lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sobota popołudniu, środek australijskiego buszu, z nieba leje się wodospad deszczu, mimo że „na horyzoncie” widać ostro świecące słońce. Skyler i Ane, już cali przemoknięci, dobiegają do drzwi chatki Baby Jagi, którą wynajęli na weekend w ramach małżeńskiej randki w buszu, z dala od cywilizacji i cywilizacyjnych problemów i rozterek. Wpadają szybko do środka, leje się z nich ciurkiem… - Wyobrażasz to sobie? Pięć minut na tym deszczu i nawet gatki mam mokre… - Weston prychnął i zsunął z ramion plecak. Mieli w nim coś do jedzenia, porządny aparat fotograficzny, wodę… No i małą apteczkę, bo to jednak Australia i australijski busz. - Bolą cię nogi? Powiedz, że tak, bo mnie już konkretnie wchodzą w tyłek. - poskarżył się, ale z uśmiechem, rozbawiony bardziej swoim „stanem” niż zniesmaczony. Rozebrał się z mokrej bluzy, z butów i wszedł dalej do wnętrza domku. Było to, tak naprawdę, jedno pomieszczenie, w którym mieściły się salon połączony z kuchnią i sypialnia w formie antresoli nad salonem. Odseparowana od reszty była jedynie łazienka - nieduża, ale czysta i miała wannę, więc ok. W salonie był kominek i wygodna kanapa, a w pseudo sypialni, duże, wygodne łóżko. - Napijesz się herbaty? Zrobię. - w „normalnych warunkach” pewnie zaproponowałby jej teraz wino, albo nawet grzane wino, ale hej! Nic z tego. Herbata też była w porządku. Włączył czajnik i sam też wrócił do ściągania z siebie przemoczonych ciuchów.
Przebrał się w suche dżinsy, które zostawił wczoraj na oparciu kanapy i ciemnogranatową koszulę, której guzików nie zapiął, ale rękawy podwinął do łokci. Ręką przeczesał mokre włosy i niecierpliwie zastukał palcami w kuchenny blat. Coś chodziło mu po głowie... A raczej siedziało mu na wątrobie i to już od wczoraj, ale nie dawał tego po sobie poznać. A przynajmniej bardzo się starał nie. To, że mieli w swoim życiu Lily, znacznie takie sprawy ułatwiało. Dziewczynka bowiem była małą mistrzynią w odciąganiu uwagi dorosłych od średnio przyjemnych rzeczy i wydarzeń. Ale cóż... Prawda jest taka, że ten wyjazd... Nie był taki zupełnie "od czapy". Weston chciał się z "czymś" zmierzyć, skonfrontować to z samym sobą, a potem też z Ackerman, a okoliczności odludzia i otaczającej natury, no i fakt, że byli tutaj sami, tylko we dwoje, miały w jakiś sposób temu pomóc. Czajnik "kliknął", więc Sky nalał wrzątku do dwóch kubków. Dla siebie i dla Ane. - To podobno taka kapryśna pora roku tutaj... Że albo skwar, albo pada, a jak pada to tak jakby chmura się urwała. - przeniósł się z ich herbatą do niewielkiego salonu i klapnął na kanapie. Podniósł wzrok na żonę. - Z naciskiem na "pada", niestety. - dodał ciszej, ale nie dał ciemnowłosej niczego wtrącić, bo zaraz potem... - Chodź tu do mnie, co? Muszę... Chcę ci coś powiedzieć. - coś ważnego, na co zresztą wskazywała jego mina, bo choć próbował zamaskować tę powagę uśmiechem, lekkim i przepraszającym, to skuteczność tego była znikoma.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Cieszyła się na tą wycieczkę z kilku powodów. Po pierwsze lubiła takie łażenie po odludziu, lubiła wszelkiego rodzaju aktywność fizyczną i piesze wędrówki się do tego zaliczały. Po drugie lubiła poznawać okolicę – ciągle uważała się za nową w tych stronach, nawet jeśli z coraz większą łatwością łapała lokalny (okropny) akcent to jednak ciągle lubiła poznawać nowe miejsca. A po trzecie i najważniejsze – mieli okazję spędzić czas tylko we dwoje, a to zawsze była jej ulubiona forma spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza, że aktualnie trzeba było korzystać. Za jakiś czas będzie trudno o chwilę tylko we dwoje. Więc trzeba było korzystać. Nawet jeśli z nieba lał się strumień wody.
- Musisz w takim razie popracować nad kondycją, Weston. Więcej cardio mniej ciężarów. – zażartowała, zaśmiała się w głos właściwie i zdjęła przez głowę bluzę, która prawdopodobnie kiedyś była bluzą Skylera, ale aktualnie świetnie się sprawdzała w przypadku Ane i zupełnie jej nie przeszkadzało, że była za wielka, rękawy były za długie, a sama sięgała jej gdzieś do połowy uda. W połączeniu ze sportowymi leginsami było idealnie. A że teraz mokro? No cóż, bywa. Wystarczyło się rozebrać i przebrać w coś suchego, co zresztą zrobiła jednocześnie z Westonem. No może zajęło jej to trochę dłużej, bo jeszcze zajrzała do łazienki, żeby ręcznikiem spróbować trochę osuszyć włosy, tak chociaż żeby z nich nie kapało. Nie chciała mieć koszulki zaraz mokrej od włosów.
- Jest to jakaś atrakcja… i straciliśmy w ulewie dach domu, przemoczone ubrania to przy tym pikuś. – naprawdę tak było i zupełnie nie przejmowała się tym, że musieli wycieczkę skrócić, że utknęli teraz w domku, który był przyjemny i wcale nie musiała z niego wychodzić. Na pewno znaleźliby tu jakieś atrakcje.
- Powiedzieć? Co musisz mi powiedzieć? – ściągnęła mocniej brwi, ale nie protestowała. Momentalnie podeszła bliżej, zajęła miejsce na męskich udach, dłonie zarzucając na jego kark i lekko się uśmiechając. Nie spuszczała z niego wzroku, sunęła spojrzeniem po jego twarzy i widziała, że coś go martwiło, ale… nawet się nie domyślała! Nawet nie próbowała zgadywać – Ale wiesz, że to nie może być nic okropnego? Nie możesz zepsuć nam weekendu… jak chcesz rozwód to musisz z tym poczekać do poniedziałku.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak, Ane miała rację. Ta ulewa przy wichurze, która zdruzgotała i sponiewierała ich dom, była niczym. Ledwie… Kapuśniaczkiem! Ciuchy mogli zmienić na suche, a dom… No w zasadzie mogli wyremontować, to jasne, ale hej – koszty średnio współmierne.
Sapnął pod nosem, rozbawiony lekko, kiedy Ackerman wpakowała mu się na kolana, zamiast klapnąć na kanapie, obok niego. Jego łapy instynktownie oplotły jej biodra, a wzrok podążył do jej ładnej buzi. Uśmiechał się – lekko i pod nosem, ale jednak. Prawda jest taka, że jak miał ją blisko to ten uśmiech też automatem gdzieś tam pojawiał mu się na pysku. Nawet drobny, nieznaczny, mglisty… Ale był. – Rozwód? No coś ty… – mruknął ciszej i na ułamek chwili opuścił wzrok między ich ciała. Zaraz potem wrócił nim do kobiecych tęczówek. Tak, zdecydowanie coś chodziło mu po głowie. A raczej – tak po prostu i wprost – coś go martwiło. I to solidnie. – To nie jest aż tak okropne, ale… Trochę… Sam nie wiem, nieprzyjemne? Średnio fajne? – niepokojące i rozczarowujące? Określeń na tego newsa, którego dla niej miał, było pewnie sporo. – Nie spieprzy nam to weekendu, obiecuję, ale chcę, żebyś o tym wiedziała. Bo to jest… – no jakie, Weston? No jakie? Cyknął cicho pod nosem i ledwie zauważalnie pokręcił głową. – Powiedzmy, że ważne. – czyli ta ważność nie była taka do końca oczywista. No… Przynajmniej nie dla Skylera. – Wczoraj… Rozmawiałem z mamą. Dzwoniła jak byłem w warsztacie. Powiedziała, że są problemy. Z ojcem. Od jakiegoś czasu zapomina różne rzeczy. Ostatnio nie pamiętał gdzie mają w domu łazienkę… – jak Sky o tym wspomniał, momentalnie ściągnął mocniej brwi nad oczami. Wyglądał na złego, albo chociaż mocno zdenerwowanego, ale był raczej tym wszystkim… Zaskoczony i… Zdezorientowany. Bo – no właśnie – bo co? – Matka zabrała go na badania. Wyszło początkowe stadium Alzheimera. – no… I o to cały ten cyrk. – Wiesz, generalnie jakoś mocno nie zamierzam się tym przejmować, tylko że… – bo nie martwiło go to, że stary Weston był chory. Martwiło go to, że… - Ja właściwie nie wiem jak mam się z tym czuć. I czy jeśli powiem, że sobie na to zasłużył i wcale nie jest mi go szkoda, to… Czy moja żona nie zmieni o mnie zdania? – tym się martwił, to go gryzło i to sprawiło, że dzisiaj byli tu gdzie byli i rozmawiali o tym, o czym rozmawiali. – Nie pójdę za to do piekła? – dodał ciszej i znów lekko się do niej uśmiechnął.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Z każdą kolejną sekundą zaczynała się coraz bardziej martwić, a nie chciała… w ostatnim czasie naprawdę dużo wysiłku wkładała w to, żeby się nie martwić, nie dramatyzować i nie snuć czarnych scenariuszy. Optymizm Skylera jej w tym pomagał – zarażał ją nim i wierzyła, że wszystko skończy się dobrze. Zwłaszcza, że nic nie wskazywało na to, że miałoby być inaczej. Czuła się zaskakująco dobrze, czy to cisza przed burzą? Wszystko możliwe, ale póki co… po prostu nie chciała się martwić. Dlatego ściągnęła mocniej brwi i nawet na moment nie spuściła wzroki z męża, bo co on wygadywał? Nieprzyjemne? Średnio fajne? Ale nie tak okropne? Nie rozumiała, więc nie wychodziła przed szereg i czekała aż dokończy, nie przerywała i to… to chyba dobrze. Bo przynajmniej miała chwilę na oswojenie się ze wszystkimi informacjami, które jej przekazał, a wcale ale to wcale nie były pozytywne. Ale ani przez moment nie zmartwiła się stanem zdrowia swojego teścia… chodziło jej tylko i wyłącznie o Skylera.
- Jeśli pójdziesz do piekła… pomaszeruję tam razem z tobą. – uśmiechnęła się pod nosem – Możesz czuć… właściwie wszystko, Sky. Nikt nie ma prawa narzucić ci, że powinieneś czuć coś konkretnego. Twój ojciec jest… – urwała, bo nie była pewna jakich słów użyć, ale z drugiej strony – dlaczego miała się gryźć w język – Gnojem. Tak, twój ojciec jest kawałem gnoja, który zamienił twoje dzieciństwo w piekło i zasługuje na wszystko, co najgorsze. Nie zamierzam się tłumaczyć, takie jest właśnie moje zdanie i jego choroba tego nie zmienia. Nie usprawiedliwia jego zachowania, gdy byłeś dzieciakiem. – była ostatnią osobą, która mogłaby usprawiedliwiać jego ojca. Nie. Była pierwszą chętną do wygarnięcia mu tego wszystkiego w twarz. Także jak mogłaby zmienić zdanie o własnym mężu, gdy ich poglądy się pokrywały – Zmartwiło mnie natomiast coś innego. – skrzywiła się lekko i przesunęła wzrokiem po twarzy męża – Czy wiesz, czy robili mu badania genetyczne? Co jeśli to ta mutacja… – ta, która jest dziedziczna. Jak stary Weston jeszcze bardziej mógł synowi spierdolić życie? Dać mu w genach tak okropną chorobę. Wisienka, kuwa, na torcie… i wtedy Ane już całkowicie by go przeklęła. Niech gnije w piekle.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się. Ale tak naprawdę – uśmiechnął się na słowa żony, na jej spojrzenie i silnie odczuwalne wsparcie. Nie wątpił w nią nawet przez pół sekundy, jego obawy nie miały nic wspólnego z wątpieniem. Po prostu… Zawsze chciał być dla niej najlepszą wersją siebie, najlepszą wersją Skylera Westona, na jaką tylko było go stać, a zero współczucia dla poważnie chorego ojca średnio mieściło się w definicji najlepszej wersji ktosia. – Mój ojciec jest gnojem. – powtórzył cicho, pod nosem, bardziej do siebie, niż do Ane, bo dobrze wiedział, że tak jest – że ona ma rację. Stary Weston był wszystkim tym, czym Sky nigdy w życiu nie chciałby się stać. Zamyślił się nad tym przez moment, krótki i płytki, bo kiedy Ane wspomniała o tym, że coś jednak w tej sytuacji wywołało zmarszczkę na jej czole, ekspresowo wrócił do tu i teraz. Spojrzał żonie prosto w oczy, bystrze i czujnie, bo sam nie wiedział co to było, czego właściwie powinien się teraz spodziewać i… Puff. Kiedy zadała to pytanie… Cholera… Kiedy zapytała o badania genetyczne, jednocześnie sugerując, że… Ughh… Weston zbladł. Dosłownie zbladł. Ściągnął mocniej wargi, źrenice silnie rozszerzyły mu się, wciągnął powietrze przez nozdrza do płuc, napiął szczękę i przez moment milczał. Milczał i usilnie, uparcie wpatrywał się w żonę. Musiała wiedzieć, że kompletnie o tym nie pomyślał. Że nawet w ułamku chwili i ułamku swoich myśli, nie wziął tego pod uwagę. To po prostu było… Rany… Niemożliwe, prawda? Po prostu niemożliwe… - Nie wiem. – odezwał się w końcu mocno zachrypniętym głosem. Odchrząknął cicho, zwilżył gardło przełkniętą śliną i ledwie zauważalnie pokręcił głową. – Ja… Nawet o to nie zapytałem. Nie sądziłem, nie… Ane, ja… – zestresował się. Wyraźnie się zestresował. Czuł, jak serducho mu przyspiesza, krew uderza raptownie do głowy. Nie było to jednak w żadnym stopniu takie uderzenie i takie przyspieszenie, które lubił i na które czekał. Nie, nie, wręcz odwrotnie. – Nie wiedziałem. Że to możliwe. Bo co jeśli… – pionowa zmarszczka między jego brwiami była już tak głęboka, że głębsza już chyba być nie mogła. – Ja też to mam i… – spojrzał w dół, w okolice kobiecego brzucha. – Jak to sprawdzić? Możemy? – zapytał cicho i wrócił ślepiami w górę, do oczu żony i jej zmartwionej, choć niezmiennie najładniejszej na świecie, buzi. – Nie chcę go o to prosić. Jeśli mi to dał… Nie chcę, żeby o tym wiedział. Żeby miał dodatkową satysfakcję, że tak bardzo spieprzył mi życie i spieprzył mnie i... Ty to teraz musisz sprzątać i naprawiać. To co on rozwalił. – ostatnie zdanie warknął, choć szeptem, ale warknął. Ta wiadomość miała być średnio fajna, ale nie aż tak okropna, prawda? No… To chyba trochę nie wyszło.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zabawne, bo dopiero, gdy zerknął w kierunku jej brzucha – który póki co i tak nie wykazywał żadnych objawów, że coś miałoby się w nim dziać – zdała sobie sprawę, że tak… to prawda. Że ich dziecko również mogło to odziedziczyć. Ryzyko było niskie. Właściwie to już w przypadku samego Skylera było niskie, bo dużo większe prawdopodobieństwo było odziedziczenia tego po matce niż po ojcu. Więc nie musieli wpadać w panikę, ale… do tego trzeba byłoby usiąść, poczytać i skonsultować się z lekarzem. Póki co Ane po prostu pamiętała skądś, że Alzheimer może mieć formę dziedziczną. Ale nie przestraszyła się z powodu rozwijającego się w niej nowego życia, a zmartwiła się samym Skylerem. Nie chciała, żeby chorował, nie chciała żeby cierpiał… i chociaż to absolutnie nic między nimi nie zmieniało – a już na pewno nie jej uczucia i chęć spędzenia razem reszty życia – uważała, że nie zasługiwał na coś tak okropnego. Zresztą przed oczami stanęły jej okropne obrazki, w których Skyler nie poznawał jej albo Lily… i to chyba złamałoby jej serce na tysiąc małych kawałków. Szybko jednak odsunęła od siebie te obrazki i całą uwagę skupiła na mężu, na jego twarzy… sięgnęła do jego policzka i lekko przesunęła po nim opuszkami palców – Nie martw się na zapas, a już na pewno nie tym, że muszę coś sprzątać. To akurat lubię. – jego lubiła, nawet do sprzątania! Uśmiechnęła się lekko i pochyliła się, żeby musnąć wargami sam czubek męskiego nosa – Możemy cię przebadać. Możemy iść do jakiegoś neurologa na konsultację, może to dmuchanie na zimne i zbędna panika, ale jeśli miałbyś to po nim odziedziczyć, jeśli moglibyśmy temu jakoś zapobiec… – nawet jeśli nie było lekarstwa na chorobę to na pewno były jakieś środki zapobiegawcze objawom, musiały być… nawet jeśli miała to być tylko rehabilitacja – Chyba, że… chyba, że nie chcesz wiedzieć. To jest twoja decyzja, Weston. – wolałaby jednak, żeby wybrał tą ‘rozsądną’ wersję, ale ostatecznie nic nie zamierzała mu narzucać. To była tylko i wyłącznie jego decyzja – Wkurza mnie to… wkurza mnie, że przeprowadziłeś się na drugi koniec świata, całkowicie się od niego odciąłeś, a i tak nie możesz się od niego uwolnić. Może to okropne, może nie powinnam ci tego mówić, bo to twój ojciec, dziadek naszego dziecka… ale jest na tym świecie mało ludzi, do których żywię taką niechęć, których nie lubię tak bardzo jak twojego ojca.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Czy Skyler Weston panikował? Tak… Trochę. No pewnie, że tak. Pewnie, że panikował. Kiedy usłyszał od matki wieści o chorym ojcu, ruszyło go to tyle, co zeszłoroczny śnieg (zwłaszcza, że w Australii go nie mieli). Chciał o tym porozmawiać z Ane, bo to ona była jego kompasem, jego być albo nie być i to jej zdanie w tym i we wszystkim innym też, liczyło się dla niego najbardziej. No… Ale w życiu nie przypuszczał, w swojej naiwności, głupocie lub zwyczajnej ignorancji, że choroba starego Westona może mieć swoje konsekwencje i dla nich. Tak jak powiedziała Ane – mimo, że Sky uciekł na drugi koniec świata, to jednak brzemię ojca-gnoja dościgało go nawet tutaj. Na razie jedynie w sferze domniemań, ale kto wie czym to się skończy. Skyler już drżał na samą myśl. – Tak, mnie też… – mruknął pod nosem w odpowiedzi na to właśnie „wkurzenie”, o którym wspomniała Ackerman. – Możesz mówić o nim co chcesz, Ane. – podniósł głowę i wzrok do jej oczu. – Nawet same najgorsze rzeczy, nie zasłużył na nic innego. Może kiedyś, wcześniej tego aż tak nie widziałem… Wiesz jak to jest, jak w czymś i z czymś żyjesz od zawsze to w końcu uznajesz to za normalność… Ale teraz? Tak, już wiem. – z jakiego gniazda szerszeni wyszedł. Dobre w tym było choć to, że on sam nie ubolewał jakoś nad tym bardzo. Nie poświęcał na to praktycznie żadnego kawałka swojego codziennego życia – żeby rozpaczać czy rozpamiętywać. Było minęło, nie? Odetchnął głębiej i skinął po żołniersku głową. – Sprawdzimy to. Chcę to sprawdzić, chcę wiedzieć. Dla siebie, dla ciebie, dla Lily, dla… – znów spojrzał na brzuch żony. – Niej albo dla niego. – dla ich rodziny po prostu. – I nie idźmy do jakiegoś neurologa. Idźmy do najlepszego. Chcę kogoś kto da mi stuprocentową gwarancję, że nie jestem… Lub jestem obciążony. Ja muszę to wiedzieć na pewno. – jakikolwiek by to nie był werdykt – chciał mieć pewność. Maksymalną. Prychnął ciężko i odchylił mocniej grzbiet, zapadając się nim w oparcie kanapy, na której siedzieli. – Będzie ci bardzo przykro jak jednak napiję się wina? – bo zamierzał nie, tak solidarnie z nią, ale… Chyba tego trochę potrzebował. Kieliszka, dwóch, butelki. – To miał być miły weekend, Ane. W australijskim buszu… Z super pogodą, super widokami, spacerami i… Uratujemy to jakoś? – pytał i jednocześnie sięgał dłonią do kobiecej twarzy. Palcami dotknął policzka żony, kciukiem przesunął po jej wargach. – Żart mi opowiedz. Jakiś żenujący. Nieprzyzwoity najlepiej. – z brzydkimi aluzjami i… W ogóle. – Musisz mnie pocieszyć, Ane. A to znaczy, że musisz robić wszystko o czym sobie zamarzę. – musi. I nie ma, że boli.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ane nie panikowała. Przynajmniej starała się nie panikować. Znała go przecież… każdego jednego dnia go obserwowała i zauważyłaby, gdyby coś złego zaczęło się dziać. Nigdy nie widziała nic niepokojącego w jego zachowaniu, a przyszłość? Jak mogli przewidzieć, co przyniesie przyszłość? No nie mogli. Więc nie było sensu panikować – co zabawne przychodziło jej zaskakująco łatwo, gdy jednocześnie potrafiła wpaść w panikę z powodu złego snu związanego z jej ciążą. Może to trochę podwójne standardy? Odrobinkę? A może po prostu się uczyła i wzięła do serca jego rady, że będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze.
Cieszyła się, że miał takie, a nie inne podejście, że chciał wiedzieć – że nie bał się diagnozy, która przecież mogła być różna. Uśmiechnęła się więc do niego ładnie i skinęła. Znajdą więc najlepszego neurologa, który przetestuje Westona na wszystkie możliwe sposoby i będzie wiedział. Przynajmniej, że nie jest (lub jest) obciążony i wtedy pozostanie już tylko ruletka, bo przecież można zachorować i tak. Gdyby jednak mieli się przejmować każdą możliwą chorobą w przyszłości to życia by im na to brakło.
- Żarty opowiadać, pocieszać, serwować wino… i co jeszcze, Weston, co jeszcze? – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu – Pamiętaj, że to ja powinnam usiąść i dramatyzować jak mnie przegoniłeś po australijskim buszu, a jestem taka zmęczona i olaboga… – wcale nie była, ale to nic. Nieistotne. Ważne, że to ona miała swoich dziewięć miesięcy chwały i to ona mogła kręcić na wszystko nosem, marudzić i oczekiwać, że Skyler będzie nad nią latał i jej usługiwał. Tylko, że… chyba nie potrafiła. Mogłaby, ale nie potrafiła. Uśmiechnęła się pod nosem, cmoknęła go w czubek tego jego nosa i wstała, żeby faktycznie przynieść mu to wino i kieliszek nawet też! Chociaż nie. W pierwszej chwili sięgnęła za kieliszek, ale zaraz się wróciła i zabrała jednak kubek. Tak, taki zwykły kubek jak do herbaty. Więcej się tam zmieści. Dopiero jak go uzupełniła alkoholem, podała go Westonowi i wróciła na kanapę, zarzucając nogi na jego uda i zatapiając się w poduszki. Jak na wynajmowany domek była to wyjątkowo wygodna kanapa – Ale żartu ode mnie nie usłyszysz. – zaśmiała się pod nosem i spojrzała na męża. Naturalnie spoważniała – Gdybyś miał mnie kiedyś zapomnieć… przestać rozpoznawać, wymazać wszystko co razem przeżyliśmy… złamałoby mi to serce. Chyba najbardziej. – ze wszystkich możliwych okazji do złamania – Zwłaszcza, że byłoby to zupełnie od ciebie niezależne i nie mogłabym się na ciebie złościć.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
I Sky właściwie nie bał się tej przyszłości… Tak generalnie, na co dzień. Do teraz, czyli dopóki nie pomyślał o tym, że może zachorować na tego pieprzonego Niemca i to dzięki swojemu pieprzonemu ojcu. No… To nie bał się tej przyszłości. Tylko dzisiaj tak trochę się bał. On co prawda nie miał w głowie tak drastycznych obrazków jak Ane, bo nawet nie potrafił i nie chciał wyobrażać sobie sytuacji, w której nie rozpoznaje własnej rodziny, własnej żony i własnych dzieci, aleee… Tak, bał się. Bał się, że jego wrodzony optymizm w tym konkretnym przypadku wart jest tyle co nic i… O, no właśnie, jedyne co Sky może z nim zrobić to schować go sobie w kieszeń. I tyle. - A jesteś? - zapytał cicho, uśmiechnął się lekko i powiódł wzrokiem za podnoszącą mu się z kolan żoną. Patrzył na nią cały ten czas, kiedy była w małej kuchni, kiedy wyciągała z szafki wino, potem kiedy wracała z butelką i kubkiem do niego… Cały czas na nią patrzył. Kiedy zapadała się w poduszki obok, też na nią patrzył. W dłoni już trzymał porządną porcję wina, więc nie krępował się dłużej. Pociągnął z kubka soliiiiiidny łyk, który od razu przyjemnie rozlał mu się w przełyku, a później też w żołądku. To nie ukoiło nerwów, jeszcze nie, ale z pewnością zaraz choć trochę w tym pomoże. Taką miał nadzieję, choć to co Ane powiedziała w kolejnych dwóch chwilach… No… To go zmroziło. I to chyba nawet bardziej, niż samo uświadomienie, że może być obciążany przypadłością starego Westona. Taki kurna spadek po ukochanym ojcu. Ech. Wciągnął mocniej powietrze w płuca i znów wyraźnie napiął szczękę i wargi. Zresztą, cały się napiął, to po prostu było po nim widać. Patrzył na Ane i czuł, że tam w środku, gdzieś w okolicy mostka i żeber, robi mu się… Nie, nie gorąco. Robi mu się zimno. Wręcz nieprzyjemnie lodowato. Nie znał tego uczucia wcześniej. Coś na pograniczu strachu, zdenerwowania, złości, żalu… Wszystko w nim teraz było. Naprawdę wszystko. - Jeśli… - zaczął w końcu, po chwili, dwóch zupełnej ciszy i tylko wpatrywania się w Ane. Cicho i wyraźnie ważąc słowa. - Jeśli dojdzie do czegoś tak… Niewyobrażalnego. Jeśli zachoruję i nie będę wiedział… - urwał, bo po prostu było za dużo. Nie chciał o tym gadać… Tak! Nie chciał o tym gadać w ten sposób, jakby to miało, jakby to mogło się wydarzyć. No, bo jak, prawda? Chłop jak dąb, zdrów jak koń, albo jaka ryba… No to, cholera, jak?! - Nie. Nie, Ackerman, nic z tego. - warknął cicho i pociągnął solidny łyk wina. Pokręcił głową, a w ułamku chwili jego mocno zmartwiona i przestraszona mina nabrała więcej… Hmmm… Nie tyle wigoru, a… Złości? Tak. Ożywił się, bo się zeźlił. Na siebie, na nią, na sytuację. Na kubek, że był za mały i mieścił za mało wina, też! - Jeżeli liczysz na to, że ja ci teraz powiem, że jak już będę tą pieprzoną wydmuszką to masz sobie poszukać nowego męża… Nowego ojca dla naszych dzieci, to sorry, ale nie. Możesz mnie wtedy zdradzać ile chcesz, bo pewnie będę już do niczego, ale masz mnie zawsze kochać. I masz mi opłacać porządny dom opieki. Nie po to żeniłem się z bogaczką, żeby, jak już będę starym inwalidą, dziadować. - skwitował mocno, dopił wino i w końcu na nią - na Ane - łypnął. Z ukosa, trochę wilkiem, ale gdzieś w kąciku ust mignął mu jednak cień uśmiechu. Nie mogło być przecież tak źle, prawda? - Trochę tyraństwa musiałem po nim odziedziczyć. Ale tego nie, Ane. Tego cholerstwa mi nie dał. Po prostu nie. - choroby, która go dopadła. Weston się z tym nie godził. Po prostu nie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła, bo naprawdę… no naprawdę. Większej głupoty dawno z jego ust nie usłyszała. Naprawdę myślał, że na to właśnie liczyła? Że mówiła mu o swoim złamanym sercu, że nie wie jakby to zniosła, że totalnie by ją to załamało – i liczyła, że ten zasugeruje jej, że mogłaby sobie znaleźć wtedy kogoś innego? Naprawdę? No nie mogła nie prychnąć. Mało tego. Było o krok! O włos od tego, żeby się po prostu na niego obrazić, a co… jak baba. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się, a jej wzrok był przy tym tak wymowny, że raczej nie powinien mieć wątpliwości, co myślała o tych głupotach, które wygadywał. Raczej nie rwała się ani do szukania nowego męża, ani kochanka ani nawet domu opieki.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że ja też wtedy będę stara? – o tym zapomniał! – Jak ty się będziesz nadawał do domu opieki, to ja również będę już na tym etapie… a nasze dzieci już dawno będą dorosłe i to im najwyżej możesz marudzić, że mają ci zafundować porządny dom opieki za te wszystkie lata męczarni. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo tak… niby mówili o poważnych rzeczach, ale jednak starała się temu nadać trochę mniej poważny ton. W końcu mieli jeszcze uratować ten wieczór. Zresztą powinien przywyknąć, że nastrój Ackerman będzie się teraz zmieniał i zmieniał… nigdy nie wiadomo! Nic! – I oczywiście, że ci nie dał… jedyną rzeczą o której zapominasz to nie chlapanie w łazience, więc to nie jest coś, co mogłoby o czymkolwiek złym świadczyć. Oprócz tego, że jesteś uparty i chlapiesz w łazience. – uśmiechnęła się pod nosem. Już nawet z tym nie walczyła! Po prostu chlapał, a ona nie mogła z tym nic poradzić – Zresztą… czy twój ojciec dał ci cokolwiek? Nie. Więc logiczne, że tego też nie. Tej wersji się trzymajmy. – tak, właśnie – Ale powiedz mi… jak twoja matka? Co ci mówiła? Jak to zniosła? – bo nie miała najlepszych relacji z teściową, nie rozumiała jak kobieta mogła pozwolić na takie traktowanie własnych dzieci, ale jednocześnie… wiedziała, że kochała tego człowieka i właśnie dowiedziała się, że był chory. Mogła to źle znieść, miała do tego prawo.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No pewnie, że nie! Ale… Halo! Był w obliczu strasznej i co gorsza, nieuleczalnej choroby! Miał prawo wygadywać największe bzdury, głupoty i kretynizmy. Bo po prostu tak i już! A Ane… No też miała prawo kręcić na to nosem. Była kobietą i była w ciąży. To, tak jakby, podwójne prawo. Ech, nie fair. - Ty nigdy nie będziesz stara. - odparował jak gdyby nigdy nic i posłał żonie taki całkiem rezolutny-cwaniacki uśmiech. Krótki, bo krótki, przelotny, bo przelotny, ale jednak był. Cieszył się… Tak, w gruncie rzeczy cieszył się, że potrafią rozmawiać o tym w taki sposób. Nawet jeśli to istotnie był trudny, ważny i poważny temat i naprawdę musieli gdzieś w tyle głowy mieć tę świadomość, że Weston mógł być obciążony. Ale nie był, taki spoiler alert, nie był, bo daj spokój. Nie chcę grać smutnego Westona, a pewnie taki w końcu by był, gdyby wynik badania na obecność mutacji był pozytywny. - Oj Ane. - cyknął śmiesznie i dopił co miał w kubku, a potem ten kubek - już całkiem pusty - odstawił na stolik obok. Chwilowo nie sięgał po butelkę, nie chciał się upić, chciał tylko… Odrobinę ukoić nerwy. Tak trochę się znieczulić, to wszystko. - Moja matka jest jak… - zaczął mówić i jednocześnie pochylać się mocniej nad leżącą obok żoną. Przesunął się tak, że ostatecznie zawisł pyskiem tuż przy jej twarzy. - Właściwie to sam nie wiem, ale nawet jeśli mocniej ją to ruszyło to nieszczególnie dała to po sobie poznać. - o i właśnie, taki był problem z panią Weston, trudno było posądzać ją jakieś konkretne emocje wobec konkretnych wydarzeń lub sytuacji. - Była smutna, może trochę przybita, to jasne, ale… Rozmawiała ze mną dość rozsądnie. Nie płakała. - pokręcił głową i zsunął się teraz tak, żeby finalnie położyć się obok Ane i mocno do niej przylgnąć. Chciała, czy nie - była skazana na jego bliskie, ciasne, intensywne towarzystwo. - Spokojnie mówiła od czego się zaczęło i… W sumie to pytała o radę. Chyba nie wie za bardzo co ma z nim teraz zrobić. Bo wiesz… Z jednej strony to jeszcze nie jest taki stan, że on nic nie pamięta i w ogóle nie ogarnia rzeczywistości, ale z drugiej… Wiadomo kiedy to mu się pogorszy? No nie wiadomo, no i myślę, że ona po prostu chce być na to przygotowana. Jakoś. Jak się da. - powiedział co wiedział, bo naprawdę tylko tyle wiedział, a reszty wcale nie chciał się domyślać. Czy Molly zdecyduje, żeby oddać męża do specjalistycznego ośrodka, czy zatrudni do niego jakąś opiekunkę - trudno mu było gdybać. - A ty co byś zrobiła? Tak szczerze. - zapytał nagle i wlepił bystre spojrzenie swoich zielonych tęczówek w leżącą obok Ane. Był ciekaw, ale zanim ona cokolwiek, on jeszcze szybko i krótko wtrącił: - Poza tym, że moja demencja złamałaby ci serce… Oddałabyś mnie gdzieś? - on pewnie by tak wolał. Żeby go oddała i jakoś… Jakkolwiek próbowała żyć normalnie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła, bo oczywiście, że będzie stara, a on musiał się z tym liczyć. Tak samo jak z tym, że przytyje w trakcie ciąży i będzie na to marudzić, bo nie przywykła do takiego stanu rzeczy. Póki co była aktywna i raczej nie zmieniała swojej rutyny treningowej, więc nie groziło jej zbytnie rozrośnięcie się, ale jednak… było to tak pewne jak to, że się zestarzeje. Zresztą gdy tak mówił od razu nasuwało się pytanie, czy to znaczy, że nie chce, żeby się starzała? Nie chce jej takiej? Chciał tylko młodą i niepomarszczoną? Na szczęście – całe! – ugryzła się w język i (jeszcze) tego nie poruszyła, przez moment nie musiała być w centrum zainteresowania. Teraz chciała się skupić na temacie poruszonym przez Skylera, chociaż ten wcale do najłatwiejszych nie należał. I naprawdę była ciekawa jak zareagowała pani Weston. Czyli masz sporo z matki. Znowu miała na końcu języka, ale znowu na szczęście się ugryzła w język. Ale musiał przyznać, że sam też wiele rzeczy dusił w sobie. Tak po prostu. Zadumała się nad tym, co powiedział o swojej matce… dlatego pytanie o nią dotarło do niej z lekkim opóźnieniem – Hm? – ale wcale nie musiał powtarzać. Uśmiechnęła się pod nosem – Wystawiła za drzwi i zobaczyła jak sobie poradzisz? – żartowała, na szczęście tylko żartowała. Zaśmiała się pod nosem i nie dała mu dojść do słowa. Lekko i z uczuciem go pocałowała, a jak już się od niego odkleiła to mogła powiedzieć, co zrobiłaby naprawdę – Walczyłabym – zapewniła, chociaż była to najbardziej oczywista odpowiedź ze wszystkich oczywistych odpowiedzi – Walczyłabym o ciebie Weston. Zostałbyś królikiem doświadczalnym wszystkich możliwych terapii… czy byś tego chciał, czy nie. Postawiłabym świat na głowie, żeby cię odzyskać. A jeśli to nic by nie dało to po prostu zajmowałabym się tobą tak długo jak miałabym na to siłę. – bo jednak mimo, że się nie zgadzał to jednak by się też zestarzała. Tak długo jakby jej zdrowie i siły na to pozwalały – opiekowałaby się nim. Nie bała się tego – Bo oczywiście, że bym cię nigdzie nie oddała… tam by ci się pewnie poprawiło i wdałbyś się w jakiś gorący romans z pielęgniarką, czy tam opiekunką. Nie, dziękuję. Nie zaryzykuję. – zakończyła już mniej poważnie, uśmiechając się do męża i mając nadzieję, że taka odpowiedź go satysfakcjonowała. Naprawdę myślał, że mogłaby inaczej? – Rozwiodłam się z Markiem, gdy chorował… – na depresję, ale chorował. I prawda była taka, że małżeństwem nie byli już dawno, ale rozwód wzięli dopiero wtedy – To dlatego myślisz, że mogłabym cię zostawić? - nawet jeśli tylko w ośrodku!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ