FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Ezra chyba powinien dojść do jakiś wniosków zanim zaczął brnąć w tą relację z Lisbeth, ale… w jego głowie nie pojawiła się żadna czerwona lampka. Niby miał trochę mętlik w głowie, nie wiedząc jak powinien traktować dziewczynę i ¬– co znacznie ważniejsze – jakie są jej oczekiwania względem jego osoby. Ale jak do tej pory nigdy o to nie zapytał, uznając, że chyba po prostu da szansę temu… co miało się tutaj rozwinąć czy to w kierunku przyjaźni, czy przelotnej znajomości. Nie chciał też zastanawiać się nad aby na pewno czy powinien w jakikolwiek sposób się angażować. W zasadzie nie widział przeciwskazań, ale podejrzewał, że gdyby zdradził się z tą sytuacją przed braćmi – ci raczej popukaliby się w głowę.
Posłał jej promienny uśmiech i zaraz spuścił wzrok, nie przyzwyczajony do zbyt długiego utrzymywania kontaktu wzrokowego. Po tym też przyjął od niej torbę, ciesząc się w duchu, że będzie jej mógł w jakiś sposób pomoc. Chociażby to był tylko taki drobiazg jak niesienie jej torby. – Spokojnie. Nie przeciążę się – odparł rozbawiony i zawiesił sobie torbę na ramieniu, idąc przed siebie, a prawdopodobnie zmierzając wraz z Lisbeth do wyjścia.
A czego się spodziewałaś? – spytał znów rozbawiony, bo zawsze był ciekaw, co jego znajomi mieli przez to na myśli. Raz nawet usłyszał, że bardziej spodziewaliby się po nim pracy modela, aniżeli pracy w policji, co natychmiast wyśmiał, bo przecież on – z jego introwertyczną naturą i awkward usposobieniem przy ludziach, których nie znał? – zdecydowanie nie nadawał się do modelingu. Spojrzał na nią zaciekawiony i momentalnie na jego twarzy znalazł się uśmiech. – Poważnie? Nie no… bez przesady. Jestem tylko fotografem… – wymamrotał zaraz jakby w obronnym geście. – Nie, raczej nie jest niebezpieczna. Wiesz, nie biegam z bronią jak pozostali na posterunku i ryzyko zagrożenia w moim zawodzie jest niskie. To no chyba, że ktoś zaatakowałby na przykład posterunek policji, a ja bym tam był. Albo… no nie wiem, miejsce brodni byłoby źle zabezpieczone przez technicznych i na miejscu znajdowałyby się jakieś substancje albo niewypały… Ale tak ogólnie to nie. Zazwyczaj przyjeżdżam z zespołem technicznym, ale czekam aż zrobią swoje. Dopiero wtedy mogę rejestrować dowody i robić zdjęcia – wyjaśnił tak ogólnie i pokrótce, nieco zakłopotany, bo chyba nigdy wcześniej nikt nie zadał mu takiego pytania. Od razu, gdy ludzie słyszeli, że jest fotografem ich entuzjazm spadał.
Przelotnie spojrzał w jej stronę, zastanawiając się, co konkretnie ma na myśli. – Trochę tak… – przyznał. I nagle uderzyło w niego gorąco, bo znów zaczął rozmyślać o tych oczekiwaniach. I zastanawiał się czy aby na pewno dobrze interpretuje zachowanie Lisbeth. Przygryzł lekko wargę i zmieszany westchnął, przeczesując nerwowym gestem włosy. – Chciałbym cię o coś zapytać, dobrze? – zagadnął nieśmiało. – To zabrzmi pewnie okropnie absurdalnie, ale chciałbym chyba na początku coś ustalić, żeby nie było między nami niezręczności, okej? Czy ty... Lisbeth, słuchaj, wiem, że powiedziałaś, że kiedyś ci się podobałem, ale… Ale teraz już nie, prawda? Bo nie do końca wiem na jakim etapie się znajdujemy, a… – A Ezra po prostu lubił mieć kontrolę nad sytuacją, by nie czuć się niekomfortowo. Jednocześnie wiedział jak głupie mogło wydawać się to pytanie i gotów był w każdej chwili się wycofać. Zerknął jednak najpierw na Lis w celu zbadania jej reakcji.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Z góry przepraszam za tego posta, muszę wykonać zadanie

Mimo wszystko obawiała się, że jednak mogłoby być mu niewygodnie z jej torbą, ale z drugiej strony nie chciała też, aby pomyślał, że wątpi w jego możliwości, dlatego skinęła głową i już nie drążyła. Trochę speszyło ją jego pytanie, bo czego mogła się spodziewać? Czy w ogóle miała prawo spodziewać się czegokolwiek? Oczywiście, że nie. Mimo to postanowiła odpowiedzieć.
- Nie wiem... chyba myślałam o jakimś pisarzu, albo może dziennikarzu? - strzeliła, nadal nieco skrępowana. W teorii się nie znali, więc kim ona była, by mówić mu, w jakiej roli go sobie widziała? Tylko, że w praktyce był jej licealną miłością i co nieco wiedziała. Przede wszystkim to, że lubił czytać książki, chociaż mimo tym wspomnieniom i tak się bała, że teraz zrobiła z siebie totalną idiotkę i strzeliła, jak kulą w płot. Nie uważała jednak, że prawda ją zawiodła, wręcz przeciwnie, była nią szczerze zainteresowana, dlatego dokładnie słuchała opowieści o jego pracy, kiwając przy tym głową co jakiś czas. - No, ale musisz być obciążony psychicznie - za to go podziwiała. Jej psychika wołała o pomstę do nieba, jednak naturalnie, nie zamierzała o tym wspominać. - Widzieć różne miejsca zbrodni, wielu nie dałoby rady - pochwaliła go, uśmiechając się przy tym na moment, ale przez to jeszcze bardziej była zawstydzona samą sobą. Dlatego też szybko poszukała w głowie czegoś jeszcze co mogłaby powiedzieć, aby zignorować to, że przez cały ten temat, robi jej się gorąco. Chociaż z drugiej strony, o tej porze roku po prostu w Australii było niesamowicie ciepło, nawet wieczorem. - Mój brat pracuje w policji, Jude... może kojarzysz? - wystrzeliła więc z kartą dobrą na wszystko - z rodziną. Jakby, jej życie było mocno ograniczone, więc nie miała zbyt wielu tematów o których mogła wspominać. Skupiła się też na tym, co mówił Ezra, wierząc, że może on wspomni o czymś, co pomoże jej się uspokoić, ale nic podobnego nie nastało. Już na samym wstępie zaczęła się stresować, w głowie tworząc sobie jakieś przerażające scenariusze, bo budował doskonale napięcie, więc kiedy w końcu doszedł do sedna, już nie miała wątpliwości co do tego, że jest czerwona, jak ten burak, po same uszy.
- Co? - wymsknęło jej się nieładnie. Była zaskoczona, tak? - Eeee, nooo... ten - mało nie walnęła w słup od znaku drogowego, więc podskoczyła i obeszła go bezpiecznie dookoła, wracając do rozmowy. - Wciąż jesteś przystojny! - wyskoczyła nie wiadomo z czym, ale nie miała pojęcia jak się zachować. Nie chciała go urazić i powiedzieć, że już jej się nie podoba, byłoby to niegrzeczne. Nie umiała też kompletnie w rozmowy, było jej gorąco, dłonie miała lekko spocone. - Teraz to w sumie przystojniejszy, ale... tak wiesz, jestem estetką, oceniam obiektywnie - tłumaczyła, mieszając się w tym. - To nie tak, że na coś liczę, czy coś - jęknęła, mając nadzieję, że brzmi to dość naturalnie. Teraz sobie zaczęła myśleć, że może to wszystko źle wyglądało, że być może... czy ona robiła coś za plecami Remy'ego? Wyrzuty sumienia znalazły się w jej głowie w jednej chwili, a przecież nie miała złych intencji. - Nie próbuję ciebie usilnie uwieść, jeśli się tego obawiasz - jęknęła w końcu, zasłaniając twarz dłońmi i aż musiała przystanąć na moment. - Jeju, zrobiłam z siebie idiotkę, co? To miało brzmieć lepiej - jęknęła ponownie, po czym ściągnęła z głowy czapkę, aby się nią powachlować, bo naprawdę zrobiło jej się gorąco. Australijskie powietrze robiło swoje, a przy tym jej zawstydzenie tylko podkręcało temperaturę. Miała ochotę cofnąć czas, poza tym była jeszcze nieco zgrzana po występie i nie chciała się tu rozpłynąć, to też niewiele myśląc złapała za materiał swojej bluzy i ją też z siebie ściągnęła, pozostając w sportowym topie. - Sorka, ale zaraz się rozpłynę - wyjaśniła, żeby też nie wziął tego za jakąś formę niezwykle żenującego flirtu, który swoją drogą był jedynym typem flirtu, do jakiego Lisa miała niesamowity talent.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad jej odpowiedzią. Nie widział się w żadnym z wymienionych zawodów, głównie dlatego, że jako dzieciak i nastolatek był za bardzo zakochany w nauce i wiedzy – tak generalnie. Przechodził różne stadia – od marzenia bycia archeologiem aż do bycia obrońcą sądowym. I na tym ostatnim właściwie miało stanąć i pewnie gdyby sprawy w szkole średniej potoczyły się inaczej, Ezra obecnie byłby na praktyce adwokackiej. I albo nienawidziłby szczerze w tym momencie swoich obowiązków, albo ślepo wierzyłby w sprawiedliwość sądów i ratowanie świata poprzez ścieżkę prawdy. – Prawdę mówiąc wybierałem się na prawo, ale… – Zawahał się przez chwilę i westchnął ze wzruszeniem ramion. – Nie wiem czy pamiętasz, bo prawdopodobnie byłaś wtedy w pierwszej klasie liceum, ale na kilka miesięcy przed moim ukończeniem szkoły odbył się protest, w którym brałem aktywnie udział. W wyniku czego utraciłem stypendium i nie mogłem pójść na wybrany uniwerek. – Wzruszył ponownie ramionami, bo tamto wspomnienie w tym momencie naprawdę niewielkie miało dla niego znaczenie. Uśmiechnął się nawet, dodając: – I w zasadzie dobrze się stało. – Bo był zadowolony z miejsca, w którym aktualnie się znajdował.
Potarł nasadę nosa na to stwierdzenie. – Czasami tak – przyznał jej rację, ale nie chciał się teraz zagłębiać w ten temat. Zwłaszcza, że jednak był to temat dosyć ciężki jak na tak luźne spotkanie. Miał swoje sposoby na radzenie sobie z sytuacjami w pracy, ale większość obrazów faktycznie obciążała psychikę i potrafiła straumatyzować człowieka. Dlatego ucieszył się poniekąd ze zmiany tematu, a właściwie w odbicie w inne rejony. – Tak, kojarzę, ale… nie mieliśmy okazji bliżej pracować. Zazwyczaj tylko przekazuje mu różne rzeczy i tyle. – Trochę żałował, bo na potrzeby tej rozmowy wolałby być nieco bliżej z jej bratem. I dopiero teraz pokojarzył, że Jude i Lis faktycznie byli rodzeństwem, a on wcześniej sobie tego nie poukładał. – Domyślam się, że twój brat niejednokrotnie opowiadał ci przeróżne historie związane z zawodem policjantem. Mogę cię zapewnić, że moje nie są w połowie aż tak ciekawe – stwierdził, że pociągnie ten temat.
Uważaj – przestrzegł ją szybko i nawet chwycił ją delikatnie za łokieć. Ale zaraz puścił, co by nie przekraczać granicy, bo przecież dziewczyna radziła sobie sama doskonale i zręcznie wyminęła znak drogowy, i na pewno nie potrzebowała w tym jego pomocy. – Eee, dziękuję? – powiedział, czując się nieco niezręcznie, bo nie umiał reagować na komplementy, a niestety, ale Lis nie poprzestawała na tym krótkim stwierdzeniu i postanowiła nawet pokusić się o rozwinięcie myśli. Co tylko sprawiło, że Ezra lekko się zarumienił. – Nie, nie obawiam się… O rany, chyba zabrzmiałem jak totalny buc i narcyz? Nie to miałem na myśli, zupełnie… – Próbował wtrącić, czując jak uszy mu płoną z zażenowania, bo właśnie zdał sobie sprawę z tego, że mógł to o wiele lepiej rozegrać, a tylko sprawił, że oboje czuli się niekomfortowo. W ogóle Lilka maks mnie śmieszą te gry, jacy oni są awkward. – O boże, nie, totalnie nie. To chyba ja zrobiłem z siebie idiotę tym pytaniem. Wybacz, kompletnie nie to miałem na myśli. To znaczy… chciałem tylko się upewnić, że sytuacja pomiędzy nami jest wyjaśniona i… że gramy w otwarte karty – wyjaśnił szybko. Miał tylko nadzieję, że Lisbeth po prostu nie pójdzie dalej w ten temat i nie będzie jeszcze bardziej niezręcznie i niekomfortowo dla nich obojga.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
No cóż, pewnie nawet nie zdziwiłoby jej to, że się pomyliła, co do tej jego potencjalnej kariery zawodowej. Ostatecznie to nie tak, że wiedziała o nim wiele, po prostu lata temu coś ją zafascynowało, coś sprawiło, że zwracała na niego większą uwagę, niż na innych uczniów z jej szkoły. Sympatia ta pozostała w niej do dzisiaj, chociaż w zasadzie czy miała do niej prawo?
- Dobrze? Nie żałujesz, że nie pracujesz, jako adwokat? - zaskoczyła ją ta informacja, ale też zainteresowała. Prawo zawsze brzmiało dla niej, jak naprawdę poważny i prestiżowy zawód. Z resztą jej przyszła bratowa pracowała w kancelarii, co niezwykle Lisie imponowało. Sama nie była ani kiepską uczennicą, ani wybitnie dobrą, sport poświęcał zbyt wiele jej uwagi, by zależało jej na nauce w stopniu wyższym, niż przeciętny.
- W sumie nie mówi mi jakoś wiele - z jakiegoś względu ucieszyło ją, że Ezra kojarzy jej brata. Wydawało jej się, że takie powiązania korzystnie wpływają na swobodę rozmowy. - Wiesz, zwykle mamy dużo innych tematów, chociaż... oboje nie jesteśmy mistrzami długich i wyczerpujących rozmów - zażartowała nieco koślawo. Taka prawda, jako rodzeństwo byli do siebie dość podobni, całkiem inni od ich najstarszego brata, który należał raczej do ekstrawertyków.
Mogła totalnie lepiej podejść do odpowiedzi na jego pytanie, spokojniej i rozsądniej, ale niestety wpadła na to zbyt późno. Stąd całe to zamieszanie i fakt, że oboje byli pewnie teraz czerwoni na twarzy. Im nie było pewnie do śmiechu, ale cieszy mnie, że ty Anu podchodzisz do tego z humorem!
- Nie, daj spokój, wcale nie jak buc czy narcyz! - zapewniła go machając rękami w powietrzu, jakby to miało sprawić, że jej słowa staną się bardziej wiarygodne. Obawiała się, że może to tak nie działać, ale mimo to próbowała. Trochę się też zapowietrzyła i teraz potrzebowała kilku głębszych oddechów. - Serio spoko... to zrozumiałe, zjawiam się po latach i wyznaję ci uczucie z lat szkolnych, miałeś prawo nieco zgłupieć... w ogóle, jeśli masz teraz jakąś dziewczynę i boisz się, że będę robiła jakieś krzywe akcje, to serio, nic takiego nie planuję, po prostu... - sama nie wiedziała, jak ma dokończyć tą wypowiedź. Naprawdę zrobiło jej się głupio, a akurat niezręczność i zażenowanie, to były jej super moce po które sięgała stanowczo zbyt często. Wcześniej nie myślała o tym, że faktycznie mogła swoim nagłym pojawieniem się mocno zamieszać w jego życiu, bo przecież nie wiedziała, jak te teraz wygląda. Z resztą... jej same też było nieco skomplikowane.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Nie, niezbyt ¬– powiedział ze wzruszeniem ramion. – Nie jestem pewien czy bym przetrwał, tak szczerze. I nawet chyba nie chcę się nad tym zastanawiać, bo jestem zadowolony z obcego stanu rzeczy – powiedział Ezra i tylko wzruszył ramionami. Jasne, że czasami zastanawiał się, co by było gdyby i czasem żałował, że tak łatwo go przekreślono a raczej nie dano mu szansy, choć przecież jedyna jego wina była taka, że zrobił coś, co uważał za słuszne społecznie. Ale fakt, że czasem uważał, że pójście na prawo dawałoby mu pewne solidnie wsparcie finansowe – natomiast niekoniecznie jego psychika by wytrzymała. Bo paradoksalnie uważał, że robienie zdjęć denatom było mniej stresującą pracą niż praca adwokata.
Skinął głową ze zrozumieniem. – Nie wierzę – rzucił czarująco i nieco zaczepnie, bo przecież poznał już troszkę Liska i w sumie rzeczywiście nie powiedziałby o niej, że jest gadatliwa. Ale potrafiła podtrzymać rozmowę i to się liczyło. Zresztą, nawet gdyby jej nie szło, to przecież był tutaj on – równie społecznie nieprzystosowany pod względem prowadzenia small-talków, ale kto by się tym przejmował. Nawet zaczepnie trącił ją ramieniem.
Ja się bawię świetnie, bo to żenujące, jak bardzo Ezra był zażenowany tą całą wpadką. A on naprawdę sobie nie radził w takich sytuacjach i stąd to zaczerwienie, za co jeszcze bardziej się nienawidził momentami. Bo kurde, był dorosłym facetem, a wciąż zdarzały mu się takie mocno awkward sytuacje. Poczuł się zresztą trochę głupio, gdy tak wypalił z tym całym niewygasającym uczuciem i rzeczywiście czuł się trochę jak narcyz w tym momencie – nawet pomimo zapewnień dziewczyny, które wydawały się mocno szczere. Po prostu tamta ich druga rozmowa trochę namieszała mu głowie, a jednocześnie coś go ciągnęło do Lis do tego stopnia, że chciał ją bliżej poznać i być może się z nią zaprzyjaźnić, ale… raczej tylko tyle. – Nie no coś ty, Lisbeth… Oczywiście, że się nie obawiam, nawet nie podejrzewałbym cię o żadne krzywe akcje – powiedział kategorycznie, zręcznie i lekko omijając kwestię tego czy ma dziewczynę, czy nie. Zaśmiał się nerwowo i westchnął. – Jeszcze raz przepraszam – powiedział tym razem z rozbawieniem i przewrócił oczyma, bo mimo wszystko trochę mu ulżyło, gdy padły te wszystkie słowa. – Może lepiej chodźmy coś zjeść ¬– dodał, próbując dla wygody chyba obojgu zmienić temat.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Pokiwała tym razem jedynie głowa, by nie ciągnąć na siłę tego tematu. Jeśli był zadowolony z takiego stanu rzeczy, to najważniejsze. Sama Lisbeth nigdy nie miała innych planów, niż gimnastyka i podejrzewała, że gdyby nie sport, raczej nigdzie by się nie utrzymała. Pewnie dlatego takim przerażeniem napawała ją myśl, że w końcu będzie zmuszona zrezygnować z kariery i chociaż wszyscy patrzyli na to spokojnie, ona nie miała pojęcia, co wówczas pocznie.
W pierwszej chwili nie zrozumiała żartu, była w tym wybitnie oporna, ale kiedy ją delikatnie szturchnął, dotarło do niej znaczenie tych słów i po chwili zawahania sama ostrożnie parsknęła śmiechem. Trzeba przyznać, że z każdą chwilą czuła się coraz bardziej swobodnie w jego towarzystwie.
- Ale nasz najstarszy brat jest za to gadatliwy! - usprawiedliwiła się, posyłając mu uśmiech. Rodzice też byli całkiem charyzmatyczni, chociaż Lisa sądziła, że razem z Judem mocno czerpali z genów ich ojca. Szkoda, że ta przyjemna i lekka atmosfera miała się tak zepsuć i wprowadzić między nich niezręczność. Nie umknęło jej też to, że nie powiedział, czy ma dziewczynę, czy też nie, ale oczywiście nie planowała nalegać na to, by jej się zwierzał.
- To dobrze, bo nie chciałabym, żebyś brał mnie za jakąś psycholkę - przyznała zgodnie z prawdą. - No i nie przepraszaj, luz... - może mogłaby go uspokoić mówiąc o tym, że sama jest w związku, ale też nie chciała wychodzić na chwalipiętę, która tak wyskakuje z taką wiedzą znikąd. Dlatego po prostu zgodziła się na to, by poszli coś zjeść. Ze stresu pewnie nawet zjadła sporo, bo ostatecznie i tak po powrocie do domu zamierzała nie dopuścić do tego, by jej żołądek cokolwiek strawił. Powoli zaczynało wymykać jej się to spod kontroli, ale jak większość chorych osób nie dostrzegała żadnego problemu. Nie czuła się też wcale na tyle źle, by wszcząć jakiś alarm, a przy tym... fakt, że traci na wadze dobrze na nią wpływał, mniejsza masa, to mniejsze obciążenie na stopie, mniejsze ryzyko kontuzji i możliwie dłuższa kariera. Tak to widziała.

ezra brooks
<koniec> <3
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
#15

Taniec od zawsze był jej pasją. Kochała to robić. Przez kilka lat był to nawet jej sposób na życie, ale niestety kontuzja sprawiła, że musiała z tego zrezygnować. Długie treningi mogły doprowadzić do odnowienia urazu jej kolana, a nie chciała mieć kolejnej operacji. Musiała więc to wszystko ograniczyć. Dalej jednak trenowała, chociaż już mniej intensywnie niż do tej pory. Gdy była na sali, a muzyka sprawiała, że jej ciało samo chciało kołysać się do rytmu, czuła się o wiele, wiele lepiej. To dawało jej możliwość relaksu, który tak bardzo był jej potrzebny, ponieważ cała jej sytuacja życiowa była dość stresująca. Wszystko się waliło. Jej dach przeciekał, miała nieproszonych gości w postaci licznych zwierząt, które trochę ją denerwowały, bo niestety w większości były to obleśne pająki. Dodatkowo ostatnio miała stres przez te debilne testy ciążowe, no nie był to miły okres w jej życiu. Dlatego cieszyła się, że znów mogła wrócić na sale, nawet jeżeli miała uczyć tańczyć jakieś bachory. Przybrała dobrą minę do złej gry i jakoś ta godzina zajęć minęła.
O dziwo, nie było aż tak źle jak Gin sobie to wyobrażała. Na zajęciach były prawie same dziewczynki, które chciały być baletnicami i Blackwell przypomniała sobie samą siebie, gdy biegała po parkiecie w stroju baleriny. Uśmiechnęła się nawet do tych wspomnień i chyba dzięki temu udało jej się jakiś kontakt z dziećmi nawiązać. Była pod wrażeniem samej siebie, że jakoś sobie poradziła i kto wie, może kiedyś nawet jej się to spodoba... na razie jednak tak daleko w przyszłość nie wybiegała. Skupiła się na tym, by przetrwać pierwsze kilka zajęć, a co będzie dalej to się zobaczy.
Gdy rodzice odebrali swoje rozwydrzone pociechy to Gin została jeszcze na sali, żeby trochę się porozciągać i samej nieco potańczyć. Włączyła sobie muzykę i na chwilę zamknęła oczy poddając się latynoskim rytmom, które były bardzo bliskie jej duszy. Dobrze się tak bawiła sama ze sobą, ale gdy otworzyła oczy i spojrzała w lustro to zobaczyła coś co humor jej od razu popsuła. No, a w sumie to kogoś. – Znowu chcesz oberwać? – Zapytała na wstępie zanim jeszcze odwróciła się w jego stronę. – Co ze zdania „nie chcę Cię więcej widzieć” jest dla Ciebie niezrozumiałe? – Może mu to musiała przetłumaczyć na język drani, bo po angielsku nie rozumiał? W końcu też odwróciła się na pięcie żeby na niego spojrzeć już normalnie, a nie przez odbicie w lustrze.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
W języku drani, a raczej w podręczniku, który sam napisał, zdecydowanie nie było czegoś takiego jak prześladowanie swojej ofiary. To jest byłej, którą się porzuciło, bo trawa u sąsiada i jego dziewczyna wydawały się bardziej fascynujące. Nic więc dziwnego, że sam Haynes czuł się absolutnie dziwnie z faktem, że od spotkania na plaży postanowił poznać Ginevrę bliżej. Właściwie inaczej, bo przecież kobietę przyszło mu znać długo i nie sądził, żeby aż tak się zmieniła. Mimo tego chciał spotkać się z nią ponownie po latach i zrozumieć krzywdę, którą jej wyrządził. Pobudki miał wręcz szlachetne, ale to jak do tego dążył, pozostawało wiele do życzenia.
Delikatnie mówiąc, bo zamiast podejść do niej i postarać się jakoś wynagrodzić jej tę całą podłą sytuację (wiedział już co pije i gdzie) to zachowywał się jak rasowy prześladowca. Mógł stwierdzić na pewno, że za dużo się naoglądał wiadomego serialu na Netfliksie, ale nie mógł absolutnie oprzeć się pokusie sprawdzania co u niej. Oczywiście robił to wszystko incognito i zaprzyjaźnił się dzięki temu z czapką z daszkiem i z ciemnymi szybami w swoim spracowanym fordzie, choć dawno już nim nie jeździł. Z prostej przyczyny, po pijaku nie przystoi. Może powinien jej więc podziękować, że dzięki niej pozostawał trzeźwy i skory do zajęcia się czegoś innego jak butelka?
A może powinien poszukać innego źródła swojego creepy zachowania?
Nie wiedział, ale sprawiało mu przyjemność obserwowanie jej rozkładu dnia i nawet jeśli widok dzieci budził w nim niesamowitą odrazę musiał rozczulić się, gdy widział jej ćwiczenia taneczne. I z tego powodu właśnie – z tej czułości i nostalgii postanowił w końcu skończyć ze śledzeniem jej w ukryciu i wyjść na światło dzienne jak ten ujawniony wampir.
Nie jego wina, że akurat przyszło mu obserwować ją, gdy się rozciąga i dzięki temu miał reminiscencje dawnych dni, gdy takie rzeczy robiła przed nim w łóżku.
Mogła zaobserwować w tafli lustra jego uśmiech, który zniknął nieznośnie szybko, gdy tylko odwróciła się do niego z misją mordu. Tak, odczuwał tę niesłabnącą niechęć i chęć wbicia czegokolwiek w jego serce, ale nie mógł pozostać ciągle prześladującym ją duchem. Musiał to spróbować wyjaśnić, nawet przez wzgląd na budującą się relację z Alaską. Albo tak sobie wmawiał.
- Przyszedłem przeprosić, więc byłbym wdzięczny, gdybyś mnie nie kopała tymi długimi nogami – wskazał na jej uda z podłym uśmiechem człowieka, któremu jest tylko nieco przykro. Musiał jakoś zagaić rozmowę, więc rozejrzał się po sali. – Dawno tu nie byłem, Gin. Od kiedy prowadzisz te zajęcia? – nie chciał, żeby uciekała i był gotowy jej to uniemożliwić, ale na razie stosował całkiem cywilizowane metody.

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin żałowała, że nie mówiła w języku drani, bo wtedy może byłaby mu w stanie przekazać jakieś istotne wiadomości, które mógłby zrozumieć. Blackwell mówiła w języku piąchy i siniaka, jak Diego z Epoki Lodowcowej. Najwyraźniej nie uderzyła Chrisa na tyle mocno żeby się na nią obraził i dał jej spokojnie żyć. O ironio, pewnie kilka lat temu nawet, by się ucieszyła widząc, że do niej przyszedł po takiej kłótni, a teraz? Teraz nie chciała nawet na niego patrzeć, nawet myśleć o nim nie chciała, nic. Kompletnie nic. W sumie tym dla niej był, nikim. Miał szansę przeprosić ją przy ich spotkaniu w barze, mógł jej na wstępie powiedzieć kim jest i błagać o przebaczenie za to jak ją okropnie potraktował. Nie zrobił tego jednak. Wolał grać w głupią grę, udawać kogoś kim nie był z nadzieją, że Blackwell się nie domyśli. Może na początku Gin sądziła, że zrobił idiotkę z niej, ale później zdała sobie sprawę, że jedyne z kogo zrobił debila to sam z siebie. Nie potrafił zachowywać się jak dorosły mężczyzna, którym podobno był.
W tej chwili, zresztą było chyba podobnie. - Moje długie nogi i to co nimi robię nie są Twoim zmartwieniem - rzuciła wzruszając ramionami - a Twoje przeprosiny mam głęboko w dupie - Bóg niby kazał wybaczać, ale ona nie była wierząca, a uczyła się trochę historii i wiedziała, że wojny na tle religijnym nie tworzyły się raczej z wysokiej umiejętności wybaczania i nadstawiania drugiego policzka. - Nie Twój interes - rzuciła krótko krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Wbijała w niego tak złowrogie spojrzenie, że cudem jest to, że się właśnie nie spalił. - Myślę, że powinieneś sobie znaleźć jakieś nowe hobby, które nie będzie polegać na wyprowadzaniu mnie z równowagi... co Ty na to? - Zapytała unosząc brew. - Znaczków nie chcesz zbierać, ale może... wypychaj martwe zwierzątka? Na drodze jest całkiem sporo takich przejechanych, możesz sobie poszukać - chociaż nie życzyła nawet martwemu zwierzakowi bycia dotykanym przez niego. Nie mogła sobie wybaczyć, że była tak głupia i naiwna, że nabrała się na jego dziki wąs.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Udawanie porządnego było na dłuższą metę szalenie męczące i pewnie prędzej czy później z tego zniechęcenia przyznałby się jej do faktu, że żaden z niego Paul i poznali się bliżej już wcześniej. Był nawet w stu procentach pewien, że to jego podświadomość tak nim manewrowała, że jak przyszło co do czego to się przyznał. Uważał więc, że ma prawo mówić, że chciał ją przeprosić. Fakt, że jego psychika postępowała trochę wbrew niemu nie miał tu naprawdę nic do rzeczy! Tak właśnie to sobie tłumaczył i dlatego zjawiał się tutaj jak nieproszony gość, z zadatkami na psychola, bo miał na końcu języka pytanie o wynik testu ciążowego, który wykonała.
Miał wrażenie, że wówczas jednak zabiłaby go gołymi rękami, a on choć uważał, że wiedzie parszywe życie to jednak lubił je na tyle, by nie próbować ryzykować. Co jednak nie znaczyło, że spuści pokornie główkę albo zaleje się krokodylimi łzami, bo Ginevra nie chce mu wybaczyć. Tak naprawdę tajemnicą było czemu mu tak na tym zależało, ale to było rozważanie na kiedy indziej.
- Myślę, że wolałabyś mieć w dupie co innego, to raz – i w razie czego uniósł żarty w poddańczym geście, gdyby po tym komentarzu zechciała znowu spotkać swoją malutką dłoń z jego twarzą po przejściach. – Po drugie, jak bijesz to nie w ryj, bo przeszedł wiele i może się rozlecieć, a nie mam trupa na podorędziu – zastrzegł. – A po trzecie, nie możemy porozmawiać jak cywilizowani i dorośli ludzie? – i spojrzał na nią z góry, jakże go w tej chwili fascynowała ta gabarytowa przewaga i to, że była tak uroczo spocona i byli w sali gimnastycznej. Wszystko tworzyło absolutnie seksualny klimat, który chciał wykorzystać do cna, choć mógł liczyć jedynie na to, że wbije mu paznokcie w ramiona, ewentualnie przeora jego buzię na wzór lady Catelyn Stark.
- I serio jest takie hobby? Że bierzesz wiewiórkę i ją wypychasz? – zdziwił się, zupełnie jakby dziecko, które dopiero przyszło na świat, ale przecież to było ohydne i może był przerażającym stalkerem, który śledził jej paniczną drogę do apteki, ale daleko mu było do człowieka, który zbiera martwe zwierzątka i je preparuje.
- Ale to nie ma podtekstu seksualnego, prawda? – upewnił się, bo właśnie odkryła przed nim dość dziwaczny świat i potrzebował to zgłębić.

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin polubiła Paula, mogłaby sie nawet z nim chcieć spotkać jeszcze raz. Wydawał się być naprawdę w porządku. Niestety, po raz kolejny los jej pokazał, że uczciwi mężczyźni po prostu nie istnieją, a przynajmniej nie w świecie, po którym stąpała Blackwell. Nie było jej dane spotkać nikogo kto byłby z nią szczery i dla niej miły i może, by ją no nie wiem... pokochał? Kurwa. Czy tak ciężko było ją serio polubić i traktować z szacunkiem? No chyba najwyraźniej. Miała tego serdecznie dość, powinna iść do jakiegoś zakonu i spędzić resztę swojego życia w odosobnieniu od ludzi, ciesząc się świętym spokojem.
- Nie mierz innych swoją miarą Chris... - powiedziała kręcąc głową - nie jestem fanką seksu analnego - bo to chyba próbował jej tu insynuować. - Aczkolwiek mogę zrobić Ci dobrze jak powiem, że w tej chwili to zdecydowanie Ciebie mam głęboko w dupie, a zaraz za tym Twoje zdanie. - Nawet się do niego uśmiechnęła przeuroczo i niewyobrażalnie sztucznie. Szczerze mówiąc to sama nie wiedziała dlaczego go po prostu nie zignorowała i nie zaczęła go traktować jak powietrze... takie trochę stęchłe i prawdopodobnie toksyczne.
- Nie będę Cię już więcej dotykać, nie musisz się martwić - to mogła mu obiecać. Brzydziła się nim, nawet nie chciała na niego patrzeć, ale chyba nie miała za bardzo wyjścia, bo wszędzie dookoła i tak były lustra, w których odbijała się jego twarz. - Moglibyśmy, ale postanowiłeś się zachować jak niecywilizowane, zakłamane dziecko, które bało się uniknąć kary za to, że zrobiło coś niedobrego - a że Gin miała z dziećmi do czynienia praktycznie po raz pierwszy, to jeszcze nie była mistrzynią w tym jak się z takimi obchodzić.
- Pierwszy raz słyszysz o wypchanych zwierzątkach? - Zapytała unosząc brew. - Boże święty... dziwny z Ciebie człowiek - takie rzeczy często były w jakiś muzeach chociaż w sumie Chris nie wyglądał na takiego co łazi po tego typu miejscach wiec może nie powinna się dziewczyna dziwić. - Jak to nie? Od razu się podniecam na widok wypchanego liska... albo jelonka - odpowiedziała ironicznie podchodząc do mężczyzny bliżej mrużąc przy tym oczy. - Czego Ty ode mnie chcesz? - Zapytała krzyżując ręce na wysokości dłoni. - Poza tym, żeby iść ze mną do łóżka, bo to jakby jest oczywiste - absolutnie mu się nie dziwiła, jak patrzyła na swoje odbicie w lustrze to też, by chętnie skorzystała z okazji. Była hot.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zdawał sobie sprawę, że zboczył z dobrej ścieżki i zwyczajnie został opętany przez chęć zaliczenia jej po raz kolejny. Gdyby przynajmniej przytyła to byłby przekonany, że udałoby mu się ją przeprosić, wyjaśnić całą sytuację, a potem litościwie pójść z nią do łóżka jak przystało na prawdziwego altruistę. Niestety wystarczyła chwila w towarzystwie jej smutno pięknych oczek i powalającego ciała, a już zupełnie zapomniał o czymś takim jak sumienie. Dla człowieka, który tak naprawdę nie posiadał takiego narzędzia to wcale nie było takie trudne.
- Przecież pamiętam, że nie lubisz. Zadziwiająco szybko zapominasz, że się zna… liśmy i twoje preferencje nie są mi takie obce – zabrzmiało to jak jakaś groźba. Coś w stylu, że nie zawaha się sięgnąć po każde wspomnienie bądź jej wstydliwy sekret, by zmusić Ginevrę do zamienienia z nim słowa. Nic nie mógł poradzić na to, że głęboko w środku chciał jej zadośćuczynić tę całą sytuację albo przynajmniej przekonać siebie, że przecież nic strasznego nie miało miejsca.
Poza tym, że właściwie ją porzucił dla innej, ale dla niego wówczas był to rozkoszny płodozmian i naprawdę nie powinna sądzić, że będzie tak egoistyczny, by skupiać się na jednej partnerce!
Był gotów nawet jej to wszystko powiedzieć, gdy tak stał nad nią z założonymi rękami na piersi i z groźną miną człowieka gotowego na każdą potyczkę.
- Dobra, kumam, okłamałem cię! Weź mnie rzuć do swojego kociołka ze smołą! – prychnął. – A pomyślałaś może, że po tej całej operacji i pożarze nie chciałem być Chrisem i średnio pragnę, by ktokolwiek mnie tak widział? Wiele się zmieniło! – zaperzył się, nawet po lesie chodził znacznie częściej, choć nie wynikało to z jego zamiłowania do wszelakiej przyrody, a faktu, że akurat po pijaku nie prowadził.
Mimo wszystko pomysł zbierania przejechanych zwierzątek budził w nim wstręt i gdy tylko upewnił się, że ona tak na serio i się z niego nie zgrywa (a zasłużył zdecydowanie na gorsze rzeczy), skrzywił się teatralne.
- Ludzie to jednak psychole – stwierdził, zupełnie jakby nie odnotował tego faktu wcześniej, na przykład gdy dziewczyna, którą zdradził, podpaliła mu twarz. Ta jednak chyba też upadła na głowę, gdy stwierdziła, że chciał się z nią przespać i stąd ta cała heca.
Roześmiał się głośno i tubalnie.
- Tak, absolutnie chciałem cię zaliczyć i sprawdzić czy mnie poznasz po moim penisie. Taki miałem plan, kurwa sprytny – zadrwił, nie przestając się śmiał. On tu pragnął ją przede wszystkim przeprosić w duchu chrześcijańskim, a nie koniecznie zaciągnąć do łóżka, choć nie wykluczał takiej ewentualności. Mimo wszystko nie zamierzał jej jednak o niej mówić.

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ