lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No to niech go zapyta, proszę bardzo, niech go zapyta o tę starość, on z chęcią odpowie! To oczywiste, że w ogóle się tego nie bał. Jej zmarszczek, jej starości! No halo, to nie ten typ, okej? Zresztą, czym ona w ogóle się martwiła - jak zachoruje na tego pieprzonego Alzheimera to będą mieli większe problemy niż jego miłość, czy nie-miłość do jej metryki. No.
Nie wiem czy obraziłby się na Ane, gdyby powiedziała mu wprost, że miał sporo z pani Weston. Nie wiem czy zareagowałby na to jakoś… Źle. Nie, nie sądzę, bo właściwie czemu? On sam, co prawda, takich podobieństw nie dostrzegał, ale to jasne, że komuś kto jest w środku sytuacji najtrudniej takie rzeczy ocenić. Jemu było cholernie trudno. Jakby miał obstawiać, to powiedziałby, że nie jest podobny do żadnego z rodziców, ale wiadomo, że ten zakład by przegrał i to z kretesem. Musiał coś z nich mieć. Chociaż odrobinę. I w zasadzie… To pytanie, które zadał - czy Ane pozbyłaby się go z domu, gdyby faktycznie zachorował na chorobę swojego ojca - było trochę na to dowodem. To było, mimo wszystko, pytanie mocno w stylu Molly. Parsknął śmiechem, cichym i krótkim, kiedy Ackerman „groziła mu” wszystkimi terapiami świata - nawet tymi najbardziej eksperymentalnymi, najmniej wiarygodnymi i sprawdzonymi. Wierzył w to, że naprawdę by o niego walczyła, ale… Coś go tknęło, coś co powiedziała, a na co on nie miał szansy zareagować, bo zaraz potem zrzuciła na niego jeszcze większą bombę. Ale to taką Bombę przez duże B. I nie, wcale nie chodzi o to romansowanie z poznanymi pensjonariuszkami, nie w tym momencie mina wyraźnie, ewidentni mu zrzedła. Za to w kolejnym… No no… - Ane, w życiu. - odpowiedział cicho, po chwili usilnego wpatrywania się w jej brązowe tęczówki. Zmarszczka na jego czole robiła się coraz głębsza i ostrzejsza. - W ogóle o tym nie pomyślałem. Ani o Marku, ani o jego chorobie, ani o tym, że się rozstaliście. Bo… No właśnie, rozstaliście się. Oboje. Nie zostawiłaś go. - pokręcił głową na tyle, na ile mógł leżąc. Cyknął niecierpliwie i zaraz potem pociągnął dalej: - Nie widzę tego w taki sposób. Nie widzę, żebyś kogokolwiek zostawiła, jasne? Zrobiłaś co mogłaś. Bo co niby mogłabyś zrobić więcej? - pytał w powietrze, bo wcale nie oczekiwał odpowiedzi. - Ja wierzę w to co mówisz. Że walczyłabyś o mnie do ostatniej chwili i ostatniej ćwierć szansy. I ja wiem, że ja zrobiłbym dla ciebie dokładnie to samo. Nie odpuściłbym cię sobie, nie zostawiłbym cię, nie oddałbym cię, nie… - westchnął ciężej. - Po prostu nie. I nie chcę, żebyś ty tak myślała… No wiesz, o Marku. - bo skoro powiedziała coś takiego… To może siedziało jej to w głowie i w sercu? Sky przysunął pysk bliżej kobiecej twarzy. Dłonią dotknął jej policzka, odgarnął z niego kosmyk ciemnych kobiecych włosów. - Żałujesz tego? Nie pytam jako twój mąż, nie pytam nawet jako twój kochanek, ani ojciec twoich dzieci, pytam jako twój przyjaciel. Czy żałujesz, że rozwiodłaś się z nim w tym konkretnym momencie? - chciał to od niej usłyszeć. Odpowiedź. Konkretną i, co ważniejsze, szczerą. I nie dlatego, że zamierzał się o to złościć, obrażać czy dąsać, nic podobnego. Po prostu chciał wiedzieć czy ona… No… Czy ją to gryzie. Tylko i aż tyle, prawda?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie lubiła, gdy w nią wątpił. A w momencie, gdy pytał, co by zrobiła, gdy jednocześnie jej odpowiedź wydawała się być oczywista – miała wrażenie, że to właśnie robił, że wątpił. Że przeszło mu przez myśl, że mogłaby z niego zrezygnować, że wykorzystać pomoc jakiegokolwiek ośrodka, a samej żyć sobie normalnie jak gdyby nic się nie stało. Jakby to ona też miała zapomnieć. Chyba dlatego właśnie zapytała… chciała wiedzieć dlaczego w ogóle przeszło mu to przez myśl. Dlaczego w nią zwątpił. A chyba lepiej takie rzeczy wyjaśnić od razu. Po prostu. Dlatego cieszyła się, że przyznał, że jej wierzył… chciała to od niego usłyszeć, a jedynie nie mogła się pozbyć tego cichego głosu marudzącego jej do ucha „dlaczego w ogóle pytał” – Nie – tego akurat nie żałowała. Z Markiem rozwieść powinna się bardzo dawno temu, więc nie żałowała tego. To była jedyna słuszna decyzja, bo już dawno nie byli małżeństwem. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości, ani odrobiny – Żałuję, że mu nie pomogłam. Jakoś… bardziej. Wyprowadziłam się, zabrałam Lily, nie zadbałam o to, żeby miał pomoc… nie szukałam tych sposobów, o których mówię teraz w twoim kontekście. – że zabrałaby go na każdą jedną możliwą terapię, żeby tylko znaleźć dla niego pomoc i rozwiązanie problemu. Mark był jej mężem, nawet jeśli ich uczucie już wieki temu przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, a gdy uświadomiła sobie, co czuje do Skylera zdała sobie sprawę, że właściwie nigdy nie było to takie jak być powinno – był jej mężem i powinna mu pomóc – Gdybym to zrobiła może teraz nie pytałbyś, co zrobiłabym z tobą. Bo… czego oczekiwałeś? Jakieś odpowiedzi się spodziewałeś? Dlaczego w ogóle zapytałeś? Jak mogłabym inaczej? – jak mogłaby go zostawić? Jak Marka? No właśnie… chyba dlatego zrobiło jej się przykro. A może to tylko hormony? W tym momencie ciężko było stwierdzić, co było tego powodem, ale efekt był taki, że zrobiło jej się przykro. Po prostu.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Pytał jako przyjaciel i jako przyjaciel musiał, a raczej chciał też zareagować na odpowiedź, którą dostał. Ane nie żałowała, że rozstała się z człowiekiem, który był jej pierwszym mężem, ale żałowała, że nie pomogła mu w depresji, na którą - no cóż - ewidentnie cierpiał, choć Skyler długo nie chciał tego sam przed sobą przyznać. - Bo go nie kochałaś. - skomentował cicho, tak cicho, że właściwie nie miał pewności czy Ane w ogóle to usłyszała. Jego zdaniem, skromnym jakby nie było (ehe, jasne), właśnie dlatego nie szukała tych setek sposobów na pomoc Markowi - bo po prostu go nie kochała. Nie w tamtym momencie. Gdyby było inaczej… Gdyby czuła do niego to, co czuła do Westona - to pewnie wyglądałoby inaczej. - Wiesz… Tak naprawdę to, jak tak sobie o tym myślę… To to jest moja wina. Że mu wtedy nie pomogłaś. Gdybym nie pojawił się w twoim życiu, gdybym tak po prostu nie wlazł do niego z buciorami… - uśmiechnął się pod nosem, lekko i mocno niepewnie, ale nie przepraszająco, bo przepraszać wcale nie miał za co, no i też nie zamierzał takich powodów szukać. Kochał ją. Kochał ją jak wariat i prawdopodobnie znacznie dłużej, niż oboje mogliby podejrzewać - nie będzie bił się za to w pierś. Za to, że chciał ją mieć dla siebie, też nie. - Nie zbywam twojego pytania, nie denerwuj się. - dodał zaraz potem, bo dobrze słyszał i dobrze wiedział o co pytała go Ackerman. Dłoń cały czas trzymał przy jej twarzy, lekko sunąc palcami po jej policzku czy wargach. - Czego oczekiwałem? Ane, oczywiście, że zapewnienia, że nie pozwolisz mi tak po prostu odejść. Nawet jeśli będę zaślinionym, spróchniałym, naburmuszonym sklerotykiem. Ale musisz mi uwierzyć kiedy mówię, że to nie ma nic… Rozumiesz? Nic, a nic wspólnego z Markiem, z jego depresją i waszym rozwodem. Ane… Jestem pieprzonym narcyzem i czasami, nawet jeśli dobrze o czymś wiem, dla własnego kaprysu chcę to usłyszeć. Od ciebie. Z twoich… Niesamowicie seksownych ust. - na których właśnie skupił swój roziskrzony wzrok. - Nie chcę, żebyś kiedykolwiek ze mnie rezygnowała, bo to działa dokładnie w obie strony. Nie oddam cię nikomu, nawet jak już będziesz nieznośną, starą… Ackerman. - Ackerman Weston, tak dla jasności. - Nie mam kompleksów, już nie. Nie w związku z twoim pierwszym małżeństwem. Wiem, że to było coś kompletnie innego i… Rozumiem to. Tak myślę, że rozumiem. Być może ja też mogłem dla niego zrobić więcej. Dla niego, ale tak naprawdę to dla ciebie i dla Lily, bo ostatecznie to wy na tym najbardziej ucierpiałyście. - na decyzji Cannona, bardzo - zdaniem Skylera - egoistycznej. - Jedyne czego bym od ciebie chciał, gdyby naprawdę doszło do… No wiesz, gdybym zachorował, to… Żebyś nie pozwoliła dzieciom zapomnieć o tym jaki byłem wcześniej. Nie chciałbym, żeby pamiętały mnie tylko jako starego grzyba, który nawet ich nie rozpoznaje. - oczywiście wszystko tylko w ramach „gdybania”, bo… No cóż, mimo, że wszystko mogło się zdarzyć, on naprawdę gdzieś w środku wierzył, że los nie mógłby być aż tak okrutny i obciążyć go nie dość, że ojcem gnojkiem to jeszcze tym.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie kochała. Nie zamierzała się z tym kłócić, bo z perspektywy czasu była teraz skłonna to przyznać. Tylko wydawało jej się, że to co czuła do Marka to miłość, ale nie… nie miała z nią nic wspólnego. Potrzebowała tylko tej perspektywy. Potrzebowała, żeby ktoś ją w tym uświadomił i zrobił to właśnie Weston. Spektakularnie. Co nie zmieniało faktu, że wyrzuty sumienia… one ciągle się pojawiały. To nie było coś, czego mogła się tak po prostu pozbyć. I nie chciała ich też przerzucać na męża, więc gdy stwierdził, że to jego wina – ściągnęła mocniej brwi i pokręciła głową. Gdyby nie pojawił się w jej życiu to może faktycznie nie czułaby się winna tego jak skończyło się życie Marka, ale jednocześnie sama byłaby cholernie nieszczęśliwa. A przynajmniej nieświadoma jak szczęśliwa być może. Ale nic nie powiedziała – jej pochmurna mina musiała być wystarczającą odpowiedzią na te głupoty.
A czy jego narcystyczna natura była odpowiedzią na jej wątpliwości? Tak, poniekąd tak. Ale jednocześnie… znał ją. Wiedział, że wbrew pozorom łatwo w siebie wątpiła, więc dlaczego ciągle wystawiał ją na taką próbę? Nie miała problemu (już) by mówić mu o swoich uczuciach i ile dla niej znaczył, nie wydawało jej się, żeby mu tego szczędziła, więc gdy domagał się więcej ją dopadały wątpliwości. Pokręcona logika, ale chyba po prostu oboje muszą wziąć na siebie poprawkę. Tak będzie łatwiej.
- Przestań tak mówić… – znowu spochmurniała, znowu spojrzała na niego spod ściągniętych brwi – Nawet jeśli lekarz potwierdzi jakąś brzydką przypadłość to nie sprawi, że nagle przestaniesz być sobą. Nie rozsypiesz się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Zdążyłbyś ich wychować i sprawić, że zapamiętaliby cię tak jak chciałbyś być zapamiętany. – bo byliby już dorośli – Spójrz na swojego ojca kiedy zachorował i na jakim etapie jesteś ty… masz już wyrobione zdanie na jego temat. Jego choroba nic nie zmienia. Zresztą w ogóle nie biorę tego pod uwagę. Nie. – nie mógł chorować i już. Wystarczy dramatów na jakiś czas!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął i przewrócił oczami. Wymownie! Ane go pouczała, dawała werbalnie przez łeb, a on miał minę, jak obrażony pięciolatek. Dlaczego? Ano dlatego, że wypity wcześniej kubek wina zaczynał krążyć mu we krwi i potrafił już z większym dystansem spojrzeń na to całe… Genetyczne gówno. - Ane, kurde no. - mruknął z wyraźnym niezadowoleniem. - To ja tutaj ci mówię, że mój ojciec tak poważnie chory, że ja też mogę tak strasznie i okropnie zachorować… - tak naprawdę to to akurat był JEJ pomysł, nie jego, ale cicho, mniejsza o szczegóły. - Coś byś się nade mną poużalała trochę, a nie… Nie będziesz chory, nie przyjmuję do wiadomości, nie gadaj tak, bla bla. - zabrał rękę od jej ładnej buzi i sięgnął nią gdzieś w okolice jej żeber. - No weź no… Chociaż trochę! Ze dwa razy mi powiedz jaki jestem biedny i jak bardzo się o mnie martwisz. Wciąż mało, ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic. - pogrywał w najlepsze, ale teraz już kącik ust wyraźnie mu drżał. Do uśmiechu, no pewnie, że do uśmiechu. I to całkiem przekornego. Ostatecznie wsadził paluchy w damski bok i raz ją tam prowokacyjnie załaskotał. Żeby nie brała jego gadaniny, w żadnym wypadku, na poważnie! - Bardzo to jest trafne, to co powiedziałaś. Bo ja faktycznie mam cholernie mocno wyrobione zdanie o moim ojcu. Choooolernie. - wyszczerzył w końcu kły, przelotnie i krótko, bo zaraz potem jeszcze dodał: - I jego choroba naprawdę nic nie zmienia. No może tylko tyle, że miałbym już znacznie mniejszą satysfakcję, gdybym dał mu w pysk. Bo chory, nie? I coraz mniej świadomy tego co w życiu nawywijał. Chociaż z drugiej strony… Jak go znam, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby robił sobie z tego taki, za przeproszeniem, dupochron. No wiesz, z choroby. - specjalnie i umyślnie wykorzystując ją jako wymówkę, bo przecież na chorego i niczego nieświadomego starca nikt nie będzie napadał, prawda? Ani ze słowem, ani z łapami. - Ty wiesz, że ja mu, tak naprawdę, nigdy w życiu tak porządnie nie przyłożyłem? Ani razu. - teraz to do Westona dotarło. Jak tak leżał z Ane i gadali o tym wszystkim to… No, nigdy nie sprał ojca na kwaśne jabłko, choć należało się jak mało komu. - Ale… I to jest trochę zabawne, no i też prawdopodobnie zwyczajnie głupie, nie zrobiłem tego nie dlatego, że to mój ojciec. Nie myśl sobie. Nie zrobiłem tego, bo ma wyższy stopień wojskowy, a lać po mordzie starszego stażem i rangą żołnierza to tak trochę… No głupio. - i nieprzyzwoicie. Ale czy cokolwiek z tego co powiedział takie było? Nah, ani trochę. Taki to właśnie westonowy paradoks.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła, ale jednocześnie w kąciku jej ust drgał uśmiech. Aczkolwiek użalać się nad nim nie zamierzała – tak jak nigdy nie oczekiwała, że on będzie użalał się nad nią (chociaż czasami mogła sprawiać takie wrażenie) – Nie będę… nie będę się użalać! – nie ma mowy, nawet jeśli będzie ją przy tym łaskotał i terroryzował. To, że się o niego martwiła i tak wiedział, ale nie usłyszy tego, że ojojoj biedny Weston. Nie był biedny, bo nic mu nie było. I już. I o! Za to go pocałowała. Dostał buziaka w swój zarośnięty policzek i to wyrażało więcej niż tysiąc słów, a już na pewno to, że go kochała i się o niego martwiła. Zawsze. A zaraz dostał po łapach za łaskotki! Wyszczerzyła jednak kły w uśmiechu i nie odrywała od niego spojrzenia nawet przez chwilę.
- A chciałbyś? No wiesz… może masz ostatnią szansę zanim się całkowicie poskłada i nawet tobie zrobi się go żal? Może warto zrobić sobie wycieczkę do Stanów tylko po to, żeby to nadrobić? Chcesz bilet na urodziny? – zażartowała sobie głupio – Czy może wystarczy jego zdjęcie na worku bokserskim? To też możemy załatwić! Bo wiesz… już nie jesteś w wojsku, on też jest dawno na emeryturze. Zresztą należy mu się, więc jeśli potrzebujesz to… stanę na głowie, żeby to zorganizować. – nawet jeśli faktycznie miałaby z nim lecieć na drugi koniec świata, żeby mógł ojcu wygarnąć i wreszcie porządnie dać mu w pysk. Chociaż teraz może już nie jego stopień wojskowy to zmieniał, a wiek staruszka? Bo to, czy stary Weston zamierzał wykorzystywać chorobę? Nie wiedziała, nie znała go tak dobrze by wiedzieć. Chociaż… okej, znała. Opowieści Skylera jej wystarczyły, żeby mieć absolutnie zero dobrego zdania o starym Westonie. Jedyne, co mu się w życiu udało to sam Skyler, ale nawet tego nie potrafił docenić. I Ane naprawdę żałowała, że jej rodzice tego nie dotrwali, że nie byli w stanie być rodzicami i dziadkami, na jakich zarówno Sky jak i ich dzieci zasługiwali – I nie wiedziałam, że byłeś tak oddany służbie, że tytuły w takich momentach robiły na tobie wrażenie… – uśmiechnęła się pod nosem, bo naprawdę nie zauważyła, żeby mąż się jakoś bardzo pozytywnie wypowiadał o latach swojej służby.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak, buziaki - nawet jeśli tylko w policzek i to zarośnięty, co swoją drogą Westonowi przygnało do głowy pewną myśl, którą pewnie za moment podzieli się z żoną - zwykle były lepsze od gadania. Zwykle, bo nie zawsze! - Kochasz mnie, co? Kochasz, pewnie, że kochasz. - bo jak tu nie kochać? Szczególnie kiedy opowiadał o ewentualności wpieprzenia własnemu ojcu. I to tak konkretnie, bo nikt nie mówił o jakimś… Plaskaczu. - Ane, mnie już jest go żal. - uśmiechnął się, bo absolutnie ten żal nie występował w takim kontekście, o jakim w pierwszym odruchu można byłoby pomyśleć. Nah, nie posądzajmy go o to. - Stary dureń, zmarnował wszystko co miał dobrego w życiu. Ta choroba to karma. Nie kara boska, bo w te bajki nie wierzę… - jak o tym wspomniał, w sensie o wierzeniach, bogu i tak dalej, to kolejna myśl uderzyła go w dzwonek. Ściągnął śmiesznie nagle brwi i na moment urwał zdanie. Moment. Krótki i ulotny, jak… Sympatia Ane do swojej teściowej. - Karma… Tak, karma. Poza tym, nie wiem czy wiesz, ale moja żona już nie pracuje w rządowej agencji i gdyby ten osioł mnie jednak za takie ewentualne pobicie pozwał, to nie bardzo miałby mnie kto wyciągać z aresztu. - skwitował jeszcze, ale zanim pozwolił Ackerman cokolwiek tutaj wtrącić, natychmiast poszedł o krok dalej - do jego… Jak to nazwała? Oddania służbie… Tia. - Nie wiedziałaś, bo chyba nie bardzo jest o czym. O czym wiedzieć i o czym gadać. To była praca, pewnie taka sama jak każda inna, tylko z odrobinę innymi zasadami uszanowania hierarchii. To znaczy… No nie wiem, jak raz założysz mundur to takie bzdury po prostu wchodzą ci w krew na stałe. Tak myślę. - pokrętna to była logika, ale to nieistotne, w ogóle nieistotne, bo Weston kompletnie nie przywiązywał już wagi do swoich dawnych lat w służbie Ameryce. Szczególnie, że był tylko inżynierem na statku, nie stawał do walki, nie wydawał rozkazów, nie ryzykował ludzkim życiem. I całe szczęście, bo jego sumienie byłoby pewnie dzisiaj dziurawe jak durszlak. Odchrząknął cicho i wlepił w żonę takie spojrzenie, jakby coś chodziło mu po głowie. I w zasadzie to wcale nie „jakby”, bo tak - zdecydowanie coś chodziło mu po głowie. - Jak my właściwie wychowamy nasze dzieci, co? Lily i… Tę tam fasolkę. - odruchowo skinął na jej brzuch. - Wiesz, że nie pytam o to czy będą ładnie jedli sztućcami i potrafili zachować się wśród ludzi. Chodzi mi o takie… Mniej przyziemne sprawy. Jak… Wiara na przykład. Nie rozmawialiśmy o tym nigdy. Jestem twoim mężem i nawet nie wiem czy mogę przy tobie żartować z Jezusa. - wargi mocniej mu zadrżały. Temat jak każdy inny? Być może!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No jak mogłaby nie kochać, dokładnie tak. Dlatego dobrze, żeby to sobie wbił do głowy i przestał w nią wątpić – nawet dla nadmuchania własnego ego. Także lubiła, gdy to zauważał, gdy to stwierdzał sam z siebie i dlatego uśmiechnęła się pod nosem. Zadowolona, zdecydowanie zadowolona.
- Oh… czyli po to ci była dziewczyna z rządowej agencji. Wiele to tłumaczy! – zaśmiała się, ale doskonale wiedziała, że nie chciałby, żeby wracała. Ona też nie chciała. Kiedyś martwił się, że mogłaby za tym zatęsknić, a ona z każdym kolejnym dniem upewniała się, że wcale, ale to wcale tej pracy jej nie brakuje. Ani trochę. Gdyby ktoś zaproponowałby jej teraz powrót – zaśmiałaby mu się prosto w twarz. Dobrze jej było bez tych nerwów. I może… może odrobinę nie miała na siebie pomysłu, bo przecież wykształcenie miała typowo ‘amerykańskie’ to jednak jakoś sobie radziła i coraz lepiej czuła się też na tutejszym uniwersytecie. Nawet jeśli czasami ciągle miała problem ze zrozumieniem, co jej studenci do niej mówią. No trudno! Aczkolwiek a propos amerykańskiej pracy… znowu uśmiechnęła się – trochę cwanie – Widzisz… czyli to może być tylko praca. Nie sens istnienia. To po prostu praca. – i tak, oczywiście, że piła do tego jak bardzo martwił się tym, że ona porzuciła własną. To była tylko praca, ona nie martwiła się nią wcale – co akurat jest trochę przywilejem bogatych ludzi – i na pewno za nią nie tęskniła. Za przyjmowaniem rozkazów, za ryzykowaniem ludzkim życiem, własnym życiem… i tą całą masą gówna, w którym musiała się w tamtym okresie paplać – Hm? – zaskoczył ją, oczywiście, że tak! – A zauważyłeś, że no nie wiem… nie możesz? – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu. Oczywiście, że mógł – Wierzę w naukę, Skyler. W medycynę. W ciężką pracę. Przyjaźń i miłość. Wierzę, że trzeba być dobrym człowiekiem… i że karma może faktycznie istnieje. Ale nie wierzę w żadną siłę sprawczą tam na górze. Nie będę oczekiwała, że ochrzcimy nasze dziecko. Zarówno Lily jak i ten ktoś… sami zdecydują o takich rzeczach. - i niczego innego nie brała pod uwagę. Za bardzo nie było tu pola do dyskusji.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Weston błyskawicznie załapał aluzję do „to może być tylko praca, a niekoniecznie sens istnienia” i posłał żonie baaaaaaardzo wymowne spojrzenie. Bardzo! Tak bardzo wymowne, jak tylko potrafił. Czy to źle, że się martwił? Czy to źle, że chciał, żeby była szczęśliwa? Żeby czuła się spełniona? Nie tylko uczuciowo, ale zawodowo też? Bo jasne, mogła siedzieć na bezrobociu ile tylko chciała - jeśli to by ją uszczęśliwiło i mogła sobie na to pozwolić, pfff, proszę bardzo! Ale nie - nie uszczęśliwiało. Dlatego się martwił. Choć dzisiaj już pewnie mniej niż bardziej.
Cyknął niecierpliwie, bo miał wrażenie, że trochę się z niego naigrywa. Dał jednak szansę - i Ane na to, żeby powiedziała jak jest, i sobie samemu też. To też nie jest tak, że jej odpowiedź jakoś go zaskoczyła, zaniepokoiła czy inne negatywne za-zrobiła, ale… Po prostu chciał to wiedzieć. Tak trochę czarno na białym, a skoro - pozostając w aluzjach drukarskich - wciąż byli na tej samej stronie, no to hej, istotnie nie było o czym dyskutować. - Czyli mogę żartować z Jezusa. Cudownie. O to mi chodziło. - skwitował jak gdyby nigdy nic i nie dopuszczając Ackerman do głosu, szybko i całkiem nachalnie pocałował ją prosto w te jej ładne i uparcie nęcące go usta. Zaraz potem podciągnął się do góry i usiadł bliżej brzegu kanapy. Sięgnął po stojącą na stoliku butelkę, zaraz potem po swój całkiem pusty kubek, a robiąc to wszystko - mówił: - Może to dla ciebie głupie, że zapytałem… - może tak, nie osądzał, nie sugerował, po prostu gdybał. - Ale jeśli możemy uniknąć jakichś nieporozumień na takich bardzo… Sam nie wiem, jak to nazwać… Naiwnych płaszczyznach? No to jeśli możemy, to ja chcę. Chcę ich unikać. Nieporozumień. - choćby w ten sposób, jak teraz - określając sobie konkretnie, jak to będzie w ich przypadku, a także w przypadku ich dzieci, wyglądało. Nalał sobie tego wina do pełna i od razu pociągnął z kubka solidny łyk. Obrócił się bardziej do Ane i przesunął wzrokiem po jej twarzy. - Chcesz wiedzieć w co ja wierzę? I tak ci powiem. - błysnął kłami i nie zwlekał nawet chwili: - W wino na przykład. W wino i orgazmy. Taki jestem… Mało wysublimowany. - oczywiście tylko tak głupio gadał, żartował, bo nie chciał, żeby ten temat urósł im do jakichś patetycznych rozmiarów. Wychylił więc kolejny łyk wina i dodał: - Mark nie miał zarostu. Nigdy o to nie pytałem, ale… - odchrząknął cicho i sięgnął łapskiem do swojej zarośniętej szczęki. - Nie przeszkadza ci to? - że miała w domu drwala? Phi, drwala, też coś...

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się, bo prawda była taka, że mógł żartować ze wszystkiego. No… prawie wszystkiego, ale jednocześnie nie byłaby też w stanie wymienić rzeczy, z któryś śmiać się nie powinien. Prawda była taka, że pewnie wszystko zależało od momentu, od sytuacji i samego żartu, ale generalnie… śmiać się mógł ze wszystkiego. Nawet przeszło jej przez myśl, że wszystko, co zrobili – zrobili w dziwnej kolejności. Bo czy tej rozmowy nie powinni mieć dawno temu? Gdyby teraz podsłuchał ich urząd imigracyjny ich wizy mogłyby iść się kopać, bo małżeństwo, które nie wie takich rzeczy? No naprawdę. Ale wcale nie uważała, że to było głupie, że zapytał. Dlatego śmiesznie cyknęła, kręcąc lekko głową, bo oczywiście, że nie było głupie… ani trochę nie było!
- To nie fair, Weston… – prychnęła, ale jednocześnie zaraz wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Chociaż może wcale nie jest nie fair? Bo wino i orgazmy? Wiesz co to oznacza? Nie mogę chwilowo wyznawać twojej wiary w wino, więc jesteś mi winny więcej orgazmów. – zaśmiała się i dźgnęła go paluchem w bok, bo dobrze, że mogli wrócić do żartowania. Na te bardziej przyziemne tematy! Nie chciała myśleć i skupiać się na tym, że mógłby w przyszłości zachorować. Nie brała tego pod uwagę i nie chciała, żeby popsuło im to weekend – Chyba ci to już kiedyś mówiłam. – tak mi się wydaje, że mówiła! – Uwielbiam twój zarost i nie próbuj go usuwać. Znaczy… okej! To śmieszne, że jesteśmy małżeństwem, a ja tak naprawdę nie wiem jak bez niego wyglądasz, ale lubię go. Więc proszę zostawić go w spokoju. – podniosła się do pozycji siedzącej i znowu musnęła jego policzek – Mark nie miał też tatuaży. I te twoje też lubię. Bardzo. – przyznała, sięgając do jego ręki i przesuwając opuszkami palców po tym, który zrobił dla niej. Zaledwie tego samego dnia, gdy dowiedzieli się, że jest w ciąży, więc był on podwójnie ważny – Ooo… ale przypomniało mi się coś a propos tych niesnasek, których chcemy uniknąć. – znowu zaśmiała się pod nosem – Jak już zaczniemy mówić ludziom, no wiesz… o fasolce. I w ogóle przez kilka następnych miesięcy… będziemy mieć dziecko, ale w ciąży jestem ja. Nie my. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale nigdy nie rozumiała dlaczego faceci twierdzą, że jesteśmy w ciąży, gdy no… no nie on się musiał z tymi wszystkimi nieprzyjemnymi elementami ciąży użerać – Nie mów tak, a nie będę się wściekać. Na to. Bo pewnie znajdę sobie coś innego do wściekania. – rzuciła zupełnie swobodnie, pogodnie i szczerząc kły ponownie opadła na poduszki.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął pod nosem i wyszczerzył kły, bo to było takie… - Do przewidzenia, Ackerman, do przewidzenia. - z jej strony! Że tak powie i zażąda więcej… Zdecydowanie nie wina, którego Weston natomiast pociągnął teraz kolejny solidny łyk. Z każdym kolejnym coraz bardziej odsuwał od siebie myśl o chorobie ojca i całym tym gównianym spadku, który mógł po Robercie odziedziczyć. Drgnął śmiesznie, kiedy Ane znalazła się tuż przy nim. Akurat ocierał wierzchem dłoni z warg tę jedną zmarnowaną kroplę wina, kiedy jej usta spotkały się z jego policzkiem. Może nigdy nie była dyplomatką, a przynajmniej nie zawodowo, ale w tym konkretnym przypadku… No cóż, odpowiedziała dokładnie, tak jak powinna. - Kiedyś. Kiedyś ogolę się na gładko i zobaczysz, ale… Hej, może jak już zachoruję? - zażartował sobie najdurniej, jak potrafił i żeby przypadkiem się na niego nie gniewała, szybko i krótko cmoknął ją w sam środek ust. Mruknął zaraz potem trochę rozbawiony, bo chyba nie przypuszczał, że Ane tak szybko i sprawnie weźmie się za… Hmm, jakby to trafnie określić… Szukanie ewentualnych powodów do małżeńskich nieporozumień, o. Niech będzie. To, które „zaproponowała” teraz sprawiło, że… Tak, Skyler parsknął śmiechem i spojrzał na żonę, jakby co najmniej urwała się z choinki. - Ale Ane, jak to nie my, tylko ty? No przecież haloooo… Ja też mam w tym swój udział! Bardzo duży, ogromny wręcz, największy na jaki tylko było mnie stać. No hej… - jak to on nie był w ciąży? Oczywiście, że był! - To, że nie urosną mi brzuch i cycki to wcale nie znaczy, że nie jestem… - i tu się zatrzymał, bo powiedzenie „jestem w ciąży” jakoś… No chyba jednak nie wydało mu się na miejscu. Zgrymasił się lekko, łypnął trochę wilkiem na Ackerman i ostatecznie prychnął: - No dobra, już dobra. Ty jesteś. Ja nie jestem. - zadowolona? Tym razem wygrała. -To zaraz, co właściwie mogę mówić? Mam w tym jakiś udział czy w ogóle nic? - odruchowo wzrok powędrował mu w okolice kobiecego brzucha. Nah, nic tam jeszcze nie było widać, ale perspektywa tego, że za jakiś czas jednak będzie - cholernie Westona nakręcała. - A może to bliźniaki? - wypalił jak gdyby nigdy nic i ochoczo popił te słowa łykiem wina. Wrócił ślepiami do oczu żony, uśmiechnął się i… - Jakbyś miała wybrać jedną cechę, jedną moją cechę, której nie chciałabyś, żeby nasze dziecko po mnie odziedziczyło, to co by to było? Potencjalny Alzheimer się nie liczy. - ta karta nie zadziała, sorry! Nie ma łażenia na łatwiznę!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ależ ona w żadnym momencie nie umniejszała udziałowi Westona w całym tym przedsięwzięciu. To było ich dziecko, oni będą rodzicami, ale póki co… to ona była w ciąży. To ona znosi mdłości, to ona zdecydowanie bardziej zmęczona niż była normalnie… no i miała być gruba i, eh… dużo rzeczy miało się zmienić. On będzie musiał znosić jej humory, ale nie wszystkie te skutki uboczne, albo raczej objawy. Wiedziała, co ją czeka, ale to wcale nie sprawiało, że była jakoś lepiej przygotowana. Bała się, oczywiście że tak… już nawet pomijając „krwawe wydarzenie” sprzed paru miesięcy – tak zwyczajnie bała się tych wszystkich zmian i to chyba nie było aż takie dziwne. Ale tak… to ona była w ciąży. I gdy Skyler właśnie próbował przepchnąć, że nie… że on też – uniosła brwi, patrzyła na niego wymownie i czekała. Gdy nie przeszło mu to przez usta, uśmiechnęła się zadowolona – Mów cokolwiek, co nie zakłada, że ten ktoś rośnie w tobie. – heh, no tylko tyle! Wcale nie próbowała sobie przypisywać wszystkich zasług, po prostu chciała nazywać rzeczy po imieniu. Oni będą mieć dziecko, ale to ona była w ciąży – I wypluj te słowa! – zaśmiała się, gdy wyskoczył z bliźniakami – Nawet takich rzeczy nie mów, absolutnie… trójka dzieci? W tym dwójka nierozróżnialnych? Wymagających ogromnej ilości pracy i uwagi? I pięciolatka, której będzie trzeba poświęcić jej tyle samo, żeby nie poczuła się odrzucona? Wypluj te słowa. – żadnych bliźniaków i miała nadzieję, że tak źle nie będzie. Chciała, żeby to była po prostu Rose. Nikt więcej – I nie wiem… na pewno chciałabym, żeby było takie silne. I nie mówię o fizycznej silne, ale tak ogólnie, że potrafiłeś wyjść na ludzi po wszystkim, co przeszedłeś i jesteś wspaniałym człowiekiem. Tak, chciałabym, żeby było tak silne. Uparte mogłoby być mniej. – wyszczerzyła kły, bo jednak sobie przypomniała i nie mogła sobie darować. Na szczęście tylko żartowali – No i wiesz, że teraz musisz odpowiedzieć to samo. – czego nie chciałby w tym dziecku widzieć z Ane. Chyba spodziewał się, że odbije piłeczkę, prawda? Musiał. Na pewno musiał – I skoro już poruszyłam niechcący ten temat. Lily. – przygryzła lekko wargę, wbijając uważne spojrzenie w męża – Damy radę? Nie dać jej odczuć, że nowe dziecko coś jej zabiera? – chociażby ich uwagę? – Wiesz, że w pewnym momencie… – gdy ona będzie już w zaawansowanym stanie albo w połogu i to niemowlę będzie po prostu potrzebowało mnóstwa uwagi mamy, jak to niemowlęta – To ty będziesz musiał przejąć pałeczkę. – w opiece nad dzieckiem, które właściwie nie było jego biologicznym dzieckiem. Domyślała się, że to będzie cholernie trudne.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ