mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
#8
Życie raz daje, raz odbiera. O tym Willow przekonała się już nie raz i to bardzo boleśnie. Dało jej Philemona, ale odebrało siostrę, dało jej kogoś, kogo obdarowała uczuciem, ale było nieodwzajemnione, dało jej talent, ale odebrało możliwość grania dla tłumów. Chociaż to ostatnie sama sobie odebrała, decydując się postąpić tak, a nie inaczej. Istnienie Philemona w jej życiu wynagradzało jej to jednak z nawiązką. Chłopiec żył jednak z wyrokiem śmierci i ta świadomość przypominała o sobie z każdym dniem coraz mocniej. Wykonanie wyroku zbliżało się bowiem coraz bliżej, nieubłagalnie, choć po cichu, jakby chciało uderzyć znienacka, choć wszyscy w tym domu wiedzieli, że to się stanie.
Wydawać się mogło, że Willow powoli wychodziła na prostą, zwłaszcza, że jedna sprawa wydawała się iść zgodnie z planem, czyli sprzedaż farmy. Był chętny, dogadywali warunki finansowe i nie tylko, i wszystko wskazywało na to, że dojdą do porozumienia. Jeden problem z głowy. Aż miała ochotę namówić Achillesa by wrócili do poprzedniego domu, gdzie jakoś łatwiej było funkcjonować obok siebie. Ostatnio mało widywała mężczyznę, z którym przyszło jej dzielić dom i życie. Przesiadywał w pracy po godzinach, a przynajmniej tak twierdził. Była niemal pewna, że kłamie. Wcześniej aż tyle czasu pracy nie poświęcał. Była pewna, że kogoś ma, choć nie rozumiała czemu to ukrywał. Zachowywał się jak zdradzający mąż. A choć mogli na małżeństwo wyglądać, to z całą pewnością nim nie byli. Z uczuć Willow też raczej sobie nie zdawał sprawy, więc to nie było tak, że nie chciał jej ranić. A może... Nie chciała się tym zadręczać, skupiała więc swoją uwagę na Philemonie i na skrzypcach. Grała tak dużo jak tylko mogła, aż krwawiły jej palce. Gdy po raz pierwszy zauważyła te drobne ranki, aż się zaśmiała, bo czuła się jak wtedy, kiedy była dzieckiem i ćwiczyła całymi dniami, żeby tylko opanować grę. Nie zapomniała, palce tańczyły na strunach jak szalone, wygrywając najbardziej skomplikowane utwory, ale jej było mało. Musiała być bezbłędna, perfekcyjna, jeśli miała wrócić do grania dla ludzi, odzyskać miejsce w orkiestrze.
Philemon zajmował pozostałą część czasu Willow. Doceniała każdą sekundę spędzoną z nim, nie okazywała zniecierpliwienia, gdy chciał by przeczytała mu po raz kolejny tą samą bajkę, albo gdy zadawał serię pytań "a dlaczego...". Wiedziała, że to już niedługo. Ktoś kto widywał go okazjonalnie by nie zauważył, ale ona widziała, że męczył się szybciej, że ciężej mu się oddychało, że jest słabszy i bledszy. Ktoś powiedziałby, że się pewnie przeziębił, ale to nie było to. To zbliżał się jego czas.
Odczekała aż Achilles położy Philemona spać, mając nadzieję, że dziś nie będzie musiał wychodzić do pracy. Zbierała się do tej rozmowy od kilku, może kilkunastu dni. Chciała mieć już ją za sobą, bo nie była czymś łatwym. A może będzie banalna, w końcu przecież i tak ich drogi się rozejdą po wszystkim. Pewnie on nawet o niej nie pomyśli, dlaczego by miał. Jej osoba wiązała się z dwiema miłościami Achillesa, jego żoną a jej siostrą i jego synem, który stał się i jej dzieckiem. Była łącznikiem z tym co bolesne i smutne. Jakże egoistycznym z jej strony by było, gdyby próbowała go przy sobie zatrzymać tylko dlatego, że coś do niego czuła.
Na stole stała miseczka z ciastkami w kształcie dinozaurów. Philemon zażyczył sobie ciastek właśnie w tym kształcie, dlatego kilka miesięcy temu Willow przeszukała internet i znalazła takież foremki. Od tamtej pory nie było mowy o innym kształcie niż dinozaury. Nawet na Święta poza tradycyjnymi choinkami i gwiazdami, były tez brontozaury i jurajska ferajna.
- Chilly... pogadamy? - zapytała stawiając na stole dwa kubki z gorącą czekoladą i piankami. Nerwowo zerknęła na mężczyznę, czy nie szykuje się właśnie do wyjścia. "Nie wychodź dziś, proszę", pomyślała.

Achilles Cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Rozbiegane myśli nazbyt szybko pochłaniały jego umysł, gdy zalegał w dobrze mu znanych ścianach jednopiętrowego domu we Fluorite View. Kran psuł się niedostatecznie często, śmieci nie trzeba było wynosić co pięć minut, a Philemon nie był już tak żwawy, jak niegdyś i wolał oglądać w spokoju bajki, niż bawić się na placu zabaw za domem. To stawiało Achillesa w niekorzystnej sytuacji, bo w jego głowie zaczęło robić się aż za dużo miejsca na myślenie o przyszłości - o tym, co oznacza osłabienie chłopca i co ze sobą niesie. Własny umysł działał więc przeciwko niemu, nakazując mu coraz intensywniej rozmyślać o planach nieuwzględniających w sobie Philemona i to wpędzało go w posępny nastrój. Dlatego właśnie nie lubił bywać w domu, pewien był bowiem, że ten spokój go zabije. Za mało miał tu zajęć, które skutecznie odseparowałyby jego myśli od niechcianych rozważań.
Dzisiaj jednak nie mógł nic poradzić, dzisiaj miał tu zostać, przynajmniej fizycznie, bo krążąc palcami dłoni po smukłym ekranie telefonu, oddalał się mentalnie daleko poza te cztery grube ściany, wypełnione aromatem ciastek i ciepłej czekolady. Dopiero melodyjny głos rudowłosej sprowadził go na nowo do miękkiego i rozłożystego fotela o barwie zgniłej zieleni, w jakim siedział od kilkudziesięciu minut i zaraz też nakazał mu z niego powstać. Znalazłszy się przy niej po zaledwie trzech sprężystych krokach, sięgnął po jedno ciastko układające się w velociraptora i posłał jej pogodne spojrzenie. - Nie mów, że teraz musimy szukać foremek z maszynami budowlanymi - wystudiowane przerażenie zagościło na jego twarzy, już po chwili ustępując miejsca szczeremu rozbawieniu. Jak wiadomo, każdy dzieciak w końcu wpada w fazę uwielbienia dla placów budowy, wiążąc z nimi swą przyszłość i ściągając tym samym na rodziców ból głowy. Czuł naturalnie, że Willow za moment poruszy znacznie ważniejszy temat, taki, w którym na próżno było doszukiwać się śmiechu, ale wolał moment ten przeciągnąć jeszcze nieco w czasie i na ile to tylko było możliwe, rozcieńczyć jego powagę pierwszym lepszym żartem.

Willow Kelly
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Ich wspólna droga dobiegała końca. Przestała się łudzić, że Achilles zechce z nią zostać. Dlatego powoli, acz konsekwentnie zamykała swoje sprawy w Lorne Bay. Sprzedaż rodzinnej farmy i zapewnienie stabilności rodzicom. Spotkania z przyjaciółmi, będące zapowiedzią pożegnania. Rozmowa z Achillesem. Miałą mu wiele do powiedzenia, ale nie była pewna, czy wszystko odważy się powiedzieć. Niby układała w myślach swoja przemowę setki razy, znając na pamięć niektóre zdania, ale wiedziała, że wiele będzie zależeć od jego reakcji. Nie mogła też powiedzieć czegoś, co mogłoby zniszczyć ich relację na te ostatnie kilka tygodni. Musiała się powstrzymać ze zdradzeniem swoich uczuć do niego, bo potem czułby się w jej obecności skrępowany. A ich obowiązkiem było zapewnienie Philemonowi spokoju na ostatnim odcinku jego krótkiego życia.
Planowanie pomagało Willow się z tym uporać. Wydawało jej się, że w ten sposób panuje nad sytuacją. Od miesięcy miała gotową torbę do szpitala dla siebie, Philemona i Achillesa. Co jakiś czas tylko podmieniała w niech ubrania na świeże. Wiedziała co będzie trzeba załatwić, mając w pamięci formalności związane z pogrzebem siostry. Technicznie była gotowa. Ale wiedziała, że gdy przyjdzie co do czego, to i tak będzie to jak zderzenie z tirem. Już raz to przeżyła. Obserwowała jak jej siostra gaśnie w szpitalnym łóżku. Pamiętała każdy dzień od momentu przyjścia na świat Philemona. Jak przez niemal rok była z nim sama. A potem wrócił Achilles i jej życie stało się pełne.
Teraz siedział przed nią, próbując żartować, ale znał ją, wiedział co oznacza jej smutne spojrzenie.
- Już nawet szukałam. – uśmiechnęła się. Ta dziwna potrzeba spełnienia każdego, nawet najmniejszego marzenia umierającego dziecka. Jakby to miało mu jakoś pomóc, cokolwiek zmienić.
- Wiesz, że nie o tym… – westchnęła. Wyrzuć to z siebie w końcu – Chcę porozmawiać o… tym co dalej. Nie chcę tego odkładać, bo potem może nie być już okazji. – zaczęła, by jakoś wytłumaczyć się z tej rozmowy. Czuła, że Achilles zdolny jest do tego, by znów zniknąć bez słowa, tak jak cztery lata temu. – Za kilka tygodni mam przesłuchanie do orkiestry Filharmonii w Sydney. Dlatego tak ćwiczę, choć wiem, że właściwie mam to miejsce. Już wtedy miałam… kłamałam w sprawie wyników przesłuchania kilka lat temu. Przyjęli mnie wtedy, ale Celeste zachorowała i gdybym powiedziała prawdę, to by minie pozwoliła się sobą zająć. Więc powiedziałam, że mnie nie przyjęli. To w sumie nawet było przykre, że wszyscy uwierzyli. – prychnęła cicho… jakby nikt w nią nie wierzył, że jest dość dobra. – Nie żałuję. Dzięki tej decyzji mogłam zostać mamą Philemona, poznać lepiej ciebie i w ogóle… Te kilka lat które spędziliśmy jako rodzina, było naprawdę super, choć nie było łatwo. Ale to się niedługo skończy. Dostaliśmy i tak więcej czasu niż ktokolwiek zakładał. Phily to wojownik jakich mało. I zostanę z wami do samego końca. Ale potem wyjadę. – spuściła wzrok na swoje dłonie, które trzymała nerwowo splecione na stole. Szczupłe palce z rankami na opuszkach od strun drżały lekko. Denerwowała się. Ale musiała to wszystko powiedzieć.
- Nie mam złudzeń, nie jestem naiwna i wiem, że nasze drogi się potem rozejdą. Ale wiedz, że jesteś dla mnie bardzo ważny i zależy mi na tobie. I jeśli będziesz czegoś potrzebować, to zawsze ci pomogę, niezależnie od tego czy będziesz potrzebować pomocy w przyszyciu guzika, czy kogoś, kto zawiąże ci krawat, gdy będziesz brać ślub z dziewczyną swoich marzeń. Jesteśmy rodziną i zawsze nią będziemy. Tylko ten jeden raz muszę pomyśleć o sobie i spróbować spełnić moje jedyne marzenie. – oczy jej się lekko zaszkliły. Boże, jak ona nie chciała go stracić, jak bardzo chciała, by on w niej dostrzegł kogoś więcej niż siostrę zmarłej żony, niż przybraną matkę jego syna, niż przyjaciółkę. – Rozumiesz, prawda? – zapytała z nadzieją. Bała się jego reakcji.


achilles cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Mając świadomość, że prędzej czy później dotrą do tego momentu, kiedy to odkryć będą zmuszeni przed sobą dotychczas skrywaną prawdę, i tak nie był gotowy. Niczego nie był w tej sytuacji pewny i to chyba frustrowało go najbardziej - że jego odpowiedź uzależniona będzie od obecnego nastroju, od napływu chwili, od wynurzeń Willow i jej uśmiechu bądź łez rozgoryczenia. Teraz, po wyrazie jej twarzy czując już, że oto właśnie dobrnęli do tego nieuchronnego punktu mającego być już prawie końcem zmagań, jakie zesłała na nich choroba Philemona, wypuścił głośno powietrze z płuc, zajął miejsce przy stole i czekał. W ciszy wsłuchując się w jej słowa i wpatrując się w nią w skupieniu, chłonął każde zawahanie, każde załamanie głosu, każdą niepewność bijącą z barwy jej tonu, a kiedy jej oczy niespodziewanie zabłyszczały szeregiem wstrzymywanych łez, prędko przeniósł swe spojrzenie na powierzchnię stołu zasłaną dwoma parującymi kubkami z ciepłą czekoladą, na których to zatrzymał się na dłuższą chwilę. - Rozumiem - przytaknął po nieznacznej chwili, podczas to której próbował zebrać myśli i odnaleźć w sobie siły na kontynuowanie tej rozmowy. Posłał jej nawet lekki i pokrzepiający uśmiech, wracając do niej w końcu swym wzrokiem i jeszcze przez kilka niedługich oddechów wpatrując się w nią bez słowa. - Nie będę mówić, że powinnaś była odejść te kilka lat temu i wykorzystać szansę, którą ci dali, bo… ostatecznie to tylko ty wiesz, co jest dla ciebie najlepsze. Szkoda tylko, że nic nie wspomniałaś, wiesz? Znaleźlibyśmy przecież jakieś rozwiązanie, Celly strasznie by się teraz na ciebie wkurzyła, już widzę wyraz jej twarzy, kiedy jej o tym mówisz - postanowił zacząć od samego początku, decydując się na lżejszy temat i nieznaczne rozbawienie, malujące się na jego twarzy za sprawą wspomnienia Celeste. Jak długo mógł jednak rozładowywać atmosferę żartami, skoro tak wiele istotnych kwestii czekało na jego uwagę? - Oczywiście będę trzymać za ciebie kciuki na tym przesłuchaniu i… dobrze zrobiłaś, decydując się wrócić, jestem z ciebie naprawdę dumny - przyznał z pogodnym wyrazem twarzy, wstając od stołu i zbliżając się do kobiety, by delikatnie otoczyć ją przedramieniem i na jej miedzianych włosach przykrywających czubek głowy złożyć niezwykle krótki, ale też przy tym niezwykle czuły pocałunek. Nie wracając na wcześniej zajmowane miejsce, zniżył się do klęku i pozwolił sobie objąć jej kruchą dłoń, by następnie wzrokiem napotkać jej oczy, z których to nie ściągnął go ani na moment. - Tym razem nie musisz rezygnować, wiesz? Jeśli wolałabyś już teraz, no wiesz, odejść i zająć się sobą, to ja to wszystko zrozumiem i będę cię w tej decyzji wspierać. Jakoś tu sobie damy radę. Albo jakbyś chociaż na kilka dni chciała zniknąć, odpocząć od tego wszystkiego… Coś się wymyśli, znajdziemy jakieś sensowne rozwiązanie - zapewnił ją spokojnie i ułożył kąciki ust do kolejnego dobrodusznego uśmiechu. Nie chciał, by po raz kolejny robiła coś wbrew sobie i rezygnowała z wielkiej szansy, choć niezwykle ciężko było mu wyobrazić sobie, jak to miałoby być bez niej. - Skoro… skoro tak jak powiedziałaś, to twoje jedyne marzenie, to naprawdę Willow, nikt nie będzie stać ci już na przeszkodzie w jego realizacji, no, a na pewno nie ja - oznajmił jeszcze, tym razem spojrzeniem odpływając gdzieś za nią, w bliżej nieokreślone miejsce. Czuł lekkie rozgoryczenie - tym, że tego wcześniej nie dostrzegł. Że chyba egoistycznie ją przy sobie trzymał. Że najwidoczniej nie była szczęśliwa i przez wszystkie te lata żyła właśnie tym jednym, jedynym marzeniem mogącym przynieść jej spełnienie i radość. Tak to przynajmniej w jego odczuciu zabrzmiało.

Willow Kelly
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Uśmiechnęła się na wspomnienie siostry, doskonale wiedząc co Achilles miał na myśli.
- Dlatego jej nie powiedziałam. Jeszcze sama by mi bilet kupiła i spakowała walizkę. – znali ją oboje, wiedzieli, że gdyby Celeste znała prawdę o przesłuchaniu Willow, to nigdy by się nie zgodziła na poświęcenie siostry. A ona miałaby do końca życia wyrzuty sumienia, że pomyślała o sobie, a nie o siostrze i siostrzeńcu, który finalnie został jej synem. – Ale nie żałuję tego kłamstwa. Ani niczego potem. – dodała. Nie chciała by myślał, że traktowała ostatnie lata jak jakąś karę, coś do czego się zmusiła. Tak nie było.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego. Był z niej dumny… to wiele znaczyło. Jego opinia była dla niej ważna, choć mógł pomyśleć inaczej, skoro tak długo się z tym wszystkim przed nim kryła. Nie chciała go rozczarować, nie chciała by pomyślał, że nie chce tu być.
Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, gdy ją przytulił. Znała dobrze jego zapach, ale rzadko, zwłaszcza od powrotu do Lorne, byli tak blisko siebie. Tym trudniej było się jej z nim żegnać, nawet jeśli to faktyczne pożegnanie miało być za kilka tygodni. Teraz był moment wyznań i gdy był tak blisko zapragnęła powiedzieć mu wszystko, wszystko co leżało jej na sercu, zdradzić swoje uczucia. Ale była tchórzem, bała się odtrącenia, choć była na nie przygotowana. Co innego myśleć o czymś, a co innego to usłyszeć.
Był teraz tak blisko, tak jak tego pragnęła. Był jej rodziną, jedną z najbliższych osób na świecie, a kiedyś tak bardzo go nie znosiła. Ostatnie tygodnie oddalił się od niej, miał swoje tajemnice, których nie chciał jej zdradzić, tajemniczą znajomą, o której wspominał Philemon. Willow czuła się porzucona, ignorowana, ale teraz, to jego spojrzenie jej to rekompensowało. Jak niewiele potrzebowała, odrobiny jego uwagi i bliskości.
Pokręciła głową, gdy powiedział, że może już teraz wyjechać.
- Nie. – jej głos był stanowczy. Wiedziała, że nie mówi tego by jej dopiec, by ją przegonić, ale z troski o nią. A jednak zabolało trochę, że mógł pomyśleć, że byłaby zdolna do zostawienia swojego dziecka w ostatnich dniach jego życia. – Nie zostawię syna. On jest, był i będzie najważniejszy. Ważniejszy niż muzyka. Gdyby to mogło mu uratować życie, to nigdy więcej nie dotknęłabym skrzypiec. – miała łzy w oczach. – Tamci poczekają. A jeśli nie, to nie są warci zachodu. – dodała. Byłaby wyrodną matką, gdyby zostawiła synka samego. Jakby mu to wytłumaczyła? Że musi się zająć swoją karierą? Może Philemon by zrozumiał, może sam by ją namawiał do wyjazdu, był takim mądrym chłopcem. Ale w ostatnich chwilach życia powinien mieć przy sobie mamę i tatę. Nawet jeśli to będzie dla nich wszystkich najtrudniejszy moment.
Nie była pewna czy to nie złudzenie, ale odniosła wrażenie, że Achilles jest jakby rozczarowany tym, że nazwała granie jedynym marzeniem. I złapała się na myśli, że gdyby poprosił, by została, to by została tak długo, jak chciałby by była obok, nawet do końca życia, nawet jakby miała obserwować, jak wiąże się z jakaś kobietą, nawet jakby miała być przy nim na jego ślubie. Zostałaby, masochistycznie by została, bo nie umiała wyzbyć się z głowy i serca tego ziarenka nadziei, że kiedyś by odwzajemnił jej uczucia. Dlatego kierowana jakimś dziwnym impulsem, pogładziła go po policzku z czułością i pochyliła się, by go delikatnie pocałować, w policzek, ale tuż przy samych ustach.
- Jedyne na jakie mam wpływ… jedyne jakie ma szansę się spełnić. Nie jesteś przeszkodą Chilly. Nigdy nie byłeś. Jesteś marzeniem, które jednak wiem, że się nie spełni. Bo nie jestem nią. A niedługo tym trudniej ci będzie na mnie patrzeć, bo będę ostatnim co będzie cię wiązać z bolesnymi wspomnieniami. Potrzebujesz kogoś, z kim zaczniesz nowy, lepszy rozdział. Nawet, jeśli to łamie mi serce. – być może powiedziała zbyt wiele, na pewno więcej niż planowała. Ale przecież nie wyznała mu miłości, nie wprost. Szkoda, że to wszystko nie mogło być łatwiejsze, dziewczyna poznaje chłopaka, chłopak poznaje dziewczynę. Ich historia była zbyt zagmatwana i Willow miała wrażenie, że nie miała nawet prawda czuć, tego co czuła. Bo on był mężem jej siostry.

achilles cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
- I odprowadziła prosto do samolotu, nawet ochrona by jej nie zatrzymała - dopełnił tę wizję o własne podejrzenia, przyozdabiające jego twarz przelotnym uśmiechem. Celeste była uparta, tego odmówić jej nie można było. Podobnie uparta co Willow, co nigdy Achillesowi nie umknęło, mimo że rudowłosa tak zarzekała się, że z siostrą była jak z dwóch różnych światów.
Przez moment faktycznie poczuł się niesprawiedliwie, może nawet w pewien sposób pokrzywdzony za to zatajanie prawdy, choć potem brutalnie dotarła do niego świadomość, że sam nie mówił jej przecież wszystkiego. I co więcej, wcale nie zamierzał takowego stanu rzeczy zmieniać, uważając, że prawda wyrządzała czasem tylko więcej niepotrzebnych szkód.
Wyczuwalnie napiął mięśnie całego ciała, gdy przyozdobiła Philemona mianem swojego syna, co nagle wydało się mu się… nieodpowiednie. Pojął bowiem, jak bardzo skrzywdził ją tamtą decyzją o ucieczce, te kilka lat temu zaraz po śmierci Celeste. Gdyby wówczas wziął odpowiedzialność za swoje czyny i swojego syna, oszczędziłby jej teraz tych wszystkich zmartwień. Byłby tu sam, zapewne jak nigdy wcześniej odczuwając pustkę i uwłaczającą samotność, ale przynajmniej nie niszczyłby nikomu innemu życia. Nadciągająca śmierć Philly’ego miała już na zawsze odcisnąć na rudowłosej swe piętno, co teraz nie dawało mu spokoju. Umocniły to jeszcze jej następne słowa i ta niespodziewana bliskość, która na krótki moment, zaledwie kilka oddechów i uderzeń serca, odjęła mu rozum. Wyobrażał już sobie, jak sięga ustami do jej karminowych warg, jak daje w pełni pochłonąć się pocałunkowi, który wisiał nad nimi od tak dawna, który poniekąd był im przeznaczony. Ale potem raptownie zszedł na ziemię, a niepoważne mrzonki dotychczas dzierżone stały się ledwie smugą, bo wspomniała o niej. Wstał gwałtownie i wykonał kilka kroków w tył, by następnie odwrócić twarz w miejsce, do którego nie docierał jej wzrok. - Nie wiesz kogo mi potrzeba, Willow - oznajmił być może zbyt ostro, niż zamierzał, co dopiero po chwili sobie uzmysłowił. - Nie wiem, po co to wszystko mówisz, czy to zmyślny eufemizm na zwykłe “spadaj”, czy naprawdę wierzysz w te brednie, ale na miłość boską, gdyby nie jej choroba, nigdy nie bylibyśmy razem - kontynuował, czując narastającą złość. Na siebie, na nią chyba trochę też, na wszystkich i wszystko. Bo nic nie było w porządku, nic nie było tak piękne i podniosłe, jak to przedstawiła. Nic też zarazem nie było tak proste. - Bo ja z nikim nie umiem być, Willow. Żadnej “dziewczyny moich marzeń” nigdy nie będzie, żadnego ślubu tym bardziej. Nic - dopiero teraz wbił w nią rozzłoszczone spojrzenie, w którym to jednak przede wszystkim skrywało się zagubienie, a także rozczarowanie samym sobą. Bo przecież nie miał się unosić, miał wysłuchać jej w spokoju, miał zachować się rozsądnie. Wypuścił z mocą powietrze z płuc i przejechał dłonią po twarzy, stwierdzając, że najlepszym rozwiązaniem będzie ucieczka. Nie taka jak niegdyś, niedająca nikomu znaku życia z jego strony, a chwilowa, by ochłonąć i zapanować nad myślami. - Dzięki za tę czekoladę. Idę się położyć, jutro przecież musimy być w dobrej formie - zauważył mechanicznie, ze wszelkich sił starając się nie okazywać już żadnych emocji. Zupełnie nie miał pojęcia, gdzie te by go zaprowadziły, a niekoniecznie chciał to testować. Nie dzisiaj. Wykonał kilka kroków w stronę pokoju, kiedy to jednak raptownie się zatrzymał, zwracając twarz delikatnie w jej stronę. - I Willow? Nigdy nie będzie mi trudno na ciebie patrzeć, nieważne co się stanie.

Willow Kelly
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
- Tak. – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie siostry. Były sobie bliskie, jedna za drugą skoczyłyby w ogień. I Celeste nie pozwoliłaby jej zaprzepaścić szansy na spełnienie marzeń, dlatego Willow nie mogła jej powiedzieć prawdy. Po prostu znała siostrę zbyt dobrze i wiedziała, że gotowa byłaby udawać, że wszystko jest dobrze, że czuje się lepiej, że właściwie jutro wstanie o własnych siłach z łóżka, a za tydzień przebiegnie maraton. Dlatego podjęła taką, a nie inną decyzję. I jej nie żałowała. Gdyby postąpiła inaczej, nie umiałaby sobie spojrzeć w oczy. Miałaby grać w Wiedniu czy Paryżu, gdy jej siostra by umierała w szpitalu? To nie było w stylu Willow.
Jedyne czego żałowała w przypadku Philemona to tego, jak krótko dane mu było żyć na tym świecie. To było nie sprawiedliwe, jakby los sobie z nich wszystkich zakpił. Pozwolił im poznać tego cudownego małego człowieka, dać na próbę, ale bez możliwości zdobycia pełnej wersji. Nawet jeśli przez te cztery lata było ciężko, nawet jeśli kosztowało ją to wiele wyrzeczeń, to jednak nie chciałaby dla siebie innej drogi.
Gdyby ją pocałował… to mogłoby zmienić wszystko. Ona nie miała nigdy odwagi by zrobić pierwszy krok, zbyt niepewna siebie, swojej wartości, by wierzyć, że on mógłby tego chcieć. Ale jeden pocałunek mógłby sprawić, że zmieniłaby każdy swój plan, zostałaby, albo spróbowałaby namówić, by on pojechał z nią. Dałoby jej to nadzieję, że to może się udać. Że on też mógłby ją pokochać. Nawet jeśli to nie było do końca właściwe. Bo przecież jeszcze cztery lata temu całował jej siostrę.
Odsunęła się, gdy tak wybuchł, nieoczekiwanie, jakby powiedziała coś niewłaściwego albo coś niewłaściwego zrobiła. Nie rozumiała. Czy błędnie zinterpretowała to, że znikał na całe dnie? Czy naprawdę nie miał nikogo?
- To nie tak… – musiała coś powiedzieć, coś co go zdenerwowało. Dlaczego pomyślał, że chce by spadał. Wprost przeciwnie, prawie powiedziała mu, że go kocha. Czy on nadal nie otrząsnął się po śmierci Celeste? Myślała, że to już dawno za nim, że się z niej wyleczył, choć o niej nie zapomniał. Chciała powiedzieć coś więcej, ale jedynie patrzyła na niego, szeroko otwartymi oczami, łapiąc jego spojrzenie i próbując zrozumieć.
Wiedziała jednak jedno, że nie chce by odchodził, nawet jeśli tylko do sąsiedniego pokoju. Poczuła przypływ odwagi, jakiego nigdy nie czuła, być może potrzebowała takiego impulsu by zrzucić z siebie ten ciężar. I jakby jeszcze ją utrzymując w tym przeświadczeniu, że to jest dobry pomysł, powiedzieć wszystko na raz, bez względu na wszystko, powiedział, że nie będzie to dla niego trudne, patrzeć na nią. Dlatego podeszła do niego i wyciągnęła dłoń w jego stronę.
- Nie idź… proszę. Pozwól mi wyjaśnić. – pozwoliła sobie złapać jego dłoń, lekko, nie ściskając jej niemalże – Masz rację, nie wiem kogo ci trzeba, ale mylisz się i to co powiedziałam, nie znaczy „spadaj”. Zależy mi na tobie i to bardziej niż powinno. Bo wiem, że gdyby nie jej choroba, to by tutaj nas nie było. Pewnie nadal ledwo bym cię tolerowała, uważając, że na nią nie zasługujesz. Bo Celeste była najlepsza, lepsza od nas wszystkich. Ale wybrała ciebie i pokochała całym sercem i nie chciała, byś był samotny. A ja… ja już wiem co ona w tobie widziała. I wbrew wszystkim zasadom, wbrew temu co wypada… – uniosła spojrzenie by popatrzeć Achillesowi głęboko w oczy – zakochałam się w tobie. Nie planowałam tego, nie chciałam tego i nie zamierzałam ci tego mówić. Ale nie martw się, to nic nie zmienia, najważniejszy jest teraz Philemon. – poczuła, jakby ogromny kamień spadł jej z serca, choć czuła, że za chwilę zostanie ono złamane na milion kawałeczków. Była na to gotowa, przygotowywała się na to od miesięcy. Podejrzewała, że on zaraz wyjdzie i będzie jej teraz unikać. Wycofała więc dłoń, jakby dając mu sygnał, że jest wolny, że może zrobić co zechce, że nie jest jej nic winien. Zdobyła się na to wyznanie dla siebie, by samej uwolnić się od tego ciężaru tajemnicy.


achilles cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Właśnie ze względu na to, jak bliskie sobie niegdyś były, Achilles nie pozwalał błądzić swym myślom po tych konkretnych rejonach. Nie chodziło tu już nawet o fakt samego, niepodważalnego podobieństwa, objawiający się czasem to w barwie głosu, to specyficznej mimice twarzy sióstr Kelly, a przede wszystkim o wrażenie, że wyrządziłby Celeste niewybaczalną krzywdę. W sercu swym bowiem od zawsze miała miejsce tylko dla pięciu osób - swych rodziców, siostry, Achillesa i przez nieznaczny ułamek sekundy także Philemona. Jak okropnie musiałaby się więc poczuć, widząc jak ponad połowa z tych osób układa sobie życie wspólnie, bez niej, brutalnie zrzucając ją w odmęty zapomnienia? Często opowiadał o niej Philemonowi. Próbował przypomnieć nie tylko synowi, ale i samemu sobie kolor jej włosów błyszczących w promieniach słonecznych, najmniejsze drgania jej głosu podczas niekontrolowanego śmiechu i to, jak zabawnie okazywała innym swą złość, wypychając usta i zaplatając ręce na klatce piersiowej, zupełnie jak małe dziecko. A jednak, niezmiennie, to i tak Willow była dla malca ważniejsza. Nie Celeste, nie jego prawdziwa matka, a właśnie Willow. Gdyby więc pozwolił sobie na te uczucia, gdyby teraz bez zbędnych ceregieli zdecydował się spróbować, stworzyć coś na kształt związku, urzeczywistnić tęże zakłamaną wizję prawdziwej rodziny, musiałby także pożegnać się z Celly. Po raz drugi i tym razem ostateczny. To jego zdaniem było względem starszej Kelly najzwyklejszą podłością i nie uważał, by ta była jej należna.
Pozwalając rudowłosej na objęcie swej dłoni, czekał w lekkiej konsternacji na słowa układające się w niemożliwe do zignorowania wyjaśnienie. Takie wyjaśnienie, które nigdy przecież nie powinno opuścić jej ust. - Boże, Willow - westchnął z czymś w rodzaju rozczarowania, choć bardziej całą tą sytuacją, niż nią samą. Dotychczas wierzył naiwnie, że oboje kierowali się niewypowiedzianą zasadą o nieprzekraczaniu tej konkretnej granicy i skrywaniu jej wewnątrz własnego umysłu za wszelką cenę. Tak było przecież dużo łatwiej. - Nieprawda, to zmienia wszystko. Zawsze tak jest, takich rzeczy nie da się ot tak zignorować, nie można mówić ich spodziewając się braku jakichkolwiek konsekwencji - sprzeciwił się jej końcowemu stwierdzeniu, krążąc nerwowo po kuchni. Zatrzymawszy się w końcu, uniósł twarz ku górze i skrył ją w dłoniach, milknąc na dłuższy moment. - Może tylko ci się wydaje. To znaczy, może to tylko przyzwyczajenie, Willow? Wina tego, że zawsze siedzimy tu razem, że tak jakby jesteśmy na siebie skazani, nie wiem - za wszelką cenę starając się znaleźć racjonalne wyjaśnienie tego wszystkiego (bo coś takiego, jak z a k o c h a n i e niezwykle ciężko było mu pojąć), wbił w nią przepełnione nadzieją, skruszone spojrzenie.

Willow Kelly
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Willow przez ostatnie cztery lata czuła się jak złodziejka, która ukradła życie swojej własnej siostrze. Momentami czuła się winna, że ona żyje a Celeste nie. A przecież to nie była jej wina. Gdyby mogła, to by się zamieniła z siostrą i nie było tych wszystkich problemów, trudnych rozmów, rozterek. Achilles nigdy by nie zniknął na rok, byłby świetnym mężem swojej żony. Nie uratowałoby to życia Philemona, ale może mieliby drugie dziecko, kto wie…
Tak się jednak nie stało i to ta młodsza z sióstr Kelly żyła, choć wydawała się słabsza, zawsze blada, drobna, niska. Do tego wycofana, nieśmiała i zamknięta w swoim świecie, wypełnionym muzyką. Czasami sobie nawet myślała, że gdyby to ona umarła, to świat by tego nie odczuł. A utratę Celeste już tak. Ale na to wpływu żadna z sióstr Kelly nie miała.
Willow mogła jedynie wychować Philemona najlepiej jak umiała i zadbać o niego przez ten czas, jaki dane mu było żyć na tym świecie. Chłopiec dobrze wiedział, że jego mamusia jest w niebie i bardzo go kocha. Znał jej twarz ze zdjęć i filmów, wiedział, kiedy ma urodziny, a na Dzień Matki robił dwa rysunki, dla Willow i dla Celeste. Ale to ruda była jego mamą na co dzień, to ona go utulała do snu i trzymała za rękę, gdy był w szpitalu. To ona znała jego ulubione bajki i wiedziała co lubi a czego nie lubi jeść. Miał tylko cztery lata i naturalnym było to, że bliższa jest mu kobieta, którą znał osobiście, niż ktoś o kim tylko słyszał.
Czy więc to co się działo było jakąś formą zdrady? Celeste już nie było na tym świecie i żadne z tej czwórki o niej nie zapominało. Willow miała prawo coś poczuć do Achillesa. Nad uczuciami trudno panować. Nie planowała jednak nic z tym dalej zrobić, bo nie dość, że była pewna, iż on tych uczuć nie odwzajemni, to było jej wstyd, gdyż jeszcze cztery lata temu Achilles był mężem jej siostry. Nie planowała tego… nic co się wydarzyło przez ostatnie lata nie było częścią jej planu. Ale tak to się potoczyło, a nie inaczej i już… stało się.
Czy Willow różniła się od innych kobiet? Czy gdyby poczuł coś do jakiejś to miałby to uczucie zdrady po czterech latach od śmierci Celeste? Ona pewnie chciałaby, by jej mąż był znów szczęśliwy. By kogoś poznał, może się nawet ożenił. W czym więc Willow była gorsza? Bo była siostrą Celeste? To nie był jej wybór. Sytuacja była niestety skomplikowana. Gdyby była obcą osobą, mogłoby być łatwiej, ale nie była.
A teraz on ją odtrącił chyba gorzej, okrutniej, niż sądziła, że to się stanie. Choć nie było okrucieństwa w jego słowach. Ale ją to zabolało mocniej, niż cios zadany nożem. Bo nie powiedział, że tego nie odwzajemnia, ale niemalże zasugerował, że pewnie jej się wydaje. Niestety Willow była pewna swoich uczuć, bo zbyt długo nad nimi myślała, by mieć wątpliwości. Nie było dnia by nie zastanawiała się nad tym co czuje, ale przyspieszone bicie serca, ilekroć on się do niej uśmiechał, przyjemny dreszcz przebiegający po skórze, gdy czuła jego dotyk… to nie była tylko kwestia przyzwyczajenia.
- Tak… tak by było łatwiej, gdyby to była kwestia przyzwyczajenia i, tego, że żyjemy ze sobą od trzech lat, wychowujemy razem Philemona i tak dalej. I tak… długo myślałam, że to właśnie o to chodzi. Ale to nie jest uczucie, które pojawiło się wczoraj. Zdążyłam to przemyśleć. I nie planowałam ci mówić. – wzruszyła ramionami. Skoro już powiedziała A, to mogła dopowiedzieć całą resztę. – Przepraszam, że to nie jest tylko przyzwyczajenie Chilly. – widziała jego spojrzenie, jakby prosił by powiedziała, że to tylko taki żart. Jakby swoim wyznaniem go zraniła, popsuła plan. – Nie przejmuj się mną. Najważniejszy jest Philemon. Potem ja wyjadę. Mam nadzieję, że mimo wszystko nadal będziemy mogli być… przyjaciółmi. Może kiedyś przyjedziesz na mój koncert. Zaklepię ci najlepsze miejsce. – uśmiechnęła się do niego. Starała się znieść to dzielnie, to, że jakieś resztki nadziei przepadły. Niby wiedziała, że nie ma u niego szans, ale człowiek zawsze ma nadzieję, nawet w beznadziejnej sytuacji. Tak samo jak nadal podświadomie miała nadzieję, że nagle stanie się cud i Philemon wyzdrowieje. – Ja wiem, że nie powinnam była… Nie masz pojęcia, ile razy śniła mi się Celeste mówiąca, że nie mogę się zakochać w jej mężu. Nie planowałam tego. Wiesz, że taka nie jestem, że dla niej zrobiłabym wszystko. Nie umiem jednak przestać czuć tego, co czuję. – chciała by ją przytulił, by jakoś pocieszył. Ale nie miała odwagi o to poprosić. Zużyła całą swoją odwagę na to by mu to wszystko powiedzieć. Spuściła wzrok – Przepraszam. Proszę, nie zacznij mnie unikać. Tylko tyle. – dodała już ciszej. Niedługo wyjedzie, zniknie z jego życia. Nie będzie ani Philemona, ani jej. Może co jakiś czas się spotkają, ale im dalej będą od siebie tym większa szansa, że to uczucie osłabnie, wyblaknie i pozostanie tylko wspomnieniem. Bolesnym i jednocześnie miłym wspomnieniem.

achilles cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Gdyby tylko wiedział, jak krzywdzące myśli dotyczące jej samej przemykały po jej głowie, dołożyłby wszelkich starań, by udowodnić, w jak sporym trwała błędzie. Była ważna. Ważniejsza od reszty, to przecież oczywiste. I nie było przy tym sensu porównywać jej do Celeste, nie w tej kwestii - obie były bowiem ważne na inny, niezwykle istotny sposób. Obie były też wyjątkowe, obie mogły tak wiele zaoferować i wnieść do cudzego życia. Nie zgadzał się z nią także w innym aspekcie - tym, że Celeste mogłaby tego chcieć; tego, by znalazł szczęście u boku kogoś innego. Skąd bowiem mogła to wiedzieć? Nikt nie miał prawa do snucia podobnych przypuszczeń, nie w momencie, w którym Celeste nie mogła się już do nich odnieść, nie w świecie, w którym nie wypełniała swoją osobą jego przestrzeni. Nic w tej sytuacji nie było łatwe i oczywiste, niczego nie mogli być pewni i pozostawało im jedynie błądzenie po omacku jak w najgęstszej mgle.
Być może postąpił nietaktownie ze swoją insynuacją, jakoby wszystko to miało jej się wyłącznie zdawać. Być może nawet ją tym obraził, być może wypadał nader okrutnie i niesprawiedliwie - wszystko to jednak wynikiem było jego przerażenia. Myślał bowiem już tylko o jej nadciągającym odejściu i o tym, że jako jedyny mógłby je zatrzymać. Myślał o tym, że nie sprostałby jej oczekiwaniom i kilka miesięcy, a może nawet i tygodni później żałowałaby swej decyzji - tego, że zdecydowała się wyjawić mu swe uczucia i związać przyszłość. Myślał o tym, jak w sercu swoim nigdy nie zdołał odnaleźć odpowiedniego zaangażowania; że tego po prostu nigdy w nim nie było. Nie tylko ją więc ta sytuacja bolała - on także zmagał się teraz z niewysłowionym bólem i rozczarowaniem, podejrzewając, a nawet będąc pewien, że teraz wszystko legnie w gruzach. Ta troska i sympatia, jaką wypracowali przez lata, ta bliskość i to partnerstwo. Miał przecież talent do unicestwiania podobnych złudzeń, co zresztą już dało się zauważyć po jej minie. Ranił ją i tym samym ranił siebie, wiedząc doskonale, że nigdy nie byłby w stanie podarować jej tego, na co liczyła. Nie reagując słowem na jej kolejne wyznania, cały ten smutek wyrażał swymi oczyma, błądzącymi po niewielkiej kuchni przepełnionej aromatem gorącej czekolady i czasem tylko przenosił go na jej osobę. Nie na długo jednak, nie będąc w stanie znieść jej spojrzenia. - Nie mów tak nawet, to okropne - głos miał tak rozżalony, że zaskoczył jego barwą samego siebie. - Nie chcę o tym teraz nawet myśleć - dodał, potrząsając głową w taki sposób, jakby samym tym ruchem próbował odgonić od siebie tę niechcianą wizję. Wizję jej odejścia, przemienienia ich relacji w coś powierzchownego, nieistotnego, zwykłego. Cisza znów więc złapała go w swoje objęcia, uniemożliwiając wypowiedzenie choćby jednego słowa. Gdy wróciła do ujawniania swych uczuć, drgnął lekko, jakby zamierzał do niej podejść, ale ostatnie nie poruszył się nawet o krok. Dopiero kiedy zaczęła go przepraszać, nie wytrzymał i zniwelował cały dystans, jaki kiedykolwiek się między nimi narodził - i dosłownie, i w przenośni. Skrył jej kruchą sylwetkę w swych ramionach i zachowując ją w ten sposób na kilka niedługich oddechów, sięgnął następnie ku jej twarzy, najpierw zaczesując kosmyk jej miedzianych włosów za ucho, a później płynnym ruchem delikatnie skierował jej twarz ku górze, tak, by ułatwić sobie dostęp do jej rubinowych ust, w których wkrótce zatopił własne. Kiedy bowiem kobieta dotychczas zdająca się całkowicie niedostępna wyjawia ci raz za razem, jak bardzo jest w tobie zakochana, ciężko postąpić inaczej, prawda? Nawet jeśli zdawało mu się, że popełnia jeden z najgorszych błędów, a sumienie kłuło go niemiłosiernie, co prędko przesłonił jednak kalejdoskop innych emocji.

Willow Kelly
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Nie miała pojęcia skąd się w niej wzięło tyle odwagi, by powiedzieć to wszystko co powiedziała. Kiedy zaczęła mówić, słowa same płynęły z jej ust, jakby tylko czekały na sygnał, że już można. Wiedziała, że dobrze zrobiła, bo nie będzie do końca życia zastanawiać się co by było gdyby, bo pewnie męczyłoby to ją nawet na łożu śmierci. Miała dziwne poczucie, że nie ma już nic do stracenia, bo w najgorszym wypadki ich drogi po prostu się rozejdą. W najlepszym… Nie, nie miała pojęcia, bo nigdy w jej głowie nie zaistniał scenariusz, w którym Achilles odwzajemnia jej uczucia. Była przekonana, że nie jest nią zainteresowany w ten sposób.
Choć nie mogła wiedzieć czego chciałaby jej zmarła siostra, to była przekonana, że nie byłoby to jej życzeniem, by jej ukochany mężczyzna pozostał samotny do końca życia. Sama by tego nie chciała, gdyby przedwcześnie przyszło jej umrzeć i pozostawić za sobą na tym świecie męża. Ale ona nie bywała egoistyczna więc nie mieściło jej się w głowie, by wymuszać na kimś na przykład przyrzeczenie, że już nigdy się nie zakocha, z nikim nie zwiąże i do końca świata będzie ją opłakiwać w samotności.
Pokiwała głową z milczeniu, rozumiejąc, że on już nie chce o tym słuchać. W sumie powiedziała co miała do powiedzenia, więc miała już nawet iść do siebie. Nie spodziewała się po Achillesie większej reakcji. To był bardziej monolog niż dialog. A dla Willow to i tak było dużo, bo odważyła się powiedzieć to wszystko na głos. I żaden, absolutnie żaden scenariusz pisany przez nią w wyobraźni, nie zakładał takiego toku wydarzeń, jaki właśnie się stał. Już sam fakt, że Achilles do niej podszedł i ją objął, to było dużo. I przez chwilę nawet pomyślała, że tyle jej wystarczy, że to i tak więcej niż przypuszczała. Przymknęła oczy, chłonąć ciepło jego ciała, słuchając bicia serca. A potem zaskoczył ją jeszcze bardziej. Otworzyła na chwilę oczy, pytająco błądząc po jego twarzy. Chłonęła każdy drobny gest, zapisując go w pamięci. Kiedyś będzie mogła się tymi wspomnieniami otulać jak ciepłym kocem. Delikatny dotyk, odgarnięcie włosów, pocałunek…
Zaskoczył ją. Nie sądziła, że Achilles Cosgrove może ją czymś jeszcze zaskoczyć. A jednak. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio się całowała. Nie wiedziała nawet czy jeszcze to potrafi. Ale choć była zaskoczona samym faktem pocałunku, to po mikrosekundzie zawahania, oddała go, czule, potwierdzając prawdziwość swoich wcześniejszych słów.
Złośliwe głosy w jej głowie poddawały w wątpliwość jego intencje. Może to był pocałunek z litości? Albo chciał, żeby się zamknęła? Albo trochę się przestraszył, że wyjedzie zbyt szybko i zostawi go z umierającym Philemonem samego i w ten sposób chciał ją jakoś zatrzymać?
Nie miała wyrzutów sumienia, choć może powinna była mieć. Przez chwilę, przez jedną krótką chwilę, była szczęśliwa, tak po prostu. Dawno nie czuła czegoś takiego, uczucia ciepła wypełniającego całe ciało. Nawet jeśli to faktycznie była litość, to i tak była szczęśliwa.
- Achilles? – uniosła wzrok, by spojrzeć mu w oczy. Uśmiechała się delikatnie, delikatnie zarumieniona. Nie wiedziała co ma powiedzieć, czy jest sens coś mówić. Nie chciała by się to kończyło, nie chciała wracać do tego świata poza jego ramionami.


achilles cosgrove
sumienny żółwik
nick
brak multikont
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Podczas gdy ona snuła wizje dla ewentualnych konsekwencji tychże swoich dogłębnie przemyślanych wyznań, on raczej skupiał się na potencjalnych klientach, trzymaniu firmy w ryzach, pilnowaniu terminów, uczestniczeniu w zebraniach zarządu, no i upewnianiu się, że nie zabraknie im środków na najlepszą opiekę dla Philemona. Jak już wspomniane zostało wielokrotnie - Achilles nie słynął z podobnych miłosnych uniesień i zdecydowanie nie był dobrym materiałem do związków, stąd też to niejednoznaczne zachowanie następujące po skonstruowanym przez nią monologu. Nie potrafił się bowiem jakkolwiek do niego odnieść, nie wspominając już o składaniu jakichkolwiek deklaracji, na które zdecydowanie było zbyt szybko. Do ostatniej chwili więc, podobnie jak ona, nie wiedział, jak zareaguje - to za sprawą jakiegoś przedziwnego impulsu zdecydował się w końcu do niej zbliżyć, choć jeszcze moment wcześniej przekonany był, że ten wieczór minie im wyłącznie na niemrawym pożegnaniu i następującej po nim, niezręcznej ciszy. Nie miał na celu zamknięcia jej tym pocałunkiem ust, byleby tylko uchronić się przed jej kolejnymi wyznaniami i niekoniecznie odnajdywał też w tym geście litość, ale ostatecznie tym to właśnie było - chęcią powstrzymania dalszej rozmowy, lekkim ukłuciem sumienia i ciekawością, jakie w nim samym wzbudzi to uczucia. Szczególnie tym ostatnim. Odpowiedzi jednak nie przyszły, a przynajmniej nie tak jednoznaczne, jakich oczekiwał - przez pierwsze kilka sekund, trwających nie dłużej niż mrugnięcie powieki, trawiło go jedynie niezdecydowanie i szereg wątpliwości. Bo to w końcu Willow. Ta podjęta w przypływie chwili decyzja miała nie tylko wpłynąć na bezpośrednio zaangażowaną w ten pocałunek dwójkę, ale też odcisnąć swe piętno na życiu Philemona - może krótkim i kruchym, ale wciąż wystarczająco już skomplikowanym. Później natomiast niepewność ustąpiła miejsce wzrastającej żarliwości, objawiającej się nie tylko poprzez pogłębienie pocałunku, ale też zgrabną wędrówkę dłoni z pleców gdzieś w okolicę talii, na której zacisnął swe palce. Może i podobna gorliwość cechowała go w niemal każdej tego typu sytuacji, kończącej się zazwyczaj pośród zmiętych pościeli łóżka, ale w tym przypadku postawił na samokontrolę i już po chwili ułatwił rudowłosej oddalenie się na ledwie jeden nieznaczny krok, mający umożliwić im zerknięcie na siebie. Przez dłuższy moment tylko na to nieprzeniknione spojrzenie sobie pozwolił, nie reagując na wypowiedziane na głos imię i nie spiesząc z wyjaśnieniami, których, co tu dużo mówić, zwyczajnie nie posiadał. - Porozmawiamy o tym jutro, w porządku? - zasugerował, dając ją pełną przestrzeń wyboru. Gdyby bowiem postanowiła rozprawić się z minioną chwilą zapomnienia już teraz, posłusznie podążyłby tą drogą, ale byłaby ona dość zawiła i na ten moment niewyraźna. Musiał to przemyśleć, podobnie jak ona. Nie było tu przecież miejsca na pomyłki, nie kiedy wciąż odpowiedzialni byli za czyjeś życie, tak bardzo od nich uzależnione. A jednak mimo tej świadomości nie wyswobodził jej z uścisku swoich dłoni wciąż spoczywających na jej smukłej talii, nie wiedząc, co to wspomniane jutro przyniesie. Była to być może pierwsza i ostatnia chwila podobnego zbliżenia, a Achillesowi z dość oczywistych, ale przy tym skrzętnie odpieranych powodów, trudno było ją tak prędko zakończyć.

Willow Kelly
ODPOWIEDZ