pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Mimo początkowego zauroczenia Alaską nie był pewny czy powinien kontynuować tę znajomość. Nie, nie ze względu na dziewczynę, która wprawiła jego serce w przyśpieszony rytm, ale ze względu na samego siebie. Nie nadawał się do roli księcia z bajki. Ba, jeśli trzeba by było obsadzić go w którejś z ról to zostałby tym złym charakterem i był przekonany, że nie byłoby tak jak to zazwyczaj bywa. Miłość nie uratowałaby go spod czaru złej wiedźmy i nadal byłby kawałem sukinsyna, więc samo przebywanie z kimś takim jak ta dobra i sympatyczna dziewczyna wydawało się mu okrucieństwem. Mógł sprawić jej krzywdę, a nie chciał tego najbardziej na świecie, więc właściwie mądrym posunięciem byłoby ograniczenie się do tego spotkania, które pozostawiło im niedosyt. Niegdyś ktoś mówił mu, że najlepszym co może się zdarzyć jest chwila przed pocałunkiem i on jako zadeklarowany hedonista nigdy tego nie mógł zrozumieć. Liczyło się spełnienie, a nie jakieś kiczowate oczekiwanie.
Wystarczyło jednak kilkanaście minut w towarzystwie dziewczyny, by to zrozumiał i był gotowy na to, by to było ich jedynie wspólne wspomnienie. Dzięki temu przynajmniej miała pamiętać go jako człowieka uczciwego, prawego, a nie bawidamka, który jest uwikłany w picie i podejrzane skandale pisarskie.
Mimo wszystko jednak okazał słabość, bo minął tydzień, a się odezwał. Od słowa do słowa zaś zaproponował jej kolację i choć był przekonany, że knajpa nad brzegiem morza pożre całą jego gotówkę to nie mógł przeoczyć takiej szansy. Dawno nie odczuwał tego dreszczu podniecenia i ekscytacji, więc to musiał być dobry znak. Tak to sobie wszystko układał w swojej głowie, gdy czekał w swoim granatowym fordzie (złom, ale przynajmniej jeździł) na jej wyjście i odganiał myśli o ucieczce z tego miejsca. Może miał rację, gdy mówił, że mimo ogromnych rozmiarów i muskulatury bywa dość nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej, a może tak naprawdę wiele wody upłynęło od czasu, gdy faktycznie zapraszał jakąkolwiek dziewczynę na randkę.
Nie liczył bowiem przypadkowych numerków, często po pijaku. Chodziło o te momenty, gdy chciało się zaimponować swojej wybrance, gdy wyciągało się najlepszą koszulę i gdy pryskało perfumami, które leżały już długi czas za jego komodą. Nawet sam fakt zabrania jej do tej jakże szpanerskiej knajpy był dość oczywistym dowodem na to, że to była randka z prawdziwego zdarzenia, a nie spotkanie dwójki znajomych sprzed lat albo ze szpitala. Właściwie żadna wersja nie była poprawna i nie był też nawet przekonany, że ta pierwsza ze spotkaniem przyszłych kochanków też była dobra, ale postanowił zrobić wszystko, by tak było.
Gdy tylko ją zobaczył, ruszył z siedzenia kierowcy i otworzył jej drzwi od strony pasażera.
- Tak, ten grat jest mój – uprzedził ją i wreszcie mógł otaksować ją wzrokiem, co niezwłocznie uczynił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, więc tak, podobała mu się bardzo.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
#2

- To zły pomysł.
- To najgłupszy pomysł ze wszystkich twoich głupich pomysłów.
- Będziesz cierpieć i to na własne życzenie! To nie jest Josh!
Żałowała, że powiedziała rodzinie o Chrisie. Ale potrzebowała się z kimś tym wszystkim podzielić. Mówienie na głos czasami pomagało uporządkować sprawy, a Alaska bardzo tego potrzebowała. Chciała mieć pewność, że kierują nią dobre powody. W końcu to była dość nietypowa, delikatnie mówiąc, sytuacja i łatwo tu było o kierowanie się sentymentami, jakąś dziwaczną wiarą w reinkarnacje i inne magiczne zjawiska. Zdaniem rodziny Alaska kierowała się właśnie złymi powodami by kontynuować znajomość z Chrisem, a mianowicie tylko i wyłącznie faktem, że miał twarz Josha i to dosłownie. I, że wmawiała sobie, że skoro ma jego twarz, to będzie dla niej taki jak Josh i że zalepi tą dziurę w jej sercu i życiu, jaką wywołała przedwczesna śmierć narzeczonego.
I choć Alaska bała się, że tak właśnie jest, że tylko przez ten nieszczęsny przeszczep chciałaby się z Chrisem spotkać znowu, to po przeanalizowaniu wszystkich swoich myśli, spostrzeżeń, argumentów za i przeciw, doszła do bardziej optymistycznych wniosków. Chodziło o Chrisa. O to jak na nią patrzył, jak jej słuchał i wyrażał zainteresowanie jej osobą. I jego głos i szerokie ramiona, o te oczy, które były tylko jego. Twarz Josha była tylko tym, co ich "połączyło", co sprawiło, że się poznali. A teraz nawet wolałaby, żeby wyglądał inaczej, żeby sytuacja była jasna, że chodzi o niego. Bo przecież on też mógł mieć wątpliwości, czy nie interesuje się nim tylko ze względu na to, że wyglądał teraz jak wyglądał. To zamiast ułatwiać, mogło utrudnić ich znajomość.
Jednego jednak Alaska była pewna w stu procentach, bez względu jakie na prawdę kierowały nią intencje, chciała spotkać Chrisa jeszcze raz. Dlatego zerkała na telefon częściej niż powinna, nawet w pracy, przez co zgarnęła burę. I dlatego z rozczarowaniem reagowała na każdą inną wiadomość niż ta od Chrisa. Po kilku dniach nawet zaczęła wątpić, czy mężczyzna się odezwie. Myślała, że zrobiła na nim wrażenie, ale może się pomyliła. Może uznał ją za zbyt młodą, zbyt infantylną, albo cholera wie co jeszcze.
- Widzisz? Już przez niego jesteś smutna.
Miała wrażenie, że ojciec to się nawet cieszy, że Chris się nie odezwał. I jakby mu na złość tamtego właśnie dnia przyszła wiadomość. Oczywiście, że zgodziła się spotkać i oczywiście, że zaczęła nerwowo przeszukiwać szafę w poszukiwaniu czegoś, co by się nadawało. Po śmierci Josha wszystkie rzeczy z ich mieszkania przywiozła do domu, ale to nie ona je rozpakowała z kartonów i toreb, tylko matka. Alaska już była wówczas na drugim końcu świata. I teraz absolutnie nie widziała co gdzie jest. Do tego nie chciała założyć czegoś, co kojarzyłoby jej się z Joshem. Chciała za wszelką cenę tych dwóch mężczyzn, te dwie znajomości od siebie odseparować, tak bardzo jak było to tylko możliwe zważywszy na okoliczności. Dlatego finalnie skończyło się to niewielkim wypadem na zakupy. Lubiła wyglądać dobrze, podkreślać strojem swoje atuty, do których zaliczała długie, zgrabne nogi. Była zadowolona z efektu końcowego, gdy wychodziła z domu i kierowała się w stronę samochodu Chrisa.
- Grunt, że jeździ. - zauważyła, posyłając mężczyźnie czarujący uśmiech. On chyba też był zadowolony z tego, jak wyglądała, bo poczuła jego wzrok na sobie. Czasami takie spojrzenie mogło być irytujące, ale dziś dla niej było jak niewypowiedziany komplement, znak, że opłacało się wydać te kilkadziesiąt dolarów na nową sukienkę i odgrzebać szpilki, których nie miała na sobie od jakiegoś czasu. Wszak w pracy wygodniejsze były tenisówki, a na pokładzie jachtu to już w ogóle szpilki odpadały. - Dziękuję. - kolejny uśmiech gdy otworzył dla niej drzwi, a ona wsiadła do samochodu. Nie zwracała uwagi na takie rzeczy jaką marką ktoś jeździ, bo to o niczym nie świadczyło. Zresztą chyba trudno było jej zaimponować samochodem, bo w końcu miała do czynienia z ludźmi, którzy mogli sobie pozwolić na dowolną markę, model w dowolnym kolorze czy wykończeniu. I nawet te najdroższe samochody świata nie robiły na niej większego wrażenia poza stwierdzeniem "no ładny", albo "no wygodny/szybki/jakiś tam inny". Liczyło się towarzystwo, a towarzystwo Chrisa rekompensowałoby jej nawet konieczność jazdy na hulajnodze, na tych szpilkach i w wąskiej, krótkiej sukience. - Dokąd mnie porywasz? - zapytała. Dawno nie była na randce z prawdziwego zdarzenia. Ale choć troszkę się stresowała, to nie czuła się skrępowana.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Chciał wierzyć, że jest w stanie być przy niej tym dobrym człowiekiem i choć przez tydzień zaczął się zachowywać po staremu (w sensie nie utrzymując kontaktu z przypadkowo poznaną dziewczyną) to obecnie był na prostej, by zabrać ją na randkę. Jasne, mógł jeszcze stchórzyć i przeszło mu to przez myśl, gdy szykował się tego wieczoru, dbając o rezerwację, ale mimo wszystko zjawił się pod jej domem. Zalatywało to na kurtuazję, która już wychodziła powoli z mody, bo równie dobrze mógłby zaproponować jej spotkanie na mieście, zwłaszcza że musiała zapewne jakoś rodzicom wytłumaczyć tę całą historię, ale nie wyobrażał sobie tak prostackiego zachowania. Przynajmniej z przeszłości pozostały mu pewne zachowania, które można było uznać za urocze. Być może kiedyś usiłował nimi sporo osiągnąć i zaciągnąć dziewczyny do łóżka, ale dziś nie snuł tak dalekosiężnych planów.
Dziś pragnął naprawdę być dobrym człowiekiem, a przynajmniej takim za którego nie musiała się wstydzić.
I tylko małą łyżką dziegciu w tych całych miodnych przygotowaniach był fakt, że zastanawiał się jak wyglądałby Josh. To było dziwne, ale od czasu ich spotkania zamieszkał on w jego głowie. Ten cwaniak wręcz z impetem się do niej wprowadził i przyprawiał go o mdłości, bo w Chrisie odzywała się powoli pisarska wyobraźnia i zaczął go sobie projektować. To było dość niepokojące, bo nigdy tego człowieka nie spotkał i nie powinien się nim tak zajmować, ale najwyraźniej wyobraźnia płatała najróżniejsze figle i stawał się pisarsko uzależniony od człowieka, którego nigdy nie spotkał, a teraz przyszło mu dzierżyć jego twarz. Miał nadzieję, że nie były to początki jakiejś pokracznej choroby psychicznej, a co najgorsze, nie miał kogo zapytać, bo nie znał wielu takich ludzi po transplantacji. Zdarzały się, owszem, przypadki tych od serca i innych narządów, ale ludzka twarz pozostawała czymś tak intymnym, że ludzie rzadko pozwalali sobie na przeszczep.
Rodzina Josha może była okrutna w stosunku do Alaski, ale dla niego wykazali się niesamowitą wręcz szczodrością. Był mu więc winien wiele, stąd postanowił nie przejmować się tym, co ostatnio działo się w jego głowie, a skupić na jego byłej narzeczonej, która nagle z tej posady awansowała (albo została zdegradowana?) na jego randkę. Musiał przyznać, że jak na osobę pozbawioną stanowiska wyglądała wręcz zachwycająco i dzięki jej obecności (paradoksalnie) myśli o mężczyźnie pierzchły w nieznanym kierunku.
- Nie zapeszaj, bo jeszcze przestanie i nasze spotkanie upłynie w towarzystwie smaru i przeklinania – parsknął, poklepał dłońmi o kierownicę. Cieszył się, że nie jest jedną z tych pretensjonalnych panienek, które tak uwielbiają drogie fury i zapach skórzanej tapicerki. Chyba zupełnie straciłby do niej szacunek, choć przecież to nie był żaden z rodzaju testów. Po prostu tym gruchotem jeździł, bo poprzednie porsche rozbił gdzieś w okolicach powypadkowego cugu, w który wpadł i z którego tak naprawdę nigdy nie wypadł. Aż do tej pory, gdy na trzeźwo wiózł jedną z najładniejszych dziewcząt, które znał, a przecież niegdyś w telewizji występował z możnymi tego świata.
- Dokąd cię zabieram? – powtórzył, bo próbował zebrać myśli w całość, a rozbiegały mu się zupełnie i to całkiem w niecnych kierunkach. – Znasz Terrella? Jest dość znanym kucharzem z telewizji i prowadzi tutaj niezłą knajpkę nad brzegiem oceanu – wyjaśnił. Nie brzmiało to zbyt odkrywczo i szaleńczo, ale miało być staromodnie, więc kolacja chyba ujdzie, prawda?

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Alaska mogła się wydawać bezbronną, słodką dziewczyną, ale umiała o siebie zadbać i to nie tylko w kwestii samoobrony. Jeśli czegoś chciała, to sięgała po to. Była uparta i pewna siebie. Ale była też miła i troskliwa. Jedno drugiego nie wykluczało. Nie musiała być zimną suką, żeby być pewną siebie i nie musiała być niewinną księżniczką z wieży, by być miłą dziewczyną. To chyba trochę cechowało jej pokolenie, kobiety pewne siebie, które nie czują że muszą przepraszać za bycie sobą, feministki, ale w ten dobry sposób, a jednocześnie dbające o siebie, atrakcyjne i seksowne, nie tylko ze względu na urodę, ale ten przebojowy sposób bycia.
Na swojej drodze spotkała wielu ludzi, nie wszyscy byli dla niej mili, nie wszyscy wobec niej mieli uczciwe zamiary. Ona sama popełniała błędy i nie zawsze się na nich uczyła. Miło jednak było, że ktoś chciał chociaż spróbować być lepszym dla niej. Zwłaszcza, że był to ktoś z kim chciała mieć coś wspólnego. Nie obraziłaby się gdyby ta randka skończyła się czymś więcej, ale pewnie by jej było mega przykro, gdyby okazało się też być czymś jednorazowym. W swojej głowie planowała różne scenariusze, próbowała sobie wyobrazić jakby się zachowała w różnych, prawdopodobnych okolicznościach, w końcu jednak postanowiła, że najlepiej będzie pójść na żywioł. Nie chciała się na nic nastawiać, bo przecież mogła błędnie interpretować zachowanie Chrisa. Co będzie to będzie, grunt, że zdecydował się zadzwonić i zaprosić ją na tą randkę.
Nie umiała sobie wyobrazić co się działo w jego głowie i jakie mogły go teraz dopadać wizje, podejrzewała jednak, że pewnie o Joshu myślał. W końcu może faktycznie znalazł inspirację w swoich przeżyciach do jakiejś nowej książki? W końcu to mógłby być pomysł na jakiś thriller, o mężczyźnie który po przeszczepie twarzy odkrywa, że przejął też osobowość dawcy. Pewnie jakby ten pomysł przerodził się w coś więcej, to nici by wyszły ze znajomości Chrisa i Alaski, bo to mogłoby być za dużo, ale nie zmieniało to faktu, że powieść mogłaby wyjść z tego niezła.
- To wtedy pójdziemy piechotą. Tylko będę musiała skoczyć po inne buty, bo w tych nie pójdę za daleko. - jakby tylko czekała na okazję, żeby nieco unieść tą swoją długa nogę tak by widział ją w niemalże całej okazałości. Ot niby pokazała tylko szpilkę.
Pokręciła głową, bo nazwisko nic jej nie mówiło. Samą restaurację znała, bo rodzina w końcu siedziała w tym biznesie i konkurencję musieli znać, ale sama Alaska wypadła na kilka lat z lokalnego rynku restauracyjnego. - Kucharz z telewizji? Chcesz mi zaimponować? - zapytała, zerkając na mężczyznę. Podobał się jej i nie, nie tylko jego twarz. Cały jej się podobał i chcąc nie chcąc jej myśli podążały w różnych kierunkach. Między innymi ciekawiło ją jak wygląda bez koszulki, bo szerokie ramiona sugerowały całkiem atrakcyjną sylwetkę.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział, że być może idealizuje dziewczynę, ale czyż nie tak działała faza pierwsza zauroczenia? Wówczas nie zwracało się uwagi na wady bądź uchybienia wybranka, a wręcz przeciwnie – w każdym jego słowie bądź geście odnajdywało się coś wartego uwagi. Nie do końca pamiętał jak to wyglądało, bo ostatni raz był zakochany tak dawno, ale podejrzewał, że właśnie to czuł za każdym razem. Niegasnącą ekscytację na myśl o spotkaniu z nią i próbę przekonania siebie, że stąpa po naprawdę grząskim gruncie. Wszystko po to, by nie zrobić jej krzywdy. Może to było błędne myślenie, ale zdecydowanie nikomu nie wychodziło na złe. Dzięki temu przynajmniej pilnował się, by zachowywać się przyzwoicie, a dla niego znaczyło to absolutnie wszystko.
- Zawsze mogę cię nieść – rzucił od niechcenia i musiał włączyć samokontrolę, by skupić się na drodze, a nie na nogach siedzącej obok niego dziewczyny. – Tyle, że w tych moich trumienkach również nie doszedłbym daleko. Trzeba było zainwestować w adidasy – parsknął cicho. Samo prowadzenie w tych stylowych mokasynach było drogą przez mękę, ale chciał wyglądać porządnie. Inna sprawa, że zapewne te buty pamiętały czasy, gdy miał zupełnie inną twarz, ale przecież obecnie nie stać go było na takie ekscesy. I na to, by rozkraczyć samochód na środku drogi, więc bardzo niechętnie, ale spuścił wzrok z jej ciała i skupił się na rozciągającym się horyzoncie.
Zdarzało się na tych ścieżkach napotkać kangury, więc czujność była pożądana. Może i był marnym scenarzystą, ale ich życie przypominało już dostatecznie materiał na dobrą książkę, więc powinni sobie odpuścić przygody związane ze zderzeniem z dzikim zwierzęciem. Tyle, że mimo patrzenia na drogę nie mógł powstrzymać ukradkowego spojrzenia, które je rzucał i uśmiechu pod wąsem.
Może jeszcze rok temu zamieniłby to na nową książkę, sławę i powrót do palestry literackiej Sydney, ale obecnie całkiem nieźle żyło mu się na tej pieprzonej prowincji, siedząc w tym gracie i mając u swojego boku taką dziewczynę. Zupełnie więc nie musiała się obawiać, że nagle stanie się jedną z bohaterek jego kiczowatego dzieła. O ile mu znowu palma nie odbije.
- Czymś muszę – zaśmiał się, gdy stwierdziła o jego chęci zaimponowania. – Widzisz, nie mam niezłego auta, twarz już jest trochę ograna… - to był delikatny żart. – Pozostaje więc jedzenie. Słyszałem, że jak ktoś umie gotować to ma ułatwioną drogę do serca dziewczyny, więc oddam cię w ręce profesjonalistów – zaśmiał się. – A ta restauracja ma przede wszystkim piękny widok – uśmiechnął się lekko, przy świetle księżyca robiło się naprawdę nastrojowo. – Jak ci minął tydzień? – rzucił w eter, był ciekaw co porabiała, gdy nie znajdował się na radarze.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Ona pewnie też go idealizowała, a nawet na pewno to robiła. Wyrobiła sobie o nim dobre zdanie po jednej, wcale nie aż tak długiej rozmowie. Ale była nim zauroczona, potrzebowała tego, by był właśnie taki jak do tej pory przy niej. Wiedziała jednak, że nikt nie jest taki przez cały czas, zwłaszcza ktoś, kto tyle przeszedł. Na tym etapie idealizowanie nie było złe, nikomu nie wadziło, nie wprowadzało w błąd. Gorzej jeśli żyło się w toksycznym, przemocowym związku i nadal idealizowało się partnera, wtedy to już mogło komuś zaszkodzić i pewnie szkodziło.
No tak... o mało nie spowodowała wypadku. I o ile sam wypadek to nie było coś na co by miała ochotę, to jednak sprawić, żeby ktoś się aż tak na ciebie zagapił, że aż spowodował wypadek. Aż przypomniały jej się Wyznania Gejszy i tekst, że gejsza jest w stanie zatrzymać mężczyznę tylko spojrzeniem. Było coś dziwnie komplementującego w tym, że mężczyźni tak się zagapiali na kobiety, że wpadali na różne obiekty, potykali się, czy stawali jak wryci. Taka reakcja była o wiele milsza niż chociażby pogwizdywanie.
- Intrygująca wizja. - stwierdziła. Wtedy by przekroczyli kolejną granicę, byliby z pewnością zbyt blisko siebie i pewnie by się to skończyło czymś więcej niż niesieniem, sądząc po wyczuwalnej między nimi chemii. Alaska przyłapała się nawet na tym, że zachciała by ten samochód faktycznie zdechł na środku drogi. Zaraz się jednak skarciła. Nie chciała by Chris wziął ją za łatwą, czy puszczalską. Co innego flirtować, a co innego iść do łóżka na pierwszej randce. Nie pogardziłaby, nie odmówiła, ale obawiałaby się, że potem Chris mógłby sobie o niej wyrobić gorsze zdanie. Niektórzy mężczyźni tracili zainteresowanie gdy tylko dostawali to, czego chcieli.
Jego buty i miejsce do którego ją zabierał świadczyły o tym, że faktycznie się starał. To było miłe, bardzo miłe. I sprawiało, że Chris zarabiał u niej plus za plusem. Na razie nie miał żadnych minusów.
Uśmiechnęła się słysząc komentarz o twarzy. Dobrze, umiał z tego żartować, choć pewnie nie było mu łatwo. Nie zamierzała się nad nim ani przez sekundę użalać, ale pewnie byłaby ostrożna w temacie twarzy i przeszczepu, gdyby zauważyła, że temat jest nadal mocno drażliwy.
- Czy to nie sprawi, że moje serce otworzy się dla kucharza? Zwłaszcza kucharza z telewizji? - zapytała uśmiechając się lekko - Lubię piękne widoki. Dlatego tak lubię podróżować. - mógłby ją nawet zabrać na spacer o zachodzie słońca i to też by zrobiło na niej wrażenie. Dla niej ważniejsze niż co i gdzie, było to z kim. A towarzystwo Chrisa bardzo jej odpowiadało. - Szczerze? Poza zwyczajnymi rzeczami typu praca, to na analizowaniu naszego spotkania i czy to aby nie jest zbyt... dziwne, spotkać się znowu. Doszłam do wniosku, że nie. Choć moja rodzina nie podziela do końca mojego zdania. No i na czekaniu na wiadomość od ciebie. Aż zgarnęłam opieprz w pracy, że zerkam na telefon. - w rozmowach z nim stawiała na szczerość. Tak było gdy się poznali i tak było teraz i miała nadzieję, że tak będzie i później. - A tobie? Mam nadzieję, że byłam jedynym duchem z jego przeszłości. - zapytała. Nie wgapiała się w Chrisa, ale zerkała na niego, obserwując jak prowadzi samochód, jak układa dłonie na kierownicy i wyłapując momenty, gdy zerkał na nią.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Nie powiedziałbym, że intrygująca, raczej niebezpieczna – tak, musiał na nią zerkać i czuć jednocześnie, że nie powinien. Brzmiało to jak niemal perpetuum mobile i tak właśnie to przeżywał – gdy spotkał ją po raz pierwszy, zachwyciła go i powaliła na kolana, a ten stan najwyraźniej się utrzymywał. Jasne, nieco żałował, że już nie rzuca mu się na szyję jak ostatnio, ale skoro jego myśli galopowały w mniej skromnym kierunku to chyba dystans był konieczny. Był tylko i aż mężczyzną i nie był pewny czy w przypadku jej bliskości (już połączonej z pięknym umysłem, a to bodaj kluczowe) nie straci nad sobą panowania i nie skończy się to tak jak nie chciał.
Wróć, ależ oczywiście, że chciał i pragnął jej, ale na to było zdecydowanie za wcześnie i podjął całkiem męską decyzję o trzymaniu rączek przy sobie, choć takiego embarga zdecydowanie nie mógł narzucić swojej wyobraźni, która dryfowała w całkiem odległych kierunkach. Droga i rozmowa z nią pozwoliły jednak mu nieco otrzeźwieć, na tyle na ile to było możliwe, skoro mieli spędzić cały wieczór i wówczas już nie uniknie wgapiania się w nią i poświęcenia jej całej swojej uwagi. Na razie dzieliła ją z hipotetycznymi kangurami, które wyskakują zza zakrętu i grożą wypadkiem.
Nie miał nowych twarzy na stanie, więc powinien zachować czujność. Im bardziej zaś myślał w kategoriach tragikomicznych o swoim przeszczepie, tym bardziej otwierał się na Alaskę. Zupełnie jakby z jej pojawieniem się znikała trauma związana z pożarem i z tym wszystkim, kim był jeszcze zanim stracił swoją twarz. Nie zdecydował jednak na ile powinien bądź może wtajemniczyć ją w życie przed tym całym wydarzeniem.
Miał (słuszne) podejrzenia, że mogłaby nie polubić tamtego Chrisa, a przecież obecny stawał niemalże na rzęsach, by jej zaimponować. Może faktycznie powinien obawiać się konkurencji? Zaśmiał się cicho.
- To mówisz, że rzucisz mnie dla kucharza z wizerunkiem harleyowca? Nieładnie – parsknął. – Nie będę jednak stał na drodze waszej miłości. Odejdę ze złamanym serduszkiem – i gałką włączył cicho radio, tak, by nie przeszkadzało w ich rozmowie, która tak naprawdę robiła się coraz ciekawsza. Nie sądził, że od razu powie rodzinie o spotkaniu kogoś tak związanego z jej przeszłością. Może dlatego, że sam taki fakt ukryłby przed wszystkimi. Nie lubił powracać do wypadku, a poza tym obawiał się właśnie ostracyzmu ze strony bliskich. Pewnie nikt nie zrozumiałby co dwójka ludzi o tak skomplikowanej, wspólnej przeszłości może robić dalej. Wprawdzie nie określili jeszcze stopnia ich wzajemnej zażyłości, ale na pewno budziło to słuszne objawy.
- Zapewne się po prostu o ciebie martwią – podzielił się z nią swoim spostrzeżeniem. – Śmierć Josha musiała wywołać traumę, teraz do tego wracasz i możesz… cierpieć, nawet niekoniecznie przeze mnie, choć musieliby mnie poznać, żeby docenić – zażartował, ale naprawdę był dobry w takie spotkania z rodziną. Zwyczajnie miał w sobie coś co przypadało do gustu starym ciotkom i zdecydowanie nie chodziło tu tylko o górę mięśni czy… o przyjemną twarz, która należała już do kogoś, kogo znali. Fakt, tu mogły pojawić się schody, ale nadal liczył na to, że wszystko uda się jakoś załatwić. – Zerkałaś na telefon? – to również wychwycił i to było szalenie ważne, bo spojrzał na nią dłużej, a gdy ponownie zastukał dłońmi o kierownicę to na jego (Josha) twarzy pojawił się uśmiech.
Który zniknął równie szybko, gdy tylko wspomniała o duchach przeszłości. Znała taką jedną, ale przypominała raczej samego demona.
- Spotkałem moją byłą – przyznał. – I nie było to zbyt miłe spotkanie. Na pewno mi się nie rzuciła na szyję – aż go otrzepało na myśl o tym liściu, którego mu zasadziła po tym wszystkim.
Inna sprawa, że zasłużył całkowicie.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
- Niebezpieczeństwo może być intrygujące. - nie, nie była uzależniona od adrenaliny, nie narażała się bez potrzeby, nie wykorzystywała każdej okazji by pokazać jaka jest odważna. Ale nie była też strachliwa, jeśli trzeba było zaryzykować, była na to gotowa. Nie pogrywała sobie jednak z życiem ani swoim ani innych. Uważała, że jest różnica między na przykład nurkowaniem po prostu, a nurkowaniem w jakimś niebezpiecznym miejscu. Albo górską wspinaczką z właściwym przygotowaniem, a bezmyślną jej zdaniem wspinaczką wysokogórską bez zapasu tlenu i całej reszty potrzebnej by przeżyć. Bycie niesioną przez Chrisa nie wydawało jej się więc niebezpieczne, ale jakby niósł ją przez pole minowe, albo boso po rozżarzonych węglach, to już sytuacja wyglądała inaczej.
No chyba, że mówiąc o niebezpieczeństwie obawiał się, że jest zbyt ciężka i jego plecy tego nie wytrzymają. Nie była ciężka, żeby nikt nie miał wątpliwości.
- Uuu, kucharz w skórze i na motorze... najlepsza mieszanka. - zamruczała, ale po chwili się roześmiała. Zaraz... czy on powiedział "rzucisz mnie"? I coś o złamanym sercu? Pewnie to były tylko takie zwroty, nie znaczące tego co znaczyć by mogły. A na pewno nie powinna była sobie robić jakichś nadziei. - Nie martw się, jesteś jedynym mężczyzną w okolicy który mnie w tym momencie interesuje. - nie chciała by miał w tej materii jakieś wątpliwości, sama też nie miała, dlatego była przekonana co do tego, co mówiła.
Ona nie sądziła, by była w stanie ukryć istnienie Chrisa przed rodziną. Ciekawiło ją, czy go widzieli, ale nie skojarzyli podobieństwa do Josha. W końcu nie znali go aż tak dobrze.
- Możliwe. Cóż... cierpienie może przyjść zewsząd i nie da się żyć tak, by tego uniknąć. - wzruszyła ramionami. - Czasami warto zaryzykować, nawet jeśli się można sparzyć. Przynajmniej nie trzeba się potem zastanawiać co by było gdyby. - uśmiechnęła się. Czy przedstawi go rodzinie? Może. Może nawet zabierze go na ślub brata jeśli będzie zainteresowany. Ale część jej chciała go zachować tylko dla siebie, z dala od oceniających spojrzeń, oceniających i jego i ją i ich razem. Wtajemniczyła już rodzinę, bo potrzebowała rady, nawet jeśli się do niej nie zastosowała.
- Owszem... zaczęłam się już nawet obawiać, że się nie odezwiesz. - przyznała. W końcu zgodnie z zasadami komedii romantycznych należało się odezwać w ciągu trzech dni, czy jakoś tak. A on czekał tydzień. Nic więc dziwnego, że trochę zaczynała tracić nadzieję. Żałowała, że sama nie wzięła jego numeru, żeby odezwać się do niego. Nie miała problemu z wykonywaniem pierwszego kroku jeśli ktoś jej wpadł w oko.
- Byłą żonę czy dziewczynę? - zapytała zaciekawiona. Wolała wiedzieć na czym stoi, czy nie pojawi się żadna konkurencja, zwłaszcza taka z większymi szansami u niego. - Skoro nie było miłe, to może lepiej, że ci się nie rzuciła na szyję. Wtedy mogłaby cię udusić. - dodała żarcikiem.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Mówisz do człowieka, który utrzymuje się pół życia z pisania – zaśmiał się, choć tak, lubił niebezpieczeństwo. Na przykład w przeszłości związane z utrzymywaniem trzech związków jednocześnie. Miał nawet specjalnie rozpisany grafik, by nie wyszła na jaw naga prawda, która mogłaby skończyć się dla niego tragicznie.
Ups, właśnie tak się stało, gdy jego dom stanął w płomieniach, choć wtedy wyjątkowo zrobił znacznie bardziej podłe rzeczy niż bycie playboyem i wcale się nie dziwił, że właśnie tak się skończyło. Może operacja wyleczyła go na dobre z tego typu sportów ekstremalnych, choć powinien wziąć na poprawkę fakt, że akurat Alaska miała na myśli aktywność, która nie krzywdzi innych ludzi. Za to on nadal był egoistą i jeśli miał wybierać to zdecydowanie wolał siebie. Może dlatego nurkowanie bądź wspinaczka nigdy nie zaskarbiły jego uwagi na dłużej. Kobiety za to miały jego uwagę na okrągło, ale wcale nie był z tego powodu dumny, bo zawsze w międzyczasie musiał coś koncertowo spieprzyć.
- Jeśli przypadniecie sobie do gustu to pozostaje mi tylko życzyć szczęścia, choć pewnie nawet go nie będzie. Patrz jaki jestem cwany! – wyszczerzył się do niej i fakt, były to frazesy, które zwykle się powtarzało, ale dzięki nim można było zauważyć wiele rzeczy bądź zmusić swoją randkę do pewnych wyznań. Gdy te zaś padły, jakoś tak przypadkiem zsunął dłoń ze skrzynki biegów na jej dłoń. – I vice versa, choć może mężczyzn sobie odpuszczę – mruknął teatralnie, zupełnie jakby chciał obrócić w żart ten intymny moment między nimi, wszak dalej znali się za krótko, choć trzeba było przyznać, że bardzo intensywnie.
- Wiesz, nie twierdzę, że mają słuszność, ale matki zazwyczaj mają szósty zmysł. Tak słyszałem – wzruszył ramionami. Może nawet ją trochę do siebie zniechęcał, co śmiesznie kolidowało z faktem, że przed chwilą ujmował jej dłoń. – Poza tym jak na razie nic ci z mojej strony nie grozi. Wprawdzie pisałem książki o seryjnych mordercach i robiłem bardzo wnikliwy research, ale nadal nie zamierzam nikogo mordować – zaśmiał się cicho, specjalnie unikał tematu dla którego jej rodzina mogłaby potępiać ich znajomość. Nie chciał jednak na każdym spotkaniu skupiać się na Joshu, zwłaszcza że już praktycznie siedział w jego głowie.
- Zastanawiałem się czy zadzwonić – przyznał. – Nie z powodu tego, że nie chciałem, ale dość mocno wkroczyłem w twoje życie i nie wiem czy to jest takie dobre – przyznał. – Nie brałbym jednak numeru, gdybym nie chciał – po prostu rozważał niewinne smsy, a nie zabranie jej na randkę, która miała się wkrótce ziścić, bo już powoli docierali do miejsca docelowego.
Tak naprawdę przyjął to z ulgą, bo jeśli mieli wywlekać na światło dzienne rejestr jego byłych dziewczyn to powinni udać się do restauracji, bo w międzyczasie mogli zgłodnieć. Sam wiedział, że w przeszłości miał zdecydowanie za dużo okazji do podrywu i wychodziły z tego różnorodne dramaty, często pokroju tego co działo się ostatnio z Gin.
- Była dziewczyna. Jeszcze za czasów przed operacją - wzruszył ramionami obojętnie, bo przecież sama Blackwell była mu (już) obojętna, choć bardzo chciał ją przeprosić i jej to wszystko wynagrodzić. – Dostałem w twarz, więc chyba uduszenie to całkiem możliwy scenariusz – parsknął i gdy dojechali, otworzył jej szarmancko drzwi.
To było ważne. Oni, a nie jakaś odległa historia z czasów, gdy wydawało mu się, że jest królem świata.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
- To tym bardziej. Jak nie z własnego doświadczenia, to chociaż z wyobraźni. - jego ekstremalne życie różniło się od jej. Ona jeśli była z kimś w związku, to była monogamistką. Nie miała za sobą też jakiejś wielkiej ilości związków. Josh był jedynym tak poważnym partnerem, że była gotowa spędzić z nim życie. Ale o dziwo, choć miała koło siebie kogoś o jego twarzy, to nie myślała o Joshu. Zastanawiała się raczej, czy Chris chodzi na jakąś siłownię czy uprawia jakiś sport, że ma budowę taką, jaką ma.
Rozbawiona pokręciła głową. Chris umiał ją rozbawić, to też było coś wartego odnotowania. Poczuła przyjemne ciepło jego dłoni na swojej skórze i pomyślała, że mógłby ją już tu zostawić. Niestety nadal jechali samochodem, a już i tak działali na siebie rozpraszająco. Może skoro dotknął jej dłoni raz, to zrobi to ponownie? Warto było mieć nadzieję.
- Na razie? - spojrzała na niego z ukosa, odchylając lekko głowę - Wiesz... jeśli to cię uspokoi, to z mojej strony też ci nic nie grozi... na razie. - puściła mu oczko. Kto powiedział, że w duecie kobieta-mężczyzna, to mężczyzna może być tą groźną połową? Alaska może na groźną nie wyglądała, ale umiała się obronić. Mogłaby zabawnie wyglądać walcząc z Chrisem, ale na zajęciach z samoobrony uczyła się powalać większych od niego. No i mogła być też groźna na inne sposoby. Mogła gryźć i drapać, mogła być nękającą go psychopatką, nimfomanką, albo podpalaczką... Mógł przyciągać taki typ. Ale nie była ani psychopatką, ani nikim, kogo mógłby się obawiać. Nie chciała jednak by miał ją tylko za delikatną królewnę, którą trzeba chronić, przenosić nad kałużą, otwierać jej słoiki i trzymać torebusię podczas zakupów. Do takiej księżnisi było jej daleko.
- W sumie to chyba bardziej ja wkroczyłam w twoje. - zauważyła - A nawet wskoczyłam. - przypomniała okoliczności ich poznania, kiedy rzuciła mu się na szyję. - Cieszę się, że się zdecydowałeś. - uśmiechnęła się do Chrisa ciepło.
Restauracja była bardzo ładna, to fakt. Wyglądała na taką drogą, elegancką. Jej rodzinna knajpa była bardziej zwyczajna. Może dzięki temu Chris o niej nie pomyślał. To by było dopiero krępujące, jakby okazało się, że będzie ich obsługiwać jej siostra, a obiad przyrządzi matka. Alaska byłaby sobie sama winna, bo nie uprzedziła o rodzinnej restauracji.
- Och nie! - przyłożyła obie dłonie do twarzy, niczym postać z "Krzyku" Muncha, tudzież Kevin McCallister. - Czy ona wie, że zapasowe twarze nie rosną na drzewach? - palnęła nim ugryzła się w język. Chciała być zabawna, a przecież on mógł to źle zrozumieć. - Przepraszam... głupi żart. - spojrzała mu w oczy, żeby spróbować wyczytać z nich czy jest na nią zły czy nie.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak, jego wyobraźnia była całkiem pojemnym miejscem, właściwie nieograniczonym niczym i z jednej strony sprawdzało to się w jego pracy, bo jako autor musiał stawać wręcz na rzęsach, by utrzymywać ciekawość czytelnika i sprawiać, że jego kolejne dziełka były poczytne bądź oglądane; ale z drugiej strony jednocześnie czuł, że przez to sam życiowo zbyt często popada w marazm. Mimo swojej hollywoodzkiej wręcz egzystencji w której nie brakowało przecież ani dramatycznego wypadku, cudu z twarzą czy odkupienia, obecnie wiódł życie przeraźliwie nudne i niewarte wzmianki. Bał się przez to w przyszłości mógłby znowu za szybko poczuć monotonię i zapragnąć czegoś wręcz pobudzającego jego wenę do działania.
Mimo wszystko jednak cieszył się jak głupi do sera, gdy tylko Alaska dotykała jego dłoni, a to był chyba dobry znak, choć przecież nie wierzył w żadne istnienie przeznaczenia, wielkiej miłości bądź innych ckliwych pierdół. Najwyraźniej nawet taki uczuciowy ateista jak on mógł doświadczyć objawienia jak święty Paweł z Tarsu, chyba on coś tam pisał o miłości?
Dla niego jednak nie była zanadto cierpliwa, bo jak usłyszał jej na razie to skrzywił się teatralnie jak mały dzieciak, który chciał już natychmiast, choć przed chwilą sam stawiał im bariery czasowe. Najwyraźniej jednak nie tylko kobieta mogła być zmienna, ale i postawny mężczyzna, który zaśmiał się teraz cicho.
- Jak tak mówisz to mam wrażenie, że ukrywasz trupa w szafie – skwitował krótko, miał ją za niewinną i skromną, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby okazało się, że ma temperament. Właściwie byłaby to całkiem dobra przyprawa, a Chris… cóż, lubił pieprzyć, choć nie zamierzał wpadać przy niej w tak obsceniczne poczucie humoru.
Przynajmniej na razie (najwyraźniej słowo klucz dzisiejszego wieczora), bo przecież mieli się poznać i miała go polubić, nawet wbrew swojej rodzinie.
- Lubię to, że na mnie wskoczyłaś. To skróciło dystans o jakieś cztery spotkania – zauważył i faktycznie tak było. Gdyby poznali się w innych okolicznościach to mogłoby być całkiem sztywno, a obecnie oboje czuli się swobodnie w swoim towarzystwie. Może za swobodnie, bo najwyraźniej doszli do etapu w którym wyśmiewanie jego skomplikowanej transplantacji było na porządku dziennym.
Spojrzał jej dłużej w oczy, ale w tych jego nie było ani grama złości czy też zdenerwowania. Wręcz przeciwnie, roześmiał się za głośno.
- Może naoglądała się Gry o tron i myśli, że gdzieś jest świątynia i można przymierzać. Następnym razem wezmę tę Marlona Brando, może nadal się będziesz na mnie rzucać – puścił jej oczko i bardzo ucieszył się na widok kelnera z winem. – To co zamawiamy? Bo ja jestem zawsze w takich miejscach potwornie głodny.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Może właśnie tym bardziej potrzebował towarzystwa takiej Alaski, która była trochę jedną wielką przygodą. Nie lubiła stagnacji, zbyt długiego siedzenia w jednym miejscu. Uważała, że świat jest zbyt piękny i zbyt wiele w nim jest do zobaczenia, by siedzieć cały czas w domu na kanapie. Mogła być przy tym inspiracją, muzą niemalże. Na pewno była zdolna wprowadzić trochę koloru w życie Chrisa, gdyby zechciał.
Odrobina nudy też bywała dobra, zwłaszcza po nadmiarze wrażeń. Pomagała się wyciszyć, zebrać myśli. Ale gdy trwała zbyt długo, człowiek zaczynał kombinować, szukać urozmaiceń nie zawsze we właściwych miejscach, jak na przykład butelka. Życia Chrisa starczyłoby na kilka historii. Alaski zresztą też, ale z zupełnie innego gatunku.
- Trupa? Nie... za dużo jest problemów ze smrodem i robalami. - skrzywiła się. A zawieszony głos mógłby sugerować, że trupa to może w szafie nie miała, ale składaną podręczną bazukę to może już tak. Niewinna i skromna? Czasem tak. A czasem przebojowa i radosna. Znajdywała gdzieś w tym wszystkim jakąś równowagę, umiejętność łączenia na pozór dwóch wykluczających się cech. Bo jak skromna i przebojowa? A jednak. Miała jasne wady, kto ich nie miał. Bywała zbyt uparta, zbyt uczuciowa, czasami postępowała zbyt pochopnie. Nie chciała mieć dzieci, co wielu uważało za wadę, choć ona tego nie rozumiała. Miała przy tym to swoje trochę specyficzne poczucie humoru, które nie każdemu przypadało do gustu. Ale Chris chyba to rozumiał, bo uśmiechał się na jej głupie teksty i nie z politowaniem, ale raczej z rozbawieniem. A jeszcze nie zdążyła mu opowiedzieć żadnego ze swoich koronnych sucharów.
Co do pieprzenia... które z trzech jego rodzajów lubił Chris? Alaska pewnie podchwyciłaby temat gdyby zaczął tak żartować. Nie była przewrażliwiona na swoim punkcie i śmieszyły ją nawet niektóre szowinistyczne żarty. Pod warunkiem, że były jednymi z wielu i nie były werbalizacją poglądów żartującego.
- Zrobiłabym to jeszcze raz. - zerknęła na Chrisa, po raz kolejny tego wieczoru. - Cztery? Czyyyliii to by była piąta randka? - zapytała próbując się doliczyć. Zgodnie z zasadami komedii romantycznych sex był dopuszczalny od trzeciej randki wzwyż. A więc gdyby miało do czegoś dojść, to Alaska nie wyszłaby na puszczalską, która daje się zaciągnąć do łóżka przy pierwszej lepszej okazji. Tak... jej myśli dryfowały w rozmaitych kierunkach.
Odetchnęła z ulgą, że się na nią nie obraził, a raczej podchwycił żarcik.
- Byle młodego Marlona Brando, nie z czasów Ojca Chrzestnego. - wiedziała, że faceci Ojca Chrzestnego niemalże wielbią, ale to nie był jej typ zdecydowanie. - Nie oglądałam Gry o tron. - przyznała też, zagryzając wargi.
- Zamawiamy. Uprzedzam, że jestem z tych co raczej wezmą podwójnego burgera niż sałatkę. - nie rozumiała kobiet, które się krępują jeść przy mężczyźnie i udają, że żyją na sałacie i jarmużu. Przyjęła od kelnera kartę i od razu przewertowała strony do części, gdzie były jakieś konkretne posiłki. Na te najdroższe, jakieś specjalności restauracji i tak dalej, nawet nie patrzyła. To było słabe, kiedy ktoś wykorzystywał randkę tylko po to, żeby spróbować najdroższej pozycji z menu na cudzy koszt. - Coś polecisz? - zapytała Chrisa. Może skoro znał to miejsce, to wiedział co tu mają dobrego.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ