lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozbawiła go tym swoim oburzenio-przestrachem, bo bliźniaki w ich przypadku były tak samo prawdopodobne, jak ten cholerny Alzheimer. Prawie wcale! - Czekaj, czekaj, bo pytanie brzmiało, której mojej cechy byś nie chciała w naszym dziecku, a ty mi mówisz co byś chciała… To tak nie działa, Ane! - a to znaczyło, nie mniej i nie więcej, że wcale nie był usatysfakcjonowany tym co usłyszał. Czyli? Czyli będzie musiała się poprawić. - Daję ci dodatkowych piętnaście sekund na zastanowienie się. Byle czym mnie nie spławisz. Nawet nie masz co marzyć. - opił to winem, takim niesformalizowanym i niezwerbalizowanym toastem. - A skoro tak to i ja mam dodatkowy czas na odpowiedź… - łypnął na Ane i nie mógł powstrzymać wpychającego mu się na pysk uśmiechu cwaniaka. Naprawdę chciała wiedzieć, której cechy, JEJ cechy on nie chciałby widzieć w ich małym Westonie lub małej Westonce? I to naprawdę miała być TYLKO jedna ta cecha? Hyhy. - Wiesz co… Jak tak gadasz, to mam ochotę albo sprać ci tyłek, albo trochę się obrazić. - odstawił wino na stolik i najpierw przysunął się, a potem też pochylił mocniej nad Ackerman. Chciał, żeby dobrze go widziała, dobrze słyszała i jeszcze lepiej zrozumiała. - Papiery są u prawnika, lada moment będziemy musieli pojechać do sądu, żeby sformalizować zmianę jej nazwiska… Tak? To się zgadza, prawda? Dobrze mówię? Nie kłamię i nie przekręcam? - nie, on jej o to nie pytał, on jej wykładał powody, dla których… No zresztą, po prostu o tym powie. - Od kiedy ją poznałem robię wszystko, żeby niczego jej nie brakowało. Na żadnej płaszczyźnie, Ane. Na żadnej… - uwielbiał to dziecko. Kochał jak własne i to zabawne, że… O tym też powie. Na razie uśmiechnął się trochę tak właśnie, jak do własnych myśli. - Kocham Lily. Ona jest moją córką, sądziłem, że ustaliliśmy to już dawno temu. Powiem ci nawet więcej… - sapnął cicho, pokręcił głową z takim trochę… Hmmm… Niedowierzaniem dla samego siebie może? - Czasami jak na nią patrzę to mam takie wrażenie, jakby… Tak, wiem, to głupie, infantylne i po prostu niemożliwe, ale… Czasami mam wrażenie, jakby coś ze mnie miała. Nie wiem. Grymas twarzy. Zmarszczkę o tutaj… - palcem dotknął jej czoła. - Jak się złości. Błysk w oku, jak się czymś cieszy. Ona może nie mieć mojej krwi, ale jest moja, Ane. Zrozum to wreszcie. Tak na całego, bo ja już dawno to zrozumiałem. - i chyba powoli zbliżali się do sedna tego całego jego gadulstwa. Odetchnął ciężej i jeszcze mocniej pochylił się nad żoną. Pyskiem zawisł w naprawdę niedużej odległości od jej twarzy, wzrok koncentrując na jej tęczówkach i tylko od czasu do czasu przesuwając go do jej ust. - No to jak ty się możesz w ogóle tym stresować, co? Martwić o to, że ja zaniedbam moją córkę. Że nie będę potrafił dać jej z siebie co najmniej tyle, ile będzie ode mnie potrzebowała? Nie mniej, Ane, nigdy nie mniej. Nie martw się. Wiem, że będę musiał stanąć na wysokości zadania i to zrobię. W jej życiu nic się nie zmieni na gorsze. Obiecuję ci to. - a dla Westona taka obietnica to po prostu świętość.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No czyli prawdopodobieństwo wynosiło pięćdziesiąt procent! Bo albo będą bliźniaki, albo nie… albo będzie alzheimer albo nie! Dużo. I przerażająco. I pacnęła go w ramię. Mocno! – Przecież powiedziałam! Tak mnie słuchasz, Weston… tak mnie słuchasz! Jak powiedziałam coś miłego to od razu pomijasz resztę! – trąciła go jeszcze raz, szczerząc przy tym kły – Nie może być uparte! I nie może być takim narcyzem! I łazienki nie może zalewać. O! Proszę. W nagrodę dostałeś dwie dodatkowe rzeczy, których w żadnym wypadku nie może odziedziczyć nasze dziecko. – chciał to miał! Na szczęście cały czas zachowywała ten rozbawiony ton, bo wszystko co mówili było raczej ‘pół żartem, pół serio’. Przynajmniej do czasu! Bo rozmowa o Lily ani trochę nie była żartem. Chociaż jak wspomniał o obrażaniu się to ściągnęła mocniej brwi i spojrzała na niego gniewnie, bo nie było mowy o żadnym obrażaniu się. Nie wątpiła w to, że kochał Lily i chciał być jej ojcem. Widziała to każdego jednego dnia i każdego jednego dnia była pod niesłabnącym wrażeniem, że przychodziło mu to z taką łatwością. Dlatego mówiła o nich, jako o rodzicach. Czy będą potrafili podzielić uwagę na dwójkę dzieci… tak, może nawet bardziej bała się o siebie. Ale jednocześnie wiedziała, że dla Skylera to będzie podwójnie trudne właśnie przez więzy krwi.
- To wcale nie jest głupie i infantylne. A już na pewno nie niemożliwe. – biologicznie może tak, ale cała reszta? – Obserwuje cię, uczy się od ciebie… więc cię naśladuje. Myślę, że to zupełnie normalne. – zwłaszcza, że dziewczynka była w nim totalnie zakochana i generalnie Skyler był na podium jeśli chodzi o miejsce w jej dziecięcym serduszku – I po prostu wiem ile uwagi wymaga noworodek… pamiętam ten czas z Lily, gdy właściwie zaczynała płakać jak tylko ją odkładałam. Ale wtedy mogłam skupić się tylko na niej… a teraz będzie ta mała istota, która będzie tego wymagała i Lily. Bardziej martwię się, że to ja dam ciała, w którymś momencie. I dlatego mówię, że to ty będziesz musiał tego pilnować. – że gdy ona nie będzie miała siły, on ją zastąpi. Nie, nie zastąpi… ale chociaż poprawi nastrój pięciolatce – Nie będę kłamać, że się nie boję. Oczywiście, że się boję. I nie rozumiem skąd u ciebie brak tego strachu. – ale mu tego zazdrościła!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Naprawdę mocno musiała go pacnąć, bo aż podskoczył! - Heej! - nono! - Co to za przemoc w rodzinie? Mam się zgłosić na telefon zaufania? - bo żona go bije. Mocno. W ramię! Co za bestia. I na dodatek nie chce, żeby ich córka lub syn miała lub miał po nim… Co? Upartość, przekonanie o własnej zajebistości i tendencję do zostawiania mokrych śladów w łazience. Phi! Tak, on też prychnął. - Akurat w żadnym wypadku, mhm. Jeszcze zobaczymy. - bo ona sobie mogła chcieć, czy raczej w tym przypadku nie chcieć, ale jak to będzie - okaże się. Tak samo zresztą z tym dzieleniem uwagi między noworodkiem, a Lily. Sky rozumiał strach żony i to nie tak, że kompletnie go nie podzielał, nie. Podzielał - tyle, że w innych kategoriach. - To proste, całkiem proste, Ackerman. Ja po prostu jeszcze nigdy tam nie byłem. No wiesz, nie miałem noworodka w domu, nie byłem tatą, nie… Nie znam tego. Nie, tak jak ty. - i jak znał to Mark. Te słowa cisnęły mu się na usta, ale w żadnym wypadku nie w złośliwym tonie, ani nawet negatywnym kontekście. Tak po prostu było - gdyby Mark żył i gdyby jego kontakty z Ane, Lily i być może samym Skylerem też, były lepsze, Weston mógłby się od niego pewnie wielu rzeczy nauczyć. - A skoro tego nie znam, to po prostu się tego nie boję. Dopiero jak to poznam… No, wtedy pewnie uznam, że to jest straszne, przerażające i w ogóle w coś ty mnie podstępna kobieto wplątała. - skwitował beztrosko, ale zanim Ane zdążyła jakkolwiek zaprotestować, pocałował ją. Mocno i nachalnie, co było takim typowym zamknięciem jej ust. Odsunął się od żony potem na prawie żadną odległość, pyskiem wciąż pozostawał przy jej ładnej buzi. - Nie dasz w niczym ciała, Ackerman, przestań tak gadać. Po prostu… Jakoś racjonalnie podzielimy się obowiązkami. No wiesz. Ty wszystko, ja nic i to już. - idealnie równoważny układ, prawda? Oczywiście tylko żartował, co zresztą było widać na jego brodatym, ale uśmiechniętym pysku. - Wiesz co mnie bardziej zastanawia? Dlaczego nie boisz się, że zaniedbasz… Na przykład mnie? Bo co? Bo jestem dużym chłopcem i sobie poradzę? No, Ane… - końcem nosa trącił jej policzek. - Ten uparty i zalewający łazienkę narcyz też czasami będzie potrzebował trochę twojej uwagi. Trochę, obiecuję, że nie za dużo. Przecież wiem, że priorytety, Ane, przecież wiem. - uśmiechał się cały czas, kiedy gadał te głupoty i nie tylko zresztą to - muskał, skubał i zaczepiał żonę, czyli… Chyba już po prostu tej uwagi zaczynał się domagać. To co dopiero będzie później?!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czyli niewiedza sprawiała, że był nieustraszony? Hm… czy wyglądała na przekonaną? Pośrednio. Okej, średnio. Głównie dlatego, że gdy ona pierwszy raz zobaczyła pozytywny test ciążowy była jeszcze bardziej przerażona niż teraz. Więc jak on mógł się nie bać, bo tego nie znał i nie wiedział, co go czeka? Przecież to było w tym wszystkim najbardziej przerażające! Dlatego śmiesznie prychnęła – Niemożliwy – tak, taki właśnie był, a jakże! I to nie ona była podstępna… to on jej zrobił sieczkę z mózgu. To wszystko jego wina! A jakże. Przecież nie jej, co złego to nie ona… nigdy. Ale nie protestowała, gdy zamknął jej usta pocałunkiem, mruknęła coś niezrozumiałego, co miało być chyba wyrazem zadowolenia i po prostu w to poszła.
- Brzmi jak dobry układ. – zaśmiała się, bo heh, na szczęście nie wzięła tego na poważnie. Za to zaniedbywanie jego… no tu już naturalnie spoważniała, a przynajmniej chciała, ale przeszkadzał jej w tym zaczepiając ją, a jej ciężko było z tym walczyć i na to nie reagować. Zwłaszcza, że nie chciała nie reagować – A skąd wiesz, że nie będzie na odwrót? Że no wiesz… nagle stracę na atrakcyjności? Że przestanę być twoją żoną i kochanką, a będę matką twojego dziecka? – odbiła piłeczkę, niby niezbyt poważnie, ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy mógł się pojawić taki strach. Tak samo jak ten, że nie będzie mu się podobała jak przytyje. Hormony jednak robiły swoje i podsyłały różne dziwne obrazki. Może się naczytała o Antku Królikowskim i o! Teraz wyobraża sobie najgorsze scenariusze – No i nie odpowiedziałeś mi – rzuciła i jednocześnie teraz to ona sięgnęła do jego warg i zaczepnie je skubnęła – Czego nie chcesz, żeby nasze dziecko po mnie odziedziczyło… możemy negocjować i zobaczymy, co z tego wyjdzie. – czy uda im się wychować tą idealną mieszankę, żeby żadnej strony nie denerwowała! Jeszcze raz musnęła jego wargi i ładnie się uśmiechnęła – No i kolejna sprawa… co z tą moją herbata? – bo proponował, a później zaczął gadać o jakichś strasznych chorobach i nic z tego nie wyszło. Sam miał wino i chyba trochę zazdrościła.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaskoczyła go, choć przecież to logiczne, że o tym pomyślała. Nieee, nie o herbacie, którą swoją drogą jej wcześniej zrobił, o czym PISAŁEM w pierwszym poście, ale o tych jej wątpliwościach. - Czekaj, po kolei… - od najważniejszego do najmniej naglącego. - Herbatę zaraz ci zrobię nową, marudo. Rozumiem, że zimnej pić nie będziesz, ale… Chwila. Musimy sobie coś wyjaśnić. - i to teraz. Dlatego z powrotem usiadł, zabierając się tym samym znad żony. Spojrzał na nią i pokręcił głową. Tak trochę z niezadowoleniem. - Wiesz czego bym nie chciał, żeby nasze dziecko po tobie dostało? O tego właśnie, tego tego, co zrobiłaś przed sekundą. - pacnął ją ręką w udo, żeby dodać… Nie wiem, dramatyzmu sytuacji? - Dlaczego w ogóle myślisz, że mógłbym zacząć traktować cię tylko jako matkę mojego dziecka? To absurdalne, Ane! - nie, nie uniósł się. Po prostu lekko ożywił. - Równie dobrze ja mógłbym zacząć obawiać się tego samego. Wiesz o co mi chodzi… - tego samego tylko, że odwrotnie. - Bo co jeśli to ja zacznę być dla ciebie tylko ojcem twoich dzieci, a nie mężem, ani kochankiem? Nie, Ane. To tak nie działa. Nie w tym… - wskazał na siebie i na nią. - Układzie sił. Może to tak zadziałało w twoim pierwszym małżeństwie, ale to jest inne. Lepsze. Pod każdym jednym względem. - dlatego uważał, że na takie wątpliwości i lęki tu po prostu nie było miejsca. Westchnął jeszcze i wstał z kanapy, a jak wstał to zabrał ze stolika faktycznie już chłodną herbatę, zabrał ją do kuchni, wylał do zlewu i zaczął robić nową. Świeżą. Kiedy woda buzowała w czajniku, Sky oparł się tyłkiem o brzeg kuchennego blatu, skrzyżował łapska na torsie i wlepił uważne, trochę wilcze spojrzenie w Ackerman. - Zacznijmy od tego, że pierwsza byłaś ty. Potem przyszły dzieci. I to dla ciebie najpierw straciłem głowę i nigdy potem już jej nie odzyskałem. I to wcale nie chodzi o to… - wskazał na nią i szybko wyjaśnił co właściwie miał na myśli: - Nie chodzi o to jaka jesteś na zewnątrz, chociaż jesteś niesamowita, Ane, po prostu niesamowita. Ja nie dla tego straciłem głowę, a przynajmniej nie całkiem. - uśmiechnął się pod nosem, bo wiadomo, że miał silną słabość do jej tyłka. - To chodzi o tutaj. - poklepał się w klatkę, w miejsce gdzie silnie biło mu serducho. - I czy ja naprawdę muszę ci to tłumaczyć? Matko kochana, no. Sądziłem, że trzydziestoletnia kobieta z doświadczeniem życiowym… - wargi mocniej mu zadrżały, bo teraz to już po prostu się zgrywał i trochę próbował zatrajlować jej na nosie. - Takie rzeczy po prostu wie. A tu proszę… Weź tłumacz, weź zachwalaj. I kto tu jest narcyzem, co? Kto tu jest narcyzem. - prychnął jeszcze na koniec i… Sięgnął po czajnik, który właśnie zakomunikował, że woda w nim zawrzała.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Miał rację, nie zamierzała się z nim kłócić. Wpatrywała się w niego intensywnie i słuchała tej reprymendy. Zwłaszcza, że sam zauważył o co w tym właściwie chodziło tak najbardziej. Może to tak zadziałało w jej pierwszym małżeństwie. Nie miała najlepszych doświadczeń, musiał przyznać. Dziecko z jednej strony uratowało jej związek, bo nie poszli każde w swoją stronę, bo łączyło ich dziecko, ale z drugiej… nic w nim nie działało jak powinno. Miała świetny przykład z domu – jej rodzice tworzyli naprawdę udane małżeństwo, ale później sama wpakowała się w takie, któremu dużo brakowało. Więc było w niej sporo obaw. Ale Skyler miał rację, to tak nie działało… nie z nimi, nie między nimi. Dlatego uśmiechnęła się pod nosem – No od czasu do czasu mógłbyś… zachwalać. – zażartowała i nie dała mu sięgnąć po czajnik. Nienie. On sobie gwizdał, ale Weston nie mógł po niego sięgnąć, bo zajęła mu ręce. Sobą. W zaledwie ułamku sekundy poderwała się z kanapy, zmniejszyła dystans między nimi i praktycznie rzuciła się na męską szyję, uwiesiła się na niej i sięgnęła do jego twarzy, żeby ugryźć go w sam czubek nosa – Pozwól mi trochę podramatyzować! Chociaż trochę. Obiecuję, że to nie jest genetyczne. – zaśmiała się oczywiście nawiązując do tego, że nie chciałby tego u swojego dziecka. Nie musiał się martwić – ona też nie. Ale znowu nie dała mu nic powiedzieć, bo po prostu zamknęła mu usta pocałunkiem, mocnym i nachalnym, żeby odwidziało mu się gadania. Zresztą jej też się nie chciało więcej gadać. Ba! – Już chyba nie chcę herbaty – wymamrotała prosto w męskie wargi, nie odrywała się od niego nawet na moment i sięgnęła jedynie na oślep do czajnika, żeby wyłączyć gotującą się wodę – I wiem, że to co mamy jest lepsze… wiem o tym, Sky. Nigdy w to nie wątpiłam, ale chyba po prostu się boję, że… nie możesz być aż tak dobry. Gdzieś musi być ukryty haczyk. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Nie możesz go nie mieć. No po prostu nie możesz. – to nie było normalne! A już na pewno nie naturalne. Podejrzane!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
O ile wcześniej go zaskoczyła, o tyle teraz - wytrąciła z równowagi! Ale w takim najlepszym z możliwych znaczeń. Kiedy Ane wpakowała się Skylerowi w ramiona, pocałowała go tak intensywnie, tak zapalczywie, rozbawiony prychnął: - To takie mieliście metody w tym całym FBI, huh? Żeby świadek zrobił co chcecie… - a ona w tym momencie chciała, żeby on był skupiony tylko na niej, a nie na jakiejś durnej i w tym momencie już zupełnie nikomu niepotrzebnej herbacie. Weston wyszczerzył kły i jeszcze ciaśniej i mocniej przyciągnął żonę do siebie. Haczyk? Naprawdę szukała w nim haczyka? A raczej - naprawdę musiała go szukać? Przecież to oczywiste… - Ackerman, błagam… Mam całe mnóstwo haczyków. Całe mnóstwo. Po prostu… Haczykowe stado we mnie jest. - co najmniej tyle miał w sobie haczyków, ile porządnie zaopatrzony sklep wędkarski. - Ten tam jest najbardziej ewidentny… - wymownie skinął i wskazał wzrokiem swoje łowieckie tereny, ale zanim Ane zdążyła go wyśmiać, on pierwszy to zrobił. Nie przestając się uśmiechać, dodał: - Jestem uparty, nie lubię ludzi i nie mieć racji. Jestem zazdrosny. Narcystyczny i zazdrosny. O ciebie. I mogę sobie wmawiać, że Mark nie jest problemem… Nie był nim, ale cholera, Ackerman… Był twoim mężem i szlag mnie trafia na samą myśl, że w ogóle do tego dopuściłaś. - tak, dobrze go słyszała. Właśnie opowiadał jej o swoich haczykach. - Jak mogłaś za niego wyjść, co? Jedynym dobrym skutkiem tego małżeństwa jest Lily. Nic więcej. Kochałaś go, może przez ułamek chwili, bo, nie oszukujmy się, był cienki jak twoje koronkowe majtki. - które zamierzał zaraz dokładnie obejrzeć z bliska. Ale to zaraz, jeszcze chwila gadania przed nimi! Brwi mocniej zeszły mu się nad oczami, przez co chyba chciał wyglądać trochę groźnie… Tia. - Jak mogłaś wyjść za faceta, który nawet w jednej dziesiątej nie robił z tobą tego, co robię ja? Bo co? Bo nie wiedziałaś, że tak może być? Nie wiedziałaś, co? Daj spokój. - mruknął i już dłużej nie walczył - wpuścił na pysk mocno cwaniacki, drański grymas. Jego łapska silniej przylgnęły do jej pośladków. - A co jeśli moim największym haczykiem jest słabość do ciebie? W życiu nie dałem się tak omotać. Żadnej kobiecie, w życiu! - zrobiła z nim co chciała. Jak jakaś… Czarownica! Rozkochała go w sobie maksymalnie. Tak, że to czasami aż bolało! Zbliżył pysk do jej twarzy i lekko trącił końcem nosa jej policzek. - Czego ty szukasz, Ackerman, co? Co mam ci dać? Którego swojego demona wypuścić, żebyś w końcu zrozumiała, że to co mamy jest prawdziwe. Najprawdziwsze na świecie, a ja… - otworzył mocniej przez moment zmrużone ślepia i intensywniej wlepił wzrok w tęczówki żony. - Nie jestem idealny… Czasami nie jestem idealny. - i znów uśmiech lisa wpakował mu się na pysk. - Łóżko czy kanapa. Możesz sobie wybrać, gdzie zajmiesz się swoim mężem. - dodał na sam koniec, jak gdyby nigdy nic, a Ane doskonale wiedziała co takiego miał na myśli. Zresztą, to w jaki sposób naparł podbrzuszem na jej podbrzusze, jasno to pokazywało.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się. Nie mogła się nie zaśmiać, gdy zwrócił uwagę na największy ze swoich haczyków, chociaż akurat ten konkretny znała i bardzo lubiła. Był to jej ulubiony ze wszystkich możliwych haczyków. Ale on nie był… podejrzany, więc dobrze, że Sky kontynuował. Ściągnęła tylko mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie, nie odsuwając się od niego, nie zabierając dłoni z jego karku i nie dając mu ani odrobiny przestrzeni osobistej. Bo po co mu przestrzeń osobista jak miał ją? Bez sensu – No nie wiedziałam, nie wiedziałam! Ty też się jakoś nie paliłeś, żeby mnie wcześniej poznać, żeby nie dopuścić do tego ślubu… gdzie twój moment rycerza na białym koniu, który przerywa ceremonię? Hm? Nie. Wolałeś bawić się w wojsko i dziewczyny, których nie kochałeś, o. – prychnęła, ale jednak uśmiech szybko wrócił na jej twarz. Bo marudził, że ona zmarnowała tyle lat na Marka, ale prawda jest taka, że sam też w tym czasie nie siedział i nie czekał na nią… nie szukał jej. Dlatego nie uważała, żeby Mark był tym problemem, że była z nim wcześniej – jego problematyczność wynikała z tego, że w międzyczasie się popsuł i narobił im kłopotów – bo jednak Weston też nie był związkową dziewicą! A nie lubiła tej częstej u facetów hipokryzji, że oni mogli mieć wiele, ale kobieta to powinna się szanować! Także całe szczęście, że tylko sobie żartował. Oboje sobie żartowali. Dlatego ładnie się do niego uśmiechnęła i sięgnęła do jego ust. Pocałowała go. Krótko i z uczuciem – Ja się zajmę swoim mężem? Najpierw mówisz coś o wypuszczaniu demonów, a zaraz ja się mam nim zająć? – droczyła się z nim, oczywiście! I znowu przez moment nie dawała mu dojść do słowa, drażniąco zajmując jego wargi – Do łóżka proszę! – i to dosłownie! Bo nie odsunęła się od niego wcale i najłatwiejszym rozwiązaniem było po prostu oderwać ją od ziemi, ona momentalnie oplotła go udami w biodrach i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Kocham Cię, Weston. – nawet jak czasami gada głupoty, panikuje albo doszukuje się problemów tam, gdzie ich nie było. Też nie była idealna! Ale taką ją sobie wziął i teraz musiał z tym handlować, ale mógł mieć stuprocentową pewność, że go kochała, ufała mu i wierzyła w ich związek. Inaczej by jej tutaj nie było.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Oszaleję z nią. Przez nią. Taka myśl rozbłysła mu w głowie, jak burzowy piorun, kiedy Ackerman raz za razem zajmowała mu wargi sobą. Kochała go. Niczego nie oczekiwała, nie chciała, żeby się zmieniał w taki czy inny sposób - kochała go takim jakim był. Wtedy w Monte i teraz, tutaj, w tym australijskim buszu także. To właśnie dlatego TO musiało zadziałać i dlatego on w ogóle nie martwił się tym, że cokolwiek zrobią i dokądkolwiek pójdą - będą w tym razem. Solidarnie, ramię w ramię, albo przynajmniej usta w usta, tak jak byli teraz. Jego łapska znalazły się pod jej udami, a po ledwie chwili już niósł ją do ich bardzo prowizorycznej sypialni. Łóżko było duże i wygodne, oby przy okazji trwałe. Sky położył żonę na pościeli, a sam natychmiast znalazł się nad nią. Pyskiem zawisł tuż przy jej twarzy i przerwawszy chwilowo nabierający tempa i intensywności pocałunek, najpierw się uśmiechnął, a potem odezwał: - Nie mam konia. Ani białego ani żadnego, a poza tym taki ze mnie rycerz, jak i baletnica. No i dobrze wiem, Ackerman, że kto jak kto, ale ty… - złapał zębami za jej wargę i lekko pociągnął do siebie. Syknął sekundę po tym, tak jakby jego to mogło zapiec, nie ją. - Jesteś fanką innych bajek. Zdecydowanie innych… - wsunął mocniej biodra między jej uda i tuż przy jej wargach domamrotał ostanie słowo: - Bajek. - bez białych odważnych koni i rycerzy w lśniących zbrojach. Nieskazitelne charaktery i niczym nieposzkalowane intencje to disneyowskie ściemy. Już oni oboje doskonale o tym wiedzieli. - Swoją drogą wiesz jak niewiele brakowało do tego, żebyśmy dzisiaj byli kolegami z pracy? - zagadnął jak gdyby nigdy nic, tuż po tym, jak wyprostował się nad żoną i swobodnie ściągnął sobie przez łeb koszulkę. Poprzednią zdjął, bo była mokra od deszczu i nie chciał się przeziębić, tej się pozbywał, bo czuł, że zaczyna mu być specyficznie ciepło. - Gdyby nie to wojsko, może dzisiaj byłbym jakimś wziętym uniwersyteckim doktorem… - robiłby karierę jak jego matka. - Musiałabyś mnie codziennie mijać na korytarzu i udawać, że twoje myśli o mnie są tak czyste i niewinne, jak to tylko możliwe. - wrócił sobą bliżej Ane, wymownie napierając podbrzuszem między jej uda. Uśmiechnął się, jak lis i skubiąc jej wargi własnymi, cicho w nie wymamrotał: - Nie psuj mi teraz tej wizji gadaniem, że to byłyby dwa zupełnie różne wydziały. W ogóle nie chcę tego słuchać. - głos rozsądku był w tym momencie totalnie niemile widziany! I Westonowi chyba naprawdę mocno zależało na tym, aby go nie usłyszeć, bo jedna jego ręka już bezczelnie wsuwała się między kobiece uda.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się. Lubiła w nim to, że tak łatwo potrafił ją rozbawić. I to rzeczami, które mówił o niej… które były tak oczywiste, ale tylko dla nich. Dla ich dwójki. Oczywiście, że nie wierzyła w disneyowskie bajki – wręcz czasami wydawały jej się być mocno toksyczne. Generalnie nie lubiła bajek, nigdy. Nawet jako dziecko nie miała tej fazy przez którą przechodzi Lily, która lubi to całe księżniczkowe jestestwo. Ane księżniczką nigdy nie była. A jemu to na szczęście chyba nieszczególnie przeszkadzało – i za to też go kochała, że lubił ją taką jaka była. Z całym zestawem swojego dziwactwa.
- Czyli, że… bardziej filmów dla dorosłych? – zaśmiała się prosto w męskie wargi, mocniej go całując. Zachłanniej i z większą ilością zaangażowania, bo oboje doskonale wiedzieli do czego to wszystko prowadzi i zdecydowanie pochwalała taki ciąg wydarzeń. Nie bez powodu przecież podniosła się z kanapy i zamknęła mu usta w kuchni – Kolegami z pracy? – spojrzała na niego zaskoczona i to, co powiedział na tyle ją zaciekawiło, że aż nie mogła się skupić na tym, że się przed nią rozbiera, a jednak ciągle robiło na niej to ogromne wrażenie i stwierdzała, że miała więcej szczęścia niż powinna, że sobie na to nie zasłużyła. Teraz jednak musiała się skupić na tej pracy – zwłaszcza, że jej myśli ruszyły raczej w kierunku FBI niż pracy na uczelni. Dopiero gdy dokończył myśl ona doznała olśnienia i zaśmiała się cicho, przyciągając go do siebie mocniej i jeszcze raz sięgając jego warg – Byłbyś bardzo, bardzo seksownym doktorem… i zdecydowanie nie wiem, czy chciałabym cię na uczelni. Nie dlatego, że ja musiałabym się powstrzymywać. Ale dlatego, że musiałabym być zazdrosna o wszystkie te twoje studentki. Wiesz. Większość studentów raczej nie szuka romansu ze starszą prowadzącą. Za to studentki… studentki są najgorsze. Najgorsze! I mówię to z własnego doświadczenia, Weston. – zaśmiała się pod nosem, ale nie dała mu szansy na pociągnięcie tematu, bo znowu zamknęła mu usta pocałunkiem i zacisnęła palce na jego ręce, aż wstrzymała oddech, gdy wsunął się między jej uda. Kto jak kto, ale on doskonale wiedział jak ją dotknąć – Dlatego cieszę się, że nie pracujesz na uczelni. – a co! Zwłaszcza, że lubiła jego budowanie łódek, lubiła jego warsztat i była z niego cholernie dumna! Zresztą uważała, że na uczelni by się nudził. Sama się czasami nudziła! – No i naprawdę moglibyśmy już przestać gadać, Weston. – zaśmiała się i poszła w jego ślady. Podniosła się tak, żeby móc przez głowę ściągnąć koszulkę i ponownie opadła na poduszki.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zabawne w sumie, bo on w ogóle nie wziął pod uwagę tego, że Ane faktycznie może najpierw pomyśleć o FBI, a nie o uniwersytecie tutaj. Jakoś tak… Chyba już mocno przywykł do stanu, w którym jego żona nie zakłada do pracy kamizelki kuloodpornej, że gdyby mu teraz o tym przypomniała, pewnie palnąłby się w głowę. - Cze… - chciał coś powiedzieć, oczywiście, że tak! Chciał zapytać o to całe „jej własne doświadczenie”, pociągnąć ten wątek dalej, głębiej, bardziej osobiście, ale… Nie pozwoliła mu. Nigdy mu nie pozwalała. Nigdy od razu. Ale spokojnie, ta myśl osiadła w jego głowie i sądzę, że zostanie tam na dłużej. Jeeeeeszcze do tego wrócą. Na pewno tak! Póki co, skierował myśli z powrotem na właściwe tory. Tory, które nie prowadziły do żadnych przystojnych profesorów i doktorów, których Ackerman miałaby podrywać, nęcić i omamiać! Nie. Zdecydowanie nie. I jednocześnie zdecydowane tak, dla… - Nie lubisz jak gadam? No dobra już… Zamykam się. - wymamrotał między kolejnymi trzema pocałunkami i nawet sekundy czasu i skrawka swojej uwagi nie poświęcił tej odlatującej koszulce, którą Ane przed ledwie chwilą z siebie zdjęła. Był już skupiony tylko na niej - na Ackerman. Na całowaniu jej ust, linii żuchwy, szyi, na mamrotaniu do jej ucha różnych bardzo atrakcyjnych fraz, na wsuwaniu łapska ciaśniej i intensywniej między jej zgrabne, silne uda… Tak, tylko to go teraz interesowało. Już nic i nikt inny na świecie.
Nie czaił się długo, nie sądził, że to potrzebne. Niebawem potem więc rękę zastąpił pyskiem, a kiedy to przyniosło ciemnowłosej pierwszy tego wieczora orgazm, znów nie przedłużał. Ściągnął sobie z tyłka portki i bokserki, kilkoma stanowczymi ruchami dłoni pobudził samego siebie do działania, a potem… Potem po prostu scalił ich w jedność. Wszedł w nią mocno i intensywnie i zaraz potem wprawił swoje biodra w taki ruch, jaki podpowiadało mu pulsujące w nim podniecenie. Podbrzusze paliło, wargi paliły, oddech palił… Każda jedna komórka jego ciała krzyczała z przyjemnego zniecierpliwienia i rozdrażnienia, a kobiecy dotyk „tylko” to wszystko jeszcze bardziej i silniej zaogniał. Pocałunki, wzajemne spojrzenia, mamrotane szeptem słowa… To wszystko składało się w spójną, intensywną, nachalną i zapalczywą całość, której widocznie oboje dzisiaj potrzebowali. Było miejsce na czułość, ale znacznie silniej tę przestrzeń między nimi wypełniła potrzeba… Odreagowania. Trudnych rozmów, prowokacyjnych żartów, kontrowersyjnych gdybań i nieuchronnych lęków. Tak, potrzebowali tego i dali sobie siebie nawzajem w stu procentach. Kiedy ciałem Westona wstrząsnął ten finalny dreszcz, a jego spełnienie rozlało się w Ane, przeciągle warknął i zacisnął zęby gdzieś na jej i tak już zaczerwienionej od pocałunków szyi. Finalnie dopchnął podbrzusze do międzyudzia żony, a potem swobodnie się z niej wysunął i opadł leniwie na materac obok niej. Na wargach i języku wciąż czuł Ane. Jej podniecenie, jej spełnienie, a potem znowu podniecenie i kiedy sobie to uświadomił, nie mógł się do tej myśli diabelsko nie uśmiechnąć. Wyciągnął się mocniej na łóżku i przewrócił się na bok, tak żeby leżeć do Ane przodem. Żeby ją widzieć, żeby mocniej się do niej przysunąć i żeby jedno łapsko oprzeć na jej nagim brzuchu. Drugie wsunął pod poduszkę, na której opierał głowę. - Zadowolona? Z moich… Demonów? - zapytał przekornie i mocno żartobliwie, ale zanim Ackerman cokolwiek odpowiedziała, Sky wychylił pysk i pocałował ją. Już spokojnie i z całym mnóstwem uczucia, które dzień w dzień napędzało go do życia. - Poderwałaś profesora. - wymamrotał wprost do jej ucha, tuż po tym jak wrócił głową na swoją poduszkę. Wyszczerzył kły i… Zaraz, zaraz… To chyba nie brzmiało, jak pytanie, prawda? On po prostu stwierdził fakt.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
- Uwielbiam jak gadasz, ale… nie teraz. – zaśmiała się, bo to nie było tak, że nie lubiła jak gadał. Nienienie, uwielbiała! Naprawdę! Lubiła go słuchać – gdy opowiadał o swojej pracy albo po prostu o tym jak minęło mu popołudnie, o jego przeszłości albo ich wspólnej przyszłości. Lubiła śmiać się z jego żartów i lubiła odpowiadać na jego słowne zaczepki. Lubiła prowadzić poważne dyskusje i zupełnie swobodne pogawędki. Ale nie w takich momentach jak ten. Gdy leżeli na łóżku, gdy czuła ciepło jego ciała, silne bicie serca i drżała z podniecenia, bo jej świadomość podsuwała jej to, co za moment miało się wydarzyć. To, jak ją dotknie, pocałuje i doprowadzi do szaleństwa, a ona w to wszystko pójdzie, odwzajemniając jego uczucia i pasję. Odreagowywali? Być może. Ale przede wszystkim jednak byli sobą i ze sobą, najlepiej jak potrafili – w sposób, w którym rozumieli się bez słów. Dlatego nie chciała gadać. Przez dobrą chwilę przestrzeń tego domku wypełniało wszystko tylko nie ich paplanie, a atmosfera podniosła się przynajmniej o kilka stopni. Czy była zadowolona? Spojrzała na niego wymownie, parsknęła śmiechem i potwierdziła, bo – Moje ulubione demony na całym świecie. – zapewniła, odwzajemniając jego pocałunek i lekko go przeciągając, leniwie i z uczuciem – Mam cię tak teraz nazywać? – odbiła piłeczkę, szczerząc kły i odwracając głowę na bok, żeby móc na niego spojrzeć – Profesorem? – bo jego na pewno poderwała! Na sto procent! Czy innego? No nie, aż tak dramatycznie nie było – Bo jeśli pytasz, czy kiedykolwiek poderwałam profesora to nie. Był to adiunkt, niewiele starszy ode mnie, dopiero zaczynał pracę i było to krótkie i nie bzykaliśmy się na uczelni jeśli chciałbyś o to zapytać. – bo biblioteka, czy jakieś sale po godzinach? Nie. Zdecydowanie nie – Ale przynajmniej mam pełne prawo mówić, że studentki są najgorsze i że cieszę się, że nie spędzasz z nimi czasu. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo to naprawdę było dawno, bardzo dawno… jeszcze przed Markiem, nie miało żadnej przyszłości i nic nie znaczyło.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ