Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#8

No, ale co się strachu najadł Tyler leżąć na sorze po tym, jak przywieźli go z hotelu, jak im tam prawie kitę odwinął, to było jego. Okej, wierzył, że faktycznie może być tak, że trochę za wiele wziął na siebie, za dużo pracował, za dużo czasu spędzał na słońcu i za mało pił wody. Okej, to było całkiem sensowne, ale żeby od razu wieźć go do szpitala? No już bez przesady! No, ale skoro trzeba i kazała mu to zrobić matka jego kumpla (niby nie groziła, że podkabluje jego mamie, ale kto ją tam wie), a także jego żona, to trochę zwolnił. Wziął parę dni wolnego w pracy, leżał w łóżku i odpoczywał. Szlag go przy tym trafiał, więc ponaprawiał jakieś drobnostki w ich małym domku w dżungli, ale naprawdę, robił to w ramach dbania o swoje zdrowie psychiczne. Siedział jednak w cieniu, pił wodę i nawet ta spektakularna śliwa na czole mu już trochę zeszła.
Wrócił już do pracy, ale tym razem starał się nie przepracowywać. Nie brał wszystkich dodatkowych zmian na basenie, nie łapał się każdej możliwej dodatkowej fuchy. Jednak ta, kiedy miał na spokojnie popracować w zamkniętym, klimatyzowanym miejscu była na tyle ciekawa, że nie warto było tego odmawiać. Na całe szczęście Marnie postanowiła mu nie suszyć za to głowy. Może dlatego, że nie chciała aż tak ingerować w decyzje podejmowane przez jej męża. Słusznie, miał on swój rozumek i starał się z niego czasem korzystać.
Wpadł do biblioteki pod koniec dnia, tak jak było to ustalone między nim a jakąś odpowiedzialną osobą. Było parę rzeczy do zrobienia, w tym przemalowanie jednej niewielkiej ściany. Robota na może dwie, trzy godziny, chyba że coś pójdzie nie tak.-Dzień dobry-powiedział, wchodząc do środka. Nie bójmy się powiedzieć, biblioteka to nie było takie miejsce, w którym często Clarke bywał, więc może nie do końca wiedział, jak się zachować. No i spodziewał się jakiejś starszej pani za kontuarem, a nie młodej dziewczyny. Do niej powiedziałby "hej", już bez przesady! -Jestem Ty, miałem wpaść pomalować ścianę-powiedział, mając nadzieję, że Maeve nie dość, że będzie wiedziała o co chodzi, to jeszcze będzie wiedziała, gdzie są te wszystkie obiecane rzeczy, które będzie potrzebował. Młotek i wkrętak na pewno znajdzie w bagażniku swojego samochodu, ale nie miał tam żadnej puszki z farbą, aby tą rzeczoną ścianę pomalować!

Maeve Halsworth
bibliotekarka — dom kultury
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Maeve nie znała Tylera osobiście, ale dużo o nim słyszała. Nie jakieś ploty czy coś, ale obrotny był chłopak, jak trzeba było to każdemu pomógł jakąś cięższą pracę wykonać i z tego co się orientowała, do każdej pracy był bardzo chętny. Bardzo możliwe, że kiedyś pomagał u niej na farmie zbierać kukurydzę, ale ponieważ ona sama do pracy na polu się nie garnęła, to mogła go przeoczyć, albo przelotem tylko widzieć. Na pewno nigdy z nim nie rozmawiała, bo by go zapamiętała. Nie dlatego, że pamiętała wszystkich, którzy przewijali się przez jej życie mniej niż pięć minut, ale na pewno ktoś, kogo wszędzie było pełno trudno było zapomnieć. W każdym razie, przypomniała sobie o nim, bo właśnie dzisiaj miał wpaść do biblioteki na malowanie ścian. A przynajmniej tyle wiedziała Maeve, bo tyle zostało jej powiedziane.
Była dobrym pracownikiem, przykładała się do swojej pracy, być może dlatego, że po prostu lubiła pracować z książkami. Nie była natomiast szczególnie odpowiedzialna, jeśli chodziło o takie czysto administracyjne rzeczy. Znaczy tak, gdyby kazali jej załatwić typka do remontu to pewnie by załatwiła, może nawet nie Tylera, ale zaraz by o tym zapomniała i nie powiadomiła nikogo o planach i taki pan by sobie przyszedł a tu zamknięte, bo ona zapomniała, że ma przyjść. Albo nie gotowe nic, żeby sprawniej poszło i by się tylko zamieszanie bezsensowne zrobiło. Tak więc nie, mała Halsworth nie była odpowiedzialną osobą, więc i nie o wszystkim ją informowano. Tylko o tym, o czym powinna wiedzieć. Tak jak dzisiaj o tym malowaniu.
- O, dzień dobry! Tak, tak, ja wszystko wiem, zapraszam. Zaraz panu pokażę wszystko - uśmiechnęła się szeroko, wyszła zza swojego biurka i zaraz poprowadziła Tylera na zaplecze, gdzie miał przygotowane między innymi puszki z farbami.
- No to tu masz wszystko przygotowane, a tą ścianę widziałeś już? I tak ci pokażę, chodź - Ty nawet nie mógł spokojnie się rozejrzeć czy wszystko do pracy ma, bo zaraz Maeve kiwnęła na niego ręką, żeby poszedł za nią i zaprowadziła go pod rzeczoną ścianę, która wymagała pomalowania.
- Proszę, tak to wygląda. Tu taka kotara jest duża, więc się będziesz mógł odgrodzić, bo jak widzisz przed zamknięciem jest sporo ludzi, bo zamiast przyjść w ciągu dnia to wolą wszystko na ostatnią chwilę załatwić. Nie wiem jak się umawiałeś i z kim, ale ja mam zapłacone za dodatkowe godziny, także nie musisz się spieszyć, żeby zdążyć ze wszystkim do zamknięcia. A ty czasem nie pomagałeś kiedyś moim rodzicom w zbiorach? - Zapytała nagle, krzyżując ręce na piersiach i ze zmarszczonym czołem przyglądała się chłopakowi. Ani się nie przedstawiła ani nawet nie podała czego to były zbiory, by sobie Ty mógł przypomnieć chociaż po tej informacji. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że przeszła z nim na ty.

Tyler Clarke
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tyler i Maeve byli właściwie w bardzo podobnym wieku, ale jako że nie chodzili ze sobą do tej samej klasy, to mogli nie mieć wiele okazji na to, by się zaprzyjaźnić. Ani zaznajomić. Choć pewnie okazje były, to nie było wielkie miasteczko, mogli wpaść na siebie, w końcu Ty, niczym Kirk w Gilmore Girls miał co najmniej kilka prac w miasteczku. Wiadomo, na stałe pracował w hotelu w Port Douglas, a tam z reguły bywali turyści, a nie Lorneńczycy. Poza tym, łapał się wielu różnych rzeczy, jeśli ktoś mówił na głos, że potrzebował pomocy przy jakiejś robocie, to wiele osób wiedziało, że bez problemu może zgłosić się do Clarke'a a była mała szansa na to, że odmówi. Nawet jeśli był zmęczony, czy nie do końca się znał na tym, co była potrzeba. Jak na przykład Ronan i jego latarnia morska.
-Panu-zaśmiał się. Totalnie nie był przyzwyczajony do tego, że ludzie mówili do niego per pan. Dzieci to jeszcze potrafił zrozumieć, mimo że miał te 25 lat (kalendarzowo!), to było to naprawdę wiele dla takiego przedszkolaka! No ale jak ktoś w podobnym wieku do niego mówił do niego Pan, to było to dla niego dziwne.-Jestem Ty.-przedstawił się Maeve, poprawiając sobie czapkę na głowie, tak, aby daszek mieć w tym momencie z tyłu - w końcu był w pomieszczeniu, więc nie musiał się martwić o to, że słońce będzie go razić w oczy.
-Owszem, widziałam ścianę w swoim życiu-zaśmiał się, no bo co to za pytanie. Czy widział tamtą konkretną ścianę, którą miał pomalować? Zapewne nie. Nie był zbyt częstym gościem biblioteki, choć to też nei tak, że nigdy tam nie był. No, ale od liceum to był chyba jego pierwszy raz.  Jak będzie miał dzieci z Marnie kiedyś, to pewnie będzie tu wpadał po książki z obrazkami dla malucha. To była pewnie literatura, która mu odpowiadała.
-A mogę sobie włączyć muzykę?-tak, to było to, co go interesowało. Jeśli Maeve mu powie, że nie, co Marnie przewidziała, to miał słuchawki, które zamierzał użyć. Umówił się z kimś na temat pieniędzy tak, aby mu się to też opłacało, więc nie było problemu. Nie będzie męczył brunetki w rozmowie na takie tematy.  Zanim jednak doczekał się odpowiedzi, to już słyszał kolejne pytanie.
-Twoim rodzicom?-dopytał. Istniała wielka szansa na to, że pomagał. Jak był młodszy, to czasem dorabiał sobie na farmach. Najbardziej chyba lubił farmę z ananasami, zawsze dostawał parę na do widzenia oprócz kaski. -A co zbierają Twoi rodzice? Tutaj w Lorne?-dopytał, aby móc potwierdzić, albo zaprzeczyć, czy pomagał, czy nie. A może to było jakieś podchwytliwe pytanie?

Maeve Halsworth
bibliotekarka — dom kultury
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No na pewno kiedyś pracował na farmie Halsworthów, ściślej - pomagał w zbiorach kukurydzy. Możliwe nawet, że nie raz. Ale ponieważ Maeve nigdy nie paliła się do roboty na rodzinnych włościach, toteż wszystkich pracowników nie znała. Co było dziwne, bo ona zawsze wszystkich chciała znać, tak jak na przykład miała wielkie ambicje, by znać wszystkich mieszkańców Carnelian Land. Jeśli już miała iść w pole, to robiła to raczej w towarzystwie osób, które znała. Dużo jej nie mieszkających na farmie rówieśników przychodziło na farmę, by dorobić sobie latem, więc to z nimi wtedy przebywała. Siedziała nawet, bo ona to przez cały dzień dotrzymywała im towarzystwa po prostu przez cały dzień gadając. Bardzo szkoda, że nie poznała wtedy Ty’a, chociaż dla Clarke’a to może i dobrze, bo by go wciągnęła w rywalizację kto więcej głupot powie i zamiast pracować, obijał by się razem z nią. Czy mogliby znać się ze szkoły? Teoretycznie tak, aczkolwiek w praktyce dzieliły ich trzy lata różnicy wieku, więc nawet jeśli chodzili do tych samych szkół, co było bardzo prawdopodobne, raczej się mijali. Kiedy Maeve zaczynała szkołę średnią, Tyler ją kończył i tak dalej.
- Tak, tak już wiem. Mówiłeś jak wszedłeś, plus mam tu twoje imię zapisane, Tyler, to łatwo mogę sobie wydedukować jaki jest skrót i jak mówią na ciebie inni. I nie dziw się tym panem. Ja jestem grzeczna, a poza tym pracuję w bibliotece, tu obowiązują pewne standardy - pokiwała głową, że niby w takiej poważnej instytucji pracuje, bo poniekąd było prawdą. Biblioteka była poważnym miejscem i raczej nie było tu miejsca na wielkie wygłupy i krzyki. I nie, nadal nie podała mu swojego imienia.
- No mówię przecież ścianę, to chyba mi chodzi o konkretną tu w bibliotece, nie? Ale nie przejmuj się, każdemu może się pomylić. Zresztą, rozbawiłeś mnie, a to chyba powinno być najważniejsze, prawda? Znaczy, nie żebym była jakimś narcyzem czy coś, bo absolutnie nie jestem, ale to chyba ważne, kiedy dwoje ludzi dobrze się bawi w swoim towarzystwie i się śmieje ze swoich żartów, prawda? Z moich to w sumie mało kto się śmieje, bo ja tyle gadam, że nawet nie dam nikomu się zaśmiać, bo zaraz chcę tłumaczyć o co chodzi no i zabijam żart. - wzruszyła ramionami, bo taka była prawda. Tyler może jeszcze nie wiedział o tych żartach, ale na pewno zdążył zauważyć, że Maeve faktycznie mało kiedy dopuszczała kogoś do głosu.
- No moim rodzicom, tutaj w Lorne, zgadza się. Kukurydzę zbierają, to taka niewielka farma jest i nie ma tam nigdy za dużo zbiorów. Maeve Halsworth jestem. A muzyki możesz sobie posłuchać, ale raczej na słuchawkach, bo w bibliotece nie za bardzo można głośno się zachowywać - pouczyła go, ale nie zrobiła tego z wyższością, że ona wie takie rzeczy a starszy od niej Ty nie.

Tyler Clarke
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było to więcej niż prawdopodobne, że dorabiał sobie na cudzych farmach. No, to akurat było pewne, bo dorabiał w różnych dziedzinach, niekoniecznie w budowlance i robił to od wielu lat, więc właściciele też wiedzieli, do kogo dzwonić, gdy przychodził czas żniw. Tylko Ty w tym momencie miał problem, aby przyporządkować miłą bibliotekarkę do któregoś z gospodarstw, co nie było dziwne, bo cóż, nie dość, że raczej nie bardzo skupiał się na innych panienkach (bo Marnie była jego światem), ani na innych pracownikach, z którymi nie miał nic do czynienia. Był towarzyski, ale jak szedł do roboty, to zajmował się tym, co ma do zrobienia, a potem albo wracał do domu, albo do następnej pracy, czy innej fuchy. Był pracowity od zawsze i cóż, czasem płacił za to cenę, jak ostatnio.
Choć na pewno, było to prawdopodobne, że z Maeve by miło spędził czas, rozmawiając o dupie maryni i czas szybko by mu w robocie minął, jednak czy by zrobił dużo? No pewnie nie, choć on akurat nie potrzebował jakiegoś wielkiego wysiłku umysłowego, aby gadać głupoty, więc mógłby się skupić na pracy. Jednak był on pracownikiem miesiąca i nie zależało mu tylko odbębnić umówioną liczbę godzin, za którą miał płacone, ale także dobrze pracować, aby za rok też się do niego zgłosili, w końcu Ty lubił pieniążki.
-Oho...-powiedział, bo zabrzmiało to tak, jakby był nie dość, że debilem-nieukiem, to jeszcze jakimś troglodytą, który nie wie, że w bibliotece panują inne zasady, niż choćby za drzwiami. A on wcale nie był taki, choć jeśli faktycznie panowały tam takie niepisane zasady, to wina była Marnie, że go przed tym nie ostrzegła. W końcu jego żona wiedziała wszystko, plus czasem zabierała dzieci z przedszkola do biblioteki! I to nie tak, że pani Clarke była jakaś przemądrzała, ale ona po prostu miała takie dobre serduszko, że dbała o swojego męża, aby nie zrobił czegoś źle, lub głupio.
-W związku na pewno jest ważne, aby śmiać się z tych samych rzeczy, ale już się nie odzywam...-powiedział, bo a) to nie było tak, że chciał pocisnąć brunetce, że jest singielką, no a b) musiał faktycznie wchodzić w słowo, więc przestał, bo akurat wiedział, że to było nieładne i niegrzeczne. Jednak coś tam o życiu i o kulturze wiedział. -No, nie ma nic gorszego niż konieczność tłumaczenia żartu-powiedział, bo jemu w życiu też zdarzały się sytuacje, kiedy musiał wyjaśniać z czego się chichra jak debil, a wtedy nagle okazywało się, że żart był mocno nieśmieszny i on miał spaczone poczucie humoru. Co właściwie pewnie było prawdą, ale no, nieważne.
-Aaa, no tak. Zdarzało mi się zbierać kukurydzę, owszem-powiedział. Owszem, kojarzył tą niewielką farmę, kukurydzę i zbiory tam. Choć Maeve nie kojarzył, ale to pewnie dlatego, że nie zbierali obok siebie, żeby móc wołać do siebie jakieś głupoty, co by czas szybciej mijał. -Okej, nie ma problemu-powiedział, bo miał ze sobą słuchawki. Raczej spodziewał się tego, że będzie musiał z nich korzystać, bo nie należał do dresów, które używają głośnika usb w komunikacji miejskiej. I to wcale nie dlatego, że korzystał zazwyczaj ze swojego autka. Po prostu potrafił się zachować, okej?
Jak już wszystko wiedział, widział TĘ ŚCIANĘ i było mu pokazane, gdzie wszystko leży, więc mógł się zabrać do pracy. Przesunął czapkę, aby była daszkiem do tyłu zarzucił sobie słuchawki na kark, żeby zabrać się do roboty. Przyniósł sobie farbę, przygotował stanowisko pracy, ale coś mu się przypomniało, coś o czym ostatnio rozmawiał z Ronanem.
-Słuchaaj, Maeve-powiedział, podchodząc pod jej biurko i przeszkadzając jej w tym, co aktualnie robiła. Ups, no cóż.-Mogę mieć do Ciebie pytanie, takie bardziej związane z Twoją pracą?-zapytał i w sumie dał parę sekund dziewczynie na odpowiedź, ale nie dostała zbyt wiele czasu na przemyślenie.-Kojarzysz tą latarnię morską nieco za miastem? Da się jakoś znaleźć jakiś informacje? Ale wiesz, nie kto wybudował, tylko czy jest nawiedzona czy coś-wyjaśnił jej, o co mu tak naprawdę chodzi.

Maeve Halsworth
bibliotekarka — dom kultury
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy lubił pieniążki, ale nie każdy chciał rzetelnie pracować. Maeve niekoniecznie cokolwiek o tym wiedziała, bo ona akurat swoją pracę lubiła, więc nawet nie musiała jakoś bardzo się zmuszać do tego, by się starać. Znała jednak takie osoby, które były nastawione tylko na szybkie wykonanie zadania, byle by było zrobione. Wiedziała też, że istnieli tacy pracodawcy, dla których ilość liczyła się bardziej niż jakość. Czy było to dobre działanie? Cóż, zapewne zależało to od gatunku branży, aczkolwiek Maeve zawsze była zdania, że lepiej zrobić wolniej ale porządnie. Jej rodzice również wychodzili z takiego założenia, dlatego na zbiory zatrudniali zazwyczaj więcej osób niż powinni, żeby żadna z tych osób nie musiała spieszyć się ze swoją pracą. A praca na polu może i była pracą fizyczną, ale jednak posługiwali się ostrymi narzędziami, więc może niech lepiej Tyler używa do tego też mózgu, bo tak bezmyślnie to by mógł sobie krzywdę przypadkiem zrobić.
- No nie? A w związkach jak jest to ja nie wiem, tylko te fikcyjne znam. No i te, w których są ludzie, których znam, w sensie prawdziwi już, bo wiesz, ja jakoś nie mam szczęścia. Chociaż szczęście może niewiele ma tu do rzeczy, raczej nie jest mi to do szczęścia potrzebne. A wiesz, rozmawiałam ostatnio z moją przyjaciółką Indią i w sumie miałam taką refleksję, że w Lorne mało jest przyjezdnych osób w moim wieku, a nie mogłabym pójść na randkę z kimś kogo znam od dziecka, no bo jednak trochę głupio jak się było wielokrotnie świadkiem jak ten ktoś dłubie w nosie na przykład, albo się wie, że puszcza śmierdzące bąki. No dziwnie tak, nie? - Jak jej Ty nie powie, by poszła do siebie i zostawiła go w spokoju, była gotowa stać tak przy tej ścianie nieszczęsnej i raczyć go kolejnymi opowiadaniami o śmierdzących bąkach. I nie, nie złapała aluzji o związkach, nawet jej nie przyszło do głowy żeby go o to zapytać. No bo też w sumie po co, skoro taka wiedza nie była jej do szczęścia potrzebna?
No Maeve nie wątpiła, że Tyler potrafi dobrze się zachowywać i zna podstawowe zasady savoir vivre. To nawet więcej niż ona mogła powiedzieć o sobie, bo wielokrotnie nie potrafiła zachować się jak należy. W bibliotece również, kiedy z kimś rozmawiała i poniosły ją emocje, potrafiła za bardzo podnieść głos. Ty natomiast był bardzo miły, bo jej nie przegonił niegrzecznie, tylko po prostu wziął się za pracę, co dla Maeve było znakiem, że może ona też powinna do swojej wrócić.
- Możesz - odpowiedziała machinalnie. Nie potrzebowała tych kilku sekund, które dał jej Ty na przemyślenie pytania. Była grzecznym dzieckiem, więc odpowiedź zawsze była taka sama.
- Oczywiście, że się da! Mamy tu archiwum, takie z bardzo starymi gazetami. Znaczy, tych gazet już nie ma, ale są zdjęcia, takie wiesz, co się na slajdach pokazuje, też takie stare. Na pewno są tam jakieś informacje, ale to byś się musiał zapisać, żeby je sobie obejrzeć. Plus, jak chcesz to mogę poszukać czy nie mamy jakichś książek na ten temat. Było kilku lokalnych pisarzy, którzy wydawali własnym sumptem książki o Lorne Bay, może uda mi się coś znaleźć - zaproponowała, nie tylko dlatego, że była miłą bibliotekarką. Zainteresował ją tym tematem, chociaż wcześniej nigdy o nim nie pomyślała.

Tyler Clarke
ODPOWIEDZ