właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Prychnęła i pokręciła lekko głową. -Czy ja wiem... w moich preferencjach jest też to, żeby mnie nie okłamywać i nia traktować jak idiotki, ale o tym już zdążyłeś zapomnieć - powiedziała i posłała mu śliczny uśmiech. Zapomniał o wielu rzeczach związanych z nią i to totalnie tego samego dnia, kiedy doszedł do wniosku, że może iść się łajdaczyć z innymi babami, będąc jeszcze chwilę z nią, a później ją porzucić ze złamanym sercem. Potraktował ją wtedy okropnie i jeszcze tego mu nie wybaczyła, a na dodatek równie chujowo zachował się przy ich ostatnim spotkaniu traktując ją jak jakąś upośledzoną. To ją strasznie ubodło, jej kobieca duma była po prostu rozjechana i poszarpana. Dodatkowo chyba też musiała się trochę na kimś wyżyć za te całe okropne rzeczy, które się ostatnio w jej życiu działy. Po pierwsze William, po drugie rozjebana farma, po trzecie sad, który nie był spełnieniem jej marzeń no i gdy pojawił się Chris to po prostu tama nie wytrzymała i fala zdenerwowania, wkurwu i trochę też takiej bezradności, rozlała się trafiając wąsacza w mordę.
- Ojojojojojojoj - aż się złapała za serduszko, bo ją wzruszył. - No nie dziwię się, też bym kurwa nie chciała byc Tobą - absolutnie mu się nie dziwiła! - Jak długo chciałeś się w to bawić co? Być kimś kim nie jesteś? - Zapytała, bo przecież tak się nie da na dłuższą metę. Może gdyby jeszcze przedstawił się jako Chris to byłoby nieco łatwiej. - Mam Ci teraz współczuć? - no nie wiedziała! - Jak chciałeś żeby ktoś na Ciebie spojrzał inaczej to może warto byłoby sie zachowywać inaczej? A jak na razie moje jedyne doświadczenie z nowym Chrisem jest dziwnie podobne do tego, które mam ze starym. - Ciężka sprawa, dla kogoś kto tylko ładnie mówił, a czyny zaprzeczały wszystkiemu.
Słysząc jego śmiech to w sumie sama się zaśmiała, bo mógł sobie gadać bzdury, a ona i tak wiedziała lepiej. - Okej, czyli mnie pocałowałeś i dotykałeś głównie dlatego, że chciałeś się we mnie zakochać, wziąć ślub i kupić dom z białym płotkiem? - Zapytała unosząc brew, bo przecież jasne jak słońce było to, że chciał ją przelecieć, a gdy zdała sobie sprawę, że Paul to tak naprawdę Chris, to była w stanie nawet bardziej dokładniej powiedzieć, że chciał ją przelecieć i zostawić. - No, ale skoro Twój plan nie był taki kurwa sprytny to w sumie lepiej dla mnie, bo już Ci chciałam proponować żebyśmy się ruchnęli na parapecie i mieli to z głowy, ale skoro nie chcesz to okej - powiedziała wzruszając ramionami - niech już stracę - dodała udając wielce smutną. - Jak wolisz gadać to proszę bardzo - początkowo więc przyklękła na oba kolanka, robiła to zresztą bardzo powoli, w dość sugestywny sposób, skoro dosłownie sekundę wcześniej rozmawiali o seksie. - To siadaj i mów - dodała zadzierając głowę żeby na niego spojrzeć i poklepała miejsce obok siebie. W sumie łatwiej będzie go udusić jak będą na mniej więcej tym samym poziomie.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Jasne święta Gin i zły wilk Christopher, bo to zawsze NASZA wina – prychnął, choć tak naprawdę musiał przyznać jej rację. Był wcieleniem szatana, jeśli chodzi o sprawy damsko- męskie i całkiem słusznie kobieta na nim wyładowała frustrację, choć właśnie przypuszczał, że niekoniecznie chodzi o niego. Z prostej przyczyny – może i miał nadmuchane ego tak bardzo, że starczyłoby na podróż dokoła świata, ale nie sądził, że byłby tak wart zainteresowania, że nawet po latach żywiłaby do niego tak gwałtowne uczucia.
Miał wręcz stuprocentową pewność, że rozchodzi się o kogoś innego i dlatego nie był fizycznie gotowy na to, że znowu go uderzy. Wrzasnął jak zraniony dzieciak.
- Czy ciebie już do reszty pogrzało?! Najwyraźniej jednak jesteś w ciąży, bo hormony ci szaleją – i gdy tylko wyszeptał te słowa to miał nadzieję, że zrobił to na tyle cicho, by nie usłyszała. Nie do końca rozumiał co dzieje się z nim w jej obecności, ale zdecydowanie musiał tracić rozum, bo wszystkie tajemnice, jakie posiadał, stawały się jawne. Zupełnie jakby ktoś włączał mu przypadkiem tryb całkowitej szczerości w obecności tej dziewczyny. Niepokojące i zupełnie niepraktyczne, bo jak tak dalej będzie to pozrywa mu tę pięknie przeszytą buzię. Dlatego westchnął, gdy zarzuciła mu, że chciał to kontynuować. Niby, do cholery, jak, skoro wystarczyła chwila, a wyśpiewał jej (niedosłownie, ale wciąż) kim jest i dlaczego się do niej przystawiał? Powinna być bardziej współczująca, skoro miała zostać przyszłą matką.
- Nie jestem ideałem, dobra! Zobaczyłem ładną dziewczynę, która mnie sama zaczepiła i chciałem skorzystać z okazji. Nie moja wina, że mieliśmy historię i wszystko się pokomplikowało – nie mógł przestać się śmiać, bo mimo, że ta cała sytuacja była patowa i naprawdę jej współczuł kontaktu z samym sobą to i tak wizja domku z białym płotkiem go rozłożyła. – Może akurat mielibyśmy super dzieci, córka byłaby miejscową pięknością, a syn futbolistą – wzruszył ramionami i przez sekundę naprawdę zaczął się zastanawiać co by było gdyby. Może gdyby nie okazał się tak podłym człowiekiem to zeszliby się na dobre i żyli sobie razem, już jako małżeństwo.
Dziwna i całkiem niepokojąca wizja, która prysnęła bardzo szybko, gdy powrócił do rzeczywistości. Pewnie by się pozabijali zanim Gin zdążyłaby zajść w jakąkolwiek ciążę. Mógłby jednak teraz połknąć haczyk i wrócić do kwestii ruchania się na parapecie (jak?!), ale mimo wszystko postanowił być całkiem poważnym człowiekiem i poruszyć kwestię rozmowy, która nigdy nie przychodziła mu łatwo.
Usiadł przy drabinkach i spojrzał na nią.
- Racja, lata temu byłem imbecylem – musiał to przyznać na dobry start. – Zdradzałem dziewczynę, która była absolutną dziesiątką i myślę, że dlatego też skończyłem bez twarzy. Niedosłownie, ale karma mnie dojechała – wyjaśnił z uśmiechem. – I jak cię zobaczyłem ostatnio to zgłupiałem.

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- No, a nie? Stary, zjebałeś i to nie raz, a dwa... jak nie lepiej - spojrzała na niego z politowaniem - jeżeli myślisz, że będę się zachowywać tak jakby nigdy nic się nie stało to się mylisz, bo nie mam w zwyczaju udawać, że jest okej kiedy definitywnie nie jest - uraził ją w chuj, a wiadomo, że to określenie to jest na samym końcu skali. - Słucham? W jakiej ciąży? - Zapytała, bo to było naprawdę bardzo, bardzo dziwnie. Taki zbieg okoliczności, w który Blackwell było bardzo ciężko uwierzyć. - Skąd o tym wiesz? Czy Ty mnie kurwa śledzisz?!? - Teraz to nawet się trochę przestraszyła tak szczerze powiedziawszy, bo jeżeli te jego słowa nie były czystym przypadkiem i rzeczywiście widział jak kupowała te testy ciążowe to znaczy, że zdecydowanie coś jest z nim nie tak i powinien się leczyć. - Ale spokojnie, to nie ciążowe hormony tylko osobowość - dodała uroczo, ale jednak zrobiła od niego krok do tyłu, bo jeżeli ją śledził to może był psychopatą i jeszcze, by jej chciał zrobić krzywdę! Może powinna uciekać gdzie pieprz rośnie i nie oglądać się za siebie, a jednak Gin chyba miała jakieś masochistyczne zapędy, że zamiast wyjść z sali to wolała tu zostać i z nim rzeczywiście rozmawiać.
- Czyli chciałeś skorzystać z okazji, to czego kłamiesz, że nie chciałeś mnie przelecieć... beznadziejny jesteś - wywróciła oczami - mówienie wprost niektórych rzeczy nie jest niczym strasznym naprawdę - dodała kręcąc głową, bo nie byłaby zła gdyby jej powiedział wprost, że poszedł z nią na plażę, bo miał nadzieję na seks. Okej, byłaby zła, bo miał tą szansę udając kogoś zupełnie innego, więc może lepiej niech jej o tym nie przypomina. - Ty to niepotrzebnie skomplikowałeś - wzruszyła ramionami i westchnęła sobie, bo przecież tego wszystkiego, by nie było, gdyby na wstępie powiedział jej prawdę. Oberwałby wtedy z liścia w barze i tyle, by się widzieli. Wszyscy byliby bardziej szczęśliwi, a już na bank Gin. - Nasze dzieci byłyby niezwykle głupie po ojcu, a syn pewnie wyglądałby jak mały kwadrat... też po ojcu, całe szczęście nigdy się o tym nie przekonamy - to byłaby jakaś tragedia dla świata. Ginevra juz nigdy nie chciała przechodzić przez stres związany z sikaniem na test ciążowy.
- Żalisz się czy chwalisz? Bo nie za bardzo wiem co na to odpowiedzieć. - Nie była potworem i oczywiście współczuła mu, że musiał przechodzić przez takie straszne i bolesne rzeczy, naprawdę! Niestety nie byłą też typem człowieka, który uważa, że jak ktoś cierpi to z automatu wszystkie jego złe uczynki sie wymazują. To tak nie działa. - Lata temu wykorzystałeś mnie, okłamywałeś, porzuciłeś jak zabawkę, która Ci się znudziła. Zraniłeś mnie i zamiast mieć pretensje tylko do Ciebie to miałam je też do siebie, bo sądziłam, że byłam tak naiwna, że nie zauważyłam tego jakim człowiekiem naprawdę jesteś. - W sumie to nawet się cieszyła, że w końcu dostała okazję powiedzieć mu to prosto w twarz, nawet jeżeli była ona trochę inna niż ta, która ją w podły sposób wykorzystała. - Ale nie jestem już tamtą dziewczyną i wiem, że to co zrobiłeś teraz świadczyło tylko o Tobie i to w nie najlepszy sposób. Chcesz mnie za to przeprosić? Proszę bardzo, ale nie mam zamiaru Ci tego wybaczać, bo wiem, że to tylko głupie słowa, które maja sprawić, że poczujesz się lepiej sam ze sobą. Nic innego za tym nie idzie, żadna zmiana, nic. - Nie wierzyła, że jakiekolwiek jego słowa są szczere. Nie była w stanie mu teraz po prostu zaufać. - Może i masz nową twarz, ale dalej jesteś Chrisem, którego może i kiedyś lubiłam, ale który w dość drastyczny sposób pokazał mi, że nie powinnam - dodała na spokojnie patrząc bardziej na swoje ręce i podłogę niż na niego.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak naprawdę trudno było postawić się mu w jej sytuacji, bo mimo całej sympatii i ogromnego pociągu seksualnego, które towarzyszyły tej znajomości, nigdy nie zależało mu aż tak bardzo. Poprawka, wówczas na nikim nie zależało mu aż tak bardzo, by walczyć. Tak naprawdę za łatwo przychodziły mu pewne rzeczy i korzystał z tego po swojemu, nie przejmując się ewentualnymi krzywdami po drodze. Mógł być ślepy i głuchy na rozpacz ludzi, których sporo naobiecywał, ale do pewnego czasu bawił się naprawdę wyśmienicie i choć mógł oszukiwać siebie i opowiadać jakie katusze przeżywał to była to czysta hipokryzja. Starał się jednak szyć wizerunek człowieka, który żałuje za swoje grzechy i postanawia się poprawić.
Właściwie już to zrobił, bo doszedł do tego, że wypadałoby przeprosić, a to akurat był bardzo żmudny proces w jego przypadku.
I zakładał takie niecne czyny jak śledzenie jej w drodze do apteki.
- Zaraz powiesz, że znowu ściemniam, więc tak, widziałem cię, bo chciałem podejść i zagadać, ale nie byłem najbardziej trzeźwy i wydawało mi się to nie na miejscu. W sumie nawet to nie wydaje mi się w porządku – odparł zupełnie szczerze, bo przecież właśnie usiłował zdobyć jej zaufanie i przy okazji kłócił się, że jest opętana estrogenem. Z całą pewnością powinien poprawić swoje umiejętności interpersonalne, ale nigdy nie był w tym zbyt dorosły. Podczas gdy pisał pięknie, literacko, za cholerę w prawdziwym życiu nie umiał odzywać się w odpowiedni sposób. Nie dość, że zazwyczaj mówił niewiele to na dodatek zdarzało mu się palnąć coś zupełnie bez sensu, więc jej słowotok dodatkowo sprawił, że zaczął się wycofywać. Nie potrafił, absolutnie nie umiał jej uciszyć. Wprawdzie z przeszłości znał całkiem skuteczne metody, ale miał wrażenie, że obecnie spotkałoby się to z jej tak gwałtownym sprzeciwem, że pewnie straciłby rękę, nogę i na dodatek jeszcze część ciała na której po twarzy najbardziej mu zależało.
- No już, wygadaj się – rzucił więc, zupełnie jakby to nie była jego niema panika, a przemyślany trik polegający na wyrzuceniu wszystkiego, co siedzi jej na wątrobie. Tyle, że miał wrażenie, że albo katuje jedno i to samo nagranie albo jemu się włącza jakieś delirium, bo ciągle słyszał to samo i czuł, że lecą z jednej zdartej płyty. Mimo wszystko jednak, przy jej gniewie, wyrzutach i całej reszty, której słuchał jednym uchem (nadal był mężczyzną i niewiele przyswajał) chciał ją przeprosić.
Nie oczekiwał jednak – a tak chyba myślała – że będzie potrzebował jej wybaczenia. Może przez te dwa spotkania dał jej odczuć, że jest człowiekiem pozbawionym rozumu, ale przecież nie aż tak, by myśleć, że wszystko da się naprawić. Nigdy nie udało się pozbierać do kupy jego małżeństwa ani też przeżyć traumy, związanej z pożarem. Płacił wysoką cenę za te szaleńcze, młodzieńcze wybryki i akurat gniew Ginevry był w tym wypadku niemal pestką.
Mimo to jednak zrobiło mu się przykro, gdy wygadała się i w końcu zapadła cisza. Był kretynem i chyba pierwszy raz ktoś tak werbalnie (i używając wielu określeń, na dodatek!) mu o tym powiedział, a on sam poczuł się absolutnie tym przytłoczony i już oczami wyobraźni kreował sobie scenkę w której z głośnym hukiem spada na niego drabinka i wraca do punktu wyjścia. Wypadek, rehabilitacja, odkupienie, może wypadałoby trenować zanim się nie nauczy nie robić z siebie absolutnego kretyna i złamasa?
- Dobra, przyjąłem. Nie będzie wybaczenia – odpowiedział w końcu, gdy cisza między nimi stawała się nieznośna. – Ale możesz mi coś powiedzieć… Tylko błagam, nie morduj – zastrzegł. – To nie jest tak przypadkiem, że ty się na mnie wyżywasz, bo chyba średnio ci się ostatnio wiedzie? W sprawie tej ciąży i w ogóle? – zgadł z cwanym uśmiechem, ale miał ogromną nadzieję, że nie wywoła u niej kolejnego ataku szału, bo już się dziś dość nasłuchał i dla odmiany chciał porozmawiać.

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Chyba wolałabym Cię pijanego - no w końcu ostatnio po alkoholu wydawał się być ciekawszy i na tyle kreatywny, że sobie wymyślił nową tożsamość! Z takim człowiekiem to Gin mogłaby się kolegować, gdyby nie wiadome fakty z ich przeszłości. Teraz kolegowanie się, by nie przeszło, bo nie potrafiłaby na niego dłużej patrzeć bez obrzydzenia i irytacji, a szanowała swoje zdrowie psychiczne... zazwyczaj. Niepotrzebne nerwy trzeba minimalizować. Prawda była taka, że Gin trochę żałowała, że wcześniej nie była na tyle pyskata i wygadana żeby przywalić mu jeszcze w jego starą twarz, zaraz po tym gdy wyszło na jaw jak potwornie sobie z niej zadrwił. Być może, gdyby wtedy to zrobiła i w ten sposób zamknęła ich wspólny rozdział to teraz ich spotkanie po latach wyglądałoby jakoś lepiej... mogliby wspominać jak mu przyjebała, a tak to na tą chwilę będą musieli jeszcze kilka lat poczekać.
- A nie możemy skończyć już tej rozmowy? - Zapytała zanim jeszcze zadał swoje pytanie po którym musiała naprawdę wziąć porządny, głęboki oddech i na chwilę przymknąć oczy żeby nie wybuchnąć. Była oazą spokoju! Pieprzoną oazą spokoju na środku jebanej pustyni. - Nie wyżywam się na Tobie - odpowiedziała przez zaciśnięte nieco zęby. - Dostałeś to co Ci się należało, a w sumie to nawet mniej, bo ten policzek był tylko za ostatnie kłamstwo - w ogólnym rozrachunku i tak nie wyszedł na tym tak najgorzej. To było tylko jedno uderzenie! - Nie muszę Ci się zwierzać, nie jesteśmy przyjaciółmi, powiedziałeś co chciałeś więc... - wzruszyła ramionami i nawet pokazała mu na drzwi od sali. - Żadne z nas nie potrzebuje kontynuować tego spotkania - dostał to co chciał. Przeprosił ją, nie potrzebował tego żeby te przeprosiny przyjmowała, czy w jakikolwiek sposób mu wybaczała no i to miał. A ona? Ona nie miała wymagań, przestała je mieć, bo świat i tak tylko ją zawodził, na każdym kroku.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Jestem uzależniony, możesz mnie widywać takiego częściej – zauważył i miał ochotę roześmiać się głośno. Najwyraźniej szczerość jednak nie popłacała, bo jeśli okłamałby ją w najlepsze to nie dość, że zaliczyłby ją po raz drugi to jeszcze nie zaczęłaby teraz wygłaszać takich opinii, że wolała go pijanego. Nie jego wina, że po stracie swojej kariery, twarzy, tożsamości przeszedł metamorfozę jak za czasów Owidiusza i skończył przemieniony w nudnego scenarzystę, który tylko na papierze błyszczał i tworzył porywające historie.
W rzeczywistości zaś nadal wspominał czasy minione w których jeszcze cokolwiek znaczył. Obecnie zaś musiałby wpaść na naprawdę dobrą historię, by powrócić do panteonu sław rodem z Pulitzera. Jako że na razie się wcale na to nie zapowiadało to wylądował w tej koszmarnie śmierdzącej sali gimnastycznej, która przypominała mu te z czasów szkolnych.
Nie było to porywające wspomnienie, a jednak tkwił jak kołek przy tej dziewczynie i nie mógł stwierdzić, czym było to powodowane.
- Nic nie musisz, ale czasami nawet taki skurwysyn jak ja może mieć dobre rady, zwłaszcza jeśli to dotyczy jakiegoś zjebanego faceta – zauważył i popisowo przewrócił oczami. Wydawało mu się, że Gin nie jest z tych, które dają się omotać, ale najwyraźniej wrażenie to było całkowite błędne, bo zachowywała się dalej jak ta sama urażona księżniczka.
Wyjął z torby jakiś zwitek papieru i zapisał na nim kilka słów, a potem rzucił w nią. Miał nadzieję, że nie wyrzuci tego do kosza, ale właściwie to nadal był jej ruch, więc spokojnie wstał i skierował się do wyjścia. Nie czuł żadnej ulgi i nie sądził, że nawet jeśli by mu wybaczyła to poczułby ją. Miała rację, pewne krzywdy zostały poczynione i dało się ich ot tak naprawić, a on sam przecież był daleki od bycia cudotwórcą czy wynalazcą wehikułu czasu. Najgorsze, że zdawał sobie sprawę, że nawet gdyby taką wynalazł to zapewne skończyłby robiąc absolutnie to samo.
Takim był hedonistą.

jeśli przepraszam to za mało napisz
zt
Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
Tego dnia miał trochę wolnego czasu, więc nie widział przeciwwskazań do prośby jaką złożyła mu Poppy. Trochę co prawda było mu szkoda, że to pozowanie w ubraniu bo uważał, że malowanie ciała było ważniejsze od tego co Weasley chciała nauczać innych, no ale on się tam nie znał. I tak pewnie w ciągu tych kilku dni nieraz i nie dwa jej napomknął, że uwydatnianie np. mięśni lepiej oddaje piękno na obrazie - nawet takich ładnych słów użył! Malarstwo rzecz jasna nie jego broszka, ale potrafił co nieco docenić. No chyba, że ktoś mu powie, że taki koślawy kwadrat na dziwnym obrazie to drzewo... Niektórzy artyści byli serio dziwni.
W każdym razie nie żartował kiedy zapewnił, iż wcześniej wpadnie. W końcu Popps tutaj pracowała, to i on nie miał zamiaru robić jej problemów, gdyby tak się spóźnił. Serio też nie miał pojęcia czy go jakoś poinstruuje co do pozy czy po prostu ma siedzieć czy cos... a mógł przynieść sobie książkę. Telefonu nie tknie wtedy bo go namalują jak nowoczesnego dzieciaka co tylko nos w komórce, a Sheppard nie z takich! Wolał świeże powietrze! Nie żeby z telefonu nie korzystał bo żaden z niego jaskiniowiec, no ale po prostu lubił plażę za bardzo, a telefon doceniał, więc nie chciał go w piasku zgubić, o.
- Twój model przybył, pani profesor - taki żarcik na dzień dobry kiedy w końcu znalazł dziewczynę w jednej z pustych sal. Po drodze musiał o nią zapytać bo prawdę mówiąc rzadko tutaj bywał. Na tyle mało, że nawet nie znał układu pomieszczeń. Jak przyjdzie pożar to... w sumie nie będzie ciężko skoro Weasley zna pewnie korytarze jak własną kieszeń. Ależ się River ustawił! - Ale nie jesteś profesorem, co nie? Dziwnie brzmi. Mówią ci tak? - zapytał niby ot tak, ale jak skończył to dotarło do niego, że w zasadzie był ciekawy jak się jej podopieczni do niej zwracają. Chyba nie była od nich aż tak wiele starsza? A może? A jak młodsza? Jaka to w ogóle grupa? I nagle tyle pytań się pojawiło w jego głowie. Szczegół, że było mu wszystko jedno, ale jak to jakieś małolaty to wtedy mógłby zrozumieć czemu Poppy nie chce aby super River i miłość jej życia koszule ściągał. Z drugiej strony jak to rówieśnicy to Weasley czułaby się pewnie zazdrosna! A to cwana bestia! Wszystko sobie obmyśliła!

poppy weasley
wystrzałowy jednorożec
River
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
#16

Na szczęście chodziło tylko o rysunek portretowy i River mógł zachować wszystkie swoje ubrania dla siebie. Na szczęście dla niej oraz dla tych wszystkich seniorek. Bo akurat na zajęcia z seniorami zaprosiła swojego przyjaciela do tej małej przygody z modelingiem. Do pracy z dzieciakami przygotowałaby go jakoś specjalnie i na pewno by go uprzedziła uprzednio. Dlatego w tych całych zajęciach tak naprawdę była istotna twarz i postura Rivera – zwłaszcza, że uczestniczy lekcji mieli wykazać się kreatywnością i wyobraźnią, którą przełożą na wykreowanie abstrakcji na swoich sztalugach.
Poppy miała zajęcia już od kilku godzin i kiedy przybył River akurat ustawiała krzesła i nowe dodatkowe sztalugi dla nieco liczebniejszej grupy niż ta poprzednia. W ręce miała kilka pędzli, które musiała jeszcze przepłukać zanim przyjdą inni. I nawet nieco się zdziwiła, widząc, że River nie jest wcale na styk ani spóźniony, a właśnie wcześniej. Dlatego jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. – Cześć! – powiedziała z nutką zdumienia i zmarszczonym czołem, odstawiając ostatnią sztalugę w salce na jej miejsce i rozejrzała się szybko za jakimś taboretem. Wszystkie sztalugi ustawione były w okręgu. – Jesteś wcześnie… – zagadnęła, zgarniając taboret spod ściany i przenosząc go na środeczek salki, tak, by był widoczny z każdego stanowiska. Machnęła na niego ręką, zachęcając do podejścia i nawet poklepała lekko taboret. Bo to tutaj River będzie sobie grzecznie siedział. – Nie. Jasne, że nie mówią tak do mnie, przecież nie skończyłam studiów ani nawet na żadnych nie byłam, więc nie mogę być profesorem – dodała z rozbawieniem troszkę jednak z przypomnieniem. Założyła ręce na piersi i spojrzała na niego przenikliwie, lustrując go wzrokiem. Lekko oceniająco, ale to dlatego, że analizowała w myślach dobór kolorów jego ubrania.
River Sheppard
sumienny żółwik
anu
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
No to klops... Tak się chciał ładnie popisać, a tutaj mógłby kogoś o zawał przyprawić, więc biedny nawet nie będzie się wygłupiaj z zdejmowaniem koszuli - co planował wcześniej bo serio uważał, że anatomie lepiej bez ubrań widać, wiadomo. Nie chciał być jednak odpowiedzialny za zabranie komuś przypadkiem życia. Chociaż trzeba przyznać, że świetne nagłówki by były - Seniorka padła na zawał widząc pół nagiego, boskiego ratownika - bo wiadomo, że Sheppard by właśnie tak siebie ocenił i by się dziwił jakby określono go w inny sposób. A mordercą to zostać nie chciał. Ech, i znowu się poświęcał!
- Lepiej być wcześniej niż później. Będziesz mieć czas na to co profesorki od modeli robią, cokolwiek to jest przed malowaniem - proszę jaki zapobiegawczy. Nawet się przyznał, że w sumie pojęcia nie miał czy to, że jest wcześniej to się Poppy szczególnie przyda, no ale chociaż na spokojnie się z tym uwiną, a ona może nawet coś zje? No chyba, że już jadła, ale to zawsze jakaś chwila wytchnienia, o. - Szczegóły. Nauczasz ich to możesz profesorem być. Mogę cię tak nazywać jak ci się podoba. Profesor Puppy - i przy tych słowach usiadł grzecznie na wskazanym stołku. - Hm? To jednak chcesz mnie rozebrać? - zapytał widząc jak dziewczyna dokładnie go lustruje. Nie uważał aby był źle ubrany, ale też wielce się nie zastanawiał co włożyć. Z prostego powodu... był nastawiony na bez koszuli! Jakby wiedział wcześniej o grupie wiekowej to pewnie by dłużej nad ubiorem myślał. Z drugiej strony nie wiedział jaką wizję ma Weasley.
- Może ci z czymś pomóc zanim grupa się zjawi? - widział jak wcześniej zajęta była i chętnie pomoże. Wiadomo, że on taki co w miejscu ciężko się siedzi, a jak zaraz będzie musiał bezruchu siedzieć to teraz musiał się poruszać. Dlatego chwalił się Poppy swymi siedzącymi pozami - głównie to ręce pracowały, a to do góry, a to na boki, w pozycji supermana, albo i na biodrach. Może coś jej się spodoba? Nie żeby przemyślał, iż trzymanie rąk do góry przez godzinę czy dwie może aż tak łatwe nie być.

poppy weasley
wystrzałowy jednorożec
River
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Zdecydowanie nie powinien. I szczerze powiedziawszy, nie powinien nawet w jej obecności się tak wygłupiać i ściągać koszulkę, bo przecież było to niczym innym, jak tylko igraniem na emocjach Poppy. Ostatecznie mogło to skutkować odbiciem się niekorzystnie nawet na jej życiu. A, że Sheppard cierpiał na brak skromności to nie daj Boziu, jeszcze by się za bardzo wczuł w to całe prężenie muskułów. – Przyznaj się, że po prostu nie mogłeś doczekać się, by mnie zobaczyć – rzuciła zaczepnie, bo chyba już trochę weszło jej w krew takie droczenie się. Mrugnęła nawet do niego porozumiewawczo. Aczkolwiek faktycznie, potrzebowała przygotować sobie salkę do następnych zajęć i bardzo na rękę było jej to, że nie musiała dodatkowo martwić się o to czy River pojawi się na czas, czy wręcz przeciwnie. Posłała mu ostatecznie tylko promienny uśmiech. – Nie, nie możesz. Nie podoba mi się Profesor Puppy – zastrzegła natychmiast i skrzywiła się wymownie, bo okropna to była ksywka i lepiej niech River jej nie wdraża tak na co dzień. Prychnęła natomiast na pytanie czy chciałaby go rozebrać. Well… no pewnie, że tak, że chciałaby bardzo, ale może akurat nie tutaj i nie teraz? Pewnie, że wolałaby teraz przykładowo znaleźć się w jego muskularnych ramionach, ale… Niezbyt to był dobry pomysł. Zaczerpnęła głośno powietrza i tylko zgromiła go spojrzeniem. – Nie! Po prostu te kolory… sporo niebieskiego – skomentowała, wreszcie wydając z siebie jakiekolwiek słowa.
Nie. Siedź sobie spokojnie – oznajmiła, poklepując go po głowie, do której wreszcie mogła ze swojego pozycji dosięgnąć bez konieczności stawania na palcach. – I pamiętaj, że masz być miły, River! – dodała po chwili i nawet pogroziła mu palcem. Nie to, żeby wątpiła czy rzeczywiście będzie uprzejmy i miły, ale wolała to jednak kategorycznie zaznaczyć. Aczkolwiek nie potrafiła nie przewrócić oczyma, gdy tak jej te pozy prezentował. Musiała też szybko odwrócić się do niego plecami, by nie dostrzegł jej rumieńców na twarzy i lekkiego uśmieszku. – Gotowy? – zapytała po chwili z zamiarem otworzenia drzwi do salki i wpuszczaniem uczestników zajęć.
River Sheppard
sumienny żółwik
anu
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
To nie on całował ludzi pod jemiołą i to tak zażarcie, więc kto tu na emocjach gra, hmm? O tak, tak. Wcale o tym nie zapomniał. Nie był też zakonnikiem, więc od czasu pamiętnych świąt miał okazję pocałować już parę dziewczyn i... i prawdę mówiąc Poppy wszystko mu zepsuła! Albowiem każdy pocałunek porównywał teraz do tego, który dostał od niej i żaden się nie umywał do tamtego wieczoru. Jak miał czerpać korzyści i znaleźć przyszłą panią Sheppard - kiedyś, nie teraz - jak Weasley go zepsuła? Może powinien znowu być przy niej jak się upije? Ale czy to ma rację bytu bez jemioły? Czy on w ogóle tego chciał? Przecież przyjaciółmi byli, prawda? Ech, nie lubił myśleć... zdejmowanie koszuli byłoby łatwiejsze.
- Jak zawsze - odpowiedział na zaczepkę, z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem. Co prawda miał przerwę w widywaniu Poppy po wiadomej kłótni, ale na lepsze to wyszło bo po prostu odpoczął od negatywnych emocji. No... póki Dexter znowu ich nie zasiał, a to był okropny dzień i niestety Weasley się oberwało mimochodem - przez Dextera! A mogła z Riverem mieszkać to nie. Niech sobie nie myśli, że on zapomniał o jej niewyjaśnionych powodach. W każdym razie musiał się zaśmiać na jej sprzeciw odnośnie szczenięcego profesora. A przecież dobra ksywa! - Niebieskiego? Aaaaa no tak... Ja to ocean to musi niebieski być - logika najwyższych lotów. Pewnie będą go malować na falach albo jeszcze lepiej - jako Posejdona bo czemu by nie skoro mają poszaleć? - Kiedy idziesz ze mną na deskę? - uwielbiał surfing, lubił Poppy to trzeba połączyć. Nie był to też żaden wymóg, ale tak w zasadzie uważał, że przez tą kłótnię co była to dawno razem, gdzieś nie wychodzili. Dzisiaj wiadomo, robił to dla przyjaciółki, ale to pozowanie to nie będą mieć wiele czasu na rozmowy i zabawę. Tymczasem dzień na plaży to zupełnie co innego!
- Pfff, ja zawsze jestem miły - prychnął, ale szybko coś ogarnął. - Jak nie jestem miły to dlatego, że druga strona nie jest - bo nie będzie jak kołek siedział jakby ktoś na niego marudził. No to wtedy papa miły River na sto procent. Taki już był. Chociaż fakt nie zawsze było tak, że był tym odgrywającym się. Często się zdarzało, że nie utrzymał języka za zębami, a szczerą opinię miał niepochlebną. Tyle, że dzisiaj robił to dla Poppy, więc się postara szczerość na uwięzi trzymać jako tako. Modelem był to będzie cicho siedział przy innych. Co udowodnił dając się poklepać po główce, o. - Czuję się jak ekspedient w czasie wielkiej wyprzedaży kiedy zaraz się tłum zleci na promocje. Gotowy - jeszcze elegancko włosy przeczesał by jako tako lepiej je ułożyć i głową kiwnął.

poppy weasley
wystrzałowy jednorożec
River
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Widocznie niezbyt zażarcie skoro nie zadziałało zgodnie z planem. Poza tym Poppy trochę na ten moment żałowała, że już było po świętach i nie miała więcej okazji, by znów gdzieś złapać Rivera pod jemiołą. Może przy okazji przypomniałaby Riverowi, dlaczego tak bardzo jej pocałunek różnił się od tych pocałunków innych dziewczyn – o których tak notabene na swoje szczęście nie wiedziała, bo pewnie byłoby jej bardzo przykro z powodu zachowania Rivera. W każdym razie jak największy przegryw nawet nie sądziła, że ten pocałunek w jakikolwiek sposób znalazł swoje szczególne miejsce w głowie Shepparda. Szturchnęła go za tą zaczepkę, ale odwzajemniła uśmiech, bo mimo wszystko – szczerze czy tylko po to by się droczyć – naprawdę miło było usłyszeć właśnie takie słowa od niego. Zajęła się myciem ostatnich pędzli, kiedy nagle padło pytanie, którego w sumie się nie spodziewała. I nagle uzmysłowiła sobie, jak dawno nie byli na desce z Riverem i jak podświadomie za tym bardzo tęskniła. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się chwilę. – W sumie wypadłam trochę z wprawy… Aleee… piątek mam wolny, może wtedy? – zaproponowała natychmiast. Dawno nie surfowała, bo wszyscy jej przyjaciele byli zajęci – albo tymczasowo nie chcieli z nią gadać, bo bywa i tak – więc faktycznie mogła nie od razu podnieść tyłek z deski, ale miło by było wybrać się na otwartą wodę z Riverem. Poza tym dzień na plaży ogółem brzmiał bardzo dobrze!
Roześmiała się głośno na jego uwagę, a jej brwi zafalowały z rozbawieniem. – Dzisiaj jesteś raczej jak ta torebka Gucciego, którą każdy chciałby dostać na wielkiej wyprzedaży – powiedziała z rozbrajającą szczerością i z lekką flirciarską nutą, ale nie pozwoliła tym słowom na dobre się przyjąć, bo zaraz otworzyła drzwi do salki. – Dzień dobry, dzień dobry. Ach, Estelle twój beret dzisiaj jest naprawdę bardzo przykuwający uwagę – witała się kolejno z każdym, gdy grupka powoli wchodziła do salki. I wszystkie te miłe babcie od razu zaczęły się rozpływać nad Riverem i każda zaraz zaczęła mówić, że och jaki przystojny młodzieniec albo wspominać, że mają wnuków w podobnym wieku, na co Poppy tylko szczerzyła się rozbawiona i dumna poniekąd. A gdy te zachwyty nad Riverem nieco ucichły, Popps wyjaśniła grupie co będą tego dnia robić na zajęciach. Po krótkiej instrukcji skierowała się do stolika z przekąskami, gdzie z reguły mieli ustawione dzbanki z wodą i cytrynką oraz nie-czekoladowe ciasteczka. Sama napiła się wody i rozejrzała po pomieszczeniu, obserwując jak grupa emerytów zabiera się do pracy.
River Sheppard
sumienny żółwik
anu
ODPOWIEDZ