaje się, że nie wytłumaczył się tak szczegółowo, ale wówczas rządziły nim zupełnie inne emocje.
- Nie nauczyłem się w życiu rozmawiać o problemach. Wiem, że to by wiele ułatwiło, ale nie potrafię tego robić, dlatego uciekam. Zawsze tak było. - wyznał. Nie tak naprawdę podłoża tych problemów, dzieciństwo miał normalne i dopiero gdy już w dorosłym życiu stracił ojca, to musiał być silny dla reszty rodziny. To jednak zaczęło się znacznie wcześniej, jako dzieciak uciekał na boisko, później w pierwszym małżeństwie ucieczką była praca. Wcześniej też wycofywał się, gdy robiło się zbyt poważnie, teraz chodziło po prostu o natłok problemów.
Co uważniejszy obserwator mógłby zauważyć, że w momencie, w którym Sai mówiła, że nie brała pod uwagę możliwości budowania przez nich wspólnej przyszłości, z jego oczu wyparowała nagle cała nadzieja, pojawił się po prostu bezkresny smutek. Chyba nie było gorszej rzeczy, którą mógłby usłyszeć.
- Od naszej pierwszej wspólnej nocy, nawet palcem nie dotknąłem żadnej innej kobiety w ten sposób. - wytłumaczył się. Choć czy to miało sens, skoro teraz i tak wszystko było już jasne. - A Cami pomagałem się ewakuować, gdy zalało część miasta. - powiedział krótko. No dobra, może trochę flirtowali podczas tamtego spotkania, ale to nigdy nie miało być nic więcej.
- Lekarz mówi, że to normalne? - zapytał. Z kolei on może i nie powinien podejmować próby kontaktu fizycznego, ale mimo wszystko wyciągnął rękę w kierunku Saiorse i położył dłoń na biodrze blondynki. - A chcesz? - zapytał. On chciał, ale co on tutaj miał do gadania.
- Masz jeszcze chwilę do wizyty? Może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponował. Przyda im się odrobina świeżego powietrza, no i też Preston chyba chciał uzyskać odpowiedź na to konkretne pytanie bez obecności świadków. Ludzie w poczekalni może i nie byli świadomi co się między nimi dzieje, ale pewnie z jedna ciekawska osoba się znajdzie, no a poza tym, to jednak kluczowa sprawa.
Wywołanie nazwiska Sai przez lekarkę rozwiało jednak wszelkie wątpliwości dotyczące czasu.
- Jeśli mogę. - skinął głową. To pytanie na nowo rozpaliło w nim nadzieję, która przed chwilą zdawała się zgasnąć już ostatecznie. Może między nimi jednak nie wszystko jeszcze skończone. Preston nie wymaże tego, co było, ale może pokazać, jak mogłoby być. Dlatego gdy tylko blondynka skinęła głową, to ruszyli w kierunku gabinetu.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Sai gotowa była wybrać każdą koszulkę, która chociaż trochę pachniała nim samym. Był to jakiś dziwny rodzaj uzależnienia, na który nic nie mogła i nie chciała poradzić. Wstyd się przyznać, ale w tym wypadku, kwestie ekologiczne zostawały naprawdę daleko w tyle. Dla niej też ten wspólny okres zamieszkania stanowił odmianę od wszystkiego, co znała wcześniej. Z nikim innym nie było jej tak dobrze. Nawet gdy mieli drobne sprzeczki, to jednak pokazywały one jedynie, że żadne z nich nie zatraciło do końca indywidualności w związku. Że nadal potrafili dogryzać sobie w sposób taki jak na początku, chociaż teraz w nie do końca krzywdzący sposób. Kochała go i za nic nie chciała, żeby z jej powodu czuł się źle, czy tym bardziej, nie chciała stać się przyczyną jego alkoholizmu. A najwyraźniej nie umiała dostrzec tego w porę — była przecież pewna, że znalazł u innej to, czego ona sama nie mogła mu dać lub to, co mu odebrała wraz ze swoim pojawieniem się w jego życiu.
Nawet, teraz gdy się jej tłumaczył, nie umiała pojąć jego sposobu rozumowania. Pokręciła głową.
- Preston… Nie prosiłabym cię, żebyś mnie zdradzał szczegóły, bo wiem, że… - mi nie ufasz wydawało się brutalnym określeniem. - Prosiła cię o dyskrecję i przedemną też uznałeś, że trzeba to zataić? Co ja bym miała z tą informacją zrobić? Ale nawet bez wdawania się w szczegóły przecież mogłeś powiedzieć, że masz coś do załatwienia… - Nie mogła pojąć, czemu tego nie zrobił. - Myślałam, że możemy sobie ufać… We wszystkim. - Brak zaufania bolał teraz tak, jak wszystkie wcześniejsze kłamstwa. - Jeśli zrobiłam coś, co sprawiło, że przyrównałeś mnie do byłej żony, to przepraszam. Nigdy nie było to moją intencją. Ale nie mogę odpowiadać za to, że wolałeś mnie okłamywać, niż spróbować pokonać swoje problemy. - Czasem chyba oboje zapominali, że byli w policji. Ona kiedyś, on nadal. Że emocje były słabością, zwłaszcza w trakcie interwencji. Ale Sai wiedziała też coś jeszcze — jeśli emocje dusi się w sobie wystarczająco długo, to ostatecznie one wybuchają. Jak u nich. Ona też przecież była pewna, że ją zdradza, ale nie miała na tyle odwagi, by usłyszeć ewentualne potwierdzenie. Wmawiała sobie, że to przez jego alkohol, ale tak naprawdę za wszystko odpowiedzialny był strach.
Ale tak, Sai była uważnym obserwatorem. Zauważyła nagłą utratę błysku w oku. To krótkie wstrzymanie oddechu i zrozumiała, jak wielki błąd popełniła.
- Źle zrozumiałam pytanie… - Zaczęła, ale zawahała się. Czy nie byłoby im lepiej, gdyby po prostu myślał, że nigdy nie chciała mieć z nim przyszłego?
Spojrzała na jego twarz i zrozumiała, że byłaby to najokrutniejsza rzecz, jaką można zrobić drugiemu człowiekowi.
- Marzyłam o tobie o wiele wcześniej, niż dałeś mi klucze do mieszkania. Kwestia zakładu i tego, że wtedy mogłeś myśleć o mnie, jako o zabawce długo mnie gryzła — wtedy zorientowałam się, że mi na tobie zależy. I każdy dzień później utwierdzał mnie w przekonaniu, że żaden facet przed tobą nie miał znaczenia i tylko z tobą chce być… - Nie wiedziała, czy ktoś ich słucha, ale mieli teraz okazję porozmawiać na spokojnie. Zresztą, w jej stanie nerwy były niewskazane. - Kiedy przed chwilą spytałeś o to, zrozumiałam, że pytasz, czy myślałam kiedyś o tym, że pijesz z mojej winy. - Wyjaśniła, chociaż chyba sens zgubiła gdzieś po drodze. - Nigdy nie sądziłam, że mogłabym kochać tak mocno, ale też myślałam, że jestem problemem, z którym radzisz sobie właśnie przez alkohol. - Powiedziała, gdy zbliżył się do niej.
- Po co ci był jej numer? - Spytała, nie do końca wierząc, że nic między nimi nie zaszło. Ale w tym momencie bardziej nie ufała tamtej dziewczynie niż Prestonowi. Za flirt byłaby zła, ale z drugiej strony Preston miał swój rozum — wiedział, jakie mogłyby być konsekwencję jego czynów.
Patrzyła, jak wyciąga dłoń i kładzie ją na jej biodrze. Zawahała się i przesunęła ją na wystający brzuszek. Była jednak pełna lęku i strachu.
- Nie wiem… Nie wiem, czy chcę. Boje się. - Bała się samotności i tego, że sobie nie poradzi. Że zrobi coś złego i odbije się to na dziecku.
- Może po wizycie? - Zaproponowała, skoro już wiedzieli, że teraz czasu nie mają.
Bo chciała go w gabinecie. Chciała go ze sobą.
Lekarka wskazała jej fotel, a Prestonowi krzesło obok. Sai ujęła jego dłoń, jakoś tak mimowolnie, gdy lekarka smarowała przeraźliwie zimnym żelem kawałek odsłoniętego brzuszka.
- Pan, jak rozumiem, jest tatą? - Spytała, szykując teraz maszynę. - Proszę przyjąć moje gratulacje. Ma pan dzielną partnerkę. Podczas pierwszej wizyty nie mogła się też pana nachwalić. - Stwierdziła, chcąc dodać im otuchy.
Sai zarumieniła się nieco. To prawda — była na niego zła, była pewna, że to koniec, ale nie mogła zdobyć się na to, żeby ktokolwiek źle o nim myślał. W końcu to była jej wina, że nie była dla niego wystarczająca.
- Jesteście państwo gotowi? No i czy chcą znać państwo płeć dziecka, jeśli będzie widoczna? - Spytała lekarka, przeskakując wzrokiem, między jednym a drugim.
Saiorse ścisnęła mocniej dłoń Prestona i spojrzała na niego.
- Chcemy? - Spytała słabym głosem, jakby nie tylko o płeć chodziło. Płeć niosła bowiem za sobą możliwość przywiązania się, a wtedy chęć zachowania dziecka. Ale ona sama nie da rady…

Preston Turner
sumienny żółwik
Sai
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Drobne sprzeczki dodawały pikanterii w ich związku, ale w pewnym momencie przestało chodzić o przekomarzanie, które ma podnosić atmosferę w ich sypialni. Dla każdego z nich ten moment mógł nadejść w nieco innym momencie, nie ma co ukrywać, że Preston nieco później to sobie uświadomił. Najgorsze jest w sumie to, że nawet gdyby mógł cofnąć czas i podjąć inne decyzje, to prawdopodobnie i tak bardziej by się nie otworzył. Jeśli czegoś — w tym przypadku rozmawiania — nie nauczył się przez dwadzieścia lat budowania relacji z różnymi kobietami, to marne szanse, że nagle poukładałby sobie wszystko w zupełnie inny sposób. Może to specyfika wykonywanego zawodu sprawiła, że nie zawsze postępuje w racjonalny dla innych sposób. W tym momencie pozostaje mieć nadzieję, że Saiorse dzięki swojemu kilkuletniemu doświadczeniu w policji, przynajmniej teraz gdy wszystko sobie już wyjaśnią, będzie w stanie pojąć jego tok rozumowania.
- Uznałem, że powinienem uszanować prośbę tej kobiety, nawet jeśli od momentu odwiezienia jej na lotnisko i tak nie mieliśmy żadnego kontaktu. - powiedział zgodnie z prawdą. Tutaj nie chodziło o brak zaufania do blondynki, choć jego zaufanie dość jednoznacznie wskazuje, że tak mogłoby być. Po czasie pewnie podzieliłby się z Saiorse wszystkim, chciał po prostu najpierw mieć pewność, ze wszystko pójdzie zgodnie z planem. Niestety na najbliższą okazję rozmowy musiał czekać kilka tygodni. Był to czas, który w głowach ich obojga narobił wiele bałaganu, bo jeśli myśli nie mają żadnego punku zwrotnego, to mogą sobie w nieskończoność biec w nawet najgorszym kierunku. Czasem docierają do takich zakamarków, że potem trudno powrócić do tego racjonalnego momentu.
- To nie o nią chodzi. Zresztą Nina nie była znowu taka najgorsza, byliśmy dwójką gówniarzy, których przerosło dorosłe życie. - odpowiedział. Ani była żona, ani teraz Saiorse nie wpędziła go w uzależnienie. Ostatnio może i miał małą paranoję, a alkohol był dopiero kolejnym elementem tego domino, jednak Anderson nie obwiniał tutaj o nic. Całą winę widział w sobie, a przyjęcie do wiadomości, że jest się niewystarczającym, okazało się trudniejsze, niż kiedykolwiek myślał, że może być.
Choć nie wiedział, czy czekają go jeszcze jakiekolwiek pozytywne słowa ze strony kobiety, którą nadal kochał, to i tak uważnie podniósł na nią wzrok.
- Alkohol był po to, żeby nie myśleć tak bardzo, że Cię zawiodłem... że nie potrafiłem zapewnić Ci bezpieczeństwa, choć zaufałaś mi na długo, zanim na to zasłużyłem i byłaś przy mnie w trudnych chwilach. - odparł. Do dziś pamięta ten wieczór, w którym zaniepokojona zadzwoniła do niego i poprosiła o przyjechanie i nie chodzi wcale o to, jak tamta noc się skończyła. Poczuł się wtedy na właściwym miejscu, jakby znalazł tę przysłowiową drugą połówkę pomarańczy i chciał zrobić wszystko, byle tylko Saiorse poczuła się bezpieczna, ale skoro pierwszy czy drugi raz mu się to nie udało, to jego morale podupadało coraz bardziej.
- A pytałem o to, czy myślałaś o tym czy chciałabyś jeszcze spróbować zbudować ze mną przyszłość, a teraz to już chyba rodzinę. Czy postanowiłaś, że to już skończone? - chyba znów zapaliła się w nim iskierka nadziei. Preston nie mógł obiecać, że nagle stanie się idealnym partnerem, ale będzie starał się być lepszym partnerem, bo wie już, jak to jest stracić najistotniejszą część swojego życia. Miesiące w zawieszeniu w prawach do wykonywania zawodu, nie były tak dotkliwe, jak tych kilka tygodni bez kontaktu z Sai.
- Dobrze nam się rozmawiało, zaproponowała wyjście na piwo w ramach wdzięczności i zostawiła kartkę w radiowozie, a po powrocie na komisariat musiałem wszystko z niego zabrać. - wzruszył ramionami. Mógł w sumie wyrzucić karteczkę do śmieci, ale wtedy nieświadomie włożył ją do kurtki, dla niego nie było w tym nic podejrzanego.
- Możemy pójść na kawę... albo herbatę. - odpowiedział. Jego wiedza o diecie ciężarnych była żadna, nie wiedział nawet, czy kofeina w ciąży szkodzi, ale jeśli tylko blondynka mu pozwoli, to podszkoli się ze wszystkiego.
Choć nadal niewiele potrafił rozpoznać na ekranie, to samo doświadczenie bycia u boku Saiorse, trzymanie jej za rękę i patrzenie w oczy, było dla niego momentem, o którym nieprędko zapomni. Skinął głową na pytanie lekarki i uświadomił sobie, że pierwsza wizyta musiała być dosyć dawno temu, skoro Sai wówczas tak bardzo go chwaliła.
- Ja chcę. - powiedział ochoczo. Po chwili jednak dotarło do niego, że to, że tutaj są oboje, nie musi oznaczać wcale, że tak pozostanie. Jeszcze mieli dużo tematów do przedyskutowania. - Ale możemy się wstrzymać do następnej wizyty. - dodał więc, powracając spojrzeniem, które na chwilę uciekło na ekran aparatury do badania, do blondynki.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Też była tego zdania — jak długo mogli sprzeczać się, śmiać i odczuwać jakiekolwiek emocje, tam wciąż była szansa na miłość. I tak było w ich przypadku. Było częścią ich, nawet jeśli dla kogoś z zewnątrz mogło to być nieco niezrozumiałe. Ale co ich obchodzili inni, kiedy mieli siebie? Kiedy mogła liczyć na jego bezgraniczną szczerość. No, a przynajmniej do czasu. Dla Sai było zupełnie nie do pojęcia, jak on w zasadzie z kogoś zupełnie bezpośredniego, nagle mógł uznać, że pominięcie tego, że jedzie do innej kobiety w środku nocy, jest kwestią, którą można było pominąć?
- Jej prośba była ważniejsza? - Tak właśnie odebrała jego słowa. Że wolał spełnić zachciankę tamtej kobiety, gdy po tygodniach jej własnych próśb nie znalazł tygodnia, żeby być trzeźwym kilka dni z rzędu. - Ja prosiłam, żebyś wracał wcześniej, żebyś odstawił alkohol… Na nic to się zdało. Wystarczyło słowo obcej kobiety, żebyś nie wypił tamtego wieczoru nic… - Próbowała panować nad emocjami, ale w jej stanie nie było to łatwe. Dla dziecka powinna zachować zimną krew, nie wyrzucać z siebie stresów, ale jednocześnie też okiełznanie złości wcale nie było takie proste, gdy hormony w niej wręcz szalały. Problem w tym, że zmieniały się, jak irlandzka pogoda. W jednej chwili chciała się z nim kłócić, żeby zaraz móc zbliżyć się do niego i przytulić i spróbować zapomnieć o wszystkim, co było.
Ale nie… Preston musiał też bronić teraz swojej byłej, dokładając Sai do głowy kolejnych myśli. Że może gdzieś tam, ukradkiem Preston do niej również tęskni. Bolało to, nawet jeśli miało to rację bytu. To Sai angażowała się za mocno, za szybko i teraz miała tego skutki.
I tak — czuła się winna właśnie dlatego. Że może swoim zachowaniem w jakiś sposób zmusiła Prestona, żeby zadeklarował więcej, niż w rzeczywistości chciał na ten moment dać, przez co był cholernie nieszczęśliwy.
Jego słowa jednak tak bardzo kontrastowały z tą wizją, którą miała w głowie, że nie potrafiła początkowo zrozumieć, o czym on mówi.
- Preston, ale… to nie była twoja wina… - Wydusiła z siebie wreszcie, na moment nawet zapominając, że to nie dlatego się wyprowadziła. - Nigdzie i nigdy nie czułam się bezpieczniej jak właśnie przy tobie i u ciebie. - To, że się tak czuł jedynie potwierdzało jej wersję, że to właśnie przez nią zaczął pić. - Ty też byłeś przy mnie w trudnych chwilach. I wydawało mi się, że możemy sobie ufać na tyle, żeby opowiadać o prośbach i pomocach od innych. - Ona o Rodericku powiedziała mu natychmiast. I chociaż na moment nawet zatęskniła za chwilami beztroski, to jednak zdała sobie szybko sprawę, że tamto wcześniej, nijak się miało do prawdziwego uczucia, jakim darzyła Prestona. Nie zamieniłaby tego na nic innego na świecie. Nawet, teraz gdy od tygodni prawie ze sobą nie rozmawiali, wiedziała, że to on właśnie jest tym jedynym.
- Myślałam o tym. I bardzo chciałam ci powiedzieć o tym, że jestem w ciąży. Ale ty nigdy nie miałeś dla mnie czasu… Bałam się, że zepsułam twoje poukładane życie. Że nie pasuje do twojego świata i dlatego uciekasz w alkohol, pracę i… inne kobiety. - Spojrzała na niego, wiedząc jednocześnie, że nie jest tak smukła, jak w momencie, gdy ją poznał. Rysujący się brzuszek odznaczał się pod ubraniami, twarz się zaokrągliła, a piersi się powiększyły. Czy nadal miała szansę z młódką, którą zapewne była ta, której pomagał? - Chciałabym być z tobą, ale boje się, że kolejny raz pozostaniesz głuchy na moje prośby. Że będę sama w domu, a gdy wrócisz, to najważniejsza będzie butelka. Teraz muszę martwić się o siebie i dziecko. Nie wiem, czy dałabym radę martwić się codziennie też o to, czy wrócisz na noc… - Nie chciała go odrzucać. Chciała mu po prostu powiedzieć, czego się najbardziej boi. - Ale możemy o tym wszystkim porozmawiać po badaniu… - Powiedziała, bo jednak korytarz przychodni nie był chyba najlepszym na to miejscem. - Musisz jednak wiedzieć, że ani na moment przez ten czas nie przestałam cię kochać… i to w tym wszystkim bolało najbardziej. - Przyznała znacznie ciszej, jednak tak, by to usłyszał.
Wiedziała jednak, że on również ją kochał. Widziała to w jego spojrzeniu, gdy przenosił je z ekranu na nią, a potem znów na ekranik, gdzie kiełkowało wspólnie stworzone przez nich życie.
- Zaczekamy… - Stwierdziła nagle, patrząc na Prestona. Skoro po wizycie i tak mieli iść porozmawiać, to będzie dobry moment na zdecydowanie, czy dziecko przyjdzie na świat, a jeśli tak, to czy zostanie z nią lub… z nimi. To były w zasadzie ostatnie momenty, gdy można było jeszcze coś z tym zrobić. A Saiorse tak bardzo się bała…
Lekarka skinęła głową, najpewniej nie podejrzewając mętliku w głowie Sai, ale Anderson mocniej ścisnęła dłoń Turnera, jakby mimo wszystko potrzebowała zapewnienia, że rozumie, że muszą zaczekać. A czując, że on odwzajemnia uścisk, Sai nagle zmieniła zdanie. - Albo przepraszam… Jednak chcemy. - Powiedziała z przejęciem. Skoro mieli podjąć decyzję, to musieli mieć ku temu wszelkie informacje.
Lekarka znów przytaknęła głową i zaczęła jeździć urządzeniem po brzuchu kobiety.
- W takim razie moje gratulacje. To będzie... - Zaczęła i zaczęła przyglądać się uważniej ekranowi.

Preston Turner

Rzut
sumienny żółwik
Sai
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Preston nigdy w swoim życiu przesadnie nie kierował się zdaniem innych ludzi. Jeśli więc chodzi o uczucia, to tym bardziej do nie miało dla niego znaczenia. Tak było w przypadku wczesnego małżeństwa, gdy nie wszyscy najbliżsi byli przychylni takiej decyzji, tak samo byłoby, gdyby nagle ktoś zaczął mu mówić, że Saiorse to nie, bo ma irlandzkie korzenie czy z jakiegokolwiek innego powodu. Może ich charaktery wielokrotnie się ścierały, ale jak pokazuje ich własna historia, w tym szaleństwie jest metoda, no przynajmniej w pewnych momentach tak było.
- Poznałem ją na interwencji, ma dwuletnie dziecko i facet się nad nią znęcał. - powiedział. Preston działał jak na służbie, choć jego chęć pomocy miała również zupełnie prywatne podłoże. Właśnie dlatego nie przeprowadzili tej sprawy przy pomocy całej tej papierologii, a gdy tylko Turner dowiedział się, że kobieta ma rodzinę po drugiej stronie kraju, więc są całkiem realne szanse na odmianę jej życia, to pierwszy zdecydował się pomóc. - Nie chcę tutaj robić scen. - podsumował. Mogą sobie wszystko wyjaśnić, ale jednak Preston tutaj nie chciał mówić o kimś innym, niż on sam. To, że o nim ludzie będą gadać, to mniejsza o to, ale nie chciał na innych ściągać kłopotów. Co więcej, powinni wszystko sobie wyjaśnić, żeby ciągłe niedopowiedzenia nie rozwalały ich ewentualnego związku od środka. Prestonowi nie przychodzą tego typu rozmowy z łatwością, ale skoro już zaczęli, to chyba lepsza okazja, może im się nie przytrafić. Turner powiedziałby wtedy o swoich ograniczeniach i przeszłych związkach, bo to tej pory, raczej powierzchownie mówił o byłej żonie czy późniejszych relacjach z kobietami.
- Jednak to przeze mnie i pod moim domem zostałaś postrzelona. - wyrzucił z siebie z miną zbitego psa. Dla niego ta sytuacja była nie tylko porażką na polu zawodowym, ale też czuł, że zawiódł jako mężczyzna. Nie potrafił zrobić tej jednej rzeczy, która w pierwotny sposób jest jego zadaniem. - Właśnie... postrzał i ciąża nie są dla Ciebie żadnym zagrożeniem? - zapytał, gdy dotarło do niego, że przecież nie tak dużo czasu minęło i nie wszystko mogło zdążyć się już zabliźnić.
- Nie ma i nie będzie żadnej innej kobiety. - wyznał. Czy jego życie zmieniło się diametralnie wraz z poznaniem Saiorse? Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale gdyby nie chciał tak daleko idących zmian, to nie zaproponowałby blondynce wspólnego zamieszkania. Niezależnie od tego, co później działo się w jego głowie, tej decyzji nigdy nie pożałował.
- Wiem, że w wielu momentach zawaliłem sprawę, ale chcę to naprawić. - tymi słowami musiał przerwać. Może to i dobrze, w tym momencie w jego głowie działo się tyle, że i tak miałby problem sensownie poskładać ten potok myśli, w sensownie brzmiące zdania. Gdy weszli do gabinetu, to z jednej strony zyskał czas na ułożenie sobie wszystkiego, z drugiej zaś, z każdą minutą obserwacji ekranu i Saiorse, myśli tych było coraz więcej. Teraz znacznie trudniej byłoby mu przyjąć do wiadomości decyzję blondynki, że nie chciałaby już budować z nim przyszłości. Kobieta nosi pod sercem wytwór ich obojga, a Preston, mogąc uczestniczyć teraz w badaniu, zdawał sobie sprawę, że to właśnie Sai jest tą kobietą, która była mu pisana, że to ona powinna być matką jego dzieci. Wpadka czy nie wpadka, tak właśnie miało być. Jeśli nie Anderson, to nie będzie miał dzieci, ale milczał, bo nie chciał nakładać teraz niepotrzebnej presji. Właśnie dlatego z dużą dozą nadziei przyjął słowa blondynki, że i ona chce poznać płeć dziecka. Pewnie to jeszcze będzie tak na sto procent pewne, ale Preston przyjął to za pozytywny znak, więc zupełnie spontanicznie pochylił się nad ich splecionymi dłońmi i pozostawił pocałunek na tej należącej do Saiorse.
- To będzie chłopiec. - powiedziała lekarka.
Te słowa wyrwały Prestona z niemalże euforycznego stanu, który był wywołany być może tylko złudnym robieniem sobie nadziei, ale potrzebował teraz czegoś, czego mógłby się złapać. Czegoś, co utrzyma go na powierzchni.
- Będziemy mieli syna. - powiedział półgłosem.
- W tej chwili mogę to stwierdzić z osiemdziesięcioprocentowym prawdopodobieństwem . - wyjaśniła lekarka.

Saiorse Anderson
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Historia tamtej kobiety tak naprawdę niewiele ją obchodziła. Nie dlatego, że jej krzywda jej nie obchodziła, bo gdyby Preston, chociaż słowem wspomniał, co planował — nawet głupie “wyjdę dziś w nocy, bo mam coś do załatwienia”, sprawa mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Tego elementu właśnie nie mogła pojąć.
Chciał jej powiedzieć, że mimo tego, że poznał ją jedynie na interwencji, to wszystko stanowiło dla niego coś ważniejszego niż ich własny związek? Bolało ją to, dlatego w niezbyt szczęśliwym milczeniu pokręciła głową. Zupełnie jakby zabrakło jej już sił na tę dyskusję. On nie widział nic w tym złego, a ona czuła się, że zwyczajnie jej nie ufał. Jakby spodziewał się, że co, poleci do męża tej kobiety, o której istnieniu nawet nie miała pojęcia.
- Scen? - Powtórzyła tylko, wiedząc, że to słowo z nią zostanie. Cóż. Sam chciał porozmawiać i teraz nagle robienie rozmów nie było mu na rękę… Czuła, że znów balansują na krawędzi. Ale opanowała się. Skoro mieli się pokłócić, czy pogodzić, to może jednak rzeczywiście nie robić tego na oczach personelu medycznego, który najpewniej będzie widywała do końca ciąży. O ile oczywiście zdecyduje się ją dalej poprowadzić rzecz jasna. Ta rozmowa chyba rzeczywiście była im potrzebna i mogli tylko mieć nadzieję, że hormony Saiorse nie wezmą nad nią góry, bo nie do końca umiała nad nimi panować. Ciągle w uszach przecież brzęczały jej jego słowa z kłótni — odtwarzała je raz, po raz… Czy naprawdę myślał, że się puszcza z Roderickiem, podczas gdy ona wiernie czekała na niego w domu? To była kolejna kwestia, którą powinni omówić po badaniu.
- Nie przez ciebie… To była tylko i wyłącznie ich wina. Przecież to nie ty pociągnąłeś za spust. - Może i miała wątpliwości odnośnie do jego, czy była dla niego odpowiednia, ale czego była pewna, to to, że nie było w tym całym postrzale jego winy. - Jesteś dobrym gliną, dlatego masz wrogów. Wyszłam w złym momencie z twojego domu. Twojej winy nie było w tym żadnej. - Stwierdziła, jakby mówiła jakąś oczywistość i chyba tak właśnie było, bo dla niej nie było wątpliwości — w tej akurat kwestii, jego sumienie było zupełnie czyste. - A co do powikłań… Chyba nic na to nie wskazuje. To dopiero moja druga wizyta. - Pierwsza była z potwierdzeniem, którego tym nie zdążyła mu przekazać. Saiorse bardzo późno zorientowała się, że jest w ciąży, bo tak naprawdę raptem 1,5 tygodnia temu mocno się zaokrągliła. W jej przypadku to był już prawie 4 miesiąc. W każdym razie, gdyby coś mogło jej grozić, najpewniej lekarz powiedziałby jej od razu. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Posłała mu długie spojrzenie, jakby próbowała wyczytać z jego twarzy, czy słowa, jakie padają z jego ust, są prawdziwe, czy może on sam działa tylko pod wpływem emocji spowodowanym pojawieniem się dziecięcego elementu.
Nie było to jednak do końca ważne. Do gabinetu weszli razem i we dwoje odebrali cudowne wieści, że będzie to chłopiec. Saiorse teraz widziała więcej — wciąż nie mogła pojąć, jak doktor potrafi odróżnić to od ewentualnej dziewczynki, ale miała wrażenie, że już teraz dostrzega w kształcie podobieństwo do Prestona.
Zacisnęła mocniej dłoń na dłoni Prestona, a zaraz po tym, jak on złożył pocałunek, ona sama przyłożyła jego dłoń do ust w geście przerażonego szczęścia.
- Będziemy mieli syna… - Powtórzyła, a słowa te wydały jej się równie abstrakcyjne, jakby ktoś właśnie powiedział w telewizji, że kosmici na szczycie Mount Everest, zajadają się pierogami. - Będziemy mieli syna… - Raz jeszcze, jakby powtórzenie tego miało to jakoś urzeczywistnić.
Lekarka dała im chwilę, zapisując coś w dokument, a potem przeszła do dalszych oględzin. Część badania odbyła się za rozpostarty od pasa w dół parawanem, ale Sai i tak nie była w stanie za wiele powiedzieć. W międzyczasie musiała się częściowo rozebrać, później ubrać, odpowiedzieć na kilka pytań i wcale nie tak długo później stała już Prestonem przed przychodnią, w dłoni dzierżąc część wyników i najnowsze zdjęcie.
Spojrzała wreszcie na Prestona. Czuła, że zaczyna pękać, ale nie umiała samodzielnie podjąć decyzji. Ostatecznie to był też jego syn.
- Nie byliśmy tak uważni, jak nam się wydawało… - Spróbowała zażartować. - Przeszliśmy z etapu “na twarz”, na etap “ma twoją twarz”... - Wysunęła zdjęcie w jego stronę. - Chcesz gdzieś usiąść i porozmawiać? - To był w zasadzie ostatni moment na podjęcie decyzji. Czy sama dałaby radę wychowywać ich syna? - Bo on jest twój... Wiesz o tym, prawda? Że ja nie zdradziłam cię z Roderickiem... - Powiedziała szybko. Chyba jej uwierzy.

Preston Turner
sumienny żółwik
Sai
ODPOWIEDZ