lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się, bo faktycznie… trafiał mu się najgorszy sort klientów. Najgorszy! Nawet jeśli jednocześnie całkiem nieźle im się ze sobą rozmawiało jakby faktycznie nie było to pierwsze ich spotkanie. I gdy to potwierdził – była zaskoczona, oczywiście, że tak. Próbowała sobie w pamięci odgrzebać jakieś takie sytuacje, ale niestety nic nie przychodziło jej do głowy. Nie była w stanie tego stwierdzić – po prostu nie. Tylko, że dla niej nie było to tak… traumatyczne przeżycie, nie był to w żaden sposób ważny dzień, więc nie przypominała sobie tego. Możliwe, że nawet się spotkali i poznali, ale byli wtedy dziećmi i tyle, chwilę później każde poszło w swoją stronę. Mogła jedynie żałować, że jej rodzice nie postarali się bardziej – że naprawdę mu nie pomogli, bo jakoś nie chciało jej się wierzyć, że nie chcieli go w jej otoczeniu. Jakoś tak… no nie, nie wierzyła.
- Poza tym, co? – ciężko jej było nie zwracać uwagi, chociaż… trafił jej się ciężki przypadek, który nie chciał dać się jej pociągnąć za język. No trudno! No trudno! – Lepiej mi odpowiedz, co takiego miałeś za uszami jako dzieciak? Kradłeś pomarańcze z ogródka sąsiadów? – zmieniła temat i tak właśnie spędzili ten wieczór. Miło. Rozmawiając i pijąc drinki. Nic, absolutnie nic się nie wydarzyło. A rano byli pełni sił na zdobycie łódki, którą faktycznie zdobyli. A później przewieźli ponownie do Monterey i w rezultacie Skyler mógł się wziąć za pracę. Za robotę! Miał kilka tygodni, podczas których był w stałym kontakcie z Ane – nawet jeśli nie było jej w mieście to wszystko mogli skonsultować. Nie znała się na łódkach, zdawała się na niego, ale podejmowała wszystkie decyzje, których od niej oczekiwał. Chociaż straszyła, że będzie okropnie – wcale tak źle nie było, a współpraca układała się dobrze.
A w pewne piątkowe popołudnie Ane pojawiła się w stoczni z niezapowiedzianą wizytą.
- Hej! Jak tam mój ulubiony twórca łódek? Jak praca? – rzuciła wesoło, przekraczając próg warsztatu i dopiero wtedy zauważyła, że Sky nie jest sam. Nad biurkiem pochylała się dziewczyna – młoda, ładna i wyraźnie… naprawdę wyraźnie zauroczona Westonem i chyba właśnie próbowała go przekonać do wielkiego interesu i przy okazji kilku niezobowiązujących spotkań. Ane odrobinę zamurowało i sama nie wiedziała dlaczego właściwie. Przecież to ani trochę nie była jej sprawa – Przeszkadzam? Nie umawiałam się, mogę wpaść później… nie ma problemu. – chciała się wycofać, jednocześnie nie odwracając spojrzenia od Westona.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mógłby powiedzieć wiele. Bo poza tym to wcale nie chciałby, żeby była jego siostrą - niezależnie od tego jak bardzo przyszywaną i niebiologiczną. Siostrą. To słowo zakładało kajdany na myśli, które teraz - dodatkowo napędzane krążącym mu we krwi alkoholem - były naprawdę, naprawdę… Nieroztropne! I ryzykowne. Dlatego może to i lepiej, że Ane zmieniła temat i nie ciągnęła go bardziej za język. Może to też lepiej, że jakiś czas później Weston wylądował w swoim pokoju, w swoim łóżku i… Tak, do rana wytrzeźwiał na tyle, że diabeł na jego ramieniu milczał jak zaklęty. Może to też dobrze, że kiedy faktycznie kupili Scouta i przewieźli go z powrotem do Monterey, Ackerman zniknęła. Wyjechała z miasta, wróciła do siebie, do swojego świata, swojego życia, domu, faceta, pracy… Ale czy na pewno? To zabawne, a może wręcz przeciwnie i wprost niepokojące, bo Sky już tak bardzo przywykł do wieczornych telefonów albo chociaż wiadomości wymienianych ze swoją - jakby nie było - szefową, że jak któregoś wieczoru nastała między nimi komunikacyjna cisza… Autentycznie go to zaniepokoiło. Szybko jednak dał sobie mentalnie przez łeb, bo przecież to przyzwyczajenie nie było ani normalne, ani nawet wskazane. Ani trochę… Ani, cholera trochę…
Faktycznie był w stoczni i faktycznie nie był tam sam, kiedy Ane zjawiła się w niepokojąco bliskiej okolicy. - Nie… To naprawdę nie jest dobry pomysł, ja… - próbował się wymigać od propozycji wspólnego wyjścia do baru, na kilka niezobowiązujących drinków. - Staram się nie mieszać… - chciał powiedzieć „pracy z życiem prywatnym”, ale w tym momencie do warsztatu wmaszerowała Ackerman, a jemu słowa ugrzęzły w gardle. Spojrzał na nią kompletnie zaskoczony, bo ta wizyta była mało, że niezapowiedziana - ona była po prostu w bardzo niedobrym momencie! Dziewczyna - młoda, ładna i zainteresowana Westonem - wymownie się wyprostowała i omiotła stojącą obok Ane bardzo wymownym, żeby nie powiedzieć, że wręcz protekcjonalnym spojrzeniem. Już uchylała wargi, żeby coś od siebie dorzucić, ale Skyler był pierwszy. - Nie, no coś ty, nie przeszkadzasz. My właściwie… To już skończyliśmy. - przeniósł wzrok z ciemnowłosej na - echem - blondwłosą klientkę, a ta tylko cwanie się do niego uśmiechnęła. Niewiele też myśląc, pochyliła się jeszcze mocniej w kierunku Westona i jak gdyby nigdy nic odbiła swoje uszminkowane wargi na jego policzku. Szepnęła mu do ucha, że mu nie odpuści i będzie musiał z nią pójść na tego drinka, a potem jak gdyby nigdy nic, odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z warsztatu. Po drodze tylko lakonicznie pożegnała Ackerman i… Tyle ją widzieli. Weston przełknął swoje podniesione ciśnienie. - To… Jak ty to powiedziałaś? Ulubiony twórca łódek, huh? - wyszczerzył kły i wyszedł zza biurka, dalej ruszając już prosto do Ane. Chciała czy nie, przyjacielsko ją objął i na krótki moment zamknął w swoich łapach. - Dobrze cię widzieć. - mruknął w okolice jej policzka i taka drobna, bardzo płocha myśl przemknęła mu przez skroń, że… Cholera, ta kobieta pachniała niesamowicie dobrze. - Dlaczego nie uprzedziłaś? No, że wpadniesz. - odsunął się od Ane tyle tylko, żeby móc swobodnie patrzeć jej w oczy. I nie tylko w oczy… - Przygotowałbym się jakoś. No nie wiem… Brodę bym zgolił czy coś. - zażartował głupio i sam też błysnął przy tym kłami. - Dawno przyjechałaś? - do Monte. O to pytał.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Poczuła się niezręcznie obserwując tą scenę. Jakby wiedziała, że nie powinna była… nie chciała przeszkadzać, a jednocześnie – no cóż, bardzo mocno chciała. Dziwne uczucie i średnio potrafiła sobie z nim poradzić, ale nie dała po sobie poznać. Nie przestała się uśmiechać, nawet gdy wychodząca dziewczyna obrzuciła ją spojrzeniem tak chłodnym, że aż zabolało. Chociaż jedynym „przewinieniem” Ane było to, że po prostu zjawiła się tutaj w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.
- No ulubiony… zupełnie też przypadkiem jedyny, ale tak, zdecydowanie ulubiony. – zaśmiała się, witając się z mężczyzną i gdy się od niej odsunął, wskazała na jego policzek – Masz tu, ten… – no ślad po szmince miał, no co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Uśmiechnęła się pod nosem i sięgnęła do tego jego policzka i otarła go lekko, zdejmując ten ślad – I nie mogłam uprzedzić, bo jeszcze rano nie wiedziałam, że przyjadę. To bardzo spontaniczna decyzja. Mama coś ode mnie chciała, a poza tym dostałam wiadomość od Tommy’ego, że robią imprezę na plaży, a czy skoro ostatnio tak często bywam w Monterey to może wpadnę. Więc właściwie… wpadnę. Także tak, przyjechałam przed chwilą. – przyznała, wzruszając ramionami, bo w tym przypadku ‘przed chwilą’ naprawdę znaczyło przed chwilą. Nie była nawet u rodziców. Zresztą wyglądała też trochę bardziej… elegancko, co mogło świadczyć o tym, że przyszła prosto z pracy. Może nie był to garnitur, a proste jeansy i oversizowa biała koszula, ale jednak!– I nie gol brody, pasuje ci… – dodała, uśmiechając się pod nosem – Więc… jak ci z nią idzie? – nie musiała pytać o to, gdzie jest jej łódka, była tuż obok, więc Ackerman śmiało do niej podeszła, przesunęła dłonią po deskach i spojrzała na Westona – Zdążysz? – do imprezy, która zbliżała się wielkimi krokami – Zresztą rozmawiałam z mamą o tobie… o tej łódce, o tym, co mi powiedziałeś, że już się kiedyś spotkaliście. Chciałaby, żebyś przyszedł. To nie będzie duża impreza, raczej parę najbliższych osób, trochę znajomych… grill w ogrodzie. Mam nadzieję, że się zgodzisz.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
On też poczuł się niezręcznie, ale nie dlatego, że spławił blondynkę na rzecz brunetki, a dlatego, że… Ta brunetka go w ogóle z tą blondynką „przyłapała”. Niby na niczym, bo nic nie zaszło - poza tym buziakiem w policzek i jakąś groźbą wspólnego drinka - ale jednak. Czuł się dziwnie. Jakby coś było… Wyjątkowo nie na miejscu. - Hej, nie psuj… - sapnął rozbawiony, bo „jedyny” brzmiał znacznie gorzej od „ulubiony”. Drgnął śmiesznie, kiedy Ane zauważyła, że jego policzek był ubrudzony szminką dziewczyny, która była tu wcześniej. - Dzięki. - szepnął nie odrywając wzroku od oczu Ackerman, podczas gdy ona zacierała ślad szminkowej zbrodni opuszką swojego kciuka. Cokolwiek to było, że przyjechała, Weston mógł powiedzieć jedno - dobrze, że się wydarzyło. To może i głupie, a raczej na pewno głupie, ale… Nie. Nie nie nie. Wybij to sobie z głowy, Weston! Zapytany o łódkę, odruchowo na nią spojrzał. Technicznie i wyglądowo była już w zdecydowanie lepszym stanie, niż wtedy, kiedy zobaczyli ją po raz pierwszy. Sky nawet chciał coś w tym temacie odpowiedzieć, pochwalić się tym co udało mu się zrobić, ale… To co usłyszał… No… Aż zaniemówił. I zdębiał. I pobladł chyba też. Łypnął szybko na Ackerman i to było oczywiste, że trochę go zaskoczyła. Tą… Propozycją! - Czekaj… Jeszcze raz, chcesz, żebym przyszedł na urodziny twojego ojca? - powtórzył po dwóch chwilach wpatrywania się w kobietę i słuchania pustego echa we własnej głowie. No… Totalnie go zmiotła. Odchrząknął cicho i ruszył, tak jak i Ane, bliżej remontowanego Scouta. - Ja… Sam nie wiem czy to dobry pomysł, Ane. To jednak było mnóstwo lat temu… Nie chcę, żeby twoi rodzice czuli się jakoś… Sam nie wiem… Niezręcznie w takiej sytuacji. Jestem dla nich obcym człowiekiem, a skoro to impreza raczej dla najbliższych osób… - celowo użył sformułowania, którego użyła ona sama. Uśmiechnął się pod nosem, chyba trochę przepraszająco i skinął na łódkę, przy której stali już oboje. - O prezent się nie martw. Zdążę na pewno. Tak naprawdę pozostała kosmetyka. - odmalować, wylakierować i tyle. Można przewiązać kokardę i prezent jak ta lala. Sky spojrzał na Ane i chyba wciąż był trochę pod wrażeniem tego, co mu proponowała. - Naprawdę wybierasz się tam? - zapytał, ale… Chyba nie o urodziny pana Ackermana, huh? - Na imprezę Tommy’ego. To dzisiaj? - pytał jakby nie wiedział, bo przecież wiedział, ale prawdę mówiąc w ogóle nie planował tam iść. No właśnie - nie planował. Czyżby to miało się właśnie zmienić? - Pewnie gdybym nie miał tyyyyyle pracy przy czyjejś łódce, sam też bym poszedł, ale… - zaczął niby serio, ale wargi szybko zaczęły mu drżeć. Wiadomo, że tylko głupio się zgrywał, a przy okazji też nie odrywał od swojego gościa wzroku. Po prostu nie mógł się napatrzeć.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Domyśliła się, że nie była to informacja, której się spodziewał. Ale ona sama nie widziała w tym nic złego i właściwie… naprawdę chciała, żeby przyszedł. Więc tylko mu to jeszcze potwierdziła kiwnięciem, że wcale się nie przesłyszał, mówiła o urodzinach swojego ojca – Oczywiście, że było mnóstwo lat temu. I to nie ja wymyśliłam, Sky! – dodała od razu jakby to miało go przekonać – W sensie uważam, że to dobry pomysł i chciałabym, żebyś się zgodził, ale nie ja pierwsza wysunęłam tą propozycję a moja matka. Okazało się, że cię pamięta… zdecydowanie lepiej niż ja. – bo ona nie pamiętała go wcale – I chciałaby cię poznać i jest pewna, że ojciec również… a uwierz mi, że jeśli ktoś na tym świecie wie, czego mógłby chcieć mój ojciec to jest to ona. – zapewniła, więc akurat tutaj nie musiał się niczym martwić. Nie zamierzała robić im jakiejś wielkiej niespodzianki, nie zamierzała przedstawiać go rodzicom „tadam, to człowiek, który jak był chłopcem to próbowaliście mu pomóc, ale w sumie daliście ciała”. Oh, zdecydowanie mogłaby się nie ugryźć w język – Najbliższych i dla znajomych… daj spokój, Sky. Zresztą okej, nie będę cię namawiać. Ale obiecaj mi, że to chociaż przemyślisz, a nie odmówisz mi, bo boisz się, co sobie pomyślą. – nie odrywała od niego spojrzenia przez cały czas, gdy mówiła. Nawet jeśli sama tego nie wymyśliła to naprawdę szczerze miała nadzieję, żeby dołączył. I dobrze się bawił.
- Dzisiaj. I tak… chyba się wybieram. Dawno na żadnej nie byłam – przyznała, wzruszając lekko ramionami, bo właściwie dlaczego nie – I no skoro masz tyyyyle roboty… – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu, przestała też wpatrywać się w niego tak intensywnie i skupiła się przez moment na łódce, naprawdę wyglądała dobrze – Ta tutaj wygląda świetnie, więc to raczej nie nad nią musiałbyś siedzieć po nocach. – uśmiechnęła się pod nosem – Tej dziewczyny? – ha! Chyba nie myślał, że tak go całkiem ominie rozmowa na ten tamat, co? Przecież widziała, co widziała! Musiała mu trochę dogryźć.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął cicho pod nosem, bo… Obietnica przemyślenia tego zaproszenia nie była chyba niczym na wyrost. Patrzył na Ane i patrzył i patrzył i… W końcu skinął krótko głową, co miało znaczyć nie mniej, nie więcej, jak tyle, że: - Obiecuję. - że się nad tym porządnie, solidnie i dokładnie zastanowi. To nie tak, że tego nie chciał, bo samo zaproszenie było super miłe, poza tym przede wszystkim poszedłby tam dla Ane i… W chwili, gdy o tym pomyślał… Tia, coś go tknęło. A to coś miało na imię Mark. Przecież to prawie pewne, że jej facet przyjedzie na tę imprezę. Czy Sky naprawdę chciał się w to pakować? Znów mentalnie dał sobie przez łeb. Wróć na ziemię, kretynie. Otóż to, otóż to…
Znowu go zaskoczyła i znowu nie zdążył tego nijak zakamuflować. Błysnął kłami i uśmiechnął się do Ackerman najładniej jak potrafił. - Jakiej dziewczyny? - odparował jak gdyby nigdy nic, udając, że nie ma pojęcia o kogo ciemnowłosa właściwie pyta. Tia, no pewnie, że tylko się zgrywał, bo pojęcie miał lepsze niż dobre. - Z nią nawet jeszcze nie zacząłem. - powiedział to tak swobodnie, jak tylko potrafił, ale dopiero jak usłyszał te słowa na głos, dotarło do niego, że raczej nie zabrzmiały, tak jak zabrzmieć powinny. A na pewno nie tak jak brzmiały w jego głowie! Prychnął pod nosem i pokręcił szybko głową. - No tej łódki w sensie. Łódki tej dziewczyny, którą tu… No wiesz. - spotkała, kiedy wpadła ze swoją niezapowiedzianą wizytą. Sky wsunął ręce w kieszenie dżinsów i wzruszył trochę bezradnie ramionami. - Powiedzmy, że waham się co do warunków umowy. Ona jest bardzo… - urwał, bo potrzebował znaleźć jak najwłaściwsze na to słowo… I znalazł! - Wymagająca. - szczególnie kiedy wcale nie chodziło o budowę łódki. Sky uśmiechnął się pod nosem i znów wlepił baczne, bystre, ale przy tym pogodne spojrzenie w ciemne tęczówki Ackerman. Taka głupia myśl przeszła mu przez łeb, że… Ciekawe co chciałaś o niej usłyszeć. Spróbował zmienić temat zaraz potem: - Ane, zaraz serio stracisz szansę, żeby pójść na tę imprezę w najlepszym możliwym towarzystwie. - nawet ubrał te słowa w minimalną i bardzo udawaną pretensjęęęę! Jedna brew podsunęła mu się nonszalancko wyżej, a na pysk wpełzł grymas lisa. - Zamierzasz mnie poprosić, żebym był twoim plus one czy będziemy udawać, że wolisz iść tam sama? - to chyba było całkiem równoznaczne z tym, że wcale nie zamierzał zarywać nocy dla tamtej dziewczyny. Ani w kontekście łódki, ani w żadnym innym też nie. - Tańczę. - dodał jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - A jakbyś się spiła do nieprzytomności, to obiecuję odprowadzić cię grzecznie do domu. Ze mną nie skończysz w jakichś krzakach… No chyba, że… - urwał i zsunął wzrok - instynktownie! - do jej ust. Na moment, na ułamek chwili dosłownie. Właściwie ona mogła tego nawet nie zauważyć. Weston tymczasem wyszczerzył drańsko kły. - Ładnie poprosisz. To wtedy się zastanowię co z tobą zrobić. - oj pomysłów na to miałby naprawdę dużo, ale… Spokój, ośle jeden! Spokój! - O której będziesz gotowa? - zapytał jeszcze i teraz już całkiem bezpardonowo, ale też i prowokacyjnie zlustrował jej caaaałą sylwetkę spojrzeniem. - Załóż sukienkę. - rozkazywał, sugerował czy prosił? Trudno powiedzieć, ale brzmiało konkretnie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Z nią nawet jeszcze nie zaczął… tak, zabrzmiało to jak zabrzmiało. A zabrzmiało wymownie i tak samo wymownie też się do niego uśmiechnęła. Oczywiście, że zrozumiała to tak, że coś może z tego wyjść, że to nowe, ale coś może być. Bo właściwie dlaczego nie, prawda? Nie powinna mieć nic przeciwko, nie było to nic złego – ba! Wręcz przeciwnie, powinna się cieszyć jego – ewentualnym – szczęściem. Jednak patrząc na jego reakcję raczej niż w tym ze szczęścia nie było. Nie wnikała. Nie ciągnęła go za język. Jeszcze nie teraz, może za parę drinków do tego wróci? Nie wiedziała. Zaskoczył ją też jak bezpośrednio zaproponował jej swoje towarzystwo na dzisiejszej imprezie. Ba! Chciał to usłyszeć od niej, prośbę o towarzystwo… no proszę. Zaśmiała się, kręcąc lekko głową, bo naprawdę był niemożliwy.
- Nie planuję spijać się do nieprzytomności… i grzecznie wrócić do domu o przyzwoitej godzinie, jak na dorosłego, odpowiedzialnego człowieka przystało. – zaproponowała, uśmiechając się ładnie, dając mu jasno do zrozumienia, że imprezowiczka z niej marna. Raczej zachowywała pozory! Musiała dbać o dobre imię w Monterey, heh – O dziewiętnastej. I zobaczę, co da się zrobić… – bo no cóż, raczej nie była sukienkowa, raczej też nie zabrała żadnej do bagażu podręcznego, który leżał w bagażniku jej auta. Na szczęście było jeszcze trochę czasu i można było podjechać do sklepu… i to, że o tym pomyślała powinno ją sprowadzić na ziemię. To nie była randka. Nie powinna ubierać się tak, żeby mu się spodobać. Był jej… kolegą? Właściwie nawet nie wiedziała jak to nazwać – znali się zaledwie parę chwil, więc nie powinno jej aż tak zależeć. A jednak – W takim razie jesteśmy umówieni… A teraz opowiedz mi, co tu z nią robisz i co jeszcze będziesz robił. – zmieniła temat, ściągając ich uwagę do łódki dla ojca, którą Skyler remontował i o której lubił opowiadać, a o której Ane lubiła słuchać. Albo po prostu lubiła słuchać jego? Ciężko powiedzieć, ale przez kilka następnych chwil rozmawiali już tylko i wyłącznie o łódce, ostatecznie się żegnając i umawiając się na późniejszą godzinę, żeby razem iść na imprezę do wspólnych znajomych. Więc to nic złego prawda? Nie robili nic złego. Dlatego nie rozumiała miny swoich rodziców, gdy usłyszeli, że tego wieczoru wyjątkowo spotyka się ze znajomymi z Monterey. I że ktoś po nią przyjeżdża. A ja cię z tym zostawiam.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może to faktycznie było bezpośrednie. Może nawet aż za bardzo, ale… Skoro Ane jakoś mocno nie zaprotestowała - ani na pomysł wspólnego pójścia na tę imprezę, ani też na sukienkę, którą Weston zasugerował jej włożyć - to chyba wcale nie było tak źle. Nawet jeśli nie planowała szaleć, a wieczór miał im upłynąć z maksymalnie jednym drinkiem we krwi - Sky czuł w kościach, że warto. I że może to być… Po prostu miłe. Po prostu miłe… Opowiem, opowiem. Pod warunkiem, że naprawdę założysz sukienkę. - zażartował sobie jeszcze, a potem faktycznie zabrał Ane na „wycieczkę krajoznawczą” po tym, co udało mu się zrobić z łódką dla jej ojca i jak blisko był już w tej całej pro-renowacji, finiszu. Rzeczywiście tak się o tym oboje zagadali, że finalnie pewnie zaskoczyła ich późna godzina - Sky musiał jeszcze parę rzeczy dokończyć, a Ane… Ane też na pewno miała w mieście coś do załatwienia. Ostatecznie więc każde wylądowało w swoim domu i pod swoim prysznicem, szykując się do wspólnego wyjścia w ramach… No właśnie, czego? Koleżeństwa? Kumpelstwa? Weston siedząc już w aucie i jadąc po Ackerman, zastanawiał się nad tym. Kim oni właściwie dla siebie nawzajem byli. Ubrany tak - ciuch - zatrzymał samochód pod adresem, który dobrze znał, dobrze pamiętał. Wyłączył silnik i stanął przed autem. Sam do końca nie wiedział czy powinien zapukać do drzwi, czy tylko wysłać Ane smsa, że już na nią czeka, ale długo też nie musiał się nad tym zastanawiać. Ktoś - czy to sama Sloane, czy któreś z jej rodziców - zauważył go przez okno. W chwilę potem drzwi od domu otworzyły się, a w progu Weston zobaczył… Swoją dzisiejszą nie-randkę. Uśmiechnął się pod nosem widząc, że… Być może naprawdę założyła sukienkę! A jeśli nie - to nic takiego. Jakoś jej to wybaczy. - Ładnie wyglądasz. - rzucił na przywitanie i gdy tylko znalazła się bliżej, sam nie wiedział dlaczego i co go tknęło, żeby to zrobił, ale przysunął się do niej, pochylił pysk i lekko musnął wargami kobiecy policzek. Tyle, nic więcej. Ot niewinny, koleżeński buziak, prawda? Jego ręka, niby niewinnie, dotknęła w tym czasie jej lędźwi. - Chodź. Widziałem, że już balują, więc będziemy modnie spóźnieni. - dodał, szczerząc zaraz kły i razem z Ane przeszedł na drugą stronę swojego auta. Otworzył jej drzwi, zaczekał aż wsiądzie, zamknął… A potem sam też wsiadł i zanim ruszył, jeszcze tylko krótko, kontrolnie zerknął w kierunku okien domu, państwa Ackerman. Wargi zadrżały mu mocniej, kiedy uzmysłowił sobie, że w jednym z nich widnieje postać i ewidentnie ich obserwuje. - Trochę się czuję jakbym zabierał cię na bal maturalny… Twój ojciec czy mama? - uśmiechnął się już całkiem śmiało i skinieniem wskazał na właściwe okno. - Wiedzą, że to ja cię tam zabieram? - zapytał jeszcze i w końcu też odjechali spod domu jej rodziców. Do miejsca imprezy nie było daleko, więc… Tak, ledwie kilka minut i będą na miejscu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Może powinna zaprotestować. Może powinna się ogarnąć, przybić baranka ze ścianą i ogarnąć, że to co robi… chociaż było super miłe i bardzo jej schlebiające – było niesprawiedliwie w stosunku do dwóch osób. Skylera i Marka. Bo jeden o niczym nie wiedział, spokojnie zostawał w San Francisco, gdy ona przyjeżdżała do Monterey i nie był świadomy tego, że jego dziewczyna, prawdopodobnie przyszła narzeczona, mimowolnie i zupełnie naturalnie zaciera granice przyzwoitości z kimś innymi, z kimś kogo polubiła i kogo towarzystwa podświadomie szukała. Skylera, bo nie stawiała granic, pozwalała by ta relacja w jakiś pokręcony sposób się rozwijała, chociaż przecież wiedziała, że nic nie może z tego być… bo był Mark, bo było San Francisco i jej kariera. A gra na dwa fronty to nie było coś, co wyniosła z domu i powinna mieć zakodowane w głowie, że to jest po prostu złe. Ale mimo wszystko kupiła sukienkę. Kupiła sukienkę i naprawdę cieszyła się, że wychodzi. Tak… jakby znowu miała szesnaście lat, a rodzice faktycznie jeszcze mogli się interesować tym z kim wychodzi i z kim się spotyka.
- Ty również – pochwaliła, uśmiechając się pogodnie do mężczyzny, gdy się pochylił i musnął jej policzek, śmieszny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa, ale nic nie powiedziała, nie dała po sobie poznać, że zrobiło to na niej większe wrażenie niż powinno. Aczkolwiek zakodowała, że Weston naprawdę ładnie pachniał.
- No hej… i tak większość ma mnie już za dziunię z wielkiego miasta, wielką panią prawnik, więc idealnie to będzie pasowało do tego obrazka. – zażartowała, bo heh… wystarczyło ją poznać, że nie była jeszcze zmanierowana życiem w wielkim mieście i naprawdę nie była tak rozpieszczona jak wielu twierdziła – halo to nie ona miała problem z noclegiem w kiepskim motelu! – Mama… i wie. Ojcu o tobie nie mówię, bo jest zbyt bystry. Pewnie skojarzyłby cię ze stocznią i jeszcze prezent zostałby spalony. – zażartowała – Moja mama… nie będę kłamać. Nie rozumie tego. Dlaczego z tobą wychodzę i dlaczego się na to cieszyłam i że to wygląda jak randka, a nie koleżeńskie wyjście, a że przecież kogoś mam i… – urwała, wzruszając lekko ramionami – Tylko ja sama nie wiem, co to jest. I jestem na tyle duża, żeby nie słuchać już rad własnej matki – zażartowała, bo może ciągle była dzieciakiem, który ledwie skończył studia, ale i tak… nie chciała, żeby mówiła jej, co ma robić – Planowałeś tam w ogóle iść?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Roześmiał się w głos, bo „dziunia z wielkiego miasta” była jednak ostatnim co Weston mógłby o Ane pomyśleć. To, że rozmawiali ze sobą dość często, nawet jeśli tylko przez telefon i teoretycznie tylko o łódce dla jej ojca, z pewnością temu pomogło. Tak, jak na kogoś kto miał ku temu wszelkie warunki, Ackerman była wyjątkowo kiepsko rozpieszczona. Prawda jest jednak taka, że nie o tym Sky teraz myślał. Jechali w kierunku plaży i trwającej tam imprezy, a jemu w głowie echem odbijały się słowa siedzącej obok brunetki. Ja sama nie wiem co to jest Randka, nie randka, spotkanie z kolegą, ledwie znajomym, a może kandydatem na przyjaciela? Kiedy Weston usłyszał to powiedziane na głos, cicho mruknął - tak jakby chciał w ten sposób powiedzieć, że rozumie obawy, opory i dylematy Ane, bo tak - on też to widzi i też, a może nawet bardziej niż ona, nie do końca jeszcze rozumie dokąd ich to prowadzi. Razem, osobno… Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. - Nie. Nie planowałem. - przyznał zupełnie szczerze, bo… No tak. Dopóki nie wiedział, że ona tam idzie, wcale nie miał zamiaru się tam pokazywać. Ta myśl jednak, że byłaby to dobra okazja do… No… Właściwie czego? Może po prostu spędzenia razem czasu i to wszystko. Jak kolega z koleżanką. Heh… Jasne. Na pewno oboje tego właśnie chcieli. - Gdybyś nie szła, mnie też by tam nie było. - dodał jak gdyby nigdy nic i krótko, ale wyraźnie kontrolnie zerknął z ukosa na Ackerman. Był ciekaw tego, co chodziło jej po głowie, tego o czym teraz myślała i… Tak. Pytać jednak nie zamierzał. JESZCZE nie. - Ja też nie wiem co to jest, Ane. Liczę na to, że… - urwał, bo w tym momencie rozdzwonił się jej telefon. Rządzę się oczywiście - to był Mark. Weston więc zamilkł na kolejnych kilka chwil, w czasie których zdążyli też dojechać na miejsce imprezy. Wysiedli z auta i poszli przywitać się z pozostałymi zgromadzonymi. Na moment, niedługi na szczęście, rozdzielili się, bo i Ane i Skylera ktoś o coś zagadał i… Jakoś tak wyszło. To była jednak chwila, nie więcej. Ostatecznie Weston odnalazł swoją randkę - nie randkę i wręczył do jej dłoni typowo amerykańsko-imprezowy kubek z czymś alkoholowym w środku. Dla siebie też miał. Stuknął więc własnym o ten, który trzymała Ane. - Już myślałem, że przepadłaś na amen. - zauważył rozbawiony, bo osoba, która ją osaczyła to żona Tommy’ego, kobieta o złotym sercu, ale przy okazji niesamowita nieeeeesamowita gaduła po prostu. - Ile już takich wypiłaś? - zapytał jeszcze, ale zanim dostał jakąkolwiek odpowiedź, albo nawet informację od wszechświata, że lepiej byłoby sobie darować te pijackie podrygi, jeszcze dorzucił: - Jesteś bliżej? Cokolwiek? - pytał i przysunął się do niej jeszcze bardziej, bliżej i ciaśniej. - Zrozumienia co to właściwie jest? - to ich spotkanie i wspólne wyjście na imprezę. Uśmiechnął się pod nosem i zsunął wzrok w dół kobiecej sylwetki. Zaraz potem wrócił nim do twarzy Ane - do jej seksownych warg i najładniejszych oczu, jakie Weston kiedykolwiek widział.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Tak przypuszczała. Szedł na tą imprezę dla niej… przez nią. Z jej powodu. A ona bez zająknięcia zgodziła się tam z nim iść. Jak kretynka zatrzymała się przy kilku lokalnych butikach, żeby znaleźć odpowiednią sukienkę, żeby jakoś wyglądać. Naprawdę – jakby znowu miała szesnaście lat, a od tego spotkania zależało wszystko. Gdy tak naprawdę nie zależało nic, bo po weekendzie powinna wrócić do San Francisco, do pracy i chłopaka. Więc dlaczego to tak bardzo siedziało jej w głowie. Dlaczego on jej tak bardzo siedział w głowie. Niby nic złego nie robili… nigdy nie przekroczyli żadnej granicy, ale jednak byli blisko. Tak jak teraz, gdy się w niego wpatrywała, trochę licząc, że jej odpowie… wyjaśni, czym to właściwie było. Zamiast tego jednak pojawiło się imię Marka na wyświetlaczu jej telefonu i musiała odebrać. To, co jednak łatwo było zauważyć to, że to nie była taka… normalna rozmowa. Coś się stało, ale bez większej ilości informacji ciężko było cokolwiek wyrokować. Zresztą nawet nie było kiedy, bo gdy znaleźli się na miejscu – nie było czasu na rozmyślanie i analizowanie. W końcu miało być miło! I naprawdę było. Wystarczyło kilka chwil, kilka rozmów, kilka łyków alkoholu i naprawdę cieszyła się, że tu przyszła. Gdy się rozdzielili… chcąc nie chcąc szukała go spojrzeniem. Czy ją olśniło? Nie. Nadal nic nie wiedziała i obawiała się, że nie ma takiej ilości alkoholu, która rozwiałaby jej wątpliwości.
- Nie – przyznała szczerze, upijając kolejny łyk, tym razem z kubka, który wręczył jej Skyler – Nie chcę zrobić nic głupiego, Sky… – głupie było to, że mówiąc nawet na moment nie spuszczała z niego spojrzenia, a jej dłoń wylądowała na jego torsie – Pokłóciliśmy się. Zanim tutaj przyjechałam… pokłóciliśmy się. Podejrzewałam go, że ma romans… z dziewczyną z biura. Zaczął się zarzekać, że nie, że to idiotyczne, że mnie kocha, że to mi się chce oświadczyć i że powinnam mu wierzyć. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że mam rację. Powiedziałam, że potrzebuję trochę czasu i dlatego przyjechałam do Monterey. Ale to nie znaczy, że mogę cię wykorzystać do pocieszenia się, Weston. – rozgadała się, ale nie była to pijacka gadka… była po prostu szczera. Gdzieś jeszcze na początku swojego wywodu zaproponowała by się przeszli i dlatego, gdy mówiła szli w kierunku brzegu oceanu – To niesprawiedliwe. Zwłaszcza w stosunku do ciebie, ale też boję się wyrzutów sumienia. – bo wróci do San Francisco i co? Przyzna, że sama zrobiła coś, o co podejrzewała Marka? Dlatego nic nie wiedziała, dlatego robiła głupoty… i dlatego była zagubiona. Była zaledwie dwudziestoparolatką, która próbowała dorosłego życia i jak widać – średnio jej to wychodziło.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Odruchowo napiął mocniej szczękę i ściągnął brwi, kiedy Ane sprzedała mu to całe „nie chcę zrobić nic głupiego, Sky”. Bo przecież… Cholera, przecież… - Dlaczego od razu głupiego? - wtrącił cicho i pod własnym nosem, więc Ackerman prawdopodobnie w ogóle tego nawet nie usłyszała. Zresztą, odpowiedź na to pytanie wcale nie była ważna. Ruszyli w stronę brzegu, oddalając się jednocześnie od imprezy i jej rozbawionych gości, ale… Szczerze? Weston chyba gdzieś w głębi siebie trochę liczył, że tak zrobią. Że znajdą moment na spokojną rozmową i… Nie wiem. On też nie wiedział. W głowie miał huragan myśli, w duszy tornado emocji i naprawdę nie miał bladego pojęcia jak to wszystko - te dwa orkany - poskładać w całość. To co usłyszał od Ane też tego nie ułatwiało. Zezłościł się trochę - w sobie, w środku, ale pionowa zmarszczka między jego brwiami skutecznie to sygnalizowała. Pokręcił żywo głową i w końcu się odezwał. - Nie podejrzewałabyś go o to, gdybyś nie miała jasnych sygnałów. Dobrych powodów. - to po pierwsze. - Mówisz, że nie możesz mnie wykorzystać, że to byłoby nie w porządku, że… Boisz się. - spojrzał na nią czujnie. - Boisz się wyrzutów sumienia, a tak naprawdę nawet nie wiesz czy te w ogóle by do ciebie przyszły. Wiesz dlaczego? - tego nie wie, nie ma pewności czy w ogóle czułaby się winna. - Bo albo go nie kochasz i jesteś z nim tylko dlatego, bo tak to się po prostu ułożyło, albo… - urwał i złapał Ane za ramię, jednocześnie pauzując ich spacer wzdłuż brzegu. Obrócił ją do siebie przodem i mocno popatrzył jej w oczy. Prosto w te ciemnobrązowe tęczówki. - Nie wiem. Potrzebujesz rozrywki. - z drugiej strony, czy to tak naprawdę miało jakiekolwiek znaczenie? - Przyjdę na urodziny twojego taty. - wypalił zaraz potem, pewnie i dość też stanowczo jak na kogoś, kto jeszcze kilka godzin wcześniej mocno się w tej sprawie wahał. Jego dłoń dotknęła jej policzka, kciuk lekko musnął jej wargi, pysk zbliżył mocniej do jej twarzy, wzrok uparcie wbijał w jej ślepia i… Cholernie go korciło. Cholernie. - Przyjdę, nawet jeśli Mark tam będzie. Wiesz dlaczego? Dlatego, że założyłaś sukienkę i założyłaś ją dzisiaj dla mnie. Bo ja o to poprosiłem. Ja tego chciałem i… - sukienka nie była ważna. Ważna była konsekwencja jego prośby. To, że się wydarzyła i Ackerman nie olała tematu, co przecież mogłaby i powinna zrobić w momencie, gdy Mark był facetem jej życia, jej serca, jej duszy, świata. A jednak nie olała. Jednak kupiła, założyła i teraz byli tu gdzie byli. - Nie wiesz co to jest? - zapytał i w końcu też się do niej uśmiechnął. Z trudem ominął pyskiem jej usta i sięgnął nim do jej policzka i ucha. Musnął policzek, a do ucha wyszeptał: - Jeśli to cokolwiek ci ułatwi… Możesz do niego teraz zadzwonić i powiedzieć mu, że to koniec. - jednocześnie jego łapsko cwanie i sprawnie oplotło kobiece biodra. Był blisko, miał ją blisko, a powietrze między nimi wrzało.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ