weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

W pracy Rose bywały nie tylko dramatyczne sytuacje i ratowanie życia zwierząt, nie tylko rutynowe kontrole oraz szczepienia zwierzaków, bywały czasami tak zwane dni świra, kiedy to często pokazywały się jakieś komediowe sytuacje. To był chyba właśnie taki dzień, gdyż najpierw przyszła jakaś zakręcona babka z psem na szczepienie, problem w tym że zapomniała ze sobą zabrać psa i stwierdziła że wróci po niego później, drugim pacjentem był tatuś z malutką córeczką i klatką. A w klatce kto był? Chomiki, dwa dorosłe i mnóstwo maluszków. I to nie mała dziewczynka, a jej tatuś z oburzeniem rzucił do Rose "pani doktor, czy mogę zgłosić reklamację do sklepu zoologicznego? sprzedali mi dwa chomiki, dwóch samców, a proszę zobaczyć, dzisiaj jest ich aż osiem!" i kobieta musiała wyjaśnić to, że chomików ogółem nie powinno się trzymać w jednej klatce, każdy z nich powinien mieć osobą klatkę, poza tym często w sklepach zoologicznych pracownicy nie są do końca świadomi płci chomika, którą ciężko sprawdzić i powinno się po takim zakupie jednak udać do weterynarza by określił płeć. Właściciel futrzastych pacjentów oczywiście wyszedł z oburzeniem, bo on się czuje oszukany i nie będzie kupował ośmiu klatek. Hepburn próbowała go uspokoić, ale gdy ten trzasnął drzwiami to nie była pewna, czy cokolwiek wskórała w tej sprawie. Westchnęła zatem i przyjęła kolejnego pacjenta, tym razem chomika wielkości świnki morskiej, który podobno nie mieścił się w swoim domku i właściciele musieli mu go powiększyć. Okazało się że właściciele przekarmili zwierzątko, ono się roztyło i takie tego efekty. Oczywiście to nie dotyczyło mojego chomika, który okazało się że miał mutację genetyczną. Była też starsza pani, która twierdziła że ma kota, a przyniosła w transporterku wiewiórkę, ale można było ją usprawiedliwić tym, że była niedowidząca. Już przesypały się zatem te najciekawsze i najzabawniejsze jak się wydawało kobiecie przypadki, zatem pani weterynarz usiadła na krześle, wyciągnęła z lodówki swoją śniadaniówkę z sałatką w środku i postanowiła spożyć sobie tak śniadanie. Już zaczęła, już rozkoszowała się smakiem sałaty i rukoli, gdy znów okazało się że ma pacjenta. Ledwie zdążyła schować pudełko do lodówki i wytrzeć usta, gdy dotarł mężczyzna z psem. Ciekawe co tym razem ją zaskoczy? Chociaż nie, w tym zawodzie chyba już nic jej nie zaskoczy.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny i podeszła, dopinając swój kolorowy kitel i witając się z psiakiem, który raczej nie należał do płochliwych, wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie towarzyskiego. I nie wydawał się wcale chory, więc ciekawa była z czym ten nieznajomy właściciel do niej dotarł, mając na uwagę to, że to był dzień świra.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
To nie był dobry miesiąc. Ba, ten cały rok rozpoczął się czymś w rodzaju absolutnej pogardy dla jego człowieczeństwa, które teraz właściwie robiło ogromny krok w tył. Sądził, że do nałogu powracają tylko ludzie słabi i bez charakteru, a okazało się, że nawet on, mający wręcz po dziurki w nosie charyzmy i bogactwa (wedle własnego mniemania, ale wciąż) jak bumerang wpadał w tę samą spiralę uzależnienia. Przynajmniej na to się zapowiadało i udawał, że nie ma żadnego novum w fakcie, że ostatnio napadał na ludzi, zupełnie jakby przyszło mu odtańczyć swoistego rodzaju danse macabre z tymi, których obwiniał o swoje potknięcie.
Powinien dać sobie spokój z tymi eufemizmami, bo przecież do cholery, nie potknął się, a upadł i zarył sobą o chodnik. Na dodatek musiał być potwornie śmierdzący, bo cuchnął gorzej niż z gorzelni. Miał wrażenie, że to jeden ze skutków ubocznych każdego nałogu – prędzej czy później ktoś musiał skończyć w rynsztoku, nawet jeśli ta osoba była bogata i stać ją było na odwyk w sterylnym i pięknym pomieszczeniu. Na razie jednak zdecydował – a była to decyzja śmiała – że poradzi sobie sam i po trzech dniach życia w trzeźwości stwierdził, że to było słuszne posunięcie.
Pewnie, gdyby uparł się na zamknięty odwyk to właśnie wnętrzności by mu się przewracały do góry nogami, a flaki zaciskały w pętelkę i to bez guziczka, a tak przynajmniej znalazł jego. Nie zdążył mu nadać nawet imienia, a to zwierzę przyplątało się do jego nogi i choć Dick usiłował go zgubić, bo nie była to żadna rasowa sztuka, a jakiś dziwny twór trzymający się ledwo na nogach i mocno opuchnięty, to i tak na nic się to zdało.
Skurwysyn znalazł sobie nowego pana i żadne nawoływania czy groźby (słowne, może i kopnąłby człowieka, ale psa w życiu) nie pomagały. A wręcz przeciwnie, psina zachowywała się jak typowe dziecko syndromu sztokholmskiego i była podjarana jego towarzystwem. Na tyle, że zaczął myśleć, że gdyby go wykąpał, uczesał i kupił mu odpowiednie dodatki od Prady to jeszcze mógłby się z nim gdzieś pokazać.
O ile by go odchudził, bo z grubymi dziewczynami i zwierzętami wstyd chodzić po mieście.
Postanowił więc działać i musiał przyznać, że to było dość ożywcze, bo pierwszy raz Remington nie myślał o swojej ukochanej przyjaciółce, kokainie, a właśnie o tej pasztecie, który przemierzał z nim miasto w poszukiwaniu idealnego weterynarza. Jako że doświadczenie miał zerowe to wybrał po prostu seksowną panią ze zdjęcia i miał nadzieję, że przynajmniej to jego zwierzęciu pomoże. W zasadzie nie do końca wiedział, czy miał na myśli psiaka czy też to co miał w spodniach, ale do cholery, może i był ćpunem, ale młodym i spragnionym towarzystwa ludzi, którzy nie uznawali go za toksyka.
A pani weterynarz faktycznie była młoda i słodka, więc ufnie położył jej psa na kozetce.
- Czemu on jest taki gruby? Można gdzieś kupić bieżnię dla psów? Poza tym jak bezpańskie zwierzę może być takie spasione – wywnioskował logicznie jak przystało na człowieka mądrego i oświeconego… tylko nie tą wiedzą, której potrzeba.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

I pojawił się on, ubrany na czarno, z grubą psiną u swojego boku. Mężczyzna był elegancki, zadbany, dobrze ubrany, zwrócił jej uwagę, bo gdzieś już się przyjęło że ona zwracała uwagę na skarpetki. I jak mężczyzna miał na sobie markowe skarpetki to oznaczało, że jest dobrze sytuowanym człowiekiem, ba, bogaczem wręcz i stać by go było by zapłacić za obiad dla dwojga w nawet najdroższej restauracji świata. Z tego jak mniemam tego dnia nie cuchnęło od niego alkoholem, a jeśli papierosami, to nie był to zapach który by przeszkadzał znacząco pani weterynarz. Psiak zaś wyglądał na trochę zaniedbanego, opuchniętego, na pierwszy rzut oka kobieta pomyślała że może to być wodobrzusze, a jeśli tak to oznaczało że jego nerki i wątroba już nie pracowały i niewiele dałoby się zrobić by mu pomóc, był tylko jeden możliwy zastrzyk by uśmierzyć psie cierpienie... ale w takim wypadku na pewno sam by nie dotarł tutaj ze swoim nowym, jak zrozumiała mężczyznę, panem. No chyba że to wcale nie choroba tylko... tutaj uśmiech pojawił się na kobiecej twarzy, bo ta dobra wiadomość oznaczała że na świecie pojawią się nowe pieski, które będą potrzebowały opieki i miłości... pytanie tylko czy ten mężczyzna był gotowy na taką odpowiedzialność skoro dopiero co przygarnął pierwszego psa? Skupiła się zatem na psiaku, zaczynając go badać.
- Jak rozumiem przygarnął pan tego psiaka z ulicy? - zapytała, bo potrzebowała nieco więcej informacji na temat psa, oprócz tego że jest gruby, gdyż to było widoczne na pierwszy rzut oka. Najważniejszy był powód, a nie skutek dla młodej kobiety.
- Grubość psa może być spowodowana wieloma aspektami, albo tak jak pan uważa, jest on przekarmiany i nie ma wystarczającej aktywności by spalić nagromadzoną energię, ale u psów bezdomnych to nie jest spotykane. Drugim powodem może być choroba, psiak może mieć chore nerki i wątrobę, a to powoduje że woda nie jest odprowadzana z jego organizmu, a jego powłoki wewnętrzne zachowują się jak balon. Jest też trzecia opcja czyli ciąża. Przy pierwszej oczywiście możemy zastosować dietę i treningi dla psa, przy drugiej niestety jedynym ratunkiem jest uśpienie, a przy ostatniej zapewnimy najlepszą opiekę medyczną dla suni i jej maluchów. - odparła zanim założyła stetoskop i osłuchała psinkę. Po chwili mogła go ściągnąć.
- Po pierwsze to nie pies, tylko suczka, po drugie podejrzewam opcję trzecią wraz z niedożywieniem. Ale za chwilę zrobimy jej usg i wszystkiego się dowiemy dokładnie. - musiała wziąć również golarkę i wygolić miejsce, przez które będzie chciała badać sunię, a potem dopiero mogła przeprowadzić badanie usg. Nie myliła się, w psim brzuchu znajdowało się aż sześć szczeniąt.
- Słyszy pan? To serduszka malców. Musimy sprawdzić czy wszystkie są żywe, inaczej będziemy musieli wywołać poród, gdyż martwy płód jest niezwykle groźny dla suni. - mówiła to wpatrując się w ekran i siedząc na swoim obrotowym krzesełku. Mężczyzna pewnie stał za nią czy obok niej, a psina leżała na kozetce, na pewno wystraszona tym, że najpierw ją golą, potem kładą jej zimny żel na brzuch i jeżdżą jakąś aparaturą, która to wydaje dziwne, głośne dźwięki.
- Proszę ją głaskać i drapać za uszkiem, by się uspokajała. - poprosiła mężczyznę, bo nie chciała zestresowanej przyszłej psiej mamie. A skoro ona jego wybrała na właściciela i on się wybrał również na jej właściciela to niech teraz dba o ciężarną psią kobietę.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie czuł się ani trochę dobrze ubrany bądź zadbany, ale takie rzeczy wychodziły mu przypadkiem. Łatwo było mówić o pewnej nonszalancji, z jaką wybierał swoje ubrania bądź dodatki, skoro nic w jego garderobie nie było liche, tanie bądź w złym guście. Kiedyś myślał, że dbanie o swoją powierzchowność zapewni mu ostatecznie spokój duszy i nim się obejrzy, będzie człowiekiem absolutnie światłym i przekonanym o swojej misji niesienia pomocy. Nie pomogło, dalej był ćpunem, ale na tyle dobrze ubranym, że był przekonany, że gdy znajdą go w śmietniku to przynajmniej każdy stwierdzi, że wyglądał absolutnie perfekcyjnie. Może i jego obsesyjne branie kokainy nareszcie przemieni w człowieka o kiepskim wyglądzie, ale jak na razie trzymał się nieźle i mógł jedynie pogratulować sobie wyboru koszulki, która podkreślała kolor jego oczu, gdy okazało się, że weterynarzem jest młoda i ładna kobieta.
Jasne, to właśnie takie anioły na ziemi postanawiały zazwyczaj zająć się zwierzątkami. Zalatywało mu to hipokryzją konkursów piękności, gdzie tępe strzały (określane jako kandydatki) debatują o pokoju na świecie. Nie on jednak powinien oceniać takie postawy, skoro został strażakiem i pełnił zawód zaufania publicznego, choć zaufanie komuś takiemu jak on kojarzyło mu się wręczeniem mordercy pistoletu i przekonaniem, że nie wystrzeli, gdy się tylko nieco zdenerwuje.
Musiał jednak porzucić swoje rozważania z głębi (o ile jakąś posiadał) swojego umysłu, bo pani weterynarz zaczęła badać jego psa.
Sukę, rzecz jasna. Miał ochotę głośno westchnąć, bo najwyraźniej nawet w świecie zwierząt nie mógł pozyskać prawdziwego, męskiego kompana zabaw wszelakich i kleiły się do niego jedynie samice. Mimo wszystko jednak był na tyle odpowiedzialny, że nie zamierzał odpuścić, nawet jeśli ta znajda okazała się kukułczym jajem. W sensie wyszło, że nosi w sobie tyle szczeniaków, że zajmą całe jego mieszkanie.
- Czekaj, co? Serduszka?! Ile ich jest?! – wykrzyknął, na razie mając w głębokim poważaniu, że stresuje przyszłą matkę. Może i miał kiedyś zostać ojcem, ale nie skończyło się to dobrze, nawet nie zdążył być na USG, a tu nagle przygarnął psa i miał zacząć szykować wyprawkę? Przecież do cholery, on siebie nie umiał w odpowiedni sposób ogarnąć, a tu okazywało się, że będzie musiał sprawować nadzór nad jakąś psiarnią.
Nie po raz pierwszy pożałował tego dobrego uczynku, który momentalnie odwrócił się przeciwko niemu. Był przekonany, że to jakiś rodzaj skomplikowanej karmy (i to nie tej dla zwierząt), która pojawiła się znienacka i postanowiła dać mu w pysk. Właśnie tak widział to Remington i mało brakowało, a wybiegłby z tego gabinetu, zostawiając pani weterynarz tego bezpańskiego psa, który mógł być po prostu puszysty, a okazał się zegarową bombą.
Mimo wszystko jednak nie mógł tego zrobić.
Potworna odpowiedzialność zwaliła się na niego i sprawiła, że spojrzał w przerażone ślepia tej suki (miał na myśli psa, a nie panią doktor) i poczuł się absolutnie źle. Mógł być skończonym skurwysynem, ale ta brzydka istota nie zasłużyła na porzucenie w ciąży i na ciężar wychowania tylu szczeniąt, więc kiwnął głową i delikatnie podrapał ją za uszkiem.
- Cii, Plus Size – bo i takie imię rozważał. – Będzie dobrze, zostaniesz matką, a ja ojcem… czy tam stryjem - i może jeszcze nie wiedział, co zrobi z tymi maluchami i ile ich będzie, ale nie mógł skrzywdzić tego psa. To nie jego wina, że dosłownie została wydymana.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

Prawda była taka że ładnemu we wszystkim ładnie, zatem nawet gdyby Dick nałożył na siebie worek po kartoflach to wyglądałby i tak w nim dość imponująco przez wzgląd właśnie na to, że był człowiekiem atrakcyjnym i zapewne świadomym swojej atrakcyjności. Stąd też pewnie dobór odpowiednich ubrań, niby robił to przypadkowo, a jednak intuicyjnie. Niejeden ćpun mu zazdrościł wyglądu zapewne. Póki co nie dało się zauważyć że ma do czynienia z osobą uzależnioną od narkotyków, inaczej odebrałaby mu psa, bo przecież osoby uzależnione są nieodpowiedzialne. Gdy jesteś na haju to przecież nie jesteś w stanie kontrolować swojego ciała, ani tym bardziej nie umiałby się zająć psiakiem, a gdy nie bierze to może stać się drażliwy, przez co może zrobić krzywdę suni bądź szczeniakom. Weterynarz nie mogłaby na to przecież pozwolić, a tak to nieświadomie właśnie oddawała ciężarną sukę narkomanowi. I gdyby była świadoma tego z kim ma do czynienia to by omdlała na wieść że mężczyzna jest strażakiem, bo przecież to było niedorzeczne, bo jak osoba uzależniona i nieodpowiedzialna może ratować ludzi? Przez chwilę milczała, w skupieniu licząc szczenięta.
- Tak, nasza pacjentka oczekuje potomstwa i to w ilości sztuk sześć. - powiedziała radośnie obwieszczając dobrą nowinę właścicielowi ciężarnej suni. Prawie jakby mówiła jemu samemu że zostanie ojcem, bo dla niej to zawsze była podniosła i ważna chwila, samo szczęście.
- Ja bym określiła dziadkiem, ale kto by chciał być dziadkiem w tak młodym wieku. - dodała nieco żartobliwym tonem, bo często właściciele określają swoje zwierzaki jako swoje dzieci, zatem dzieci ich dzieci są ich wnukami, proste, nieprawdaż?
- Czy ma pan przygotowany dom na przyjęcie takiej ilości psiaków? - zaczęła dopytywać, bo w razie czego służyła pomocą i poradą dotyczącą nowej psiej rodziny. A mężczyzna wydawał się zestresowany tym faktem, choć kto by nie był na jego miejscu? Sama jakby miała zostać matką sześcioraczków to by była w ogromnym szoku.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Właściwie wszystko mu było jedno co i dlaczego o nim myśli. Dotarł do etapu w którym ponownie jego mocno zaciśnięty hamulec luzował się i w efekcie mało brakowało, a wbiegłby tutaj w piżamie i wciąż z butelką w ręku. Mimo wszystko jednak pozory – ta pieprzona mantra jego cudownego tatusia i sztabu od pr-owych rozgrywek – sprawiały, że Dick Remington nawet będąc w stanie absolutnego rozkładu moralnego i psychicznego wyglądał niemalże jak z wycięty z rozkładówki. Wymarzony chłopiec, tylko nie trzeba zwracać uwagi na to, że za często wydmuchuje nos.
Tak naprawdę najlepiej w ogóle nie zwracać uwagi.
- W ilu sztukach? To pies, a nie jakaś pieprzona wytwórnia szczeniaków – nie mógł się powstrzymać, ale tak naprawdę spanikował. Może i miał przejawy człowieczeństwa (rzadkie, ale jednak) i chciał zająć się tym pieskiem, ale do cholery, gdzie on będzie trzymał te zwierzęta?! Ledwo umiał zadbać o to, by siebie nie odwodnić (a przy alkoholu, który spożywał to nie było takie proste), a nagle miał zostać ojcem dla tylu osobników.
On. Narkoman. On. Strażak. On. Człowiek, który ledwo ogarniał czasami wynoszenie śmieci i zamordował każdą roślinkę.
- Dobra, lalka – spojrzał na nią, bo zaczynała zapędzać się w rejony, w które Dick nigdy nie chciał być, choć jej entuzjazm był absolutnie uroczy i chętnie spróbowałby wykorzystać go w innym celu. – Potrzebuję jakiejś skrobanki dla tej suki. Ewentualnie jakiegoś szybkiego rozwiązania, a ja ewentualnie zajmę się JEDNYM, męskim pieskiem – wyartykułował swoje potrzeby, które może i były brutalne, ale gdyby znała całą historię to faktycznie zabrałaby te psy daleko od niego i jeszcze mu dopłaciła.
Z ich dwójki to on był wilkiem w butach Prady, a ona pewnie niewinną idealistką, która myślała, że ludzie ot tak adoptują siedmioro piesków, bo tak. On nawet na swoim metrażu (okazałym przecież!) nie mógł zapewnić im odpowiedniej opieki, więc chyba lepiej jak ich się pozbędą, a sukę wykastrują. Albo znajdą im kochający dom wśród koali. Właściwie nie znał żadnych procesów ani reguł postępowania, ale był pewien, że ta mądra weterynarz coś wymyśli.
Dla jego dobra, bo ono było najważniejsze, prawda?
Pieprzony egoista.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

Zatem pozory mylą i Rose pewnie niejednokrotnie się jeszcze pomyli wobec mężczyzn. Bo wydaje się że ci zadbani i dobrze ubrani to są ci, którzy skoro potrafią zadbać o siebie, to są odpowiedzialni i potrafią zadbać o ewentualną partnerkę, może w przyszłości dziecko, a gdy kochają i posiadają zwierzęta (i nie mam na myśli tych w spodniach, choć równie dzikie i włochate czasami) to już w ogóle zyskują w oczach kobiety. Jeszcze jak będą dżentelmenem to wisienka na torcie po prostu. Dick wydawał się zatem porządnym mężczyzną z dobrym sercem, ale wystarczyła jedna wizyta w klinice weterynaryjnej, by kobieta, początkowo może nawet nim zachwycona, zmieniła o nim zdanie. A to za sprawą słów, które wypowiedział potem. Odwróciła głowę od aparatury i spojrzała na niego nieco bardziej srogo, ogółem rysy jej twarzy wyostrzyły się, skończył się równocześnie ten entuzjazm i ciepło, którym jak dotąd emanowała. Owszem, dla suni nadal je posiadała, tak samo jak delikatność, ale dla mężczyzny już nie będzie miała taryfy ulgowej.
- Psowate posiadają po osiem sutków, a to oznacza maksymalną ilość szczeniąt, jaką mogą urodzić w jednym miocie, zatem pańska podopieczna nie jest pod tym względem rekordzistką i proszę się uspokoić, bo pan ją denerwuje. - na początek reakcja obronna, pogładziła sunię, drapiąc delikatnie pod pyszczkiem, koło uszka przy karku, szepcząc jej że może być spokojna, pan zaraz się otrząśnie. Dla każdego mężczyzny dziecko było szokiem, jakby co najmniej nie wiedzieli oni skąd się biorą dzieci. A skoro pozwolił suczce kopulować z samcami to mógł być świadomy tego, że może się to skończyć ciążą i to wielokrotną. Na takie sytuacje trzeba reagować stanowczo wcześniej, bo dla psów i kotów również istniały tak zwane tabletki dzień po.
- Po pierwsze nie życzę sobie, by nazywał mnie pan "lalka" bo niczyją zabawką nie jestem. - potem wycelowała w mężczyznę palec wskazujący ze złowrogą miną, która nie wróżyła dla niego niczego dobrego. To było jedynie ostrzeżenie, bo nie była kobietą, która będzie pozwalała mężczyznom zwracać się do niej jak do kobiety, która by sobie na to pozwalała. Ona znała swoją wartość w przeciwieństwie do niektórych pań,
- Po drugie jest już za późno by usunąć szczeniaki, poza tym odmawiam wywołania przedwczesnego porodu, bo nie zamierzam ryzykować życia tej suczki. Zatem pozostaje nam jedno wyjście, sunia donosi swoją ciążę do rozwiązania pod pańską opieką, a po urodzeniu odkarmi szczeniaki dopóki będziemy szukać dla nich nowego domu. Mogę oczywiście panu w tym pomóc. A po oddaniu szczeniąt możemy wysterylizować suczkę, zatem nie będzie pan już miał więcej problemu z niechcianym przychodem. Czy taka opcja panu odpowiada? - potem zaś powiedziała jak ona to widzi i co może dla niego zrobić. Było jeszcze wyjście, że on porzuci psinę, odda ją do schroniska, albo zostawi w tej klinice, a do tego weterynarz nie chciała dopuścić. Ta sunia już i tak zbyt wiele stresów przeszła ostatnio, nie chciała dokładać jej jeszcze więcej, bo to tylko zagrażało jej komfortowi psychicznemu i ciąży. A psy również posiadały emocje i uczucia.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wiedział, że ją rozczarował. Nie musiał za wiele mówić, by kobiety z pozycji wzdychających za nim i doceniających jego bezbłędną stylówkę stawały się jego zaciekłymi wrogami. Właściwie miał wrażenie, że wystarczyło się jedynie odezwać, a gdzieś pryskał jego urok wiecznie zamyślonego chłopca. Nic nie mógł poradzić na to, że to właśnie ta pieprzona służba publiczna – to absolutne oddanie pracy strażaka uczyniło go tak cholernie obojętnym.
Początkowo nawet próbował z tym walczyć i zrobić wszystko, by zachować uczucia, ale po którejś interwencji (dobrze pamiętał której) przestał chcieć odczuwać wszystko. Bycie obojętnym na los pokrzywdzonych czy też martwych w wypadkach komunikacyjnych przyszło mu z trudem i wiele razy zapijał wieczorem akcje, ale wreszcie to osiągnął i teraz bywał bezlitosny.
Bywał, słowo- klucz, bo przecież w innym razie nie przygarnąłby w ogóle suki. Miał prawo jednak nie znać jej anatomii i spojrzał na weterynarz z wyrazem absolutnego oburzenia. Jego na studiach nie uczyli, ile psów się rodzi z takiego jednego kundla, a poza tym do cholery, w Australii się działy takie cuda, że wkrótce mogło się okazać, że przygarnął małego kangura, choć jak tak się przyglądał to wyglądało mu to na psa.
- Ona też mnie denerwuje – zauważył buntowniczo, głupi pies, gdyby nie przypałętała się do niego to uniknąłby tej całej niekomfortowej wizyty, która powoli przeradzała się w kłótnię. Nie był ich fanem, zwłaszcza w miejscach publicznych, ale ostatnio nie miał najlepszego okresu. Właściwie buzowały w nim tak różne emocje, że w zwolnionym tempie niemalże widział jak podchodzi do lekarki i nią potrząsa. Z całą pewnością to nie był zdrowy objaw, ale kto powiedział, że Remington na głodzie był kiedykolwiek zdrowy?
I właśnie wtedy Rose popełniła błąd, bo wycelowała w niego palec, który złapał i przekrzywił. Nie zamierzał go złamać ani nic, po prostu ją nastraszyć, bo chyba sobie pozwalała na zbyt wiele, traktując właściciela swojego pacjenta jak niepokornego uczniaka.
- Po pierwsze, gdzie z tymi łapami? – wycedził więc i spojrzał na nią jak na wariatkę. – Może mi pani powie, jak na pięćdziesięciu metrach kwadratowych umieścić tyle psów, co? – parsknął, ale nie był to zbyt przyjemny śmiech. – Bo chyba pani nie ogarnia, że ja pracuję, żyję i nie mam czasu się opiekować szczeniakami, do których nie czuję żadnej więzi emocjonalnej! – ale trochę przeczył sam sobie, bo mimo, że ją chętnie zadźgałby łyżeczką od herbaty, którą popijała to i tak ciągle z troską patrzył na to zwierzę.
Biedna się wplątała w niechcianą ciążę i porzucenie. Zabrzmiało jak jedna z jego byłych, tyle, że akurat on jej nie porzucił, ale i tak nie skończyło się dobrze.
- Nie ma jakiegoś domu samotnej matki dla psów?


Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

Rozczarowanie... mało powiedziane, ona uważała to za tchórzostwo, unikanie odpowiedzialności. Ta psina z jakiegoś powodu go wybrała, albo to on wybrał ją, by się nią zaopiekować, a gdy pojawił się problem to on postanowił oddać suczkę, bo on chciał się opiekować jednym psem, a nie kilkoma. Zatem pewnie gdyby jego dziewczyna zaliczyła z nim wpadkę to też by wystawił ją zza drzwi, bo przecież unikał odpowiedzialności. Tchórz jakich wiele, Rose doskonale znała ten typ, w końcu ją też takowy zostawił gdy okazało się że jest z nim w ciąży. Czy w pewnym sensie utożsamiała się teraz z tą psiną? Niby tak, ale też bez przesady. To nie tak, że mężczyzna stał się w przeciągu paru minut jej wrogiem, po prostu jej ocena w stosunku do jego osoby znacząco się zmieniła, ot co.
- Słucham? Proszę mi wybaczyć, ale gdy przyszedł pan do tego gabinetu z tą sunią to miałam błędne wrażenie, że przyszedł tutaj na oko trzydziestoletni, odpowiedzialny właściciel psa, a nie mały, tchórzliwy chłopczyk, który nie wie dlaczego jego piesek je więcej niż zwykle i rośnie mu brzuszek. - oburzyła się również, bo jak on mógł powiedzieć, że sunia go denerwowała? Ciekawe jakby jej nie przyprowadził do tego gabinetu to co by zrobił gdyby ta zaczęła rodzić. Też by go denerwowała chodząc za nim i skomląc podczas gdy z jej dróg rodnych wyciekałaby krew? Zwierzęta potrzebują wtedy przy sobie kogoś zaufanego, by móc urodzić w spokoju. Zwłaszcza te zwierzęta udomowione, a sunia ewidentnie taka była. I zapewne sporo przeszła w swoim psim życiu. Przekrzywiony palec zabolał, kobieta syknęła z bólu, zaciskając zęby by nie krzyknąć i nie spłoszyć zwierzęcia na stole. Nie mogli stresować tej biednej, ciężarnej psiny.
- Wzywam ochronę, jeżeli pan nie puści mojego palca. - wycedziła jednak przez zęby i pewnie poczuła po chwili ulgę. Ale już ta sytuacja sprawiła, że pewnie jakieś zdanie na jego temat sobie wyrobiła i szybko go nie zmieni.
- Pan chyba mnie nie zrozumiał. Szczeniaki nie zajmą dużo miejsca, poza tym mogłabym panu pomóc w poszukiwaniu dla nich nowego domu, tylko zależy mi na tym, żeby suczka je odkarmiła, a gdy znajdą one nowy dom to możemy ją wysterylizować i więcej problem się nie pojawi. Mogę pomóc w ich doglądaniu, stworzeniu wyprawki, karmieniu suni, wszystko dla ich dobra. - i choć pewnie nie zamierzała spędzać z tym mężczyzną ani chwili dłużej, tak dla psiny była w stanie zaproponować mu swoją pomoc w doglądaniu suki i szczeniąt, dobraniu odpowiedniej karmy i witamin dla psiej mamy, zapewnienia jej wygody i znalezienia domu dla szczeniąt. Widać że kobieta była gotowa do poświęceń i kompromisów w imię swoich wartości. Chciała coś dodać na temat tego, że gdyby on nie miał żadnej więzi emocjonalnej z tymi psami to nie przyprowadziłby do niej tej suni, ale nie chciała mu podsuwać pomysłów, do których mógłby się posunąć.
- Jest jedynie schronisko dla zwierząt, ale pewnie pan wie doskonale jak tam jest. Nie chciałabym umieszczać tam ciężarnej suni. - istniały też domy tymczasowe, ale ciężarnych suk również tam nie przyjmowali. Zaczęła głaskać delikatnie psinkę po karczku, zastanawiając się nad jakimś logicznym rozwiązaniem dla niej. Wiedziała że musi jej jakoś pomóc, w końcu obie są kobietami, a Rose doskonale wie, przez co przechodzi ta psina.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Okazało się, że z gatunku kobiet, które podpadły Richarda Remingtonowi Rose jako nawiedzona pani weterynarz zajmie wysokie miejsce. Tak naprawdę miał wrażenie, że nie spotkał dotąd dziewczyny tak zawziętej i jednocześnie tak durnej. Może i on był mężczyzną, który miga się od odpowiedzialności i był wiecznym dzieciakiem, ale do cholery, nie on wyobrażał sobie idealnego świata w którym strażak na pełnej służbie (i to jeszcze z obowiązkami komendanta) przygarnie do siebie chmarę szczeniaków. Jakiekolwiek by te psy nie były – a podejrzewał, że głupie po matce, która nie umiała się zabezpieczać – to chciał, by znalazły kochający dom. To jest taki w którym ktoś ma na nich czas, a wychodziło, że jeśli to on miał się nimi zacząć zajmować to całkiem prawdopodobne, że skończyłby jak własny zajęty tatuś.
Czego więc ta wściekła weterynarz nie rozumiała?
Myślał, że uda mu się zachować spokój, ale gdy zaczęła sugerować, że nie posiada wystarczającej wiedzy to wybuchnął.
- Laska, czy ciebie już całkiem popierdoliło?! Nie znam się na psach. Nie miałem cudownych i troskliwych rodziców, którzy przygarniali mi kudłate stworzonka. Matka miała alergię i dostałem żółwia. I wiesz co? Jeszcze zdechł! – skoro już zaczynał mówić o swoich traumatycznych przejściach to był znak, że naprawdę zaczyna się denerwować i już teraz mogła się tylko modlić, by nie znalazł zawiniątka w kieszeni i nie naszprycował siebie i psa kokainą. Może wówczas poroniłaby te szczenięta i poszliby razem do mieszkania. Najwyraźniej jednak to szumne prawo wyboru nie dotyczyło zwierząt tylko wściekłych bab z jajnikami. Jak wcześniej był pro choice tak teraz zakazałby im podejmowania decyzji, bo właśnie na przykładzie Rose widział, że jak zaczynają nimi rządzić hormony.
Słodkie psiaki, tak. Na pewno ktoś przygarnie jakiegoś kundla z ulicy, a nie rasowego mopsa, na którego wyda ze trzy wypłaty.
- Masz jakiś dyplom weterynarza? – zapytał więc powątpiewająco. – Bo brzmisz jak naiwna nastolatka, która się rozczula nad pieskami. O jejku, jakie to słodkie, jakie bezbronne i jakie kłopotliwe – prychnął. – Pracuję na pełen etat, prowadzę dość rozrywkowe życie – mało brakowałoby, a dodałby, że zajmuje się kosztowaniem białego proszku. – Jestem po odwyku – stwierdził zamiast tego. To, że był nieudany i że powrócił do nałogu to już była zupełnie inna bajka. – Chcę tą sunię, ale za dwa tygodnie muszę wrócić do roboty, więc wymyśl coś, żeby szczenięta znalazły dom, bo do cholery, nie zostawię ich samych w swoim mieszkaniu! – i mimo, że krzyczał, irytował się i był nieznośny jak przystało na dzielnego i durnego Dicka to widać było, że jakąś troskę tym pieskom okazuje.
Inaczej wziąłby na ręce sukę i poszedł szukać pierwszej kliniki aborcyjnej dla zwierząt w mieście… albo online, na pewno były jakieś tabletki czy jakiekolwiek inne i humanitarne rozwiązanie.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Dick Remington

Ostatnio kobieta często narażała się ludziom, zwłaszcza w klubie Shadow, raz atakując tam klienta, który się do niej przystawiał, innym razem chcąc obronić dziewczynę, która na pewno była zmuszana do tańczenia tam przed napalonymi mężczyznami, choć okazało się, że ona robi to z własnej woli, a Rose nie potrzebnie chciała być bohaterką. Tym razem chciała również być bohaterką i uratować psie życia, bo na tym polegał jej zawód. Poza tym czego ten człowiek nie rozumiał? Że musiałaby podawać suczce dodatkowe suplementy by ją wzmocnić, bo wymuszone poronienie i związane z tym krwawienie było zbyt groźne dla jej psiego życia? Gdyby nie było innych rozwiązań, a jedyne co mogłoby zmniejszyć suni cierpienie, byłoby uśpienie jej to weterynarz zmuszona byłaby to zrobić by jej pomóc, a póki co nie było to konieczne. A mężczyzna ten działał jej już na nerwy. Poza tym halo, pierwszy raz spotkała faceta, mimo tego że powinni być sąsiadami zważywszy na dzielnicę, w której mieszkają, ale cicho sza, to skąd ona ma wiedzieć że on jest strażakiem? Kalendarza ze strażakami nie posiadała, znając życie to miała kalendarz z koniami na ścianie i mam na myśli mustangi tutaj, a nie określenie męskości. Cofnęła się do tyłu, gdy Dick zaczął krzyczeć. Czy miała ochotę wziąć strzykawkę i mu ją wbić, by się uspokoił? Zapewne przeszło jej to przez myśl, ale nie zamierzała póki co sięgać do ostateczności. On okazał się naprawdę zranionym człowiekiem.
- Jeszcze raz proszę o spokój. Rozumiem że miał pan trudne dzieciństwo, może pan nie znać się na opiece nad zwierzętami, czy nad kimkolwiek, zapewniam że wszystkiego można się nauczyć, ale rozumiem pańskie wzburzenie, bo to musi być przerażające posiadanie nagle kilku psów zamiast jednego. A co do żółwia to może był chory, albo karmiono go pryskaną sałatą, która go zatruła, nie wiem, nie badałam go, ale ekshumacja zwłok żółwia po latach nie byłaby dobrym rozwiązaniem. - on był zły, on był na nią wściekły, więc nie wiedziała do czego będzie zdolny się posunąć. Skoro nagle zaczęła mówić o tym co mogło spowodować śmierć żółwia to nie chciała by ten jakimś cudem znalazł kiedyś te zwłoki, czy raczej kości i skorupę po żółwiu i by jej ją przyniósł by udowodniła na co zmarł jej żółw. Sama miała podobną historię, aktorzy, przyjaciele jej rodziców przywieźli im żółwia i podarowali go Rose i jej bratu, a żółw miesiąc później zmarł i nie było to winą karmienia, tylko starości, tamci po prostu pozbyli się problemu i kupili swoim dzieciom nową "zwierzęcą zabawkę", bo nie potrafili zapewne rozmawiać z pociechami o śmierci pupila.
- Proszę zerknąć na ścianę, gdzie są dyplomy, tam znajdzie pan odpowiedź na swoje pytania. - uraził ją więc odparła równie wkurzona, bo jak ktoś śmiał podważać jej kompetencje? Naprawdę wiele osób adoptowało szczeniaki, nie patrząc na to czy są rasowe czy nie. Najgorzej miały tylko czarne psy, miały tak samo złą renomę co czarne koty i to ich zwykle nikt nie chciał. A to było potwornie przykre, bo one również potrafiły kochać, mam taki uroczy przykład u siebie w domu. W jej głowie zaś na dłużej zapisały się słowa "jestem po odwyku" wypowiedziane przez mężczyznę.
- Dobrze, chyba oboje musimy się uspokoić. Przepraszam, trochę mnie poniosło, wszystko już rozumiem, ma pan odpowiedzialną pracę, wymagającą bycia pod telefonem 24/7, jest pan po odwyku, nigdy wcześniej nie miał pan zwierząt, zrobimy tak... - musiała coś wymyślić szybko, znaleźć rozwiązanie na poczekaniu. Spojrzała w oczy tej suni, zrobiła kilka oddechów, próbując znaleźć rozwiązanie idealne i wydawało jej się że takowe znalazła, pytanie tylko czy mężczyzna je zaakceptuje.
- Zajmę się nią, przygarnę tę sunię pod swój dach, zaopiekuję się nią i szczeniakami, czego może być pan pewien, w końcu jestem weterynarzem i u mnie będzie miała doskonałą opiekę. Ale pan przygarnie ze schroniska byłego psa policyjnego, staruszka o wielkim sercu. On pomoże panu utrzymać się w ryzach, dzięki niemu nauczy się pan odpowiedzialności za drugą istotę... - miała na myśli pewnego staruszka, czarnego labradora ze schroniska, który już ślepł wraz z wiekiem i którego również leczono z uzależnienia od narkotyków. Naprawdę kiedyś psy szprycowano narkotykami by je wykrywały, obecnie są inne metody szkolenia, a przynajmniej tak podają podręczniki o tym mówiące. Była pewna, że ci dwaj będą mogli sobie pomóc, bo nie oddałaby mu pod opieki suczki ze szczeniakami ze świadomością, że ten mężczyzna w trakcie kryzysu znów zacznie brać i narazi psy na niebezpieczeństwo. A tak to będzie brał kreskę wraz z labradorem, hue hue, przepraszam za ten czarny humor, naprawdę.
happy halloween
nick
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Mimo wszystko wiedział, że przesadzał. To jednak leżało po trochu w jego charakterze. Nigdy nie był człowiekiem szalenie spokojnym bądź ułożonym i trudno mu było zachować dobre relacje z kimkolwiek, bo jedyne na czym się znał wiązało się ze sportami ekstremalnymi. Te zaś były raczej walkami w klatkach, więc nauczył się, że agresja to jedyne słuszne rozwiązanie. Nawet w jego pracy ludzie traktowali go nieco jak idiotę, bo był dzieckiem bogatych rodziców i wymarzył sobie posadę strażaka. Nic więc dziwnego, że z biegiem czasu stał się szorstki i sarkastyczny, a wizja posiadania niezliczonej ilości psów przeraziła go bez reszty i musiał zachować się po swojemu.
To jest tak, żeby dziewczyna (swoją drogą ładna i oddana pracy, a takie lubił) była o krok od wezwania policji. Musiał tego uniknąć, bo zapewne nie wytłumaczyłby się im do przyszłego roku ze swoich badań krwi, a przecież jedyne czego się wystrzegał to bycie karanym. Wówczas swój piękny sen o strażaku mógł sobie na zawsze wsadzić między bajki. Może dlatego postanowił nieco odpuścić i dać jej trochę więcej przestrzeni.
Nie do końca rozumiał czemu właśnie to zakończyło się rzewną historyjką o swoim żółwiu, ale przecież nie wymyślał. Naprawdę miał zwierzątko i skończyło marnie, a był wręcz przekonany, że w tym wypadku to jego matka maczała palce w odejściu tego przyjaciela. Wszędzie walały się prochy i był przekonany, że Tom (bo tak go nazwał) dokonał żywota na skutek przedawkowania. Z tego też powodu mimo jego durnych żarcików bądź myśli nigdy nie dopuściły zwierzęcia do swojego zepsucia. Truć to się mógł on i ludzie odpowiedzialni za siebie, zaś zwierzęta wydawały mu się istotami z zupełnie innego, lepszego świata, więc nie zamierzał nikomu pozwolić na to, by ich krzywdzić.
Mimo że chętnie nadal podebatowałby nad aborcją na suczce. Nie mógł nic poradzić na to, że współczuł temu psu tej odpowiedzialności.
Sam na wieść o tym, że zostanie ojcem celebrował kreskami i potem skończyło się to tragicznym poronieniem, więc rozumiał, że bycie psią matką brzmiało jak jakiś horror. Albo tak sobie wmawiał, bo co on miał wspólnego z tymi zwierzętami?
- Moja matka go naćpała kokainą i zdechł, a poza tym spuściła go w toalecie, więc z ekshumacją będzie trudno – zauważył grobowym tonem. Może i gdyby taka możliwość to jeszcze by go wykopał, ale pewnie jego truchło pływało sobie gdzieś po oceanie, a on chyba nie był w stanie go wyłowić, nawet pod wpływem swoich ulubionych prochów.
Zerknął na dyplomy, usiłując się uspokoić i stwierdzić, czy są prawdziwe. Sam swojego czasu takie sobie kupował, zresztą tatuś załatwiał mu korepetycje ciągle, by nie wychodził na debila, którym jednak był wciąż. Kiwnął jednak głową i postanowił nie podważać jej kompetencji, zwłaszcza że wreszcie zaczynała mówić do niego z sensem.
- Zapewnię pani odpowiednie środki. Na to mnie stać – zauważył, bo pieniądze przecież nie były żadnym problemem, chodziło o tę odpowiedzialność, która zwykle go zżerała i doprowadzała do nieciekawych skutków ubocznych. Dlatego też uśmiechnął się, gdy znalazła rozwiązanie i choć pies policyjny (dosłownie) nie brzmiał zbyt dobrze, zwłaszcza jeśli był szkolony do znajdywania prochów to zaklaskał.
- Niechaj będzie. Kiedy mogę go wziąć i podrasować u pani? – pewnie trzeba było załatwić mu kontrolę, odrobaczanie i trochę postawić go na nogi, zwłaszcza gdy był stary.
Nie sądził jednak, że nadejdzie kiedyś w jego życiu czas, gdy będzie ekscytował się nie tyle na myśl o spotkaniu z dziewczyną, ale z weterynarzem z prawdziwego zdarzenia. Tak przynajmniej przyjął dla własnej beztroski, skoro miała załatwić mu odpowiedniego psa.

Rose Hepburn
ODPOWIEDZ